środa, 3 czerwca 2020
To nie był sen
Około dziewiątej wzięłam prysznic w malutkiej działkowej łazience. Mokry ręcznik wywiesiłam potem na grubych gałęziach kosodrzewiny, która wchodzi na moją werandę.
Zrobiłam sobie śniadanie i wyszłam zjeść je na werandę. Potem obeszłam działkę, zajrzałam do hydroforu, porozmawiałam z roślinkami, powiedziałam kilka komplementów rozwijającym się kwiatom. Na zakończenie przytuliłam się do brzozy i objęłam ją rękami.
Około godziny jedenastej usiadłam na werandzie z książką i gazetami. Zaopatrzona w olbrzymią ilość pachnących truskawek i czekoladę mleczną z orzechami, pogrążyłam się w czytaniu książki pt: "One. Kobiety. które kochały pisarzy" autorstwa Radosława Romaniuka.
Po jakimś czasie usnęłam.
I śniło mi się ze przyleciała do mnie sójka i usiadła na drewnianej poręczy werandy.
Gdy otworzyłam oczy sójka nadal tam siedziała i cicho skrzeczała.
Nie ruszałam się, bo nie chciałam jej spłoszyć. Siedziała niecałe dwa metry ode mnie. Śliczna, z niewielkim niebieskim piórkiem po każdej stronie ciała. Sprawiała wrażenie podnieconej albo czymś podenerwowanej.
Wtedy zauważyłam że na krzaku kosodrzewiny nie ma ręcznika.
Sójka skrzeczała coraz bardziej, ale jakoś tak dziwnie. Jej głos był coraz silniejszy, chwilami przypominał po prostu krzyk. Odlatywała w krzak kosodrzewiny i wracała z powrotem. Siadała na poręczy werandy i odwracała się ode mnie raz jednym bokiem, raz drugim, raz przodem, raz ogonem.
Trwało to około dziesięciu minut.
Wreszcie zrozumiałam, że ta sójka przyleciała, aby mi coś powiedzieć.
Ale co?
Że zniosła jajka? No ale to przecież nie kura, która każde zniesienie jajka ogłasza głośnym gdakaniem.
Że się jej wylęgły pisklęta? Też nie, bo to jeszcze za wcześnie i z pewnością nie opuściłaby wtedy gniazda ze swoimi dziećmi.
Sójka skrzeczała coraz głośniej, po prostu się darła.
Byłam pewna, że stało się coś ważnego. Jakieś nieszczęście?
Bardzo powoli wstałam z "bujawki". Sójka natychmiast odfrunęła na dalszą gałąź kosodrzewiny. Podeszłam do poręczy i zapytałam:
- Co się stało ptaszku?
Sójka odleciała jeszcze dalej.
A ja zobaczyłam swój ręcznik leżący w kosodrzewinie. Na nim leżał kot. To znaczy kotka. Ta sama bezpańska kotka, która odwiedza wszystkie działki. Nie była sama. Tuż koło niej, wtulone w nią leżały trzy kocie maleństwa. Kotka wylizywała je dokładnie i czyściła.
Wyglądało na to, że urodziły się przed paroma minutami.
I to właśnie przyleciała mi powiedzieć moja mądra sójka.
I to nie był sen.
----------------------------------------------------------------------
/B
/Był to urywek z mojej książki pt: "Nadal wariuję" wydanej w roku 2016/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
80 lat temu...
... 17 stycznia 1945 roku o godzinie 10 tej Armia Czerwona i Wojsko Polskie od północy i południa wkroczyły do lewobrzeżnej Warszawy. Walki ...
-
Z wielką niechęcią wybrałam się do jednego z supermarketów aby kupić sobie zimowe buty. Bardzo nie lubię robić zakupów w wielkich centrach h...
-
....do przeczytania " Moich ciekawostek o upałach." Nie wiem dlaczego ale opublikowały mi się z datą 5 października.
Sójka Ci powiedziała, że kot zabrał Ci ręcznik i że kot się powielił. Dla ptaka to przykra nowina, więcej polujących na nią.
OdpowiedzUsuńTo prawda.
UsuńPod moimi oknami, na lipie, bzie i w żywopłocie sroki skrzeczą ostrzegawczo jak koty nadciągają.
OdpowiedzUsuńBo koty to dla ptaków niebezpieczeństwo.
UsuńPamiętam tę historię. Jest niesamowita i pokazuje, że zwierzęta nie są takie, za jakie wielu chciałoby je uważać, czyli głupiutkie i bezrozumne.
OdpowiedzUsuńPtaki są bardzo mądre.
Usuńjaguniu,
OdpowiedzUsuńjak ja lubię takie opowieści! Świat zwierząt nie zakłamany, czysty instynkt, no i ich piękno ! Kolorowe ptaki, malutkie bezbronne kociaki - najpiękniejsze rzeczy tworzy przypadek i natura , dopiero jako druga sztuka!
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Dziękuję Ci bardzo Ewuniu :-)
UsuńMnie boli serce, bo prawie codziennie pod klatką w bloku, leży martwy ptak. Zagryzają je koty sąsiadki, chodzą bezpańskie, tak, jak i psy!
OdpowiedzUsuńSmutna, ale prawda!
Bo koty niestety polują na ptaki...
UsuńAle skoro koty są czyjeś, to nie powinny beztrosko się wałęsać!
UsuńPewnie że tak...
UsuńDo mojej ptasiej stołówki przylatywała sójka- nie wiedziałam, czy za każdym razem to była ta sama ptaszyna, czy może inna. To prześliczny ptaszek. Szukałam "w ptasich książkach" wiadomości o nich i pilnie je obserwowałam- to były dwie różne sójki- młodsza i starsza. Popatrz- do arterii szybkiego ruchu łączącej dwa brzegi Warszawy było ode mnie 150m, a były sójki, przylatywały dzwońce, rudziki, dzięciołek.Wróble i sikorki były stale.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że często końcówka snu jest spleciona z rzeczywistością?
Nie jeden raz tak miałam.
Serdeczności;)
Aniu - sójki są bardzo mądre i wcale nie wybierają się za morze :-))
UsuńMadry ptaszek-nie tylko sygnalizoeal utrate recznika, ale i narodziny.Nie mozna przesypiac tak waznych wydarzen.Masz talent Dziewczyno, zaraz swiat poweselal Malgosia.
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgosiu :-)
UsuńPiękna wzruszająca historia!
OdpowiedzUsuńMoja jest raczej zabawna.
Bardzo już dawno temu, jak byłam nastolatką, przyleciała do naszego okna, które znajduje się na 3 piętrze starej kamienicy w centrum miasta, kawka. Siadła na parapecie i...zapukała do okna, jak ktoś puka wypada otworzyć :) Otworzyliśmy okno, a ptaszydło wleciało do pokoju, siedzieliśmy przy stole i ona przycupnęła obok nas. Przyniosłam z kuchni woreczek kaszy jaglanej, rozsypałam na stole, ale ona wolała prosto z torebki. Wydziobała więc sobie w torebce dziurę, przekąsiła co nieco i dała do zrozumienia, że wizyta skończona, otworzyliśmy więc okno :)
Dziobem zastukała do okna.
UsuńRzeczywiście fajna ta Twoja historia.:-)
UsuńProsiła żeby ją wpuścić...
UsuńTo przepiękna historia. Wokół mnie sporo ptaków, dają wiele spokoju i radości.
OdpowiedzUsuńI pięknie śpiewają...
UsuńDobrze, że to nie był sen, bo byłaś świadkiem ważnego wydarzenia i nam to pięknie opowiedziałaś:-)
OdpowiedzUsuńNie mogłam nie opowiedzieć :-)
UsuńWitaj Stokrotko.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak działka.
Moja renia też całe dnie na niej spędza.
Na szczeście nie ma kosodrzewiny i małej łazienki.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Pozdrawiam Twoją Żonę Michale :-)
UsuńPiękna historia i swoją drogą - popatrz jak nasz mózg potrafi wszystko przetworzyć po swojemu. Przypomniało mi się, jak ostatnio obudziłam się bardzo wczesnym rankiem i czując, że nie bardzo chce mi się już spać , założyłam słuchawki i słuchałam audiobooka. Śniło mi się, że policja w naszym domu sprawdzała - gdzie my mamy oczyszczalnię wątroby - a ja nie wiedziałam. Gdy się obudziłam , właśnie dobiegał końca rozdział o oczyszczaniu wątroby ;)))
OdpowiedzUsuńSuper Ci się przytrafiło Gabrysiu :-)
UsuńMiło jest przypomnieć sobie tę historię w ciepły, wiosenny dzień.
OdpowiedzUsuńPiszesz tak obrazowo, że przez chwilę byłam z Tobą na werandzie.:-)
Ściskam Cię mocno!
Miło mi bo chyba Ci się spodobało :-)
UsuńAle cudna historia. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńEla Karczewska. Piękna historia.Ślicznie opowiadasz
OdpowiedzUsuńStokrotko. Poranek wśród natury to fajna przygoda.
Pozdrówki. 🥰
Pięknie dziękuję Elu :-)
UsuńStokrotko - właśnie tak pisane historie lubię w Twoich książkach najbardziej.
OdpowiedzUsuńEla
Dziękuję Elu :-)
UsuńNa moim "pustułkowym" parapecie (pisałem o tym tutaj: https://bezkomentarza.wordpress.com/2018/07/21/moj-sokole-czyli-drapieznik-za-oknem/#comments ) wychowuje się już 7-8 pokolenie. Te ostatnie w przypływie apetytu nawet ośmielają się wpraszać o przekąskę. Oczywiście dostają jakiegoś surowego kąska, ale nigdy nie udało mi się zauważyć jak to konsumują, bo odbywa się to na "rympał". Ptak (bo nie wiem, czy to sokół, czy pustułka) pierw obserwuje z bliska i z daleka, a dopiero potem atakuje.
OdpowiedzUsuńTo masz ciekawe spektakle na swoim parapecie...:-)
UsuńWzruszająca historia. :) .
OdpowiedzUsuńTo było parę lat temu ale doskonale pamiętam każdy moment tego wydarzenia...
UsuńJa, będąc na działce lubię słuchać jak przelatuje jastrząb albo kruk majestatycznie o tym zawiadamiając.
OdpowiedzUsuńTakie duże ptaszyska to robią dużo hałasu...
Usuńjastrzębie i inne drapole o niczym nie zawiadamiają, tylko bez zbędnego hałasu pikują z góry na upatrzony posiłek... ale o pojawieniu się takiego zawiadamiają inne ptaki, robią to tak trochę "na odwrót": gdy jestem w domu, a za otwartym oknem nagle robi się podejrzanie cicho, to dla mnie znak, że trzeba wyskoczyć szybko przed dom i spojrzeć w niebo... w 75% przypadków JEST!... kołuje wysoko i rozgląda się po sytuacji...
Usuńp.jzns :)
Super wiadomosc! !!!! Dziękuję serdecznie. :-))
UsuńU mnie krogulec zawiadamia piskiem,że jest i ptaki milkną.
UsuńJeżeli klatka z zeberkami jest wystawiona na tarasie,
to atakuje w mojej obecności.
Zimą atakuje ptaki w karmniku,potem przez trzy dni nie wracają.Nie daje spokoju szybującym jastrzębiom i myszołowom,szuka zaczepki.
Któregoś dnia usiadł na poręczy tarasu.Siedział chwilę
i się rozglądał.Następnie bezszelestnie zanurkował do ogrodu sąsiada i upolował mysz.
Gdy trzech sąsiadów hodowało gołębie,często obserwowałem
gołębie w locie(nieraz coś tam spadło mi na głowę).Widziałem ataki jastrzębia i kota.
Gdy gołąb leciał zbyt nisko,przyczajony kot wystrzelił jak z procy i po gołębiu.
Sójki,sroki i orzechówki często robią larum,gdy idę przez las.
Pozdrawiam.
No i mamy przeglad ptasich wiadomosci z Twojej okolicy.
UsuńDziękuję serdecznie Henryku:-)
Doskonale pamiętam ten tekst, niezwykły :)
OdpowiedzUsuńAnusiu - cieszę się że udało Ci się wpisać komentarz :-)
UsuńMasz pojęcie, ze moje Dziewczyny to już na pamięć znają ten tekst??? I zawsze jak zobaczą sójkę to się zastanawiają czy gdzieś kotka się nie okociła:-)))
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Ucałuj swoje Dziewczyny ode mnie :-)
UsuńWzruszająca historia z cudem narodzin w tle:-) A wiesz może Stokrotko co stało się z tymi kociątkami?
UsuńSójki są piękne:-) Dobrze, że nie mogą wybrać się za to morze bo mogłyby nie wrócić:-) To dopiero byłaby wielka szkoda!
Pozdrawiam!
Kocia mama przeniosla swoje dzieci w inne miejsce ale dopiero jak się sciemnilo. Prawie caly dzień leżała przytulona do nich w tej kosodrzewinie i usiłowała je karmic. A następnego poranka juz zostal pusty ręcznik w kosodrzewinie.
Usuńsójki i sroki to takie żywe gazety lub radia w Naturze, ale obawiam się, że to nie Ty byłaś tego newsa, tylko inne ptaki i wcale to nie był wesoły news...
OdpowiedzUsuńniemniej jednak dla nas, nagich małp /przynajmniej wielu/ kotka z maluchami to zaiste sama słodycz wizualna...
p.jzns :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń*/errata, ma być: "to nie Ty byłaś targetem tego newsa"...
UsuńOczywiście że ostrzeżenie nie było dla mnie tylko dla wszystkich okolicznych ptaków bo przecież nie dość że jest w pobliżu jeden drapieznik ktory poluje na koty to jeszcze przyszly na świat trzy inne. A mnie sojka dała tylko znak kto mi ukradł ręcznik:-))
UsuńMam wrazenie, jakbym siedziala z Toba na tej werandzie, tak obrazowo to opisalas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Miło mi :-)
UsuńMa coś w sobie ta opowieść... wzruszenie się pojawiło i zaduma pewna...
OdpowiedzUsuńDziękuję Puchu...
UsuńCiekawy finał tej historii, nie spodziewałam się takiego rozwiązania, mam nadzieję, ze kociaki znajda właścicieli, bo w przeciwieństwie do sójki, która jest wolnym ptakiem, koty powinny mieć dom.
OdpowiedzUsuńWitam Cię serdecznie na moim blogu. To wszystko działo się ponad 4 lata temu i te kociaki są juz calkiem duże i pewnie biegają po okolicznych dzialkach.
Usuń:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam, chociaż też pamiętam tę niezwykłą historię:)
Pozdrawiam:)
Dziękuję Leno :-)
UsuńBardzo lubię obserwować sójki :)
OdpowiedzUsuńI słusznie - bo to bardzo mądre ptaki :-)
UsuńSojki, sroki to wszystko sympatyczne stworzenia, a przede wszystkim koty są nimi bardzo zainteresowane.
OdpowiedzUsuńI dlatego niektóre ptaki /szczególnie sójki/ skrzeczą głośno na widok kota - w ten sposób ostrzegają inne ptaki...
UsuńNiesamowita historia dowodząca, że nasi bracia mniejsi są cudowni i mądrością mogą swą się dzielić z nami. Sójek i srok jest dużo w okolicy i nieraz zaśmiewam się obserwując je. Najweselej było, kiedy sroki chciały mi ukraść garnek (błyszczący) z tarasu i nie dały rady :)))) anka
OdpowiedzUsuńAnko - następnym razem połóż pierścionej na tarasie :-))
UsuńNiezwykły przekaz dała Ci sójka :) Przyroda jest genialna.
OdpowiedzUsuńAle moje myśli od razu skierowały się na bezbronną matkę z kociętami. Co będzie z nimi gdy jest bezdomna?
Polu - to wydarzyło się 4 lat temu /napisałam o tym w książce w roku 2016/. Te koty już są dorosłe i odwiedzają okoliczne działki...
UsuńPamiętam to opowiadanie. Wzruszające! I kocie dzieci:) O dzieciach tez poczytałam. Miałam wspaniałe dzieciństwo! Moi ludzie "znaczący", to mamusia, tatuś, babunia, ciocia. Bogaty posag na resztę życia. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwa z Ciebie Dziewczyna Haniu :-)
UsuńPani Stokrotko to jest prześliczny tekst.
OdpowiedzUsuńI ja go dobrze znam.
Kasia
Cieszę się Kasiu że pamiętasz ten tekst :-0
Usuńto ci kocia historia. Sójka tylko narratorką:)))
OdpowiedzUsuńAle bardzo ważną narratorką :-)!!!
UsuńJaka piękna historia. Przepiękna. Zauroczona jestem. Ściskam Cię mocno
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu :-)
UsuńCudna historia. Ładnie opisana. Zwierzęta są bystre i niby nie mówią, a jednak potrafią się z nami, ludźmi porozumieć. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję. :-)
UsuńOstatnio ciągle się u Ciebie wzruszam...
OdpowiedzUsuńMiło mi Basiu...:-)
UsuńHistoria zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Liczę na to, że dodasz jeszcze nie jedną taką opowieść :)
OdpowiedzUsuń___
koszulka z gołębiem
Dziękuję
UsuńStokrotka