Dowiedziałam się, że koszt utrzymania więźnia w naszym kraju jest wyższy niż koszt utrzymania dziecka w Domu Dziecka. Mam nadzieję, że nikt nie pomyślał, że to prawidłowe, bo więźniem jest człowiek dorosły a dziecko to dziecko.
To jest wejście do jednego z Domów Dziecka w Warszawie. Specjalnie zrobiłam takie zdjęcie, żeby nie można było zobaczyć który to Dom.
Po otwarciu furtki podeszłam do drzwi wejściowych i zadzwoniłam. Gdy po pewnym czasie w drzwiach pojawiła się jakaś pani to przekazałam jej dość dużą i ciężką torbę zawierającą książki dla małych dzieci, czyste zeszyty w okładkach ze zwierzątkami i postaciami z bajek i kilka gier planszowych. Powiedziałam, że moje dzieci już dawno są dorosłe a wnuki już nie czytają takich bajek. Dodałam, że drugą i trzecią torbę przyniosę w następnych dniach. Pani podziękowala mi z uśmiechem i powiedziała, że dzieci będą się bardzo cieszyły. A są w tym Domu dzieci najmłodsze, najstarsze mają sześc lat. Poprosiła abym przekazała "komu się da" żeby niepotrzebnych książeczek dla dzieci nie wyrzucać do śmietników jako papier tylko po prostu przynieść do pierwszego z brzegu Domu Dziecka. Dzieci z pewnością się ucieszą. Zostawiłam tej pani numer mojego telefonu. Zanim odeszłam zapytałam dlaczego jest tak cicho. A ta pani odpowiedziała, że w Domach Dziecka zawsze jest cicho. Bo dzieci się nie śmieją.
Gdy odchodziłam wróciły do mnie wspomnienia z Domu Dziecka w Konstancinie pod Warszawą w którym przez pewien czas mieszkałam jako kilkuletnia dziewczynka. Wprawdzie mieszkałam tam z Mamą, która była wychowawczynią, ale doskonale pamiętam smutek tego miejsca.
Wspominałam o tym w tym tekście:
http://stokrotkastories.blogspot.com/2018/12/wigilia-w-domu-dziecka.html
--------------------------------------------------------------------------
A żeby nie było za bardzo smutno to pokażę Wam dwa zdjęcia pięknego Rynku Nowego Miasta w stolicy. Zrobiłam je w drodze powrotnej. Ale one też chyba są smutne...
Działo się to przed południem 4 stycznia 2022 roku.
Nie zapominajcie o dzieciach z Domów Dziecka - proszę Was. W tych Domach mieszkają dzieci, których naprawdę nikt nie chce. Chociaż może lepiej że są tam, niż miałyby być wyrzucone na śmietnik zaraz po urodzeniu.
Stokrotko ten tekst nie jest smutny. On jest BARDZO SMUTNY!!!
OdpowiedzUsuńEla
Tak wyszło Elu...
UsuńFaktycznie - bardzo smutny tekst Stokrotko. Trzeba pomagać, - i - nie być obojętnym. Przeczytałem do końca. Pozdrawiam serdecznie, po 14 - u minutach szybkich zakupów. Byłem też w Stokrotce ;-). Moja Siostra, siedem lat starsza broniła w 1997 roku pracy licencjackiej o miejscowym Domu Dziecka, potem - w 1999 roku - pracy magisterskiej. Serdeczności :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie Jardianie - trzeba pomagać...
UsuńBardzo smutny wpis :( To prawda, że lepiej że dzieci mają jakiś dom i żyją. Nigdy nie zrozumiem matek tych dzieci. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa też nie rozumiem matek tych dzieci, natomiast jeśli chodzi o ojców to uważam że są okropnymi draniami...
UsuńZ tymi Domami Dziecka to jest różnie. Są takie, które odmawiają przyjęcia zabawek czy ubrań, bo "wszystko mają" Spotkałam się z takim podejściem w Krakowie. Wiele państwowych instytucji ma wpisane w biznes plan opiekę nad konkretnym Domem Dziecka , potem darowizny są odliczane od podatku, instytucja ma dobry wizerunek, a jednostkowi darczyńcy są odsyłani z kwitkiem. Droga od serca darczyńcy do radosnego uśmiechu dziecka napotyka na urzędnicze przeszkody.
OdpowiedzUsuńLiiviio - urzędnicze przeszkody zawsze istnialy, podobnie jak bezduszność czy obojętność...
UsuńTak, smutne, ale prawdziwe. Prawdziwe życie bardzo często jest smutne. To nie cukierkowa reklama telewizyjna.Prawda dotyka człowieka głęboko.I nie daje się zapomnieć, odegnać, przykryć byle pozłotką. A do tego pogoda teraz jakas taka smętna, listopadowa...
OdpowiedzUsuńOkropnie smutne są te dni ciemne i deszczowe...
UsuńJaguniu,
OdpowiedzUsuńto jest najgorsze co może być - urodzić dziecko i zostawić je. Te matki nie mają prawa do miana "matka". To zbrodniarki mimo, że nie zabiły fizycznie, ale zabiły uczuciowo, odebrały im życie za życia...
Ewa z Bajkowa
Ewuniu - oczywiście że to jest okropne. Ale dużo gorsze jest zostawienie kobiety przez mężczyznę aby sobie radziła sama w takiej sytuacji...
UsuńTak, serce się kraje. Domy dziecka powinny być puste. Pracowałam przez pięć lat tuż obok domu dziecka. Dzieci w wieku szkolnym. Tam był gwar, czasem śmiech, czasem płacz, sprzeczki. Wewnątrz było życie, o którym niewiele wiedziałam. Dziś dopiero pewne fakty wychodzą na światło dzienne w wielu takich domach :( Dzieci nigdy nie powinny trafiać do takich miejsc, ale to niestety możliwe tylko w świecie nierealnym. Maleńkie dzieci mają większe szanse, by ich życie zmieniło się, bo je rodzice adopcyjni częściej adoptują. Wina rodziców biologicznych nie jest jedynym powodem, dla którego dzieci pozbawione są domów rodzinnych. Są przypadki losowe, na które nikt nie ma wpływu. I jest jeszcze coś, co może nie spodoba się niektórym, ale nie każda kobieta, mężczyzna (celowo nie używam matka, ojciec) powinni mieć dzieci. Jeśli chodzi o podarowanie książek, zeszytów, zabawe etc., zwłaszcza w maluchom, to świetna inicjatywa, godna naśladowania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIvo bardzo serdecznie Ci dziękuję za wizytę I komentarz.
UsuńZapraszam na stałe...
Właśnie wróciłem z piwnicy i przyniosłem stertę różnych "koników garbusków"i "zakletych ksiezniczek".I już nawet wiem do którego Domu Dziecka je zaniosę.
OdpowiedzUsuńJesteś Wielka że zaczęłaś taką akcję !!
Marek z dziewczynami
Super Marku.:-)
UsuńŻeby nie było tak bardzo smutno, choć oczywiście cieszyć się nie ma z czego, to mam bliską osobę w swoim otoczeniu, dawną wychowankę DD, która nieustannie mi imponuje i wzbudza mój podziw. Oby i Twoim małym czytelnikom udało się tak pięknie dorosnąć. Mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńSzarabajko i ja znam bardzo wartościową osobę która dzieciństwo spędziła w Domu Dziecka...
UsuńZaraz po wojnie kazda rodzina zapraszala na Swieta dziecko z sierocinstwa. U nas zawsze byl chlopiec,-towarzysz zabaw mojego starszego brata. Nie bylo zabawek pid choinka tylko mama dla calej czworki przygotowywala komplet:czapke, szalik, rekawiczki i skarpety. To byly wojenne sieroty. Teraz gdy dziecko dorosnie dowiaduje sie, ze rodzice zyja, przezywa dramat odrzucenia. Trudno z takim bagazem isc dalej, chyba tego nie rozumiemy kochani przez bliskich. Dobrze, ze o tym napisalas Malgosia.
OdpowiedzUsuńJak wiesz Małgosiu staram się pisać na rozne tematy...
Usuńbluszcze pożerają drzewa. nocami muszą wyglądać jak upiory.
OdpowiedzUsuńa dom dziecka, to nieszczęście. i na pewno nie jest dla dziecka domem.
Z pewnością dom dziecka nie jest domem...
Usuńfaktycznie smutne spostrzeżenie z tym brakiem dziecięcego śmiechu w bidulach, teraz spotykając grupkę dzieci z paniami na ulicy będę wiedział, czy są z domu dziecka, czy ze zwykłego przedszkola, wcześniej nigdy nie zwracałem na to uwagi...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Dzieci z domu dziecka są z reguły bardzo smutne...
UsuńOd dziesięcioleci dyskutuje się, że procedury adopcyjne to koszmar, że prawo rodzinne ma bzdurne paragrafy, że założenie rodzinnego domu dziecka to droga przez mękę...I kolejne pokolenia dorastają w tym marazmie...Z transparentami na ulice nie wyjdą...
OdpowiedzUsuńMieliśmy przez kilka lat podobną instytucję "pod oknami", ale w niej ani cicho, ani smutno nie było...Teraz jest smutno, bo się przenieśli...
Gordyjeczko może hałasowały te dzieci ale z pewnością mało się śmiały....
Usuń"Chociaż może lepiej że są tam, niż miałyby być wyrzucone na śmietnik zaraz po urodzeniu."
OdpowiedzUsuńDzieci po domach dziecka mają pewien syndrom, który objawia się m.in. poczuciem winy, za to że się tam znalazły. Że to ich wina.
Moja partnerka od 7 roku życia przebywała w domu dziecka. Jest wdzięczna swojej mamie, że nie wyrzuciła ją na śmietnik, bo przecież mogła tak zrobić.
Do bidula oddała ją nie mama tylko babcia po tym jak przejęła prawo opieki. Dlaczego oddała? "Bo byłam nie grzeczna".
Tyle w temacie biduli i dzieci w nich przebywających.
Witam Cię na moim blogu...
UsuńDomy dziecka prowadzone przez siostry zakonne... - dziecko na widok ulubionej wychowawczyni biegnie do niej i nagle między nimi wyrasta siostra. Zatrzymuje dziewczynkę i mówi - ta pani tu tylko pracuje - wracaj do grupy.
OdpowiedzUsuńNo właśnie Gabrysiu.....I wszystko jasne....
UsuńWitaj Stokrotko.
OdpowiedzUsuńTak bywa w naszej Polskiej rzeczywistości. Nasi politycy wyznają zasadę, że do domu dziecka już nie trafią, ale do więzienia i owszem.
Dlatego dbają o swoją przyszłość.
Domy Dziecka prowadzone przez zakonnice, to horror. Opisałem kiedyś wspomnienia mojej znajomej, która była w takiej "ochronce" u Boromeuszek.
Trafiła tam po wojnie, jako niemieckie dziecko, którego rodzice zaginęli... Boże, co ona przeżyła.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Wiem Michale wiem i czytałam o tym jakim koszmarem były i nadal są domy dziecka prowadzone przez siostry zakonne...
UsuńPracowałam w szkole, w której uczyły się dzieci z Domu Dziecka. Moje przyjaźnie z wieloma z nich trwają do dziś. To bardzo przyjemne spotkania...Też zapraszałam do domu...
OdpowiedzUsuńBo te dzieci często wyrastają na wartościowych ludzi ale noszą w sobie traumę....
UsuńPiękny gest, oby został doceniony i dobrze wykorzystany, bo różnie z tym bywa. Niechcianych i zaniedbanych dzieci jest coraz więcej, niestety...
OdpowiedzUsuńCałkiem normalny gest Asiu...
Usuń"Martwy sierociniec ze 100 niemowlętami."
OdpowiedzUsuń"Misjonarz w Ugandzie i 100 łóżeczek wypełnionych niemowlętami.
Jedynym dźwiękiem jaki tam można usłyszeć jest cisza.Dźwięk,który jest niezwykle rzadki w każdym żłobku i przedszkolu,w tym leżało ponad 100 nowo narodzonych dzieci.
Dlaczego w tym pokoju jest taka cisza?
Jego odpowiedzi nigdy,przenigdy nie zapomnę.
Spojrzał na mnie i powiedział:
Po około tygodniu,kiedy tu są i płaczą przez niezliczone godziny,w końcu przestają,gdy zdają sobie sprawę,że nikt po nie
nie przyjdzie...przestają płakać,kiedy zdają sobie sprawę,
że nikt po nie nie przyjdzie,nie za 10 minut,nie za 4 godziny,
ale nigdy!
Załamałam się.Moje serce rozleciało się na kawałki."
https://youtu.be/i-xnpm2N1ME
https://youtu.be/SFXocvt2h1o
Henryku przecież to jest koszmar....
UsuńZałamałam się!!!
Papież Franciszek,przemawiając w środę na temat rodzicielstwa podczas audiencji generalnej w Watykanie,
OdpowiedzUsuńubolewał,że zwierzęta domowe zajmują miejsce dzieci
w społeczeństwie.
"Dzisiaj...widzimy formę egoizmu.Widzimy,że niektórzy
ludzie nie chcą mieć dzieci.Czasami mają jedno i to
wszystko,ale mają psy i koty,które zastępują im dzieci.
To może rozśmieszyć ludzi,ale to jest rzeczywistość.
1,3 mld.katolików na świecie jest zaprzeczeniem ojcostwa
i macierzyństwa.To umniejsza nas,odbiera nam człowieczeństwo.Posiadanie zwierząt zamiast dzieci jest
kolejnym zjawiskiem degradacji kulturowej,
relacje emocjonalne ze zwierzętami są łatwiejsze niż
złożone relacje między rodzicami i dziećmi"-powiedział
Franciszek
W środę,zaprosił pary,które z przyczyn biologicznych
nie mogą mieć dzieci.Do rozważenia adopcji,wezwał
potencjalnych rodziców,aby nie bali się rozpoczynania
rodzicielstwa.
We wtorek,w Wałbrzychu,w nocy,gdy pięcioosobowa rodzina
spała.Pies i kot narobiły wielkiego ambarasu,gdy doszło
do pożaru.Schody z pierwszego piętra spłonęły.Rodzina
w ostatniej chwili wyskakiwała przez okna.Kota trzeba było reanimować.Przeżył.
Ciągle jestem załamana...
UsuńWiedziałam już o tym wczesniej...
OdpowiedzUsuńTeż kilka razy rózne rzeczy zawoziłam do domu dziecka.
To pięknie...
UsuńTakie czasy, nienarodzone dziecko i więźniowie, mają lepszą opiekę niż zapomniane przez wszystkich dzieciaki z domów dziecka. To jeden z największych paradoksów naszych czasów.
OdpowiedzUsuńTak to niestety jest...
UsuńNie wiem jak to wygląda procentowo, ale dzieci w Domach Dziecka to przecież nie tylko te porzucone przez rodziców zaraz po urodzeniu. Napisałam porzucone przez rodziców, bo przecież każde z tych dzieci oprócz matki na którą zazwyczaj składa się odpowiedzialność za porzucenie, ma wszak przecież jakiegoś ojca.
OdpowiedzUsuńW domach dziecka są także dzieci odebrane patologicznym rodzicom, które mają za sobą traumatyczne przeżycia. One bardzo często nieustannie czekają, że ci rodzice ich odwiedzą, bo dostają od nich takie obietnice.
Przytłoczone ciężarem tragicznych doświadczeń to o wesołość im niezwykle trudno.
Jednak smutek tych dzieci to także wina systemu, a nie tylko kwestia ich tragicznych przejść.
40 lat temu bardzo dużo czytałam o Korczaku. W jego Domach Sierot, były radosne dzieci, a przecież trafiały tam także z tragicznym bagażem doświadczeń.
Bardzo Ci dziękuję Mario za ten komentarz..
UsuńZ jednej strony być za zabijaniem dzieci a z drugiej zanosić im książki. Może zabijać ludzi, którzy się nie mają z czego cieszyć . Będą sami szczęśliwi.Są kraje w których wyeliminowano chorych z downem , zabijając wszystkich. To pewnie jest i sposobem na smutne dzieci w domach dziecka.
OdpowiedzUsuńWstrętne algorytmy dokonują cenzury.
Droga oszolomko, NIKT nie jest zwolennikiem aborcji,walja toczy sie o niekaranie za ta trudna decyzja i nietraktowanie kobiety jak bezmyslnej kukly tylko czujacego, myslacego czlowieka w arcytrudnej sytuacji. W domach dziecka rzadko sa pelne sieroty, ale za decyzja rezygnacji z wychowywania czesto kryje sie tragedia. Nie wiem czy masz dzieci ale porazasz brakiem empatii-czas ns wlaczenie myslenia Malgosi
UsuńBardzo Ci Małgosiu dziękuję....
UsuńNie byłam nigdy w Domu Dziecka,znam tylko z filmów i opowieści, i nie dziwię się że są smutne. Kiedyś były takie małe książeczki " Poczytaj mi mamo ", w mojej rodzinie wędrowały od kuzynki do kuzynki. Gdy moja córka z tych bajek wyrosła podarowałam je mojej koleżance, której dziecko właśnie dorosło Pewnego dnia moja córcia po odwiedzinach u tej koleżanki, zapłakana przyszła ze skargą że ta"ciocia" podpala w piecu jej książeczkami. Do dziś mam kaca jak o tym myślę, choć było to trzydzieści lat temu.
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście przykre i nie dziwię się, że trudno Ci o tym zapomnieć.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam.
W czasach szkolnych w mojej klasie
OdpowiedzUsuńbyła dziewczyna z Domu Dziecka.
Nie pamiętam ,żeby kiedykolwiek
uśmiechnęła się.Nie miała koleżanek,
zawsze była sama .
Czyli potwierdza się ten smutek....
UsuńDziękuję Elu...
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńMijanie lub odwiedzanie niektórych placówek zawsze przygnębia. Nie tylko tych z najmłodszymi, także tych ze starszymi lub schorowanymi osobami:(
Chociaż tak (brzydko) zwane sieroty społeczne można spotkać także w pozornie normalnych rodzinach:(
Pozdrawiam:)
Masz rację Leno w obydwóch sprawach.
UsuńW pozornie normalnych rodzinach też zdarzają się sieroty...
I coraz więcej dzieci, Stokrotko, jest bez rodziców, bez rodzinnego domu. Ale "dzieci Chazana" będą przed pochówkiem chrzczone.
OdpowiedzUsuńWiem wiem ...I przerażenie mnie ogarnia...
UsuńPamiętam moją uczennicę z Domu Dziecka. To były czasy funkcjonowania gimnazjum. Była ciągle smutna. Często z Nią rozmawiałam, pomagałam w miarę możliwości.
OdpowiedzUsuńPewnego dnia "złapałam" Ją na wagarach. Siedziała w parku zamyślona.
Kiedy mnie zobaczyła, najpierw zauważyłam lęk w oczach.
Usiadłam obok Niej. Chwilę siedziałyśmy w milczeniu.
W pewnej chwili N. powiedziała "Przepraszam..."
Spojrzałam na Nią i powiedziałam: "Następnym razem przyjdź do mnie. Spróbujemy rozwiązać problem."
Od tej pory coraz częściej zaczęła się uśmiechać.
Kiedy opuszczała gimnazjum, podarowała mi czekoladowe serce.
Oby żadne dziecko nie musiało być smutne...
Basieńko pięknie Ci dziękuję za komentarz....
UsuńSerdeczności:-)
Przykro czytać.
OdpowiedzUsuńBo to jest bardzo smutne Krystyno...
UsuńJak przeczytałam o tej ciszy w domach dziecka, to aż mnie za serce ścisło.
OdpowiedzUsuńTak to jest niestety...
UsuńMój pogląd w tej sprawie jest następujący:
OdpowiedzUsuń- więźniowie powinni pracować, aby przynajmniej w części pokryć koszty pobytu w więzieniu (np. jakiś procent od ich zarobków mógłby być przeznaczany właśnie na dofinansowanie domów dziecka). Ja wiem, że bezrobocie, że trzeba by główkować nad organizacją tego typu pracy, ale uważam, że taki brak zajęcia deprawuje osadzonych, a z drugiej strony więźniowie kiedyś przecież opuszczą zakład karny, więc zarobione przez nich pieniądze mogą się stać impulsem do zmiany dotychczasowego trybu życia.
Jeśli chodzi o przekazywanie darów w różnej postaci dzieciom przebywającym domach dziecka, to Twoja inicjatywa jest wzorcowa. Onegdaj, gdy byłem jeszcze związany ze szkolnictwem, również starałem się pomagać w ten sposób.
Kawiarenko Najmilsza!
UsuńPodobnie jak Ty uważam że więżniowie powinni pracować - i to bardzo ciężko...
Bardzo Ci dziękuję za komentarz.
Och, człowiekowi kojarzy się dziecko ze śmiechem i radością, z ciekawością wobec świata, a tu inaczej. Pełne oczekiwanie, smutek, poczucie, że nikt cię nie chce, że chciałbyś być kochany, a nikt cię kochać nie chce i jesteś zdany na obcych ludzi, a potem już tylko na siebie...
OdpowiedzUsuńNiestety, są też dzieci bardzo nieszczęśliwe...
UsuńI jest ich bardzo dużo.
Niestety wszystko funkcjonuje nie tak jak trzeba...
OdpowiedzUsuń