/Poniżej urywek z mojej książki pt: "Zwariowałam"/
"Mieszkałam w domu znajdującym się w środku tej uliczki. Po parzystej stronie. Z jednej strony uliczka wychodziła na znana arterię prowadzącą z Wilanowa do Belwederu i dalej przez Aleje Ujazdowskie aż na Stare Miasto. Z drugiej zamykał ja budynek szkoły podstawowej. I tak jest do dzisiaj.
Uliczka mojego dzieciństwa i wczesnej młodości przez długie lata była bardzo cicha. Także z tego powodu, że była "ślepa". Mam w swoim domowym archiwum jej zdjęcie. Stoją na niej tylko dwa samochody, a na środku wąskiej jezdni leży duży pies.
W środku uliczki, właśnie w tym domu, w którym mieszkałam był jedyny sklep, tzw. ogólnospożywczy. Pamiętam, że w dzieciństwie mama wysyłała mnie do niego po mleko z czerwoną dwulitrową bańką. Wtedy nie było jeszcze mleka w szklanych butelkach, a teraz już go nie ma. Po jednej stronie uliczki ciągnął się trawnik, a na nim rosły drzewa. Były grube i wysokie. Nie znałam ich nazwy, ale to nie było ważne. Znałam za to dobrze ich jasnozielony kolor wiosną, ciemnozielony latem, czerwono-żółty jesienią i biały zimą. Jedno z tych drzew wchodziło swoimi gałęziami na nasz balkon.
Powinnam odwiedzić tę uliczkę, ale właściwie nie wiem dlaczego. Dom, w którym mieszkałam został odnowiony, więc wygląda zupełnie inaczej. Starą zabytkową balustradę balkonu zmieniono i zastąpiono słupkami ze sztucznego tworzywa. Nowy właściciel mieszkania zmienił też okna i pomalował je na inny kolor.
Uliczka jest teraz bardzo ruchliwa, pełna samochodów. Nie ma tam już od dawna budki telefonicznej, która stała obok mojego domu. Już dawno wycięto te stare drzewa. A na miejscu sklepu spożywczego jest mini salon urody. Nawet domofon został zmieniony. Zresztą po co mi domofon jeśli w mieszkaniu, które zajmowały miłość, radość i śmiech mieszka teraz ktoś inny.
Więc nie pójdę na moją uliczkę bo dawno już jej nie ma.
Na szczęście pozostała w mojej pamięci, obrazach, kolorach i odcieniach. Nawet w zapachach i odgłosach. W sercu."
Napiszecie jakie są Wasze uliczki? I czy jeszcze istnieją?
Tak, mam takie uliczki Stokrotko, i jeszcze istnieją. I mam jeszcze domy , w których się mieszkało z Siostrą i Rodzicami - istnieją, ale są leciwe. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Jardianie...
UsuńStokrotka
Moja istnieje i niewiele się zmienia,ale muszę odwiedzić uliczkę moich dziadków, piękne wspomnienia ☀️
OdpowiedzUsuńJotka
Dziękuję Ci Asiu.
UsuńStokrotka
Wzruszające.
OdpowiedzUsuńTo samo życie...
UsuńStokrotka
Och, te uliczki dzieciństwa, czasem lepiej je wspominac, niz ogladac na nowo.
OdpowiedzUsuńTo prawda Ewo...
UsuńStokrotka
Moja uliczka istnieje, i zarazem nie istnieje... W domu mojego cudownego dzieciństwa mieści się teraz prokuratura... Źle mi z tym.
OdpowiedzUsuńNo tak... rozumiem.
UsuńStokrotka
witam Stokrotko🧡,
OdpowiedzUsuńurodziłam się na Mokotowie .. moja uliczka istnieje, ma tylko 6 numerów i nie ma na niej jezdni, jest tylko chodnik.. na moim podwórku było dużo zieleni, drzewa i trawniki, i z każdej strony był budynek .. na tyłach mojego domu była uliczka z 'kocich łbów' ..
a naprzeciwko stał dom z czerwonej cegły, przy ruchliwej ulicy gdzie były sklepy i są do dziś..😊
- pozdrawiam Cię Kochana najserdeczniej i najcieplej, życzę zdrówka, dobrych dni i cudownych chwil 😉🌳🍀🌞
Najserdeczniej Ci dziękuję AnSo za Twoje wspomnienia.
UsuńStokrotka
Moja uliczka to ruchliwa ulica. Dom stoi i owszem, ale niestety nie wiem już kto tam mieszka. Podwórko niestety zaniedbane, brudne a dalej zniszczone bloki WSM.
OdpowiedzUsuńTak to bywa Krystyno...
UsuńStokrotka
Ja mam na zdjeciach wszystkie miejsca, gdzie mieszkałam. W jednym albumie. A było tych miejsc sporo.
OdpowiedzUsuńTo gdy je oglądasz... to tam jesteś...
UsuńStokrotka
Moja uliczka, nigdy nie była małą uliczką, mieszkałam w jednym z trzech domów Wawelberga przy ul Górczewskiej . W powstaniu dom został częściowo spalony, po wojnie odbudowany, ale już nigdy do niego nie wróciłam I nie powróciło moje dzieciństwo.
OdpowiedzUsuńPamiętam małą piaskownicę na podwórku, od frontu czyli od ulicy - tzw. mydlarnię, od strony ulicy Działdowskiej sklepik, do którego się biegało po jednego "loda" w waflu , albo po same wafle sprzedawane na wagę. Dom miał 3 klatki schodowe i jedną łączącą je długą piwnicę, do której ze strachem by w ciemności nie zabłądzić zapuszczaliśmy się nieraz z bratem. Nocne alarmy i naloty nie przeszkadzały nam dzieciom w normalnym, podwórkowym życiu.
Po latach odwiedziłam Górczewską 15.... nie było dzieci, nie było piaskownicy, na podwórku stał samochód.... nie odnalazłam już tam .siebie .... pozostało ostatnie wspomnienie z 5 sierpnia podwórka zasłanego zwłokami.
Z całego serca Ci dziękuję za tak osobiste wspomnienia...
UsuńPięknie Cię pozdrawiam.
Stokrotka
Na Górczewskiej 15 sprzedają najlepsze pączki w Warszawie
UsuńTo kiedyś muszę sprawdzić.
UsuńStokrotka
I ja już nie chodzę na moją uliczkę.
OdpowiedzUsuńEla
Rozumiem Cię Elu...
UsuńStokrotka
Obydwa domy mego dzieciństwa (ten na Pradze i ten na Górnym Mokotowie, na Narbutta) nadal istnieją i właściwie się nie zmieniły.Do 1979 r ten mokotowski często odwiedzałam, bo jeszcze była w nim moja babcia.Przestałam bywać w tamtych stronach po Jej śmierci. Okolica też się nie zmieniła, bo po drugiej stronie ulicy była szkoła i przedszkole i sądzę, że są nadal. Jak wiesz do sentymentalnych nie należę, ale jedyne miejsce które chętnie bym odwiedziła to Łazienki. Mam , na szczęście, nieco zdjęć i co jakiś czas przeglądam. Serdeczności ślę;)
OdpowiedzUsuńAniu Kochana ciągle mam nadzieję że się w trzy z Joasia kiedyś jeszcze w Łazienkach spotkamy...
UsuńStokrotka
Istnieją i jeśli mam byś szczera to niewiele się zmieniły.
OdpowiedzUsuńTylko drzewa ogromnie urosły...
To dobrze Iwonko.
UsuńStokrotka
jaka może być "moja" uliczka w Warszawie?... może Rakowiecka?... centralnie zaś odcinek od Alei Niepodległości do Boboli (kiedyś Komarowa)... zdarzało mi się tam sporo mieszkać w różnych okresach życia, takie kilka sezonów oddzielonych długimi przerwami, stąd też można mówić o pewnym sentymencie...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Chyba kiedyś pisałeś że mieszkałeś na Sielcach w pobliżu Łazienek...
UsuńStokrotka
też, centralnie na Sieleckiej, ale sama ulica była raczej mało ciekawa, w tym przypadku raczej mile wspominam mieszkanko, takie przytulne gniazdko i Łazienki jako fajne sąsiedztwo...
UsuńNo to dobrze zapamiętałam :-)
UsuńStokrotka
Często w snach widzę te miejsca. W snach niewiele się zmieniły.
OdpowiedzUsuńDobrego tygodnia Stokrotko . 😘
Bardzo Ci dziękuję za serdeczną wizytę :-)
UsuńStokrotka
Moja uliczka i mały domek jest, mieszka w nim siostra z rodziną a przedłużeniem tej uliczki było pole uprawne na którym wybudowano bloki, w jednym z nich mieszkam ja.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńWięc właściwie ciągle mieszkasz na swojej uliczce...:-)
UsuńStokrotka
Przy mojej uliczce stoja teraz 30pietrowe domy!!! A po moim nie ma śladu.
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Takie jest życie....czasami brutalne...
UsuńStokrotka
Z mojego podwórka nic już nie zostało, dzielnica zagospodarowała je na parking. Ale często bawiłam się na wielkim placu wokół kościoła i w parku zaraz przy nim, tam na szczęście nic się nie zmieniło...
OdpowiedzUsuńCzyli nie jest tak źle...
UsuńPozdrowienia od Stokrotki
Uliczka była spokojna, bo była "ślepa" a teraz jest ruchliwa? Nie wiem jakie lata porównujesz, ale śmiało mogę założyć, ze liczba samochodów na 1000 mieszkańców wzrosła w tym czasie co najmniej dwudziestokrotnie. Przed blokiem do którego wprowadziłem się 30 lat temu stały dwa "maluchy", dziś na niejedno mieszkanie przypada tyleż prawdziwych samochodów. (Mareczek)
OdpowiedzUsuńCzyli bardzo podobnie jak na mojej uliczce...
UsuńStokrotka
Przepiękne wspomnienia Stokrotko. Ja nie lubiłam osiedla na którym mieszkałam jako dziecko. Było ponure, szare i obskurne. Dziś się trochę zmieniło na plus.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Kasieńko.
UsuńStokrotka
W moim przypadku trudno mówić o uliczce, choć takowa była - przebiegała wzdłuż mojej kamienicy i zachodniej części cukrowni. Tą ulicą (kocie łby) wychodziłem po ojca i matkę wracających z pracy. Do innej części osiedla, do przystanku autobusowego szło się wąziutką dróżką prowadzącą między stawami a północną stroną fabryki. Dzisiaj już jej nie ma i aby dostać się na przystanek należy "nadrobić" około 400 metrów. Zamierzam tam pojechać, jak się uda i zdrowie dopisze, jeszcze w to lato.
OdpowiedzUsuńPowodzenia Ci życzę w tej Wyprawie Andrzeju...
UsuńStokrotka
Poruszający tekst. Nie zawsze warto coś zmieniać, bo niekoniecznie wychodzi to na dobre. Ale zmiany są, następują i będą. Ja źle je znoszę. Pojawia się tęsknota. Dobrze, że chociaż spisujesz swoje historie.
OdpowiedzUsuńDużo mam historii...
UsuńStokrotka