wtorek, 30 kwietnia 2019

Najbardziej znana katedra świata... czyli arcydzieło sztuki gotyckiej

Wszystkie zdjęcia z sierpnia 2000 roku.
Widok z autokaru                 
   
"Mówi się o niej, że jest parafią francuskich dziejów, ponieważ cała historia Francji przemaszerowała przez jej główne wejście ozdobione portalem z Sądem Ostatecznym.
I tak: w 1239 roku patrzyła na króla Ludwika Świętego, gdy wkrczał do niej boso, niosąc relikwie Chrystusa: cierniową koronę i fragmenty krzyża. W 1304 roku inny król - Filip IV Piękny - wjechał do kościoła konno by po kolejnym zwycięstwie ofiarować Matce Boskiej swoja zbroję. W 1455 roku katedra przysłuchiwała się procesowi Joanny d'Arc.  Podczas rewolucji prostaccy sankiuloci zrzucili z jej fasady posągi dwudziestu ośmiu biblijnych królów , których uznali za francuskich monarchów, potem na parę lat zamieniono ją w Świątynię Rozumu bez Boga. Po ponownej konsekracji w 1802 roku odbyła się w jej scenerii, dwa lata póżniej, koronacja Napoleona na cesarza Francji"./Urywek z książki "Paryż po polsku" Barbary Stettner-Stefańskiej/







Tak o jednej ze ścian Katedry pisał Juliusz Słowacki:
"Gotyckim kunsztem ukształcona ściana
Rzekłbyś - że zmarła matka twojej matki
W czarne brabanckie korónki ubrana
Z chmur się wychyla"




----------------------------------------------------------------------------------
"Requiem dla katedry" - Iwona Danuta Startek

nie wiedziałam że dziś
będę pisać przez łzy
które z witraży płyną po ścianach gorących
modlitewne szepty zamarły
w strzelistych abażurach płonącej iglicy
w tym ogniu jak żywa
z sercem gorącym
w całunach dymu 
obraca się w proch 

nieme maszkarony
ognistym oddechem
krzyczą w noc jasną od pożaru
ptasie gargulce sfrunęły
w płatkach popiołu
na kurtki przechodniów

notre drame 
piszą na porannych stronach gazet
chwilo trwaj zanim spłoniesz
grzebiąc setki lat w sarkofagu
pustym pod otwartym niebem
jeszcze dziś stoi katedra
na kolanach modlących się
na paryskim chodniku

/wiersz przepisany za zgodą poetki/

niedziela, 28 kwietnia 2019

To takie proste...

/Wczoraj rano znalazłam to gniazdko przed swoim domeczkiem działkowym. Wypadło prawdopodobnie z jakiegoś drzewa. Wzruszające jest - prawda?Położyłam go w krzaku tawuły - może odnajdą go tam te ptaszynki które je uwiły????/

Poniżej przykazania wybitnego filozofa profesora Leszka Kołakowskiego:


Po pierwsze - PRZYJACIELE

A poza tym:
1. Chcieć niezbyt wiele.
2. Wyzwolić się z kultu młodości.
3. Cieszyć się pięknem.
4. Nie dbać o sławę.
5. Wyzbyć się pożądliwości.
6. Nie mieć pretensji do świata
7. Mierzyć siebie swoją własną miarą.
8. Zrozumieć swój świat.
9. Nie pouczać
10. Iść na kompromis ze sobą i światem.
11. Godzić się na miernotę życia.
12. Nie szukać szczęścia
13. Nie wierzyć w sprawiedliwość świata.
14. Z zasady ufać ludziom.
15. Nie skarżyć się na życie.
16. Unikac rygoryzmu i fundamentalizmu.
---------------------------------------------------
Mądry to był profesor - prawda? Ale czy we wszystkim miał rację?
A to gniazdko leżące na trawie to ma czy nie ma związku z przykazaniami Profesora Kołakowskiego? Jakie jest Wasze zdanie?

piątek, 26 kwietnia 2019

Ile zwierząt zjada człowiek?


                           te kwiatki to dla tych, którzy zwierząt nie jedzą

Podaję za Angora-Peryskop nr 4  z dn.27 stycznia 2019 roku:

Przez całe swoje życie jeden człowiek - o ile nie jest wegetarianinem czy weganinem - zjada przeciętnie ponad 7 tysięcy zwierząt.
W tym:
11 krów
80 indyków
30 owiec
27 świń
2400 kurczaków
4500 ryb
-----------------------------------------------
Jak się czujecie po przeczytaniu tej informacji?

środa, 24 kwietnia 2019

Na przystanku...- scenka pierwsza


                                           Fiołki w Łazienkach Królewskich - zdjęcie z 2 kwietnia br.
Odjechał mój autobus więc usiadłam na przystanku w oczekiwaniu na następny.

Koło mnie siedziały dwie panie mniej więcej 40-letnie.



Rozmawiały bardzo głośno. Szczególnie jedna z nich pomstowała na kogoś. Okazało się po chwili, że na męża.

- Pojęcia nie masz jaki on jest beznadziejny – mówiła gestykulując. Jak ja mogłam nie widzieć,  że on jest taki głupi???

- To on zawsze był taki głupi czy dopiero się taki zrobił? – chciała wiedzieć druga.

- Pewnie zawsze taki był. Tylko ja tego nie zauważyłam... chociaż mama mi mówiła...

-Jak to nie zauważyłaś? Głupoty nie zauważyłaś.?

- Bo on prawie nigdy nic nie mówił. Ja myślałam że on jest taki nieśmiały i taki mną zachwycony. A on po prostu nie miał nic mądrego do powiedzenia.

- No to rzeczywiście beznadzieja – stwierdziła ta druga.
-----------------------------------------------------------------

Zastanawiam się jak można nie zauważyć czyjejś głupoty.

Już wiem – jak się jest beznadziejnie zakochanym to się tego pewnie nie widzi.

Po chwili panie wsiadły do swojego autobusu a ja zostałam na przystanku sama ze swoim zdziwieniem...

piątek, 19 kwietnia 2019

Marmur



Odcinek dwudziestu kilometrów Alp Apuańskich wznoszący się nad małym włoskim miasteczkiem Carrarą, skrywa w sobie kamień, który w zależności od jakości oscyluje od czystej bieli, przez strukturę plamistą, do różnych odcieni szarego. Struktura kryształów formujących marmur karraryjski ma jedyną w swoim rodzaju właściwość, zezwalającą na poddanie go wyrafinowanej obróbce. 
Na podstawie dżwięku jaki wydaje z siebie uderzony młotem marmur można ocenić jego jakość i wewnętrzną strukturę. Jest jak żywy organizm, który ma swoją skórę, system żył i wewnętrznych pęknięć. Może być delikatny i łamliwy jak kostka parmezanu bądż twardy jak bryła szkła. Jak mawiają rzemieślnicy w Carrarze "marmur ma swoją wolę".
Dlatego historia rzeźby jest ściśle związana z tym właśnie kamieniem.
Biały marmur zwany jest przez rzeźbiarzy świętym kamieniem i traktowany z niemal religijnym szacunkiem.
Z białego marmuru z Carrary Michał Anioł wyrzeźbił Pietę. Osobiście udał się do Carrary aby wybrać odpowiednią bryłę tego kamienia. A potem rzeżbił Pietę przez trzy lata...

W związku z nadchodzącym Świętami Wielkanocnymi wszystkim moim przyjaciołom blogowym /także tym, którzy nie pozostawiają komentarzy/ życzę spokoju w domu, w naszym kraju i na świecie.


środa, 17 kwietnia 2019

Wiersz Tadeusza Różewicza


Na okładce drugiego tegorocznego numeru kwartalnika "Przekrój" został umieszczony wiersz Tadeusza Różewicza.

Przeczytajcie go proszę uważnie:



Drogowskaz


stoję przed drogowskazem
na żadnej z tabliczek
nie napisano nic

nic o gościńcu grzechu i wąskiej ścieżce cnoty
nic o drodze prawdy i drodze mniemania
nic o niebie piekle nawet nic o czyśćcu
nic o kapitalizmie socjalizmie nic
o trzeciej drodze nic o romantykach nic
o klasykach nic o wojnie i pokoju
nic o zbrodni i karze nic o wybaczaniu
nic o lewicy prawicy i centrum

napisy wyblakły tak bardzo
że tabliczki są całkiem białe

wiem, że muszę
zapełnić je sam

nie wiem jeszcze
że moją głowę
wciągnęła przepastna biel

zamiast niej wyrósł mi z barków
wielki znak zapytania”


Napiszecie jak ten wiersz zrozumieliście?
Będę Wam bardzo wdzieczna.






poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Senegalska bajka o skąpcu Niokolokoba




Żeby całkiem nie zwariować- /mój młodszy syn znowu poszedł do szkoły żeby nie uczyć a starszy wnuk zaczyna dzisiaj egzaminy ósmoklasisty/ -przepiszę dla Was bajkę, którą znalazłam w tym tomie Bajek Międzykulturowych:

"W pewnej wiosce żył sobie bardzo bogaty kupiec. Nazywał się Niokolokoba. Dorobił się na handlu owocami mango i orzeszkami ziemnymi.
Mieszkańcy mieli proste tradycyjne chatki. Niokolokoba zbudował sobie piękny duże dom. Nie chciał się żenić, w obawie, że będzie musiał dzielić się nim z żoną i dziećmi. Dlatego zamieszkał sam w tym ogromnym domu. Co robił ze swoimi pieniędzmi? Nikt nie wie.
Wszyscy w wiosce go znali, ale rzadko brał udział we wspólnych zabawach, rzadko przychodził na wieczorne walki zapaśników w świetle księżyca i dużego ogniska, przy bębnach i śpiewie dziewczyn.
W środku wioski, w pobliżu placu spotkań znajdowała się studnia. Tutaj kolejka po wodę tętniła życiem. Kobiety spotykały się przy studni także w celach towarzyskich.
Pewnego wieczoru, z okolic studni rozległ się krzyk:
- Na pomoc! Na pomoc!
Z pobliskiego podwórka przyszli zaniepokojeni ludzie. Okazało się, że to Niokolokoba wpadł do studni. Silny młodzieniec zwrócił się do niego:
- Daj rękę. Wyciągnę Cię.
- Nie dam – usłyszał.
Chwilę potem pewien starzec zaskoczył wszystkich i przypomniał jedną bardzo ważną rzecz, z której słynął Niokolokoba. Nie lubi słowa „DAJ”.
Ludzie wrócili więc do swoich domów i zostawili go na dnie studni."


Nie wiecie przypadkiem po co ja to przepisałam???

P.S.1. Jak podał wczoraj portal onet w Złotoryi duchowny w czasie mszy nazwał nauczycieli "swołoczą, którą należy przepędzić". I dodał, że od dostatku poprzewracało im się w głowach. W odpowiedzi nauczyciele wyszli z kościoła. Wtedy duchowny powiedział: "Wystarczy uderzyć w stół a nożyce się odezwą".

----------------------------------------------------------------------------

P.S. 2.To już wiem dlaczego tę bajkę przepisałam.
Bo sprawiedliwość istnieje tylko w bajkach.

sobota, 13 kwietnia 2019

"Koń jaki jest każdy widzi"



Mówi się, że przysłowia są mądrością Polaków a konie ich dumą.

Słynne powiedzenie „Koń jaki jest każdy widzi” pochodzi z pierwszej polskiej encyklopedii powszechnej autorstwa Benedykta Chmielowskiego.

Parę dni temu w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego przeglądałam dwa tomy książki Uli Kowalczuk pod takim właśnie tytułem.

W obydwu tomach znajduje się ponad 500 konizmów.

Trzysta z nich zostało opisane i skomentowane przez pryzmat zarówno historii jak i tego co wiemy dziś o koniach.

Zacznijmy od tego, że "konizm"według autorki książki to wspólna nazwa przysłów i porzekadeł oraz najróżniejszych określeń i związków frazeologicznych związanych z końmi, których jak się okazuje jest w języku polskim właśnie ponad 500. 

Konizmów używają i ci, którzy konie kochają i mają z nimi styczność i ci, którzy zupełnie nie mają z nimi do czynienia. Autorka twierdzi, że używają ich wszyscy Polacy.

A więc:

Dajemy „konia z rzędem”, mamy „końskie zdrowie”, jesteśmy „kuci na cztery nogi”, potrafimy „stanąć dęba”, zażywamy „końską dawkę” leków, stajemy „w szranki”, otaczają nas „konie mechaniczne”. „dosiadamy swojego konika”. 
Nie ma dnia aby ktoś w mediach nie użył jakiegoś konizmu, mówiąc np. „okiełznałem ten temat”, „znają się jak łyse konie” lub „wygrali tę potyczkę w cuglach”.

Skąd się to wzięło???

Ano stąd, że koń zajmował w Polsce od wieków szczególne miejsce. Oprócz orła i bociana był i jest jednym z trzech polskich zwierząt narodowych.

Marian Hutten- Czapski w swoim dziele „Historia powszechna konia” pisał przed wiekami, że na grzbietach koni Polska „wszystkie zasługi wyświadczyła światu”. 

Dziś już nie pamięta się o tym, że w XVI i XVII wieku Polska była potęgą w hodowli koni, którymi zachwycały się wszystkie narody europejskie. 

Także gospodarka była oparta na hodowli koni co było źródłem naszego oręża i zwycięstw w tamtych czasach. 

To spowodowało, że te wspaniałe zwierzęta stały się częścią naszej kultury.

Świat się zmienił, jednak uwielbienia Polaków dla koni do dziś pozostało. Widoczne to jest głównie w języku polskim. Bo język zdaje się najdłużej przechowywać tradycje.

Więc jeszcze kilka konizmów z książki Uli Kowalczuk:

„Lach bez konia to jak ciało bez duszy”- to dla patriotów
„Nie stawia się wozu przed koniem”- to dla polityków
„Niejednemu koń naniósł”- to dla biznesmenów
„Bez końskiego ogona skrzypek nic nie dokona” - dla muzyków
„Kto pozna konie, pozna i kobiety” - dla mężczyzn.

A dzieci mogą się z książki dowiedzieć czym są kucyki i koński ogon, co to jest koń mechaniczny i skąd przybył konik szachowy.

Książka ta może być lekturą rodzinną dla wszystkich tych osób, które cenią to piękne i mądre zwierzę jakim jest koń.

A może znacie jakieś inne konizmy których tu nie wymieniłam?

A może jakiś konizm da się dostosować do dzisiejszej sytuacji w naszym kraju?

czwartek, 11 kwietnia 2019

"Cesarz"



Gdy w foyer teatru kupiłam program spektaklu, to wypadł mi z niego falsyfikat studolarówki.
A po chwili zauważyłam że wiele takich falsyfikatów leży na podłodze przed wejściem na widownię.
Inaczej mówiąc każdy, który kupił program dostał „100 dolarów”.

Haile Sellasje był cesarzem Etiopii przez 39 lat. 
Prawdopodobnie nie umiał czytać ani pisać. /W każdym razie nie pozostał po nim nim żaden własnoręcznie napisany czy tylko podpisany tekst. Nigdy też sam niczego nie czytał a wszystko czytali mu jego dworacy./ 
Sprawował władzę absolutną. Był chytrym i przebiegłym tyranem, kochającym władzę w najdoskonalszy z możliwych sposób: uważał mianowicie, że można wszystko. 
Głównym narzędziem jego władzy była absolutna lojalność poddanych bazująca na strachu, przekupstwie i głupocie dworskich urzędników. 

Na ludziach Zachodu długo sprawiał wrażenie mądrego reformatora, będąc w istocie błyskotliwym złodziejem własnego państwa, które bez skrupułów okradał.
Kiedy go poznajemy w słynnej powieści-reportażu Ryszarda Kapuścińskiego, niedawno przestał być władcą obalony przez rewolucję. Został po nim zbankrutowany kraj i opuszczeni dworacy tęskniący za minionymi czasami, w których ich wrodzona małość moralna była uzależniona od łaski i kaprysów władcy. 
Za czasów jego rządów prawie milion mieszkańców Etiopii umarło z głodu.

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Poniżej kilka urywków z rozmowy reżysera spektaklu Mikołaja Grabowskiego z krytykiem Tadeuszem Nyczkiem. Tytuł: „Wszystko podszyte świństwem”:

Tadeusz Nyczek - „Fundamentem cesarstwa było Wielkie Kłamstwo, oznajmiane narodowi w glorii Jedynej Prawdy. Kradną zawsze tylko jacyś „oni”, chociaż naprawdę kradniemy my. Zawsze chcemy dobrze, a jeśli ktoś mówi, że jest inaczej, kłamie. Wszystko robimy dla dobra narodu, a że korzysta na tym tylko dwór, to na pewno nie dworu wina.

Mikołaj Grabowski - „Cesarz” jest wielką przestrogą przed każdym autorytaryzmem.

I dalej...

Mikołaj Grabowski – ...władza nieopanowana w swojej zachłanności może być nie mniej niszczycielska…

Tadeusz Nyczek – Paranoja w stanie czystym. Dzisiejszy dwór polski, jakkolwiek by go nazwać, musi się liczyć z wyborcami. Dlatego postępuje inaczej: nie mogąc zupełnie zlekceważyć społeczeństwa, postanowił je kupić. Im kupionych będzie więcej tym władza będzie miała pewniejszą teraźniejszość i zwłaszcza przyszłość.

Mikołaj Grabowski – A władza jak wiadomo, nigdy nie ma dosyć władzy.

Tadeusz Nyczek – Aż się się nią udławi.

------------------------------------------------------------------------
Cesarz” Ryszarda Kapuścińskiego to arcydzieło gatunku, uznane za jedno ze 150 najważniejszych dzieł XX wieku. Książka została wydana w roku 1978 i uchodzi za najsłynniejszą i najlepszą jaką napisał Kapuściński.

Cesarza” zaadaptował i wyreżyserował w Teatrze Ateneum w Warszawie Mikołaj Grabowski. Premiera odbyła się 30 marca 2019 roku.

W dniu 2 kwietnia byłam na tym spektaklu w towarzystwie historyka i geografa. 
Historyk w przerwie przypomniał nam, że cesarz Haile Sellasje za życia był uznawany za boga a w II RP został odznaczony orderem Orła Białego. 
Geograf przypominał sobie swoje wrażenia z Etiopii w której był 10 lat temu jako student. Powiedział, że któregoś dnia w jednym z barów w Addis Abbebie podszedł do niego jakiś Etiopczyk i zapytał czy może zjeść z talerza to czego on nie zjadł. Mówił bardzo dobrze po angielsku i był emerytowanym nauczycielem…
-----------------------------------------------------------------

O spektaklu nie napiszę zupełnie nic.

Myślę, że obowiązkiem każdego Polaka jest go zobaczyć.

A jeśli ma za daleko do teatru Ateneum w Warszawie to powinien sobie przypomnieć książkę Ryszarda Kapuścińskiego. Albo przeczytać, jeśli jej nie zna.

Jeśli chodzi o mnie to po spektaklu przez dwa dni walczyłam z okropną migreną.
I zupełnie nie wiem dlaczego...



poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Ja....


                           Kwiatek dla nauczycieli


Ja...

1. Wnuczka legionisty, który ostatnie trzy lata życia pracował jako nauczyciel w Technikum Pocztowym.

2. Córka nauczycielki /po seminarium nauczycielskim i Studium Pedagogicznym/ która uczyła klasy 1-3 i artysty po krakowskiej ASP, który uczył rzeżbienia na warszawskiej ASP

3. Siostra doktor psychologii, która wykładała na Uniwersytecie Warszawskim.

4. Żona historyka, który uczył w liceach warszawskich.

5. Matka geografa, który uczy w warszawskich liceach /także w jęz, angielskim/ i przygotowywuje do matury międzynarodowej.

A także babcia 2 wnuków, z których starszy za parę dni ma zdawać egzaminy 8-klasisty.

Ja – chyba mogę powiedzieć że pracę nauczyciela znam bardzo dobrze. Z domu, z obserwacji, z przeżyć związanych z ciągłą nieobecnością tych osób. Bo nawet jak byli, to ciągle poprawiali zeszyty, klasówki, sprawdziany. I ciągle przygotowywali się do lekcji. I ciągle starali się uczniów „wyciągać” ze złych stopni.

Ja – z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że nauczyciele mieli najlepiej za poprzedniego ustroju.

Bo wprawdzie zarabiali haniebnie mało, to mieli przynajmniej jakieś przywileje. 

I byli cenieni.


A teraz po raz kolejny przegrywają.

Tym razem z krowami i ze świniami.


niedziela, 7 kwietnia 2019

O tym jak nam króla Stasia porwali - zakończenie

                       
     Widok z Łazienek Królewskich króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Zdjęcie zrobione dn. 4 kwietnia 2019 roku.

Dwa dni po porwaniu króla Stasia zaczęły się aresztowania. Zatrzymano kilku konfederatów, a nawet zonę jednego z nich – Mariannę Łukawską.

Główny inicjator porwania króla czyli Kazimierz Pułaski uciekł do Francji. Stamtąd próbował jeszcze drogą dyplomatyczną ratować sprawę konfederacji, a chcąc usunąć wszelkie podejrzenia co do zamachu na króla – wysłał do marszałka wielkiego koronnego Stanisława Lubomirskiego z Paryża list. W liście tym datowanym na 22 sierpień 1772 roku usprawiedliwiał się i sprawę zamachu przypisywał wyłącznie Strawińskiemu.

Uchwałą rady senatu z 15 lutego 1773 roku podjęto decyzję o wytoczeniu procesu uczestnikom zamachu na życie króla. 7 czerwca odbyła się pierwsza rozprawa , a 2 sierpnia w roli świadka wystąpił sam król.
Rozprawa zaczęła o godzinie 11.30 w izbie senatorskiej na Zamku Królewskim.

Profesor Uniwersytetu Lwowskiego Władysław Ostrożyński tak pisał w artykule pt: „Sprawa zamachu na króla Stanisława Augusta Poniatowskiego z dnia 3 listopada 1771 roku przed sądem sejmowym”:

W całej Warszawie powszechnie mówiono, że król za oskarżonymi będzie przemawiać...Monarcha bronił konfederatów… mówiąc m.inn: Daruj im Ojcze, bo nie wiedzą co czynią."

Król po skończonej przemowie wrócił do komnat, a dalsze posiedzenie sądu sejmowego było tajne.

Wyrok w sprawie konfederatów barskich zapadł 27 sierpnia /1773 roku/. Brzmiał następująco:

„…… Ponieważ jednak bezecni Kazimierz Pułaski, Stanisław Strawiński i Walenty Łukawski powinni być nie tylko pozbawieni honorów i czci ale i ciała ich, jako narzędzia sromotnej zbrodni okrutnym karom poddane być muszą przeto, chociaż za tak wielką zbrodnię na kary o wiele większe i surowsze zasłużyli, za wstawiennictwem się królewskiego majestatu u naszego sądu skazujemy zostającego w więzieniu Walentego Łukawskiego i zbiegłych Kazimierza Pułaskiego i Stanisława Strawińskiego na karę śmierci przez ścięcie. 
...Ręce ściętych zbrodniarzy, odłączone od ciała, mają być wbite na pal przy drogach publicznych i po niejakim czasie spalone, a popioły na wiatr rozwiane, ciało zaś zaraz po ścięciu rozćwiartowane, spalone i na wiatr rozwiane… /…/ 
...Jana Kużmę od kary śmierci uwalniamy, mimo to jednak tego człowieka, który tak szkaradną zbrodnię w umyśle swym powziął, a nawet gwałtownym napadem wykonać się odważył, jako potwor natury, niegodny życia na tej ziemi i oddychania polskim powietrzem, na wieczne wygnanie z Królestwa Polskiego i prowincyi przyłączonych skazujemy i wydalić go kosztem skarbu publicznego do granic Królestwa jak najrychlej polecamy, postanawiając że pod żadnym pozorem do dzierżaw Rzeczypospolitej powrócić i granic jej przekroczyć nie może, gdyby bowiem na to się odważył, schwytany i przez jakikolwiek urząd, nawet wiejski, śmiercią, w myśl konstytucyi z r. 1588, bezzwłocznie ukarany zostanie” - tak pisał Władysław Ostrożyński.

Wszystkich innych uczestników zamachu na życie króla ukarano więzieniem a ich żony i dzieci pozbawiono majątków i szlachectwa oraz zakazano im używać swoich nazwisk.

Egzekucje zaczęły się od samego rana.
O godzinie 8.00 więżniowie ubrani w „śmiertelne koszule” opuścili więzienie przy ulicy Mostowej. Na miejsce straceń /.../ zostali przewiezieni trzema wozami, które jechały tą samą drogą, którą konfederaci uciekali z porwanym królem...”

Jeden z więżniów – Józef Cybulski – przez całą drogę siedział w trumnie, w której miał być pochowany...”

Pierwszy wstąpił na rusztowanie Walenty Łukawski, powiedział że przyznaje się do winy, prosi o przebaczenie dla siebie Boga i Ojczyznę i nie pozwolił sobie oczu zawiązać, tylko poddał głowę pod … 
”Nastepny – natomiast Józef Cybulski nic nie mówił ale pozwolił sobie oczy zawiązać...
Na wszystko patrzyły żony i dzieci skazanych...
Po egzekucji kat powiesił na szubienicy tablice z nazwiskami powieszonych… 
Straceni zostali pochowani na cmentarzu przy kościele św.Jerzego przy ul. Świętojerskiej. Cmentarz ten jak i kościół od dawna nie istnieją, a tamtejsza nekropolia była przeznaczona dla samobójców i skazańców.

Dwóch konfederatów powieszono, dwóch zmarło w więzieniu, dwudziestu kilku zdołało uciec ale poszukiwano ich z zamiarem ukarania śmiercią...

Wybawca króla - Jan Kuźma zamieszkał we Włoszech, najpierw w Rimini, później w Senigalli. Miał wyznaczoną przez króla dożywotnią pensję w wysokości 400 czerwonych złotych rocznie.
W 1804 roku powrócił jednak do Warszawy gdzie zmarł w 1822 roku. Został pochowany na Powązkach.

Hajduk Jerzy Henryk Butzau, który stracił życie ratując króla został pochowany na cmentarzu ewangelickim. Nagrobek ufundował mu sam król Stanisław August Poniatowski. Nagrobek ten na którym widniał napis w języku niemieckim że: „… tu leży ten który zasłonił króla własną piersią...” przetrwał do 1955 roku.


Młynarzowi, który w swej chacie pomagał rannemu królowi Monarcha kupił młyn na Marymoncie i przekazał mu go na własność.

Główny inicjator zamachu na króla Kazimierz Pułaski wyjechał do Ameryki. Tam walczył o wolność USA i stal się „ojcem amerykańskiej kawalerii’.

Parę dni temu dowiedzieliśmy się że najprawdopodobniej był kobietą.

To wszystko oczywiście w wielkim skrócie ... bo na temat porwania króla powstało wiele utworow literackich.

I tak to nam porwali króla Stasia...

/Tekst powstał na bazie artykułu Katarzyny Dzierzbickiej znajdującego się w numerze 11-12 miesięcznika "Stolica" z listopada/grudnia 2017 roku/.

piątek, 5 kwietnia 2019

O tym jak nam króla Stasia porwali...- część druga

                                   Tak wyglądał król Staś na obrazie Marcello Bacciarellego                     

Według księdza Jędrzeja Kitowicza /Pamiętniki czyli historia polska/gdy Jan Kużma został z królem sam na sam miał powiedzieć: 

„Chociaż ja ciebie mam w ręku, znam jednak że ty jesteś moim królem. Jeżeli mi przyrzeczesz słowem królewskim, że mi darujesz to przewinienie odtąd będę twoim obrońcą. Uprowadzę cię na miejsce bezpieczne i odprowadzę do Warszawy….”

Całkiem inaczej sytuację tę opisał Stanisław Szenic w Pitavalu warszawskim:

„Moment ten od razu wykorzystał Stanisław August słynący z płynnej i przekonywającej wymowy. Począł więc wykazywać Kużmie jak ciężkiej dopuścił się zbrodni porywając się na osobę swojego monarchy. Przyrzekł mu przebaczenie i sowitą nagrodę jeśli zaniecha powziętego zamiaru i go ocali.”

„Jeśli nie wierzysz mojej obietnicy – mówił król – więc uchodż i ratuj siebie, póki masz czas. Pikiety moskiewskie są po lewej ręce, udaj się w prawą, byś je ominął. Jeśli mnie spotkają, upewniam, że im pokażę inną wcale drogę, nie tą, którą ty pójdziesz.”

Jan Kużma miał się spotkać z pozostałymi porywaczami w Lasku Bielańskim, jednak za namową króla pojechał dalej do wsi Buraków leżącej między Marymontem a Powązkami. 

"Tu rzucił się Stanisławowi Augustowi do nóg prosząc o przebaczenie i łaskę królewską.
Następnie zaprowadził króla do stojącego w pobliżu młyna słodowego /stąd to miejsce zwie się Słodowcem/, który miał w dzierżawie niejaki Finke rodem ze Szwajcarii – oświadczając, że wyratował z rąk jakiegoś znakomitego dygnitarza – pisał dalej Szenic. 

Dzięki pomocy młynarczyka król zawiadomił o swym uprowadzeniu dowódcę Gwardii Pieszej Koronnej.

„Stanisław August o godzinie 4-tej rano napisał /…/ ołówkiem bilecik treści następującej: - Cudem uszedłem rąk morderców, pospiesz po mnie ze 40 ludźmi do Marymontu. Jestem raniony lecz nie niebezpiecznie”

Około godziny 5.00 /4 listopada 1771 roku/rano Stanisław August Poniatowski wrócił do Zamku Królewskiego. 

Natychmiast w katedrze św. Jana odbyło się uroczyste nabożeństwo dziękczynne za ocalenia króla.

Jan Kuźma został zaprowadzony do apartamentu, gdzie mógł cieszyć się wszelkimi wygodami. Nad jego bezpieczeństwem czuwała straż.

Wieść o porwaniu króla rozniosła się po Europie.

List do króla wysłał m.inn. francuski pisarz i filozof Voltaire.

Papież Klemens XIV ogłosił dla Polski specjalną bullę jubileuszową, a duchowni z ambon potępiali zamachowców.

„Król Stanisław August, wierząc święcie w doznany cud Opatrzności, skrzętnie przechowywał wszelkie pamiątki wydarzenia: strój jaki wówczas nosił, but który mu Kuźma pożyczył, kapelusz Mikulskiego /przypominam, że w czasie ucieczki król zgubił jednego buta i kapelusz/, a nawet kule wydobyte z ciała zabitego hajduka Butzova.”- pisał Szenic.

16 marca 1815 roku kasztelan, pisarz i publicysta Aleksander Linowski podarował księżnej Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej „ubiór, jaki król Poniatowski miał na sobie wtenczas, kiedy go złapano i prowadzono do bielańskiego lasu” - pisał profesor Zdzisław Żygulski w artykulu „Garnitur nieszczęśliwośći króla Stanisława Augusta”. 

Księżna przechowywała go w Puławach, w wybudowanej w 1801 roku Świątyni Sybilli, w której stworzyła pierwsze na ziemiach polskich muzeum pełne dawnych pamiątek.„Niestety – wszystko stało się pastwą barbarzyńskich Moskali ” - pisał Julian Ursyn Niemcewicz.

Z pamiątek z zamachu na Stanisława Augusta zachowały się tylko cztery: koszula i pończocha monarchy, but Kuźmy i naprawiony kapelusz Mikulskiego. 

W późniejszych czasach wypożyczane były m.inn. przez Jana Matejkę, który uwieczniał je na swoich obrazach. Kapelusz widać na płótnie Konstytucja 3 maja 1791 roku. Ma go na głowie m.inn. Król Stanisław August i Franciszek Ksawery Branicki.


Niedaleko od miejsca w którym stał młyn król wraz ze swoim bratem prymasem Michałem Poniatowskim ufundowali kościół – jako wotum za cudowne ocalenie. 20 maja 1792 roku poświęcono kamień węgielny a 21 października konsekrowano skromną świątynię, którą zaprojektował królewski architekt Dominik Merlini. Jej patronem został św.Karol Boromeusz, jako że uwolnienie króla miało miejsce w dniu tego patrona.

W ołtarzu tego kościoła /tak – to ten kościół stojący na terenie Starego Cmentarza Powązkowskiego/ znajduje się obraz autorstwa Józefa Walla. 

W lewym dolnym rogu płótna widać niewielkich rozmiarów scenę przedstawiającą rozmowę Stanisława Augusta Poniatowskiego z Janem Kużmą.

                                              
---------------------------------------------------

/Tekst powstał na bazie artykułu Katarzyny Dzierzbickiej znajdującego się w numerze 11-12 miesięcznika "Stolica" z listopada/grudnia 2017 roku/.

O aresztowaniach, procesie, wyroku i egzekucjach na sprawcach porwania króla Stasia będzie jeszcze jeden tekst.



Wszystkich zainteresowanych zapraszam w niedzielę.

Pamiętacie imieniny w pracy?

Pracować zaczęłam 15 września. Bardzo dawno temu. W krótkim pobycie w Dziale Kadr polecono mi udać się na rozmowę do Dyrektora Biura. A pan ...