Mimo,
że upał był straszliwy to pędziłam przez ten las jak szalona. /Była godzina 8 rano/.Nie dlatego żebym się bała /z reguły boję się bezpańskich psów
i dzików/, ale dlatego że chciało mi się okropnie pić.
A w lodóweczce w domeczku czekało na mnie coś pysznego do wypicia. No więc jak już dopadłam ogólnej bramy, która mi się otworzyła sama bo akurat wyjeżdżał jakiś samochód i jak już z głównej alejki skręciłam w tę swoją i wszystkim sąsiadom pomachałąm ręka na przywitanie, to otworzyłam kłódkę od swojej furtki, potem domeczek i dopadłam lodówki.
Wyjęłam z niej przepysznej pyszności schłodzony napój i wyszłam na werandę żeby odpocząć i ugasić pragnienie.
A w lodóweczce w domeczku czekało na mnie coś pysznego do wypicia. No więc jak już dopadłam ogólnej bramy, która mi się otworzyła sama bo akurat wyjeżdżał jakiś samochód i jak już z głównej alejki skręciłam w tę swoją i wszystkim sąsiadom pomachałąm ręka na przywitanie, to otworzyłam kłódkę od swojej furtki, potem domeczek i dopadłam lodówki.
Wyjęłam z niej przepysznej pyszności schłodzony napój i wyszłam na werandę żeby odpocząć i ugasić pragnienie.
Dookoła
była cisza, wszyscy albo gdzieś”ledwie zipali” na werandach
albo leżaczkach w cieniu albo po prostu spali.
Tylko
dwie działki dalej jakaś pani opowiadała bardzo głośno komuś
swoje wrażenia z zakupów na targu w pobliskim miasteczku.
Po
15 minutach nicnierobienia wstałam, weszłam do domeczku, przebrałam
się w strój działkowy, poszłam do komórki, wyciągnęłam
kosiarkę i zaczęłam kosić.
Bo wprawdzie upały straszliwe i deszczu ani widu ani słychu to jednak trawa i perz między nią rosną jak oszalałe.
Bo wprawdzie upały straszliwe i deszczu ani widu ani słychu to jednak trawa i perz między nią rosną jak oszalałe.
I
jak już skosiłam te ok. 200 metrów kwadratowych /drugie 200 metrów
to domek, grządki, drzewa, krzewy, kamienne ścieżki itp./ to
zaczęłam całość podlewać.
To znaczy wszystko oprócz domku, chociaż i on wydawał się być spragniony wody.
To znaczy wszystko oprócz domku, chociaż i on wydawał się być spragniony wody.
No
a potem to kilka uschniętych gałązek ucięłam, różne chwasty
wyrwałam, jakieś zwiędnięte kwiatostany zlikwidowałam.
Nie
będę się zresztą na ten temat rozpisywać bo kto ma działkę albo
ogródek to wie o czym piszę. A kto nie ma to nie wie za bardzo o
co chodzi i go to nie interesuje.
Po
mniej więcej czterech godzinach intensywnych prac ogrodowych
przypomniałam sobie, że od rana nic nie jadłam więc zrobiłam
maleńką przerwę na małe co nieco.
Na
działkach było cicho. Tę ciszę przerywała tylko monolog tej
samej pani co poprzednio. Mówiła do kogoś bardzo głośno przez
telefon. Starałam się nie słuchać… no ale całkowicie nie
mogłam się wyłączyć.
Chyba było o gotowaniu zupy i jakichś cynaderkach. I o sukience kupionej na wyprzedaży. I o 3 parach butów za grosze. I o Heńku i jego glupocie...
Chyba było o gotowaniu zupy i jakichś cynaderkach. I o sukience kupionej na wyprzedaży. I o 3 parach butów za grosze. I o Heńku i jego glupocie...
No
więc jak już zrobiłam wszystko co powinnam zrobić to położyłam
się na leżaczku i zaczęłam czytać książkę. Na działce mam
bowiem mini-biblioteką a w niej na pierwszej półeczce kilka
książek które pozaczynałam i które czytam tak bardziej …
fragmentarycznie.
Ale
tym razem zagłębiłam się książce całkiem nowej, którą sobie
kupiłam w maju na Targach Książki na Stadionie Narodowym. Książka
nosi tytuł „Warszawa dzika” a napisał ją Arkadiusz Szaraniec.
Jest przepiękna.Powiem tylko że to książka o faunie stolicy...
I
jak już w towarzystwie truskawek na talerzyku zaczęłam ją czytać
to usłyszałam bardzo blisko głos tej pani, która dotychczas bez ustanku
nadawała przez telefon.
Pani
podeszła do mojej furtki, przechyliła się przez nią aby mnie
dojrzeć leżącą za olbrzymią tują i powiedziała:
- Ale
ja pani zazdroszczę…!!!!
-
A czego? – zapytałam zdziwiona, bo nie przypomniałam sobie żebym ostatnio jakiś samochód kupiła albo sztabkę złota albo
cokolwiek wygrała…
-
Że pani ma czas czytać książki…
Zastygłam
w bezruchu … i zupełnie nie wiedziałam jak mam zareagować...Ale
wykrzesałam z siebie resztki inteligencji, podeszłam do furtki i
powiedziałam:
-
Niech mi pani nie zazdrości, może i pani kiedyś znajdzie na
czytanie jakąś chwilkę...
Brawo!!!
OdpowiedzUsuńAle ja bym jeszcze jej odpowiedziała, że nie tylko na czytanie ale i na pisanie masz czas....
Najserdeczniej i najpiękniej Cię pozdrawiam Stokrotko :-)
Ela
Elu - wolałam tej pani nie prowokować...
Usuń:-)
Po pierwsze jestem pełna podziwu dla Ciebie Stokrotko, że dałaś radę przez cztery godziny pracowac w tym upale. Ja wczoraj troche pokosiłam wieczorem, ale to była męka bo komary miały na mnie używanie.
OdpowiedzUsuńA po drugie wiele osób traktuje czytanie ksiazek jako zbędną fanaberię, objaw właśnie tego, że widocznie człowiek nie ma nic do roboty, bo ten co ma wykorzystuje swój czas na o wiele pożyteczniejsze rzeczy.Tacy, jak ta pani nigdy nie znajdują czasu na czytanie ksiazek, bo po pierwsze nie maja takiej potrzeby i nie lubia tego robić a po drugie nie bardzo potrafią zrozumieć, jak można to lubić i dlatego maja za dziwaków tych, co to lubią.Lepiej godzinami przeciez nadawać przez telefon albo plotkować z sąsiadkami!
Pozdrawiam Cie serdecznie w kolejny gorący dzionek (chociaż o poranku jako tako da sie jeszcze życ!:-))
Olgo - przede wszystkim dziękuję za życzliwość.
UsuńMusiałam skosić rano /mniej więcej od 8.30 do 9.30/ bo wieczorem zjadły by mnie komary. A potem to tylko podlewałam to znaczy podlewało się samo a ja tylko przekładałam podlewaczkę w wóżne miejsca.
A z tym czytaniem to masz rację - są takie osoby, które te czytające traktują wręcz z politowaniem i zadają pytania w rodzaju: "I co ty tak czytasz i czytasz? Wyczytałaś już coś mądrego?
Dziękuję sa sympatyczny komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam.
-- na czytanie, na słuchanie muzyki, zawsze można znaleźć chwilkę, jeżeli tylko się chce, no i jeżeli czytanie sprawia większą przyjemność , niż np; plotkowanie o sąsiadach...
OdpowiedzUsuń:)
Całkowicie się z Tobą zgadzam Alinko!!!
Usuń:-)
I na to dictum już nawet powiedzieć nie ma co :)
OdpowiedzUsuńDlatego mnie początkowo zamurowało...
UsuńDobre! :) potwierdza się stara reguła, ze czesto rzeczy są inne, niż na to wyglądają. Bardzo plastycznie opisałaś tą swoją działkę; wręcz tam z Tobą byłam i uczestniczyłam w Twoich pracach.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Agnieszko.
Usuń:-)
No tak - a to przecież kobiety czytają dużo więcej niż mężczyżni.
OdpowiedzUsuńTrafił Ci się wyjątkowo beznadziejny przypadek.
Uważaj w te upały!!!
Marek z dziewczynami
To prawda Marku - podobno w bibliotekach na 10 osób wypożyczających ksiązki 8 to kobiety.
Usuń:-)
Puenta jakby z najlepszej powieści, brawo.
OdpowiedzUsuńDziękuję...
UsuńNA to co się kocha zawsze można znaleźć czas - wystarczy tylko chcieć i to sprawia przyjemność. Lepeiej poświęcić ten czas na to co lubimy niż głupoty :)
OdpowiedzUsuńOczywiście że tak.
UsuńDziękuję Ci
:) :) :)
OdpowiedzUsuńFajną masz tę sąsiadkę. Robotna kobitka.
A ten ptak to na pewno jakiś kurak. Kuropatwa może?
To taka sąsiadka trochę dalsza, ale i tak za bliska...:-))
UsuńNie za łagodna ta riposta:)? Aż się prosiła, żeby jej wytknąć to gadanie na cały regulator, ja bym pewnie to zrobiła:) Gratuluję cierpliwości do takiej persony:)
OdpowiedzUsuńNo ja niestety bardzo źle radzę sobie e złośliwościami i brakiem kultury u innych...
UsuńUśmiałam się Stokrotko :)
OdpowiedzUsuńZ moim wylewem w oku, przeczytałam już 50 stron Twojej książki...
Powiesiłam pranie i stwierdziłam, że póki jest chłodno na balkonie, to trochę poczytam.
Odkurzać mogę później albo w ogóle... :)
Moc pozdrowień!
Basiu - nie czytaj książki za jednym zamachem.... Szkoda oczu...Zdążysz przecież.
UsuńSerdeczności
Ale wciąga...
UsuńTeraz wrócił mąż i już mnie pilnuje.:)
Wiele osób mi pisało że wciąga.... więc już dzisiaj nie czytaj!!!
UsuńProszę!
Mógłbym to przetłumaczyć mojej synowej. Nie ma na nic czasu, który godzinami traci na mamlanie przez telefon. Niektórzy jednak nie łapią aluzji.
OdpowiedzUsuńNiestety, ludzie głównie przez telefon rozmawiają ...
UsuńZaprezentowałaś ekstra dyplomację. Obawiam się jednak, że na czytanie pani nie znajdzie jednak czasu.
OdpowiedzUsuńZ telefonów korzystam w celu przekazania informacji, krótko. Nie lubię toczyć długich rozmów telefonicznych, bo naprawdę cierpię po 20 minutach na ból głowy i duszności. No i czuję się, jak w zamkniętym pomieszczeniu, mam objawy klaustrofobii. Szczególnie, gdy korzystam z tel. komórkowego. A moja znajoma ma w limicie 1000 minut i zawsze jej brakuje. Całuję Jagódko i zwiewam do cienia :)
Anusiu - pani popatrzyła na mnie jak na wariatkę i wzruszyła ramionami.
UsuńSerdeczn0ści /ja dzisiaj w loggi zacienionej na 10 piętrze w domu/
To samo powiedziała mi kiedyś koleżanka( bezdzietna , niezamężna)...że też masz jeszcze czas robić swetry na drutach.
OdpowiedzUsuńAle żeby tak od rana kosić? ja już na te kosiarki na osiedlu od 7 rano mam uczulenie, nerwicy dostaję...
Kiedyś koleżanka udostępniła nam na weekend domek nad jeziorem - cały weekend koszenie, naprawy płotów, dachów, nocne imprezy - dziękuję...
Asiu - najlepiej kosić od rana bo wtedy jeszcze upał nie dokucza i nie ma komarów. A ja mam kosiarkę która pracuje bardzo cicho no i działki są na skraju lasu, tak że najwyżej ptaszkom przeszkadzam.
Usuń:-)
Gratuluje opanowania,ale na zrozumienie nie licz-sprawozdanie z zakupow to rzecz pozyteczna,ale czytanie?to sxczyt nicnierobienia.Pozdrawiam dzialkowa pszczolke Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - najbardziej mnie wkurzyło to, że w tym czasie jak ona przez telefon nadawała, to ja cały czas jak ta mróweczka zasuwałam.
UsuńDopiero potem ten szczyt nicnierobienia zastosowałam.
Serdeczności...
Paniusia sąsiadka pewnie przypięła Ci łatkę, "tej co czyta", a przecież to wiadomo, że tacy to nic nie robio i teraz choćbyś sobie łokcie urobiła to i tak łatki się nie pozbędziesz. Ponieważ niektórzy ludzie widzą tylko to co chcą zobaczyć, takimi należałoby po prostu się nie przejmować, no ale nie przejmowanie się łatwe nie jest.
OdpowiedzUsuń:)
Mario - tak włąściwie to już się do tej sąsiadki przyzwyczaiłam, tylko czasami mnie jeszcze zadziwia :-))
UsuńTy Kocie masz tam fajnych współdziałkowiczów.Między innymi to nas zraziło do posiadania działki gdziekolwiek.
OdpowiedzUsuńByło powiedzieć, że czytanie to strasznie ciężka praca a nie wypoczynek, bo czytasz i czytasz i wciąż nie wiesz o co biega.
I wtedy wychodzisz albo na idiotkę albo na bohaterkę;))), zależnie od poziomu intelektu pytającego.Nienawidzę działek, bo zawsze się trafią przynajmniej jedni debilni sąsiedzi.Czegoś nie rozumiem- dlaczego zasuwasz sama na tej działce? Twój kręgosłup Cię za to ukarze.Jak gdzieś spotkasz L.i B., pozdrów od nas, proszę.
To dziwne, że po tylu latach pracy w CHZ nie nauczyłaś się reagować na chamstwo- tę sztukę posiadłam po mniej/więcej 3 miesiącach pracy i tylko dzięki temu jeszcze żyję.
A ten ptaszek to mi się jakiś duży wydaje, ale nie mam nawet bladego pojęcia co to za ptaszek. Taki ptaszek-dziwaszek;)
1.Kochanie - nie pracuję sama tylko w tygodniu jestem sama na działce bo wszyscy albo się uczą albo pracują.
Usuń2. Ta sąsiadka to była właśnie znana Ci L.
3. Już ich pozdrawiałam kilka razy od Ciebie.
4. Na chamstwo nigdy nie byłam odporna.
Pozdrówki.
O kurczę blade!!! Ale numer! Ona tam chyba już nocuje i pewnie od 5 rano grządki pieliła.Wiesz co, ja jej nigdy nie widziałam z jakąś książką w ręce a i w domu też nie widziałam książek.Ale mnie zaskoczyłaś tą wiadomością!
UsuńNo to sama widzisz!!!
UsuńA ja dziś i jutro w domu ledwo zipię i w loggi na 10 piętrze siedzę i piję wszystko co się da. Od przyszłego czwartku będę na działce ze Szczerbatym i Pytalskim.
:-)
Dobrze mają z taką Babcią jak Ty.
UsuńAle ja z nimi też mam dobrze bo to są madre i dobre chłopaki.
UsuńJa bym zasiadla nad książką, bo to przyjemniejsze niż koszenie. Za to ostatnie to bym się wzięła dopiero późnym wieczorem, o ile oczywiście chciałoby mi się jeszcze! ;-)
OdpowiedzUsuńPtaszor to może dzika gęś?
Pozdrawianki!
Masz rację... ale wieczorem nie da się kosić, bo okropnie komary gryzą...
UsuńNa dziką gęś, to chyba za chudziutki ten ptaszek...
:-)
Mieszkam na ulicy Komarowej, na której od lat nie ma komarów! Jak czytam o płacze tych krwiopijców, to nie chce mi się wierzyć!
UsuńTo jesteś szczęściarą :-)
UsuńPladze miało być. Przepraszam!
OdpowiedzUsuńTak też myślałam :-)
UsuńCzytanie tekstów w smartfonie/komputerze zajmuje tyle czasu, że faktycznie na książkę jest mniej. Ale dla chcącego nie ma nic trudnego:)
OdpowiedzUsuńOczywiście że tak.
UsuńPozdrawiam :-)
Kochana
OdpowiedzUsuńLudzie są "okrutni" czasem w ocenach.
Mnie raz powiedziała pani na zebraniu rodziców, że jak mam zadbane, pomalowane paznokcie, to pewnie w domu nic nie robię. Na to odezwała się jedna z matek i powiedziała o mnie" ta pani niedosyć, że ma 3-kę zadbanych dzieci, wypucowane mieszkanie, to jeszcze dba o ogródeczek i tymi czerwonymi, długimi paznokciami "grzebie" w ziemi w ogródeczku przy bloku( lubiłam kiedyś taki kolor lakieru)".
Pozdrawiam:)
Morgano - dziękuję za wsparcie.
UsuńHej. Nie ma co komu zazdrościć i trzeba się pilnować z tym. No może tylko -czas na czytanie książek...hehehe ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo właśnie Miła Moja...
Usuń:-)
Stokrotko!
OdpowiedzUsuńZastanawiam sie, jestes mistrzynia riposty, czy dyplomacji?
I tego, i tego :)))))
No nie wydaje mi się Ewo żebym ja jakąś mistrzynią była :-))
UsuńAle dziękuję!
Niestety w takie upały nawet nie miałbym siły położyć się na leżaczku. A tu rower, kosiarka, porządkowanie ogródka ... I tak masz szczęście, że pani "od telefonu" nie zwróciła Ci uwagi, że zakłócasz spokój na działkach i nawet nie można rozmawiać przez telefon.
OdpowiedzUsuńFaktycznie nie zdawalam sobie sprawy ze swojego szczescia :-))
UsuńO! bardzo grzeczną sąsiadką jesteś ;)Ja dziś też utoczyłam pewnie z litr potu zbierając truskawki w pełnym słońcu i po krzakach, na drugim ogrodzie. I nie rano, tylko bliżej południa (taka głupia, w największy skwar). Tam sobie tylko kawkę wypiłam. A po powrocie do domu też czytałam książkę, tylko nie na dworze, a w domu. Bo na dworze, w cieniu, było znów +34 st i powietrze stało, tzw. "parówa", a w domu było znośne +25,5 . Co ten klimat z nami robi!? Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńHaniu musimy uważać żeby nas te upały nie zameczyly....
UsuńSerdecznosci.
Ja też kosiłem tekst...
Usuń:-)
UsuńTego ciepełka
Usuńilość za wielka.
to prawda JanToni.
Usuń:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńNo bo też nie każdy może sobie pozwolić na takie zbędne luksusy;)
A na zdjęciu to całą pewnością pingwiniątko.
:)
Pozdrawiam:)
Wiem Leno - ale lubię pławić się w luksusach.:-)))
UsuńZ pewnośćią pingwiniątko...
Witaj, zdaje się, że "szarabajka" mnie wyręczyła... a juści, to kurak upodobniony do kuropatwy, aczkolwiek w pierwszej chwili pomyślałem o wróblu... no i masz... powiększyłem... w żadnym wypadku wróblica.
OdpowiedzUsuńCo do opowieści... za pracowitość podziwiam, podobnież za umiłowanie czytania.
W moim przypadku, gdym w podróży, umęczon i senny, muszę, po prostu muszę przed snem odpocząć przeczytawszy choć parę stron książki... pozdrawiam
Dziękuję Ci bardzo Kawiarenko!!!
UsuńTo ja się przyznam, że przy czytaniu często zasypiam.
Ale potem się budzę z wielką ochotą do dalszego czytania...
I potem od początku...
:-))
Kobieta chyba nawet ironii nie odczytała?...
OdpowiedzUsuńA ptasiątko przypomina mi małą dziką gąskę, ale TYLKO przypomina...
Pozdrawiam. :)
Z pewnością nie odczytała.
UsuńDziękuję za tę gąskę...
I dziękuję za komentarz.
:-)
będę strzelał: bażant... ale nie do bażanta rzecz jasna :)...
OdpowiedzUsuńostatnio jeden taki /tyle, że dorosły/ mało nie wlazł mi pod koło roweru w samym środku blokowiska... to było na pograniczu Lasu Kabackiego, więc mam nadzieję, że trafił do domu z tej swojej wycieczki "na miasto"...
...
tak to jest... jedne czytają książki, inne nawijają przez telefon, albo gadżetują srajfonem /i też pakują mi się pod koła roweru niczym ten bażant, ale on się przynajmniej nad czymś zamyślił, a nie lampił w srajfon/...
nie wiem, co bym tej pani odpowiedział... być może oderwany od ciekawej lektury odparłbym:
- a ja pani nie (zazdroszczę)...
zbyt asertywne i grzeczne by to nie było, ale jak czytam to czytam i nie zawsze reagują adekwatnie, gdy mi to ktoś zaburza...
p.jzns :)...
No to uważaj żebyś kogoś takiego poważnie nie przejechał !!!
Usuń:-)
jestem eko, więc uważam, ale nie jestem wege, więc nie zmarnuje się...
Usuń:-))
UsuńNo to Ci powiem Jaguniu, że starsze panie mają naprawdę siłę na
OdpowiedzUsuńplotkowanie! Nawet się rymuje! Bo o ile u Ciebie na działce pani
perorowała przez godzinę co najmniej, a wiadomo, że działka to zieleń,
więcej tlenu i może cień jakiegoś drzewka. Ale wczoraj /sobota/ pod
moim oknem na pl. Szembeka, a mieszkam na niskim parterze w samo
południe, dwie mocno starsze panie tuż pod moim oknem w kuchni stały
równo od 11.30 do 12.15 w pełnym słońcu, na rozgrzanym betonie, bez
kapki cienia i na pełny głos "omawiały" kogo i co się dało! Jedna głosem
tubalnym, druga cichutkim, ale żadna nie miała ochoty zakończyć tego
przypadkowego prawdopodobnie spotkania. A zatem jeśli chodzi o kondycje
fizyczną seniorów to niektórzy naprawdę "mają zdrowie", jeśli chodzi o
intelekt - sama napisałam kiedyś taki aforyzm, a mianowicie : Gdyby nie
istniały plotki wielu nie miałoby nic do powiedzenia.
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Dlatego Ewo ludzie ciągle plotkują...
UsuńSerdeczności
:-)
Ależ owszem , ma pani czego mi zazdrościć: mam sensowną rodzinę i samych porządnych znajomych, którzy wiedzą, że na adziałce nie należy mi głowy zawracać czterogodzinnymi rozmowami telefonicznymi, bo teraz CZYTAM!!! ;-)
OdpowiedzUsuńBARDZO Ci dziękuję Notario za ten komentarz :-))
UsuńJa to zazdroszczę tej pani komórki. Tyle godzin bez ładowania...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Może cały ten czas miała podłączony power bank???
Usuń:-))
NO bo ona, ta Twoja sąsiadka z komórką w dłoni, naprawdę nie ma czasu na czytanie. Więc zazdrości.
OdpowiedzUsuńI tak to można zinterpretować...
Usuń:-)
musiałabyś dać jej książkę, bo może nie ma:)
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo prawdopodobne Czesiu :-))
UsuńStokrotko, nie mam działki ani ogródka, ale wiem o czym piszesz i bardzo Ci tej pracy na działce zazdroszczę (nie złośliwie;).
OdpowiedzUsuńBo fakt, natrudzisz się tam, ale widzisz efekty swojej pracy i pracujesz na powietrzu.
A w domu to się człowiek natrudzi a efekt średnio widoczny, a zmęczonym jest się tak, ze się nawet książki nie chce czytać.
ps. na zdjęciu ptaszek ma sylwetkę charakterystyczną dla bażanta.
Tylko nie zgadza mi się jedno, tej wielkości bażant powinien być już bardziej upierzony.
Wilmo dziękuję Ci serdecznie za uznanie dla mojej pracy na działce. Ale to jest działka rekreacyjna. Tylko że trawę trzeba tam skosić no i podlać te wszystkie roślinki bo szkoda żeby uschły. Więcej na działce czytam i nicnierobię no i słucham ptaków a w nocy gwiazdy oglądam.
UsuńTo chyba nie jest bażant.
:-)
Można sąsiadce zaproponować, skoro lubi rozmawiać, to niech ona grabi, pieli swoją działkę, tylko wcześniej przygotuje Ci kawę, lub oranżadę z cytryną a Ty przeczytasz jej na głos ze dwie strony. Ze strachu że możesz się przyzwyczaić nie będzie Cię nachodzić. Tak niby radzę, ale sama kompletnie nie umiem zwrócić uwagi tym z sąsiedztwa. :-)
OdpowiedzUsuńJoasiu - to był tylko jeden z przykładów beznadziejności tej pani. Ja już od wielu lat nie wiem jak mam sobie z nią poradzić...
UsuńPracowita Pszczółka Stokrotka 😀
OdpowiedzUsuńJa niestety nie mam działki. Moja chrzestna ma nad Wisłą samą. Ostatnio po powodzi same straty.
Pozdrawiam serdecznie
Kasiu - niestety coraz mniej pracowita pszczółka z tej Stokrotki.
Usuń:-)
Jak mam oczy dobre (80 letnie to nie przelewki)to lubię być u Ciebie i czytać ,czytać ! Dzięki za piękne teksty.Ostatnio o Królowej ciekawostki takie "wielkie" ...że ho ho! Dobre zwyczaje nie są złe he he! Może kieliszeczek szampana na koniec dnia? Każdy Twój Stokrotko post-wpis jest ciekawy i siedzę nawet do późna ,żeby sobie wszystkie poczytać.A starsze wpisy! to kopalnia literacka ! Dziękuję za Twoje mądre "lekkie pióro" a niosące mi masę emocji i przemyśleń .Do tego uzupełnieniem są komentarze Gości.Całość naprawdę godna czytania! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWitam Cię serdecznie Miła Moja! Sprawiłaś mi wielką niespodziankę swoją wizytą i tak pięknym komentarze.
UsuńPozdrawiam najpiękniej.
:-)