Mam w swojej bibliotece kilka książek z cyklu "Sekrety polskich miast".
Cykl, którego wydawcą jest Dom Wydawniczy "Księży Młyn" jest niezwykle interesujący.
Ostatnio jak wiecie po raz kolejny włóczyłam się po Kazimierzu Dolnym, więc o jego sekretach chciałabym dziś napisać. A właściwie o jednym, bardzo ważnym wydarzeniu jakie miało miejsce w historii tego małego miasteczka.
Oprócz tego, że Kazimierz Dolny jest miastem zakochanych, miastem malarzy i artystów a także innych, "szurniętych umysłowo" ludzi /do tych ostatnich i siebie zaliczam/ to w miasteczku tym ratowano skarby wawelskie. Mówi o tym tablica umieszczona na budynku poczty:
W wioseczce Mięćmierz, która dziś jest częścią Kazimierza Dolnego dokonano w 2009 roku uroczystego odsłonięcia głazu z inskrypcją. Mało widoczny jest na nim napis, więc pozwolę sobie go przepisać: "W dniu 09.09.1939 do tego miejsca dopłynął galar, którym ewakuowano skarby wawelskie. Przy pomocy miejscowej ludności z Kazimierza Dolnego, Karmanowic i Wojciechowa przetransportowano je furmankami do Tomaszowic a następnie wywieziono z Polski przez Rumunię do Kanady. Powróciły do Polski w latach 1959-1961./.../ W 70 rocznicę kamień ten ufundowano... /.../"
Tak dokładnie to do kazimierskiego brzegu Wisły we wrześniu 1939 roku przypłynęło 20 skrzyń i 8 okrągłych pudeł. Jako osobny pakiet - chorągiew turecka zdobyta pod Parkanami, której nie można było zmieścić w żadnym z pudeł. W skrzyniach były rzędy na konie, tarcze wschodnie i zbroje. W pudłach zrolowane chorągwie, miecze, szable, koncerze. W jednej ze skrzyń leżał Łokietkowy Szczerbiec, klinga miecza Kara Mustafy spod Wiednia ......
Osobno, w metalowych cylindrach podróżowały zwinięte 132 arrasy...
Wymieniłam tylko część uratowanych skarbów...
Warto o tym dokładnie przeczytać w "Sekretach Kazimierza Dolnego" albo posłuchać jak z przejęciem opowiadają o tym kazimierscy przewodnicy...
Uwaga: Do Kazimierza Dolnego najwięcej turystów przyjeżdża właśnie w weekendy i długie majówki. Więc kto nie lubi tłumów to niech lepiej wybierze się tam w zwykłe dni.
Wspaniała opowieść Stokrotko, wciągnęła mnie. Temat lubiany przeze mnie, ratowanie polskich dzieł sztuki itd. Pozdrawiam majówkowo :-) .
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo Jardianie :-)
UsuńKochana!
OdpowiedzUsuńZa moc ciekawostek dziękuję😊
Pozdrawiam pięknie majówkowo🌼🌞💚🤗
Najuprzejmiej proszę:-)
UsuńWiedziałam, że ratowano wawelskie skarby, ale jakoś nie doczytałam kto i jak. Dziękuję za uzupełnienie wiedzy.
OdpowiedzUsuńIdę dziś z kuzynami na wycieczkę po Szczecinie. Będzie śmiesznie, bo mam od zawsze problem z zapamiętywaniem dat.😀
Fajnej majówki, Jagódko!😘😘😘
Rozumiem Halinko, że wycieczka udała się :-)
UsuńBardzo się udała! Było bardzo rodzinnie, a stopy do dziś mnie bolą. 😀
UsuńCieszy mnie to :-)
UsuńCiekawy temat, bardzo dziękuję Stokrotko. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę Lenko :-)
UsuńPan Pisz rozsławił Kazimierz Dolny, uratował cenne zbiory wawelskie.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące wiadomości.
Pozdrawiam majowo :)
To prawda, chociaż Pan Pisz nie był jedynym ratującym...
UsuńUwierzysz że właśnie wracamy ze spaceru z Mięćmierza? Spod tego właśnie kamienia....
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Wierzę, wierzę... Pewnie mnóstwo ludzi w Miasteczku :-)
UsuńChyba padł rekord.... nie ma wolnego miejsca, więc poszliśmy do Korzeniowego Dołu. Ale tam też mnóstwo osób...
UsuńMarek z dziewczynami
Wyobrażam sobie. I wróciliście przez Góry do Kazimierza?
UsuńJasne że tak.
UsuńA wiesz że zatrzymaliśmy się "Pod Wietrzną Górą"?
Marek z dziewczynami
Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z tej miejscówki :-)
UsuńI ja przy tym głazie byłam i napis czytałam...
OdpowiedzUsuńTak myślałam Asiu :-)
UsuńA widziałaś jak strasznie było w tym roku zalane Miasteczko? Widziałam film z tego potopu. Na rynku to chyba można się było swobodnie wykąpać. Wieki całe nie byłam w Kazimierzu i nie widziałam tego głazu z tą inskrypcją. 2009 - to rok, w którym moja połówka miała operację na otwartym sercu i miałam ten rok zupełnie z głowy zarówno przed operacją jak i po niej. Serdeczności ślę;)
OdpowiedzUsuńWidziałam Aniu.... ale to była trochę "podpucha". Jak przyjechalismy we wtorek po Poniedziałku Wielkanocnym to dowiedzieliśmy się u znajomych kazimierzan, że już w Wielki Piątek tyle ludzi zjechało, że na Rynku i nad Wisłą były tłumy. Nikogo nie zraziła ta ulewa przedświąteczna. Szkody poczyniła tylko w Parku w Puławach przy Pałacu Czartoryskich.
UsuńW Lany Poniedziałek był w Kazimierzu tradycyjny i dwa wozy strażackie jeżdziły przez kilka godzin po rynku i polewały równo wszystko i wszystkich. A we wtorek zarówno droga. którą jechaliśmy do Kazimierza, rynek jak i wszystkie uliczki były już suche.
Śmialiśmy się że kazimierzacy mieli już dosyć tych tłumów przyjeżdżająch do nich na Wielkanoc głównie z Warszawy i Lublina i przekupili reporterów aby więcej wody "wlali" do swojej relacji...
Pozdrowionka Kochanie :-)
Z dużym zainteresowaniem przeczytałem.
OdpowiedzUsuńBardzo Pani dziękuję i życzę pięknej majówki.
Też Mareczek
Dziękuję i serdecznie Pana pozdrawiam.
UsuńAle to jest piękna historia!!!
OdpowiedzUsuńNie znałam jej, nie miałam nawet pojęcia.
Pozdrawiam najserdeczniej Stokrotko.
Ela
Elu , też uważam że to piękna historia :-)
UsuńPiękna historia, dziękuję za jaj opisanie.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę Lechu.
UsuńDziękuję za tą ciekawą i piękną opowieść. Przy okazji przypomniałaś mi Stokrotko, że jako 7-8-letnia dziewczynka, czyli w początkach lat czterdziestych XX. wieku byłam zupełnie przypadkowo w Kazimierzu. O powiadałam kiedyś o tym u Jotki. To było w czasie okupacji.. Płynęłam z wujostwem na wakacje statkiem z W-wy do Kazimierza, docelowo do Janowca, leżącego po przeciwnej jego stronie., po drugiej stronie Wisły. Na trasie statek zatrzymał sie tylko raz.... Niemcy pod pozorem kontroli biletów sprawdzali dokumenty i ilość osób w kajutach. Uchodziłam za leżące chore dziecko, a Niemcy bardzo bali sie wszelkich chorób więc pokazali sie tylko w drzwiach. Okazuje sie, że pod moim posłaniem wujkowie przewozili skóry do tajnej garbarni.. Nie wiem jak dostali sie z tym trefnym towarem z Kazimierza do Janowca, bo nie było mostu... nie ma zresztą dotąd, a czy kursował wtedy prom niestety nie wiem i nic nie pamiętam. Z Janowca pamiętam łazikowanie z kuzynem w tym samym wieku po ruinach zamku., po opuszczonych przez Żydów ogródkach itp. ale cały czas gdzieś w pamięci widzę most i rynek w Kazimierzu z rannym na wozie. ale to pewnie było gdzie indziej. Ten rynek musiał być Janowiecki .
OdpowiedzUsuńPamiętam nocne pohukiwania pawi, przez co nie mogłam spać..... i nie wiem czy one pochodziły z Janowca, czy sąsiedniego Kazimierza.
Przepraszam Cię Stokrotko za tą wspomnieniową wstawkę.... sprowokowała mnie Twoja piękna opowieść o Kazimierzu Dolnym,.
azimierza.
Pod moim psp
Donko to ja Ci serdecznie dziękuję z Twoją opowieść.
UsuńMam prośbę - czy mogłabyś do mnie napisać na adres rusinowa@op.pl
Chciałabym Cię tylko o coś zapytać.
Zasiadam do komputera b. późnym wieczorem więc będzie szybciej gdy ja Ci też podam swój - będzie mi milo, gdy napiszesz do mnie . postaram się oczywiście szybko odpowiedzieć:
Usuńaldona_z@poczta.onet.pl
Dziękuję bardzo. Już Ci odpisałam:-)
UsuńJa posiadam "Sekrety Łodzi". :)
OdpowiedzUsuńA ja tych sekretów nie mam. To muszę sobie kupić!
UsuńAle nabrałam ochoty, żeby wrócić i znów pozwiedzać to piękne miasteczko i jego okolice...
OdpowiedzUsuńPowodzenia Iwonko !
UsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńI taką niedyskrecję to ja rozumiem:)
Pozdrawiam:)
Prawda że fajna???:-)
UsuńNiesamowite opowieści. Bardzo mi się spodobała historia ratowania zabytków. Warto do Ciebie zaglądać. Tyle fajnych ciekawostek. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKasiu cieszę się że Ci się u mnie podoba :-)
UsuńWitaj majem Stokrotko
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do wędrówki uliczkami i zaułkami tego miasteczka. Nigdy tam nie byłam, a chciałabym bardzo...
Dobrego dnia życzę i przesyłam obłędny zapach laurowiśni
Bardzo Ci polecam taki spacer nad Wisłą w Kazimierzu :-)
UsuńJa mam "Sekrety Rzeszowa" 😘
OdpowiedzUsuńJa też je mam :-)
UsuńRzeczywiście, bardzo ciekawa informacja. Już nie sekret, ale dobrze, że udało się je uratować. I że wróciły!
OdpowiedzUsuńI coraz więcej osób wie że kazimierzanie przyczynili się do ratowania skarbów wawelskich...
UsuńW tych arrasach jest wpleciona złota i srebrna nić.
OdpowiedzUsuńZłota jest ok. 0,5 kg(93 188 euro),srebra ok.6kg.
Po wojnie ruskie sołdaty spalili wiele arrasów w Europie,żeby odzyskać złoto i srebro.
Ja musiałem chodzić w kombinezonie ,który chronił mnie przed promieniowaniem elektromagnetycznym wysokiej częstotliwości,w który była wpleciona metalowa nić(nie złota).
"Że srebro i złoto to nic,chodzi o to by młodym być,więcej nic"-J.Połomski
Jak zwykle Henryku - pięknie i mądrze napisałeś :-)
Usuń