niedziela, 2 września 2018

Droga

Tekst ten dedykuję Eli


Gdy wsiadam na rondzie w ten sam autobus co zawsze i kupuję bilet – kierowca pyta z uśmiechem:
- Zatrzymać się przy sklepie? Pewnie będzie pani chciała jakieś zakupy zrobić…
- Miło, że pan pamięta – mówię. - A deszcz ostatnio padał?
- Oj padał, padał. Nie będzie pani musiała działki podlewać.
Po pięćdziesięciu minutach wysiadam dziękując i żegnając się z kierowcą uśmiechem.
- Zatrzymałam dla pani te jogurty, które pani zawsze kupuje. I jest jeszcze magazyn „Książki”, bo zauważyłam, że u nas tylko pani jest nim zainteresowana - mówi sprzedawczyni.
- To jeszcze sobie loda „Big Milka” kupię, bo już kilka razy wygrałam.
Wychodzę ze sklepu i wchodzę w leśną drogę. Idę przez tę część wioski, gdzie pobudowali się ludzie bardzo dobrze sytuowani. Mają piękne domy - ogrodzone i pilnowane przez specjalne firmy. Kiedyś oparłam się niechcący o bramę ogrodzenia takiego wspaniałego domu. Nie zdążyłam jeszcze dojść do końca tej drogi, gdy podjechał do mnie samochód z panami, którzy zwrócili mi uwagę żebym nie dotykała ogrodzeń, bo jestem wtedy traktowana jak potencjalna włamywaczka. Nie odpowiedziałam im zupełnie nic, bo nie znalazłam wtedy w głowie żadnej riposty. A może nawet lepiej bo pewnie i tak nie zrozumieliby co chciałabym im powiedzieć.
Idąc szeroką drogą jestem obszczekiwana przez psy. Za każdym ogrodzeniem, przy każdym parkanie jest ich co najmniej dwa. Są to przeważnie rotweilery.
/Kiedyś, gdy wracałam już tą samą drogą do autobusu minęłam jakichś ludzi w bardzo wytwornym samochodzie. Pani zapytała mnie gdzie idę. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że idę do autobusu, który mnie zawiezie do Warszawy. Pani popatrzyła pytająco na siedzącego za kierownicą pana. A pan stwierdził wspaniałomyślnie:
- To dobrze, to niech sobie pani idzie./
Gdy mijam już teren ze wspaniałymi, bogatymi willami wychodzę na wąziutką ścieżkę. Po jednej stronie rośnie piękny las, po drugiej stronie jest pole. Jakieś trzy tygodnie temu spotkałam na środku tej ścieżki jelonka. Stał i wcale się nie ruszał. Wyglądał jak namalowany w książce z bajkami dla dzieci. Szłam cicho i nie robiłam żadnych gwałtownych ruchów, więc może dlatego nie uciekł przede mną. Nie wierząc własnemu szczęściu i bardzo zdziwiona zatrzymałam się jakieś pięć metrów przed nim. Odwrócił głowę w moim kierunku, popatrzył i powoli, wręcz majestatycznie odszedł w las.
Oczywiście refleks mnie zawiódł – bo mogłam przecież zrobić mu zdjęcie komórką. Miałabym dowód, że mi się to naprawdę nie śniło.
Jeszcze sto metrów i już jest pierwsza działka. Należy do pani Ani. Tej, która pracowała u nas w archiwum i która miała męża pijaka. I która prawie codziennie chowała się za regałami, żeby ukryć siniaki i podbite oczy po kolejnym powrocie męża do domu. Pani Ania ma też bardzo dorosłego, siwego już syna, który ma niedorozwój. I z nim głównie przebywa na działce. 
Ale pani Ani w tym roku jeszcze nie widziałam…… Jest już bardzo stara i schorowana…
Następna działka należy do ludzi, którzy mają cztery małe wnuczki – córeczki swoich dwóch synów. Jeszcze nie widziałam ludzi, którzy byliby tak zwariowani na punkcie swoich wnuczek jak ci właśnie. Dwie pary pięcioletnich, prześlicznych bliźniaczek są dla nich najważniejsze na świecie.
Wchodzę na teren działek.
Dzień dobry, cześć, co słychać?, jak zdrowie?, nic nie zmarzło?, nie uschło?, złodzieje się nie włamali ?– słychać ze wszystkich stron…
Ptaki śpiewają jak oszalałe…
Wchodzę w swoją alejkę. Przy płotach znajomi. Grabią zeszłoroczne liście, podlewają, rozsypują nawozy, przycinają gałęzie, sadzą. A przy tym rozmawiają, chwalą się, narzekają i … mówią kto już nie przyjedzie nigdy, bo go pożegnali na zawsze. Komu urodziło się wnuczę… i kogo zwolnili z pracy.
Sąsiad - poeta, mąż mojej koleżanki mówi: - Przyjdź potem na kawę, jak się rozpakujesz. Przeczytam ci wiersz jaki przed chwilą napisałem. I wydałem następny tomik, ale nikt go jeszcze nie kupił…
Podchodzę do furtki i otwieram ją. Wszystkie moje drzewa, krzewy i kwiaty wychodzą mi naprzeciw. I słyszę jak szumią: „Jak to dobrze, że jesteś”.
--------------------------------------------------------------------------------
Wieczorem przyjeżdżają najbliższe mi osoby. Pijemy na werandzie herbatę. Na niebie pokazują się gwiazdy.
Zapada noc.

/Był to tekst sprzed lat pisany pod wpływem jednej z wczesnowiosennych wizyt na działce/

A ptaszka na mojej drodze spotkałam w czerwcu ubiegłego roku.

42 komentarze:

  1. Piękny tekst.
    Bardzo Ci dziękuję Stokrotko

    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Elu że Ci się spodobał.
      Przepraszam, że opublikowałam go trochę pózniej niż Ci obiecałam.
      Serdeczności

      Usuń
  2. Ten ptaszek na drodze to tak jak Ty jak idziesz sama.

    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten ptaszek to tzw. podlot. Spotkałam go jak szłam z wnukami do sklepu.
      Pisałam o nim kiedyś.
      :-)

      Usuń
    2. Dodam, że jest to piękny tekst literacki.

      Marek z dziewczynami

      Usuń
    3. Dziękuję, ale to tylko relacja z drogi na działkę.
      Serdeczności dla Was.
      :-)

      Usuń
  3. Gdy tam bywałam to miejsce było jeszcze "nieodkryte". Podejrzewam, że teraz to bym nawet nie trafiła, to było przecież ćwierć wieku temu,a działki były jeszcze bardzo nowe, Flik miał wtedy zaledwie kilka miesięcy a nasz wspólny znajomy nie miał jeszcze poprzewracane w głowie.
    Nie wiem tylko dlaczego czasami wydaje mi się,że to było nie tak dawno, dopiero co. Dobrze, że skleroza nie boli;))))
    Buziam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie Moje!
      Ćwierć wieku temu to droga ktorą idę często na działkę była pastwiskiem dla krów i koni. Teraz tam nawet psa z kulawą nogą nie ma. Tylko ja sobie idę ...
      A ta drogą którą Ty jechałaś nie była jeszcze wtedy wyasfaltowana.
      Nasz wspólny znajomy też się zmienił - niestety na gorsze.
      Pozdrówki

      Usuń
  4. Pięknie i obrazowo przedstawiona droga. Wyobraziłam sobie nie tylko jelonka, pani Anię, babę z samochodu, wspaniałomyślnego "karka",ale też Twój ogród,który wita Cię pięknie. Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sielanka. Szkoda tylko, że Wam się patologia pobudowała w sąsiedztwie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, tej patologii coraz więcej dookoła...

      Usuń
  6. No niestety, bogactwo napełnia kieszenie i mrozi serca...
    Na naszych spacerach widujemy wspaniałe domy z jeszcze wspanialszymi ogrodami, ale właścicieli tam nie zobaczysz, nie maja czasu leżeć pod grusza, zarabiają pieniądze.
    Zanim wyjęłabyś telefon, jelonka już by go nie było. Widywałam takie w mysłowickich lasach, gdy byliśmy u Gabrysi, ale dowodu nie mam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko. Ja Ci wierzę, że widziałaś jelonka...
      :-)

      Usuń
    2. Zgadzam się z Joasią, widuję i jelonki i piękne domy, do których wstępu nie ma, bo - nie... Pozdrawiam

      Usuń
    3. Coraz więcej takich domów.
      :-)

      Usuń
  7. Piękna historia z jelonkiem.
    Ja też w takich sytuacjach nie mam refleksu, żeby zrobić zdjęcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mnie zaskoczył ten jelonek że zamarłam w bezruchu...

      Usuń
  8. Dobrze miec takie miejsce na ziemi,a Ty potrafisz wszystkie jego zauwazyc, docenic i przzezywac...tez takie mialam ale nie wiem czy kiedykolwiek tam wroce...moze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko - niektórze mówią, że jestem dobrą obserwatorką.
      A Tobie życzę powrotu w to Twoje miejsce...

      Usuń
  9. Bardzo lubię Stokrotko takie ciepłe, pełne dobrej energii notki pisane przez życie, w którym spotykają nas różne, także niezwykłe sytuacje i różni ludzie. Czasem życzliwi, czasem nie... Twoja notka nasiliła moją tęsknotę za Słodyszkowem i przypomniała jedno z najbardziej niezwykłych spotkań z dzieciństwa-w cztery oczy z dzikiem. Nie mam na nie dowodu, wtedy o komórkach jeszcze wróble nie ćwierkały:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ miło i serdecznie skomentowałaś mój tekst.
      Bardzo Ci dziękuję i życzę wszystkiego dobrego.
      :-)

      Usuń
  10. -- jak Ty to pięknie napisałaś ach... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem zwyczajnie Alinko.
      Ale dziękuję Ci bardzo.
      :-)

      Usuń
  11. Ja tez wierze, ze jelonek czekal na Ciebie by wspaniałym spojrzeniem Cie powitać. Ciesz się normalnymi sąsiadami, bo coaraz mniej ich na swiecie. Nie rozumiem czego pilnują psy buców - przecież oni kupuja okładki książek na metry i nawet nie doceniają np.pieknej porcelany. Wlasciwie rozumiem towarzysza życzliwej pani - umozliwil Ci rozkoszowanie się urokiem okolicy. Chociaz tekst jest sprzed lat pozdrawiam aktualnych sasiadow - Ty to masz szczęście do ludzi!!!Malgosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu - z tym szczęściem do ludzi to różnie u mnie bywa.
      Znam od lat ludzi naprawdę wspaniałych.
      Ale czasami przyplącze mi się jakiś taki wredny typ ... i odczepić się nie chce...
      Serdeczności Kochanie :-)

      Usuń
  12. Witaj, Stokrotko.

    Bardzo urokliwa ta Twoja "zwyczajna opowieść" o Niezwykłej Drodze do Niezwykłego Miejsca:)
    A jelonek... Może dobrze, że go nie uwieczniłaś. Dzięki temu ten właśnie jelonek w tym właśnie miejscu i w tej właśnie chwili jest tylko Twój:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękna opowieść Stokrotko.:) Szkoda tylko, że nie wszyscy życzliwi, ale na szczęście masz swój azyl.:) Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny na moim blogu.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja pięknie Ci dziękuję za Twoje odwiedziny.
      Zapraszam na zawsze.

      Usuń
  14. Każdy powinien mieć takie miejsce, dokąd można sobie pojechać i zatopić się we własnym świecie. Po latach wracasz tam każdej wiosny, witając się z sąsiadami i wszystko wraca na utarte tory życia: rozkwitanie, przemijanie, powroty i odloty :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie jest i mam nadzieję że jeszcze nadal tak będzie ...
      Bardzo Ci dziękuję Miła Moja...

      Usuń
  15. Notka dobrze prawi...;o) Dobrze mieć takie miejsce...;o)

    OdpowiedzUsuń
  16. Na szczęście nasza działka nie jest tak daleko, zaledwie 2 czy 3 kilometry.
    Bardzo lubię moich sąsiadów, tylko martwię się, że najbliżsi chcą sprzedać działkę z piękną murowaną altaną, bo już brakuje im zdrowia, aby na niej pracować.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno może nie sprzedadza tylko ktoś im pomoze.
      Pozdrawiam również

      Usuń
  17. Spotkanie z jelonkiem musiało być niezwykłe i podejrzewam, że zapamiętasz je na długi czas. Czasami żałuję, że nie mam działki, albo chociaż ogródka, bo chętnie bym w nim odpoczywała. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki zielony ogrodek to wspaniala sprawa Karolinko.
      :-)

      Usuń
  18. Takie miejsce na Ziemi. Własne i kochane.
    Szkoda tylko, że droga do niego prowadzi przez te niesympatyczne wille i napuszone posiadłości. Ale na to, to się już nie poradzi.
    Pozdrawiam serdecznie Stokrotko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyś wiedziala jak bardzo się cieszę że znowu u mnie jesteś.
      Dziękuję Ci i pozdrawiam.

      Usuń
  19. Jestem pewna, że kiedyś zobaczysz u Twojego jelonka świecący krzyżyk między różkami. Bo Ty jesteś Wyjątkowa.

    OdpowiedzUsuń

Taniec zbójnicki

  O góralach mówi się, że muzykę mają we krwi, a taniec w nogach. Góralski taniec to przede wszystkim popis męskiej krzepy i zręczności, a j...