piątek, 28 lipca 2023

Zdarzylo sie Wam coś takiego?



Uroczystość była z tych bardzo ważnych, więc nie wypadało na niej nie być. Więc poszliśmy.
Gdy wychodziliśmy z domu przypomniałam sobie, że należałoby kupić kwiaty.
- To ja pójdę wcześniej do kwiaciarni a ty wszystko pozamykaj. Spotkamy się na przystanku. -
Tylko nie zapomnij komórki - powiedziałam do osobistego małżonka - i zjechałam windą na parter.
Po mniej więcej 20 minutach spotkaliśmy się na przystanku.
- Jednak zapomniałem komórki  - powiedział ... ale to nie wszystko...
- Na szczęście ja swoją wzięłam - pocieszyłam go  -  tylko niedługo mi się rozładuje. No ale przecież nie będziemy w tym czasie nigdzie dzwonić.
- Miejmy nadzieję - odpowiedział. - Bo to nie wszystko. Może być kłopot w wejściem do domu, bo coś w zamku przeskoczyło....

Właściwie to mogłabym  dalej nie pisać, po powyższe zdjęcia wszystko wyjaśniają.
 Ale napiszę bo takie coś zdarzyło nam się pierwszy raz w życiu. I nikomu czegoś takiego nie życzę.

Gdy wróciliśmy do domu po kilku godzinach to było już bardzo późno. A był to piątek, ten piątek w którym skończył się rok szkolny i  "pół Polski" wyjechało na wakacje lub urlopy.

Osobisty małżonek zaczął od tego. że poszedł szukać jakiegoś łomu czy innego urządzenia. którym można by wyważyć drzwi. Niestety na całym naszym piętrze nikt mu nie mógł pożyczyć, bo po prostu nikogo w mieszkaniach nie było. Na szczęście piętro niżej znajomy sąsiad zaoferował się z pomocą i ...
Niestety, nie udało się drzwi wyważyć....
- Chyba będziemy musieli przenocować u któregoś dziecka - błysnął pomysłem osobisty małżonek - a jutro rano pomyślimy jak te drzwi otworzyć.
W normalnych warunkach byłoby to możliwe, ale dzieci akurat parę godzin temu wyjechały. Starszy syn z rodziną na Mazury, a młodszy - na drugi koniec świata. A dodatkowe klucze od ich mieszkań leżały sobie w naszym mieszkaniu w kuchni na półeczce. A do mieszkania ..... nie mogliśmy się dostać...
Więc od razu dostałam migreny, potem zaczął mnie boleć żołądek .... i zostawiłam osobistego małżonka razem z sąsiadem pod drzwiami i poszłam z wizytą do toalety na najbliższą stację benzynową...
Gdy wracałam uświadomiłam sobie. że na parterze naszego bloku na tablicy było ogłoszenie i reklama firmy zajmującej się zawodowo "otwieraniem lub wyważaniem zatrzaśniętych drzwi".
Zadzwoniłam, powiedziałam, poprosiłam, zapytałam jak długo będziemy czekać... I jeszcze powiedziałam. że mi się zaraz komórka rozładuje...
- Powinienem być za godzinę - odpowiedział miły pan - ale postaram się być wcześniej - tylko proszę czekać na mnie przed domem, żebym mógł wejść...Bo przecież domofon zadzwoni państwu w mieszkaniu do którego nie możecie wejść - tłumaczył mi jak małemu dziecku.
Pan przyjechał, wywiercił dziurę, weszliśmy. 
Zapłaciliśmy 300 zł.

W domu w lodówce czekał na mnie antybiotyk, który powinnam zażyć co najmniej 2 godziny wcześniej.
Pan z firmy "wyważającej drzwi" zostawił nam wizytówkę z komentarzem: "Żebyście Państwo nie musieli nigdy korzystać z takich usług".
Parę dni przedtem lekarz powiedział mi. że jak się będę tak wszystkim denerwować to nigdy nie będę normalna.
Więc nie jestem normalna. Ale czy to moja wina?

66 komentarzy:

  1. Klik dobry:)
    Też miałam podobną przygodę, ale do domu weszłam przez okno (pierwsze piętro) przy pomocy strażaków. Okna - tzw. uchylne - daje się otworzyć z zewnątrz bez żadnych szkód.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mieszkam na ostatnim 10tym piętrze...więc ewentualnie z dachu musiałabym się do mieszkania dostawać :-))
      Stokrotka

      Usuń
  2. choć lekarz powiedział truizm, to całe mnóstwo ludzi nie chce być normalne, tylko woli się denerwować... na denerwowanie się są sposoby, bezprochowe, bezinwazyjne, skuteczne, choć niekoniecznie działające z dnia na dzień... więc po co to komuś tłumaczyć, skoro ktoś lubi ten sport, jakim jest denerwowanie się...
    p.jzns :)
    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam Cię że w porównaniu do osobistego małżonka... to ja jednak byłam spokojna :-))
      Stokrotka

      Usuń
    2. oj już dobrze, też tak miałem, ale autem... znaczy ktoś miał, nie ja, wtedy się zabrałem tylko przy okazji do miasteczka... na parkingu gamoń zatrzasnął w bagażniku kluczyki od auta będące w plecaku... osobnik dość denerwujący się i panikujący, ale tym razem wykazał zadziwiającą przytomność umysłu:
      - ty idź do Rynku, ogarniaj swoje, a ja idę szukać warsztatu, czy jakiegoś fachowca, zdzwońmy się za jakąś godzinę...
      a po dwóch godzinach było już po wszystkim, zapomniane...

      Usuń
    3. No to gitesik...
      Stokrotka

      Usuń
  3. To naprawdę straszne dla nerwów doświadczenie!
    Podobnym jest tylko zatrzaśniecie się drzwi auta w obcym mieście.
    My mieliśmy przeważnie wodne niespodzianki lub samochodowe.
    Oby nigdy więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zrozumienie Asiu.
      Stokrotka

      Usuń
  4. Tu Jardian Stokrotko. Nic podobnego jeszcze mi się na szczęście nie zdarzyło. Pozdrawiam serdecznie, 14 minut na zakupach - była oczywiście Stokrotka, a potem sprzątanie i potem Publiczna. Serdeczności, na południu pada ;-) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej żeby Ci się nie zdarzyło Jardianie.
      Stokrotka

      Usuń
  5. Chciałem jeszcze napisać, że współczuję Wam tej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  6. To faktycznie koszmar.
    Współczujemy szczerze.
    Marek z dziewczynami.
    P.S. ale już chyba doszłaś do normalności na działce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas dochodzę do normalności :-))
      Stokrotka

      Usuń
  7. U drzwi twoich stoję panie:)
    Dwa razy się zatrzasnęło,ale"zatrybiłem":))
    Zatrzaśnięte kluczyki.
    Ileż goryczy w człowieku się zbiera,
    Kiedy sam sobie kłopotów przyczyną,
    Każdy na pewno spróbował jej nieraz;
    Wtedy dziwactwa różne wyczyniał.

    Miałem okazję kiedyś tego doświadczyć,
    Można by było przedstawić kabaret;
    Wysiadł kierowca,kluczyki zaś w aucie
    Przez roztargnienie w stacyjce zostawił.

    Śmiało zatrzasnął drzwi jak za teściową,
    Wcześniej wcisnąwszy niestety blokadę,
    Potem rozpoczął niezmiernie się głowić
    Co na to wszystko sam mógłby poradzić.

    Usiąść i płakać czy szyby też wybić,
    Jeszcze chwileczkę i straciłby głowę,
    Trochę pomyślał i nagle"zatrybił"-
    W domu na półce jest klucz zapasowy.
    ***myśl wiersza***
    W życiu podobnie jak w tym samochodzie,
    Wiele kłopotów,strapienia i bólu,
    Sercu nie wszystkim i wszystkim dogodzisz;
    Zdrowy rozsądku ty zawsze nam króluj!

    Włamałem się nie uszkadzając samochodu,otworzyłem,ale jak-przemilczę.

    Drugi raz,przeciąg zatrzasnął drzwi...ale wody Landeckie bywają bardzo skuteczne w chorobach nerwowych ze zbytku tkliwości,z przyczyn materialnie działaiących na nerwy,na ból głowy,na migrenę,strzykanie po twarzy,kaszel konfulsyjny,paraliż,it.p.:)
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Henryku Najmilszy... co ja bym beż Ciebie zrobiła?
      Stokrotka

      Usuń
    2. Lechu... I ja uważam że świetne!!!
      Stokrotks

      Usuń
  8. Raz przeżyłam podobną sytuację, kiedy to lokatorzy zmienili zamek w moim domu i nie mogłam tam wejść. Wkurzyłam się przeokropnie i kiedy w końcu się do nich dodzwoniłam, kazałam im się w ciągu tygodnia wyprowadzić. Do dziś się do mnie nie odzywają.😆
    Generalnie trzymam się zasady, że nie denerwuję się, jeśli nie mam wpływu na sytuację, a tam, gdzie mam wpływ uważam, że tylko spokój może mnie uratować. Za to wiele spraw budzi moją troskę, czasem niepokój i to też jest obciążenie dla psychiki. Trzeba próbować dać sobie z tym radę - ćwiczenia oddechowe, joga - to pomaga.
    Spokoju, Jagódko!🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halinko... to i Ty miałaś przeżycia.
      Dziękuję za zrozumienie.
      Stokrotka

      Usuń
  9. Niesamowite przeżycie Stokrotko. I jaki straszny stres
    Na szczęście nic takiego mi się nie zdarzylo.
    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oby Ci się Elu nie zdarzyło!!!
      Stokrotka

      Usuń
  10. Ja się zawsze staram nie panikować, tylko znaleźć rozwiązanie. Ale nie zawsze się udaje ten spokój zachować...
    Kiedyś kolega zatrzasnął drzwi do biura z kluczem włożonym od środka - trzeba było wezwać ślusarza, bo nie dało się normalnie otworzyć. Mnie się zdarzyło co najwyżej, że zatrzasnął mi się samochód z kluczykiem w środku, i to odpalony. Na szczęście pod blokiem i mogłam lecieć po zapasowy. :) Ale samochód podobno łatwo otworzyć - kiedyś pracowałam z kobietą, której sąsiad był dawniej złodziejem samochodów, to ją uświadomił i kiedyś zdaje się jej nawet pomógł dostać się do własnego. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie z tym zachowaniem spokoju jest najtrudniej...
      Stokrotka

      Usuń
  11. Wróciliśmy ze Szcawnicy do domu i... klucz się złamał w drzwiach! Babcia D. musiała sikać pod płotem, nie było innej rady. Telefon działał, ale wtedy jeszcze internetu w telefonie nie było. Więc do chłopców dzwoniliśmy, oni w necie szukali jakiegoś "naprawiacza/otwieracza" zamków w pobliżu i po długim czasie zjawił się pan, który nas wybawił z opresji. Jednak straszne to było przeżycie, więc wyobrażam sobie co Ty czułaś. Aha, jeszcze jedno przeżycie miałam w związku z zamkiem - spędziłam pewien upojny sobotni wieczór w łazience teściowej czekając aż MS znajdzie jakiegoś magika, który mnie uwolni 🤣 🤣

    OdpowiedzUsuń
  12. Mieliśmy wykupione bilety na prom, ale w czasie pakowania bagaży pies potrącił drzwi samochodu i te zatrzasnęły się. W środku zostały nasze dokumenty i oba kluczyki do samochodu ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażam sobie to szaleństwo!!!
      Stokrotka

      Usuń
  13. Na szczęście nigdy nie miałam takiej sytuacji, ale szczerze współczuję. Można rzeczywiście mieć nerwy na takie niedogodności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już miesiąc minął od tamtego wydarzenia a mnie się wydaje ze to było wczoraj ,:-)
      Stokrotka

      Usuń
  14. Złośliwość przedmiotów martwych!

    OdpowiedzUsuń
  15. Też kiedyś wzywałam ślusarza do drzwi, nic przyjemnego.
    Radiomuzykant-ka

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja na szczęście mam więcej drzwi w swoim domu. Zawsze którymiś wejdę. A Ty swoją przygodę opisujesz z humorem, czyli nie jest tak źle!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszulko... naprawdę mi wyszedł opis z humorem ?
      Stokrotka

      Usuń
  17. No rzeczywiście - niezwykłe zbiegowisko okoliczności, współczuję.
    Moje osobiste doświadczenia..
    ... jako dzieciak zgubiłem klucz od mieszkania podczas jazdy na łyżwach, gdzieś w parku. O ile dobrze pamiętam to drzwi wejściowe były zabezpieczone kłódką więc od sąsiadów pożyczyłem obcęgi i śrubokręt, wyrwałem uchwyt kłódki i byłem w domu.
    .. inny przypadek - zatrzaśnięcie kluczy w samochodzie. Wezwałem fachowca, koszt pokrywało ubezpieczenie, on otworzył i pokazał mi jak to robić. W tamtych czasach, na drzwiach samochodu były takie wystające guziki do blokowania drzwi. Teraz zamiast tego są dźwignie koło wewnętrznej klamki więc ta stara metoda nie działa, ale na pewno są nowe metody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Lechu.
      Wychodzi na to że prawie każdy miał podobne doświadczenia.
      Stokrotka

      Usuń
    2. Halo Szpicbródka dzisiaj.
      https://youtu.be/bP7kNy5KBnA
      Andrusy nie ruszają zamka,dobierają się do oświetlenia.Skąd wiedzą jak ominąć zabezpieczenia?Na stronach ciemnej sieci,które mówią jak kraść samochody,witryna internetowa oferuje ponad sto produktów służących do ominięcia zabezpieczeń samochodu(trzeba wyłożyć 5000 eu).
      Też mam biały samochód:)

      Usuń
    3. Nie wiem czy Lech jeszcze tu zajrzy.
      Więc Stokrotka dziękuje.

      Usuń
  18. W takiej sytuacji nerwy zawsze są, ale jak widać, da się wyjść z opresji, nawet jakby się bateria rozładowała, nie żyjemy na bezludnej wyspie, można zawsze na kogoś liczyć, w takich sytuacjach sprawdzają się znajomi i przyjaciele

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko sąsiedzi do których moznaby po nocy zalomotac bo jak zadzwonić do przyjaciół jak się w środku nocy komórka rozładuje???
      Stokrotka

      Usuń
  19. notaria była, ale się nie zalogowała

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie od Ciebie wróciłam.
      Stokrotka

      Usuń
  20. Współczuję Stokrotko drzwiowej przygody, też nam się zdarzyła.
    Mieszkam w zabytkowej kamienicy, drzwi wyjściowe są dwuskrzydłowe i oszklone...były ;)
    W jednym skrzydle szybę kilkanaście lat temu zbił jakiś frustrat odwiedzający szemranych sąsiadów, a drugą stłukłam...ja!
    3 lata temu, otwierałam te wejściowe drzwi przebierając nogami, bo pilno mi było do toalety. Otworzyłam 3 zamki, przekręciłam klucz w zatrzasku, pcham lekko drzwi, a one ani drgną, zdesperowana pchnęłam mocno tylko że nie drewnianą ramę tylko szybę, no i zrobiła ona krrrrach i popękała promieniście. Otrzeźwiło mnie to na tyle, że zamknęłam i otworzyłam ponownie wszystkie zamki i...udało się wejść!!!
    No cóż, należało wyjąć uszkodzoną szybę, wpierw odkręcając kraty zabezpieczające oszkloną część drzwi, a znajdujące się wewnątrz mieszkania. Zamiast szyby wstawiliśmy płytę meblową i brat zabrał się do sprawdzania sprawności zamków. Namierzył wadliwy, nie za każdym razem się otwierał, wymontował go, mechanizm jego był skomplikowany, ale pomanipulował przy nim, naoliwił i uważał że problem został rozwiązany.
    No cóż, postanowił go ponownie zamontować gdy nie było mnie w domu, jak wróciłam w drzwiach wypchnięta była drewniana płytka wypełniająca. Okazało się, że zamek zepsuł się już całkowicie, należało więc znowu naprawić drzwi, no i kupić nowy zamek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zrobiła się długa historia :-))
      Dziękuję Mario i pozdrawiam serdecznie.
      Stokrotka

      Usuń
  21. Przezylam cos pidobnego. Zatrzasniete drzwi, w lozeczku spalo niemowle i.. O lekkomyslns s. -kolega przeszedl x balkonu sadiadki po gzymsie na nasz IV pietro.. Skonczylo sie szczesliwie i nikt z mlofych nie xakwestionowal sensu takiego posuniecia.Malgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu... niemowlę za zatrzasnistmi drzwiami to jak jakiś horror.
      Dobrze ze nic mu się nie stało.
      Stokrotka

      Usuń
  22. Och, współczuję. Ale miejmy nadzieję, że teraz z drzwiami będzie już dobrze. Nam kiedyś, odwrotnie, drzwi wyłamała policja bo" w domu strasznie czuć było spalenizną", a nas akurat nie było w domu. Potem się okazało, że sąsiadka na I piętrze spaliła placek, bo wyszła i o nim zapomniała. Ale nie przyznała sie strażakom i policjantom (a my na VI p). Taki przypadek raz nas spotkał. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też była afera Haniu :-)
      Serdeczności od Stokrotki

      Usuń
  23. Kiedyś nie mogliśmy dostać się do domu teściowej, a ona była w środku. Wyglądało , że źle się czuje . Została w straż pożarna, policja . Zamek rozwalili, teściowa siedziała w słuchawkach i oglądała tv bardzo głośno. Nie będę opisywac co się działo - standardy. Policjanci zachowali się na poziomie. ale reperacja to już dość długo trwała. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mieliście przeżycie Krystyno.
      Stokrotka pozdrawia.

      Usuń
  24. Ależ przygoda za Wami, nic przyjemnego. Na szczęście w miarę sprawnie udało się to naprawić.
    Pozdrawiam serdecznie, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale trudno o tym zapomnieć...
      Dziękuję i pozdrawiam.
      Stokrotka

      Usuń
  25. Nie zazdroszczę Wam tej trudnej sytuacji. Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło. Nas coś podobnego spotkało na wyjeździe do lasu , zatrzasnęliśmy drzwi od samochodu, a kluczyk był wewnątrz Na szczęście znalazła się jakaś dobra dusza, która pomogła nam otworzyć drzwi:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to też było przeżycie.
      Dziękuję i pozdrawiam
      Stokrotka

      Usuń
  26. To był Jaguniu skomplikowany przypadek bo nie wiadomo czemu się Wasz zamek znarowił. Któregoś pięknego wakacyjnego dnia musiałam pójść do mieszkania córki i zaczekać w nim na dostawę kanapy, którą sobie dzieci nabyły. Poszłam , a jakże i....nie mogłam się dostać do środka bo mi nie wpadło do głowy że nie wystarczy tak zwyczajnie, po ludzku przekręcić klucza w zamku - należy wpierw włożyć klucz w zamek, przekręcić pół obrotu i przyciągnąć drzwi do siebie by wykonać dalsze pół obrotu. Uratował mnie smartfon, bo do niej do pracy zadzwoniłam i dostałam "instrukcję obsługi" i komentarz, że mało bystra jestem. No fakt, drzwi w moim warszawskim mieszkaniu nie były z początku dwudziestego wieku. Serdeczności,
    anabell
    P.S. Tę sztuczną inteligencją zarządzająca teraz bloggerem najchętniej bym zadusiła z zimną krwią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu... to była siła złego na jednego czy też na dwóch ...
      Stokrotka

      Usuń
  27. Wiele lat temu, gdy syn chodził do podstawówki, zdarzyło mi się coś podobnego. Gdy chciałam wyjść z domu, by odprowadzić dziecko do szkoły, drzwi nie chciały się otworzyć. Na szczęście sąsiad wyważył je od zewnątrz. Jak mi później wytłumaczył w zamku spadła sprężyna. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc prawie każdemu zdarzają się takie sytuacje.
      Pozdrawiam Iwonko.
      Stokrotka

      Usuń
  28. Ja też się wszystkim denerwuję aż mnie brzuch boli, więc też jestem nienormalna, ale przynajmniej rozumiem Cię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za to zrozumienie.
      Stokrotka

      Usuń
  29. Ja mam jeszcze boleśniejsze wspomnienie. Moja żona i ja umówiliśmy się z moją mamą, że wpadniemy do niej przed południem następnego dnia. Podeszliśmy więc pod drzwi (mama mieszkała sama), pukamy, dzwonimy... nic. Zadzwoniłem do mojej siostry, która była w pracy; zapytałem się, czy przypadkiem ona nie wzięła sobie wolnego i nie podjechała po mamę. Nic takiego nie miało miejsca. Podjąłem natychmiastową decyzję - dzwonimy po strażaków, aby spróbowali otworzyć drzwi swoimi sposobami. Wprawdzie zapasowy klucz do mieszkania miała moja siostra, ale upłynęłoby zbyt wiele czasu, aby się nim posiłkować. Co się okazało? Po wyłamaniu drzwi zobaczyliśmy mamę leżąca na podłodze (spadła z łóżka). Przeszła spory udar, ale kontaktowała; niezdarnie mówiła, że słyszała dzwonek do drzwi, ale nie mogła dojść. Mama już się "nie podniosła" po tym udarze. Siostra wzięła ją do siebie. Nie pamiętam, ale chyba nie upłynął rok, jak dostała zatoru (zawał). Na operację było już za późno. Może gdybyśmy z żoną przyjechali wcześniej niż na umówioną dziesiątą, nie doszłoby do udaru, któż może wiedzieć. Najsmutniejsze jest to, że zgodę na zabieg na sercu musiała podpisać moja żona (mama była nieprzytomna, a traf chciał, że i tym razem siostry nie było w pobliżu) chociaż w końcu ja byłem jej synem, ale nie dopuszczono mnie jako mężczyzny.... a wszystko zaczęło się od wyłamania drzwi...

    OdpowiedzUsuń
  30. To rzeczywiście bardzo bolesne wspomnienie.
    Pozdrawiam Cię bardzo bardzo serdecznie Andrzeju.
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń

Dzisiaj będzie o ziemniaczku...

O ziemniaczkach już kiedyś pisałam... Ale ponieważ bardzo je lubię, .... więc napiszę jeszcze coś więcej..                      Pomnik wyjąt...