"– Babciu, jak myślisz? Czy ta moja jaszczurka leży jeszcze na tym dachu?
– Chyba tak, bo chyba nikt specjalnie po nią nie wchodził.
– To może pojechalibyśmy tam jeszcze raz? Tylko musimy mieszkać w tym samym pokoju, żeby ją z góry zobaczyć.
– Może, zobaczymy – odpowiedziałam z nadzieją w głosie. I przytuliłam wnuka do siebie.
Ale wypadałoby zacząć od początku. Nic na to nie poradzę, że nie lubię młodych miast. Dla mnie miasto musi mieć co najmniej 300 lat. A najlepiej to gdyby założył je król Kazimierz Wielki, który sobie w nim wybudował zamek murowany. A jeszcze lepiej, żeby to miasto było założone na prawie magdeburskim i to już w XIII wieku.
Tymczasem wybraliśmy się do Gdyni. A Gdynia, jak wiadomo, jest miastem bardzo młodym. Ma najwyżej 100 lat. Więc kiedy jechaliśmy pociągiem i po drodze minęliśmy przewspaniały zamek w Malborku i wnuk zapytał mnie, czy „w tej Gdyni oprócz morza to też jest jakiś zamek i stare mury obronne”, to się po prostu załamałam. No bo jak szukać różnych twierdz i historycznych grodzisk w mieście, w którym najstarszy zabytek pochodzi z roku 1925 r – jest to kościół pw. NMP, usytuowany przy ul. Świętojańskiej, która jest właściwie reprezentacyjną ulicą miasta.
Więc odpowiedziałam, że nie będziemy w Gdyni niczego szukać, bo to, co najważniejsze i najpiękniejsze, samo nam się rzuci w oczy. A będzie to MORZE i jego piękny, wysoki brzeg.
A widok mieliśmy na port Gdynia i na „cały Bałtyk”, bo mieszkaliśmy na 11 piętrze. I nic nam morza nie zasłaniało.
Zwiedzanie miasta z 7-letnim dzieckiem trzeba było zaplanować i realizować inaczej niż z kimś dorosłym. Gdy wysiedliśmy w Gdyni, to wnuk zapytał od razu, gdzie są te rekiny i ośmiornica. Okazało się, że był już nieźle przez swojego tatę przygotowany.
Następnego dnia, zaraz po śniadaniu, poszliśmy do gdyńskiego oceanarium. I tam oprócz wielu interesujących zwierząt morskich zlokalizowaliśmy dwa małe i niewinnie wyglądające rekiny i jedną kolorową, ale paskudną, bo rozpłaszczoną na szybie, ośmiornicę.
Pogoda tego dnia była deszczowa, więc zdecydowałam, że będzie to dzień muzeów. Zwiedziliśmy po południu stojący przy Skwerze Kościuszki okręt muzeum, czyli słynny niszczyciel „Błyskawica”. Jak nam mówił przewodnik – ORP „Błyskawica” uznany został parę lat wcześniej jako ważny historycznie okręt. W końcu przez całą II wojnę światową walczył z niemieckimi samolotami i okrętami podwodnymi na różnych morzach i oceanach. Jest to najstarszy na świecie wciąż istniejący niszczyciel. Oczywiście wnuk musiał zajrzeć w każdy zakątek i w każde działo „Błyskawicy”.
Przed wieczorem zajrzeliśmy jeszcze do Muzeum Marynarki Wojennej. Po obejrzeniu wszystkich torped, armat, helikopterów i śmigłowców wróciliśmy do hotelu bardzo zmęczeni.
I wtedy 7-latek wyrzucił niechcący przez okno swoją jaszczurkę. Po prostu trzymając ją za ogon, machał nią we wszystkie strony, aż „wymachnął” ją przez okno. A ona spadła na dach znajdującej się poniżej restauracji hotelowej. Poszedł spać zapłakany, bo wszystkie swoje oszczędności wydał już pierwszego dnia, a babcia powiedziała, że mu nic nie kupi.
Następnego dnia spotkaliśmy się z gdyńską znajomą. Umówiliśmy się na placu zabaw na plaży. Jest to bardzo ładny i bezpieczny plac, usytuowany na plaży tuż przy kawiarni. Usiadłyśmy sobie przy kawie i pogrążyłyśmy się w rozmowie. W tym czasie dwa razy zgubił się nam mój wnuk i obydwie jak szalone szukałyśmy go nad morzem. Okazało się, że niepotrzebnie, bo za pierwszym razem siedział tuż koło nas, a my go nie zauważyłyśmy, bo tak byłyśmy pochłonięte rozmową. A za drugim siedział cichutko pod zjeżdżalnią i obserwował całującą się parę nastolatków.
Potem poszliśmy na piękny spacer na plażę aż na Cypel Redłowski. Z pewnością najpiękniejszą częścią Gdyni jest dzielnica Orłowo. Klifowy, porośnięty lasem brzeg jest tu najwspanialszy, podobnie jak piaszczysta plaża. Natomiast z Kamiennej Góry, czyli willowej dzielnicy miasta, jest przepiękny widok na port i morze.
Nadmorska promenada, czyli Skwer Kościuszki prowadzący prosto ku morzu, jest zawsze pełna turystów i marynarzy, bo znajduje się tu także Wyższa Szkoła Morska.
A w centrum miasta miejscem bardzo sympatycznym jest plac Kaszubski z rzeźbą przedstawiającą siedzących na ławeczce Kaszubów, którzy kiedyś mieszkali niedaleko.
Nie będę pisać więcej o samym mieście. Dodam tylko, że Hitler wkroczył do Gdyni już 21 września 1939 roku, a już 2 dni wcześniej nazwę miasta zmieniono na Gotenhafen. Zmieniono też nazwy polskich ulic na niemieckie i niszczono wszelkie ślady polskości. Rozpoczęła się intensywna polityka germanizacyjna.
Aktualnie Gdynia to młode, tętniące życiem miasto. Odbywają się tu znaczące imprezy kulturalne, często o wymiarze międzynarodowym: festiwale filmowe, teatralne i muzyczne, spotkania podróżników, konkursy literackie i inne wydarzenia artystyczne.
Jest to prawdziwe miasto portowe. I mimo że młode, to bardzo mi się spodobało."
---------------------------------------------------------------------------
Był to urywek z mojej książki "Mój kraj nad Wisłą".
Za twórcę Gdyni uważa się Eugeniusza Kwiatkowskiego. Jego popiersie znajduje się w Łazienkach Królewskich w pobliżu Pałacu Myślewickiego.
Gotowy przepis na udaną wycieczkę. Oczyma duszy widzę moje wycieczki z wnukiem, oby zdrowia starczyło, bo późno zaczynam...
OdpowiedzUsuńjotka
Asiu - czas tak szybko leci, że ani się obejrzysz jak Leoś będzie koło Ciebie dreptał po polach i lasach i pagórkach...:-)
UsuńMoja Wera mówi, ne najfajniejsze wakacje to z nami w Szczawnicy i nigdzie nie odpoczywa tak jak z nami. To ważne biorąc pod uwagę, że są to slowa nastolatki 😀
OdpowiedzUsuńAnko - to pewnie pękacie z dumy!!! :-))
UsuńCzytając Cię naszła mnie taka refleksja, że kiedyś :) wyjazd nad morze na wakacje planowało się cały rok i była to prawdziwa atrakcja. Dziś syn ze znajomymi wpadł sobie do Gdyni na kilka dni między świętami i Sylwestrem, bo taka ich naszła ochota, a jeden z nich ma tam "letnie" mieszkanie, bo mu się tam podoba. Inny świat.
OdpowiedzUsuńZ tą jaszczurką, to tak, jak z metalowym pudełkiem, które zakopaliśmy z rodzicami gdzieś na jakiejś polanie w górach, zawierającymi nasze "skarby" i postanowieniem, że kiedyś wrócimy tam i je odkopiemy :) Tak się nie stało. Ciekawe, czy Twój wnuk będzie pamiętał swoją jaszczurkę tak długo, jak ja pudełko? Ale tego się już nie dowiemy...
Szarabajko - oczywiście, że kiedys było inaczej.
UsuńAle jeśli chodzi o tę jaszczurkę to starszy wnuk doskonale ją pamięta, chociaż w tym roku skończy 18 lat.
:-)
Moje miasto młode - prawa miejskie 1959 rok. Opowieść intrygująca Stokrotko. Zwiedzamy my z kolei dużo latem - Kraków, Parki Jurajskie, Oceanaria też. Siostra ze Szwagrem nas obwozi po całym województwie i po całej południowej Polsce. Zdjęcia mam - na telefonie i Instagramie. Dziś Dzień Babci ; - ). A ja obchodzę imieniny. Pozdrawiam więc znad piątkowych porządków. Swoją drogą Chrześniak rośnie - w lutym skończy 5 lat , ciekawy świata bardzo : - ) .
OdpowiedzUsuńJardianie jeśli masz dziś imieniny - to życzę Ci Wszystkiego Najwspanialszego :-))
UsuńPs. Jeszcze przejeżdżaliśmy w sierpniu ubiegłego roku obok Świętego Krzyża - studiowałem w Kielcach, ale na Świętym Krzyżu nie byłem, przed obroną chciano nas zawieźć na wycieczkę, ale nam bardziej zależało na obronie. W lecie w planach Sandomierz, Wawel też, i Centrum Bajki w Pacanowie ;-) .
OdpowiedzUsuńTo życzę Wam aby te plany podróżnicze wszystkie się spełniły :-))
UsuńW Gdyni mieszkały kuzynki mojej matki. Byłam tam raz, ale nie pamietam, co moja rodzicielka pokazywała swojemu wnukowi. Co roku jeden miesiąc wakacji poświęcała na wypady z wnukiem do różnych miejsc, zazwyczaj odwiedzając krewnych rozrzuconych po całej Polsce. Pozdrawiam weekendowo.
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwonko za Twoje wakacyjne wspomnienia :-)
UsuńMilo wspominam kolonie w Kolobrzegu i prawie dwadziescia lat pozniej wczasy w Ustce i nie tylko. Wyjazdy byly nie tylko przygotowywane, ale przede wszystkim przydzielane i co tez bylo wazne tanie. Dzis bariera sa finanse i jak slysze od mlodych tansze wyjazdy do Tunezji niz nad Baltyk. A nasz kraj taki piekny co z miloscia pokazalas. Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - zawsze będę powtarzać, że Polska jest piękna :-)
UsuńNo tak dziś Dzień Babci to napisałaś o swoim starszym wnuku.
OdpowiedzUsuńPięknie
Marek z dziewczynami
Ano tak wyszło :-))
UsuńCiekawa jestem Stokrotko czy Szczerbaty pamięta ten pobyt z Tobą w Gdyni....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Ela
Elu - nie dość, że pamięta to jeszcze wspomina :-)
UsuńBardzo sympatyczna opowieść o babci i wnuczku w Dzień Babci właśnie. Ciekawe czy ta jaszczurka jeszcze tam gdzieś leży, jeżeli była z plastiku to pewnie tak, można sprawdzić jak długo przetrwa zanim się rozpadnie i zniknie całkowicie, podejrzewam, że nie wystarczy nam życia by to sprawdzić.
OdpowiedzUsuńSpędzaj miło Dzień Babci..!
Dziękuję Ci serdecznie Grażynko Miła :-)
UsuńBywam w Gdyni kilka razy do roku, zresztą w całym Trójmieście. Za komuny na ul. Świętojańskiej były piękne sklepy, a w nich towar niczym z Pewexu.Te czasy ta ulica ma już dawno za sobą. Natomiast miasto w ogóle niezwykle wypiękniało. Jedno z piękniejszych w tej części wybrzeża. Pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuńWszystko się zgadza Ivo...:-)
UsuńTeż lubię stare miasta, ale nowe również. W każdym można znaleźć coś innego, ale ciekawego. W Gdyni zaliczyłam kiedyś Skwer Kościuszki i atrakcje przy nim położone. Podobało mi się bardzo. A najbardziej to, że leży nad morzem!!!
OdpowiedzUsuńNo właśnie....najważniejsze że Gdynia leży nad morzem...:-)
UsuńKrótko byłam w Gdyni, niewiele sie udało zobaczyć.
OdpowiedzUsuńAle to ciekawe miasto :-)
UsuńPrzez Gdynię przejeżdżałam samochodem kilka lat temu i się pogubiłam a jechałam bez nawigacji, jedynie na duże zielone tablice informacyjne. Kręciłam się w kółku, skręcałam, oblewały mnie poty ze strachu, że już nigdy z tej Gdyni nie wyjadę - ale się udało :) Może jeszcze wrócę, choć tym razem albo wybiorę pociąg albo włączę nawigację :) Pozdrowienia dla wnuków :)
OdpowiedzUsuńTo nie byle jakie wspomnienia masz z Gdyni :-)
UsuńGdynia to pierwsze moje wakacje poza miejscem zamieszkania. Z wody wystawały jeszcze fragmenty pancernika Gneisenau.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wakacji z wnukiem podczas, których można zwiedzić miejsca, które coś znaczą.
Lechu - a ja Ci dziękuję za serdeczny komentarz.
Usuń-- a ja mam dziś " najazd wnuków" i już nie mogę się doczekać, no ale póki co, kawa i podziwianie budzącego się dnia...
OdpowiedzUsuń- serdeczności :)
Alinko - a moje wnuki przyjda dopiero jutro. Dzisiaj jadą do innego miasta do tej drugiej Babci I drugiego Dziadka...
Usuń:-)
"nie lubię młodych miast. Dla mnie miasto musi mieć co najmniej 300 lat" Jakbym siebie słyszała, Stokrotko :)
OdpowiedzUsuńW Gdyni byłam tylko jeden raz- nazwijmy to, w interesach. Pamiętam jedno- cudownie życzliwych ludzi...
No widzisz Polu ile nas łączy??
UsuńA ta Ewa z Gydni z którą się spotkałam też była bardzo życzliwa...
..przyjemnie się czyta o Twojej wycieczce z Wnusiem :)
OdpowiedzUsuń..dawniej każde wakacje spędzałam nad morzem.. najczęściej jeździłam do Władysławowa.. Trójmiasto znam, byłam kilka razy.. najbardziej zapamiętałam i podobał mi się Gdańsk ;)
- pozdrawiam cieplutko, życzę uroczego weekendu 💖
AnSo - nie ulega wątpliwośći że w Trójmieście najpiękniejszy jest Gdańsk.
UsuńDziękuję serdecznie za wizytę :-)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńWiele razy jeździłam nad morze, ale nie wspominam ich ciepło. Z przyjemnością więc przeczytałam.
Pozdrawiam serdecznie.
Cieszę się alEllo :-)
UsuńKolejne wspomnienie z Twojej książki. Jak wiesz - podczytuję sobie od czasu do czasu fragmenty Twoich książek. Zawsze z wielką przyjemnością. I o jaszczurce pamiętam, ale chętnie przeczytałam raz jeszcze. Pozdrawiam Jagódko cieplusio, chociaż u nas trochę mrozu i śnieg. A wczoraj wracając z Rzeszowa przeżyłam w drodzę okropną burzę śnieżną :_)
OdpowiedzUsuńAnusiu - wzruszające są Twoje komentarze.
UsuńSerdecznie Ci dziękuję :-)
Pani Stokrotko bardzo fajne to opowiadanie o jaszczurce na dachu.
OdpowiedzUsuńKasia
Cieszę się Kasiu że Ci się spodobało:-)
UsuńBardzo piękna i ciekawa opowieść Stokrotko. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Gabrysiu :-)
UsuńNie, nie, nie! Ośmiornice nie są brzydkie! Są piękne bez względu na kolorystykę "umaszczenia"!
OdpowiedzUsuńKilka dni temu obchodziliśmy 668-lecie Rzeszowa jako miasta. Wszystko, co najstarsze, jest pod spodem - kilka warstw rozmaitych nawierzchni, a stare domy - w piwnicach pod Rynkiem.
A ja jednak nie przepadam za ośmiornicami :-))
UsuńDo Rzeszowa wybieram się w lecie...
Jaguniu,
OdpowiedzUsuńale ładne to opowiadanie o Gdyni- zaraz chciałoby się tam jechać. Raz po raz jeżdżę nad polskie morze, przejeżdżam pociągiem przez Gdynię i nieraz obiecuję sobie, że zatrzymam się w niej aby poznać ją choć trochę ... Może kiedyś wysiądę i "pójdę w miasto"...
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Ewuniu - a może kiedyś pojedziemy razem???
UsuńCo Ty na to???
Super byłoby!
UsuńJasna sprawa....:-)
UsuńCieszę się że Ci się spodobało:-)
OdpowiedzUsuńDo Gdyni muszę się kiedyś wybrać dla przykładów modernizmu, bo lubię. :) Klify i militarne muzea też zresztą chętnie bym odwiedziła.
OdpowiedzUsuńNo to do dzieła :-)
UsuńKocham wszystkie miasta Trójmiasta, każde za inny klimat i za to, że studiując na UG spędziłam tam młodzieńcze lata i pierwsze lata pracy, tam poznałam męża, który studiował na gdyńskiej WSM. Nie mogłabym nie kochać Gdyni.:))
OdpowiedzUsuńMoc serdeczności zostawiam.:)
To super Celu :-)
UsuńWybieram się do Trójmiasta ogólnie od jakiegoś czasu. Może kiedyś dojadę xD. Dziecęca ciekawość to coś niesamowitego, może też upierdliwego, ale jest nieoceniona i zaskakująca.
OdpowiedzUsuńDziecięca ciekawość jest przepiękna i bardzo naturalna :-)
Usuń