Od dnia w którym przywiozłam sobie /najpierw autobusem, potem pociągiem a potem znowu autobusem/ małą myszkę do domu /a było to wiele lat temu/ - za każdym razem gdy wychodzę z działki sprawdzam porządnie torbę pod kątem ewentualnej obecności tego bardzo sympatycznego ale niewątpliwie kłopotliwego stworzenia.
No więc wtedy /czyli jak jeszcze na działce uprawiałam warzywa/ jakimś cudem dostała mi się do torby malutka myszka. Pojęcia nie miałam o jej obecności. Po przyjechaniu do domu zebraną na działce marchewkę i pietruszkę włożyłam do wiklinowego koszyka i ... poszłam spać bo już było późno.
No i bladym świtem postawiłam na nogi wszystkich swoich chłopaków, bo coś mi przebiegło pod nogami...
Trzy dni i noce szukaliśmy tego czegoś,..... aż wreszcie mała myszka weszła do pustego słoiczka i nie mogła z niego wyjść... Zakręciliśmy słoiczek i wynieśliśmy go szybko z domu. Wypuściliśmy myszkę w najbliższym parku.
Nigdy nie zapomnę jaka była przerażona...
------------------------------------------------------------------------------
Niedawno zaczęłam czytać o myszach i dowiedziałam się że:
1. Myszy żyją na wszystkich kontynentach i najbardziej oddalonych wyspach oceanicznych. Ich obecność została potwierdzona nawet w stacjach naukowych na Antarktydzie.
2. Samice myszy w okresie godowym wydają złożone odgłosy porównywalne ze śpiewem ptaków.
3. Mysz wykonuje kroki o długości ok 4,5 cm, a podskoczyć może na wysokość nawet 45 cm.
4. Myszy często jedzą przedmioty niejadalne, np. materiały włókiennicze, książki, papiery, ponieważ odgryzione fragmenty służą im do budowy gniazd.
5. Mysz potrafi regulować przepływ krwi w ogonie w zależności od warunków atmosferycznych. Może zwiększyć temperaturę skóry ogona nawet o 10st. C. pozbywając się w ten sposób nadmiaru ciepła.
6.Myszy rodzące się w chłodniejszym klimacie mają zwykle krótsze ogony od swoich tropikalnych odpowiedników.
7. Białe myszy zaczęto hodować do celów badawczych już w XIX wieku. Współczesne badanie genomu wykazało, że mysz laboratoryjna to w 68% mysz domowa, w 10% dzika mysz japońska, w 6% mysz domowa ze wschodniej Europy i Azji a w 3% afrykańska mysz domowa.
8. Liczba miotów to 5-8 a nawet do 10 rocznie. W miocie jest zwykle od 4 do 9 młodych. Największy udokumentowany miot liczył 18 osobników.
9. Mysz pozbawiona węchu przestaje się rozmnażać, ponieważ wzajemne stosunki między poszczególnymi zwierzętami są regulowane głównie za pomocą feromonów.
10. Pasikoniszka białobrzucha jest wyjątkowo walecznym gatunkiem. Poluje na szarańczaki, skolopendry i nieobcy jest jej także kanibalizm.
11. Pierwsza wzmianka o myszy jako zwierzęciu domowym znajduje się w najstarszym zachowanym chińskim słowniku z 1100 roku p.n.e.
Lubicie myszki???
A jutro - 4 października jest Światowy Dzień Zwierząt.
Piękna opowieść Stokrotko - jakże intrygująca. My na starym mieszkaniu w latach 80 -tych - mieliśmy czasem myszy. Teraz w blokowisku raczej się nie pokazują, częściej szczury gdzieś przelecą późną lub wczesną porą. Ale myszki i chomiki lubię :) Pozdrawiam serdecznie niedzielnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Stokrotko po blisko 20 minutowym spacerze, w tym przepiękny park miejski. Przypomniało mi się też nasze stare mieszkanie - lata 80 - te, bez ogrzewania, bieżącej wody - jak to mieliśmy założone łapki. Moja Mama wyciągnęła gołą ręką zza łóżka szarą mysz. Teraz czasem - jak wspomniałem powyżej - czasem się pokazują szczury. Ale bardzo rzadko. Pogodnej niedzieli . Ja od poniedziałku na grobach - wszak zbliża się pierwszy listopad :)
UsuńJardianie ta myszka była maleńka.
UsuńSzczury są paskudne bo roznoszą choroby...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńDawniej widywałam myszy w mieszkaniach i piwnicach. Obecnie znikły z mojego pola widzenia.
Pozdrawiam serdecznie.
To dobrze lepiej jak ich nie ma.
Usuńmam w domu łowną kocicę, więc moje relacje z myszkami są dość szczególnej natury, aczkolwiek czasem zdarza się akcja ratunkowa, gdy myszka jest jeszcze żywa i uda jej się uciec...
OdpowiedzUsuńdrapieżną myszkę widziałem na jakimś filmie przyrodniczym, nie dość że poluje, to jeszcze się przerażająco drze... bardzo intryguje naukowców ze względu na jej odporność na ukąszenie skorpiona...
ale jest jeszcze inny gatunek drapieżnych myszek:
https://wiadomosci.dziennik.pl/nauka/artykuly/76198,drapiezne-myszy-ktore-zjedza-kota.html
p.jzns :)
Koty są okrutnymi mordercami..potrafią bardzo długo znęcać się nad myszkami zanim je zabiją...
Usuńtak my to postrzegamy z ludzkiego punktu widzenia, choć koty mają zapewne inne zdanie na ten temat :)
UsuńTrudno mi coś postrzegać z kociego punktu widzenia...:-)
UsuńU nas myszy wchodziły do mieszkania na trzecim piętrze przez dziurę w ścianie pod zlewem w kuchni. Trzeba było łapki założyć. Nie powiem co było dalej, bo przed dniem zwierząt nie wypada...
OdpowiedzUsuńNo tak.....jutro Dzień Zwierząt...
UsuńMyślę, że australijskcy farmerzy odpowiedzieliby negatywnie na końcowe pytanie
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=-vksIC6IJ-Q
Słyszałam i czytałam Lechu o pladze myszy w Australii.
UsuńJa myszy nie lubię, a panicznie boję i brzydzę się szczurów. Gdy mój syn był nastolatkiem przyniósł ze sklepu zoologicznego białą myszkę. Kiedy kazałam mu ją wypuścić, to zastąpił ją świnką morską. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwonko ...najfajniejsze są chomiczki:-))
UsuńBardzo, bardzo dawno,czyli gdy byłam w Zakopcu w tzw. podróży poślubnej i poszłam niechcący w klapkach na Nosal, gdy stałam przez dłuższy czas słuchając wykładu na temat tego co mam przed oczami, na duży palec u nogi weszła mi maleńka, brązowa polna myszka i usiłowała zrobić mi pedikiur. Była prześliczna- malutka, góra 4cm długości i miała oczka niczym dwa granatowe maleńkie koraliki. Była wyraźnie rozczarowana faktem, że nie jestem ani do zjedzenia ani materiałem do budowy domu i gdy doszła do części paska od klapka- czmychnęła. A była taka śliczniutka, że nawet zapomniałam się jej bać;)
OdpowiedzUsuńAniu Ty się ciesz ze Cię ta myszka nie ugryzła za karę że poszłaś w klapkach na Nosal!!!
UsuńMieszkaliśmy wtedy pod Nosalem, nad potokiem i wyszliśmy zasadniczo tylko na moment nad potok, ale wtedy zobaczyliśmy dziką ścieżkę, taką wąziutką idącą do góry. No i poszliśmy nią kawałek i tak jakoś weszliśmy na samą górę i wtedy mój odkrył,że nie mam lęku wysokości i że jestem w klapkach, więc w kilku miejscach schodziłam boso, bo się bał,że mi się noga z klapka wysunie.Ale nie było obaw, one miały świetnie rozmieszczone paski i dobrze się trzymały na stopach.
UsuńNo to miałaś szczęście że się nie potknęlas...
Usuń:-)
Kiedyś jak tylko sprowadziłam się na Ursynów, a z okien było widać pola, to na 2- gim piętrze w nocy latała sobie po mieszkaniu mysz polna. Po prostu po elewacji weszła sobie mysz. Pomysliła ścianę z drzewem?????. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKrystyno bo na Ursynowie były kiedyś same pola więc myszka szoku doznała jak zobaczyła jakieś domy...:-))
UsuńU mnie na Ursynowie też myszka sobie przyszła (IV p.) usadowiła się w łazience, więc pukałam do drzwi głośno zanim weszłam, chodziłam "po górze" czyli stawałam na klapę od sedesu, na wannę trzymając się pralki 😁 Wzięłam słoik, do środka przysmak i czekałam. Kiedy szłam do pracy, przysmak znikał. Chłopców nie było, bo to w wakacje się zdarzyło. Wreszcie się wyniosła sama 😀
OdpowiedzUsuńAnko ta Twoja myszka była jednak litościwa jeśli sobie poszła w świat i dala Ci spokój:-)
UsuńMoże się bała bardziej niż ja 😁
UsuńI nie umiała Ci tego powiedzieć :-)
UsuńGdy mieszkalam na pietrze willi kolo parku co roku w czasie slot jesiennych drapaly sie przez balkon polne myszki Byly malutkie i bezbronne, opuszczaly studenckie gospodarstwa jak tylko poprawiala sie pogoda. Na szczescie gospodarze nie mieli kota. U nas piekne slonce a jednak jesien nastraja do wspomnien, serdecznie pozdrawiam Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu fajne te Twoje studenckie wspomnienia :-))
UsuńJaka słodka ta na zdjęciu. <3
OdpowiedzUsuńMyszy nieładnie pachną i są za małe, wolę szczury, bo są większe i bardziej kontaktowe - ale takie udomowione, jak mam spotkać dzikiego osobnika, to wybieram jednak myszkę. ;)
Kiedyś zobaczyłam mysz w pokoju hotelowym, na szczęście nie znalazłam jej potem w walizce. W pewnym biurze na budowie też się kiedyś jedna zadomowiła gdzieś za szafką. :)
Podobno myszy były też na 34 piętrze w jednym z biurowców w Warszawie :-))
UsuńI co one tam robiły?! ;)
UsuńTen mój hotel był w hałaśliwym i tłocznym centrum dużego miasta, a pokój nie na tak wysokim piętrze, ale też nie na dole... ale odetchnęłam z ulgą, że to mysz, a nie karaluch. :O
Założyły sobie gniazdo w skórzanym fotelu...:-))
UsuńTo widzę że boisz się karaluchów???
W dzieciństwie, często bywaliśmy u Dziadków. Spaliśmy na pięterku, gdzie prócz naszego pokoiku był ogromny strych. Wieczorami wszystko tam szeleściło, popiskiwało, drapało! Na mur-beton myszy też były, jak to na wsi! Jakoś jednak nigdy się ich nie bałam! Za to było mi ich żal, gdy dowiedziałam się na studiach, że służą jako obiekty doświadczalne!
OdpowiedzUsuńNiestety....robi się na myszkach przeróżne doświadczenia...
UsuńMiałam już myszki w bloku na I piętrze, a i teraz wchodzą do kuchni, bo mieszkamy wśród pól i łąk, tzw. zabudowa łanowa:)) Niestety u nas się to odbywa z pomocą łapki. Jedynym plusem obecności myszek jest to że proces sprzątania kuchni jest jeszcze dokladniejszy, myszki potrzebują niewiele, byle okruszek styropianu jest ucztą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
A więc już zzyliscie się xmyszkami :-))
UsuńNie spodziewałem się że będziesz o myszkach pisać:-))
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Ja też nie :-)))
UsuńJa też teraz pilnuję zamykania drzwi wejściowych , od momentu kiedy myślałam, że mąż szura czymś w w środku nocy w sypialni, a on właśnie szedł po schodach. W jednej sekundzie byłam przytomna :)))
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie Gabrysiu :-)
UsuńNie lubię myszek ani białych ani żadnych.Wszelkie tego rodzaju stworzenia przerażają mnie bo są zbyt szybkie i ciche. Blisko 50 lat temu omal nie zabiłam swojego kierownika wchodzącego do biura bo sekundę wcześniej rzuciłam w stronę drzwi dosyć sporym dziurkaczem w celu zabicia myszy lub szczura /podobno i te tam bytowały/.Nikomu nic się nie stało stworzenie oczywiście dało szusa a kierownik tylko się nieco wystraszył
OdpowiedzUsuńAnula.
Anusiu to miał szczęście ten Twój kierownik...
UsuńSerdeczności dla Ciebie
Pani Stokrotko ja bardzo się boję myszy.
OdpowiedzUsuńKasia
Bo Ty jeszcze dzieckiem jesteś Kasiu...
UsuńJa kiedyś pomogłam myszce wrócić w krzaki, spadła bidula z krawęznika i nie umiała z powrotem podejśc. Udało się. Lubię myszki. :)
OdpowiedzUsuńAle masz dobre serce....:-)
UsuńSympatyczne, ale raczej nie w bliskim domowym kontakcie. I nie w dużej ilości. Ale wiadomości na ich temat wyszukałaś bardzo ciekawe!
OdpowiedzUsuńDużo myszy to nawet Popiela zjadło:-))
UsuńStrach się bać!!!
Usuń:-)
UsuńTo mam dla Ciebie opowieść o myszkach, po której mnie i Świechnie szczęki opadły na podłogę. Nasza koleżanka, zawodowo tłumaczka literatury wschodniej, uwielbia gryzonie, zanim emigrowała z Polski, posiadała w domu sieć terrariów połączonych plątaniną korytarzy, a główne terrarium było umieszczone przed jej biurkiem, by mogła obserwować myszy podczas pracy. Miała same samce, bo możliwości utrzymania rozmnażającego się stada nie posiadała. Któregoś dnia zaadoptowała samca z nieuleczalną chorobą, w którym zakochał się wódz stada. Gdy u chorego mysza zaobserwowała dziwną żywicę wydobywającą się z odbytu, poszła do weterynarza. No i wydało się. Ten gatunek myszy, gdy para jest bardzo dobrze ze sobą zgrana, po kopulacji czopuje partnerkę (ma zdolność wytwarzania tej żywicy), by żaden inny samiec nie mógł jej dopaść. A że partnerką samca alfa był samiec, to zaczopowany został odbyt, widać chłopaki byli zgrani. Ale to nie koniec, bo chory kochanek wkrótce zmarł i nasza koleżanka zaobserwowała rytuały pogrzebowe myszy. Najpierw samiec alfa krzyczał do pyska zmarłego kochanka, jakby go chciał przywołać do żywych, a później całe mysie stado dokonywało rytuału lizania zmarłego.
OdpowiedzUsuńTrochę przez taką opowieść zmienia się optyka w temacie myszy laboratoryjnych lub myszy hodowanych na karmę dla węży.
No faktycznie doznałam szoku !!!!!
UsuńStokrotko moja córka jak była mała to hodowała myszoskoczki. Bardzo je pokochała i okropnie przeżywała jak po kolei zdychały
OdpowiedzUsuńEla
Elu mój starszy wnuk tez miał myszoskoczki i też potem przeżywał okropnie....
UsuńMieszkam na wsi od kilku lat, lecz zawsze, gdy zobaczę mysz głośno krzyczę - to taka moja reakcja. W związku z tym, że mieszkamy blisko lasu na wielkiej polanie myszy odwiedzają nas naprawdę często, zwłaszcza teraz, gdy robi się coraz chłodniej. Nasz pies i kot - doskonale łapią myszy.
OdpowiedzUsuńTo można powiedzieć że z myszami jesteś za pan brat:-)
UsuńMedal dla psa Lucca,psa Diesel,konia Reckless,
OdpowiedzUsuńpomnik myszy laboratoryjnej w Rosji,itd.
https://www.national-geographic.pl/artykul/pomnik-myszy-laboratoryjnej
Podobno ta mysz w Rosji ryknęła już kilka razy:
"Zwierzęta nie chcą waszych medali i pomników!
Zostawcie nas w spokoju!"
https://youtu.be/0jfv4EgRyyg
W kopalnianych chodnikach górnicy żyją w symbiozie z myszami.
Górnicy tolerują te gryzonie,bo wiedzą,że-odpukać-mysz(świerszcze także) może być jedynym towarzyszem tysiąc metrów pod ziemią,gdy dojdzie do zawału.Myszy podkradają górnikom jedzenie.Dawniej porywały też świeczki z łoju,mogło dojść do wybuchu metanu jeśli świeczka nie zgasła.Dzisiaj myszy w kopalniach pełnią funkcję ostrzegawczą.Gdy zaczynają uciekać jest to sygnał,że zbliża się niebezpieczeństwo.Pełnią funkcję wczesnego ostrzegania.
Skarbnik-duch zamieszkujący podziemia(zwłaszcza kopalnie)
też może przybrać postać myszy.
Dawniej dzieci też były traktowane na kopalniach jak zwierzęta.
Pracowały już w wieku 8 lat.Warunki pracy dzieci na kopalni
w dawnych latach były niewyobrażalne...musiały wykazać się
wzorową odwagą,zarówno z moralnego,jak i fizycznego punktu
widzenia,aby uzyskać dostęp nieco później do zawodu górnika.
Nieletni pracowali boso,niektórzy mieli szczęście nosić drewniane chodaki.
Pióro potężniejsze niż...nieważne.
:)
Henryku ....koniecznie pisz bloga!!!
Usuń:-)
Konkurs Chopinowski. Czas na odpoczynek od tak wielu , mysz i szczurów naszej rzeczywistości. Po Gali Nike, smutek i wiedza jak wygląda dno więc jedyna chyba juz nadzieja w muzyce ,że bedzie jako zawsze , wyzwoleniem.
OdpowiedzUsuńCieszę się że interesuje Panią Konkurs Chopinowski...
UsuńNie znoszę myszy, szczurów, chomików i innych małych sierściuchów. Brrrr!
OdpowiedzUsuńI pewnie Halinko zawsze krzyczysz na ich widok :-))
UsuńPrawdę powiedziawszy "jak ja nie znoszę tych myszy", nie z racji, że się ich boję, ale generalnie nie lubię ich chrobotania i pisku - podobnie zresztą nie znoszę dźwięków wydawanych przez komarzyce. Z gryzoni lubię wiewiórkę (no, może jeszcze króliki i zające), toleruję nutrie i bobry; podziwiam szczury, ale ich nie znoszę. W dzieciństwie posiadałem suczkę Ledę, która rozprawiała się ze szczurami; posiadałem też potężnego kota "Burasa", który po nocnych łowach przynosił pod drzwi myszy, szczury, młode zające, niestety ptaki i ... ryby z pobliskiego stawu... hm... nie jadł tej zwierzyny, oczekując na "ludzkie" pożywienie.
OdpowiedzUsuńKawiarenko i ja lubię wiewiorki. I karmie je orzeszkami.
UsuńDziękuję serdecznie :-)