wtorek, 26 czerwca 2018

Warszawskie koszmarki


W Warszawie jestem zakochana beznadziejnie. Napisałam nawet o niej książkę.
Ale jednak widzę to co w stolicy jest złe i paskudne.
Widzę na przykład warszawskie koszmarki – czyli budynki, które powstały w dekadzie tandety i luksusu, czyli w latach 90-tych ubiegłego wieku.
Zaczęły one powstawać po roku 1989. Wtedy to firmy zaczęły budować swoje siedziby, sieci handlowe chciały sprzedawać swoje produkty w eleganckich centrach a banki poszukiwały oddziałów w prestiżowych lokalizacjach. Warszawa doskonale nadawała się do takiej zabudowy – Śródmieście pełne było pustych, niezabudowanych działek. Wiele tych nowych budynków było projektowanych przez cudzoziemców. Nie byli to projektanci wybitni, bo Polska nie jawiła się jako miejsce gdzie warto było realizować pomysły kosztownych architektonicznych gwiazd. Ale w naszym kraju witano z entuzjazmem wytęskniony „powiew Zachodu”. Więc akceptowano każdy projekt.
Przyznam, że na początku tych koszmarków nie zauważałam.
Dopiero gdy kolega umówił się ze mną w jednym z nich i napisał ,że spotkamy się w Kabinie Prysznicowej.
Pojęcia nie miałam o co mu chodzi.
Więc zapytał czy nie wiem gdzie jest największy na świecie Toi-toi. Bo to jest to samo.
A jak nadal nie wiedziałam to przesłał mi zdjęcie – to jest to zdjęcie na górze.
No faktycznie – nazwa pasuje do tego budynku. Prawda? A nazywa się on elegancko Reform Plaza.
Niedaleko Toi-Toi stoi sobie „Koszmar Sześciolecia”. Taką bowiem nazwę uzyskał oddany do użytku w 1995 roku „Hotel Sobieski”. Byłam tam kiedyś na eleganckim przyjęciu jakie jakaś znana niemiecka firma  wydawała dla swoich kontrahentów. W środku też był koszmar. I do dzisiaj jak tamtędy przejeżdżam do OFF-Teatru Krystyny Jandy to odwracam głowę w drugą stronę.

Beznadziejny jest też przysadzisty Curtis Plaza na Służewcu Przemysłowym. Był to pierwszy nowoczesny biurowiec w Warszawie. Okropny – prawda???

A ta siedziba Firmy Fuji też nie najlepsza. To taka współczesna parodia architektury Japonii.



Niestety, wiele jest w stolicy takich koszmarków. Trochę się pocieszam, że w innych stolicach też istnieją.

Dlatego tak często uciekam na Stare Miasto, Krakowskie Przedmieście, do Łazienek albo do Wilanowa.

62 komentarze:

  1. Takie egzemplarze zauważam także w Poznaniu czy Toruniu. Ciekawe, dlaczego takie obiekty zawsze mają w nazwie Plaza?

    OdpowiedzUsuń
  2. A co powiesz na ten niby to dopasowany do staromiejskich kamieniczek nowiutki dom naprzeciwko Zamku Królewskiego? Przecież to się - jak mawiają Warszawiacy - nóż w kieszeni otwiera.
    Dobrze, że poruszyłaś ten temat.
    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażasz sobie jakie łapówki poszły aby ten dom wybudować tuż przy Placu Zamkowym?

      Usuń
  3. Służewiec przemysłowy to było zawsze koszmarne miejsce pod względem architektonicznym.Przez 3 lata (73-76) tam pracowałam i dzień w dzień musiałam tamte koszmarki wcześniejsze oglądać. Przy nich Curtis Plaza to wręcz arcydzieło.Cały problem z tymi nowoczesnymi budynkami w tym, że nijak się mają do starego warszawskiego budownictwa i w tym problem. A już pomysł, żeby zabudować różnymi i na dodatek brzydkimi wieżowcami przestrzeń obok PKiN to pomysł o pomstę do nieba wołający.Nie wiem czy widziałaś niezrealizowany projekt naszych architektów na zabudowę miejsca gdzie dziś mamy PKiN.Był całkiem niezły, choć też nieco zerżnięty z amerykańskich projektów. Miał być taki nieco niższy i bardziej dołem rozrośnięty PKiN.No i bez tych wszystkich pierdutek.
    Mnie przyprawiają o mdłości kolorki hotelu Sobieski. Zresztą właściwie całe Aleje Jerozolimskie to jedno poplątanie z pomieszaniem- reszta starych przedwojennych ładnych budynków i te zupełnie nie pasujące do nich nowoczesne wymysły - wszystko w jednym szeregu, a naprzeciw wystawa wieżowców, każdy z innej parafii, żeby ukryć PKiN.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam bardzo dużo bardzo starych materiałów- powojennych i wiem co miało być na miejscu PKiN.
      Napisz lepiej czy w Berlinie też są takie koszmarki.

      Usuń
    2. Mówisz- będziesz miała.Napiszę post dla Ciebie- z koszmarkami.

      Usuń
    3. Napiszę wczesniej kiedy będzie.

      Usuń
    4. Nie prędko, bo muszę się w tym celu wybrać do dawnego Berlina Wschodniego.Mogę co prawda ściągnąć trochę zdjęć z netu, ale wolałabym je jednak zobaczyć na żywo.

      Usuń
  4. miłość nie wybiera i nie grymasi. ja Warszawy nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Warszawę darzą uczuciem tylko rodowici Warszawiacy. I to też nie wszyscy.

      Usuń
  5. A mnie siedziba Firmy Fuji się podoba, choć nie wiem w jakim jest otoczeniu.
    Nie ma miast i ludzi bez wad :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szaabajko na świecie nikt ani nic nie jest idealny.
      ;)

      Usuń
  6. Cóż, Twoje ucieczki to najpiękniejsze miejsca Warszawy. Dziesięć lat temu ostatni raz byłam w stolicy, Śródmieście mnie powaliło. Plomba na plombie, trudno znaleźć wejście i wyjście. Zatracono smak, byle zmieścić się w i intratnym miejscu. Buziaki ślę, Jagódko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anusiu to wtedy wlasnie obejrzalas te najgorsze koszmarki.
      Serdecznosci :-)

      Usuń
  7. Ostatni raz byłam w Warszawie w 2007 i pamiętam to wrażenie bałaganu - tu punktowiec, tam wieżowiec, powsadzanie gdzie popadnie, bez planu. I chyba nadal tak się dzieje, jesli sądzic po obrazkach, jakie widzę w róznych filmach i migawkach tv. Szkoda mi tej pięknej, starej Warszawy, którą pamietam z lat siedemdziesiatych, nie poradzę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo na szczęście te najpiękniejsze miejsca pozostaly takie same.
      :-)

      Usuń
  8. Jestem pewna, że każde, nawet małe miasteczko ma swoje architektoniczne koszmarki..
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Koszmarki architektoniczne znajdą się w każdym mieście, nawet jeśli bryła nie jest taka zła, to nie komponuje się z otoczeniem.
    Lubię nowoczesność, ale to stara architektura (ta przedwojenna) skradła mi serce...I nie rozumiem kolorystyki odnawianych budynków, jakaś moda nastała na krzykliwie, rażące kolory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I kolorki i kształty jakieś takie nie bardzo udane.
      :-)

      Usuń
  10. Stokrotko, nawet nie wiedziałam, że takie powtórki są możliwe. W Warszawie byłam ostatni raz w 2010 roku i nie widziałam, ale może dlatego, że skupialam się na pięknych miejscach...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Potworki oczywiście. literówka, wybacz

    OdpowiedzUsuń
  12. Ha, ha, ha! Kabina prysznicowa i toi-toi? Nie miałam pojęcia, że tak ten budynek nazywają. A wyobraź sobie, Stokrotko, że przez kilka lat, zanim wyjechałam, mieszkałam na tyłach Sobieskiego... I codziennie, przynajmniej jeden raz musiałam te budynki oglądać.
    Cóż, takie były czasy. Wtedy i Curtis Plaza, i siedziba Fuji Film prezentowały się nowocześnie i nie były takie złe :)

    OdpowiedzUsuń
  13. to muszę przyjechać i zobaczyć na własne oczy:)))

    OdpowiedzUsuń
  14. I pomyslec, ze kiedyś potworki zostaną uznane za zabytki swoich czasów i nie zostaną zburzone. Tak się stało we Wroclawiu z "potworkiem" najbogatszego Polaka. A może to taka norma? Malgosia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zastanawiam się, czy w ogóle pisać cokolwiek, jak czytam powyższe komentarze. Warszawa brzydka jest w centrum, i to jest prawda. Obok tureckiej ubikacji dla mnie koszmarkiem są Złote Tarasy.
    Tylko absolutnie nie zgadzam się z poglądem, że Warszawa ma brzydkie nowoczesne budynki, mnie osobiście bardzo podoba się współczesna architektura. Nie tylko wspaniale prezentują się wieżowce i biurowce, ale przepiękne są nowe osiedla, np. po Kabatach z przyjemnością się chodzi.
    Warszawa wyładniała niebywale, oczywiście relatywnie, w stosunku do tego, co było.
    ikroopka napisała, że ostatni raz była w Warszawie w 2007 i że szkoda jej tej pięknej, starej Warszawy, którą pamięta z lat siedemdziesiątych. A wtedy dopiero Warszawa była zapyziała i brzydka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O naprawde pięknej Warszawie napisalam książkę.

      Usuń
    2. Odpowiedzią jest wizyta mojego brata ciotecznego w Warszawie. Zatwardziały Krakus, którego umiałem ściągnąć do mojego miasta li tylko na śluby, komunie i tego rodzaju święta, sam będąc w Krakowie często 6 razy na rok. Na szczęście dorosła mu wnuczka (miała wtedy 12 lat), która zażyczyła sobie dłuższego pobytu w stolicy. Akurat moje mieszkanie na Chmielnej było wolne, to brat posiedział z żoną i wnuczką przez 10 dni, intensywnie ją "zażywając". Na pożegnanie usłyszałem rzecz niewiarygodną, Warszawa jest przepiękna, tylko trzeba ją dobrze poznać. Jak ktoś chce ją oceniać na podstawie okolic Dworca Centralnego, to są takie opinie.

      Usuń
    3. A dlaczego, jak ja piszę o koszmarkach architektonicznych, to Ciebie u mnie nie ma ?

      Usuń
    4. Torlinie nie znam nikogo kto ocenia Warszawe na podstawie okolic Dworca Centralnego.
      :-)

      Usuń
  16. Witaj, Stokrotko.

    Każde, mniejsze czy większe miasto "chlubi się" jakimś procentem koszmarkowatości:)
    Zabawne natomiast jest, że to, co współczesne (budowli) pokolenie uważa za paskudne, następne generacje traktują jako "klasykę", utyskując na nowo powstałe "koszmarki architektoniczne":)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Leno że koszmarki są wszędzie.
      Serdecznosci.

      Usuń
  17. Torlinie - może dlatego że nie chcę sie zmęczyć fizycznie i intelektualnie...

    OdpowiedzUsuń
  18. Czy ja wiem? Mnie wydaje się, że te budynki mają swój urok...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i mają. O gustach wszak się nie dyskutuje...
      :-)

      Usuń
  19. Myślę, że poruszyłaś temat właściwy nie tylko dla Warszawy, temat nowych budowli w centrach dużych miast wywołuje zawsze kontrowersje Nie znam się na architekturze, może dlatego te wszystkie budowle, których zdjęcia zamieściłaś w blogu mnie sie podobają. Być może nie pasują do otoczenia. Cieszy mnie troska o wygląd swego miejsca zamieszkania wszystkich komentatorów, nie mówiąc o autorce blogu. Ale o tym dowiedziałem się najwięcej w Twojej przepięknie napisanej książce.

    OdpowiedzUsuń
  20. Niestety czasami architektom brakuje wyobraźni...A szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  21. I to jest mozliwe.
    Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. mój absolutny faworyt na minus to biurowiec /nawet nie chce mi się pamiętać nazwy/ zasłaniający widok z okolic Sofitelu (dawniej "Victoria") na bryłę Teatru Wielkiego widzianego od tyłu... taką perspektywę zepsuć, to zaiste zbrodnia...
    na drugim miejscu to ten wielki kościół w Wilanowie /Opatrzności, czy coś w tym guście/ zwany przez niektórych "wyciskarką do cytryn", ale ja mówię krócej: "bunkier"... zresztą cała dzielnica, ten nowy Wilanów to jeden koszmar, ciężkie te gmaszyska takie, ponure jakieś...
    zaś wracając do kościołów, to w ogóle uważam, że ta firma ma pecha do architektów /chodzi o te względnie nowe kościoły/, których radosną twórczość widzę tu i tam...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Calkowicie się z Tobą zgadzam jesli chodzi o ten BUNKIER. A ten kolos zaslaniajacy Teatr Wielki też "udany".
      Dziękuję za wizytę.

      Usuń
  23. Wydaje mi się, że takie koszmarki są w każdym mieście.
    W Krakowie również :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Etam. Widziałem gorsze szkaradzieństwa, np. w Olsztynie, choć nr-em jeden zawsze będzie dla mnie amazoński kościół z anielicami w ciąży w Grajewie:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Kochana Stokrotko, takie "koszmarki" są zmorą niejednego miasta, niestety...

    OdpowiedzUsuń
  26. Gdy jestem w Warszawie, to zwracam uwagę na miasto jako na całość lub część całości. Z tego ogólnego oglądu wyłaniają się szczegóły. Jakaś ciekawa wystawa widoczna przez okno, kolory, neony i przede wszystkim ludzie spieszący się w różne strony. Na architekturze się nie znam. Kościół Opatrzności Bożej w Wilanowie jako bryła zupełnie mi się nie podoba. W środku nie byłam, więc trudno mi się wypowiadać. Ale Warszawę lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marysiu - ta Światynia wygląda okropnie. Dziękuję Ci bardzo za komentarz i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  27. Niestety, wolne miejsca w stolicy były i są zapewne łakomym kąskiem, kasa, kasa, kasa, a reszta się nie liczy.
    W każdym mieście tak jest, niestety...
    Nazwy prysznic, czy toi-toi nadzwyczaj trafne :))

    OdpowiedzUsuń
  28. Na szczęście w moim mieście nie ma takich dziwadeł ani kolosów..
    Pozdrawiam Stokrotko.
    Ela

    OdpowiedzUsuń

Syrakuzy - z cyklu "Włochy Południowe i Sycylia" - część ósma

Po wylądowaniu w Katanii i wypożyczeniu dwóch małych samochodów udaliśmy się w podróż pod Sycylii. Zwiedzanie Sycylii zaczęliśmy od południo...