To jest książka o kobietach, które nie bały się wyznaczać nowych dróg. Dosłownie i w przenośni.
Niektórzy z Was wiedzą, że jedną z moich TRZECH MIŁOŚCI są Tatry. /dwie pozostałe to Warszawa i Kazimierz Dolny/.
Gdy byłam młoda to zeszłam prawie wszystkie doliny, przełęcze i szczyty tatrzańskie. I to nie tylko po stronie polskiej ale i na Słowacji. No nie, nie na wszystkich szczytach byłam. Ale na niektórych byłam kilka razy. I to w różnych porach roku.
Teraz już chodzę tylko po dolinach a czekając w schroniskach na dzieci i wnuki, które po szczytach "biegają".... wspominam sobie i wspominam.
Nigdy w Tatrach nie uprawiałam wspinaczki wysokogórskiej. Inaczej mówiąc wchodziłam tylko tam gdzie można było wejśc nawet po klamrach i łańcuchach ale bez lin i czekanów. I zawsze po szlaku...
Książka "Kamienny sufit" to opowieść o pierwszych taterniczkach. Napisała ją Anna Król, która też jest taterniczką. I która sto lat po wyprawach pierwszych polskich taterniczek wyruszyła za nimi na Mnicha, Zamarłą Turnię czy Orlą Perć.
"To skrócona historia polskiego feminizmu w sercu Tatr, opowieść i marzycielkach i zuchwałych indywidualistkach. O śmiałości bycia pierwszą i wielkiej potrzebie spełnienia."
Pierwsze taterniczki były bezkompromisowe, zdeterminowane i wolne. Nie bały się wytaczać nowych dróg."
"Bywały przedmiotem drwin. Dziwaczne i ekscentryczne, bezczelne, miały odwagę realizować marzenia. Góralki spluwały za nimi, kiedy w pumpach i z plecakami ruszały na szlak. Mężczyźni wyśmiewali. "Kobieta nigdy rasowym taternikiem nie będzie".
Polska himalaistka i zdobywczyni dziewięciu ośmiotysięczników, z wykształcenia geograf - Kinga Baranowska tak napisała o tej książce w krótkiej recenzji umieszczonej na odwrocie okładki:
"Odważne. To pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl, gdy czytałam o taterniczkach. Zaprzeczały stereotypom, wyznaczały nowe drogi - nie tylko w górach, ale i w świadomości ludzi. Dzięki nim mogłam stanąć na swoich górskich szczytach. Czuję wdzięczność i niewidzialną więź z tymi kobietami. Bardzo Wam polecam tę książkę".
A to słowa z recenzji himalaisty i narciarza wysokogórskiego Andrzeja Bargiela :
"Dawniej kobiety w górach lekceważono, choć byly pełne niezwykłej odwagi i determinacji, by przebijać "kamienny sufit".
Ja tylko dodam, że kobiety zawsze musiały przebijać sufity - szklane czy kamienne. I zawsze były lekceważone.
I to pozostało do dziś.
/Na niebiesko przepisałam opinie znajdujące się na odwrocie okładki/.
To jest książka, która wzrusza. Piękna książka. Ale tylko dla tych, którzy Tatry naprawdę kochają.
Niestety - to prawda Stokrotko. Trafnie to ujęłaś . Też kocham góry. I serdecznie pozdrawiam, próbując zamówić e - booka o Lady Di. A powyższą książkę - będę mieć na uwadze. Pozdrawiam przed porannymi zakupami, wczesnym popołudniem znów zakupy. Pozdrowienia nie tylko ode mnie, ale i od Grodu Kraka - byłem tam wczoraj ;-)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że zgadzasz się z moim stwierdzeniem, że kobiety zawsze musiały przebijać sufity...
UsuńPs. Odgrzewam teraz Międzywojnie Stokrotko. Masz nadal zaproszenie na pyszną kawą z mlekiem ;-)
OdpowiedzUsuńZakupy odwołane. Latem planuję i góry, i morze ;-)
UsuńDziękuję za zaproszenie. Z pewnością skorzystam.
UsuńTo życzę żeby się te plany zrealizowały:-)
UsuńOdwaga i pasja to najważniejsze chyba w życiu, zwłaszcza w odniesieniu do gór i sportów trudnych.
OdpowiedzUsuńBrawa dla odważnych kobiet!
jotka
Też tak uważam Asiu :-)
UsuńPodobne wrażenia miałam po lekturze książki Uli Ryciak "Poławiaczki pereł. Pierwsze Polki na krańcach świata". Nawet trzy bohaterki opisywałam na Okolicach książek, wyszukiwałam na ich temat więcej źródeł, bo wszystkie są postaciami inspirującymi do odważnych decyzji wbrew opiniom i stereotypom. Natomiast nie lubię używania określenia "feminizm", bo ono także stygmatyzuje i zamyka w określonej szufladce.
OdpowiedzUsuńco do poławiaczek pereł /tych japońskich/ to sprawa wygląda tak, że kobiety faktycznie lepiej się nadają do tego fachu, są korzystniej fizjologicznie uwarunkowane /kwestia rozłożenia tłuszczu w ciele i odporności na zimną wodę/, to jest fakt naukowy i stwierdzenie, że mężczyźni są gorsi w tym temacie nie ma w sobie nic seksistowskiego...
Usuńp.jzns :)
To nie jest książka o japońskich poławiaczkach pereł, jak zresztą wskazuje druga część tytułu. Poławianie pereł służy za metaforę realizacji marzeń, tutaj akurat przez kobiety. Chociaż akurat w operze Bizeta poławiaczami są mężczyźni ;-)
Usuńokay, tylko akcja opery Bizeta rozgrywa się na Sri Lance (Cejlonie) w innych uwarunkowaniach społecznych, które widać nie pozwalały dopuszczać kobiet do tej pracy mimo lepszych predyspozycji...
Usuńpoławiaczami pereł na Morzu Karaibskim byli niewolnicy również płci męskiej, kobiet z reguły używano do innych celów, ale to też wynikało z ówczesnej specyfiki kulturowej i ilość sprowadzanych kobiet była dostosowana do tamtejszych potrzeb pracy... być może stał też za tym pogląd, że mężczyźni są lepsi do połowu pereł, którego nikt nie zweryfikował w praktyce, bo nikomu to nawet do głowy nie przyszło :)
Notario - dziękuję, koniecznie muszę tę książkę przeczytać.
UsuńPKanalia - ciekawe informacje...
UsuńNotario - to nie będę się wtrącać w dyskusję...
UsuńPKanalia - no proszę jaka ciekawa dyskusja...
UsuńJaguniu,
OdpowiedzUsuńa ja podziwiam wszystkich - i mężczyzn i kobiety, którzy zdobywają górskie szczyty! Ja się boję gór, są dla mnie.... za wysokie! Ja płożę się po ziemi, zaglądam do strumyków, zbieram kamyczki, przyglądam się stokrotkom, ale ich nie zrywam! No i morze - ta odchłań bezkresna, gdzie na dnie toczy się drugie życie świata...
To tak jak dyskusje - wolisz koty czy psy albo kawę czy herbatę, to tu można zapytać - co wolisz - morze czy góry! Ale nie ma tu bezwzględnej na żadne z tych pytań odpowiedzi - bo tak naprawdę to i to - tylko jedno trochę bardziej...
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Ewuniu - to bardzo dobrze, że nie zrywasz stokrotek :-))
UsuńStokrotko - chodziłam trochę po Tatrach. Nie zdobywałam szczytów ale i tak się w nich zakochałam. To może zażyczę sobie tę książkę pod choinkę...
OdpowiedzUsuńEla
Jeśli ciekawi Cię jak te kobiety zdobywały szczyty i walczyły z uprzedzeniami - to jest to książka dla Ciebie Elu :-)
UsuńNo tak to jest książka dla Ciebie :-)))
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Zgadza się :-)
Usuńfaktycznie feministyczna książka, zadaje kłam seksistowskiemu stereotypowi jakoby kobiety nie nadawały się do różnych aktywności, w tym konkretnym przypadku do taternictwa...
OdpowiedzUsuńdla mnie to nie nowina, znałem i znam nieco kobiet, które dziarsko drapią się po górach, a mimo tego nie można im odmówić kobiecości, cokolwiek by rozumieć pod ową "kobiecość"...
p.jzns :)
Super!!!
Usuń:-)
Ooo muszę zerknąć, książka wygląda ciekawie, również kochamy góry, z małoletnimi byliśmy w październiku w Tatrach i tez raczej spokojne trasy - doliny, niezbyt forsujące szczyty (Nosal, Wielki Kopieniec, itp) ale Mój z Trzecim na Gęsią Szyję bohatersko się wdrapali, podczas gdy ja z resztą brygady grzałam się w jesiennym słonku, siedząc na trawce i podziwiając zapierające dech w piersiach widoki z Rusinowej :) Góry układają w głowie, zawsze wracamy z jakimiś pomysłami i dobrymi zmianami :) Pozdrawiam ciepło Stokrotko :-)
OdpowiedzUsuńWitaj Alutko!
UsuńZ pewnością wiesz o tym, że z Polany Rusinowej przy bardzo dobrej pogodzie widać 100 szczytów tatrzańskich....?
Pozdrawiam pięknie
Nie wiedziałam!! Dziękuję, zaraz sprzedam to info mojej rodzince :)
UsuńSuper!!!
Usuń67 szczytów
UsuńPoliczone ?
UsuńPani Stokrotko byłam kilka razy w Dolinie Kościeliskiej i nad Morskim Okiem. I jeszcze w Dolinie Białego i Strążyskiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Panią przedświątecznie.
Kasia
To w pięknych miejscach Tatr byłaś Kasiu :-)
UsuńNie tylko trzeba podziwiac, ale i nasladowac jesli kondycja pozwoli. Najwazniejsza wskazowka jest realizacja pasji, marzen czy to bedzie zdobywanie szczytow czy przeplyniecie kanalu. Miec odwage byc soba, a to jest czasem trudne, bo wychowaniem mamy zakodowane byc w porzadku wobec innych a nie siebie. Czytalam, ze pierwsze taterniczki realizowaly marzenia w dlugich spodnicach nie w pumpach. Moja ciocia /rocznik 1901/ zaliczyla Alpy i Tatry-wszyscy podziwiali, nikt nie nasladowal! Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - nastepny tekst zilustruję zdjęciami kobiet w tych spódnicach i pumpach...
UsuńZapraszam serdecznie :-)
Tatry muszą robić wrażenie, bo są piękne. inne, niż pozostałe góry w Polsce, co nie przeszkadza zachwycać się wszystkimi. mi jakoś najbliżej do Stołowych - i to również po obu stronach granicy.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że Góry Stołowe są piękne..... ale dla mnie Tatry to najpiękniejsze góry świata!!!
UsuńNapisałam komentarz, chciałam go podejrzeć i wszystko poleciało w kosmos:(
OdpowiedzUsuńTo teraz krótko. Rozumiem chodzenie po naszych górach, ale nie zrozumiem himalaistów ryzykujących swoim życiem gdzieś tam w świecie. To tylko moja opinia, może się mylę, ale tak to czuję. Kilka lat temu byłam na spotkaniu autorskim z J.Hugo-Baderem, który po powrocie z zimowej wyprawy poszukiwawczej napisał książkę "Długi film o miłości powrót na Broad Peak".Przejmująca książka.
Serdecznie pozdrawiam :)
Podróżniczko - to prawda, że wysokie góry pochłaniają wiele istnień ludzkich...
UsuńSerdeczności.
Czy w tej książce-Hanna Wiktorowska,rekordzistka z Warszawy?
Usuńwspinacze.pl
Ale w której książce Henryku?
UsuńPomyłka."Kamienny sufit"to starsze pokolenie.
UsuńNo właśnie...
UsuńGóry mają w sobie to "coś" co uroki rzuca na duszę i koniec, kropka, nie ma na to rady 😀 Wszystkie piękne, ale najpiękniejsze dla każdego są te, które kocha. I nie ma to tamto 🙃 Kocha się i już bez nich żyć nie można 💗
OdpowiedzUsuńA Ty Anko kochasz Pieniny bo one są blisko Szczawnicy :-))
UsuńSzczawnica to Perła Pienin 💗
UsuńSama wiesz, że na miłość nie ma lekarstwa, a ponieważ serduszko masz pojemne to i Tatry, i Miasteczko, i Warszawę kochasz 😀
Jasna sprawa Anko...
UsuńKocham góry i teraz kibicuję mojemu M. gdy zdobywa KGP, na razie ma 4 zimowe. Kocham góry zwłaszcza z dołu, gdy podziwiam ich ogrom i różnorodność od Alp po Bieszczady, które kochamy najbardziej. Nie muszę i nie mogę się wspinać w górę.
OdpowiedzUsuńPodziwiam kobiety przecierające nowe szlaki, nowatorskie, pomysłowe i wiem, że wszystko co robią wymaga niebywałego wysiłku.
Pozdrawiam Cię serdecznie.:))
Rozumiem Celu że Twój M zdobywa Koronę Polski.....Moje uznanie :-)
UsuńTak, niestety, ten sufit nadal nad nami jest. Co gorsza, niektórzy w tej chwili go uparcie wzmacniają....
OdpowiedzUsuńA jest ten sufit coraz cięższy...
UsuńTo ja dużo "niższa" jestem :) Nie w Tatrach, a w Beskidach szlaki zaliczałam. A teraz jestem na wyżynach, bo fascynację Jurą Krakowsko- Częstochowską przeżywam. Serdeczności...
OdpowiedzUsuńPolu - przecież dobrze wiesz o tym, że cała Polska jest piękna :-)
UsuńWitaj Stokrotko.
OdpowiedzUsuńNie jestem feministą, ale lubię i szanuję kobiety.
Lubiłem spotykać kobiety na szlakach.
Jednak uważam, że nadmierny feminizm odbiera kobietom kobiecość.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Dziękuję Michale :-)
UsuńNie znam tej książki, ale powiem: dobrze, że powstała i dobrze, że poszły!
OdpowiedzUsuńJasna sprawa.:-)
UsuńKsiążka oczywiście warta polecenia ale nie byłbym sobą, gdybym nie zapytał, co ma do powiedzenia niejaka Jadwiga w kwestii zdobywania przez nią tatrzańskich tysięczników. Jaki był ten pierwszy szczyt? Z którego widok najpiękniejszy? Po wspinaczce na jaki "dach Tatr" czułaś (nad)ludzkie zmęczenie? Czy zdarzył Ci się kiedy zarządzić odwrót do wcześniej "założonego" obozu z powodu wyjątkowo kapryśnej i niestałej tego dnia niepogody? Ufam, że jeśli nawet nie otrzymam tu i teraz odpowiedzi na te i inne nasuwające się pytania jak na Czerwone Wierchy potrafią paskudnie nadciągnąć czarne chmury, to przeczytam odpowiedzi na nie w jednym (lub kilku) z najbliższych wpisów tego bloga.
OdpowiedzUsuńKawiarenko Najmilsza!!!!
UsuńWchodziłam w Tatry w głową, a więc zaczęłam od dolinek, potem były różne przysłopy i przełęcze, a potem dopiero szczyty. Pierwszą górą na jaką weszłam była Sarnia Skała, ostatnią był Krywań zdobyty w towarzystwie przyszłego Geografa. A nie zdobyłam wielu szczytów, bo się po prostu pod samym wierzchołkiem zaczynałam bać. Tak było w przypadku Kościelca czy Świnicy..... na które nie weszłam. Ale ja nigdy nie byłam taterniczką, tylko turystką...
Są jakieś dane określające obecny stan ilościowy kobiet w TOPR?
OdpowiedzUsuńZ pewnością są.
UsuńAle co innego ratowniczki TOPR a co innego taterniczki.
Niestety nie było mi poznać uczucia , jakie towarzyszą taternikom, bo dla mnie tylko wysokość beskidzka jest jeszcze do ogarnięcia (i to nie za wysoko). Moja domena to... doliny :)
OdpowiedzUsuńTereso doliny też są przecież piękne:-)
Usuń