Siedziałam sobie przedwczoraj w swoim domeczku działkowym i oglądałam "Niebezpieczne związki" na TVP Kultura gdy nagle coś mi wskoczyło na głowę. A wskoczyło przez uchylone od góry okno pod którym siedziałam. Przestraszyłam się bo było już ciemno dookoła, także w domeczku, bo telewizję lubię oglądać po ciemku. To coś na czubku mojej głowy zaczęło się wiercić we włosach i kręcić dookoła, więc w pierwszym momencie pomyślałam, że to jakiś malutki nietoperz, potem, że myszka a na końcu, że może szerszeń.
Już chciałam wzywać pomocy... gdy nagle to coś skoczyło na podłogę.
Na szczęście kontakt elektryczny miałam na wyciągnięcie ręki, więc gdy światło się zapaliło zobaczyłam na dziecinnej wykładzinie /przeniesionej z domu wnuków i zainstalowanej parę lat temu na podłodze domeczku/ prześlicznego FILIPA. Tym razem usiadł na "dachu domku"... Zdążyłam go sfotografować... "Na oko", bo przecież go nie mierzyłam - miał 10 centymetrów długości.
Ale co się strachu najadłam to nie macie pojęcia...
Zdjęcie można powiększyć...
A tu jak chcecie zobaczyć jak ten FILIP tańczył na mojej głowie 😀
https://www.youtube.com/watch?v=p0owOV3OaCg
Mieliście kiedyś takiego albo podobnego gościa na głowie???
Ojej! ale się wystraszyłam, bo zanim doszłam do końca tekstu, to już cała roztrzęsiona :) :) :) byłam prawie pewna, że to krzyżak! Ojej, umarłabym...
OdpowiedzUsuńA tu taki sympatyczny Filipek...
Ściskam...
Fajny był ten konik polny Polu, ale bardzo ruchliwy:-)
UsuńJa Stokrotko raz miałem drona we włosach, nietoperz tez kilka ładnych lat temu po zmroku o mnie zawadził. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTo miałeś niesamowite przeżycia Jardianie!!!
UsuńWyobrażam sobie jakby moje dziewczyny krzyczały gdyby im coś na głowie usiadło :-)))
OdpowiedzUsuńDzielna byłaś!!!
Marek z dziewczynami
Bo ja generalnie jestem bardzo dzielna i odważna :-)))
UsuńTeż bym się wystraszyła.Kochanie, takie oglądanie TV w ciemności nie jest zdrowe dla oczu, byłoby dobrze mieć jednak włączone małe światełko. I założoną siatkę w oknie, właśnie po to, by niespodziewani i czasami niezbyt pożądani goście (komary, muchy, osy, ćmy) nie wpadali do środka z niezapowiedzianą wizytą. Bo gość w dom - Bóg w dom, to jednak tylko teoria.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
Aniu siatkę w okni założymy jak młodzieź przestanie przez otwarte okno grać w piłkę :-)))
UsuńSiatka może być na ramie, zdejmowana w razie meczu;)
UsuńMuszę im to zasugerować:-)
UsuńTez się dziwię, że w tak spokojnym tonie zaczęłaś opowieść, zawału chyba bym dostała!
OdpowiedzUsuńAsiu to było w sobotę wieczór, więc już się uspokoiłam :-))
Usuńszerszenia to byś najpierw usłyszała, bo mistrzem kamuflażu akustycznego to on nie jest na pewno, to nie sowa płomykówka...
OdpowiedzUsuńza to Filipek wlazł mi kiedyś niedawno do spodni, pewnie wskoczył z pola przez okno jakoś nad ranem i się zaszył... myślałem, że to raczej jakaś Tekla, ale po zdjęciu i wytrząśnięciu portek okazał się Filipkiem, dość niewielkim zresztą... bardzo intrygował kota, który wnikliwie go studiował, w końcu zniknął... kot zażądał ode mnie wyjaśnień, gdzie ten stwór się podział, odparłem mu "było uważać" i sprawa została zamknięta...
p.jzns :)
Bo generalnie to z żadnym kotem nie ma dyskusji :-))
UsuńKiedyś dwie noce spałam z cykającym konikiem polnym ukrytym w pokoju, myśląc że słyszę go z zza okna. Gdy go wreszcie znalazłam koło kaloryfera zadziałała wyobraźnia.
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie :-)
UsuńDzięki za wizytę.
Gdy na wsi graliśmy nocą w kanastę to koników było zatrzęsienie (upały, otwarte drzwi). Kibicowały ;) W tamtym pomieszczeniu nikt nie nocował, więc zostawały. Nie przeszkadzały. Gorzej z ćmami...
OdpowiedzUsuńWieczorami to te różne istoty lubią do domków wchodzić :-)
Usuń3 lata temu, było u nas "szerszeniowe lato", chyba ze 4 razy wleciał taki do mieszkania, a nasz kot Myko jest łowcą ;) Bałam się że jak mu się uda złapać owada to ukąszenie może mu zaszkodzić, no i takie polowanko do cichych nie należy, kot ugania się za intruzem po wszystkich meblach, a dzieje się to w nocy. Dlatego to ja sama musiałam się owadów pozbyć z mieszkania. Raz łowiłam takiego w dużą tykwę, po złowieniu wytrząsnęłam na korytarz.
OdpowiedzUsuńZaś miesiąc temu łapałam ważkę która wleciała do mieszkania w szklankę, też ratując przed kotusiem ;)
Bolesną przygodę miałam ze 30 lat temu , do nogawki spódnicospodni wleciała mi osa i ja na niej usiadłam, udo bolało mnie ze dwa tygodnie.
Mario - mnie też kiedyś osa pod spódnicę wpadła i ugryzła mnie kilka razy. To był koszmar!!!
UsuńNa szczęście nie. Spanikowałabym i zaczęłabym krzyczeć. :D
OdpowiedzUsuńMnie się udało nie krzyczeć :-))
UsuńDo niedawna prawie każde lato spędzałam na wsi, gdzie latających stworzeń jest mnóstwo, ale takiej przygody nie przeżyłam.
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
To bardzo dobrze Halinko :-)
UsuńNie przezylam takiej przygody. Gratuluje opanowania Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - udało mi się nie krzyczeć :-))
UsuńNa ogól jestem opanowana i spokojna, ale w takiej sytuacja jak Twoja darłabym się jak opętana.
OdpowiedzUsuńGratuluję spokoju;).
A to był Wilmo tylko konik polny:-))
UsuńGość wprawdziw bardzo sympatyczny, ale też bym się wystraszyła.
OdpowiedzUsuńEla
A może nie ?:-))
UsuńPani Stokrotko mnie też kiedyś konik polny wskoczył ale nie na głowę tylko na ramię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Panią
Kasia
To też się pewnie przestraszyłaś Kasiu...
UsuńJeśli byłaś sama, to podziwiam Twoje opanowanie, a konik polny kiedyś zagościł i u mnie w mieszkaniu w bloku. Teraz widuję je w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:)
Ale byłam o krok od "wydarcia się " :-))
UsuńAle ulga! Czytając tytuł od razu pomyślałem o teściowej...
OdpowiedzUsuńNo tak teściowa z reguły na głowie siedzi :-))))
UsuńDo mnie kiedyś wleciał mały nietoperz, wcale nie chciał sobie odlecieć. TK to bywa z tymi wiecznymi gośćmi. Pozdrawiam jesiennie.
OdpowiedzUsuńNo to też miałaś przeżycie Krystyno...
UsuńAle fajna przygoda! Chyba bym dostała zawału na Twoim miejscu. Dzielnie to zniosłaś, bo poczucie humoru cię nie opuściło! A konikowi nic się nie stało? On też się na pewno przestraszył:)))
OdpowiedzUsuńCały i zdrowy wyskoczył sobie następnego dnia najpierw na taras a potem.....chyba na trawkę:-)
UsuńNa głowie nie, ale wskoczył mi do domu kiedyś. Nie wiem jak to zrobił, bo mieszkam na czwartym piętrze. Troche jakis taki był nie teges jak go odkryłam, dałam wody i kawał sałaty. Zjadł, wypił, odpoczął i zaczął mi hulać po pokoju. ;p Szczęśliwie udało mu sie znaleźć samodzielnie drogę na balkon i sobie poszedł. :)
OdpowiedzUsuńTo ten konik miał przygodę z Tobą a Ty z nim :-)
UsuńOjej, wierzę, że się przestraszyłaś.
OdpowiedzUsuńWieczór, sama w pokoju, a tu coś się wkręca we włosy.
Brr... Na szczęście to tylko konik polny.
A swoją drogą piękny jest!
Pewnie ze piękny.....:-))
UsuńWypasiony ten pasikonik.Takiego jeszcze nie spotkałem.
OdpowiedzUsuńNa moją głowę to spadała tylko piłka.
Został tylko rok,aby sięgnąć głową nieba.Ale żeby sięgnąć nieba,trzeba mieć w kieszeni 1000 USD w kieszeni na mandat i wspiąć się po 3922 schodach.W 2022 roku"Schody do nieba"zostaną rozebrane.
https://youtu.be/ZdEbS0Hf9uA
Kiedy w nocy idę spać
Czternaście aniołów czuwa
Dwóch mojej głowy strzeże
Dwóch moje stopy prowadzi
Dwóch jest po mojej prawej ręce
Dwóch jest po mojej lewej ręce
Dwóch,którzy ciepłem okrywają
Dwóch,którzy nade mną się unoszą
Dwóch,którym"to dane"
by poprowadzić moje kroki do nieba.
:)
Henryku zycze6 Ci wszystkiego dobrego...
UsuńUroki obcowania z natura.
OdpowiedzUsuńNo właśnie...
UsuńAle pędzisz z postami! nie zdołałam napisać komentarza pod ostatnim luksemburskim, który oczywiście przeczytałam , niezwykła to była przygoda no i bardzo ładna.
OdpowiedzUsuńA przygoda z świerszczem w sumie całkiem miła, świerszcze , pasikoniki czy koniki polne to całkiem miłe zwierzątka.
Przypomniałaś mi pewna przygodę w Zakopanem, gdzie spaliśmy z mężem w pokoju pensjonatowym prawie podziemnym, okna były na poziomie ogrodu, łóżko stało przy oknie a było to lato więc mąż w nocy otworzył sobie to okno w celu ochłody, obudziło go coś wilgotnego ,chłodnego na czole..to była ogrodowa ropucha!!świerszcz chyba jednak przyjemniejszy!
i
Grażynko dziękuję za uznanie dla "przygody w Luksemburgu" :-)
UsuńA spotkanie Twojego męża z ropucha też fajne....
Miałam przeróżnych tego typu gości, zawsze się cieszę, że akurat mnie odwiedzili.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kochana bardzo słonecznie życząc miłego dnia i zdrówka nieustannie🍀💛🌼🌞😃🦗
Dziękuję serdecznie Morgano :-)
UsuńJa może nie na głowie, ale taki jeden wskoczył mi na stół podczas obiadu u Cioci :) Zachwycił wszystkich natychmiastowo i otrzymał imię Franek :)
OdpowiedzUsuńInnym razem kolejna sytuacja już u mnie w domu. Jak mieszkaliśmy na starym osiedlu, często wieczorami przylatywały do nas nietoperze. Któregoś wieczoru jeden zrobił mi niespodziankę, wleciał przez otwarte okno i skrył się za kaloryferem. Wstałem, żeby okno zamknąć, odchyliłem zasłonę...i dostałem nietoperzem prosto w twarz :D
A Ty wykładzinę w domeczku masz identyczną jak ja u siebie w pokoju za dzieciaka ;)
Celcie Najmilszy bo to jest wykładzina z pokoju moich wnuków z mieszkania w Warszawie. Ale wnuki już takiej nie chcą więc ich tata zdjął ją i przeniósł do domeczku na działce.
Usuń:-)
Fascynujaca opowieść . Fascynujaca treść. Fascynujace przesłanie.
OdpowiedzUsuńCieszę się że i Kloszardowi się spodobało.
UsuńDo mnie czasami po ścianie bloku wchodzą na 3 piętro pasikoniki-mutanty. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI pewnie się ich boisz :-))
UsuńNie, tylko potem nie wiem co z nimi robić
UsuńOne po pewnym czasie w jakimś kąciku kończą życie więc tylko musisz je ....wyrzucić...
Usuń