/W warszawskim ZOO jest mały nosorożec indyjski. Urodził się 16 marca tego roku. Jego mama nazywa się Shikara a tata Kuba. Prawda że śliczny?/
- Słyszę, czemu tak krzyczysz?
- Bo lecisz na pusto, a potem będziesz mówił, że ciągle cię gdzieś gonię!!!.
- Wcale nie lecę „na pusto” zanoszę do komórki śrubki które znalazłem w domku – o widzisz?
I pokazał mi na ręce 3 małe śrubki…
II.
- Jak odkurzyłeś to schowaj odkurzacz do szafki, bo za chwilę się o niego potkniesz.!!!
- Dobra, zaraz, czy ja nie mogę trochę odpocząć? A jutro nie będziesz odkurzać? Przecież jak ciągle pada, to się wnosi błoto do domku. To po co chować ten odkurzacz????
- Bo odkurzacz to nie dzieła Lenina, do których ciągle zaglądasz…
- Przecież ja nie mam dzieł Lenina, ale ty złośliwa jesteś!!!
III.
Pędziliśmy przez las do stacji kolejowej.
- Wiesz – zatrzymał się, odwrócił, podwinął nogawkę spodni i zaczął się drapać po łydce. – Tak sobie myślę, że jak Hannibal szedł ze słoniami przez Alpy, a przedtem przez Pireneje, no bo oni z Kartaginy szli… to mieli dużo lepiej, bo na takiej dużej wysokości to nie ma komarów. - I pomalutku sobie szli i nic ich nie gryzło… Bo słonie, podobnie jak nosorożce mają bardzo delikatną skórę…
- Z pewnością … rozumiem, ze masz na myśli drugą wojnę punicką – powiedziałam bardzo spokojnie. – Ale oni mogli sobie iść pomalutku bo im nie odjeżdżał pociąg za pięć minut.!!!!
I odwróciłam go w kierunku, w którym szliśmy.
---------------------------------------------------------------
Następny pociąg mieliśmy za godzinę, ale czas szybko przeleciał, bo dowiedziałam się ciekawych rzeczy.
O wszystkich wojnach punickich. Nie tylko o drugiej.
Stokrotko jedziemy na wakacje!!!
OdpowiedzUsuńAle zdążyłam jeszcze przeczytać i pośmiać się.
Będę zaglądać do Ciebie w miarę możliwości:-)
Ela
Pięknych wakacji życzę Elu!
Usuń:-)
Takie baby jak Ty Stokrotko nie są okropne, skoro potrafią w skupieniu wysłuchać profeorskiego wykładu o II wojnie punickiej w oczekiwaniu na pociąg. Nie napisalaś, że wykładowca okazał się bardzo interesujący i w związku z tym jesteś gotowa podróżować z nim przez całe życie...Pisz tak dalej o tych "okropnych babach"!
OdpowiedzUsuńA może być o okropnych chłopach???
UsuńZwróć uwagę, że epitet "okropne baby" umieściłem w cudzysłowie. Całkiem się z Tobą zgadzam - chłopy są okropne,ale dzięki Tobie stajemy się lepsi.
UsuńO masz - dzięki mnie????
UsuńTo niemożliwe!!!
A następny tekst będzie o pięknym mieście.
Znowu porcja porannego śmiechu na dobry dzień :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam :)
Dziękuję Anusiu :-)
Usuńjakie lekkie i cieple te Twoje anegdotki...przeczytalam i sie rozluznilam, dzien bedzie takiż...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobało...
Usuń:-)
Jako nastolatka byłam we wrocławskim ZOO, a o stołeczne nie udało mi się zahaczyć. Szczerze mówiąc po przeczytaniu Twojej najnowszej książki, okazało się, że wielu miejsc, o których tak fascynująco piszesz nie znam.Nastrojowo przygnębiło, ale poziom wiedzy bardzo podniosło i wzbogaciło. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwono - chyba tylko ostatni rozdział mojej książki o Warszawie jest smutny. Nadałam mu przecież tytuł "Smutek Warszawy".
UsuńDziękuję i pozdrawiam.
Uwielbiam te Twoje miniaturki!
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno!
Dziękuję i odściskuję :-)
UsuńOkropnie się znęcasz nad osobistym historykiem.
OdpowiedzUsuń:-) :-) :-)
Marek z dziewczynami
Zgadza się.
Usuń:-) :-) :-)
okropne są komary, gorsze niż wszystkie wojny punickie:))
OdpowiedzUsuńE tu Czesiu contra me???
UsuńIiiii, tylko go popędziłaś,a przecież mogłaś - zatłuc;))))))
OdpowiedzUsuńOczywiście zatłuc z miłości, by więcej nie musiał cierpieć z powodu Twoich krzyków;))))
Znasz mnie przecież to powiedz mi czy ja kiedykolwiek krzyczę???Przecież ja jestem niespotykanie spokojny człowiek.
UsuńBuźka!
Ja tak naprawdę to nie wiem czy Ty umiesz choć trochę podnieść głos.Dla nich krzykiem jest to, gdy słyszą to co im nie pasuje lub niemiłe jest.
UsuńBuziam;)
Jak się spotykałyśmy to przecież byłam grzeczna....???
UsuńNo jasne, moja Kochana! Ja też się bardzo starałam być grzeczna i nie pyskować;))))
UsuńAle mój też twierdzi, że ja na niego ciągle krzyczę.Zupełnie nie wiem o co mu biega???
Chyba mieli by o czym mówić gdyby się poznali....:-))
UsuńNosorożec słodki jest, nie da się ukryć :) Mamę ma egzotyczną, a tatę swojskiego ;) - oczywiście wedle imion.
OdpowiedzUsuńGodzinę można na pociąg poczekać, zwłaszcza kiedy ma się miłe towarzystwo własnego ukochanego małżonka :))) Który przy okazji podzieli się wiedzą i przemyśleniami na dowolny temat ;)
Jasna sprawa, tym bardziej że już bardzo wielu lat słyszy się różne baaaaaaardzo ciekawe historie... z historii wzięte.
UsuńWszystkie maluchy są słodkie, a potem różnie bywa...
OdpowiedzUsuńTak naprawdę zacytowane anegdoty obu płciom pasują, nie sądzisz?
Ale rewelka :-)
Rozumiem, że fajne???
Usuń:-)
Fajne, czasami używam podświadomie określeń zapożyczonych od uczniów...takie zboczenie:-)
UsuńMoje zboczenie jeszcze większe, bo czasami mówię językiem Szczerbatych...
Usuń:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńUśmiecham się:)
I jeszcze jeden(-na) staroć o okropieństwie bab:
Kobieta do aptekarza:
-Poproszę trutkę.
-Po co?
-Chcę otruć męża.
-Nie mogę na to pozwolić, nawet jeśli panią zdradza.
Kobieta wyjmuje zdjęcie, na którym w niedwuznacznej sytuacji uwieczniono jej męża i żonę aptekarza.
-O! Nie wiedziałem, że ma pani receptę!
Pozdrawiam:)
CUUUUUUUUDNE!!!!
UsuńDzięki serdeczne Leno :-)
straszne rzeczy się wyrabiają z tymi babami. i nawet los złośliwieje gdy usłyszy gderanie.
OdpowiedzUsuńCzyżbyś osobiście znał jakąś gderającą babę?
Usuń:-)
znów mnie rozbawiłaś :) i miałaś rację, już mam skierowanie, od 1 września będziecie mieć duuuużo morza :)
OdpowiedzUsuńTo jeszcze trochę czasu.... ale myśl już o sukniach wieczorowych :-))
Usuńo matko, sukniach? ja nawet na weselu własnego syna byłam w spodniach ;) w czasie "wieczorków" sanatoryjnych siedzę z reguły z laptopem i przeglądam zdjęcia z minionego dnia ;)
UsuńA Ty myślisz że ja to szaleję na wieczorkkach? Wcale nie chodzę tylko spać idę....
UsuńTeż czekam na sanatorium. Ale ja mam dopiero numer 6081.
-- o boziuniu, toż to wszystko dopiero przede mną... mój czternastoletni mężczyzna właśnie jest na etapie udowadniania swojego zdania... teraz są wakacje i dziewczyny z nim pertraktują, ale... od września w domu będę tylko ja i Hubert... oj, chyba muszę do Ciebie po jakieś wskazówki...
OdpowiedzUsuńWal śmiało do mnie po wskazówki ...
Usuń:-)
Szczerze się uśmiałam.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to ucieszyło Marysiu.
UsuńMnie rozczuliły małe lemury, misie koala, a ostatnio zdjęcie małego dziobaka. ^_^ Nosorożce małe też są super, choć potem nie chciałbym ich spotkać na swojej drodze.
OdpowiedzUsuńCo do takich anegdot to dość podobnie mam czasem w domu. U mnie to na trzy role się czasem rozkłada wszystko. :)
Raczej już po zabawie jest, kręcili w nocy, widać było światła dochodzące z nadbudówki, rano nie było śladu po ekipie filmowej.
Pozdrawiam!
Dzięki serdeczne za komentarz.
UsuńA małe surykatki widziałeś? Też śliczne :-))
Małe jest piękne, a anegdotki z życia wzięte - najśmieszniejsze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Karolinko.
Usuń:-)
Trzy małe śrubki same się nie zaniosą i na dodatek za chwilę będą będą robić za kubeł! Oj znajdzie się kiedyś na Was paragraf! Oj znajdzie, tylko musimy zewrzeć szyki!
OdpowiedzUsuńZwierajcie te szyki przeciwko tym okropnym babom!!!
Usuń:-)
OdpowiedzUsuńwyrazam uznanie dla filozoficznego spokoju Twojego osobistego historyka, ale takze uznaje logike Twoich uwag - a calosc umila zycie,prosze wiecej, pozdrawiam Malgosia
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Małgosiu.
OdpowiedzUsuń:-)