Mazowsze to serce Polski, a w sercu czasami dzieje się wielki niepokój.
Najpierw zamek w Czersku pod Warszawą. Do Czerska jeżdżę kilka razy w roku, bo tam mieszka moja najlepsza przyjaciółka Krystyna. Znamy się od trzeciej klasy szkoły podstawowej. Kiedy ostatnio wyszłyśmy wieczorem na spacer i doszłyśmy do zamku, to spotkałyśmy tam ducha królowej Bony. Chodziła po dziedzińcu zamku i szukała w trawie rozsypanych niegdyś pereł z naszyjnika. Wchodziła też do lochów, bo tam podobno znajdują się skrzynie z kosztownościami Konrada Mazowieckiego. Szybko uciekłyśmy, bo nie są nam potrzebne ani perły, ani inne skarby. Dla nas największym skarbem jest zdrowie i rodzina.
Z kolei w zamku w Ciechanowie grasuje czarny brytan. Ujada tak okrutnie, szczególnie nocą, że aż ciarki przechodzą. Kiedyś był ten brytan rycerzem o imieniu Sulimir. Znany był z pełnego występków, hulaszczego trybu życia, za co został ukarany. Stanie się znowu rycerzem, jeśli znajdzie się człowiek prawego serca i dużej odwagi i go pogłaszcze. Wtedy czar pryśnie. I jeszcze otworzą się wrota do lochów pełnych skarbów i baryłek z miodem. Ale jakoś nikt się jeszcze nie odważył. I ja się nie odważę, chociaż całkiem niedawno byłam w Ciechanowie u swojej utalentowanej przyjaciółki Joanny. Ale na zamek nie pojechałam, oglądałam tylko obrazy jej pędzla w Domu Kultury i w Kawiarni Italia.
Po zamku Sobańskich zaś, w Guzowie, pęta się nocą cały oddział utrapionych dusz. Te dusze ubrane są w postrzępione niemieckie mundury i mają obrzydliwe, zapite twarze. To dusze niemieckich żołnierzy, którzy razem z samym Adolfem Hitlerem świętowali w tym zamku zdobycie Warszawy. Wtedy pili na umór, strzelali do portretów. tłukli kryształy, rabowali. A potem dewastacji dokończyła armia sowiecka pod sztandarami wyzwolicieli. I te czerwone duchy też tam są, tylko pewnie chodzą po innych komnatach.
Na zamku w Liwie straszy natomiast duch Ludwiki, która była żoną kasztelana litewskiego Michała Kuczyńskiego. Zazdrosny chorobliwie mąż podejrzewał żonę o ciągłe zdrady... aż wreszcie ... aby mieć spokój zamknął ją w wieży zamkowej. W swej "wielkoduszności" powiedział, że jeśli jest niewinna, to wyjdzie sama przez otwór, który sobie wywierci przez noc w murze wieży. Wychodzi na to, że jednak była winna, bo nie udało się jej tego otworu wywiercić... Więc następnego ranka mąż kazał żonie uciąć głowę. Na szczęście nie toporem, tylko mieczem jej tę głowę ścięto. Dostąpiła więc dużego zaszczytu z racji wysokiego urodzenia.
W pałacu Odrowążów w Chlewiskach jest teraz pięciogwiazdkowy hotel. Nie byłam tam, ale kiedyś przejeżdżając obok dowiedziałam się, że nocujący tam goście często słyszą dobiegający z piwnic płacz. To płacze Kostek Chlewicki - syn dawnego właściciela zamku. Ojciec zamurował go żywcem, aby wybić mu z głowy ożenek z przepiękną wieśniaczką. I to podobno z tą pięknością ją zamurował...
Na razie tyle, ale może jeszcze uda mi się Was kiedyś nastraszyć ...😃

nie bez powodu w Ciechanowie odbywał się kiedyś muzyczny festiwal Strashydło, niestety obecnie straszy brak woli politycznej, aby go reaktywować, a szkoda, bo impreza była okay...
OdpowiedzUsuńprzypadek Kostka Chlewickiego to taki skrajny przypadek pedagogiki specjalnej, po góralsku rzecz ujmując: "chcioł, upor się, niech mo!"...
p.jzns :)
aha, z Ciechanowa pochodzi Dorota Doda Rabczewska, ale ona nikogo nie straszy, straszą się za to sami ludzie, którzy jej nie lubią: sfrustrowani panowie i zawistne panie...
Usuńw Ciechanowie jest jeszcze dość prężne środowisko taekwondo, ale też nikt z nich nikogo nie straszy, to sztuka i sport do celów obronnych, a nie zaczepnych...
No i mioł ten Kostek :-))
UsuńWszystko to prawda :-))
UsuńPrzeczytałem jednym tchem. Nie znam z kolei podobnych opowieści w moim regionie, albo o nich zapomniałem. Pozdrawiam Stokrotkę po zabieganym poranku - najpierw zakupy z rana i spacer dłuższy, potem fryzjer i apteka. Na południu mglisto i mżawka .
OdpowiedzUsuńSerdeczności Jardianie :-)
UsuńTo nie duch Ludwiki powinien straszyć na zamku w Liwie tylko duch jej męża za to że tak okrutnie potraktował żonę! ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację Mario :-))
UsuńW moim odczuciu to straszy głównie w Warszawie, w Belwederze. Znam takich, którzy kilka dni spali w namiotach rozstawionych na dziedzińcu zamkowym, ale pewnie duchy miały urlop, bo rano wszyscy skarżyli się na zimno (to już była jesień), ale żaden duch im snu nie zakłócał.
OdpowiedzUsuńSkleroza nie boli - nie napisałam, że to był dziedziniec zamku właśnie w Czersku.
UsuńAniu - o lokatorach Belwederu to szkoda pisać!!!
UsuńAniu - zamek w Czersku jest super!!!
UsuńByłam w Ciechanowie, tylko w dzień, więc brytana nie widziałam. A szkoda, bo może bym się skusiła i skarby odkryła 😉
OdpowiedzUsuńUrszulko - koniecznie pojedż tam nocą:-))
UsuńDobrze że tylko o tych starych strachach czytamy u Pani.
OdpowiedzUsuńTeż Mareczek
No pewnie, bo te nowe to na bieżąco nas otaczają :-)
UsuńOch, jest tych legend i straszydeł wiele, w całej Polsce, na szczęście nikt mnie nie straszył jeszcze!
OdpowiedzUsuńAsiu - czyli wszystko przed Tobą !!! :-))
Usuń"Duchy w Bolkowie"
OdpowiedzUsuńyoutu.be/nR2w0qT4jQE
Czy wierzę w duchy? Tak,jeśli są zamknięte w butelkach i pochodzą od znanej firmy.
Widmo Brockenau w glorii widziałem dwukrotnie.Gdy zobaczysz trzykrotnie...różnie mówią.
Ponury Żniwiarz-opowieści o nim należą do rzadkości.
Trzy lata temu. Był w kącie sali.Odziany w mnisi strój z szerokim luźnym kapturem,który opadał na głowę tuż pod szyją,całkowicie zakrywając twarz.Rękawy wisiały nad dłońmi.Beztwarzowa,zakapturzona postać. Poruszył się.Wibrował,jaby drżał.W końcu wyłonił się z kąta,uniósł się w powietrze i ruszył z furkotem w moim kierunku.Poczułem niepokój,ale nie bałem się.Doleciał do okna.Wtuliłem się pod kołdrę i przywarłem do ściany.Zatrzymał się nad moim łóżkiem.Byłem pewien,że jeżeli mnie dotknie będę trupem.
Nie poddam się bez walki.Usiadłem na łóżko i przygotowałem się do walki.To nie była walka mięśni, lecz walka woli. Wypie******!Wypie******! Wciąż się zbliżał.Kląłem i przeklinałem tę postać,aż ramię z jej szerokim,zwisającym rękawem, które zbliżało się, zatrzymało się.Przeklinałem dalej w najbardziej wulgarnym języku, aż postać wyginając się,cofnęła się w kąt, następnie zawisła nad łóżkiem sąsiada niczym Anioł Śmierci,dotknęła go.
Gdy się"obudziłem", pielęgniarki pakowały sąsiada do czarnego,foliowego worka. Chyba też walczył z Ponurym, bo wyrywał wszystkie wężyki i kable,które miał podłączone.
Bardzo chciałem zobaczyć twarz Ponurego- jeśli byłaby to twarz- nasze oczy by się spotkały...no to duszkiem,duszkiem!
Niesamowity jesteś Henryku!!!
UsuńDziękuję serdecznie :-)
Ciekawe, ile z tych historii to legenda, a ile echa prawdziwej przeszłości? Jednak nie da się ukryć, że mazowieckie zamki naprawdę kryją w sobie duchy i tajemnice. Dzięki temu Mazowsze staje się miejscem pełnym tajemnic i przygód.
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wszystkim co napisałaś. Serdeczności :-)
UsuńNie znam żadnego z prezentowanych zamków. Najwyższa pora aby poznać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jesiennie:)
Koniecznie Łucjo :-)
UsuńAle to jest fajne i ciekawe. Pozdrawiam Panią.
OdpowiedzUsuńKasia
Nawzajem pozdrawiam Cię Kasiu :-)
UsuńCzy to nie jest tekst z Twojej ostatniej książki? W każdym razie prawie taki sam :-))
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Troszkę zmieniony :-))
UsuńCo zamek to straszydło...;o)
OdpowiedzUsuńNie inaczej Gordyjeczko :-)
UsuńOj, nieźle mnie nastraszyłaś.
OdpowiedzUsuńSpróbuj jeszcze raz, proszę :)
Pewnie, że spróbuję :-))
UsuńHej hej Stokrotko czy wszystko w porządku?
OdpowiedzUsuńEla
Elu- wszystko w porządku. Przez tydzień byłam na działce i nie miałam tam dobrego połączenia. Dziękuję Ci za troskę.
UsuńFaktycznie..niektòre z tych opowieści są straszne i okrutne.
OdpowiedzUsuńNiestety są...
UsuńDużo tych straszności :)
OdpowiedzUsuńBardzo dużo...:-)
Usuńbywałam w Ciechanowie na festiwalu teatralnym Dionizje w latach 90tych. i brytana nie widziałam:-)
OdpowiedzUsuńBo on nocą występował :-))
Usuń