Pałac prezydencki /Casa Rosada/ w Buenos Aires
Poprzedni tekst o Evicie przywołał moje wspomnienia z miesięcznego służbowego pobytu w Buenos Aires.
Pozwolę więc sobie przepisać zakończenie rozdziału pt: "Zza żelaznej kurtyny do kraju junty wojskowej" znajdującego się w mojej książce pt: "Zwariowałam".
"Pozostał mi też w pamięci smak aromatycznej i mocnej kawy podawanej zawsze ze szklaneczką wody i pysznym sernikiem na zimno, delikatnym jak ptasie mleczko.
Pozostali mi w pamięci Argentyńczycy, którzy są ludźmi bardzo życzliwymi, serdecznymi, a przy tym bardzo pięknymi. Mają piękne gęste włosy, ciemne oczy, wielu z nich ma rysy indiańskie, są szczupli, wysportowani.
Gdy Hugo i Jose odwozili mnie na lotnisko powiedzieli nagle coś takiego:
- Wiesz, nasz kraj też jest pod wpływem innego kraju, to znaczy Stanów Zjednoczonych Ameryki.
- Tak? - zapytałam? - Przecież jesteście tak dużym krajem.
- I mamy w historii poważne krzyzysy gospodarcze, nieudalne rządy, zamachy stanu - odpowiedział Hugo i zamilkł nagle. I to był jedyny raz gdy rozmawialiśmy o polityce.
Na lotnisku "pożegnał mnie" szpaler uzbrojonych żołnierzy. No i "pożegnał" mnie na zawsze samochód z panami, który zawsze jeździł za mną po ulicach Buenos Aires, gdy chodziłam na samotne spacery. Jeszcze tylko odebrałam od korespondenta PAP-u, pana Ryszarda G. dużą, zalakowaną kopertę, na którą czekano w Centrali w Alejach Jerozolimskich. I jeszcze argentyńska mama prosiła o zabranie paczki dla jej córki, która... pojechała na wycieczkę do Paryżą, poznała tam Polaka, zakochała się w nim, wyszła za mąż i zamieszkała w kraju za żelazną kurtyną.
"Don't cry for me Argentina" śpiewała 18 lat później Madonna z balkonu Casa Rosada, odtwarzając postać uwielbianej przez Argentyńczyków Evy Duarte de Peron, znanej jako Evita.
Wiele razy przechodziłam pod tym balkonem.
Nie płakałam za Argentyną, ani Argentyna za mną, ale pamięć o niesamowitym miesiącu spędzonym w mieście zwanym Pomyślne Wiatry zachowałam na zawsze. Mam też do dziś tzw. "kubeczki szczęścia", czyli związane ze sobą gliniane i pomalowane na czerwono różnej wielkości garnuszki, miseczki, pojemniczki. Dostałam je na pożegnanie od Argentyńczyków.
Pisząc ten tekst słucham starej płyty długogrającej z adapteru. To Astor Piazzolla śpiewa swoje piosenki do tanga.
W drodze powrotnej do kraju, już w samolocie LOT-u który wystartował we Frankfurcie przywitała mnie piosenka Ireny Santor pt: "Powrócisz tu..." .
Wróciłam tu.... bo zawsze tu wracałam."
Bo wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma...ale wracamy, z najdalszych zakątków.
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak było w moim przypadku...
UsuńPrzeczytamy sobie dziś całość jeszcze raz.
OdpowiedzUsuń:-)
Marek z dziewczynami
No i poczytaliście???:-))
UsuńCiągle jest to zagadkowy kraj.
OdpowiedzUsuńTo prawda.
UsuńPiękny wpis Stokrotko. Przeczytałem - kiedy wróciłem (Sic!) ze Stokrotki. Przesyłam pozdrowienia znad ulubionych bezkofeinowych kaw :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci.
UsuńW czasach "średniego PRL" oglądałem film "Pocztówka z Buenos Aires"
OdpowiedzUsuńhttps://filmpolski.pl/fp/index.php?film=523958
gdzie wykorzystano tę znaną melodię. Ale tam PRL-owcy wkręcili zmianę i zamiast "nie płacz" pojawił się zwrot "nie szukaj mnie".
Dobrze, że przypomniałaś właściwy kontekst.
To nigdy nie było dokładne tłumaczenie piosenki...
UsuńDziękuję Ci.
Warto pielegnować miłe wspomnienia i przypominać smaki podróży!
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę!
To prawda.
Usuń:-)
To miałaś piękną podróż Stokrotko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
Piękną, ale jednocześnie bardzo stresującą.
Usuń:-)
Zawsze wracamy, ale poznawanie innych krajow nwet na drugiej polkuli to wrazenia wzbogacajace nas. Bardzo serdeczni ludzie mimo tych samochodow. Mysle, ze ciagle pamietasz piekne twarze, ujmujace usmiechy i sama sieusmiechasz wspominajac dawna delegacje, pozdrawiam Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - masz rację - ciągle doskonale wszystko pamiętam. Także ten strach i niesamowitą tęsknotę...
UsuńArgentyna w pewnym sensie podobna do Polski - jakoś nie ma szczęścia do dobrych rządów.U mnie cały dzień rozbrzmiewa tango argentino- w jego rytmie funkcjonuję.Ty wróciłaś - ja nie wrócę, chyba że mnie ktoś stąd wykopie, deportuje.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
P.S. Pierwszy raz słyszę, że Astor Piazzolla śpiewał- on komponował tanga, był twórcą nowego stylu "tango nuevo", którego wielu Argentyńczyków nie mogło mu wybaczyć, bo wypaczało tradycyjne tango argentino swym zaburzonym rytmem. Osobiście lubię jego "Liber tango" w wykonaniu muzyków Filharmonii Berlińskiej. Poza komponowaniem grał na bandoneonie. Miał własny zespół.
UsuńAniu - wiem że wyjechałaą na stałe do swoich Najbliższych i że nie wrócisz już do Polski.
UsuńAniu - a jednak żałuję że nie będę mogła przynieść Ci do Flory zniszczony bardzo kawałek opakowania tej płyty...
UsuńMiałaś Stokrotko stałą ochronę prawie jak w Korei Płn. Dobrze, że u nas nie chodzą za człowiekiem.... jawnie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJeszcze da się wytrzymać Podróżniczko :-)
UsuńAle pięknie jest być, widzieć, poznać i ...wrócić do siebie :)
OdpowiedzUsuńTę cudną pieśń przypomniałam sobie, słuchając jej podczas czytania treści Twojego posta...
Serdeczności...
Polu - to jest naprawdę piękna piosenka.
Usuń:-)
Bo w domu najlepiej, choć podróżowac jest miło. :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak:-)
UsuńFajne masz wspomnienia Stokrotko i fajnie o nich wspominasz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Mario :-)
UsuńW Argentynie jest coś takiego, co kusi Polaków. Gombrowicz i przedwojenna emigracja są tego przykładem, ale też i współcześni wiążą z nim swe myśli. Mój kolega z podwórka był tam przez dłuższy czas, gdyż robił dokument o Gombrowiczu (bodajże dla Canal+, ale głowy sobie nie dam uciąć) i często wzdychał do tamtych miejsc. Z kolei mój dobry kumpel z klasy, z zawodu prawnik i manager w międzynarodowej korporacji, zaczął się uczyć hiszpańskiego, bo marzył, by wyjechać do Patagonii. Został nawet tłumaczem przysięgłym, ale nadal tkwi w objęciach korporacji, choć jak go znam - w końcu się wyrwie, bo widzę że chce zmian, właśnie kończy psychologię i może to będzie ten moment, gdy z rodziną przeniesie się do krainy marzeń :-)
OdpowiedzUsuńNiestety do Argentyny uciekli także po wojnie zbrodniarze hitlerowscy. A pomógł im w tym Watykan. Argentyna to kraj bardzo .... skomplikowany.
UsuńMoże jeszcze będę pisać o swoim pobycie w tym kraju.
Zajrzyj proszę.
Fajne wspomnienia, pięknie napisane! Pewnie czułaś się tam jak agentka obcego wywiadu, taka byłaś zaopiekowana. Ja też zawsze wracam, ale ostatnio mnie nachodzi inaczej, coraz częściej chciałabym zamieszkać gdzie indziej. Ciekawe dlaczego?
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to byłam cały czas przerażona, tylko starałam się tego nie okazywać.
UsuńCiekawą miałaś podróż a teraz wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńChociaż służbowa - to była jednak podróż mojego życia.
UsuńWierze, że taki pobyt w innym kraju otwiera nam oczy na inne kultury i sposób żucia. Miesiąc to niby niewiele, można jednak sporo się dowiedzieć. Nie nadaremno mówią, źe podróże kształcą.
OdpowiedzUsuńOczywiście Marku, że podróże kształcą.
UsuńDziękuję.
Stokrotko tak ciekawie pisałaś o Buenos Aires w książce.
OdpowiedzUsuńMoże i na blogu jeszcze coś więcej napiszesz???
Pozdrawiam serdecznie
Ela
Dołączam się do prośby Eli :-)
UsuńMarek z dziewczynami
Zobaczę Elu :-)
UsuńMarku z dziewczynami posyłam Wam uśmiech :-)
Usuń--każda Twoja wspomnieniowa podróż, to dla mnie nowa przygoda, choć żal, że tylko wirtualna...
OdpowiedzUsuńKochana z Ciebie Dziewczyna Alinko :-)
UsuńEla Karczewska.
OdpowiedzUsuńPiękna, ciekawa opowieść. Cudowne wspomnienia.Z przyjemnoscią się słucha.
Buziaki. 😊❤️
Elu.... jeśli słyszałaś.... to rozumiem, że na głos sobie czytałaś :-)))
UsuńOjejku. Ktoś mi zamienił słowa... 😊
UsuńJak to wszystkiego trzeba pilnować. 😀
Elu - duszki się uwijają :-))
UsuńW czasach ZSRR takie tajemnicze samochody(ogon)jeździły na Ukrainie-nie tylko.
OdpowiedzUsuńCzy ten tajemniczy samochód pojechałby za Tobą tutaj-monolit Cerra Torre i tango:)
https://www.youtube.com/watch?v=V_fGq3ZzN3U
Sezon na kręgi w zbożu zakończył się i na świecie zaczęły pojawiać się tajemnicze monolity.
Odyseja Warszawska 2020...
https://www.youtube.com/watch?v=XjCrPVXw06E
Pozdrawiam!
Henryku - film o wspinaczce w Patagonii wspaniały.
OdpowiedzUsuńA o monolitach wiele slyszalam.
Dziękuję serdecznie.
Jak zwykle mnie zaskakujesz!!!
Daleki kraj. Ale tekst, jaki przyjemny. ;) Wraca się do miejsc, w których czuje się/czuło się dobrze. Tęskni się za ojczyzną i ludźmi, których się tu zostawia.
OdpowiedzUsuńTak wlasnie było:-)
UsuńStokrotko, z przyjemnością przeczytałam o podróży. Dzielna jesteś, ja bym umarła ze strachu na samą myśl, że sama mam tak daleko lecieć. Ba, na myśl o lataniu ;( Mieszkać poza Polską bym nie mogła, choć jest tu jak jest... To mój kraj, moich przodków, tu jestem u siebie...anka
OdpowiedzUsuńAnko - dosyć często podróżowałam służbowo, ale zawsze to był dla nie duży stres.
UsuńI zawsze wracałam do Polski. Nie wyobrażałam sobie że mogłabym mieszkać gdzie indziej.
:-)
Lubię podróżować służbowo, wtedy mogę poznać nowe miejsce bez wysiłku ze swojej strony, choć z dalekich miejsc tylko Meksyk mi się trafił. Argentyna mnie ciekawi turystycznie, ale nie mają szczęścia do rządów, a kryzys gospodarczy to tam chyba jest zawsze...
OdpowiedzUsuńDla tamtejszej bezpieki czy co oni tam mieli byłaś pewnie potencjalną komunistyczną agentką. :D
Współpracownicy, którzy bywali w Chinach, choć już w dzisiejszych czasach, też czasami mówili, że mieli przydzielonego jakiegoś "opiekuna".
Oczywiście, że uważali mnie za agentkę komunistyczną...
UsuńDziękuję za komentarz :-)
Sa miejsca na Ziemi ktore balabym sie nawiedzic wlasnie ze wzgledow politycznych. Ostatnio bardzo kusi mnie Kanada i Nowa Zelandia.
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu :-)
Usuń