-Tylko uważajcie żebyście się z łosiem nie zderzyli. Bo one wychodzą nagle na drogę i stoją na środku i nie wiadomo co robić - powiedział nam bliski znajomy gdy wychodziliśmy z jego domu znajdującego się na obrzeżu Kampinoskiego Parku Narodowego.
Ale my już podchodząc do furtki zobaczyliśmy przed sobą majestatycznego brązowego olbrzyma.
Stał właściwie tuż za furtką i nie ruszał się wcale. Dość długo czekaliśmy aż raczy podjąć decyzję i oddalić się, abyśmy mogli wejść do samochodu. I ruszyliśmy bardzo wolno i ostrożnie rozglądając się dookoła czy ten łoś albo jakiś jego kolega czy koleżanka albo łosie dziecko nie wyjdzie nam nagle na środek szosy.
Łoś to największy przedstawiciel rodziny jeleniowatych. Największą ostoją tych zwierząt jest Mazowsze.
Żyje ich tutaj kilka tysięcy. Mają na Mazowszu a szczególnie w Kampinoskim Parku Narodowym idealne warunki do życia - bagna, podmokłe łąki i lasy z gęstymi zaroślami. Ale opuszczają często swoje tereny i podchodzą blisko ludzkich osiedli, zwłaszcza tam, gdzie znajdują się zbiorniki wodne. A w całej Polsce aktualnie naliczono 30 tysięcy osobników. Wrzesień i październik to czas ich godów. Nazywane są te gody bukowiskiem i są bardzo widowiskowe i głośne. A 15 września jest Dniem Łosia.
Łosie wyróżniają się potężną sylwetką, a samce - także imponującymi porożami. Dorosły byk osiąga 2,4 metra wysokości, ponad 3 metry długości i 750 kg wagi. Łosze są mniejsze, ważą dużo mniej i nie mają poroża.
Rozłożyste poroże byków przypominające szerokie łopaty jest symbolem siły i majestatu przyrody. Ze względu na kształt poroża samce łosia dzieli się na łopatacze i badylarze. My z pewnością spotkaliśmy łopatacza, bo miał poroże w kształcie szerokich łopat. Badylarze mają poroże przypominające kształtem rozwinięte gałęzie lub tyki.
Łosie to zwierzęta roślinożerne. Potrafią niestety wyrządzać szkody w uprawach rolnych oraz leśnych, gdyż chętnie żywią się młodymi pędami drzew i roślin.
Łosie nie są groźne dla człowieka ale stają się niebezpieczne na drogach. Poza tym potrafią wędrować daleko poza swoją ostoję. Można je spotkać na ulicach Warszawy, szczególnie w północnej części miasta. Całkiem niedawno łoś wszedł do Łazienek Królewskich...
Takie spotkanie jest naprawdę niezapomnianym przeżyciem. I prawdziwą niespodzianką.
Spotkaliście kiedyś łosia? Albo jakieś inne zwierzę? Ale tak całkiem z bliska i niespodzianie...
PS. Ten łoś na fotografii to nie ten którego spotkaliśmy... Ale wygląda tak samo...

o tak spotkałam DWA razy, wreszcie po wielu latach jeżdżenia do Szwecji w tym roku hurra. pisałam u siebie w czasie opisów wyprawy. Dopiero daleko daleko na północy w Laponii. ale najpierw zobaczyłam renifera przy drodze do Narwiku, zaraz po wyjechaniu z Kiruny.
OdpowiedzUsuńno więc owszem łosie bardzo sa intensywne w lasach szwedzkich w konkretnych godzinach.
No to miałaś trochę tych niespodziewanych spotkań :-)
UsuńAle piękny.
OdpowiedzUsuńTeż mi się podobał :-)
UsuńGdy wyobrazilam sobie łosia o podobnych parametrach w malym pokoju- zdalam sobie sprawe jak wielkie jest to zwierze. Zdjęcie tego nie oddaje...A zobaczyc w rzeczywistosci- to musi byc przezycie!
OdpowiedzUsuńDlatego w tytule użyłam słowa "olbrzym".
UsuńPiękne zwierzęta, niestety często ulegają wypadkom na drogach.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie wybiegł nam żaden na drogę.
Ale uważać trzeba...
Usuńłosia nie spotkałem w realu i w mojej okolicy chyba ich za bardzo nie ma, za to sarny mam na porządku dziennym, nawet na plac (podwórko) potrafią się wmeldować, zwykle w okresie godowym, czasem w nocy jakiś kozioł pod domem potrafi drzeć ryja, a raz kiedyś nad ranem dwa takie sparowały ochoczo... to niby nie są niebezpieczne zwierzaki, ale przyparte do muru potrafią się ostro bronić, to są bardzo silne stwory, nawet sarny, a co dopiero jelenie lub łosie... wtedy nie ma żartów, milusie Bambi to tylko w kreskówkach...
OdpowiedzUsuńczęsto też spotykam kuny, one się wcale nie boją nikogo, oprócz naszego kota rasy miaukun, ale to jest wielki, nietypowy kudłacz, takich smoków chodzących luzem tu się nie widuje...
p.jzns :)
Mimo wszystko - tych zwierząt wokół Ciebie jest dużo :-)
UsuńChciałabym zobaczyć kiedyś na żywo...
OdpowiedzUsuńCzyli wszystko przed Tobą :-)
UsuńJakieś dwadzieścia lat temu byliśmy z mężem na grzybach i niespodziewanie kilka ich wyszło na drogę. My staliśmy za drzewami, więc cichutko je obserwowaliśmy. Ja z wrażenia przestałam oddychać... To było niesamowite spotkanie.
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie jaka byłaś przejęta tym ich widokiem...
UsuńMiałam kiedys ucznia o nazwisku Łoś. Kiedy chciałam go pytać, zawsze mi przypominał, że łosie są pod ochroną. Na szczęście nie musiał z tej ochrony korzystać, bo był bardzo zdolny.😃
OdpowiedzUsuńSUPER Komentarz Halinko :-))
UsuńSzwagrowi wskoczył przed maskę, ale zdążył zahamować. W północnej Szwecji miałem do czynienia z reniferem, który biegł wzdłuż drogi, w Polsce w Lubuskiem o mało co nie wjechałem na całkiem sporego dzika, we Francji w samo południe przebiegła mi sarna jakieś 5 metrów przed maską, a w Alpach włoskich podczas śnieżycy sarenka wręcz przeskoczyła maskę mego busika. Natomiast najciekawsze spotkanie miałem w Bretanii z sową, która nocą usiadła na środku drogi, lecz najprawdopodobniej oceniła, że kolizja z autem nie sprawi jej przyjemności, więc zrobiła 3-4 kroki w lewo, abym jej nie przejechał. Już nie liczę zajęcy czy lisów - tych ostatnich szczególnie nie interesują przepisy ruchu drogowego, zaś nieopodal Bolonii przed moim autkiem uciekały przez dobre 300 metrów 2 jeżozwierze, które prawdopodobnie wydostały się z pobliskiego ZOO. Noga z gazu - trzeba uważać.
OdpowiedzUsuńNo tak Andrzeju - Ty miałeś wiele spotkań tego rodzaju :-))
UsuńStokrotko - w moich stronach w okolicach lasów ale i nie tylko, bo po łąkach też - spacerują często jelenie, sarny z kolei. Pozdrawiam niedzielnie, w sobotę byłem z rana w ...Stokrotce.
OdpowiedzUsuńAle w Waszych okolicach nie ma chyba łosi...
UsuńTrzeba uważać i to bardzo. Okolice Łęczycy to Pradolina Warszawsko-Berlińska. W minionym roku, jesienią, gdy było jeszcze bardzo rano i bardzo ciemno, takiego osobnika spotkaliśmy na drodze krajowej 91. Zwyczajnie stał, a samochody powolutku przejeżdżały obok, aż nie chciało się uwierzyć. Skutek? spóźnienie się do pracy, a gdy mówiliśmy, że to przez łosia, to chyba uwierzyli, dopiero, gdy sprawa stała się dość głośna.... no ale spóźnienie trzeba było odpracować.
OdpowiedzUsuńOt, życie...
No to mieliście niesamowitą przygodę Alinko :-))
UsuńPani Stokrotko wczoraj był Dzień Kundelka czyli mojego pieska.
OdpowiedzUsuńCzy jest także Dzień Łosia?
Kasia
Kasiu - nie wiem czy jest dzień Łosia. A swojego kundelka ode mnie pogłaskaj :-)
UsuńMieliście szczęście z tym łosiem.
OdpowiedzUsuńW Norwegii widziałam renifery, w Hiszpanii na spacerze gekona, w Tajlandii małpy, czasem widuję lisy, które zdumiewająca mnie tym, że w ogóle nie są płochliwe, regularnie widuję sarny i jeżyki niedaleko domu i te spotkania chyba najbardziej mnie cieszą 🙂
Z łosiem przyjemności nie miałam :)
OdpowiedzUsuńZa to dziki dwukrotnie na wyciągnięcie ręki, w Świnoujściu. Raz dzik stał sobie koło ławki ustawionej na ścieżce wiodącej na plażę, a na ławeczce siedział sobie fotograf, a było to 25 lat temu. Kilka dni później, dwie lochy z warchlakami buchtowały na wydmach pod samym ogrodzeniem, obok ścieżki na plażę.
Kilka razy spotkałam się z sarnami w naszym Parku Wschodnim i raz zauważyłam lisa o północy przebiegającego torowiskiem tramwajowym pod moim oknem.
Piękne zwierzę, majestatyczne! Niestety, nie miałam okazji widzieć w naturze, a szkoda, może jeszcze kiedyś się uda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, dobrego nowego tygodnia!
Poroże, o którym tak dużo piszesz, jest najpiękniejsze u łosia.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej moim zdaniem :)
U nas łosi dostatek, inne sierściuchy też spacerują w kierunkach dowolnych...;o) Zaścianek w środku lasów, Wrzosowisko w środku lasów...Jakbym spotkała słonia !! To by było coś...;o)
OdpowiedzUsuńW mojej okolicy ponoć bywają łosie, ale ja widziałam do tej pory tylko sarny i jelenie.
OdpowiedzUsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńOwszem, zdarzyło mi się parę razy być zdybaną przez łosie:)
A także przez żubry. I z jeleniami miałam nieraz tak zwaną okoliczność;)
A jeżyki też się liczą? :)
Pozdrawiam:)
youtu.be/JSrVku79RKk
OdpowiedzUsuńWraz ze zmianą czasu wzrasta ryzyko wypadków z udziałem dzikich zwierząt.
Każdy kierowca powinien zaliczyć "test łosia"...powinien być obowiązkowy. Pierwszy test łosia wykonano w Szwecji w 1970 roku.
Kiedyś uważałem,że im szybciej się poruszam, tym bardziej wartościowy wydaję się w oczach obserwatorów.
Gdy jeździłem z prędkością autostradową,każdego roku zaliczałem kilka takich testów z udziałem muflonów, jeleni,saren,lisów,dzików,krów,psów,kotów,ptaków, plus rzeźnia owadów. Testy zdałem bez kropli krwi. Zaliczyłem też test z pijanym łosiem na dwóch nogach.Rozwalił mi łopatą boczne lusterko...polała się krew.
Dzisiaj stosuję się do przepisów,nie przekraczam prędkości, nie muszę zmywać z przedniej szyby setek plam płynów ustrojowych owadów...a może owadów już nie ma.
Szczęście często kryje się za powolnością,zwalniając nie zostajemy w tyle.
Ten majestat i ogrom łosia musi robić wrażenie na żywo. Natura potrafi zaskakiwać w najbardziej nieoczekiwany sposób.
OdpowiedzUsuńKiedyś trudno było je zobaczyć, unikały ludzi. Teraz często są widywane w miastach, w Koninie również. Przyszły kiedyś na osiedlu syna pod jego furtkę. Nagrał film i mi przysłał. Aż trudno uwierzyć, że tak się oswoiły z ludźmi.
OdpowiedzUsuńU nas kilka dni temu łoś paradował po mieście. Pokręcił sie po Paderewskiego, potem przy galerii Millenium Hall i po osiedlu mojej mamy. Zabieramy zwierzętom ich terytoria i już nie mają się gdzie podziać, wchodzą do miast...
OdpowiedzUsuń