sobota, 3 listopada 2018

TEN pałac



Na całym świecie było tak, że miasta powstawały w cieniu jakiegoś zamku albo pałacu. W stolicy Polski pałac postawiono, gdy miasto już od wieków istniało. Otwarto go uroczyście 22 lipca 1955 roku.
Atrakcją były występy akrobatów. Międzynarodowa umowa z 5 kwietnia 1952 roku głosiła: „rząd Związku Radzieckiego zobowiązuje się zbudować w Warszawie siłami i środkami Związku Radzieckiego dwudziestoośmio - trzydziestopiętrowy gmach Pałacu Kultury i Nauki”. Wobec takiego zobowiązania nic nie mogło zapobiec budowie. 
Warunki geologiczne terenu zostały ostatecznie zaakceptowane ekspertyzą dopiero w 28 grudnia 1952 roku, ale przedtem, bo już 4 października, skończono wylewać fundament. Wprawdzie gdy w marcu 1953 roku umarł ten, dla którego pałac budowano, czyli Józef Stalin, a pałac sięgał dopiero ósmego piętra, zrodziły się nadzieje, że może jednak… Nadzieje zostały szybko rozwiane, bowiem wiceminister budownictwa ZSRR Karawajew zawiadomił, że zmarły przywódca nie brał w ogóle pod uwagę możliwości niezakończenia budowy… 
Budowa samego pałacu i osiedla dla jego budowniczych przebiegała zarówno jawnie, jak i tajnie. To znaczy w „Trybunie Ludu” ukazywały się konkretne, szczegółowe informacje. Od momentu wylania fundamentów był to najbardziej strzeżony obiekt w Polsce. 
Jednocześnie w Zegrzynku pod Warszawą powstawał ośrodek wypoczynkowy dla budowniczych pałacu. Dramaturg Jerzy Szaniawski, który miał tam swój domek, prowadził w związku z tym bardzo utrudnione życie, bowiem nie mógł wychodzić i spacerować po drodze, która znajdowała się tuż pod oknem, gdzie stało jego biurko… Przechodzili tam bowiem ciągle budowniczy TEGO pałacu. 
Pałac Kultury i Nauki otrzymaliśmy w tzw. darze przymusowym. Ale budowniczy pałacu, zwykli ludzie, byli w nie lepszej sytuacji. Nie mogli nikomu zdradzić, gdzie mieszkają. O tym, że kilkunastu z nich ma groby na jednym z warszawskich cmentarzy, ich krewni dowiedzieli się dopiero po zmianie ustroju. 
I teraz uwaga: Pałac Kultury swój wygląd zawdzięcza w części wysokiej – wieży ratusza w Chełmnie; Sala Kongresowa przypomina krakowski Barbakan, attyki – zamek w Baranowie Sandomierskim i rynek w Kazimierzu Dolnym, a iglica – Bramę Floriańską w Krakowie. Wszystko to oczywiście jest wielokrotnie większe od pierwowzorów.
 Naczelny projektant pałacu, Lew Rudniejew miał powiedzieć, że „pomieszanie stylów nie jest tu straszne, bo znajomości architektury polskiej nie należy ograniczać tylko do Warszawy czy innego miasta, bo chodzi o architekturę narodową, a więc jeszcze i wiejską”. 
Konstanty Ildefons Gałczyński podsumował, że Pałac został wybudowany w stylu „mało–polskim”. Całą resztę Pałac Kultury i Nauki zawdzięcza Uniwersytetowi Łomonosowa w Moskwie. Istnieją nawet podejrzenia, że był częścią obrony przeciwlotniczej ZSRR i miał spowodować, by z lotu ptaka Warszawa przypominała Moskwę. A wyglądał wówczas jak jasna, wysoka, niezdobyta góra wśród czarnych ruin miasta. 
Nazywano go „tortem”, „koszmarnym snem pijanego cukiernika”, „Pekinem”, piramidą, „marcepanem”… 
Budowniczym pałacu przyświecała idea, aby nie trzeba było z niego wychodzić przez całe życie. Odbywały się więc w nim wielogodzinne przemówienia ówczesnego I Sekretarza wiodącej partii, były teatry, kina, muzea, uczelnie, różne urzędy, pływalnia, Sala Kongresowa, restauracje ze słynną Trojką, do której wprowadzono striptiz i weszły panie lekkich obyczajów. 
Pałac zaczął zaspokajać wszelkie potrzeby życiowe. Także dzieci i młodzież przychodziły tam na różne zajęcia sportowo-kulturalne. No i można było z trzydziestego piętra podziwiać panoramę Warszawy… 
W Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki występowali najwięksi artyści jacy tylko przyjechali do Polski – a więc Rolling Stones, Louis Armstrong, Marlena Dietrich. Tu odbywały się obrady przerwanego wprowadzeniem stanu wojennego Kongresu Kultury Polskiej w 1981 roku. 
Nie udało się po roku 1989 Pałacu Kultury sprzedać jakiemuś amerykańskiemu milionerowi. Nie udało się go zasłonić ani obudować, chociaż w pobliżu powstało wiele wieżowców. Nadal stoi tam gdzie stał i ma się całkiem dobrze. Chociaż w jednym z filmów był burzony… 
Nadal, gdy wychylę się z okna to go widzę. Na samym szczycie Pałacu mieszka para sokołów albo ich dzieci.

Na zakończenie trochę liczb:

Pałac był wznoszony 1175 dni.
Budowało go 3500 robotników.
Ma wysokość 230,68 m.
I nadal jest to najwyższy budynek w Polsce.
Powierzchnia pałacu liczy 123 084 metrów kwadratowych.
Znajduje się w nim 3288 pomieszczeń.
W pałacu żyje od 25 do 28 kotów.
Mają tu swoje gniazdo dwa sokoły wędrowne.
Z 30. piętra, zanim założono na nim kraty, skoczyło 30 osób.

Osobiście uważam, że Pałac, który ma już 62 lata*/ powinien być traktowany jak zabytek.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
/Był to urywek z mojej książki "Moje warszawskie zwariowanie"./

*/ Pałac ma już 63 lata...

98 komentarzy:

  1. I pomyśleć, że były pomysły by go zburzyć... a przecież wielu Polaków wymieniało przez lata Pałac jako symbol stolicy.
    Byłam na samej górze, jazda windą niezapomniana. Od tamtej pory panorama Warszawy na pewno bardzo się zmieniła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może symbol stolicy to za dużo Asiu, ale napewno budynek po którym wiele osób poznaje Warszawę.

      Usuń
    2. A ja się z Jotka zgodzę, bo dla wielu niemieszkanców stolicy - PKiN jest symbolem rozpoznawczym właśnie - bez żadnych podstekstow politycznych, ale też dla wielu, także mieszkańców, jest symbolem komunizmu i tzw. przyjaźni polsko-radzieckiej. Ciekawie opisałas tę budowlę. Dzięki. Pozdrawiam 😊

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc, oburzona byłam pomysłem burzenia go. Bo jestem bardziej niż pewna, pomysł nie ideologiczny a biznesowy, jak to u nas bywa. Myślę, że pomijając historię powstania, pałac potrzebny był przez lata warszawiakom i dotąd zapewne jest potrzebny. Dla mnie nie jest "koszmarkiem", jak to rozpisywano się. Ale to mój głos z prowincji....
    Buziaki zostawiam, Jagódko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oxczywiście masz rację Anusiu - po prostu działki w samym centrum są niesłychanie drogie, więc....
      Anusiu - a jeśli chodzi o tę prowincję, to ona bardzo często jest widoczna w Warszawie...
      Serdeczności

      Usuń
  3. Nie uwierzysz - ale ja też widzę TEN pałac okna.
    I nie muszę się nawet wychylać.
    :-) :-) :-)

    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
  4. Bezinteresowny, serdeczny "dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego". Wielki Brat zawsze o nas pamiętał, i stara się tak czynić nadal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jędrusiu - Pałac Kultury nie był i nie jest taki najgorszy...

      Usuń
  5. Ciekawe informacje przekazałaś o pałacu. Nie podoba mi się jego wygląd,ale chyba dobrze,że go nie zburzono bo przez tyle lat wpakował się w Warszawę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się pisać ciekawie, szczególnie że ten urywek pochodzi z mojej książki.
      Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  6. Ten pałac nadal przyciąga rzesze ludzi w swoje progi. Może to i dobrze, że go nie zburzono. Można powiedzieć, że jest wizytówką stolicy.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnym sensie jest wizytówką stolicy.
      Pozdrawiam Moniko.

      Usuń
  7. Na czas uroczystego otwarcia PKiN-u wysłano mnie przymusowo na wakacje do ojca, bo tu miał być Międzynarodowy Festiwal Młodzieży i Studentów, a więc zdaniem rodziny "niebezpiecznie", cokolwiek to znaczyło.
    Powojenne plany zagospodarowania tego terenu przewidywały wybudowanie tu ratusza i kilka głównych urzędów miejskich. Co zabawniejsze, (widziałam ten projekt) wszystko razem wyglądało wielce podobnie do PKiN- taki pałac, tylko znacznie niższy i w sumie w lepszych proporcjach. Mnie w PKiNie drażniły te wszystkie ozdobniki- pierdutki.Bez nich wyglądałby o niebo lepiej, bardziej kosmicznie, nowocześnie.
    Ale ogólnie szybko wrósł w obraz miasta i wszelkie gadanie o jego zburzeniu jest głupotą. Ciekawa jestem dokąd przenieśliby wszelakie instytucje, które się tam mieszczą od lat. Bo PKiN jest naprawdę niemal jak małe miasteczko, tyle osób tam na co dzień pracuje.Kiedyś jadąc samochodem do Łodzi bardzo żałowałam, że nie ma tam takiego punktu orientacyjnego jak PKiN, bo ilekroć wyjeżdżałam z centrum łodzi na jej peryferie natychmiast się gubiłam i nie umiałam trafić z powrotem.
    A wiesz kto najwięcej gardłuje za zburzeniem PKiN? -ci co nie
    urodzili się wcale w Warszawie i ci co zamieszkali w niej w wiele lat po wybudowaniu pałacu. Tym,którzy spoglądali w 1945 roku na to morze gruzu i sterczących ruin domów jakoś pałac nie przeszkadzał.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem Aniu...
      Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz.
      Buźka :-)

      Usuń
  8. Tak, tak, czytałam w "warszawskim zwariowaniu". Ale fajnie jest odświeżyć sobie wyselekcjonowany temat :-).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę jeszcze raz przyczytać Twoją książkę o Warszawie, bo tam tyle ciekawych rzeczy jest.
    Pozdrawiam serdecznie Stokrotko.

    Ela

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem przeciwna fałszowaniu historii przez wyburzanie budowli i pomników. U nas toczy się walka o pomnik, a przecież wypowiedzieli się konserwatorzy zabytków i sprawa jest jasna.
    Pałam ogromnym sentymentem do PKiN, podobnie jak do budynków, o których niedawno pisałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że chodzi Ci o Pomnik Czynu Rewolucyjnego Mariana Koniecznego.
      To jest bardo dobry pomnik.

      Usuń
    2. Tak. I o budynki, które figurują w podręcznikach architektury jako klasycznie socrealistyczne.

      Usuń
  11. Każdy rok, każdy okres w zyciu kraju to nasza historia i należy ja szanować, a Palac tak się "zzyl" z Warszawa , ze jest po prostu jej czescia i to bardzo pozyteczna.I może się podobać choć nie wszystkim. Pozdrawiam Malgosia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana!
    W stolicy byłam bardzo dawno temu.
    Pałac obowiązkowo do zwiedzania i wjazd na górę I mój lęk wysokości...
    Milutko pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Stokrotko.
    Pierwszy raz zobaczyłem PKiN w 1962 roku, gdy jeźddziłem auto-stopem po Polsce. Wpadłem do Warszawy, po drodze mi było, odwiedziłem rodzinę, zwiedziłem pałac i wjechałem windą na najwyższe piętro. Pies trącał jego historię, ale jestem za tym, aby sobie stał. Bo pomysły z jego wyburzeniem są od czapy. Nie wyobrażam sobie na jego miejscy jakiejś kolumny Antosia <aciarenki.
    Pozdrawiam i zapraszam.
    Michał
    PS. Jak bywałem z dzieciakami w Warszawie też ich do pałacu i nie tylko ciągałem, bo na Zamek Królewski byliśmy zapraszani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Michale...
      W Warszawie jak wiesz nie tylko TEN pałac stoi...
      Pozdrawiam

      Usuń
  14. Dość już tego wyburzania i podpalania pałaców i zamków,które trwa od 1945 roku!
    900 milionów zł na wyburzenie PKiN.Nie lepiej przeznaczyć te pieniądze na ratowanie zabytków dryfujących ku ruinie.
    PKiN przy PRORA(5 km dł.) to pikuś.Ten ogromny nazistowski obiekt miał wylecieć w powietrze,jednak decyzję wyburzenia wstrzymano.
    https://www.youtube.com/watch?v=wDYNVH0U3cs

    Natura poradzi sobie z PKiN:)
    Utalentowany,młody artysta Jakub Kowalczyk,przewiduje apokalipsę dla PKiN(nie tylko)na rok 2082.
    https://oldtownfestiwal.net/kowalczyk-pl/

    "Kochany Pałacu,pomóż,sąsiad zajął mi miedzę."
    ***


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście sugestia aby pałac wyburzyć już się chyba nie powtórzyła.
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  15. Wiesz Stokrotko... Nie wyobrażam sobie Warszawy bez TEGO pałacu ☺ O tym właśnie myślałam czytając rozdział, który mu poświęciłaś ☺
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wyobrażam sobie Warszawy bez niego.
      Dziękuję Ci bardzo.

      Usuń
  16. Proponuje uzupełnić "trochę liczb" o 16 robotników radzieckich, którzy niestety zginęli podczas budowy pałacu.

    OdpowiedzUsuń
  17. "Proponuję" miało być :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nawet pracowałem w części sportowej.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie wyobrażam sobie Warszawy bez PKiN. Poza tym kojarzy mi się z miłymi rzeczami, odwiedzinami bardzo bliskiej mi osoby, a Pałac to takie nasze miejsce spotkań przed wyruszeniem w dalszą wędrówkę po mieście.

    ^_^ Na pewno się powodzenie przyda.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób spotyka się właśnie przed Pałacem. A potem idą zwiedzać Warszawę i poznawać .... siebie.
      Dziękuję Piotrze.

      Usuń
  20. Przypomniały mi się emocje towarzyszące mi na wycieczkach :) Z autokaru wypatrywaliśmy pałacu - kto pierwszy go zobaczy. Zresztą chyba zostało mi to do dziś, bo ile razy jestem w Stolicy, to okrążam go i wpatruję się z takim samym namaszczeniem, jak robiłam to będąc dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo TEN Pałac ma w sobie jakąs magię Gabrysiu - prawda?

      Usuń
  21. Toż to jedna z wizytówek naszej stolicy. Nawet jeżeli ma socjalistyczny rodowód. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Lubię Pałac Kultury, cieszę się, że póki co go zostawiono w spokoju. Myślę, że wielu osobom jako pierwszy przychodzi na myśl, gdy usłyszy nazwę Warszawa.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ładny, czy brzydki - rzecz gustu ... też jestem przeciwna wyburzaniu czegokolwiek, co stanowi kawał naszej historii.

    OdpowiedzUsuń
  24. -- mi zawsze będzie przypominał, mój pierwszy,szkolny wyjazd do stolicy.... no i ten widok i o ile pamiętam pierwszy przejazd windą, tu małe rozczarowanie (jako wiejskiego dziecka), tyle pięter, a taka krótka podróż...
    -- miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę sobie Alinko że i kiedyś i teraz wszystkie wycieczki szkolne zaczynały się od wjechania na szczyt Pałacu i podziwiania Warszawy. Niektóre dzieci to nawet myślały, że z tej iglicy będą Warszawę oglądały.
      Serdeczności Najmilsza.

      Usuń
  25. Co tam taki jeden pałac ... w Moskwie stoi siedem takich nieszczęść. ;)
    Ale niech stoi, mam dużo miłych wspomnień z nim związanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie w czasie studiów w Warszawie spotykałeś się tam z fajnymi dziewczynami...???

      Usuń
    2. Między pałacem a rogiem skrzyżowania Alei i Marszałkowskiej był taki mini park. Druga ławka z lewej to był nasz punkt kontaktowy, stąd startowało się w Świat ... z dziewczynami, albo bez.

      Usuń
    3. Ten mini-park nadal tam jest. Więc wracaj do tego parku pod TEN pałac :-)))

      Usuń
    4. Ale można się umówić, że ta co tam stoi w tym samym miejscu lub obok to TA SAMA...
      :-)

      Usuń
    5. a wiecie, skąd się wzięło powiedzenie "być na gigancie"?... powstało jeszcze przed moim urodzeniem się, od potocznej nazwy szerokiej alei parkowej idącej od Pałacu do Al.Jerozolimskich, gdy jeszcze nie istniała stacja kolei średnicowej "Śródmieście"... tam na ławkach zbierało się wszelakie dziwne towarzystwo, także małolaty, którym z jakichś powodów nie zdarzyło się akurat nocować w domu... milicja rzecz jasna miała to miejsce na oku, ale miała też swoje profity z jego istnienia, więc "Gigant" funkcjonował w stanie swoistej homeostazy...

      Usuń
    6. To jest dopiero SUPER INFORMACJA!!!!
      :-))

      Usuń
  26. Ja w PKiN na 12 pietrze miałam wykłady, gdy studiowałam. Wiem też, że na Jelonkach jest pobudowany dla budowniczych cały kompleks domków parterowych. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja chodziłam do Pałacu Młodzieży do Kółka Teatralnego, a potem na lektorat z angielskiego i hiszpańskiego.
      Serdeczności Marysiu.

      Usuń
  27. jak najbardziej status zabytku i ręce precz od Pałacu!... rzecz jasna z wyłączeniem rąk konserwując8ch, remontujących, usprawniających infrastrukturę, etc...
    mam dość osobisty stosunek do tego obiektu, gdyż mieścił się tam /VII VIII i IX piętro/ swojego czasu Wydział Matematyki, Informatyki i Mechaniki, co powodowało, że nieco czasu tam spędzałem, nie tylko w celach edukacyjnych zresztą... życie towarzyskie koncentrowało się w bufecie ma IX p,. tam też odbywały się batalie brydżowe i w inne gry, co pozwalało czasem podreperować skromny studencki budżet... bufet zamykano o 15-tej, a wtedy przenosiliśmy się do tzw. "kątów" na X lub XI p., których zacisze sprzyjało owym grom, a także spotkaniom nieco innej natury, bardziej prywatnej, czasem trwającymi aż do rana... niepisaną umową z ochroną była dbałość o niezaprószenie ognia, gaszenie świateł po zakończeniu działalności i w ogóle dbanie o porządek w tych kątach... sentyment do Pałacu sprawia mi przyjemność, tudzież wywołuje u mnie nietolerancyjny stosunek do każdego pomysłu zniszczenia owego budynku...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę - to prawie wyznanie miłosne do Pałacu.
      Super!!!
      Dzięki serdeczne.

      Usuń
    2. aha... Pałac kompletnie nie kojarzy mi się z systemem, który owego czasu panował i którego co najmniej nie lubiłem, co więcej, wspomniany Wydział UW był mocno "antysystemowy" w swoim klimacie, więc tym bardziej trudno w PKiN upatrywać jakiegoś symbolu tzw. "komuny", czy czegoś w tym guście...

      Usuń
    3. Całkowicie się Tobą zgadzam.

      Usuń
  28. Jestem fanką Pałacu. Cieszę się, że był wtedy, kiedy pojawiłam sie po raz pierwszy w Warszawie (mieszkalam przez 6 lat tuż obok) i chciałabym by trwał. Mnie się on nawet podoba. A w domkach na Jelonkach mieszkałam kilka lat. Osiedle Przyjaźń było bardzo klimatyczne i wiele mówiło o swych pierwszych mieszkańcach. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie witam fankę Pałacu.!!!!
      Serdeczności Ewo.
      :-)

      Usuń
  29. Ręce precz od "Pajaca" !! ;o)

    OdpowiedzUsuń
  30. Bardzo lubię określenie "mały, ale gustowny":))) Kompletnie nie rozumiem tej całej histerii związanej z PKiN. I co z tego, że to podarunek od CCCP? W Malborku stoi podarunek od Krzyżaków i jakoś nikt nie kombinuje, żeby zasłonić go kolejnym biurowcem:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Dla mnie jest to symbol Warszawy. Zawsze się cieszę, gdy uda mi się zobaczyć jego sylwetkę. Mam nadzieję, że wszelkie pomysły o jego ewentualnym zburzeniu odeszły już w przeszłość.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa ucichła, więc jest nadzieja...
      Pozdrawiam i dziękuję za wizytę.

      Usuń
  32. Ja tam uważam, że PKiN to jedna z nielicznych rzeczy (o ile nie jedyna), którą można zapisać Stalinowi na plus!

    OdpowiedzUsuń
  33. .. PKiN zawsze był znakim rozpoznawczym, był takim symbolem Warszawy.. kiedyś samotnie wystawał ponad Stolicą, teraz już jest mało widoczny na tle innych wysokościowców.. po prostu nie wyobrażam sobie Warszawy bez Pałacu!
    - pozdrawiam serdecznie :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie na moim blogu i dziękuję za komentarz.
      :-)

      Usuń
  34. W sumie zawsze lepiej budować, niż burzyć.

    OdpowiedzUsuń
  35. Dla mnie też pałac jest symbolem Warszawy.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  36. I dla mnie także.
    I niech sobie nadal stoi. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  37. ciekawie, wróce w wolnej chwili poczytać :) pozdrawiam Ala

    OdpowiedzUsuń
  38. Gdy wszedłem w bliższy kontakt z Pałacem - miał jeszcze nad głównym wejściem, wprawdzie "przysłonięte" neonem ale wykute w kamieniu imię Józefa Stalina. Jelonki - "Osiedle Przyjaźń" też posiadało wszystko, by budowniczowie nie musieli się szwendać po mieście. Już w czasach, gdy osiedle zasiedlili studenci z różnych uczelni (Uniwersytet, Politechnika, SGPiS, SGGW) do dyspozycji była obszerna stołówka, jeszcze większy klub, poczta, kino, łaźnia, sklepy spożywcze, apteka, biblioteka i coś tam jeszcze. W pobliżu Dworca Śródmieście (wówczas w wykopie) stał też w jelonkowskim stylu drewniany budynek dla potrzeb budowniczych, zwany później, po zakończeniu budowy "Stodołą". Co zaś do Armstrongo - nigdy go w Polsce nie było.

    OdpowiedzUsuń
  39. Pałacu, który jest wielce użytecznym budynkiem nie należy burzyć - to moje zdanie. Niestety jak za wszystkie "DARY" od Brata ze wschodu, trzeba było płacić wielokrotnie za wysoką cenę.
    Serdeczności !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak Cię Joasiu sterroryzowałam że musiałaś do mnie przyjść!!!
      :-)))

      Usuń
  40. Kochana Moja chciałabym nie wychodzić od Ciebie, bo tu jest i ciekawie i bezpieczniej niż gdziekolwiek indziej. Do tego wciąż się czegoś nowego i ważnego dowiaduję, ale zanim otworzę laptop już mnie szarpią na cztery strony, przyzwyczajeni wszyscy, że jestem na zawołanie. Teraz jednak muszę się zdecydowanie wyłączyć i zając moim planem twórczym. Nie gniewaj się i Ty Stokrotko Droga. O szarpaniu nie miałam absolutnie na myśli Ciebie, żeby było jasne! Buziole!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie gniewam się!!!!
      I życzę Ci samych sukcesów!!!
      Przytulam serdecznie.

      Usuń
  41. No to dorzucę i ja swoje trzy grosze info: pod iglicą Pałacu było gniazdo sokołów Sawy i Warsa ,wychowali sporo młodych sokołów ,teraz gniazdo zlikwidowano ,bo jest remont iglicy,sokoły, już inna para ,(Wars i Sawa już za tęczowym mostem) rezyduje to na jednym wieżowcu to na innym obok pałacu ,ale pra Giga i Franek są obecne ,tylko nie wiemy gdzie będą -tym razem- miały swój lęg.Jest w zamierzeniach odbudowa gniazda na Pałacu .Pałac zatem stać musi :) ;)Pozdrawiam Ciebie Stokrotko! i Wszystkich P.T.Zaglądających Blogowiczów .A czyta się Ciebie wyśmienicie .Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie Olu!!!
      Dziękuję Ci bardzo za te wszystkie niezmiernie ciekawe informacje.
      Bardzo się cieszę, że do mnie zaglądasz.
      Zdrowia i wszystkiego najwspanialszego Ci życzę.

      Usuń

Natrętny krwiopijca

Dzisiaj będzie o komarze. Wprawdzie od dwóch lat komarów jakby nie było /przynajmniej w Warszawie i na mojej działce/ to przecież nie ma pew...