Strony

wtorek, 22 lipca 2025

Helikopter /nie/ nad Rysami - zakończenie



Zaczął padać deszcz, a po chwili rozległ się warkot i w rejon Morskiego Oka przyleciał helikopter. Zawisł nad chwilę nad stawem, potem poleciał w kierunku Rysów, wrócił, skierował się na Mnicha i Mięgusze. Potem leciał kilka razy w wzdłuż szczytów okalających staw. Do Rysów nie dolatywał. W końcu poleciał w kierunku Doliny Pięciu Stawów.

- Pewnie coś się stało - powiedział ktoś na głos to, o czym wszyscy myśleliśmy.

Deszcz był coraz intensywniejszy, więc zabraliśmy tacki z frytkami i weszliśmy do barku znajdującego się w dolnej części schroniska. Kiedy pogoda się nieco poprawiła, wyszłam na zewnątrz. Helikopter znowu krążył nad Morskim Okiem.

" To prawda, jest tam pięknie, ale czasami bywa też okrutnie" - Wanda Rutkiewicz

Poszłam do dyżurki GOPRu. Ale nie weszłam bo w drzwiach stał ratownik z lornetką przystawioną do oczu.

- Nie było żadnego zgłoszenia - powiedział głośno do siebie i do otaczających go osób. - To są tylko czynności patrolowe. Jak się psuje pogoda, to na wszelki wypadek przylatuje helikopter.

Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.

"Znajomość gór polega na umiejętności odwrotu" - Anna Czerwińska.

I wtedy, około godziny piętnastej trzydzieści przyszedł SMS.: "Weszliśmy, ale schodzimy na słowacką stronę do Chaty pod Rysami. Po polskiej nic nie widać...".

_ To nie zjemy z tatusiem i wujkiem obiadu w schronisku nad Morskim Okiem ? - zapytał Pytalski.

-Zjemy w Zakopanem, albo już w domu, ale dużo później - odpowiedział mu Szczerbaty, który rozumiał dużo więcej.

Wrócili z Rysów w środku nocy, idąc przez Chatę Pod Rysami, Szczyrbskie Jezioro, Smokowiec, Tatrzańską Łomnicę, Jaworinę, Łysą Polanę. Na nogach, elektriczką, autostopem, busami... A było to 20 sierpnia 2014 roku.

"Podróżować, doznawać wrażeń, uczyć się - znaczy żyć" - Szerpa Tenzing

32 komentarze:

  1. Stokrotko kochana, zabrałaś mnie w Tatry, dziękuję ♥️ Myślami jestem w Pieninach, widzę je *przed oczyma duszy mojej*, a kiedy uda się nam zobaczyć je w naturze tego najstarsi górale nie wiedzą 🙁
    Na razie mam szczery zamiar pokonać przeciwności i wrócić na blogi, przynajmniej tyle dla siebie zrobić. Uściski kochana🌻🌻🌻

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, pamiętam nasz pobyt tam, siedzieliśmy z synem w schronisku, a mąż szedł sam przez Dolne Pięciu Stawów i rozpętała się burza, nie zapomnę tego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Góry z każdym krokiem uczą pokory, a powroty, nawet tak trudne jak te opisane przez Ciebie, dają dużo radości i satysfakcji z osiągniętego celu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała przygoda!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. tak w ogóle to film kręcili: pułkownik Molibden /Krzysztof Kowalewski/ strzelił z rakietnicy, żeby go zabrali z Kasprowego i po co tyle zgiełku?...
    u mnie to ja bym wiedział: policja patroluje pola... sąsiadka mi kiedyś w autobusie mówiła, że narkotyków szukają, ale ja jej edukacyjnie wyjaśniłem, że nie żadnych narkotyków, tylko konopi na marihuanę, tą medyczną, bo każda jest medyczna...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Poczułam zapach deszczu nad Morskim Okiem i ten dreszcz niepokoju na dźwięk helikoptera. Pięknie uchwyciłaś, jak kapryśne i wymagające potrafią być góry. A zakończenie – jak ballada o górskiej wędrówce, która zostaje w sercu na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za uznanie...

      Usuń
  7. Góry są tajemnicze i groźne. Dobrze, że w Twojej opowieści nikomu nic się nie stało. Piękny ten ostatni cytat...

    OdpowiedzUsuń
  8. Znajomość gór polega na umiejętności odwrotu" - jakież to mądre i jakie prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeżyłam kiedyś burzę w górach. Nie były to wprawdzie Tatry, a Beskidy, ale potwierdzam: nie widać nic. To niesamowite. O zejściu szlakiem mowy nie było. Wtedy zrozumiałam znaczenie powiedzeniu o "dziecku we mgle" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szarabajko.Burzy w Tatrach nie da się z niczym porównać...

      Usuń
  10. Jak myślisz damy radę z Beatką wejść na Rysy?
    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
  11. No to się chłopaki zleźli! W górach to niestety "normalka" a schodzenie w dół w deszczu jest mało zabawne, a o kontuzję wtedy niestety bardzo łatwo. A wszyscy się dziwią, że kontuzje przeróżne i wypadki zdarzają się głównie w czasie zejść a bardzo rzadko gdy się idzie w górę. Nawet na klasycznych wspinaczkach rzadko są wypadki gdy się "pchają" w górę ( no chyba, że źle wbije hak i to zlekceważy). Niemal wszystkie wypadki zdarzają się właśnie podczas schodzenia z gór, co nie powinno nikogo dziwić- po prostu po iluś godzinach tuptania w górę każdy jest zmęczony a jeśli do tego dojdzie zmiana pogody to warunki do "wypadku w górach" wprost wymarzone.

    OdpowiedzUsuń
  12. Uffff... dobrze się skończyło. Ale musieli podjąć trudną decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  13. Super opowieść. Z polskich gór zdobyłam tylko Ŝnieżkę. Nie było lekko- szłam czarnym szlakiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wejście na Śnieżkę nie jest łatwe. Gratuluję.
      Stokrotka

      Usuń
  14. Stokrotko uwierzysz ze my właśnie mamy Tatry przed sobą? Dojeżdżamy do Zakopanego!!!
    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To uważajcie w górach!!!
      Stokrotka

      Usuń
  15. Dziś dopiero doczytałam dalszy ciąg wyprawy . Dzielni , odważni, ale i rozważni chłopcy...... można sie przy nich w górach czuć bezpiecznie. Wspaniała z Was Rodzina.
    Czytam już wreszcie "Zwariowałam" . gdy skończę - zdam relację.
    Bardzo serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Donko. Ale myślę, że jesteśmy całkiem zwyczajną rodziną...
      Ciekawa jestem Twojej opinii o "Zwariowałam"

      Usuń
  16. Ja wyjątkowo nie cierpię tego tłumnego miejsca Stokrotko. Ile razy tam byłam nad Morskim Okiem zawsze tłok i hałas. No nie da się odpocząć. Bardziej lubię Czerwone Wierchy i Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Morskie Oko i Giewont omijam szerokim łukiem. 7 sierpnia idę na audiencje do Królowej Beskidów i mam nadzieję, że przyjmie mnie łaskawie bez ulewy i grzmotów. Ostatnio schodząc modliłam się żeby mnie piorun nie trzasnął. Pamiętam tragedię na Giewoncie w 2017 roku kiedy to piorun uderzył i zabił czteroosobową rodzinę. Coś strasznego. Ściskam najmocniej Stokrotko.

    OdpowiedzUsuń