I wtedy się zaczęło. Na mostek kapitański wpadł drugi oficer i przekazał kapitanowi świeżo otrzymany meldunek. Okazało się, że nadciąga poważny sztorm. Kapitan ze stoickim spokojem zwrócił się do nas:
- No trudno, dobrze, że panie już kolację jadłyście. Teraz się pewnie trochę pomęczycie, ale przecież są specjalne zabezpieczenia, żeby nie wypaść za burtę.
Myślałyśmy, że żartował, ale był bardzo poważny. Poradził nam, żebyśmy poszły spać, bo następny dzień może być bardzo ciężki.
Następnego dnia około szóstej rano ktoś zapukał do drzwi mojej kajuty. Był to główny mechanik, który uśmiechnięty zapytał czy chcę iść z nim na spacer. Zastanowiłam się, czy przypadkiem nie zwariował, ale on miał na myśli spacer wzdłuż burt kontenerowca. Przy okazji mieliśmy sprawdzić, czy nic się nie przesunęło, nie przemieściło i czy "żaden kontener nie wpadł do morza".
- A sztorm? - zapytałam
- Przeszedł bokiem - usłyszałam odpowiedź.
Na wszelki wypadek tego dnia nic nie jadłam. Piłam tylko wodę.
Wszyscy rozeszli się do swoich zajęć, więc zapytałam kapitana czy mogłabym w czymś pomóc i na coś się przydać. Odpowiedział, śmiejąc się, że jeśli naprawdę chcę, to muszę zacząć od szorowania pokładu. Chciałam bardzo mocno, więc dostałam olbrzymią szczotkę na długim kiju, kubeł z wodą i zaczęłam szorować. Z mostku kapitańskiego obserwował mnie zdziwiony kapitan, a przelatujące nad nami liczne stada ptaków odpowiednio oceniły mój trud, bo po skończonej pracy musiałam umyć głowę. Można się domyślić dlaczego....
Wieczorem kapitan znowu nas uprzedził, że sztorm nie zrezygnował i ponownie nadciąga.
Następnego ranka znów mnie obudzono. Myślałam, że znowu mam pójść sprawdzić stabilność kontenerów, ale okazało się, że mam podziwiać dwie foki, które wylegiwały się na krze lodowej w pobliżu kontenerowca. Zwierzęta te występują w Bałtyku rzadko. Kapitan śmiał się, że te dwie specjalnie dla nas przypłynęły z Morza Północnego i wylegiwały się na trasie do Helsinek.
Sztormu nadal nie było. Zjadłam więc śniadanie i ponownie poprosiłam o przydzielenie mi jakiejś pracy. Kapitan stwierdził, że już awansowałam, więc mogę im ugotować obiad. Ale kucharz, pan Czesio, który był bardzo nietypowym mężczyzną w swoim zawodzie, bo bardzo chudym, powiedział, że żadnej baby do kuchni nie wpuści, a w ogóle to obiad ma już gotowy i że najwyżej jakąś sałatkę mogę zrobić. Więc zrobiłam sałatkę ze wszystkich jarzyn jakie były w lodówce. Podobno mi się udała bo została nazwana moim imieniem. Awansowałam więc znowu, co potwierdziła cała załoga.
Pod wieczór wpłynęliśmy do Zatoki Fińskiej. Otaczały nas olbrzymie połacie kry. Kontenerowiec płynąc ciął ją na olbrzymie części. Był początek kwietnia, a zima w tamtym roku na północy Europy była bardzo ostra.
Na godzinę przed przybiciem do portu w Helsinkach podpłynęła do nas motorówka z której wysiadł fiński pilot. Zgodnie z zasadami i przepisami na morzu miał wprowadzić kontenerowiec do portu w Helsinkach. Powszechnie wiadomo, że Finowie są najbardziej małomównym i powściągliwym narodem świata. Ten Fin, który nas do portu wprowadzał, był z pewnością najbardziej małomówny ze wszystkich swoich rodaków. Oprócz dwukrotnie powiedzianego słowa "halo" na przywitanie i pożegnanie i kilku słów niezbędnych przy wykonywaniu czynności służbowych nie powiedział zupełnie nic. Wprowadzał statki do portu od 30 lat i jak mówił nasz kapitan, zawsze tak się zachowywał. A widok dwóch bab na mostku kapitańskim kontenerowca nie zrobił na nim najmniejszego nawet wrażenia. Chyba nas nawet nie zauważył.
Przybiliśmy na nabrzeża kontenerowego w porcie Helsinki.
Poszłyśmy na kolację do pana Czesia.
Zapraszam na część trzecią.
Więc czekam na część kolejną Stokrotko. Zabiegany dzień miałem - jeden sklep, potem Apteka. Zejście po zakupy jeszcze raz. I sprzątanie. Zaś w Stokrotce będę w sobotę. Pozdrawiam serdecznie .
OdpowiedzUsuńPracowity jesteś Jardianie :-)
UsuńCo jest z tymi ptakami, że narobią zawsze na świeżo umyte? podobnie gołębie, umyj okna, to od razu nalot!
OdpowiedzUsuńTo prawda Asiu :-)
UsuńStokrotko Ty naprawdę myłaś pokład na tym kontenerowcu?
OdpowiedzUsuńEla
Elu - tylko malutki kawałek pokładu :-))
UsuńNo i znów Morze - trzy lata temu pokochałem Bałtyk . Pozdrawiam ! .
OdpowiedzUsuńBo Bałtyk jest piękny :-)
UsuńBardzo ciekawe doświadczenie. Boję się statków, szczególnie tak na pełnym morzu, a jeszcze wizja sztormu... Ostatnio widziałam filmiki ze sztormów na Morzu Północnym i boję się tym bardziej, wystarczyła chybotliwa łódka i mocniejszy wiatr i już się czułam niepewnie (za to na kierującym łódką to za bardzo wrażenia nie robiło).
OdpowiedzUsuńI ja bardzo boję się morza i statków :-)
UsuńNo i dobrze, że nie miałaś sztormu. Sztorm to nawet na jeziorze fajny nie jest. Nie wiem jak jest teraz, ale przez wiele lat można było bez trudu załapać się "na przejażdżkę" kontenerowcem w różne części świata i wiele osób, zwłaszcza płci męskiej, w ten sposób zwiedzało świat. Tego mycia głowy po "użyźnieniu ich" przez mewy to Ci współczuję. Mewy są okropne, szalenie bezczelne. Dopiero kilka lat temu odkryłam, że ich wygląd zmienia się zależnie od tego w jakim są aktualnie wieku.
OdpowiedzUsuńMewy cały czas nad nami krążyły :-)
UsuńWspaniałe, lubię bardzo morskie klimaty, pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na dalsze części :-)
UsuńDozujesz napięcie , masz talent ale to Twoi podczytywacze dobrze wiedzą, czyta się znakomicie. Ja nie wiem czy bym się zgłosiła do mycia pokładu, pewnie wolałabym podziwiać morze i ptactwo. Podziwiam Cię.
OdpowiedzUsuńno to czekamy na ciąg dalszy.. Pozdrawiam serdecznie
Grażynko - nie chciałam mysleć o sztormie dlatego wolałam zająć się jakąś pracą. I tylko kawałeczek pokładu wyszorowałam :-)
UsuńTak też sobie pomyślałam że twoja prośba Stokrotko o jakieś zajęcie wynikała z obawy przed sztormem :) A kapitan to wykorzystał i z przewrotnym poczuciem humoru wrobił cię w to szorowanie. Może nie przypuszczał że jesteś aż tak zdeterminowana i chwycisz za szczotkę :)
UsuńMario generalnie to kapitan był super!!!
UsuńJestem pełen uznania dla Pani. Bardzo interesująco Pani pisze.
OdpowiedzUsuńTeż Mareczek
Bardzo Panu dziękuję :-)
UsuńFantastyczna opowieść Stokrotko. Czyta się z pełnym uśmiechem na ustach. Potrafisz nas zachwycić snutymi przez siebie historiami. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję że o mnie pamiętasz. Uściski z zachmurzonego Krakowa.
OdpowiedzUsuńKasiu zapraszam do przeczytania dalszych części :-)
UsuńOczywiście Kochana będę śledzić twoje podróże po Bałtyku bardzo chętnie. Pozdrawiam serdecznie
UsuńKasiu - zapraszam już w poniedziałek :-)
UsuńMyłaś pokład z przesuwaniem kontenerów, czy tylko tak ogarnęłaś "po łebkach"? :-)
OdpowiedzUsuń"Ogarnęłam" tylko parę metrów kwadratowych :-))
UsuńAle ekstra! Szorowanie pokładu i gotowanie :) No, sałatkowanie. ;p Zapędzili Cię do babskich czynności. ;p
OdpowiedzUsuńDo niczego mnie nie zapędzali. Tak naprawdę to ja sama tego chciałam żeby nie myśleć o tym sztormie, który miała nadejść :-))
UsuńNiesamowita jesteś!!! :-))
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Jam ci to nie chwaląc jestem :-))
UsuńPowinnaś się więcej chwalić :-)
UsuńMarek z dziewczynami
No pewnie:-)) "Samochwała w kącie stała" :-)))
UsuńI pozdrawiam Stokrotkę po 25 minutach zakupów sobotnich z rana - byłem też w...Stokrotce. Udanego weekendu :-) .
OdpowiedzUsuńA ja Ci życzę cieplejszego weekendu. Bo w Warszawie zimno bardzo !!!
Usuńha, to jest przeciekawa historia :-)
OdpowiedzUsuńczekam. no Stokrotko fajna z ciebie babka. nadajesz sie na majtka a nawet oficera ;-) cmok.
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa! Nieustająco zapraszam :-)
UsuńPan Czesio jest jak mój brat, wyrzuca z kuchni wszystkie baby.
OdpowiedzUsuńBo generalnie to Pan Czesio na kontenerowcu żadnych bab nie widział...dopiero my dwie się przyplątałysmy... :-))
UsuńZ takich rozrywek zrezygnuję...;o)
OdpowiedzUsuńJa nie mogłam zrezygnować bo to była delegacja służbowa...
UsuńChętnie kiedyś takiej sałatki spróbuję:)
OdpowiedzUsuńMoże być jutro???:-)
UsuńSzkoda, że Bałtyk jest tak mały, bo pewnie byś awansowała do rangi kapitana.
OdpowiedzUsuńA skąd wiesz ze nie awansowałam?:-))
UsuńCiekawa opowieść wyszła Tobie z tej historii :) Podziwiam, bo osobiście nie wsiadłabym chyba na żaden statek. A jeszcze sztormy ....
OdpowiedzUsuńLidio - to była delegacja służbowa :-)
UsuńWidziałam (z brzegu) sztorm na Bałtyku. Brrrrr!
OdpowiedzUsuńWięc nie dziwisz się że się sztormu bałam...
UsuńOdwiedziłam wczoraj perfumerię Douglas. W Polsce. Przy kasie miła pani zapytała czy doliczyć torbę na zakupy. Oddałam wybrane produkty i podziękowałam. Żebracza firma, której nie stać na grzeczność by zapakować mi rzeczy do torby .Wcale nie jedyna. Ogrodnika na rynku stać a ich nie. Wydaje mi się ,że ta scenka jest równie ciekawa i warta przytoczenia. Co więcej, ma punkt zaczepienia do rozmowy, do wymiany poglądów. Pozdrawiam ,planując ciekawy tydzień .
OdpowiedzUsuńZupełnie nie wiem jaki związek z moim tekstem ma Pani komentarz.
UsuńPozdrawiam.
Poważnie ? a Pana Jardiana Pani rozumie chociaż są w podobnym stylu. Pozdrawiam serdecznie i życzę jak dotąd, dobrej zabawy.
UsuńDziękuję za tę serdeczność :-)
UsuńBardzo ciekawe przeżycie, taka podróż, czy raczej rejs kontenerowcem. Bardzo rzadko się zdarza, a kobietom tym bardziej. Ale pokładu na pewno bym nie szorowała, ja nawet zamiatać porządnie nie potrafię. Raczej bym spała albo czytała na przeczekanie sztormu. A z ta druga panią nie dało sie pogadać? Te kry wkoło, te foki, te kontenery nawet, to wspomnienia na całe życie. Zazdroszczę :))
OdpowiedzUsuńHaniu to "szorowanie" pokładu było bardzo krótkie I miało na celu odwrócenie mojej uwagi od nadciągającego sztormu.!!!
UsuńJutro będzie 3cia część:-)
Z ciekawością przeczytałam Twoją relację z rejsu do Helsinek. W latach 60-ch płynęłam małym, niewielkim statkiem towarowym o wyporności 700 ton - z Gdyni do Londynu. Chyba to było w marcu bo lodołamacz torował nam drogę. Na Morzu Północnym złapał nas sztorm o sile wiatru ok.9 do 10 stopni w skali Beauforta.
UsuńNamówiona przez marynarzy wspięłam się na górny pokład zalewany falami, wydawało się, że zatoniemy, że statek pod nimi zginie .... przerażona szybko wracałam. do kajuty . Całą noc spędziłam zgięta w pół nad umywalką, i prawie umierałam Nikt, nawet własny mąż nie uprzedził mnie bym nic nie jadła. Zresztą sztorm przyszedł nagle, przeszedł też nagle nad ranem - i mną też już jak ręką odjął przestało rzucać. Masz więc szczęście Stokrotko, że sztorm Was ominął, że podobno przeszedł bokiem.... a może chcieli Cię nastraszyć?
Bardzo Ci dziękuję Donko za komentarz. Współczuję Ci tych straszliwych przeżyć w czasie sztormu.
UsuńZapraszam serdecznie do przeczytania 3-cie części.
Głębokiej wody się boję, sztormów też, chyba nawet bardziej niż turbulencji. Na przekór temu lubię wszelkiego rodzaju rejsy bo to zawsze jest przygoda chociaż tydzień na wycieczkowcu to już nie dla mnie. Szorowanie pokładu, chociaż pewnie niełatwe, to zawsze przygoda. Podobno w życiu trzeba spróbować wszystkiego zatem pewnie mycia pokładu też 😀
OdpowiedzUsuńNa ochotnika zgłosiłam się do szorowania pokładu:-)
Usuń