Takie jest motto książki Czesławy Długoszek pt: "Mury żyją dłużej".
Książkę wydaną przez Urząd Gminy Ustka otrzymałam od Autorki Czesławy Długoszek parę dni temu.
Książka ta "utkana" jest z pięknych i wzruszających obrazów, chociaż w większości są to obrazy czarno-białe.
Pierwszy obraz jest prawie całkiem czarny. Nie może być przecież inny, skoro pokazuje miliony ludzi, którzy opuszczają rodzinne strony z powodu wielkiej akcji przesiedleń ze wschodu na zachód. Tak działo się w czasie II wojny światowej i po niej. Tak dzieje się zawsze gdy po wojnie zmieniają się granice. Zawsze gdy na skutek rządów szaleńców losy zwykłych ludzi zamieniają się często w tułaczkę i wielkie cierpienie. I wielki ból gdy zostawia się własny dom i groby przodków.
Trudno zachować spokój gdy idzie się w nieznane. Tym bardziej, że w nowym miejscu spotyka się ślady i domy takich samych zwykłych ludzi. A oni też musieli swoje domy zostawić. I nie jest tu ważna narodowość, poglądy czy religia. Bo zwykły człowiek jest zawsze na przegranej pozycji.
Po ludziach, którzy odeszli pozostaje wspomnienie. Pozostają też mury. Najpierw mury tych budowli przejętych po poprzednich mieszkańcach ziemi, potem mury tych budowli które postawili ci ludzie którzy na tę ziemię przyszli. Polacy z Kresów Wschodnich. Zostawili na Kresach swoje domy, kościoły, cmentarze a przejęli te cudze...
Do takich ludzi należeli też Rodzice Autorki. I nie mieli innego wyjścia jak te nowe "mury" oswoić. Zamieszkać w nich i zaakceptować je. I nauczyć się w nich żyć. Wypełnić je własną historią. I chociaż pierwsze lata były dla nich naznaczone wrogością i tragedią to te następne coraz bardziej stawały się chęcią pojednania, pragnieniem pokoju a nawet przebaczeniem.
Wyobrażam sobie jak ciężko było tym ludziom zwanym przesiedleńcami żyć w tej sytuacji. I w tej świadomości, że do swoich rodzinnych domów już nie wrócą...
Książka "Mury żyją dłużej" jest benedyktyńską wręcz kilkuletnią pracą Autorki. To lata spisywania wspomnień najstarszych mieszkańców tych ziem /głównie wsi Objazda, poprzednio niemieckiej Wobesde/ czytanie najstarszych kronik, dokumentów i przeglądanie fotografii.To także historia mówiona, nigdzie nie zapisana. To czarno-białe wspomnienia. Na szczęście z czasem nabierały one piękniejszych kolorów...
Ta książka to ukazanie historyczno-kulturowych zmian zachodzących na ziemiach Wybrzeża między Rowami a Ustką. To także losy mieszkańców tych ziem, którzy starają się z tymi ziemiami związać i pokochać je. Mimo, że w pamięci i w sercu ciągle mają "kraj lat dziecinnych".
Oprawiona w piękną twardą okładkę książka jest ilustrowana zdjęciami czarno-białymi i kolorowymi.
Ma 358 stron a więc jest co czytać. I można się nad nią zadumać.
Bo przetrwały mury... Na świadectwo historii...
Autorka wplotła pomiędzy poszczególne rozdziały własne, wzruszające wiersze.
Na przykład taki:
"dotykam cegieł klejonych kunsztem
nieznanego murarza sprzed wieków
czuję jego wieczorne zmęczenie
czytam myśli
zapisane misternym rysunkiem
strzelistych sklepień
w trudzie nasze istnienie
tylko mury przetrwają
ponad liśćmi łopianu
katedra zieleni na jedno lato
kukułka w dzwon uderza
odejdziemy
przeminiemy
na hamaku z liści
łopianu
nasz wieczny odpoczynek"
Piękna, wartościowa książka. Ze szczerego serca gratuluję tej książki Pani Czesławie Długoszek.
P.S. Dodam jeszcze że wieś Objazda, która jest "główną bohaterką" książki to obecnie coraz popularniejsze letnisko w Polsce...
Tu Jardian Stokrotko. Zakręciła się łezka w oku, tak pięknie o tej książce napisałaś. Wezmę pod uwagę w planach wakacyjnych tę miejscowość, tym bardziej, że od dwóch lat naszą tradycją rodzinną jest tydzień nad Bałtykiem. Pozdrowienia :-) .
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Jardianie.
Usuńwitam Cię Stokrotko ♥
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo za wspaniałą recenzję i polecenie niezwyklej i ciekawej książki Czesławy Długoszek 'Mury żyją dłużej'.. na pewno sięgnę po nią..
- pozdrawiam Cię najserdeczniej i najcieplej, życzę samych dobrych dni i uroczych chwil ♥
książka nie do sprzedaży. Dostępna w Urzędzie Gminy Ustka, Wydział Promocji. Można napisać lub zadzwonić:))
UsuńAn-So ta książka jest niezwykle wartościowa.
UsuńAnonimowy... czyli pewnie Autorka książki...
UsuńBardzo dziękuję że te informację
Stokrotko czy pożyczysz nam te książkę ?
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Oczywiście że tak...
UsuńImię Czesia to w tym przypadku synonim słowa pasja...;o)
OdpowiedzUsuńNiesamowita Pasja...
UsuńTrafnie to określiłaś Gordyjko.
Takie historie zawsze budzą wiele emocji. Można słuchać z zainteresowaniem, ale właśnie zawsze wywołują uczucia smutku i straty, tych którzy musieli zostawić swoje życie.
OdpowiedzUsuńPamiętam z poprzedniej oracy, poznałam panią, przyjechała do Poleki w wieku 22 lat. Zostawiła tam wszystko i wszystki zawsze słyszałam w jej głosie tęsknotę, zresztą mówiła otwarcie, że tu gdzie przyjechała przez tyle lat, nie poczuła się tak dobrze, jak tam.
Czasem się zastanawiałam, czy po wielu latach było już idealizowanie miejsca wczesnej młodości? A może ta miłość, którą zostawiła budziła do tęsknoty... jedno jest pewne, straszne jest zostawiać ukochane miejsce, nie z wyboru, a przymusu...
Bardzo Ci dziękuję Agnieszko za Twój piękny komentarz.:-)
UsuńMyślę sobie Stokrotko że pięknie napisałaś o bardzo wartościowej książce.
OdpowiedzUsuńDziękuję Autorce książki i Tobie.
Ela
Starałam się Elu bo książka jest warta wielkiego uznania.
UsuńSwego czasu byłem murarzem, mury są mi dosyć bliskie...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, Stokrotko, że nie zdążyłem na imprezę z okazji dwunastki. Proszę, przyjmij spóźniony wierszyk:
Tuzin już lat Stokrotka wariuje
A ja błagam ją tymi słowy:
Niechaj Stokrotka nigdy się nie ustatkuje
Bo jej blog jest wyjątkowo nietuzinkowy!
1. A więc rozumiesz Bojo.
Usuń2. Najserdeczniej Ci dziękuję za piękne życzenia.
O, znajoma postać, ciekawa książka, gratuluję również. Nawet nie wiem co u autorki, pisała blog, ale przestała, czy może ja za szybko zrezygnowałam?
OdpowiedzUsuńAsiu - Pani Długoszek przez ostatnie lata zbierała materiały do tej książki.
UsuńZmianom politycznym towarzysza losy zwyklych ludzi. Kiedys taksowkarz zawiozl starszego pana z doroslym synem na Biskupin/willowa dzielnica Wroclawia/. Dlugo patrzyli na dom, nie chcieli wchodzic do srodka, bo to juz bylo inne mieszkanie. Okazalo sie, ze w 1945 roku przezyli z malym synkiem przesiedlenie do nieznanej im ziemi. Slazacy mieli szczescie- byli zawsze u siebie obojetnie pod jakimi rzadami, zawsze tylko sila robocza. A weselsza nuta: prof. Bak prowadzil nas na pibliski plac targowy i kazal sluchac-reprezentowane byly wszystkie gwary wschodnie i centralnej Polski. To tez byl efekt przesiedlen i ucieczki z biedy.Szkoda, ze o naszym miescie nikt takiej ksiazki nie napisal, chociaz roznych opracowan jest wiele. Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu, Ślązaków też wysiedlali ale do Niemiec.
UsuńMałgosiu- ,niedawno był taki film "Dom pod dwoma orlami". Był w nim m.inn. poruszany ten problem.
UsuńDziękuję Ci bardzo
Urszula97 - dziękuję
UsuńMotto , które zmusza do skojarzeń pozostaje na długo w pamięci. To bardzo ważne słowa. Recenzja książki głęboka i wnikliwa sprawia, że chce się od razu czytać dzieje bohaterów.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Joasiu.
UsuńDzięki za polecajkę. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za Dziękuję...
UsuńUstka, powiada Pani. Urocze miejsce. dla mnie urocze i pełne prowokacji o różnej treści. Jedną z wielu, było spotkanie z moją czytelniczką. Wyjątkowe kilka godzin bez scenariusza ale ze smakowitymi epizodami. W Ustce byłam wiedziona na pokuszenie by przedstawić się w długim wywiadzie ,radiowej publiczności . Temu kuszeniu się oparłam jednak miejsce, Ustka, miłe budzi we mnie wspomnienia. NKloszard (Proszę o wybaczenie , że bez złośliwości i przytyków tym razem).
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńStworzyłaś bardzo interesującą recenzję.
OdpowiedzUsuńCieszę mnie to.
UsuńWzruszające! Wspaniale to opisałaś. I piękny wiersz. Dzięki Ci wielkie!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Urszulko.
UsuńRecenzja cudowna, w moim śląskim miasteczku jest sporo przesiedlonych, całe wioski a i u.nas wysiedlali na zachód, pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńNajserdeczniej Ci dziękuję.
UsuńThank you.
OdpowiedzUsuńNadal się zastanawiam, czy opisać losy mojej rodziny, która uczestnicząc w dwóch powstaniach XIX w. i w obu wojnach światowych pozostawiła po sobie wiele pamiątek i zdjęć. Wprawdzie zaliczyłem dwie obowiązkowe publikacje naukowe, ale to przecież nie to ... Trzeba mieć talent i odwagę, poza tym niektóre wspomnienia są niezwykle traumatyczne i do nich nie chcę wracać.
OdpowiedzUsuńProponuję abyś przestał się zastanawiać!!!
UsuńZacznij pisać!!!
I ja czytałam ostatnio kilka książek o podobnej tematyce. Historia Polski pełna jest przesiedleń, wysiedleń, wygnań. Żydzi, Ukraińcy, Łemkowie, Niemcy...Tyle jest ludzkich tragedii. Tyle bezradnosci i miotania lisem człowieczym niby listkiem na wietrze. A życie toczy sie dalej...
OdpowiedzUsuńMasz rację Olgo.
UsuńSerdecznie Ci dziękuję za komentarz.
Bardzo ciekawa historia, dopiero teraz dotarł do mnie temat zamieszkania w domu, z którego poprzedni właściciel został wypędzony.
OdpowiedzUsuńSmutne, że historia zmusza ludzi do tego.
A zwykli ludzie nie mają na takie sytuacje żadnego wpływu.
UsuńDziękuję i pozdrawiam.
Pewnego razu na Dzikim Zachodzie(Góry Sowie okolice kompleksu Riese).
OdpowiedzUsuń"Skręciliśmy w kierunku wsi Hausdorf.Porucznik mówił,że mieszkają tam już pierwsi polscy osiedleńcy,a ja będę ósmy.Miałem rozglądać się po obu stronach drogi i wybrać sobie gospodarkę,w której miałem zamieszkać.Spodobało mi się gospodarstwo na samej górze wsi:zabudowania solidne,dom zadbany.
Krzyknąłem głośno wstając na równe nogi:
-Obywatelu poruczniku,tę chciałbym wziąć!
-No to panie Szczeciniak,rzucać tobołki,to wasz nowy dom!
Wysiadłem z furmanki,rozglądnąłem się dookoła.O zgrozo,mój Boże! Wszędzie wokół gospodarstwa były płoty,druty i baraki.Obraz dobrze mi znany,gdyż byłem więźniem Oświęcimia.Wróciłem do porucznika ze łzami w oczach.
-Zabierajcie mnie stąd!Ja nie chcę tu mieszkać!Zbyt dobrze pamiętam Oświęcim.Co to za miejsce?!
W obejściu była rodzina niemiecka,dwóch mężczyzn,kobieta i pięcioletnie dziecko.Dziwnie nam się przyglądali.Dostałem szału i nie patrząc na porucznika i żołnierzy na wozie,krzyczałem głośno:
-Ja mam tu k...wa mać mieszkać?! Wokół baraki,druty i Niemcy ze mną w domu?!
Porucznik uspokajał mnie,mówiąc:
-Towarzyszu spokojnie,spokojnie.Warszawa potrzebuje materiałów budowlanych.Rozbierzemy wszystko do ostatniej cegły,a ty tu gospodarz ku chwale ludowej ojczyzny.
-A oni?-wskazałem palcem na rodzinę niemiecką.
-Chłopie,tu teraz Polska,nie Niemcy!Nimi się nie przejmuj,wyrzucimy ich na zbity pysk.
Cóż było robić,wracać nie było gdzie; może rzeczywiście partia i te Ziemie Odzyskane to ten spokój po sześciu latach wojny?Podziękowałem za przywózkę i dałem pół litra samogonu porucznikowi.Niemcy,szczególnie mężczyźni,patrzyli spode łba.Wszyscy stali w milczeniu,tylko mała dziewczynka,karmiąc kury,uśmiechała się do mnie".
"Faszystowska mać"- Wspomnienia Wojciecha Szczeciniaka spisał i opracował Łukasz Kazek(wnuczek).
Znałem św.p.pana Wojciecha.
Niesamowite!!! Przeczytałam dokładnie i bardzo Ci Henryku dziękuję...
UsuńSmutne. Bardzo smutne tematycznie. Opuszczenie, przesiedlenie i wszystko, co się z tym wiąże. Ach, niełatwy temat, trudne przeżycia. Dużo tęsknoty, a wiersz piękny.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję.
UsuńCiekawy temat. Kojarzy mi się z „1945. Wojna i pokój” Magdaleny Grzebałkowskiej. Po przeczytaniu recenzji i książka o Ustce wydaje się bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię Kataszo że książka jest bardzo ciekawa.
UsuńChyba mi się komentarz nie dodał.
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś tę książkę 8 na pewno warta przeczytania. Tragiczne czasy, a los przesiedleńców zawsze ciężki.
Dziękuję Ci. A książka warta jest bardzo dobrej recenzji.
UsuńPięknie opisałaś tą książkę Stokrotko. Moja teściowa mieszka w takim domu. Nie wiemy kto mieszkał tam przed wojną czy byli to Niemcy czy może, ktoś inny. Pozdrawiam:)*
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci dziękuję i pozdrawiam.
UsuńNajtrudniej chyba mury między ludźmi skruszyć, szczególnie jeśli obrosły... Może same upadną? 🌼🌼🌼
OdpowiedzUsuńOby tak się stało Anko :-)
UsuńStokrotka
Dziękuję Stokrotce za pochylenie się nad moją książką "Mury żyją dłużej.Historie od morza do jeziora Gardno" w zamierzeniu regionalną (https://publicystyka.ngo.pl/dziedzictwo-kulturowe-pomorza), ale przecież region to tylko drzwi do kultury, świadomości i tożsamości narodowej (społecznej) i tak konstruowałam lokalne opowieści - w kontekście szeroko rozumianej historii. Dziękuję wszystkim, którzy pamiętają moje blogowanie: Gordyjce, Jotce i wszystkim serdecznym komentatorom posta Stokrotki. Cenię sobie niezwykłe blogowe znajomości, które nierzadko przekształciły się w przyjaźnie. Tak też traktuję Stokrotkę, której osobiście nie znam, ale mam jej książki i cieszę się jej sympatią.Internet jest potęgą!
OdpowiedzUsuńWitaj Czesiu!
UsuńBardzo serdecznie dziękuję Ci za komentarz.
No i za tę sympatię do Stokrotki.:-)