środa, 16 lipca 2025

Samopoczucie

                  To nasze działkowe kwiaty.





Rozmowa dwóch sąsiadów:

- Kiepsko wyglądasz.

- To zatrucie.

- Czym?

- Rzeczywistością.


A Wy jakie macie samopoczucie? 

Też jesteście zatruci?

Bo ja z dnia na dzień coraz bardziej...

niedziela, 13 lipca 2025

Śpiący rycerz - część druga

 


Szliśmy bardzo szybko, o ile oczywiście w górach jest to możliwe. Od Przełęczy Kondrackiej zaczęło się ciężkie wejście, a potem łańcuchy górskie.
Chyba około 9.30 osiągnęliśmy słynny szczyt. Nie było na nim nikogo. Byliśmy tylko we trójkę. Można by powiedzieć, że skakaliśmy z radości, gdyby nie to, że na skakanie na szczycie Giewontu zupełnie nie ma miejsca. Pogratulowaliśmy sobie nawzajem wyczynu, usiedliśmy pod krzyżem, zjedliśmy czekolady, porobiliśmy zdjęcia. Delektowaliśmy się ciszą i widokiem.
A widoczność była wspaniała!. Niebo błękitne, a słońce świeciło jak szalone.
Przy okazji wspomnę o tym, że krzyż na Giewoncie postawiono, by uczcić jubileuszowy rok 1900. Autorem pomysłu był proboszcz zakopiański - ks. Kaszelewski. Poszczególne elementy żelaznej piętnastometrowej konstrukcji wnieśli na szczyt Giewontu parafianie. Wodę do zaprawy cementowej fundamentu transportowały góralki w butelkach i bańkach. Chętnych do pracy było podobno wielu, gdyż ks. Kaszelewski dawał za tę pracę odpusty.
Gdy zaczęliśmy schodzić z Giewontu, przyszły nagle, nie wiadomo skąd chmury i zrobiło się ciemno. Gdy doszliśmy do przełęczy, zaczął wiać okropny wiatr. Zrobiło się nagle bardzo zimno. Powyciągaliśmy z plecaków zapasowe swetry i kurtki. A także rękawiczki i czapki.
Gdy byliśmy z powrotem przy schronisku, odwróciliśmy się aby spojrzeć raz jeszcze na drogę, którą przeszliśmy i na Czerwone Wierchy. Góry za nami były pokryte śniegiem. A Czerwone Wierchy były całe białe.
Przed schroniskiem siedział na ławce nasz znajomy taternik.
- Są już jajka - powiedział. - Możecie teraz zjeść jajecznicę. 
Roześmialiśmy się. Pomachaliśmy mu i chcieliśmy iść dalej. Ale on wstał, podszedł do nas i wszystkim nam w milczeniu uścisnął dłonie.
Gdy schodziliśmy do Kużnic, śnieg z wiatrem wdzierał się nam pod kurtki . Było lodowato zimno. Szczękaliśmy zębami. Woda chlupała nam w butach, ręce mieliśmy zgrabiałe.
A na Krzeptówkach świeciło jeszcze słońce i śpiewały ptaki.

Trzy godziny później siedzieliśmy w pociągu jadącym do Warszawy. W mokrych butach i przemoczonych kurtkach, bo po powrocie z Giewontu zdążyliśmy tylko pozbierać i powrzucać do plecaków porozrzucane rano ubrania.
- Pani też dzisiaj była na Gubałówce? - zapytała mnie bardzo elegancka pani siedząca obok mnie w przedziale. - Wjechałam kolejką aby się trochę opalić, a tu słońce nagle zaszło. Podobno w górach to śnieg spadł. Słyszała pani?
- Naprawdę? - zdziwiłam się. - To niemożliwe, przecież poprzedniego dnia góry były lekko zamglone, więc dzisiaj jest śliczna pogoda.
Spojrzała na mnie jakoś dziwnie i odsunęła się, spoglądając z niechęcią na moje zabłocone buciory i ciągle mokre dżinsy. Wyjęła z torebeczki oscypki kupione zapewne na Krupówkach albo pod Gubałówką. I zaczęła je pochłaniać w niesamowitym tempie...
-------------------------------------------------------------------------------------
Na ścianach schroniska na Kondratowej, tego samego, w którym nie zjedliśmy jajecznicy, wiszą drewniane tabliczki z wyrytymi sentencjami wielkiego miłośnika Tatr - Władysława Krygowskiego.
Jedna z tych sentencji brzmi: "Do gór trzeba dorastać, a nie obniżać góry do siebie"
Miałam w życiu dużo szczęścia, bo dorosłam do gór szybko. Podobnie jak moi najbliżsi.

PS. Na Giewoncie byliśmy w lipcu roku .... nie pamiętam którego 😀

czwartek, 10 lipca 2025

Śpiący rycerz - część pierwsza

 


Giewont to taka góra, którą jednocześnie lubię i której nie lubię. Jest to najwyższy i najpiękniejsze szczyt z pobliżu Zakopanego. Wszyscy go znają i uważają że jest bardzo wysoki. A on ma tylko 1894 m, o 93 m mniej niż Kasprowy Wierch i aż o 265 m mniej niż słynna przełęcz Zawrat. Ale przez to, że na stronę Zakopanego opada wysoką 600-metrową ścianą - robi po wielokroć większe wrażenie. No i ten wygląd rycerza śpiącego sobie na plecach. No i skarby ukryte przez zbójników w jaskiniach podgiewonckich pobudzają wyobraźnię turystów.

Giewont to góra na której zdarza się najwięcej wypadków. Także tych śmiertelnych. Ich przyczyną jest głównie lekkomyślność i głupa ambicja pseudoturystów, którzy za punkt honoru poczytują sobie zdobyć ten szczyt w późnych godzinach popołudniowych, w sandałach i z puszką piwa w kieszeni. Na dodatek często usiłują wejść na jego wierzchołek lub zejść z niego poza turystycznym szlakiem. Wiele też osób wchodzi na Giewont przy niepewnej pogodzie.

Pierwszą osobą, która zdobyła ten szczyt był krakowski lekarz i botanik Franciszek Herbich w 1832 roku. O swoim wyczynie tak potem napisał: "6 lipca udałem się na Halę Kondratową. Większą część drogi przebyłem  konno, kiedy jednakże przyszło się wspinać na Giewont, konie musiały na dole pozostać. Wspinaczka była bardzo uciążliwa, a to szczególnie z przyczyn zimnej pogody, mgły i wiatru".

Z pewnością na Giewont wchodzili wcześniej górale, ale o wejściach tych nic nie wiadomo.

Zawsze lubiłam patrzeć na ten szczyt wieczorem, po powrocie z górskich wędrówek. Jakoś nigdy nie chciałam na niego wchodzić. Bałam się tych tłumów po drodze i zdradliwej pogody. Po wyglądzie Giewontu chciałam zawsze zorientować się jaka pogoda będzie następnego dnia. Nauczył mnie tego znajomy góral, z którym kiedyś uczyłam się w jednym z warszawskich liceów.

- Zapamiętaj sobie - mówił - że jak Giewont widać pod wieczór bardzo ostro, to następnego dnia będzie lać.

Zapamiętałam na zawsze. A góral skończył leśnictwo, zrobił doktorat i wrócił w swoje "hole". A ja przez wiele lat przyjeżdżałam na wakacje albo urlopy do jego gubałowskiej chałupy, a potem do chałupy jego siostry na Krzeptówkach.

Gdy więc któregoś lipcowego wieczoru Giewontu nie było widać wyraźnie, tylko tak leciutko za mgłą, podjęłam decyzję.

Następnego dnia o czwartej rano ściągnęłam chłopaków z łóżek.

- Szybko się ubierajcie, dzisiaj będzie piękna pogoda - powiedziałam.

Wypiliśmy tylko kawę, a śniadanie zaplanowaliśmy zjeść w schronisku na Kondratowej.

Z Krzeptówek zabraliśmy się "okazją" do centrum Zakopanego a stamtąd do Kuźnic busikiem. O w pół do szóstej weszliśmy na szlak prowadzący na Kondratową.

Chyba jeszcze przed siódmą rano zapukaliśmy do zamkniętych na głucho drzwi schroniska. Byliśmy pierwszymi turystami tego dnia.

_ Trzy razy jajecznicę, chlebek, trzy herbatki i dużą czekoladę poproszę. Albo dwie czekolady - powiedziałam do pana, który nam otworzył drzwi.

Ale mężczyzna okazał się być jednym z taterników nocujących i leczących w malutkim schronisku naderwane ścięgno. Stwierdził, że ma dwie lewe ręce do gotowania, a po drugie , że ewentualnie sami sobie możemy zrobić śniadanie. W schronisku nikogo więcej nie było, bo koledzy taternika poszli zdobywać Kościelec, a pani, która na co dzień zajmowała się kuchnią, jeszcze nie dotarła do pracy.

Jajek nigdzie nie było, więc w jakimś starym czajniku ugotowaliśmy tylko wodę na herbatę, zjedliśmy parę kromek niezbyt świeżego chleba, wzięliśmy dwie czekolady, zostawiliśmy jakąś zapłatę i szybko opuściliśmy schronisko.

Rozpoczęliśmy wejście na Giewont.

Część druga nastąpi wkrótce...

poniedziałek, 7 lipca 2025

Tylko zdjęcia

Najpierw zdjęcie rudbekii, która urosła nam na działce w niespodziewanym  miejscu. To znaczy na rogu komórki tuż koło kompostownika i w towarzystwie taczek. Gdy była mała nie zwracaliśmy na nią specjalnej uwagi myśląc, że długo się tam nie utrzyma. Aż nagle zaczęła szybko rosnąć i pięknie zakwitła. No i teraz trzeba uważać żeby jej nie uszkodzić. 



A dzisiejszej nocy zakwitły mi w domu kaktusy. Co roku kwitną o tej porze. Te kwiaty to Kwiaty Jednej Nocy, albo Królowe Jednej Nocy.

Chyba najbardziej szokuje ten kontrast. Takie mało urodziwe, kolczaste rośliny wytwarzają kwiaty tak piękne,  bardzo delikatne i krótko żyjące. Właściwie kwitną tylko jedną noc, bo w następną zamykają już swoje  kielichy.





sobota, 5 lipca 2025

Zapraszam Was na najwyższy szczyt Norwegii

Nazywa się Galdhøpiggen i ma 2469 m wysokości n.p.m. Wchodzi się na ten szczyt ok 7 godzin a schodzi oczywiście szybciej ale z większą ostrożnością. Przy zejściu jak wiadomo trzeba bardziej uważać. 

Galdhøpiggen to najwyższy szczyt Norwegii, Gór Skandynawskich i Półwyspu Skandynawskiego.  Góra położona jest w pobliżu miejscowości Lom w Parku Narodowym Jotunheimen w paśmie o tej samej nazwie. Szczyt należy do Korony Europy. 

No to idziemy:

                                         





                                         



                        Szczyt zdobyty więc radość wielka!!!



Był to 19ty szczyt w Koronie Europy zdobyty przez Szalonego Geografa, czyli mojego młodszego syna. Wszedł na niego w dniu 2 lipca 2025 roku.  Jest ten szczyt na 18tym miejscu pod względem wysokości wśród 46 szczytów Korony Europy.
Więc jeszcze trochę mu do zdobycia zostało... 
Ale ten "spacerek" był podobno wyjątkowo udany 😀
A Wy bardzo się zmęczyliście?


wtorek, 1 lipca 2025

"Polska to jest wielka rzecz" - część druga

 


Zdjęcie z jednego z koncertów szopenowskich w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Niestety ale ostatni czerwcowy koncert /na którym byłam/ odbywał się w towarzystwie porywistego wiatru. 

Dzisiaj chciałabym zacytować kilka powiedzeń o Polsce i Polakach zawartych w książeczce "Polska to jest wielka rzecz". Nie są one już tak smutne, jak te które umieściłam w poprzedniej notce. 

1. "Nigdzie gościnność taka, jak u Polaka".

2. "U Polaka co w sercu, to i na języku"

3. "Ten kraj jest bardzo piękny. Rozumiem teraz, jak można go kochać" - Piotr Curie

4. " Dziękuję Bogu, że we wszystkich moich instynktach pozostałem Polakiem". - Fryderyk Nietzsche

5. "Dla moich Polaków nie ma rzeczy niemożliwych" - Napoleon

6. "Niewiele jest zalet, których Polacy nie mają, ale też niewiele jest wad, których potrafili się ustrzec" - Winston Churchill

7. "Chciałbym tylko napisać i zostawić abecadło tego, co naprawdę polskie, a nauczyć odrzucać polskość fałszowaną" - Fryderyk Chopin

8. "Nie ma sprawy ważniejszej niż Polska" - Wincenty Witos

9. "Polakom zagraża nie tyle wódka, co woda sodowa". Paweł Jasienica

10. "W Polsce bije serce świata" - Norman Davis

Jeśli chodzi o mnie to zawsze jak wyjeżdżałam służbowo za granicę to pytałam obywateli danego kraju jak oceniają Polaków którzy mieszkają obok nich. I zawsze słyszałam odpowiedź że Polacy to  dobrzy, życzliwi  i pracowici ludzie.

Więc  może z Polską i Polakami nie jest tak źle?


Samopoczucie

                  To nasze działkowe kwiaty. Rozmowa dwóch sąsiadów: - Kiepsko wyglądasz. - To zatrucie. - Czym? - Rzeczywistością. A Wy jak...