poniedziałek, 30 września 2024

Olimpijskie wpadki

Na początek wczesno-jesienne drzewo rosnące niedaleko naszej działki.


Olimpiada już dawno za nami. Nie wszystkim podobało się jej otwarcie ale były to drobiazgi w porównaniu do wpadek i pomyłek jakie trafiały się w olimpiadach sprzed lat.

Na przykład w Londynie w roku 1908:

1. Wywieszono flagi chińskie i japońskie zamiast flag amerykańskich i szwedzkich. Tymczasem - ani Chiny ani Japonia nie brały udziału w imprezie.

2. Z powodu różnicy kalendarza juliańskiego względem gregoriańskiego reprezentacji Rosji przyjechała na igrzyska dwa tygodnie po ich otwarciu. Rosjanie mieli szczęście, bo zmagania trwały wówczas kilka miesięcy.

A w Berlinie w roku 1936:

1. 72-letni baron Pierre de Coubertain już latem 1935 roku został zaproszony do III Rzeszy, by ocenić przygotowania do igrzysk. Zarzuca sięmu, że zafascynowany rozmachem igrzysk przypodchlebiał się Hitlerowi.

2. Piłkarze Peru pokonali Austrię w ćwierćfinale 4 do 2, ale w wyniku awantury na boisku z udziałem kibiców ... to Austria dostała się do kolejnej rundy.

W Montrealu w 1976 roku rosyjski pięcioboista Oniszczenko posługiwał się "ulepszoną" wersją szpady. Dzięki ukrytemu przyciskowi nabijał punkty mimo braku trafień. Wywołało to wściekłość Breżniewa. Oniszczenko musiał zapłacić grzywnę.

W Seulu w 1988 roku gołębie pokoju, które usiadły na krawędzi wielkiego znicza olimpijskiego spłonęły, gdy zapalono ogień.

W Sydney w 2000 roku chińska gimnastyczka Dong Finxiao została pozbawiona brązowego medalu, gdy wyszło na jaw, że ma 14 a nie 16 lat.

W Atenach w 2004 roku Brazylijczyk Vanderkei de Lima prowadząc maraton, został zaatakowany przez byłego księdza irlanndzkiego Neila Hotrana. Po szamotaninie biegacz wrócił na trasę, ale był już trzeci.

W Pekinie w 2008 roku zawodnik taekwondo, Kubańczyk Angel Matos, kopnął sędziego w twarz w zemście za werdykt. Matos został dożywotnio zdyskwalifikowany.

W Londynie w 2012 roku pomylono flagi Korei Północnej i Południowej. Drużyna pań w piłce nożnej z północy w odpowiedzi na "prowokację" spóżniła się godzinę na mecz z Kolumbią.

I to tylko kilka olimpijskich wpadek...



piątek, 27 września 2024

Takie różne myśli..

Najpierw bukiet, który otrzymałam 25-go września od Drugiej Połowy.... bo minęło nam już bardzo dużo wspólnie przeżytych lat. 


A teraz kilka moich i nie moich myśli:

1. Mówić dwoma lub trzema językami jest czasem łatwiej, niż umieć milczeć w jednym.

2. Tylko wtedy naprawdę dobrze się czujesz, jeśli dobrze się czujesz bez żadnego powodu.

3. Potrzeba wzięcia natychmiastowego urlopu pojawia się najczęściej w pierwszym dniu po urlopie.

4. Trzeba mieć dużo odwagi, żeby móc się przyznać, że się jej nie ma.

5. Ciężkie czasy były zawsze. Kłopot tylko z ustaleniem, które były cięższe a które lżejsze, ponieważ nie ma wagi do ważenia czasów...


poniedziałek, 23 września 2024

Szósta niebajka

Tekst ten dedykuję wszystkim dzieciom z rodzin i środowisk dotkniętych powodzią. 



Odnowiony Pałac /od wielu lat Dom Dziecka/ w Żyznowie koło Strzyżowa.

To było bardzo dawno temu. W roku, w którym lato przed pójściem do pierwszej klasy spędzałam we wsi Żyznów koło Strzyżowa. Tuż przed widniejącymi w dali Bieszczadami i nad prawym dopływem Wisłoka. Ten dopływ to Stobnica.  Stała nad tą rzeczką zwykła drewniana chałupka bez łazienki i wody. I chyba też bez elektryczności bo wieczorami bawiłam się przy jakiejś dziwnej lampie postawionej na środku stołu.
Przyjechałam tam z mamą i starszą siostrą na wakacje. Nie wiem /a nie mam już nikogo kto mógłby mi powiedzieć/  dlaczego akurat do tej wsi i do tego domku i nad tą rzeczkę. Ale pamiętam, że moja mama /z zawodu nauczycielka/ w czasie gdy gospodarze szli na całe dni pracować w polu opiekowała się ich dziećmi a niektóre uczyła czytać i pisać. Było tych dzieci kilkoro. A jedno wymagało specjalnej troski.  
W tym czasie bawiłam się sama albo z siostrą przed domem swoimi lalkami. Bawiłam się także z kotkiem i małymi kurczaczkami.
Wyjście z domu prowadziło prawie od razu na drewniany mostek a właściwie to na małą kładkę. Bo tuż koło chałupki przepływała wąziutka rzeczka. Tak wąziutka, że mogłam ją przeskoczyć. A po drugiej stronie rzeczki była przepiękna i pełna kwiatów łąka. Więc chodziłam tam zrywać te kwiatki i pleść z nich wianki... Ale szybko wracałam bo bałam się krów, które się tam pasły.

Któregoś popołudnia gospodarze wcześniej wrócili z pola. Pamiętam, że byli bardzo zdenerwowani. Poszli po jakieś worki i zaczęli je napełniać piaskiem. A potem pod domek przyjechali  żołnierze i jakiś bardzo ważny pan.

Zupełnie nie wiedziałam o co chodzi.

W nocy gospodarze nas obudzili i kazali szybko uciekać na strych.
Zdążyłam zabrać ze sobą ukochanego misia. I już na tym strychu, zakopując się razem z nim w  sianie czy słomie usłyszałam dziwny szum.
Gdy po pewnym czasie spojrzałam przez okienko zobaczyłam bardzo blisko bardzo dużo wody.... i słyszałam jak krzyczał nasz gospodarz i tamci panowie.
Zapłakana przytuliłam się do mamy i siostry. Ale one też płakały. 
Spędziłyśmy na strychu jeszcze cały dzień.  I następną noc. Razem z nami były dzieci  gospodarzy. Pamiętam, że wszyscy płakaliśmy. Na zmianę... jedno kończyło to drugie zaczynało.
No i nigdy nie zapomnę tej wody, która podchodziła pod samo strychowe okienko...
Gdy woda popłynęła dalej mogliśmy zejść ze strychu...
No i potem to już nie płakałam tylko przestałam mówić...
Nie było w domku zupełnie niczego. Musiało wszystko odpłynąć...
A potem znalazłam przed domkiem "mojego" kotka. I kurczaczki. Niestety już nie mogły się ze mną bawić... Nie było też psa i jego budy...
Z wodą popłynęły też nasze ubrania i moje lalki. Tylko ten miś, którego zabrałam na strych mi został...
Wyjechałyśmy z Żyznowa chyba następnego dnia. Pamiętam, że do stacji kolejowej szłyśmy same. Mama szla w środku i trzymała nas mocno za ręce. Bagażu już nie miałyśmy. Po drodze mama nam mówiła, że na tej łące naprzeciwko potopiły się gospodarzom krowy. A pociągiem jechały z nami dzieci z Domu Dziecka... więc chyba i ten dom zalało...
A to jest rzeka Stobnica, która koło tamtego domku miała wtedy najwyżej metr szerokości...



Taka niebajka mi się przypomniała...

sobota, 21 września 2024

A w Kotlinie Kłodzkiej - z cyklu "Polska Nieznana"

Chciałabym napisać o niewielkim, ale pięknym miasteczku leżącym w Kotlinie Kłodzkiej. 

Z tym, że ono już nie jest nieznane, tylko bardzo znane. A to dlatego, że parę dni temu prawie całkiem zalała je woda.

Znałam to miasteczko bardzo dobrze. Wprawdzie zwiedzałam je bardzo dawno temu, ale doskonale zapamiętałam jego piękno i spokój jaki w nim panował. Spędziliśmy tam piękne dwa tygodnie na parę miesięcy przed przyjściem na świat naszego  pierwszego syna. A teraz boję się o nim nawet myśleć, bo nastała  tam Apokalipsa... albo Armagedon...

                                                      LĄDEK ZDRÓJ

W XIII wieku powstało nad Białą Lądecką miasto, prosperujące dzięki handlowi solą. Pamiątką okresu prosperity jest piękna lądecka starówka, ale prawdziwy rozkwit Lądek-Zdrój zawdzięcza odkryciu źródeł wód mineralnych. Na renesansowym rynku wznosi się kolumna wotywna i pręgierz a wokół placu stoją rzędy pięknych kamieniczek. Urodą wyróżnia się też neorenesansowy ratusz.

Bardzo wartościowym zabytkiem jest w Lądku Zdroju łączący brzegi Białej Lądeckiej kamienny, dwuprzęsłowy most św. Jana Nepomucena. Z kamienia łupanego stworzył go roku 1565  lądecki artysta Michał Klahr. Przez ten most przechodzi się do części uzdrowiskowej Lądka-Zdroju...


Niestety, kilka dni temu most został prawie całkowicie zniszczony!!!
Jak w tej chwili wygląda z pewnością widzieliście w transmisjach telewizyjnych z zalanych terenów ...
Lądek- Zdrój należy do najstarszych kurortów w Sudetach. Charakterystycznym budynkiem kurortu jest Zakład Przyrodoleczniczy "Wojciech" wybudowany w roku 1678. W XIX wieku przebudowany został na kształt łaźni tureckich w Budapeszcie. 

Bąbelkowa kąpiel w marmurowej XIX-wiecznej wannie, zabytkowe kurki do wody, turecki basen wykładany kolorowymi marmurami, starodawne przebieralnie, prawdziwy luksus w dawnym stylu. Oto wnętrze Zakładu "Wojciech":


Nad okrągłym basenem znajduje się Pijalnia Wód Mineralnych, a całość przykrywa misterna kopuła.
Niektóre, najpiękniejsze pomieszczenia Zakładu Przyrodoleczniczego udostępniane są wycieczkom do zwiedzania.
Boję się nawet pomyśleć jak teraz wygląda ten piękny budynek i jego wnętrza...
W pobliżu "Wojciecha" znajdował się piękny górski Ogród Botaniczny z 250 gatunkami drzew i krzewów.
A tuż obok parku działało Muzeum Czasu i Niezwykłości. 
------------------------------------------------------------------------
Jeszcze dwa tygodnie temu planowaliśmy wyjazd do Lądka-Zdroju...po to aby odświeżyć wspomnienia sprzed wielu lat...

Współczuję wszystkim tym, którzy okrutnie cierpią z powodu straszliwej powodzi w południowo- zachodniej Polsce...


środa, 18 września 2024

Pytalski pyta...

 


Mój  młodszy wnuk usiadł mi na kolanach, przytulił się i zapytał:
- Babciu, a ty tez umrzesz?
Trochę mnie zaskoczył tym pytaniem, ale tylko trochę. Bo przypomniałam sobie, jak jego tata zapytał kiedyś o to samo moją mamę.
- Tak - odpowiedziałam spokojnie.
- A dlaczego? - zapytał?
- Bo wszyscy ludzie umierają, więc ja też będę musiała.
- A kiedy? - chciał wiedzieć?
- Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że dopiero wtedy, kiedy będziesz duży, potem znajdziesz sobie żonę. I jeszcze zdążę zatańczyć na Twoim weselu...
- I dopiero potem? - objął mnie rączkami
- Albo jeszcze później...
- Babciu, a możesz  się spóźnić?
- Gdzie?
- No... na to umarcie...

/ Działo się to wieczorem 2 listopada 2012 roku/. 

niedziela, 15 września 2024

Penelopa czyli ... kaczka

 

Penelopa oczekująca- rzeźba w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku.

Penelopa - żona Odyseusza, mityczna królowa Itaki, córka Periboi i Ikarosa, matka Telemacha, wzór wiernej żony. Przez dwadzieścia lat oczekiwała powrotu męża /dziesięć lat wojny trojańskiej i dziesięć lat tulaczki Odyseusza/ zwodząc ubiegających się o jej rękę zawodników.

Pierwotnie nosiła imię Arnaja. Na rozkaz ojca strącono ją ze skały do morza. Spadając, uratowana została przez stado kaczek o skrzydłach w czerwone pasy. Z tego powodu, jakby powtórnie urodzona, przybrała imię Penelopa, czyli kaczka.

Istnieje gatunek tego ptaka o nazwie ANAS PENELOPE: są to świstuny, ale czerwonych pasów na skrzydłach nie mają.

Penelopa podobno wcale nie była taka wierna Odyseuszowi. Lubiła się tatuować i z pewnością robiła wielkie wrażenie na mężczyznach, skoro podobała się Hermesowi i wszystkim zalotnikom, z którymi kolejno współżyła. Zrodziła tez bożka Pana.

Zwyczaje erotyczne kaczek niewiele odbiegają od obyczajów patronki. Samiec kaczki krzyżówki bywa wzorowym małżonkiem, ale tylko wtedy, gdy samica jest w zasięgu wzroku. Kiedy połowica spuści go z oka, kaczor natychmiast napastuje pierwszą z brzegu kaczkę. Ponieważ bilans musi wyjść na zero - samice podczas nieobecności partnerów odwzajemniaja im się tym samym.

Kaczory starają się mieć swoją kaczkę na oku, co wcale nie studzi zapału innych słomianych czy rzeczywistych kawalerów. Jeżeli widzimy trzy lecące kaczki, to zawsze pierwszą leci samica, drugi jest "tym trzecim", a prawowity małżonek leci ostatni, obserwując rozwój sytuacji.

Jedynie kaczki pekinskie mają bardzo poukładane życie rodzinne, tworzą bowiem pary na całe życie.

Wielu ciekawych rzeczy dowiedziałam  się o tych ptakach z książki "Ptaki święte, przeklęte i inne", której autorem jest Stefan Kłosiewicz.

Dodam, że "kwa-kwa" mówią tylko samiczki. Samcom nie chce się otwierać dziobów z innego powodu niż po to, żeby coś zjeść.

Z grubsza kaczki dzielą się na kaczki właściwe czyli pływające i na kaczki nurkujące - czyli grążyce.

       


                           Kaczki pekinskie

czwartek, 12 września 2024

Dzisiaj będzie poważnie...

 


Powyżej pomnik Mahatmy Gandiego znajdujący się w Funchal na Maderze.

Angielskojęzyczny podpis na postumencie to słynne słowa Wielkiego Hindusa:

" Nie ma drogi do pokoju, to pokój jest drogą"

‐-----------------------------------------

A poniżej urywki z noworocznych przemówień słynnych przywódców:

1. Adolf Hitler - 01.01.1945 r.

" Wszechmocny, który prowadził nasz naród we wcześniejszej walce o życie  /.../ tym razem napotka pokolenie godne jego błogosławieństw.  Byliście niezłomnymi świadkami tego w minionych latach, moi niemieccy żołnierze, będziecie tym bardziej w nadchodzącym roku."

2. Leonid Breżniew- 01.01.1979 r.

"Pozdrawiam Was młodzi przyjaciele. ONZ /.../ ogłosiło ten rok rokiem dzieci /.../ Dzieci to nasza przyszłość.  To im przyjdzie kontynuować sprawy swoich ojców i matek /.../, a naszym zadaniem jest postarać się, aby dzieci wszystkich narodów nie znały wojny."

3. Ronald Reagan - 01.01 1988 r.

" W historii nie ma czegoś takiego jak nieuchronność. Możemy zdecydować aby uczynić świat bezpieczniejszym i bardziej wolnym, jeśli mamy odwagę".

4. Aleksander Łukaszenka - 31.12.2022 r.

"Ogłaszamy kolejny rok rokiem pokoju i tworzenia. Odpowiada to duchowi czasu i pragnieniom naszych serc".

5. Władimir Putin - w orędziu na 2023 rok.

"Zachód kłamał na temat pokoju i szykował się do agresji. Dzisiaj już się nie krępują i robią to jawnie. Ukrainy i jej narodu używają cynicznie do osłabienia i podziału Rosji."

‐‐‐----------------------------------------

Myślę sobie. że tej obłudy przywódców nie będzie się Wam chciało komentować....

Gdyby jednak.... to z góry dziękuję....


poniedziałek, 9 września 2024

Trzy razy sójka...

Najpierw serdecznie podziękuję wszystkim tym osobom, które usiłowały odgadnąć gdzie mnie razem z Najbliższymi zaniosło w sierpniu.

Okazało się że kilka osób nie miało wątpliwości, że była to.... MADERA. 

Pierwsza udzieliła takiej odpowiedzi Monika.

Bardzo ją proszę aby skontaktowała się ze mną w sprawie nagrody.

Mój adres: rusinowa@op.pl

‐‐‐--------------------------‐‐-------------------

A dzisiaj będzie o sójkach, które często przylatują na naszą podwarszawską działkę.

A właściwie to o jednej sójce, która pewnego ranka odwiedziła  nas...


...  i usiadła na drewnianej obudowie zjeżdżalni dla wnuków ....


.... rozejrzała się  dookoła....



.... i zaczęła wyjadać korniki albo inne robaczki które pewnie zamieszkały w drewnie...

Sama nie wiem jak mi się udało to sfotografować...

Dzisiaj tylko tyle ...

No może jeszcze tylko dopiszę, że sójka to bardziej urodziwa kuzynka pospolitej wrony, kawki czy kruka. Spotyka się ja często na obrzeżach lasu, w miejskich parkach i właśnie na działkach. Często zanim ją zobaczymy możemy ją usłyszeć, bo śpiewa a właściwie to skrzeczy bardzo głośno.

Podobno sójka "wybiera się ciągle za morze", ale to nie jest prawda, bo sójki zimują w naszym kraju nad Wisłą. No i na zimę sójki gromadzą pod mchem i w norkach gryzoni zapasy w postaci żołędzi i orzechów.... a więc pomagają także leśnikom bo sadzą las.

A najważniejsze to to, że sójki swoim skrzeczeniem ostrzegają inne ptaki przed niebezpieczeństwem, tzn. przed dzikimi zwierzętami które polują na nie i wyjadą ich jajka w gniazdkach.

piątek, 6 września 2024

Region autonomiczny jednego z państw europejskich....czyli....


Gdy rano wchodziłam do kuchni aby zrobić sobie kawę to mi pod nogami przemykała taka jaszczurka... czyli mały krokodylek albo smok. Potem to już takie jaszczurki biegały nam po ścianach. A raz w czasie obiadu, który jedliśmy nad oceanem .... jakimś cudem jedna z nich weszła mi na kolano. Nie zdążyłam nawet krzyknąć bo już z powrotem była na ziemi. Na szczęście tamtejsze jaszczurki nie są jadowite...

Codziennie wędrowaliśmy. I podziwialiśmy rajskie wręcz widoki. Na przykład takie:












Byliśmy na wyspie, która geograficznie należy do Afryki.
Upodobali sobie kiedyś to miejsce znani i wybitni:

                       Na przykład Ziuk zwany też Dziadkiem...


A także Winston Churchill, który tam lubił malować...


                       A także cesarzowa Sisi...czyli żona Franciszka Józefa I.



No i urodził się tam i ma swój pomnik i muzeum najsłynniejszy obecnie obywatel tego kraju...

                                 No i jeszcze takie drzewo ...



I jeszcze wędrująca wzdłuż lewad babcia Stokrotka...


Może wiecie gdzie byłam? Bo mnie samej nie chce się wierzyć gdzie mnie diabli zanieśli...
Na szczęście byłam tam z Najbliższymi...

Kto pierwszy odgadnie otrzyma nagrodę...

wtorek, 3 września 2024

Nadzwyczajne towarzystwo



 Zdjęcie z drzewami na balkonie domu nie ma związku z tekstem. Jest tylko dla ozdoby.

W samolocie najgorsze są miejsca środkowe. Bo to ani przez okno nie bardzo można spojrzeć, bo zasłania widok osoba, która przy tym oknie siedzi, ani uśmiechu czy życzliwego spojrzenia idącej środkiem stewardessy złowić...

Więc kiedy znowu Rynair przydzielił mi miejsce środkowe, usiadłam oczywiście grzecznie i zaczęłam subtelnie rozglądać się czy jest może w pobliżu ktoś kto został rozdzielony z bliską osobą i chciałby się przesiąść tak, abym ja na tym środkowym miejscu nie siedziała.

Niestety, nikogo takiego w pobliżu nie zauważyłam.

 Na szczęście koło mnie miejsce z brzegu było wolne. Więc już /a było dziesięć minut do startu/ chciałam się niezauważalnie przesiąść, gdy nagle podeszła do mnie stewardessa z dziewczynką. A za nimi - jak się potem okazało szła mama tej dziewczynki.

- To może tu sobie usiądziesz - powiedziała stewardessa - tu jest taka pani, która na pewno lubi takie ładne  dziewczynki. /Pojęcia nie miałam skąd stewardessa wiedziała, że uwielbiam małe dziewczynki, przecież nie miałam na twarzy wypisanej informacji że moje dzieci i wnuki są płci męskiej/.

- Oczywiście że tak - powiedziałam. - Będzie mi miło podróżować w tak miłym towarzystwie.

- Jak wystartujemy to będziesz mogła po pewnym czasie odpiąć pasy i pójść do mamy. Twoja mama będzie tam siedziała na końcu samolotu. Ale tam dzieci nie mogą siedzieć przy starcie i lądowaniu.

- Ja wiem wszystko - odpowiedziała dziewczynka - i wcale się nie boję...

- Dasz sobie radę? - zapytała stewardessa?

- Z pewnością da sobie radę - odpowiedziała za nią jej mama i ucałowała córeczkę.

I poszła zająć miejsce na tyle samolotu, tam gdzie siedzą stewardessy.

A ja bardzo się ucieszyłam, że będę miała tak sympatyczne towarzystwo.

I zanim jeszcze wystartowaliśmy to już wiedziałam że:

Dziewczynka ma 10 lat i na imię Bianka... ale mamusia mówi na nią Bibi.

....że mieszka z rodzicami w Krakowie. 

...że jej mama też jest stewardessą w tej samej linii lotniczej. I lata już od dwóch lat, szczególnie do Hiszpanii. A tata chciałby też w tej linii pracować ale musi najpierw wyleczyć oczy. Bo trzeba być bardzo zdrowym żeby móc w samolocie pracować. ...i że już z mamą wiele razy latała.

...i że za dwa miesiące przenosi się z rodzicami do Vigo w Hiszpanii i tam będą już mieszkać. I ona będzie się uczyć w polskiej szkole on-line. A  mama będzie stamtąd latać.

Ale że ona wolałaby mieszkać gdzieś w górach. Na przykład w Zakopanem. Bo była w te wakacje w Tatrach i nawet na Halę Gąsienicową poszła z rodzicami. I bardzo się jej Tatry podobały.

/Więc porozmawiałam z nią o tatrzańskich dolinach, przełęczach i szczytach/

A potem ona zapytała mnie czy często latam samolotami. Więc powiedziałam, że kiedyś to często, ale teraz już rzadziej...

Wystartowaliśmy.

Spoglądałam co pewien czas na dziewczynkę. Miała zamknięte oczy i uśmiechała się.

Ale jak już osiągnęliśmy odpowiednią wysokość i płynnie "pruliśmy przestworza" dziewczynka znowu zaczęła mówić:

...że tylko jak pierwszy raz leciała to się bała. A teraz to bardzo lubi latać, a najbardziej to lubi starty i lądowania. 

A jak są turbulencje to dlatego że ..../ po czym "dokładnie" wyjaśniła mi dlaczego są te turbulencje/. 

...ale że te turbulencje nie są tak bardzo groźne.

A potem dziewczynka powiedziała mi że już może pójść do mamy, ale że z pewnością przed lądowaniem do mnie wróci...

Wróciła oczywiście i to w towarzystwie mamy.

- Ma pani wspaniałą córeczkę - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Wiem o tym - powiedziała z przekonaniem i uśmiechem - a ja bardzo pani dziękuję.

- To zaraz będziemy lądować - powiedziała dziewczynka  - może poczęstuje się pani cukierkiem, bo mama dała mi więcej.

Gdy wylądowaliśmy Bianka wstała i powiedziała mi "Do widzenia" i że jestem bardzo fajna... i że nie myślała że będzie koło takiej fajnej pani siedzieć...

Miałam ochotę ją ucałować.. albo chociaż przytulić, ale poszła szybko na tył samolotu do mamy.

A ja nawet nie zauważyłam kiedy mi ten lot zleciał. I wcale mi nie przeszkadzało to, że zajmuję środkowe miejsce...


O cudzie czytania ....

Obliczono, że w roku 2024 statystyczny Polak przeczytał 0,6 książki !!! Już od dawna chciałam napisać o czytaniu, jego znaczeniu i o tym czy...