W tej książce znajduje się taka bajka meksykańska:
Przepisuję
dokładnie zgodnie z tłumaczeniem Katarzyny Frąckowiak z Ambasady
Meksyku w Polsce:
„Najstarsi,
tj. najbardziej światli Majowie opowiadają, że kiedy bogowie
stworzyli już cały świat, każdemu zwierzęciu, drzewu i
kamieniowi przeznaczyli specjalne zadanie. Gdy jednak skończyli swą
pracę, zdali sobie sprawę z tego, że właściwie nie ma na
świecie nikogo, kto by przekazywał ich myśli z miejsca na miejsce.
Nie
było już gliny ani kukurydzy, by ulepić kolejne zwierzę, wzięto
więc specjalny kamień – jadeit i wyrzeźbiono z niego malutką
strzałę.
I
tchnęło w nią życie i strzała odleciała w kierunku chmur. A że
była strzała żywym stworzeniem, bogowie nazwali ją kolibrem.
Aztekowie
i Mexicas uznawali kolibry za waleczne i dzielne stworzenia.
Podziwiali je, gdyż pomimo ich niewielkiego rozmiaru, wykazywały
niewielkie zacięcie w przemierzaniu świata.
Ich
piękno, tj. kolor ich piór i delikatność były szczególnie
podziwiane.
Koliber
był tak drobny, lekki, że mógł z łatwością zbliżyć się do
najbardziej delikatnych kwiatów i nie poruszyć nawet jednego ich
płatka; piórka kolibra błyszczały w słońcu jak kropelki deszczu
i mieniły się wszystkimi kolorami tęczy.
Ludzi
próbowali schwytać tego pięknego ptaka, by z jego piór zrobić
sobie ozdoby. Wtedy bogowie rozgniewali się na ludzi i zagrozili:
„Jeśli ktokolwiek z was ośmieli się zabić kolibra zostanie
ukarany śmiercią”.
To
dlatego nikt nigdy nie widział kolibra ani w klatce ani w ręku
człowieka. I tak ten niezwykły ptak mógł dostarczyć ludziom
wiadomość od bogów: „Koliber będzie też przekazywała z
miejsca do miejsca myśli i życzenia i ludzi”.
Zatem
jeśli ktoś życzy ci dobrze, koliber weźmie to życzenie i
przyniesie ci je w darze."
Prawda
że piękne?
Aż
szkoda że to tylko bajka.
Chociaż…..mnie
dobre wiadomości przynoszą na działkę różne ptaki… no bo
kolibrów u nas nie ma.
A jakie ptaki przylatują z wiadomościami do Was???
A jakie ptaki przylatują z wiadomościami do Was???
Wolę polskie bajki. Rysunek piękny. Do mnie ostatnio zaczęły przylatywać sikorki. Pozdrawiam Stokrotko.
OdpowiedzUsuńSpecjalnie założyłam konto na bloggerze, aby móc bez przeszkód komentować, jak są problemy z weryfikacją obrazkową. Właśnie teraz takie zaistniały.
Tereso - widziałam u Ciebie jedną sikorkę.
Usuń:-)
Świetna inicjatywa z tymi bajkami i wreszcie bajka optymistyczna, bo niektóre mogą straszyć dzieci.
OdpowiedzUsuńDo nas przylatują ptaki znad morza by zwiastować wilgotne niże w pogodzie...
Bajki bardzo często mają smutne zakończenie...
UsuńTrochę krótka ta bajka, w moim dzieciństwie były dłuższe ;-)
OdpowiedzUsuńTeraz i w tej książce też są dłuższe...:-)
Usuń... mieszkając na wsi miałem całą armię sikorek, lubiłem je, dbałem o nie ... odwdzięczały się ... nie potrafiłem tylko pogodzić towarzystwa podczas zajadania słoninki ... cały kasztan obwiesiłem tym przysmakiem ...
OdpowiedzUsuńMasz piękne ptasie wspomnienia...
Usuń:-)
Bardzo dobrze, że ta bajka taka krótka, bo długie to się przeważnie źle kończą... :-))
OdpowiedzUsuńA do nas sikorki na balkon przylatują.
Marek z dziewczynami
Słoninkę pewnie wywiesiliście???
Usuń:-)
Czasami przylatuje....wrona i robi mi remanent w skrzynkach.Ma bardzo dobry wzrok i odkąd ją przepłoszyłam to przylatuje tylko wtedy gdy wypatrzy, że pokój jest pusty.
OdpowiedzUsuńA kolibry są śliczne. Bajka rzeczywiście króciutka i nie krwawa;), jak wiele spraw u Majów.
Uściski;)
To i ta wrona jest inteligentna :-))
UsuńU mnie najczęściej można spotkać wróble, sikorki i rudziki. Zwłaszcza na moim balkonie. Czasem też kopciuszki. Latem o świcie mam możliwość słuchania przepięknych koncertów ptasiego śpiewaka, niestety nie umiem rozpoznać po dźwięku jego dzwoneczków wydobywanych z gardła co to za gatunek. Ale zdarzyło mi się spóźnić na autobus do pracy bo się zasłuchałam...
OdpowiedzUsuńAleż masz tam pięknie u siebie...
UsuńZazdroszczę Ci.
:-)
Teraz już wiem, czemu do mnie mało dobrych wiadomości dociera - mojej okolicy tylko brudzące gołębie i krzykliwe sroki. Ostatnio też... mewy. Ale nic znad morza mi nie przyniosły...
OdpowiedzUsuńIwonko - napewno coś dobrego Ci kiedyś przyniosą...:-)
UsuńU mnie tylko gołębie i sroku, a do tego gawrony.
OdpowiedzUsuńJanToni - bo teraz jest sezon na gawrony...
UsuńA po sezonie,
Usuńteż ciągle one!!!
Już niedługo przylecą inne ptaki...:-)
UsuńZachwyciłam się rysunkiem...Prostota tej bajki też bardzo mi się podoba. A ja mam kilkoro ptasich listonoszy: jastrzębie, wróble, i jakiś piękny ptaszek zjadający nasionka na nieskoszonych chaszczach. Czekam na wiosnę, bo wtedy to się zacznie przylot listonoszy!!! Dwa dni temu miałam pokaz bezczelności trzech lisów, (suka i dwóch pięknych panów), charcujących mi pod oknami. Moje psy na wybiegu mało nie rozszarpały siatki a lisy wcale na nie nie zwracały uwagi, bo były baaardzo zajęte panienką.
OdpowiedzUsuńPo takim Twoim komentarzu mogę tylko napisać że jesteś KOCHANA!!!
UsuńMi właśnie kolibry. Jest ich tutaj mnóstwo, chociaż ja nie w krainie Majów lecz Inków
OdpowiedzUsuńNo tak - bo Ty już z Ekwadoru piszesz...
Usuń:-)
Mamy polskiego koliberka!Są w naszym klimacie jedynie gośćmi i nie zimują.Fruwają przez cały dzień,odwiedzając kwiaty,nad którymi,tak jak kolibry,zatrzymują się w locie i bardzo długą ssawką spijają nektar.Ich lot jest bardzo szybki.
OdpowiedzUsuńCzęsto odwiedzają mój ogród i spijają nektar z floksów i scewolli.
https://www.youtube.com/watch?v=bGcCIvpSaSg
A tego śpiewającego ptaszka,niektórzy nazywają niesłusznie Vlad Palownik,Dracula...
https://www.youtube.com/watch?v=8DQ8gULUGsc
...no nie wiem,bo to jedyny wśród śpiewających ptaków,który zachowuje się w ten sposób...
https://www.youtube.com/watch?v=okQYO10MT3c
Moje karmniki odwiedza ponad 20 gatunków"latającej biżuterii".
Do najbardziej zadziornych należą dzwońce w liczbie ok.50 sztuk.Draculi jeszcze nie było:)
Latem zjawiają się krogulce,które na moich oczach atakują klatkę z zeberkami,stojącą na tarasie.
Nadlatują bezszelestnie,jak sowy i uderzają szponami w klatkę wywracając ją.Nie boją się mnie.
***
Ależ cudny ten fruczak gołąbek.
UsuńDziękuję.
Całą resztę obejrzę jutro.
:-)
Sądzę, że czaple. Gdzie się nie obrócę, to jakaś stoi.
OdpowiedzUsuńAleż to musi pięknie wyglądać!!!
Usuń:-)
U mnie za oknem widzę sikorki, sójki.
OdpowiedzUsuńA rysunek przepiękny.
Pozdrawiam:)*
Barddzo lubię sójki. To bardzo mądre ptaki.
Usuń:-)
Ostatnie zdanie mnie przeraziło! Jeszcze koliber się u mnie nie pojawił...
OdpowiedzUsuńI, podobno, to ja straszę innych!
UsuńBojo - kiedyś przyleci!!!
UsuńNie wierzę Bojo żebyś kogoś straszył...
UsuńJakoś nie widzę w tej bajce żadnego przesłania, co nie zmienia faktu, że kolibry są cudne, nawet ten na rysunku też całkiem udany.
OdpowiedzUsuńNo pewnie że kolibry są cudne!!!
UsuńPróbowałem fotografować kolibry w Wenezueli i ... jest to absolutnie niemożliwe (przynajmniej dla mnie). Skubane nawet, jak przysiądą na kwiatku, to tylko na ułamek sekundy, a pstrykanie w locie można sobie darować:) PS. Wyłącznie kurczaki:)))
OdpowiedzUsuńBo kolibry są cały czas w ruchu. Uwiajają się jak te głupie :-))
UsuńZimą czasem miasto patrolują mewy. Przynoszą chyba wiadomość,że głodno u nich...
OdpowiedzUsuńMówisz że w rejonach nadmorskich może być głodno???
UsuńCo u Ciebie region nadmorski?
UsuńJak wiesz mieszkam w Warszawie.
UsuńJak w Kielcach region podgórski
UsuńJasne :-)
UsuńU nas ptactwa nie brakuje, ale zobaczyć żywego koliberka to coś wspaniałego
OdpowiedzUsuńTeż myślę, że taki żywy koliberek to cud natury!!!
Usuń:-)
Przez ostatnie dwie wiosny budkę na "moim dachu" zasiedlały sikorki. Lubiłam obserwować jak uwijają się przy przy budce, by pewnego dnia wyfrunęły z niej małe. Ciekawam czy i tej wiosny zaszczycą mój taras. Bowiem sąsiad z parteru zrobił mi konkurencję, rozwieszając na pobliskich drzewach i u siebie wypasione ptasie domostwa i karmniki.
OdpowiedzUsuńDagmaro - napewno do Ciebie przylecą - i te duże i te małe...
UsuńSerdecznie Ci tego życzę.
:-)
-- kolibra oczywiście nie widziałam, ale w mojej skrzynce na listy nocuje sikoreczka i gdy tylko otwieram drzwi, ona frrrrru i tyle ją widzę... a no na początku wpadała nam jeszcze do domu, ale teraz już wie, że to chyba był nie najlepszy pomysł... no a czy przynosi dobre wieści... różnie to bywa, ale wczoraj np; w skrzynce był list... taki na plus..
OdpowiedzUsuń- pozdrawiam .. kończę kawkę i lecę.. :)
Leć Alinko - leć ... tylko uważaj żeby w jakieś sidła nie wpaść....
UsuńPowodzenia w lotach życzę :-)
-- no jeżeli to by były sidła z bezpiecznych ramion mężczyzny, to czemu nie..... :) .... (żartowałam )
UsuńWiem, wiem Alinko!
UsuńAle takie sidła opiekuńcze...
W naszym ogrodzie od lat goszczą kosy. Czują się jak paniska, ważne i patrolujące ogród. To już oczywiście kolejne pokolenia, ale mówią w języku nieznanym mi. Jestem jednak pewna, że są bardzo przyjazne i chwalą nas za całokształt. To się po prostu wie.Buziaczki zasyłam, Jagódko :)
OdpowiedzUsuńAnusiu - Wasz ogród jest tak piękny, że kosy z pewnością przylatują Was pochwalić!!!
Usuń:-)
Teraz wiem dlaczego moje pierwsze radio tranzystorowe nazywało się "Koliber". ;)
OdpowiedzUsuńNie tylko Twoje.
UsuńMoje też.
:-)
Na parapecie siadają tylko gołębie, a bajki zawsze lubiłam czytać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo jeszcze kiedyś przepiszę jakąś bajkę specjalnie dla Ciebie Iwonko.
UsuńU mnie rok w rok, zanim nastały mrozy, zaczynało się roić od srok, wron i kruków (rzadko). Nawet moja babcia po tym rozpoznawała, że nadejdzie ochłodzenie. Mówiła, że przylatują do miasta za pokarmem. Bywało czarno od wron, co budziło pewne skojarzenia z filmem Ptaki ;) W tym roku nic. Co się stało z "moimi" wronami?
OdpowiedzUsuńZ pewnością są Twoje wrony szarabajko.
UsuńTylko może w związku z różnymi zmartwieniami - nie zauważyłaś ich???
Nie, niestety, ich się nie dało nie zauważyć. Coś się zadziało. Może władze miejskie zatrudniły sokoły? Takie prawdziwe ;)
UsuńTak rzeczywiście mogło być.
Usuńto już wiem, czego życzyć...kolibra :) piękna, prosta opowieść. dziękuję, że ją dla nas tu przepisałaś.
OdpowiedzUsuńMnie też się spodobała - dlatego ją dla Was przepisałam.
Usuń:-)
Kolibra nie widziałam. Znam jedynie sikory, dzwońce, kosy. One odwiedzają mój ogród.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Łucjo - to masz ptasi koncert w ogrodzie!
Usuń:-)
Bajka optymistyczna, w dzieciństwie nie byłam fanką bajek. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytajac bajki wracamy do dziecinstwa...
Usuń:-)
Nas odwiedzają różne ptaki.Każdego dnia rano swoim świergotem dają znać, że już są. Czekają na wysypywane ziarno.Lecą do karmników, gdy tylko dojrzą mojego Męża. Po napełnieniu brzuchów rozlatują się w różne miejsca, gdzie chronią się od chłodu.
OdpowiedzUsuńMarysiu - prawda, że piękne są takie wizyty???
UsuńDo mnie wpadł już bociek ze trzy razy 😀😀😀 i przyniósł mi trzy artystki. Najmłodsza ma prawie rok... A tak na poważnie chciałabym zobaczyć Boćka z bliska.
OdpowiedzUsuńRozumiem Kasiu że masz trzy córeczki...???
Usuń