poniedziałek, 30 sierpnia 2021

Widzieliście ........?

                                    ....jak wiewiórka dopasowała się do pnia drzewa?

                                                
                                     ..... tyle nawłoci pod lasem?

                       
                       ........ drzewo na które napadły czerwone robale.....?


                                          ..... drzewo z pazurami....???

                                                                         
                                            ...albo taki pień?

                                             
                        ... na dodatek w środku całkiem pusty...?


........ albo takie coś...?




Spodobało się Wam któreś ze zdjęć???

sobota, 28 sierpnia 2021

W środku nocy ktoś załomotał do drzwi.....

..... więc wyskoczyłam przerażona z łóżka żeby otworzyć.

Przede mną stał ktoś w czarnym turbanie i z długą czarną brodą. Był obwieszony karabinami a w jednej ręce trzymał jakąś walizeczkę w guziczkami.

Przesunął mnie jak sprzęt, wszedł do mieszkania i usiadł na podłodze. Karabiny porozkładał dookoła, tylko walizeczkę nadal przyciskał do siebie...

- Ile ludzi jest w domu - zapytał?

- Siedmioro - odpowiedziałam przerażona - dwie kobiety i pięciu mężczyzn, w tym dwóch chłopców.

- To znaczy pięcioro - wyraźnie się ucieszył - kawalerowie są? 

- Jest trzech, jeden nauczyciel geografii i dwóch uczniów... ale oni nie umieją strzelać - odpowiedziałam przerażona bo myślałam, że chce ich zabrać do wojska.

A on wyraźnie się ucieszył i wydobył zza koca którym był owinięty jakieś zdjęcie. Ale potem je schował i podsunął mi pod nos komórkę ze zdjęciem trzech dziewczynek. Były pozasłaniane burkami a najmłodsza mogła mieć najwyżej pięć lat.

- To są moje córki - powiedział z obrzydzeniem w głosie - szukam dla nich mężów.... bo od nas już prawie wszyscy mężczyźni uciekli. Za darmo wszystkie oddam...

Żeby zyskać na czasie podałam mu numer swojego telefonu i poprosiłam o przesłanie zdjęcia.

Po chwili usłyszałam sygnał przesyłanego esemesa ...... i obudziłam się przerażona.

Z obłędem w oczach zaczęłam szukać komórki. A jak znalazłam to przeczytałam, że mój bank informuje mnie o debecie na koncie...


                                                zdjęcie z sieci

czwartek, 26 sierpnia 2021

Posłuchajcie proszę uważnie...."Totalnej wojny"...

Rapuje niejaki Słoń. Uprzedzam, że od pewnego momentu jest tam stek bluzgów i przekleństw. Ale jeśli wyeliminować wulgarne słowa ..... to treść jest rewelacyjna. Najlepiej posłuchać dwa razy.....jeśli oczywiście wytrzymacie...Można tekst jednocześnie czytać ...

https://www.youtube.com/watch?v=zLlIISbawFE

Namiary dostałam od starszego wnuka, który wszedł w wiek "protest songu"...To ten sam wnuk, który miał 6 lat gdy mieszkaliśmy z nim w Górach Pieprzowych koło Sandomierza./pisałam o tym w dwóch poprzednich tekstach/

A teraz ma lat 17 i patrzy bardzo krytycznie na otaczający go świat.

-------------------------------------------------------------------------------------

A żeby Was trochę uspokoić poniżej rewia najróżniejszych pni i korzeni:

Może wymyślicie do nich podpisy?









wtorek, 24 sierpnia 2021

Królewskie miasto - część druga

 "Gdy zwiedzaliśmy królewskie miasto, ciągle natykaliśmy się na ludzi, którzy nie chcąc wracać do opuszczonych, zniszczonych domów, siedzieli w ciągu dnia na rynku, koło katedry, koło zamku. Nasz 6-letni wówczas wnuczek bawił się na słynnej kotwicy, która stoi tuż koło ratusza, z chłopcem, który nie miał już domu i mieszkał z rodzicami i dziadkami w kontenerze na przedmieściu miasta. 



W drugiej połowie XIV wieku, za czasów panowania Kazimierza Wielkiego, miasto zostało otoczone murami obronnymi z czterema bramami, z których do dziś zachowała się tylko jedna – Brama Opatowska. Ceglana, kwadratowa 33-metrowa wieża jest zwieńczona renesansową attyką. Na górze znajduje się taras widokowy, z którego można podziwiać nie tylko królewskie miasto, ale i jego otoczenie. Widok jest naprawdę piękny. Przez tę bramę wchodzą na stare miasto wszyscy turyści. I potem po przejściu ulicy Opatowskiej schodzą w dół i zwiedzają miasto podziemne – korytarze, komory i piwnice znajdujące się na różnych poziomach– aż do 12 metrów w głąb. Ta podziemna trasa turystyczna ma 470 metrów i prowadzi pod ośmioma kamieniczkami oraz pod rynkiem. Korytarze prowadzą do dawnych, liczących prawie 700 lat, magazynów kupieckich. W trakcie zwiedzania lochów turyści dowiadują się o słynnej Halinie Krępiance, która swoim fortelem doprowadziła do tego, że Tatarzy, którzy po raz kolejny najechali miasto, musieli się poddać i odstąpić od oblężenia. 



Ratusz znajduje się na samym środku sandomierskiego rynku. Powstał w XIV wieku jako budowla gotycka, ale później ulegał przebudowie, która uczyniła z niego przepiękny renesansowy obiekt. Attyka ratusza, należąca do najpiękniejszych renesansowych attyk w Polsce, pochodzi z XVI wieku. 



Kazimierzowski sandomierski zamek to właściwie tylko jedno, zachodnie skrzydło – tyle bowiem zostało po potopie szwedzkim. Ale i to, co zostało, jest piękne i także stąd można podziwiać piękne widoki. Potop szwedzki spowodował zniszczenia gotyckiej bazyliki katedralnej – ucierpiał przede wszystkim dach i sklepienie nad prezbiterium. W katedrze zachwycają przede wszystkim słynne polichromie bizantyjskie z XV wieku. A także malowidła poświęcone męczeństwu sandomierzan. 

Najstarszym zabytkiem Sandomierza jest romański kościół św. Jakuba. Należy do najstarszych świątyń w Polsce zbudowanych z cegły. Ufundował go w pierwszej połowie XIII wieku biskup krakowski Iwo Odrowąż dla klasztoru Dominikanów. Do kościoła wchodzi się przez słynny portal z formowanej cegły, który posiada bogatą dekorację.

Późnorenesansowe Collegium Gostomianum zachowało w całości pierwotny kształt i funkcję. Jest jedną z najstarszych szkół w Polsce.



Istnieje też w mieście słynna wąska furta dominikańska zwana Uchem Igielnym. I inne stare kościoły, piękne zabytkowe kamieniczki, ciekawe muzea, tajemnicze miejsca i wąwozy. 

Jak każde pięknie położone i zabytkowe miasto – tak i miasto królewskie miało i ma swoich wielbicieli. Było ich wielu, ale największym był chyba Jarosław Iwaszkiewicz. Był on związany z Sandomierzem przez ponad pół wieku i w nim mieszkał. Napisał tu "Lato w Nohant" i wiele innych utworów. W Muzeum Okręgowym w zamku jest wystawa poświęcona temu pisarzowi. Także Wiesław Myśliwski jest bardzo związany z tym miastem. Urodził się i mieszkał w pobliskich Dwikozach, a do szkoły podstawowej i średniej chodził w Sandomierzu. 

Od kilku lat w Sandomierzu i jego okolicach kręcony jest serial o księdzu Mateuszu, który jest nie tylko dobrym, życzliwym duchownym, ale też detektywem. Film ten jest jednocześnie promocją Sandomierza.

 „Pozdrawiam prastary Sandomierz tak bardzo mi bliski... Wspominam patrona tego miasta Wincentego Kadłubka, który jako pierwszy Polak opisał dzieje narodu w Kronice Polskiej. Miasto to pamięta Jana Długosza i świętą Królową Jadwigę”. -Takie słowa skierował do sandomierzan papież Jan Paweł II w czasie mszy świętej w Sandomierzu w 12 czerwca 1999 roku. 

Siedzieliśmy w Górach Pieprzowych i patrzyliśmy na Wisłę. Nadal była bardzo szeroka i prawie po horyzont zalewała niżej położone pola i łąki. – - Babciu – powiedział mój wnuczek – szkoda mi kolegi, którego tu poznałem, bo już nie ma swojego domku. A mieszkał w takim ładnym mieście, prawda?" 

------------------------------------------------------------------------------

/Był to drugi i ostatni urywek z mojej książki "Mój kraj nad Wisłą" dotyczący Królewskiego Miasta Sandomierza./ 

niedziela, 22 sierpnia 2021

Królewskie miasto - część pierwsza



Poniższy tekst jest urywkiem z mojej książki pt:"Mój kraj nad Wisłą" wydanej w roku 2019. 

Dedykuję go wszystkim osobom, które odgadły, że miasto o które pytałam poprzednio to Sandomierz.

"Przez tydzień mieszkaliśmy w pięknym pensjonacie położonym na liczących 500 milionów lat skałach kambryjskich. Są to jedyne tego typu odsłonięte w Europie góry – Góry Pieprzowe. Pokryte warstwą lessu, stanowią żyzne podłoże dla wielu gatunków dzikich róż, różnego rodzaju ostów i innych kłujących roślin. Rezerwat Gór Pieprzowych znajduje się około trzech kilometrów od centrum miasta. Z najwyższego punktu Gór Pieprzowych – polanki wśród zdziczałych jabłoni – oglądaliśmy codziennie przepiękną panoramę położonego nad Wisłą „do której zmierza San” królewskiego miasta. Tak się bowiem często tłumaczy pochodzenie nazwy miasta – San-do-mierz. 

Położone, podobnie jak stolica Włoch, na siedmiu wzgórzach miasto zwane jest Małym Rzymem. I nie ma w tym dużej przesady, jeśli powiemy, że w tym niewielkim mieście zachowało się ponad 120 wartościowych zabytków. Bo Sandomierz nie ucierpiał w czasie ostatniej wojny. W czasie wyzwalania miasta przeprowadzono taki manewr taktyczny, że uratowana została zabytkowa, położona na skarpie, lewobrzeżna część miasta. 

W średniowieczu Sandomierz był największym miastem Rzeczypospolitej zaraz po Krakowie. Jako jedno z najstarszych i najpiękniejszych polskich miast zwane jest Miastem Królewskim. Bo też królowie i równi królom tutaj bywali i mieszkali. Najpierw Kazimierz Wielki, który „zbudował” zamek i ufundował bazylikę katedralną. Władca ten był wyjątkowo związany z Sandomierzem – jak obliczyli historycy był tu aż 18 razy i łącznie spędził w tym mieście 25 miesięcy. Następnie Władysław Jagiełło, który do tej katedry ufundował freski w stylu bizantyjsko-ruskim, a po zwycięstwie pod Grunwaldem podarował miastu Relikwiarz Drzewa Krzyża Świętego. Potem królowa Jadwiga, która w podzięce za wyciągnięcie jej sań z zaspy śnieżnej, w którą wpadły w pobliżu miasta, podarowała mieszkańcom swoje rękawiczki. Na pamiątkę tego wydarzenia najpiękniejszy sandomierski wąwóz został nazwany Wąwozem Królowej Jadwigi. Polski kronikarz Wincenty Kadłubek był prepozytem kapituły kanoników sandomierskich. Kanonikiem sandomierskiej kolegiaty był też słynny kronikarz Jan Długosz. On też pozostawił miastu pamiątkę w postaci ufundowanego przez siebie w 1476 roku Domu Gotyckiego. W tym domu, zwanym obecnie Domem Długosza, jest wspaniałe Muzeum Diecezjalne, a w jego murach tak cenne eksponaty jak: XIII-wieczna rzeźba Madonny, obraz Lucasa Cranacha Starszego, wspomniane już cieniutkie, mieszczące się w łupinie od orzecha rękawiczki królowej Jadwigi i Relikwiarz Drzewa Krzyża Świętego. 

Na początku XX wieku w Sandomierzu wykopano wraz z hełmem i grotem włóczni koronę hełmową należącą do Kazimierza Wielkiego. Kopię korony umieszczono w sandomierskim zamku, oryginał znajduje się w skarbcu królewskim na Wawelu. Natomiast 50 lat później w czasie prac wykopaliskowych w pobliżu najstarszego w tym mieście kościoła pw. św. Jakuba znaleziono w odkopanej ziemiance pochodzące z XI  lub XII wieku szachy z rogu jelenia. Należą one do najstarszych w Europie i są eksponowane w jednej z gablot w muzeum w ratuszu.

 


Jako bardzo stare miasto Sandomierz przeżył trzy wielkie tragedie. Pierwszą był szereg XIII-wiecznych najazdów tatarskich. Uległa wtedy zniszczeniu prawie cała drewniana zabudowa miejska. Pamiątką po tych najazdach jest Wąwóz Piszczele. Jak mówi jedna z wersji legendy, ludność sandomierska, broniąc się przed najazdem Tatarów, urządziła w wąwozie zasadzkę na olbrzymią grupę napastników. W następnych wiekach odkopywano na tym terenie ich piszczele. 

Drugą tragedią był potop szwedzki w 1655roku. Szwedzi zajęli miasto i wycofując się, wysadzili w powietrze zamek, a zniszczeniu uległa też kolegiata. 

Trzecią tragedią był prawdziwy potop, jaki spotkał to miasto w 2010 roku. 

Wjeżdżaliśmy do Sandomierza autobusem od strony Tarnobrzega, dlatego przejeżdżaliśmy przez prawobrzeżną jego część. Przed nami widniał Sandomierz zabytkowy, przepięknie usytuowany na wysokiej skarpie. Po naszej prawej i lewej stronie widniał Sandomierz, który zaznał prawdziwego potopu. Było to wprawdzie trzy miesiące po powodzi, ale widok nadal był przerażający. Przez około 15 minut mijaliśmy opuszczone domy, zalane podwórka, powyrywane drzewa, sterty wyrzuconych mebli nienadających się do użytku, zniszczonych samochodów, żelastwa. Woda wciąż stała w dawnych ogródkach, wszystkie domy miały pootwierane drzwi i okna i były puste. Na ścianach wszystkich domów widać było ślady zalania. Gospodarstwa były całkiem opuszczone, czasami tylko było widać starszych ludzi, którzy krzątali się po nich w poszukiwaniu czegoś – nie wiadomo czego. Chyba tylko pamiątek, bo po takiej powodzi nic nie nadawało się do użytku. Na szczęście nie ucierpiał największy zakład przemysłowy miasta – istniejąca już od 1965 roku huta szkła. Dzięki niesamowitej mobilizacji pracowników huty, okolicznych mieszkańców, wojska i odpowiednich służb ratunkowych zakład został uratowany. Na szczęście – bo jego zalanie spowodowałoby nie tylko utratę miejsc pracy dla wielu ludzi, ale też straszliwe skażenie środowiska. Wprawdzie najważniejsi są zawsze ludzie i ich życie, to jednak niesamowicie smutny był fakt całkowitego zalania cmentarza. Także kościół został zalany. 

A kiedy już mieszkańcy prawobrzeżnego Sandomierza odetchnęli – przyszły druga i trzecia fala i ponownie zalało ich domy."



Jeśli jesteście zainteresowani drugą częścią opowieści o moim pobycie w Królewskim Mieście w sierpniu roku 2010 - zapraszam za 2 dni.


piątek, 20 sierpnia 2021

Szłam wałem nadwiślańskim....

Zostawiłam za soba piękne miasto i szłam w kierunku bardzo starych gór. Podobno najstarszych w Polsce...Po prawej stronie towarzyszyła mi Królowa Polskich Rzek...





                      

                              

Tak to miasto wspominali pisarze:

Stefan Żeromski:

"Nie zaznał przyjemności kto nie jeździł /.../ wąwozami. Piętrzą się przed oczyma zamki, ruiny, zwaliska, złomy skał - gliniane. Słońce chodzi jak bogaty chłop, po szczelinach tych niezmienionych pokładów popielatej gliny i pył popielaty widać w jego płomieniach. Na szczycie wąwozu cicho tłuką się o siebie wielki złote kłosy".

Wiesław Myśliwski:

"Nie wiedziałem wtedy jeszcze nic o Ikarze, gdy się patrzyło ze wzgórza na tę rozciągającą się w dole równinę, aż kusiło żeby rozpiąć na całą szerokość ręce, zatrzepotać nimi parę razy w powietrzu i wbić się ponad nią, wyżej i wyżej, i zatoczyć jedno, drugie koło ponad naszym domem, poszybować aż do Gór /.../. i tam osiąść na ich wybrzuszonym cyplu czy obok, na którymś z wybudowanych przęseł kolejowego mostu, czy nawet płynąć razem z Wisłą, ponad nią, dopóki sił starczy, aż do jej kresu".

Jarosław Iwaszkiewicz:

" W cieniu /.../ katedry, przy płaczliwym dźwięku jej wieczornego dzwonu"za tonących" powstawały moje najlepsze rzeczy. Powstawały rzeczy, które mnie pisarza przemieniały w człowieka, tutaj przychodziły momenty zastanowienia i poczucia pustki wewnętrznej, które prowadziły do zbawiennych reflekcji. Tutaj poznałem wszystkie rozkosze samotności, tutaj przez długie tygodnie, sam na sam ze sobą,  potępiałem wszystko, co było we mnie małością i grzechem, aby do małości i grzechu powrócić".

Wiktor Woroszylski:

"Czy to możliwe, że jesteśmy tu po raz pierwszy? Ile straconych dni, tygodni, lat - jaki żal o tę stratę do samych siebie. A jednoczesnie - jaka radość, że można tu być po raz pierwszy, w pewien czerwcowy dzień doznać tego olśnienia i trwac w nim aż do ostatniej chwili". 

Tadeusz Różewicz:

"Było bardzo pięknie i bardzo gorąco. /.../ jest stary, pełen zabytków i pełen młodych pięknych dziewcząt /i chłopców też/. Żałuję, że tu się nie urodziłem, ale w życiu przyszłym zamieszkam z Wami. Do zobaczenia.

Maciej Płaza:

"Śmy biegli tak i biegli uliczkami: Żydowską, Świętojańską, Podwalem, na błonia rozciągające się u stóp miejskiej skarpy. Ciągnął od nich zapach rumianku i mięty, przygłuszony przez suszę. Hen, za szosą połyskiwała rzeka. Może daje mi znak, pomyślałem. W dół wiodły zygzakami kamienne schodki.... /.../

I jeszcze raz Wiesław Myśliwski:

"Nie będę się zachwycał miastem, ludźmi, pejzażem, to mi nawet nie wypada. Do "wczoraj" przyjeżdżałem tu do siebie - bo to moja rodzinna Ziemia. Tu chodziłem do gimnazjum, tu zdałem maturę, tu się pierwszy raz i ostatni zakochałem, stąd pochodzi moja gimnazjalna koleżanka i dotąd moja żona. Dzisiaj po raz pierwszy przyjechałem tu do nikogo. I chociaż tylko na jedną noc, ale doświadczenie to dotkliwe - poczuć się nagle gościem w swoim gnieździe. Może to los kazał mi tu przyjechać, abym doznał niedoznanego."

----------------------------------------------------------------------------------

Ciekawa jestem kto pierwszy napisze nazwę tego miasta nad Wisłą...

I kto najpiękniej  o nim napisał?


wtorek, 17 sierpnia 2021

Cztery beznadziejne scenki


Pierwsza

Siedzę na przystanku tramwajowym u wylotu trasy W-Z, tuż koło Zamku Królewskiego.

Koło mnie siedzi jakaś starsza para.

- Popatrz jak tu brudno za przystankiem – mówi mężczyzna. - Ten naród nigdy nie nauczy się porządku. Wszędzie tylko brud i chamstwo.

Mówiąc to pluje kilkakrotnie w kierunku jezdni, tuż pod nogi idącym ludziom.

Druga

Siedzę na innym przystanku i w oczekiwaniu na autobus czytam książkę.

Koło mnie siada jakaś kobieta i wyjmuje z reklamówki kilka gazet typu tabloidy.

- Pani to chyba musi mieć dużo pieniędzy – mówi nagle do mnie ta kobieta.

- Dlaczego pani tak uważa? – pytam zdziwiona.

- No bo sobie pani książki kupuje – odpowiada.

Nadjeżdża mój autobus. Więc chowam książkę do plecaczka i wstaję. Pani też chowa swoje gazety i idzie do tego samego autobusu.

Nic nie mówię, ale jestem pewna, że te tabloidy kosztowały dużo więcej niż książka, którą sobie kupiłam.

Trzecia

Jadę busikiem do Miasteczka. Siedzę tuż za kierowcą i chcąc nie chcąc jestem świadkiem rozmów jakie prowadzi przez komórkę z innymi osobami. Nagle słyszę:

- Ta hołota to nic nie robi tylko ciągle przez komórki rozmawia. Potrafią tak całe godziny truć.

Do miasteczka jechaliśmy 2 i pół godziny. Kierowca cały czas truł przez telefon o tej hołocie.

Czwarta

Idąc do wnuków przechodzę przez zamykany z dwóch stron plac zabaw. Zamykam zarówno jedną jak i drugą bramkę. Nagle słyszę głos jakiejś pani, która siedzi przy piaskownicy z kilkuletnim dzieckiem:

- Pani nie zamyka tej bramki, bo my zaraz wychodzimy.!!!

Ale ja zamykam, bo na bramce wisi ogłoszenie żeby każdorazowo zamykać.

Gdy pani podchodzi słyszę jak mówi do dziecka:

- Nie będziemy tu już przychodzić bo tu jest tak brudno i psy s...ą w piaskownicach.

To mówiąc otwiera bramkę, ale już jej z drugiej strony nie zamyka.

A ja się wracam i …. zamykam. Chociaż moje 

wnuki nie bawią się już w piaskownicach i na placach zabaw.


sobota, 14 sierpnia 2021

Taką książkę sobie kupiłam....

Jest to - cytuję: "Pasjonujący obraz Polski z okresu procesów czarownic i wszechobecnego nierządu"


I czytam sobie:

A na stronie 5:
" Polska w czasach królów elekcyjnych! Dla znacznej części czytelników słowa te giną w dalekim poszumie skrzydeł husarskich szarżującej pod Kircholmem lub Wiedniem konnicy, w gromkich wiwatach wznoszonych w czasie wspaniałych uczt magnackich, gdy najdroższe wino lało się strumieniami, a stoły załamywały się pod stosami najwyszukańszego jadła. Dawne dobre czasy, gdy konie z orszaku posłów polskich wjeżdżających do zagranicznych stolic gubiły złote podkowy; dawne dobre czasy gdy powszechnie rozbrzmiewało hasło "za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa"; dawne dobre czasy samouwielbienia i zachwytu nad panującymi w Polsce stosunkami; dawne dobre czasy, gdy... z mapy politycznej Europy wymazywano słowa "Rzeczpospolita Polska".
A na stronie 106:
" W prawie żadnym kraju europejskim sytuacja chłopów poddanych nie była tak ciężka, jak na ziemiach polskich. /.../ Jeden z najbardziej światłych umysłów pierwszej połowy XVIII wieku, eks-król Stanisław Leszczyński oburzał się na panujące w Polsce stosunki: "Mało na tym, że chłopem jak bydlęciem pracujemy, ale co większa i niechrześcijańska, że często za psa lub szkapę chłopa poddanego przedajemy. Gorszy się cały świat z tak bezbożnego prawa, które oszacowało życie ludzkie, sto grzywien nakazując szlachcicowi kary, kiedy chłopa zabije".
A na stronie 115:
" W dziejach Polski XVII i XVIII w. jedną za najbardziej ciemnych kart stanowią procesy czarownic. Zabobon będący następstwem wiary w diabła i złe moce piekielne, pociągnął za sobą śmierć w najstraszliwszych męczarniach kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu tysięcy niewinnych kobiet, posądzonych o zmowę z szatanem".
A na stronie 262:
"Niejednokrotnie ośrodkiem demoralizacji wsi była plebania. Szczególnie służba kościelna, organiści i nauczyciele szkółek parafialnych /tzw. "klechowie"/ dawali niezbyt dobry przykład całej parafii. Z zasady nauczyciel, który w pewnym sensie był również sługą kościelnym, cieszył się nie najlepszą opinią. Bardzo często stanowiska te zarezerwowane były dla nieślubnych synów księży lub fikcyjnych małżonków proboszczowskich "gospodyń". Niejednokrotnie wokół plebanii tworzyło się bagienko moralne. Wypadki uwodzenia lub nawet zniewalania dziewcząt wiejskich przez różnego rodzaju funkcjonariuszy kościelnych były na porządku dziennym. Nie zawsze budujące było również prowadzenie się samego proboszcza lub wikarego. Niejednokrotnie stawali się oni bohaterami "wenusowych zabaw"..."
----------------------------------------------------------------
WYSTARCZY!!!!
Dokonałam wspaniałego zakupu więc książkę polecam wszystkim z otwartym umysłem.
Chociaż... lepiej jej nie czytajcie...
Bo przecież i tak wiecie, że pewne zachowania czy sytuacje występują niezależnie od tego czy mamy wiek XVII czy XXI.
Ale o tym co naprawdę działo się w XXI wieku dowiedzą się ludzie dopiero za parę wieków.
O ile człowiek będzie istniał.
---------------------------------------------------------------------------------
PS. Oczywiście kobiet nie traktuje się już jak czarownice i nie pali na stosach, ale ponad 10 lat temu pewien polski klecha nazwał czarownicą żonę prezydenta...


czwartek, 12 sierpnia 2021

Najwyżej ..... i najbardziej na południe - z cyklu "Polska Nieznana"


                       Obserwatorium Astronomiczne na Kasprowym Wierchu

To Obserwatorium z pewnością widział każdy kto wjechał kolejką linową albo wszedł na Kasprowy Wierch.

Na wysokości 1985 m.npm stoi najwyzej położony w Rzeczypospolitej stale zamieszkany budynek. Mieści się w nim zbudowane w 1938 roku Obserwatorium Meteorologiczne i Astronomiczne. Uwzględniajac wysokośc budynku obserwatorium, najwyzej mieszkająca tam osoba /np doktorant/, może przebywac na wysokości 1991 m. npm. Obserwatorium zbudowane zostało na rzucie prostokąta i wzbogacone o okrągłą wieżę. Jej charakterystyczne zwieńczenie stanowi ażurowa konstrukcja anemografu  - przyrządu do pomiaru i rejestracji prędkości wiatru. Budynek jest murowany, a wszystkie zakończenia są zbudowane z granitu - skały, z której zbudowany jest Kasprowy Wierch.

Wnętrze obserwatorium przypomina góralską chatę. Podłogi są drewniane, a ściany przykrywa boazeria. Wszędzie pełno jest różnego rodzaju pamiątek po dawnych pracownikach, obrazów flory i fauny Tatr, trofeów z wypraw górskich, sprzętu narciarskiego oraz, jak to w placówce badawczej, komputerów i urządzeń potrzebnych w pracy meteorologa.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------        

                                                                        Opołonek


Bieszczadzki szczyt Opołonek  - 1028 m. npm to najbardziej na południe wysunięte miejsce Polski. Opołonek nie wyróźnia się urodą wśród innych połonin, ale ze względu na swoje położenie stanowi cel wypraw wszystkich miłośników bieszczadzkich wędrówek. Dojście wymaga nie tylko przedarcia się przez kilometry krzaków oraz dobrej kondycji ale też dużych umiejętności organizacyjnych. Na wierzchołek nie prowadzi żaden szlak turystyczny po stronie polskiej, dlatego konieczne jest uzyskanie zezwolenia od Dyrekcji Bieszczadzkiego Parku Narodowego na poruszanie się poza powszechnie udostępnionymi trasami. Ponadto swój plan wycieczki należy złożyć do Straży Granicznej gdyż góra znajduje się na granicy państwowej. No i Bieszczady to góry nadal bardzo dzikie...w których częściej spotyka się niedźwiedzia niż w... / tylko trochę  przesadziłam /

poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Pozdrowienia z Galapagos....

 .... przesyłają iguany, żółwie słoniowe i foki...





                                       









/Wszystkie zdjęcia można powiększyć!!!/

W lipcu 2021 po Wyspach Galapagos podróżował rowerem Osobisty Szalony Geograf wraz z dwójką innych Geografów...

sobota, 7 sierpnia 2021

Tak sobie myślę ...... - część trzecia

 Najpierw jeszcze kilka zdjęć z dzikiej części Parku Wilanowskiego...








Tak sobie myślę, że zostałyśmy zlekceważone i ukarane ...
- za to, że protestowałyśmy przeciwko przedmiotowemu traktowaniu kobiet...
- za to, że chciałyśmy aby liczono się z naszym zdaniem...
- za to, że nosiłyśmy na maseczkach błyskawice, które nasi wrogowie nazwali "hitlerowskimi swastykami"...
- za to, że "zbeszcześciłyśmy" kościoły...
- za to, że ....
No właśnie.... za co jeszcze ukarano kobiety w Polsce?


czwartek, 5 sierpnia 2021

Tak sobie myślę ..... - część druga...



- Słyszałaś babciu - zapytał mój 17-latek - jakie duże podwyżki pensji dostali posłowie i ci w rządzie?

A lekarzom i nauczycielom nie dali podwyżek. Przecież oni tak cięzko pracują w czasie pandemii...Mój matematyk i wychowawca to nie tylko w czasie lekcji on-line był osiągalny. Powiedział że o każdej porze dnia możemy się z nim kontaktować. I on nam zawsze odpowiadał na rózne pytania i pomagał w lekcjach...

- No właśnie - włączył się młodszy prawie 13-letni wnuk - tata mojego kolegi jest ratownikiem medycznym. I jego wcale nie ma w domu bo cały czas pracuje...

- To jak tak można robić, przecież to niesprawiedliwe - zapytał młodszy....

- A czy te osoby co wybierają PIS to nie widzą, że to jest lekceważenie ludzi, którzy ciężko pracują - zapytał starszy...

---------------------------------------------------------------------------------------

Nie odpowiedziałam swoim wnukom na te pytania, bo chyba sami sobie odpowiedzieli.

Ale myślę sobie, że to dobrze że młodzież to widzi.... i tego ... nie rozumie...










Powyżej druga część zdjęć z dzikiej części Parku Wilanowskiego...

Syrakuzy - z cyklu "Włochy Południowe i Sycylia" - część ósma

Po wylądowaniu w Katanii i wypożyczeniu dwóch małych samochodów udaliśmy się w podróż pod Sycylii. Zwiedzanie Sycylii zaczęliśmy od południo...