czwartek, 1 maja 2025

Sekrety polskich miast - zacznijmy od Kazimierza Dolnego

Mam w swojej bibliotece kilka książek z cyklu "Sekrety polskich miast". 

Cykl, którego wydawcą jest Dom Wydawniczy "Księży Młyn" jest niezwykle interesujący.

Ostatnio jak wiecie po raz kolejny włóczyłam się po Kazimierzu Dolnym, więc o jego sekretach chciałabym dziś napisać. A właściwie o jednym, bardzo ważnym wydarzeniu jakie miało miejsce w historii tego małego miasteczka.


Oprócz tego, że Kazimierz Dolny jest miastem zakochanych, miastem malarzy i artystów a także innych, "szurniętych umysłowo" ludzi /do tych ostatnich i siebie zaliczam/ to w miasteczku tym ratowano skarby wawelskie. Mówi o tym tablica umieszczona na budynku poczty:


Naczelnik poczty Polskiej w Kazimierzu Dolnym Leopold Pisz zrobił sobie latem 1939 roku wycieczkę do Krakowa. Zwiedzając zamek królewski na Wawelu miał okazję podziwiać arrasy i inne skarby wawelskie. Nie przypuszczał z pewnością, że wkrótce będzie jednym z uczestników ratowania tych skarbów.
31 sierpnia 1939  ogłoszono w Polsce powszechną mobilizację. W tym samym dniu  na Wawelu zaczęto pakować skarby. Zwijano arrasy i umieszczano je w cylindrycznych pojemnikach z ocynkowanej blachy. Inne najwartościowsze skarby składano do skrzyń metalowych i drewnianych.
/W tym czasie słynne europejskie muzea takie jak Luwr, Rijksmuseum czy British Museum zdążyły już ukryć swoje zbiory przed Niemcami./

Najpierw załadowano skarby na mały traktorek z przyczepą, który zawiózł je do starej przystani rzecznej przy moście kolejowym w Krakowie. Tam skarby załadowano na galar, który w pierwszych dniach września 1939 ruszył do oddalonego o 170 km Sandomierza. Niestety, tamtego roku stan wody na  Wiśle był bardzo niski, w związku z czym galar utknął przy brzegu pod Korczynem. Do zbombardowanego Sandomierza dopłynął 7 września. Także leżący na północ Dęblin był zbombardowany. Więc galar dopłynął dalej tylko do pod-kazimierskiego Mięćmierza. Wtedy zadecydowano, że dalszą ewakuację wawelskich zbiorów trzeba kontynuować drogą lądową. I do akcji wstąpił wtedy Leopold Pisz.
                             

W wioseczce Mięćmierz, która dziś jest częścią Kazimierza Dolnego dokonano w 2009 roku uroczystego odsłonięcia głazu z inskrypcją. Mało widoczny jest na nim napis, więc pozwolę sobie go przepisać: "W dniu 09.09.1939 do tego miejsca dopłynął galar, którym ewakuowano skarby wawelskie. Przy pomocy miejscowej ludności z Kazimierza Dolnego, Karmanowic i Wojciechowa przetransportowano je furmankami do Tomaszowic a następnie wywieziono z Polski przez Rumunię do Kanady. Powróciły do Polski w latach 1959-1961./.../ W 70 rocznicę kamień ten ufundowano... /.../"


Tak dokładnie to do kazimierskiego brzegu Wisły we wrześniu 1939 roku przypłynęło 20 skrzyń i 8 okrągłych pudeł. Jako osobny pakiet - chorągiew turecka zdobyta pod Parkanami, której nie można było zmieścić w żadnym z pudeł. W skrzyniach były rzędy na konie, tarcze wschodnie i zbroje. W pudłach zrolowane chorągwie, miecze, szable, koncerze. W jednej ze skrzyń leżał Łokietkowy Szczerbiec, klinga miecza Kara Mustafy spod Wiednia ......

Osobno, w metalowych cylindrach podróżowały zwinięte 132 arrasy...

Wymieniłam tylko część uratowanych skarbów...

Warto o tym dokładnie przeczytać w "Sekretach Kazimierza Dolnego" albo posłuchać jak z przejęciem opowiadają o tym kazimierscy przewodnicy...

Uwaga: Do Kazimierza Dolnego najwięcej turystów przyjeżdża właśnie w weekendy i długie majówki. Więc kto nie lubi tłumów to niech lepiej wybierze się tam w zwykłe dni.

48 komentarzy:

  1. Wspaniała opowieść Stokrotko, wciągnęła mnie. Temat lubiany przeze mnie, ratowanie polskich dzieł sztuki itd. Pozdrawiam majówkowo :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana!
    Za moc ciekawostek dziękuję😊
    Pozdrawiam pięknie majówkowo🌼🌞💚🤗

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że ratowano wawelskie skarby, ale jakoś nie doczytałam kto i jak. Dziękuję za uzupełnienie wiedzy.
    Idę dziś z kuzynami na wycieczkę po Szczecinie. Będzie śmiesznie, bo mam od zawsze problem z zapamiętywaniem dat.😀
    Fajnej majówki, Jagódko!😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Halinko, że wycieczka udała się :-)

      Usuń
    2. Bardzo się udała! Było bardzo rodzinnie, a stopy do dziś mnie bolą. 😀

      Usuń
  4. Ciekawy temat, bardzo dziękuję Stokrotko. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pan Pisz rozsławił Kazimierz Dolny, uratował cenne zbiory wawelskie.
    Bardzo interesujące wiadomości.
    Pozdrawiam majowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, chociaż Pan Pisz nie był jedynym ratującym...

      Usuń
  6. Uwierzysz że właśnie wracamy ze spaceru z Mięćmierza? Spod tego właśnie kamienia....
    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, wierzę... Pewnie mnóstwo ludzi w Miasteczku :-)

      Usuń
    2. Chyba padł rekord.... nie ma wolnego miejsca, więc poszliśmy do Korzeniowego Dołu. Ale tam też mnóstwo osób...
      Marek z dziewczynami

      Usuń
    3. Wyobrażam sobie. I wróciliście przez Góry do Kazimierza?

      Usuń
    4. Jasne że tak.
      A wiesz że zatrzymaliśmy się "Pod Wietrzną Górą"?
      Marek z dziewczynami

      Usuń
    5. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z tej miejscówki :-)

      Usuń
  7. I ja przy tym głazie byłam i napis czytałam...

    OdpowiedzUsuń
  8. A widziałaś jak strasznie było w tym roku zalane Miasteczko? Widziałam film z tego potopu. Na rynku to chyba można się było swobodnie wykąpać. Wieki całe nie byłam w Kazimierzu i nie widziałam tego głazu z tą inskrypcją. 2009 - to rok, w którym moja połówka miała operację na otwartym sercu i miałam ten rok zupełnie z głowy zarówno przed operacją jak i po niej. Serdeczności ślę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam Aniu.... ale to była trochę "podpucha". Jak przyjechalismy we wtorek po Poniedziałku Wielkanocnym to dowiedzieliśmy się u znajomych kazimierzan, że już w Wielki Piątek tyle ludzi zjechało, że na Rynku i nad Wisłą były tłumy. Nikogo nie zraziła ta ulewa przedświąteczna. Szkody poczyniła tylko w Parku w Puławach przy Pałacu Czartoryskich.
      W Lany Poniedziałek był w Kazimierzu tradycyjny i dwa wozy strażackie jeżdziły przez kilka godzin po rynku i polewały równo wszystko i wszystkich. A we wtorek zarówno droga. którą jechaliśmy do Kazimierza, rynek jak i wszystkie uliczki były już suche.
      Śmialiśmy się że kazimierzacy mieli już dosyć tych tłumów przyjeżdżająch do nich na Wielkanoc głównie z Warszawy i Lublina i przekupili reporterów aby więcej wody "wlali" do swojej relacji...
      Pozdrowionka Kochanie :-)

      Usuń
  9. Z dużym zainteresowaniem przeczytałem.
    Bardzo Pani dziękuję i życzę pięknej majówki.
    Też Mareczek

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale to jest piękna historia!!!
    Nie znałam jej, nie miałam nawet pojęcia.
    Pozdrawiam najserdeczniej Stokrotko.
    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu , też uważam że to piękna historia :-)

      Usuń
  11. Piękna historia, dziękuję za jaj opisanie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję za tą ciekawą i piękną opowieść. Przy okazji przypomniałaś mi Stokrotko, że jako 7-8-letnia dziewczynka, czyli w początkach lat czterdziestych XX. wieku byłam zupełnie przypadkowo w Kazimierzu. O powiadałam kiedyś o tym u Jotki. To było w czasie okupacji.. Płynęłam z wujostwem na wakacje statkiem z W-wy do Kazimierza, docelowo do Janowca, leżącego po przeciwnej jego stronie., po drugiej stronie Wisły. Na trasie statek zatrzymał sie tylko raz.... Niemcy pod pozorem kontroli biletów sprawdzali dokumenty i ilość osób w kajutach. Uchodziłam za leżące chore dziecko, a Niemcy bardzo bali sie wszelkich chorób więc pokazali sie tylko w drzwiach. Okazuje sie, że pod moim posłaniem wujkowie przewozili skóry do tajnej garbarni.. Nie wiem jak dostali sie z tym trefnym towarem z Kazimierza do Janowca, bo nie było mostu... nie ma zresztą dotąd, a czy kursował wtedy prom niestety nie wiem i nic nie pamiętam. Z Janowca pamiętam łazikowanie z kuzynem w tym samym wieku po ruinach zamku., po opuszczonych przez Żydów ogródkach itp. ale cały czas gdzieś w pamięci widzę most i rynek w Kazimierzu z rannym na wozie. ale to pewnie było gdzie indziej. Ten rynek musiał być Janowiecki .
    Pamiętam nocne pohukiwania pawi, przez co nie mogłam spać..... i nie wiem czy one pochodziły z Janowca, czy sąsiedniego Kazimierza.
    Przepraszam Cię Stokrotko za tą wspomnieniową wstawkę.... sprowokowała mnie Twoja piękna opowieść o Kazimierzu Dolnym,.





    azimierza.










    Pod moim psp











    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Donko to ja Ci serdecznie dziękuję z Twoją opowieść.
      Mam prośbę - czy mogłabyś do mnie napisać na adres rusinowa@op.pl
      Chciałabym Cię tylko o coś zapytać.

      Usuń
    2. Zasiadam do komputera b. późnym wieczorem więc będzie szybciej gdy ja Ci też podam swój - będzie mi milo, gdy napiszesz do mnie . postaram się oczywiście szybko odpowiedzieć:
      aldona_z@poczta.onet.pl

      Usuń
    3. Dziękuję bardzo. Już Ci odpisałam:-)

      Usuń
  13. Ja posiadam "Sekrety Łodzi". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tych sekretów nie mam. To muszę sobie kupić!

      Usuń
  14. Ale nabrałam ochoty, żeby wrócić i znów pozwiedzać to piękne miasteczko i jego okolice...

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj, Stokrotko.

    I taką niedyskrecję to ja rozumiem:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Niesamowite opowieści. Bardzo mi się spodobała historia ratowania zabytków. Warto do Ciebie zaglądać. Tyle fajnych ciekawostek. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu cieszę się że Ci się u mnie podoba :-)

      Usuń
  17. Witaj majem Stokrotko
    Zachęciłaś mnie do wędrówki uliczkami i zaułkami tego miasteczka. Nigdy tam nie byłam, a chciałabym bardzo...
    Dobrego dnia życzę i przesyłam obłędny zapach laurowiśni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci polecam taki spacer nad Wisłą w Kazimierzu :-)

      Usuń
  18. Ja mam "Sekrety Rzeszowa" 😘

    OdpowiedzUsuń
  19. Rzeczywiście, bardzo ciekawa informacja. Już nie sekret, ale dobrze, że udało się je uratować. I że wróciły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I coraz więcej osób wie że kazimierzanie przyczynili się do ratowania skarbów wawelskich...

      Usuń
  20. W tych arrasach jest wpleciona złota i srebrna nić.
    Złota jest ok. 0,5 kg(93 188 euro),srebra ok.6kg.
    Po wojnie ruskie sołdaty spalili wiele arrasów w Europie,żeby odzyskać złoto i srebro.
    Ja musiałem chodzić w kombinezonie ,który chronił mnie przed promieniowaniem elektromagnetycznym wysokiej częstotliwości,w który była wpleciona metalowa nić(nie złota).
    "Że srebro i złoto to nic,chodzi o to by młodym być,więcej nic"-J.Połomski


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle Henryku - pięknie i mądrze napisałeś :-)

      Usuń

Piękno małe i duże

  I nic więcej... bo pewnie wokół Was też dużo piękna... A może napiszecie gdzie jesteście w ten weekend...?