Poniższy tekst jest urywkiem z mojej książki pt:"Mój kraj nad Wisłą" wydanej w roku 2019.
Dedykuję go wszystkim osobom, które odgadły, że miasto o które pytałam poprzednio to Sandomierz.
"Przez tydzień mieszkaliśmy w pięknym pensjonacie położonym na liczących 500 milionów lat skałach kambryjskich. Są to jedyne tego typu odsłonięte w Europie góry – Góry Pieprzowe. Pokryte warstwą lessu, stanowią żyzne podłoże dla wielu gatunków dzikich róż, różnego rodzaju ostów i innych kłujących roślin. Rezerwat Gór Pieprzowych znajduje się około trzech kilometrów od centrum miasta. Z najwyższego punktu Gór Pieprzowych – polanki wśród zdziczałych jabłoni – oglądaliśmy codziennie przepiękną panoramę położonego nad Wisłą „do której zmierza San” królewskiego miasta. Tak się bowiem często tłumaczy pochodzenie nazwy miasta – San-do-mierz.
Położone, podobnie jak stolica Włoch, na siedmiu wzgórzach miasto zwane jest Małym Rzymem. I nie ma w tym dużej przesady, jeśli powiemy, że w tym niewielkim mieście zachowało się ponad 120 wartościowych zabytków. Bo Sandomierz nie ucierpiał w czasie ostatniej wojny. W czasie wyzwalania miasta przeprowadzono taki manewr taktyczny, że uratowana została zabytkowa, położona na skarpie, lewobrzeżna część miasta.
W średniowieczu Sandomierz był największym miastem Rzeczypospolitej zaraz po Krakowie. Jako jedno z najstarszych i najpiękniejszych polskich miast zwane jest Miastem Królewskim. Bo też królowie i równi królom tutaj bywali i mieszkali. Najpierw Kazimierz Wielki, który „zbudował” zamek i ufundował bazylikę katedralną. Władca ten był wyjątkowo związany z Sandomierzem – jak obliczyli historycy był tu aż 18 razy i łącznie spędził w tym mieście 25 miesięcy. Następnie Władysław Jagiełło, który do tej katedry ufundował freski w stylu bizantyjsko-ruskim, a po zwycięstwie pod Grunwaldem podarował miastu Relikwiarz Drzewa Krzyża Świętego. Potem królowa Jadwiga, która w podzięce za wyciągnięcie jej sań z zaspy śnieżnej, w którą wpadły w pobliżu miasta, podarowała mieszkańcom swoje rękawiczki. Na pamiątkę tego wydarzenia najpiękniejszy sandomierski wąwóz został nazwany Wąwozem Królowej Jadwigi. Polski kronikarz Wincenty Kadłubek był prepozytem kapituły kanoników sandomierskich. Kanonikiem sandomierskiej kolegiaty był też słynny kronikarz Jan Długosz. On też pozostawił miastu pamiątkę w postaci ufundowanego przez siebie w 1476 roku Domu Gotyckiego. W tym domu, zwanym obecnie Domem Długosza, jest wspaniałe Muzeum Diecezjalne, a w jego murach tak cenne eksponaty jak: XIII-wieczna rzeźba Madonny, obraz Lucasa Cranacha Starszego, wspomniane już cieniutkie, mieszczące się w łupinie od orzecha rękawiczki królowej Jadwigi i Relikwiarz Drzewa Krzyża Świętego.
Na początku XX wieku w Sandomierzu wykopano wraz z hełmem i grotem włóczni koronę hełmową należącą do Kazimierza Wielkiego. Kopię korony umieszczono w sandomierskim zamku, oryginał znajduje się w skarbcu królewskim na Wawelu. Natomiast 50 lat później w czasie prac wykopaliskowych w pobliżu najstarszego w tym mieście kościoła pw. św. Jakuba znaleziono w odkopanej ziemiance pochodzące z XI lub XII wieku szachy z rogu jelenia. Należą one do najstarszych w Europie i są eksponowane w jednej z gablot w muzeum w ratuszu.
Jako bardzo stare miasto Sandomierz przeżył trzy wielkie tragedie. Pierwszą był szereg XIII-wiecznych najazdów tatarskich. Uległa wtedy zniszczeniu prawie cała drewniana zabudowa miejska. Pamiątką po tych najazdach jest Wąwóz Piszczele. Jak mówi jedna z wersji legendy, ludność sandomierska, broniąc się przed najazdem Tatarów, urządziła w wąwozie zasadzkę na olbrzymią grupę napastników. W następnych wiekach odkopywano na tym terenie ich piszczele.
Drugą tragedią był potop szwedzki w 1655roku. Szwedzi zajęli miasto i wycofując się, wysadzili w powietrze zamek, a zniszczeniu uległa też kolegiata.
Trzecią tragedią był prawdziwy potop, jaki spotkał to miasto w 2010 roku.
Wjeżdżaliśmy do Sandomierza autobusem od strony Tarnobrzega, dlatego przejeżdżaliśmy przez prawobrzeżną jego część. Przed nami widniał Sandomierz zabytkowy, przepięknie usytuowany na wysokiej skarpie. Po naszej prawej i lewej stronie widniał Sandomierz, który zaznał prawdziwego potopu. Było to wprawdzie trzy miesiące po powodzi, ale widok nadal był przerażający. Przez około 15 minut mijaliśmy opuszczone domy, zalane podwórka, powyrywane drzewa, sterty wyrzuconych mebli nienadających się do użytku, zniszczonych samochodów, żelastwa. Woda wciąż stała w dawnych ogródkach, wszystkie domy miały pootwierane drzwi i okna i były puste. Na ścianach wszystkich domów widać było ślady zalania. Gospodarstwa były całkiem opuszczone, czasami tylko było widać starszych ludzi, którzy krzątali się po nich w poszukiwaniu czegoś – nie wiadomo czego. Chyba tylko pamiątek, bo po takiej powodzi nic nie nadawało się do użytku. Na szczęście nie ucierpiał największy zakład przemysłowy miasta – istniejąca już od 1965 roku huta szkła. Dzięki niesamowitej mobilizacji pracowników huty, okolicznych mieszkańców, wojska i odpowiednich służb ratunkowych zakład został uratowany. Na szczęście – bo jego zalanie spowodowałoby nie tylko utratę miejsc pracy dla wielu ludzi, ale też straszliwe skażenie środowiska. Wprawdzie najważniejsi są zawsze ludzie i ich życie, to jednak niesamowicie smutny był fakt całkowitego zalania cmentarza. Także kościół został zalany.
A kiedy już mieszkańcy prawobrzeżnego Sandomierza odetchnęli – przyszły druga i trzecia fala i ponownie zalało ich domy."
Jeśli jesteście zainteresowani drugą częścią opowieści o moim pobycie w Królewskim Mieście w sierpniu roku 2010 - zapraszam za 2 dni.
Jak wiesz Stokrotko mam wszystkie Twoje książki. Ale zawsze z przyjemnością czytam urywki z nich.
OdpowiedzUsuńWszystko piszesz sercem więc jest mi bardzo bliskie, nawet jeśli nie byłam w różnych miejsach opisywanych przez Ciebie.
Ela
Bardzo Ci dziękuję Elu :-)
UsuńPrzepiękny post Stokrotko . Byłem tam na wycieczce w 1996 roku, dzień przed pamiętnym Konkursem Piosenki Eurowizji w Oslo, gdzie nasz kraj reprezentowała Kasia Kowalska. Byliśmy potwornie zmęczeni. A to katedra, a to wąwóz świętej Jadwigi. Ale było warto :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Jardianie że nie żałujesz swojego pobytu w Sandomierzu :-)
UsuńA ja do Sandomierza jeszcze nie dotarłam, ale jak sobie pomyślę ilu jeszcze pięknych miejsc nie widziałam to wiem, że nie wszędzie będzie mi dane być i oglądać na własne oczy. Dobrze, że mogę poczytać takie piękne opisy i pooglądać zdjęcia 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję Elaju ale do Sandomierza naprawdę warto pojechać...:-)
Usuńto chyba w Sandomierzu urzęduje ksiądz Mateusz?... tyle słyszałem o tym serialu, że kiedyś obejrzałem jakiś odcinek... odkryłem wtedy, że ma dwa rowery /ksiądz, nie odcinek/... poważnie, w jednym ujęciu jechał na jednym, w drugim zaraz po na innym, kierownice były zupełnie różne... po prostu sceny musiały być kręcone w różnych dniach i rekwizytor nie dopilnował sprawy...
OdpowiedzUsuń...
w szkole mnie uczyli o pułkowniku Skopenko, jak sprytnie zdobył miasto, tak aby go nie zdemolować... podobno tak faktycznie było i mieszkańcy go wciąż dobrze wspominają, nawet pomnik ma i pochowano go w Sandomierzu, gdy zginął pod Wrocławiem... no, popatrz, tyle narzekają na tych "ruskich", a tu takie porządne chłopisko się trafiło...
p.jzns :)
Pułkownik Skopenko faktycznie był bohaterem....
UsuńA jeśli chodzi o Ojca Mateusza to jeszcze będę pisać .... :-)
Mogę dokładnie powtórzyć to samo, co powyżej napisała Elaj!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
I ja dziękuję Fuscilko :-)
UsuńTakie miejsca poznaje wlasnie dzieki Tobie-czasem wracam do ksiazek, ale publikowane fragmenty maja swiezosc nowego tekstu. Oczywiscie czekam na kolejny wpis Malgosia.
OdpowiedzUsuńNajserdeczniej Ci dziękuję Małgosiu :-)
UsuńDziękuję za dawkę historii. ;) Nie byłam jeszcze w Sandomierzu, ale chętnie zobaczyłabym to miasto. Może kiedyś się uda. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzczerze Ci polecam Sandomierz.
Usuń:-)
Powtórzę się, piękne miasto
OdpowiedzUsuńNie wiem komu ale dziękuję :-)
UsuńDla mnie to miasto ojca Mateusza i już :) A na serio: bardzo lubię tamtejszą katedrę.
OdpowiedzUsuńNie tylko Ojca Mateusza :-))
UsuńAle zapraszam na drugą część!!!
Przepiękne miasto! Byłam raz i niedosyt pozostał na lata. Czy będę tam jeszcze kiedyś?... Bardzo bym chciała! :)
OdpowiedzUsuńTo życzę Ci spełnienia Twojego chcenia:-))
UsuńSandomierz podzielił los wielu polskich miast. które przeżyły kilka tragedii i podnosiły się po nich jak Feniks z popiołów. Piękne miasto, spopularyzowane przez o. Mateusza, cieszę się, że w serialu nie wymordowano wszystkich mieszkańców.:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie.:)
Mówi się nawet - w związku z serialem - że w tym mieście jest nawięcej przestępstw no i morderstw.
UsuńSami mieszkańcy sie z tego śmieją:-))
Dzięki Tobie byliśmy tam już dwa razy.
OdpowiedzUsuńI wróciliśmy zachwyceni.
Marek z dziewczynami
Pamiętam. pamiętam :-)
UsuńWiedzy nigdy dosyć, szczególnie gdy się czyta z takim zainteresowaniem 🌺
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne Anko :-)
UsuńBardzo ciekawe. Byłam w Sandomierzu, ale dawno temu.
OdpowiedzUsuńKoniecznie pojedź tam jeszcze raz :-)
UsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńPiękne miasto.
Nie wiem, czy nie zamierzasz o tym pisać, więc napomknę tylko, że z trzech wersji o pochodzeniu nazwy najbardziej podoba mi się ta prasłowiańska:)
Pozdrawiam:)
Leno - rozumiem że masz na myśli "sudy mira" czyli osada sprawiedliwości i pokoju,,, ???
UsuńTak, Stokrotko. To właśnie miałam na myśli:)
UsuńPozdrawiam:)
:-)
Usuń:-)
UsuńPamiętam naszą wyprawę do Sandomierza i warto tam wrócić, bo upał skrócił nasze zwiedzanie, a szkoda...
OdpowiedzUsuńKoniecznie wróććie Asiu, nie będziecie żałować...
UsuńJeżeli Sandomierza nie mylę z Zamościem (oba miasta tak samo piękne), to jedyne co zapamiętałem z wycieczki szkolnej z ok. 1967 r. to krzywy (spadzisty) rynek po którym ciężko było iść, i muzeum do którego schodziło się do podziemi.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze zapamiętałeż Andrzeju....
UsuńZapraszam do przeczytania 2-giej części, to dowiesz się w jakim muzeum i a jakim rynku wtedy byłeś :-)
Byłam w tym pięknym, królewskim mieście. Efekty mojego pobytu pokazałam w 4. wpisach na blogu. Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam :-)
UsuńRównież jestem szczęśliwą posiadaczką książki Twojego autorstwa. A i miasto miałam okazję pozanać osobiście...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko...
Dziękuję serdecznie Polu :-)
UsuńJesteśmy, jesteśmy...Nie musisz się droczyć z nami...;o)
OdpowiedzUsuńI tak Cię lubie:-))
UsuńJedno z moich ukochanych miast - zaraz po Krakowie i Toruniu. I muszę tam jeszcze przynajmniej raz pojechać, bo nie widziałam tych skarbów, o których wspominasz!!!
OdpowiedzUsuńKoniecznie pojedź i zamieszkaj w hotelu Basztowy to będziesz miała wszędzie blisko i wygodnie.
Usuń:-)
Być może tak będzie!
Usuń:-)
UsuńPiękny tekst.
OdpowiedzUsuńWidzę że już jest część druga.
Dziękuję.
Usuń:-)
Jak ja dawno nie bylam w Sandomierzu Stokrotko. Ostatni raz jako dziecko chyba :) Milo bylo jak zwykle przeczytac o tym miescie. Ja niedawno bylam we Wschowie ktora tez byla zwiazana z krolem Kazimierzem Wielkim. Malutkie ale urocze miasteczko.
OdpowiedzUsuńKasiu to może wybierz się kiedyś do Sandomierz? Nie będziesz żałować....
Usuń