czwartek, 31 lipca 2025

Kozica tatrzańska...

 ....jest w herbie Tatrzańskiego Parku Narodowego...


Kozice mieszkają w Tatrach na wysokości od 1350 m aż do 2653 m n,p,m, od granicy górnego regla aż do samych wierzchołków. Bardzo często zbierają się na przełęczach i mało uczęszczanych szczytach. Najczęściej wtedy, gdy jest słaba widoczność i idący tam turyści błądzą we mgle.
Latem wolą przebywać na nasłonecznionych halach i turniach po południowej stronie, zimą schodzą do piętra kosodrzewiny na stronę południową.
Kozica jest zwierzęciem stadnym. żyjącym w kierdelach od 5 do 15 osobników. W trudnych warunkach atmosferycznych małe stada łączą się czasem na krótki okres w większe. Największe kierdele obserwowane w Tatrach liczyły od 30 do 40 osobników. Grupy takie składają się z kóz, koźląt i samców w wieku do trzech lat. Na czele stoi najsilniejsza i najbardziej doświadczona samica, znająca doskonale swój rewir. Stare capy zwykle żyją samotnie, a młodsze w grupach po 2-4 osobniki.
Rogi kozicy nazywa się hakami. Są one puste wewnątrz, hakowo odgięte do tyłu, najczęściej  czarne, czasami popielate. Po ilości karbów na nich określa się wiek zwierzęcia.
Oprócz silnie rozwiniętych mięśni nóg ułatwiających poruszanie się po stromych ścianach górskich, kozice posiadają specjalną budowę racic. Na krawędzi każdej z nich znajduje się rogowy kant, który w zimie rozwija się i twardnieje, co umożliwia bezpieczne poruszanie się po śniegu i lodzie, natomiast w okresie lata ściera się na kamieniach, przez co miękki środek stopy może przylegać do skały jak guma. I dlatego kozica tak sprawnie porusza się po niemal pionowych ścianach skalnych.
Kozica ma dwie "suknie". Jedną zimową w kolorze smolistoczarnym, drugą letnią płoworudą. Szatę zmienia na przełomie czerwca i lipca oraz na przełomie września i października.
Okres godowy trwa u kozicy od końca października do grudnia. W tym czasie samce przyłączają się do stad kóz. Po mniej więcej 180 dniach kozica wydaje na świat z reguły jedno młode. Już po kilku godzinach zdolne jest ono do podążania za matką. Po 5, 6 tygodniach młode umie już samo żerować.
Kozice prowadzą dzienny tryb życia, a największy okres aktywności przypada na godziny wczesnoporanne.
Dzięki temu udało mi się wiele razy widzieć kozice na skałach tatrzańskich. W tym celu wychodziłam z domu gdy było jeszcze ciemno. A na przełęcze wchodziłam koło godziny 9tej rano. I wtedy spotykałam kozice. Raz nawet udało mi się stanąć z kozicą "twarz w twarz". Obydwie byłyśmy wtedy same. A gracja, z jaką kozica odwróciła się ode mnie i powoli zeszła w dół, była jednym z cudów tego świata.
Jej naturalnym wrogiem jest wilk. Jeśli zdąży uciec przed nim na sam szczyt, uratuje się, bo drapieżnik tak wysoko się nie zapuszcza. Często jednak wilki atakują kozice, które chronią się w lesie przed śniegiem i mrozem. Wówczas nie mają szans, aby uciec.
Znajomy tatrzański leśnik opowiadał mi kiedyś, że napotkał na śniegu w rejonie Uchrocia Kasprowego ślady uciekającej kozicy, a wyżej jej resztki.
Największym jednak wrogiem kozicy jest hałas. Najwięcej kozic ginie w okresie Sylwestra. Petardy i fajerwerki wypuszczane pod Tatrami na przywitanie Nowego Roku powodują, że wiele kozic przerażonych i zdezorientowanych okropnym hałasem. ucieka przed siebie w dół i rozbija się o szałasy i bliżej położone domostwa.

Spotkaliście kiedyś kozicę wędrując po Tatrach?




poniedziałek, 28 lipca 2025

Tak czy nie?

Siedzę sobie w swojej loggi i czytam.

Poniżej kilka cytatów. Napiszcie proszę czy zgadzacie się z nimi.






1. "Nienawiść dużo łatwiej wzbudzić, niż skłonić do miłości. Nienawiść jest łatwa". - Marek Edelman 

2. "Zamykam oczy by lepiej widzieć" - Paul Gauguin

3. "Starość jest tylko dalszym ciągiem młodości". - Zofia Nałkowska

4. "Mądrym być to wielka sztuka, ale dobrym - jeszcze większa".- Kornel Makuszyński

5. "Stojąc w miejscu też można zabłądzić" - Edward Stachura

6. "Sztuka musi przekraczać wąskie ramy i ciasne horyzonty" - Mario Vargas Llosa

7. "Jeżeli chcesz mieć mało czasu, nie rób nic" - Antoni Czechow

8. "Jesteś tym co robisz, a nie tym, co mówisz, że robisz" - Carl Gustaw Jung

9. "Szczęśliwi ci, którym instynkt od razu wskazuje właściwą drogę" - Jan Lechoń

10." Rodzina to nie tylko dziedzictwo, to także przyszłość" - Margaret Laurence

piątek, 25 lipca 2025

Psineczka

 


Do autobusu weszła pani z ozdobną torebką. Usiadła naprzeciw mnie i torebkę położyła na kolanach. Wtedy z torebki wyjrzała psineczka.

- Przepraszam - powiedziałam- czy mogę sfotografować pani pieseczka?

- Oczywiście - ucieszyła się pani - ale to jest psineczka i ma na imię Księżniczka.

- Tak myślałam- powiedziałam- no bo ma taką piękną fryzurkę i ubranko... I cała jest piękna.

Pokazałam właścicielce Księżniczki to zdjęcie.

A ona powiedziała do Księżniczki:

- Widzisz jakie masz powodzenie? I jaka jesteś sławna...

Z przyjemnością patrzyłam nie tylko na psineczkę Księżniczkę ale i na jej szczęśliwą właścicielkę.

Napiszcie proszę kto albo co jest teraz dla Was największym szczęściem...

wtorek, 22 lipca 2025

Helikopter /nie/ nad Rysami - zakończenie



Zaczął padać deszcz, a po chwili rozległ się warkot i w rejon Morskiego Oka przyleciał helikopter. Zawisł nad chwilę nad stawem, potem poleciał w kierunku Rysów, wrócił, skierował się na Mnicha i Mięgusze. Potem leciał kilka razy w wzdłuż szczytów okalających staw. Do Rysów nie dolatywał. W końcu poleciał w kierunku Doliny Pięciu Stawów.

- Pewnie coś się stało - powiedział ktoś na głos to, o czym wszyscy myśleliśmy.

Deszcz był coraz intensywniejszy, więc zabraliśmy tacki z frytkami i weszliśmy do barku znajdującego się w dolnej części schroniska. Kiedy pogoda się nieco poprawiła, wyszłam na zewnątrz. Helikopter znowu krążył nad Morskim Okiem.

" To prawda, jest tam pięknie, ale czasami bywa też okrutnie" - Wanda Rutkiewicz

Poszłam do dyżurki GOPRu. Ale nie weszłam bo w drzwiach stał ratownik z lornetką przystawioną do oczu.

- Nie było żadnego zgłoszenia - powiedział głośno do siebie i do otaczających go osób. - To są tylko czynności patrolowe. Jak się psuje pogoda, to na wszelki wypadek przylatuje helikopter.

Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.

"Znajomość gór polega na umiejętności odwrotu" - Anna Czerwińska.

I wtedy, około godziny piętnastej trzydzieści przyszedł SMS.: "Weszliśmy, ale schodzimy na słowacką stronę do Chaty pod Rysami. Po polskiej nic nie widać...".

_ To nie zjemy z tatusiem i wujkiem obiadu w schronisku nad Morskim Okiem ? - zapytał Pytalski.

-Zjemy w Zakopanem, albo już w domu, ale dużo później - odpowiedział mu Szczerbaty, który rozumiał dużo więcej.

Wrócili z Rysów w środku nocy, idąc przez Chatę Pod Rysami, Szczyrbskie Jezioro, Smokowiec, Tatrzańską Łomnicę, Jaworinę, Łysą Polanę. Na nogach, elektriczką, autostopem, busami... A było to 20 sierpnia 2014 roku.

"Podróżować, doznawać wrażeń, uczyć się - znaczy żyć" - Szerpa Tenzing

sobota, 19 lipca 2025

Helikopter /nie/ nad Rysami - część pierwsza

                                                   


"Jestem obecny w górach i góry są zadomowione we mnie" - Michał Jagiełło

Moi synowie postanowili zdobyć Rysy. Obydwaj już wprawdzie na tym szczycie byli, ale zdobywali go od słowackiej, dużo łatwiejszej strony. Starszy - kilkanaście lat temu razem z żoną, w czasie miesiąca miodowego. Młodszy dwukrotnie, pierwszy raz gdy miał szesnaście lat, drugi raz jako student. Zdobycie szczytu kolejny raz potrzebne mu było do zaliczenia Korony Polski. Starszemu - do sprawdzenia swojej kondycji. Obydwaj po Tatrach chodzą co roku i od wielu lat.

Wstali o piątej, wypili po łyku kawy i wyszli. Z Krzeptówek do centrum Zakopanego dojechali okazją, potem busem na Polanę Palenica a potem na nogach dziewięć kilometrów do Morskiego Oka. O ósmej rano wchodzili do schroniska. Wtedy Młodszy wysłał pierwszy SMS o treści: " A my już po śniadanku w schronisku i pędzimy do Czarnego Stawu. Widoczność bardzo dobra".

"Z górami jest jak z ludźmi, nigdy nie mają jednego oblicza. I dlatego na wszystko trzeba patrzeć z różnych stron, nie poprzestając na jednej" - Władysław Krygowski

Zjadłyśmy spokojnie śniadanie, ja i moja synowa, zabrałyśmy Szczerbato-Pytalskich /tak kiedyś nazywałam moje wnuki/ i wybrałyśmy się nad Morskie Oko. Około jedenastej zaczęłyśmy iść słynną asfaltową szosą w kierunku schroniska. Wtedy przyszedł drugi SMS -tym razem pisał starszy syn do swojej żony: "A my już Czarny Staw minęliśmy i wchodzimy na Rysy. Ale nie dzwońcie i nie esemesujcie, bo i tak nie odbierzemy. Bo to rozprasza a niedługo będą łańcuchy. Damy znak ze szczytu."

Doszliśmy do Morskiego Oka. Szczerbato-Pytalskie przybili sobie odpowiednie pieczątki na swoich mapach i w swoich notesikach. Usiedliśmy przed schroniskiem.

- Ja tu już chyba byłem, ale po śniegu chodziłem - powiedział Pytalski.

- No pewnie, że byłeś - przywołał go do porządku Szczerbaty . - bo byliśmy tu wszyscy w zimie.

"Nie ma prawdziwej wartości poznania bez wysiłku" - Władysław Krygowski

Widoczność nad Morskim Okiem popsuła się. Przyszły chmury i zasłoniły słońce.

- To które to są te Rysy? - dopytywał się Pytalski jedząc frytki i popijając coca-colą.

- No te tu po lewej - zaczął mu  pokazywać Szczerbaty - ale już ich nie widać.

Zainteresowanych zapraszam na ciąg dalszy...

środa, 16 lipca 2025

Samopoczucie

                  To nasze działkowe kwiaty.





Rozmowa dwóch sąsiadów:

- Kiepsko wyglądasz.

- To zatrucie.

- Czym?

- Rzeczywistością.


A Wy jakie macie samopoczucie? 

Też jesteście zatruci?

Bo ja z dnia na dzień coraz bardziej...

niedziela, 13 lipca 2025

Śpiący rycerz - część druga

 


Szliśmy bardzo szybko, o ile oczywiście w górach jest to możliwe. Od Przełęczy Kondrackiej zaczęło się ciężkie wejście, a potem łańcuchy górskie.
Chyba około 9.30 osiągnęliśmy słynny szczyt. Nie było na nim nikogo. Byliśmy tylko we trójkę. Można by powiedzieć, że skakaliśmy z radości, gdyby nie to, że na skakanie na szczycie Giewontu zupełnie nie ma miejsca. Pogratulowaliśmy sobie nawzajem wyczynu, usiedliśmy pod krzyżem, zjedliśmy czekolady, porobiliśmy zdjęcia. Delektowaliśmy się ciszą i widokiem.
A widoczność była wspaniała!. Niebo błękitne, a słońce świeciło jak szalone.
Przy okazji wspomnę o tym, że krzyż na Giewoncie postawiono, by uczcić jubileuszowy rok 1900. Autorem pomysłu był proboszcz zakopiański - ks. Kaszelewski. Poszczególne elementy żelaznej piętnastometrowej konstrukcji wnieśli na szczyt Giewontu parafianie. Wodę do zaprawy cementowej fundamentu transportowały góralki w butelkach i bańkach. Chętnych do pracy było podobno wielu, gdyż ks. Kaszelewski dawał za tę pracę odpusty.
Gdy zaczęliśmy schodzić z Giewontu, przyszły nagle, nie wiadomo skąd chmury i zrobiło się ciemno. Gdy doszliśmy do przełęczy, zaczął wiać okropny wiatr. Zrobiło się nagle bardzo zimno. Powyciągaliśmy z plecaków zapasowe swetry i kurtki. A także rękawiczki i czapki.
Gdy byliśmy z powrotem przy schronisku, odwróciliśmy się aby spojrzeć raz jeszcze na drogę, którą przeszliśmy i na Czerwone Wierchy. Góry za nami były pokryte śniegiem. A Czerwone Wierchy były całe białe.
Przed schroniskiem siedział na ławce nasz znajomy taternik.
- Są już jajka - powiedział. - Możecie teraz zjeść jajecznicę. 
Roześmialiśmy się. Pomachaliśmy mu i chcieliśmy iść dalej. Ale on wstał, podszedł do nas i wszystkim nam w milczeniu uścisnął dłonie.
Gdy schodziliśmy do Kużnic, śnieg z wiatrem wdzierał się nam pod kurtki . Było lodowato zimno. Szczękaliśmy zębami. Woda chlupała nam w butach, ręce mieliśmy zgrabiałe.
A na Krzeptówkach świeciło jeszcze słońce i śpiewały ptaki.

Trzy godziny później siedzieliśmy w pociągu jadącym do Warszawy. W mokrych butach i przemoczonych kurtkach, bo po powrocie z Giewontu zdążyliśmy tylko pozbierać i powrzucać do plecaków porozrzucane rano ubrania.
- Pani też dzisiaj była na Gubałówce? - zapytała mnie bardzo elegancka pani siedząca obok mnie w przedziale. - Wjechałam kolejką aby się trochę opalić, a tu słońce nagle zaszło. Podobno w górach to śnieg spadł. Słyszała pani?
- Naprawdę? - zdziwiłam się. - To niemożliwe, przecież poprzedniego dnia góry były lekko zamglone, więc dzisiaj jest śliczna pogoda.
Spojrzała na mnie jakoś dziwnie i odsunęła się, spoglądając z niechęcią na moje zabłocone buciory i ciągle mokre dżinsy. Wyjęła z torebeczki oscypki kupione zapewne na Krupówkach albo pod Gubałówką. I zaczęła je pochłaniać w niesamowitym tempie...
-------------------------------------------------------------------------------------
Na ścianach schroniska na Kondratowej, tego samego, w którym nie zjedliśmy jajecznicy, wiszą drewniane tabliczki z wyrytymi sentencjami wielkiego miłośnika Tatr - Władysława Krygowskiego.
Jedna z tych sentencji brzmi: "Do gór trzeba dorastać, a nie obniżać góry do siebie"
Miałam w życiu dużo szczęścia, bo dorosłam do gór szybko. Podobnie jak moi najbliżsi.

PS. Na Giewoncie byliśmy w lipcu roku .... nie pamiętam którego 😀

czwartek, 10 lipca 2025

Śpiący rycerz - część pierwsza

 


Giewont to taka góra, którą jednocześnie lubię i której nie lubię. Jest to najwyższy i najpiękniejszy szczyt w pobliżu Zakopanego. Wszyscy go znają i uważają że jest bardzo wysoki. A on ma tylko 1894 m, o 93 m mniej niż Kasprowy Wierch i aż o 265 m mniej niż słynna przełęcz Zawrat. Ale przez to, że na stronę Zakopanego opada wysoką 600-metrową ścianą - robi po wielokroć większe wrażenie. No i ten wygląd rycerza śpiącego sobie na plecach. No i skarby ukryte przez zbójników w jaskiniach podgiewonckich pobudzają wyobraźnię turystów.

Giewont to góra na której zdarza się najwięcej wypadków. Także tych śmiertelnych. Ich przyczyną jest głównie lekkomyślność i głupa ambicja pseudoturystów, którzy za punkt honoru poczytują sobie zdobyć ten szczyt w późnych godzinach popołudniowych, w sandałach i z puszką piwa w kieszeni. Na dodatek często usiłują wejść na jego wierzchołek lub zejść z niego poza turystycznym szlakiem. Wiele też osób wchodzi na Giewont przy niepewnej pogodzie.

Pierwszą osobą, która zdobyła ten szczyt był krakowski lekarz i botanik Franciszek Herbich w 1832 roku. O swoim wyczynie tak potem napisał: "6 lipca udałem się na Halę Kondratową. Większą część drogi przebyłem  konno, kiedy jednakże przyszło się wspinać na Giewont, konie musiały na dole pozostać. Wspinaczka była bardzo uciążliwa, a to szczególnie z przyczyn zimnej pogody, mgły i wiatru".

Z pewnością na Giewont wchodzili wcześniej górale, ale o wejściach tych nic nie wiadomo.

Zawsze lubiłam patrzeć na ten szczyt wieczorem, po powrocie z górskich wędrówek. Jakoś nigdy nie chciałam na niego wchodzić. Bałam się tych tłumów po drodze i zdradliwej pogody. Po wyglądzie Giewontu chciałam zawsze zorientować się jaka pogoda będzie następnego dnia. Nauczył mnie tego znajomy góral, z którym kiedyś uczyłam się w jednym z warszawskich liceów.

- Zapamiętaj sobie - mówił - że jak Giewont widać pod wieczór bardzo ostro, to następnego dnia będzie lać.

Zapamiętałam na zawsze. A góral skończył leśnictwo, zrobił doktorat i wrócił w swoje "hole". A ja przez wiele lat przyjeżdżałam na wakacje albo urlopy do jego gubałowskiej chałupy, a potem do chałupy jego siostry na Krzeptówkach.

Gdy więc któregoś lipcowego wieczoru Giewontu nie było widać wyraźnie, tylko tak leciutko za mgłą, podjęłam decyzję.

Następnego dnia o czwartej rano ściągnęłam chłopaków z łóżek.

- Szybko się ubierajcie, dzisiaj będzie piękna pogoda - powiedziałam.

Wypiliśmy tylko kawę, a śniadanie zaplanowaliśmy zjeść w schronisku na Kondratowej.

Z Krzeptówek zabraliśmy się "okazją" do centrum Zakopanego a stamtąd do Kuźnic busikiem. O w pół do szóstej weszliśmy na szlak prowadzący na Kondratową.

Chyba jeszcze przed siódmą rano zapukaliśmy do zamkniętych na głucho drzwi schroniska. Byliśmy pierwszymi turystami tego dnia.

_ Trzy razy jajecznicę, chlebek, trzy herbatki i dużą czekoladę poproszę. Albo dwie czekolady - powiedziałam do pana, który nam otworzył drzwi.

Ale mężczyzna okazał się być jednym z taterników nocujących i leczących w malutkim schronisku naderwane ścięgno. Stwierdził, że ma dwie lewe ręce do gotowania, a po drugie , że ewentualnie sami sobie możemy zrobić śniadanie. W schronisku nikogo więcej nie było, bo koledzy taternika poszli zdobywać Kościelec, a pani, która na co dzień zajmowała się kuchnią, jeszcze nie dotarła do pracy.

Jajek nigdzie nie było, więc w jakimś starym czajniku ugotowaliśmy tylko wodę na herbatę, zjedliśmy parę kromek niezbyt świeżego chleba, wzięliśmy dwie czekolady, zostawiliśmy jakąś zapłatę i szybko opuściliśmy schronisko.

Rozpoczęliśmy wejście na Giewont.

Część druga nastąpi wkrótce...

poniedziałek, 7 lipca 2025

Tylko zdjęcia

Najpierw zdjęcie rudbekii, która urosła nam na działce w niespodziewanym  miejscu. To znaczy na rogu komórki tuż koło kompostownika i w towarzystwie taczek. Gdy była mała nie zwracaliśmy na nią specjalnej uwagi myśląc, że długo się tam nie utrzyma. Aż nagle zaczęła szybko rosnąć i pięknie zakwitła. No i teraz trzeba uważać żeby jej nie uszkodzić. 



A dzisiejszej nocy zakwitły mi w domu kaktusy. Co roku kwitną o tej porze. Te kwiaty to Kwiaty Jednej Nocy, albo Królowe Jednej Nocy.

Chyba najbardziej szokuje ten kontrast. Takie mało urodziwe, kolczaste rośliny wytwarzają kwiaty tak piękne,  bardzo delikatne i krótko żyjące. Właściwie kwitną tylko jedną noc, bo w następną zamykają już swoje  kielichy.





sobota, 5 lipca 2025

Zapraszam Was na najwyższy szczyt Norwegii

Nazywa się Galdhøpiggen i ma 2469 m wysokości n.p.m. Wchodzi się na ten szczyt ok 7 godzin a schodzi oczywiście szybciej ale z większą ostrożnością. Przy zejściu jak wiadomo trzeba bardziej uważać. 

Galdhøpiggen to najwyższy szczyt Norwegii, Gór Skandynawskich i Półwyspu Skandynawskiego.  Góra położona jest w pobliżu miejscowości Lom w Parku Narodowym Jotunheimen w paśmie o tej samej nazwie. Szczyt należy do Korony Europy. 

No to idziemy:

                                         





                                         



                        Szczyt zdobyty więc radość wielka!!!



Był to 19ty szczyt w Koronie Europy zdobyty przez Szalonego Geografa, czyli mojego młodszego syna. Wszedł na niego w dniu 2 lipca 2025 roku.  Jest ten szczyt na 18tym miejscu pod względem wysokości wśród 46 szczytów Korony Europy.
Więc jeszcze trochę mu do zdobycia zostało... 
Ale ten "spacerek" był podobno wyjątkowo udany 😀
A Wy bardzo się zmęczyliście?


wtorek, 1 lipca 2025

"Polska to jest wielka rzecz" - część druga

 


Zdjęcie z jednego z koncertów szopenowskich w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Niestety ale ostatni czerwcowy koncert /na którym byłam/ odbywał się w towarzystwie porywistego wiatru. 

Dzisiaj chciałabym zacytować kilka powiedzeń o Polsce i Polakach zawartych w książeczce "Polska to jest wielka rzecz". Nie są one już tak smutne, jak te które umieściłam w poprzedniej notce. 

1. "Nigdzie gościnność taka, jak u Polaka".

2. "U Polaka co w sercu, to i na języku"

3. "Ten kraj jest bardzo piękny. Rozumiem teraz, jak można go kochać" - Piotr Curie

4. " Dziękuję Bogu, że we wszystkich moich instynktach pozostałem Polakiem". - Fryderyk Nietzsche

5. "Dla moich Polaków nie ma rzeczy niemożliwych" - Napoleon

6. "Niewiele jest zalet, których Polacy nie mają, ale też niewiele jest wad, których potrafili się ustrzec" - Winston Churchill

7. "Chciałbym tylko napisać i zostawić abecadło tego, co naprawdę polskie, a nauczyć odrzucać polskość fałszowaną" - Fryderyk Chopin

8. "Nie ma sprawy ważniejszej niż Polska" - Wincenty Witos

9. "Polakom zagraża nie tyle wódka, co woda sodowa". Paweł Jasienica

10. "W Polsce bije serce świata" - Norman Davis

Jeśli chodzi o mnie to zawsze jak wyjeżdżałam służbowo za granicę to pytałam obywateli danego kraju jak oceniają Polaków którzy mieszkają obok nich. I zawsze słyszałam odpowiedź że Polacy to  dobrzy, życzliwi  i pracowici ludzie.

Więc  może z Polską i Polakami nie jest tak źle?


Niagara Falls czyli Grzmiąca Woda

  Nie wiem czy uda się uruchomić filmik.... który nakręcił Osobisty Szalony Geograf... Jak podają przewodniki to Irokezi nazwali ten wodospa...