Gdy
ją sadziłam ze Starszym to był akurat w wieku Szczerbatego.
Pamiętam
to doskonale.
Szliśmy ze stacji kolejowej drogą na skróty aby dotrzeć jak najszybciej i przed zmrokiem. To była druga połowa września. Dzień był słoneczny i ciepły ale już coraz krótszy. Każde z nas niosło w reklamówce sadzonkę drzewa albo krzewu razem z bryłą korzeniową umieszczoną w plastikowej doniczce.
Starszy niósł malutką brzózkę. Jej pień był cieniutki jak palec. A część z liśćmi łaskotała go w szyję i twarz.
Gdy doszliśmy na działkę najpierw posadziliśmy tę brzózkę. Tuż za drewnianym domeczkiem, który był wtedy malutki, bo miał 14 metrów kwadratowych. Podlaliśmy ją porządnie. A potem przemówiłam do niej. A właściwie to prosiłam ją tylko aby rosła szybko i zdrowo.
Mijały lata. Brzózka rosła jak na drożdżach. I najpiękniejsza była wiosną, gdy wypuszczała piękne, zielone listki. A jesienią zrzucała listki na dach domeczku i na całą działkę.
Domeczek rozbudowaliśmy i wtedy brzózka bardzo „zbliżyła się” do niego. Kochaliśmy szum jej listków, jej urodę i jej wyniosłość. Chroniliśmy się w jej cieniu przed palącym słońcem. Zawsze gdy przyjeżdżałam na działkę mówiłam do niej: „Witaj piękna”. Gdy odjeżdżałam przytulałam głowę do jej pnia i obejmowałam ją mocno mówiąc: „Będzie dobrze, prawda”?
A potem nagle okazało się, że zrobiła się z niej brzoza. I że jest bardzo wysoka i gruba. I że jak jest burza to zaczynamy się bać, żeby piorun w nią nie uderzył. Bo gdyby uderzył w nią to tak jakby uderzył w domek. I w nas w tym domku. Zaczęliśmy ją przycinać na wysokości i na szerokości.
Ale ona nic sobie z tego nie robiła tylko rosła jak szalona. Miała nawet swojego osobistego dzięcioła z czerwoną główką, który potrafił kilka godzin dziennie stukać w nią dziobem. I jemioła się do niej przyczepiła.
Zaczęła nam pękać podmurówka domeczku. I sąsiedzi zaczęli się skarżyć, że wychodzą im na trawę korzenie naszej brzozy . Jesienią sąsiadka nie nadążała z grabieniem liści brzozowych.
Aż ktoś nam powiedział, że jak brzoza się złamie na dach to zawali się nam domeczek.
W kwietniu tego roku męska część rodziny podjęła decyzję.
I jak parę dni potem szłam z Pytalskim na działkę to mi powiedział:
- Babciu, mnie też jest bardzo smutno. Bo Ty przecież razem z naszym tatą sadziłaś tę brzózkę. I ona była najpiękniejsza na całej działce.
-----------------------------------------------------------------------
Miała 25 lat.
Zostały nam zdjęcia najpiękniejszej brzozy na świecie.
I to smutne zdjęcie wyżej.
Szliśmy ze stacji kolejowej drogą na skróty aby dotrzeć jak najszybciej i przed zmrokiem. To była druga połowa września. Dzień był słoneczny i ciepły ale już coraz krótszy. Każde z nas niosło w reklamówce sadzonkę drzewa albo krzewu razem z bryłą korzeniową umieszczoną w plastikowej doniczce.
Starszy niósł malutką brzózkę. Jej pień był cieniutki jak palec. A część z liśćmi łaskotała go w szyję i twarz.
Gdy doszliśmy na działkę najpierw posadziliśmy tę brzózkę. Tuż za drewnianym domeczkiem, który był wtedy malutki, bo miał 14 metrów kwadratowych. Podlaliśmy ją porządnie. A potem przemówiłam do niej. A właściwie to prosiłam ją tylko aby rosła szybko i zdrowo.
Mijały lata. Brzózka rosła jak na drożdżach. I najpiękniejsza była wiosną, gdy wypuszczała piękne, zielone listki. A jesienią zrzucała listki na dach domeczku i na całą działkę.
Domeczek rozbudowaliśmy i wtedy brzózka bardzo „zbliżyła się” do niego. Kochaliśmy szum jej listków, jej urodę i jej wyniosłość. Chroniliśmy się w jej cieniu przed palącym słońcem. Zawsze gdy przyjeżdżałam na działkę mówiłam do niej: „Witaj piękna”. Gdy odjeżdżałam przytulałam głowę do jej pnia i obejmowałam ją mocno mówiąc: „Będzie dobrze, prawda”?
A potem nagle okazało się, że zrobiła się z niej brzoza. I że jest bardzo wysoka i gruba. I że jak jest burza to zaczynamy się bać, żeby piorun w nią nie uderzył. Bo gdyby uderzył w nią to tak jakby uderzył w domek. I w nas w tym domku. Zaczęliśmy ją przycinać na wysokości i na szerokości.
Ale ona nic sobie z tego nie robiła tylko rosła jak szalona. Miała nawet swojego osobistego dzięcioła z czerwoną główką, który potrafił kilka godzin dziennie stukać w nią dziobem. I jemioła się do niej przyczepiła.
Zaczęła nam pękać podmurówka domeczku. I sąsiedzi zaczęli się skarżyć, że wychodzą im na trawę korzenie naszej brzozy . Jesienią sąsiadka nie nadążała z grabieniem liści brzozowych.
Aż ktoś nam powiedział, że jak brzoza się złamie na dach to zawali się nam domeczek.
W kwietniu tego roku męska część rodziny podjęła decyzję.
I jak parę dni potem szłam z Pytalskim na działkę to mi powiedział:
- Babciu, mnie też jest bardzo smutno. Bo Ty przecież razem z naszym tatą sadziłaś tę brzózkę. I ona była najpiękniejsza na całej działce.
-----------------------------------------------------------------------
Miała 25 lat.
Zostały nam zdjęcia najpiękniejszej brzozy na świecie.
I to smutne zdjęcie wyżej.
-- masz rację, cudne są brzozy wiosną, gdy puszczają pierwsze listki i latem i jesienią... tak troszeczkę smutno się zrobiło, ale mus , to mus, bezpieczeństwo ważniejsze...
OdpowiedzUsuń- pozdrawiam pięknie... do końca tygodnia siedzę w domu,no i z utęsknieniem czekam na wiosnę...
Do dzisiaj nie mogę się pogodzić z tym, że już jej nie ma. A to już dwa lata temu jak ją wycięliśmy...
UsuńBądź zdrowa Alinko...
:-)
Ech życie i trudne wybory...
OdpowiedzUsuńI ciągle pozostaje żal...
UsuńZdjęcie naprawdę smutne, kawał Waszego życia...ileż takich ciężkich wyborów stoi przed człowiekiem, prawda?
OdpowiedzUsuńNiestety Asiu.
Usuń:-)
Brzozy są najwdzięczniejszym motywem obrazów pejzażowych. Miałam uczyć się malować różną roślinność, ale te brzozy tak pięknie wyglądają na płótnie, że ostatnio powstał ich cały las.
OdpowiedzUsuńMasz rację Amiu O - brzozy są przepiękne zawsze i wszędzie.
Usuń:-)
Pan Pytalski ma dobre serduszko, szkoda brzozy. To piękne drzewa, zasadźcie nowe, zróbcie zagajnik.
OdpowiedzUsuńJędrusiu - to jest za mała działka na zagajnik.
Usuń:-)
I brzoza zamieniła się w piękny, podręczny stoliczek. Możesz teraz ustawić na nim jakiś ozdobny pojemnik i posadzić w nim kwiatki. Gdyby zostawili nieco wyższy pieniek mógłby być regularnym stolikiem. Brzoza bardzo dużo wody potrzebuje i zabiera okolicznym roślinom nie tylko wodę ale i potrzebne do życia mikroelementy. A tak nawiasem- odległość pomiędzy budynkiem a drzewem nie może być mniejsza niż 8 metrów.
OdpowiedzUsuńBrzozy są wielce malownicze, a najbardziej je lubię gdy mają takie mini, arcy zielone listeczki i wtedy, gdy są już błyszczące, złote listki.
Nie smuć się, to nie powód do smutku. Wszystko się zmienia, to naturalne.
Buziam;)
Aniu - z tego pnia nie da się już nic zrobić. To jest zdjęcie z ubiegłego roku. Teraz to możemy jedyne ten pień wyciąć.
UsuńDzięki serdeczne.
:-)
Przy tarasie także mamy brzozę, niewysoką, bo szczepioną na pniu, ale szeroką, tworzącą parasol latem. To prezent od bratostwa na początek w naszym domu. Z drugiej zaś strony rośnie wierzba mandżurska, oraz większa, mimo corocznego ścinania. Gdy odpoczywamy na tarasie, ich liście dotykają poręczy. I kocham to. W ogrodzie wysokie drzewa /świerk, tuje/ przycinamy każdego roku, dla wzmocnienia ich , ale także dla bezpieczeństwa. A w ogrodzie zieleni się coraz bardziej, a my oboje mamy gigantyczne katary i kaszlemy. Cóż, i tak bywa. Buziaki :)
OdpowiedzUsuńAnusiu - pamiętam ze zdjęć jakie zamieszczałaś na blogu, że macie piękny ogród.
UsuńSerdeczności.
Na zdjęciu chyba pierwszy pączek tegoroczny?
OdpowiedzUsuńJanToni - nie pocieszaj mnie. Na tym pniu już żaden pączek nie wyrośnie.
UsuńBrzoza to moje ulubione drzewo. Niemal każdą napotkana fotografuje lub mam chcec sfotografowac;) Kolo domu nie mam brzozy, ale jest moc ogromnych swierkow. Jeden z nich stal juz na dzialce sasiada i ten go scial, bylam wsciekla. Moich nie pozwolę wyciąć , ale w przypadku jakiegoś kataklizmu także są zagrożeniem dla domu. W swierkach mają swoje gniazda synogarlice, buszuja wiewiórki i inne ptactwo. Szkoda byłoby to stracić, tak wiem rozumiem Twój żal.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że mnie rozumiesz.
UsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie.
Nie jestem pewna czy do Was nie wróci od korzenia...;o)
OdpowiedzUsuńNie wróciła przez dwa lata to już nie wróci...
UsuńBrzozy to drzew dobrych energii, tak mówią. Jednak cóż czasami trzeba działać dla bezpieczeństwa. Tylko, że korzenie do sąsiadki dalej będą szły ... jeśli nie zablokujesz dalszego rozwoju pnia.
OdpowiedzUsuńPień na wiosnę całkiem wykopiemy.
UsuńDziękuję i pozdrawiam
Bardzo smutne. 25 lat to żaden wiek dla drzewa :(
OdpowiedzUsuńMy też popełniliśmy wiele błędów sądząc drzewa na działce. To tak jak się miastowe za sadzenie biorą :)
A już te miastowe ze stolicy to całkiem są beznadziejne!!!
Usuń:-))
Ja wieśniak i posadziłem orzecha włoskiego zbyt blisko linii energetycznej.Energetycy kilka lat skracali mu gałęzie.
UsuńOstatniej jesieni obciąłem go krótko i energetycy już nie pukają do drzwi.
To samo będzie z kasztanowcem,który posadziłem po drugiej stronie ogrodu.W tym roku postawili słupy i założyli światłowody tak blisko i nisko,że można pranie wieszać.
Kasztanowiec już sięga światłowodów.Światłowód mieli układać w ziemi.W moim ogrodzie już wyznaczyli trasę,
gdzie będą kopać...zrezygnowali.Gdzie nie spojrzeć...
słupy i przewody!Wiocha!!!Dzisiaj Idy Marcowe:)
***
Jak sobie dobrze przypomnę to na swoich 400 m.kw posadziłam także kiedyś wierzbę płaczącą i dąb. I musiałam wyciąć ale już po 3 latach, bo zrozumiałam, ze to głupota straszliwa była.
Usuń:-))
Ja posadziłem za ogrodzeniem,tuż przy drodze,brzozy,
Usuńmodrzewie i jarzębiny.Przycinałem je,ale dostałem nakaz
wycięcia,gdyż o gałęzie zaczepiały większe samochody
(wąska droga).
Wierzbę płaczącą miałem nad oczkiem.Zaatakowały ją huby i uschła.Dęby,brzozy,klony,jawory,orzechy włoskie rozsiewa wiatr i ptaki.
Posadź wierzbę połamaną,one są mniejsze,jesienią obcinam
"połamane"gałązki i rozdaję sąsiadom.Pięknie wyglądają w wazonach i podwieszone w wiązkach.
Wystarczy wsadzić wiosną kawałek gałązki do ziemi.
Ojciec ogrodził działkę.Użył do tego wierzbowych słupków,
wszystkie się ukorzeniły:)
***
SUPER!!! :-)))
UsuńStokrotko napisałaś o tej brzozie jakby to był człowiek.
OdpowiedzUsuńPięknie i wzruszająco.
Ela
To może dlatego Elu, ze opowiadałam jej przez 25 lat swoje tajemnice...?
UsuńSerdeczności.
Też miałam swoje drzewo, zasadziłam je jako siedmioletnie dziecko. To był modrzew.
OdpowiedzUsuńRósł sobie, kiedy byłam dzieckiem, nastolatką, młodą dziewczyną, młodą kobietą, kobietą w średnim wieku, kobietą dojrzałą...
Kiedy tylko przyjeżdżałam do rodzinnego domu, witałam się z drzewem, przed odjazdem się z nim żegnałam.
Pięć lat temu drzewo ścięto. Moja bratowa w przepięknym drzewie zobaczyła elegancką klepkę podłogową...
Modrzew miał prawie 60 lat.
Witam Cię serdecznie na moim blogu i dziękuję za serdeczny osobisty komentarz.
UsuńPozdrawiam Cię.
Pięknie napisane - brzoza przyjaciółka. Jak nie ma być smutno, kiedy przyjaciółka odchodzi...
OdpowiedzUsuńCieszę się Gabrysiu że mnie rozumiesz.
Usuń:-)
Kochana Miastowa, niech Cie pocieszy mysl,ze przez 25 lat przytulalas sie do niej - roztania da smutne.Mslgosia
OdpowiedzUsuńCiągle o niej pamiętam Małgosiu.
UsuńDziękuję Ci.
:-)
Też byłoby mi bardzo, bardzo smutno ...
OdpowiedzUsuńDziękuję Lidio.
Usuń:-)
Niemal dwadzieścia lat temu kupilismy działkę i posadzilismy na niej 5 brzózek, właściwie to przesadzilismy je, młodziutkie, z niedalekiego lasku, ale co tam - moje były, 4 sie przyjęły i lubiłam sobie wyobrażac, ze kiedyś będe siedziała w ich cieniu... Ale zycie jest zycie, działkę sprzedalismy obcym ludziom, którzy na niej wybudowali sobie dom. Przy sprzedaży poprosiłam nowa włascicielke, zeby nie ścinała 'moich' brzózek, niech sobie w ich cieniu ona, zamiast mnie, posiedzi pieknie - popatrzyła na mnie bezrozumnie, a właściwie jak na wariatkę, co to sie głupimi brzózkami przejmuje:(
OdpowiedzUsuńNie wiem, co zrobiła, bo tamtędy nie chodzę, szkoda by mi było zobaczyć, ze komuś drzewka przeszkadzały.
Wyobrażam sobie jak byłoby Ci smutno gdybyś zobaczyła, że nie ma już Twoich brzózek...
UsuńOch, współczuję Stokrotko
OdpowiedzUsuńKarolinko - mam tę brzozę cały czas w pamięci i na zdjęciach.
UsuńPiszesz o tym drzewie jak o najlepszym przyjacielu❤ jestem pod wrazeniem
OdpowiedzUsuńTo pewnie dlatego że niejeden człowiek nie usłyszał ode mnie tyle ile uslyszała ta brzoza.
UsuńA ja trochę pamiętam taką niegdysiejszą pieśń patriotyczną: "By jak śnieżnobiała brzoza, rósł nasz ukochany Kraj"...
OdpowiedzUsuńBojo - niezależnie od tego z jakich czasów była ta pieść patriotyczna i kiedy ją śpiewano .... to brzoza jest przepięknym drzewem.
UsuńDwadzieścia piec lat niby dużo, niby mało. To tak jak ze wszystkim w życiu, choć brzozy już nie ma, wspomnień Ci nikt nie odbierze.
OdpowiedzUsuńZachowuję te wspomnienia w sercu i w oczach...
UsuńPniaczek zostawić i posadzić obok następną brzózkę,tylko należy pokazać jej kto rządzi na działce.
OdpowiedzUsuńDrewno brzozy szybko ulega rozkładowi i będzie zasilać tą młodą.
Ja z mojej brzózki zrobiłem płaczącą.Regularnie ją ciąłem i zaginałem gałęzie.Urosła do 2,5 metra.Rosła sobie ponad 30 lat nad oczkiem wodnym.
W 2015 roku oczko wyschło z powodu suszy.Oczko zasypałem,brzózkę ściąłem.Zostawiła potomstwo,którym teraz ja
muszę się opiekować:)Brzoza to pionierska roślina,gdybym jej nie usuwał z ogrodu,to przegrałbym bitwę tak jak z podagrycznikiem.
Żal tylko rybek,traszek,żab(kijanek),żuczków wodnych,świtezianek,ważek,pijawek,rośliny wodne i...koty,
które zjadły mi prawie 40 rybek...sąsiadowi,który ma stawy hodowlane,wydry zjadły...4 tony ryb od 2014 roku.Wici!!Wici!!
Piękne to było,ale...
...Darwin powiedziałby:"Natura jest w stanie wojny,jeden organizm z innym.Widząc zadowolone oblicze Natury,na początku można wątpić;ale refleksja nieuchronnie udowodni,że jest prawdziwa.Twarz natury jasna w radości,uwiedzie cię,a nie zobaczysz,że źródłem wszelkiego życia jest śmierć..."
Stara Indianka z San Pueblo mówi:"Natura ujawnia rzeczy nadprzyrodzone,skała,nigdy nie jest jedynie skałą,ptak,tylko latającą maszyną,drzewo,martwym słupem,człowiek,zwierzęciem,
które pojawia się miedzy jedną nicością a drugą.Natura zawsze wyraża transcendentność."
Brzoza to gatunek pionierski,wszędzie pojawia się jako pierwsza:
https://www.youtube.com/watch?v=aHZiBC-DOJk
Pozostaje bonsai?:)
https://www.youtube.com/watch?v=vnYdnkm8DsE
***
Jak zwykle Henryku pięknie i od serca skomentowałeś mój tekst.
UsuńSerdeczności dla Ciebie.
Kocham drzewa (być może jestem stuknięta, bo czasem do nich mówię), a brzozy mieszczą się w mojej ścisłej czołówce. Gdybym miała własne, byłabym do niego równie przywiązana i też smuciłabym się po jego stracie. Jak po członku rodziny...
OdpowiedzUsuńA ja nie tylko czasami ale zawsze mówię do drzew. Do tych swoich i do tych wybramych w Łazienkach Królewskich.
UsuńUfff!... Całe szczęście. W zacnej kompanii zawsze raźniej, jak mawiał Jan Onufry Zagłoba :))
UsuńSpoko i luzik. :-)
UsuńZnam to uczucie przywiazania do drzew i bol. kiedy dzieje sie zle. Mialam w Andach wenezuelskich drzewo zwane maitin! chyba z rodziny fikusow, byl blisko domu, przepiekne, cale pokrecone, o fantastycznych ksztaltach, wiecznie zielone, rosl ten maitin jak to rosna drzewa w tropikach, Korzenie w czesci naziemne byly dobrym miejscem dla bialych kalii, ktore nie lubia za duzo slonca...przecudna to byla ozdoba ogrodu, zagrazal domowi, ale co tam, nie pozwolilam go sciac! no i wichura zrobila swoje, zniszczyl moj maitin czesc dachu..teraz sie odradza od czesci pnia lezacego na ziemi! ciekawa jestem jak teraz wyglada. pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie Grażynko jak piękne musiało byc to Twoje drzewo Dziękuję Ci serdecznie za komentarz.
Usuń:-)
Jeżeli okaże się, że Starszy wybudował także dom, to oboje będziecie mogli być dumni, bo wykonał plan:posadził drzewo, spłodził synów i ... Nie ma chyba nic wspanialszego od świadomości, że nasze życie przezywamy z godnością i w pełni. Pozdrowienia dla całej Rodziny.
OdpowiedzUsuńIwonko - Starszy nie wybudował domu... ale to nie ma znaczenia bo i bez tego jest bardzo wartościowym człowiekiem.
UsuńBardzo Ci dziękuję za miłe słowa i serdeczność.
Bardzo mnie wzruszyłaś - dziękuję. Z osobistych powodów nie znoszę brzóz, ale rozumiem swoistą więź jaka tworzy się dzięki zakorzenianiu własnej historii i uczuć z przyrodą, choćby w osobie drzewa.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za to zrozumienie.
Usuń:-)
Pięknie Stokrotko :-)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękujemy.
Marek z dziewczynami
I ja dziękuję i serdecznie Was pozdrawiam.
UsuńPamiętam tamten tekst, nie przeszkodziło mi to jednak wzruszyć się jeszcze raz. Tym razem z konta Google..... Pozdrawiam Teresa.
OdpowiedzUsuńDziękuję Tereso.
Usuń:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńMoże ta brzózka trochę Cię pocieszy:
https://www.youtube.com/watch?v=_nG03NWSL1Y&list=RDxhUZ-ynPfig&index=4
Pozdrawiam:)
Śliczne bieriozki:-))
UsuńDziękuję Leno.
oglądałem kiedyś kilka filmów o pracy ludzi zajmujących się wycinaniem takich brzóz (i nie tylko brzóz), ze sporym zafascynowaniem zresztą, bo to naprawdę "trza umić"...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
A jak ktoś "nie umi" tak jak moje trzy chłopy to ... rozpacz w kratkę...
UsuńWcale się nie dziwię, że ścięcie brzozy było dla Was jak strata kogoś bliskiego.
OdpowiedzUsuńNa podwórku moich rodziców rósł przepiękny orzech, miejsce naszej zabawy w dzieciństwie... Już go nie ma. Poczułam się tak, jakby część mojego dzieciństwa umarła.
Pozdrawiam Cię ciepło Stokrotko!
To dobrze, że rozumiesz.
UsuńBardzo Ci dziękuję.
:-)
Kocham brzozy od zawsze, gdyż w ogrodzie domu w którym się urodziłam i mieszkałam 20 lat rosła jedna, piękna brzoza. Czułam z nią więź, jak z najbliższą mi osobą. W dzieciństwie najczęściej byłam sama nikt nie miał za bardzo czasu na zabawy ze mną i ta brzoza była moją "opiekunką", bo tam koło niej robiłam sobie domki, wychowywałam lalki i gospodarzyłam z fikcyjną rodziną wieloosobową.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku to ja musiałam opuścić brzozę i było mi tak smutno...
Joasiu - bardzo bardzo serdecznie Ci dziekuję za to piękne wspomnienie z dzieciństwa.
Usuń:-)
Z wrażenia nie powiedziałam, że właśnie brzozy były tym pierwszym obrazem, który zadecydował, że dzisiaj mogę powiedzieć o sobie "malarka".
OdpowiedzUsuńTo ja Ci jeszcze raz podziękuję za ZIMOWE BRZOZY!!!
Usuń:-)
Jaguniu,
OdpowiedzUsuńcoś ma brzoza w sobie, że kochają ją ludzie o wrażliwej duszy! Lat temu
chyba ze dwadzieścia poznałam w Bolesławieckim Domu Kultury /Dolny
Śląsk/ na wernisażu bardzo miłą, skromną starszą panią, która po
przejściu na emeryturę po pracowitym życiu - kilkoro dzieci, mąż, który
jakiś czas temu zmarł, ale jak to się mówi "dawał popalić", praca
fizyczna- nabrała odwagi oby otworzyć serce i zacząć wreszcie
realizować swoje marzenia czyli malować i pisać wiersze! Mam w Bajkowie
Jej olejny obrazek, który mi podarowała i malutki bo tylko liczący 6
stron! tomik wierszy! A piszę o Niej dlatego, że kochała właśnie brzozy,
swoje obrazy podpisywała "Brzoza", a w tomiku zawarła o nich wiersz:
Brzoza
Lubię ciebie w cieniu i słońcu
Lubię ciebie wśród lasu i pół
Brzozo, jesteś ty moja nadzieją
Wśród marzeń i snów
Lubię ciebie gdy wiosna się budzi
Twoje drzewko jak pęka od burz
Ciebie, brzozo, na płótno przeniosłam
Twoje drzewko bez słów...
Płynę morzem i myślę o tobie
Moja brzoza kołysze wśród fal
Wiatr powiewa gałązki zielone
I nuci piosenkę wśród fal.
Lubię ciebie późną jesienią
Twoje liście zgubiły się gdzieś
Brzozo, jesteś ty moim natchnieniem
Idę z tobą przez życie bez łez.
Janina Kowalonek - Hyplak - tomik "Wiersze" wydany przez Wydawnictwo
Bolesławieckiego Domu Kultury podarowany mi 20.05.2002 roku.
Przez jakiś czas utrzymywałyśmy kontakt, a potem urwał się jak to często
w życiu bywa, ale serdeczna pamięć wrażliwych, dobrych ludzi i ich
poezja zostają na zawsze...
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Bardzo Ci dziękuję Ewuniu.
Usuń:-)
Witaj niedzielnym porankiem
OdpowiedzUsuńI znowu przez tydzień nie wędrowałam po wirtualnym świecie. Czekałam na przyjście pierwszych trwałych zwiastunów wiosny.
Dzisiaj więc ponownie wpadłam do Ciebie z wizytą i to Twoje zdjęcie pnia przywiało wspomnienia. Od zawsze za płotem mojego ogrodu rosła para przytulających się świerków. Niestety kilka lat temu jeden z nich usechł i teraz pozostał jeden. Jak dzisiaj patrzę na niego, to nas=dal robi mi się smutno. Zawsze myślałam, że te drzewa kiedyś będą razem szumieć i snuć opowieści o mnie i mojej rodzinie kolejnym pokoleniom.
Ale cóż....
Na szczęście rano jest już jasno, a pomimo wiejącego czasem chłodnego wiatru w powietrzu można już poczuć zapach zbliżającej się Wiosny. sny.
Życzę Ci pękających pachnących pąków kwiatów, słońca, które grzeje
Piękny jest Twój komentarz Ismeno chociaz smutny. Bo to tak jak w życiu.
UsuńŻyczę Ci samego dobra.
Brzozy rosną tak szybko, jak dzieci... Mój syn posadził kiedyś pod domem naszych przyjaciół sadzonkę świerku. Początkowo drzewko chorowało, nasi przyjaciele nawet myśeli, by je wykopać. I nagle zassało - dziś to wielki świerk sięgający ponad dom - tak więc mój syn ma już na swym koncie drzewo...
OdpowiedzUsuńTo pięknie Iwonko.
Usuń:-)