" Pierwsze nazywa się Gnojna Góra.
I jest to takie ciche i piękne miejsce na Skarpie Wiślanej, które wprawdzie przyciąga ludzi, ale tylko niektórych. Z pewnością zakochanych, samotnych, takich o duszach artystycznych. No i tych zakochanych w Warszawie. Zawsze, gdy jestem na Starym Mieście, to tam idę. Najbardziej lubię Gnojną Górę, gdy jest na niej pusto. Mam wtedy za towarzyszy ptaki i czasami jakiegoś małego kundelka. No i rzeźbę Herkulesa.
To miejsce ma taką nieciekawą nazwę, bo przez cztery wieki było tam wysypisko. Mieszkańcy Starego Miasta wyrzucali tam śmieci. Pod koniec XVII wieku Gnojna Góra osiągnęła monstrualną wielkość. Była tak wysoka, że zasłaniała całkowicie istniejące wtedy mury miejskie, a kamieniczki Starego Miasta do połowy. Fetor z tego wysypiska był nie do wytrzymania. Dodatkowy problem stanowiły żyjące tam stada szczurów.
Wreszcie zarządzenie wydane przez ostatniego króla Polski około 1774 roku spowodowało likwidację wysypiska. W końcu król mieszkał tuż obok w Zamku, więc z pewnością „gnojna góra” mu przeszkadzała. Część śmieci zabierała Wisła, która wtedy płynęła dużo bliżej niż obecnie. Statki mogły wówczas podpływać pod same domy stojące na dzisiejszej ulicy Brzozowej, która zaczynała się od Gnojnej Góry. Większość budynków na Brzozowej pełniła wówczas rolę spichlerzy na zboże.
Dziś jest to przepiękny punkt widokowy, z którego ogląda się panoramę Pragi, czyli Warszawę prawobrzeżną. Także dolinę Wisły. O poranku wygląda wprost bajecznie, a wraca się z niej wieczorem na Stare Miasto uroczym zaułkiem.
Drugie wysypisko nazywa się Zwałka.
Tak się złożyło, że chodziłam do szkoły podstawowej, która znajduje się na ulicy Czerniakowskiej. I z okien swojej klasy miałam widok na jakąś dziwną górę.
Kiedyś po lekcjach poszłam tam z koleżankami. Zobaczyłyśmy wystające z ziemi różne fragmenty kamienic, marmurowe kawałki schodów, kute balustrady. Miliony cegieł porośniętych drzewami i krzakami. Nie byłyśmy tam długo, bo przepędził nas jakiś stróż, krzycząc, że to miejsce nie jest bezpieczne.
Gdy dorosłam, dowiedziałam się, że ta góra to Kopiec Powstania Warszawskiego. Ma wysokość około 120 metrów n.p.m. Powstał on z gruzów zniszczonej Warszawy w latach 1946–1950. Gdy po wojnie odbudowywano stolicę, zwożono na to miejsce tony cegieł. Podobno między nimi było wiele łusek karabinowych. Mówi się, że trafiły tu też szczątki poległych w czasie tragicznych 63 dni… Ten Kopiec stał się warszawskim Panteonem.
W pięćdziesiątą rocznicę wybuchu Powstania – w 1994 roku – byli żołnierze Armii Krajowej ustawili na szczycie kopca piętnastometrowy znak Polski Walczącej. Na Kopiec prowadzą najdłuższe schody w Warszawie – mają 400 stopni i 40 podestów. Widać z Kopca prawie całą stolicę.
Byłam tam w którąś niedzielę. Zrobiłam kilka zdjęć. Na szczyt Kopca prowadzi Aleja Godziny „W”.
Przy schodach po obydwóch stronach ustawiono krzyże przewiązane malutkimi biało-czerwonymi wstążkami.
A na samym szczycie stoi znak Polski Walczącej.
Spotkane pod tym znakiem starsze małżeństwo z pieskiem powiedziało mi, że mieszkają tu niedaleko i że przychodzą na Kopiec prawie codziennie. I że w tym roku znicze pod pomnikiem paliły się od 1 sierpnia do 2 października… bez przerwy."
/Był to urywek z mojej książki pt: "Moje warszawskie zwariowanie"./
Do prezentacji wybrałaś dosyć "szlachetne" miejsca wysypisk. Obecnie właściwością wysypisk są ich pożarowe likwidacje.
OdpowiedzUsuńTo były moje subiektywne odczucia...
UsuńJak dobrze, że te wysypiska zamieniono w coś innego.
OdpowiedzUsuńSą teraz pięknymi punktami widokowymi...
UsuńZnam oba te "wysypiska". Dawno temu śmiałkowie zjeżdżali na sankach z Gnojnej Góry, która jest bardzo stroma. Dziś już nie ma takiej możliwości, gdyż pod górą parkują samochody, podobnie jak u podnóża górki na Bugaju. Dla saneczkarzy została tylko Panny Marii Górka, znana obecnie jako fragment terenów Parku Fontann, z której to góry również rozciąga się piękny widok na Pragę.
OdpowiedzUsuńA na Zwałkę na Czerniakowie moja babcia, która po wojnie uprawiała męski zawód wozaka konnego, zwoziła furmanką gruz ze zburzonej w wojennych czasach, Warszawy...
No tak Ty masz bardzo osobiste wspomnienia związane z tymi wysypiskami...
UsuńSłyszałam o gnojnej, q raczej chyba o niej gdzieś przeczytałam. Nie wiedziałam jednak o tym kopcu. Jak się w końcu zmobilizuje do ponownych odwiedzin stolicy, postaram się pojechać w to miejsce:)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam.
Usuńkomu chciał przyłożyć bambulem Herkules?... bo komu chciał (nie tak dawno) przyłożyć Karol Kremówa, to akurat wiemy: tęczowemu potworowi gender nurzającemu się w otmętach różowego Stawu im. Cywilizacji Śmierci... LOL...
OdpowiedzUsuńhttps://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/jAxk9kpTURBXy80ZWE2YTQ0OGIzODM3MTAwYWMzMWYwNGY2ZmU1NjMzYi5qcGeTlQMAHs0DwM0CHJMFzQMUzQG8kwmmZDdmZDcwBoGhMAU/warszawa-dmuchana-kaczka-plywala-obok-nowego-pomnika-jana-pawla-ii.webp
p.jzns :)
O mamunciu.....ale pojechałeś!!!
Usuńto właśnie te moje słynne skojarzenia :)
Usuńza to pamiętam jeszcze taką śmieciową górę na Bemowie, kiedyś ją mijałem na rowerze jadąc do Puszczy Kampinoskiej... ale co z nią jest teraz, tego już nie wiem...
Niestety, nadal jest...
UsuńZ balkonu mieszkania cory przy Czerniakowskiej pidziwiam kopiec i znak PW, ale sama tam nie wejde. I tak sie ciesze, ze kiedys Park Dreszera, a teraz kopiec moge ogladac. Serdecznosci Malgosia.
OdpowiedzUsuńZ Czerniakowskiej z pewnością bardzo dobrze widać Kopiec...
UsuńSerdeczności Małgosiu..
Jedno i drugie przeznaczenie wysypisk bardzo ciekawe, dobrze, że można było zamienić niezbyt chwalebne tereny na dodatkowe miejsca rekreacji, tych nigdy zbyt wiele...
OdpowiedzUsuńTo prawda Asiu...
UsuńMiejsca z ciekawą historią, choć raczej nie za wesołą. U mnie też są zwałki, tylko pokopalniane:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Urszulko...
UsuńNasz Kopiec Konfederatów Barskich jest taki zaniedbany, że płakać się chce.
OdpowiedzUsuńTo przykre.
UsuńPrzybliżyłaś Stokrotko znów ciekawą opowieść . Przeczytałem do końca, pozdrawiam serdecznie :-). Ps. u mnie też podobne miejsca można znaleźć. I pozdrawiam po zalatanym dniu - trzy wejścia i zejścia na górę, 70 minut w świetle dnia. W tym .... Stokrotka ;-). Robiliśmy też zakupy Covid - owcom :/ .
OdpowiedzUsuńDzięki za wizytę
UsuńNIe znam żadnego z tych miejsc, musze sie kiedys wybrac i zobaczyć, zwłaszcza to drugie.
OdpowiedzUsuńTo drugie jest bardzo wzruszające...
UsuńOj, te wysypiska były zmorą dla miast, ale stada ptaków miały raj ;)
OdpowiedzUsuńI niestety.....stada szczurów....
Usuńpodobno połowa bocianów nie dociera na wiosnę do Polski, tylko robią sobie popas na hiszpańskich wysypiskach i tam już zostają...
Usuńp.jzns :)
Jeszcze więcej bocianów zostaje w Portugalii...
Usuńpowiedzmy, że na Półwyspie Iberyjskim...
Usuńtak w ogóle, wg. obserwacji ornitologów, to kiedyś główna trasa bocianów przebiegała przez Bliski Wschód, tylko liczne wojenki w tym regionie spowodowały zmianę szlaku na "Gibraltarski" :)
Słusznie prawicie. O podróżach bocianów dużo pisałam w książce pt; "Nadal wariuję "
UsuńZ nieciekawych miejsc powstało coś pozytywnego.
OdpowiedzUsuńNa szczęście Lidio.
UsuńO tyłu interesujących miejscach Pani pisze.
OdpowiedzUsuńStaram się
Usuń"bo przez cztery wieki było tam wysypisko" ...Znaczy ,że ludzie kiedyś nie produkowali śmieci w takich ilościach jak dzisiejsza cywilizacja. Warte przemyślenia , dlaczego . Afryka , gdzie wywozi się mnóstwo śmieci, niedługo zacznie przesłaniać Himalaje.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńJagodko już dawno wspominałam że tak pięknie piszesz swojej Warszawie że powinnaś pisać przewodniki. Bo wiedza, o mieście to jedno, ale serce którym piszesz to drugie. Serce pelne miłości. Ciepluteńko pozdrawiam, u nas słoneczny ciepły dzień. Anula.
OdpowiedzUsuńAnusiu dziękuję ale jest wiele pięknych przewodników po Warszawie :-)
UsuńAle Twój przewodnik byłby najpiękniejszy....
UsuńMarek z dziewczynami
Jasna sprawa... :-)))
Usuń- jak to jest, że wszędzie widzisz piękno i ciekawy temat do opisania...
OdpowiedzUsuńpodziwiam .
Kochana z Ciebie Dziewczyna...:-)
UsuńJak Ty bardzo Ją kochasz...;o)
OdpowiedzUsuńTo przecież moje ukochane Miasto....
UsuńNie wiem dlaczego mówi się, że Warszawa jest szara, ponura i brzydka. Co jestem w stolicy to urzeka mnie ona swoim pięknem. Czyżbyśmy nie potrafili dostrzegać uroku piękna naszej stolicy?
OdpowiedzUsuńNa to wygląda że wiele osób uroku Warszawy nie dostrzega...
UsuńJeśli chodzi o to pierwsze wysypisko, to zakiełkował we mnie pomysł przeprowadzenia na nim jakowyś prac wykopaliskowych, o ile oczywiście wcześniej ich nie dokonano). Myślę, że w ich efekcie pozyskalibyśmy sporo wiadomości na temat tego, jakich przedmiotów Warszawiacy się pozbywali.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o to drugie wysypisko, to zauważyłem takie frazy: "Gdy dorosłam, dowiedziałam się, że ta góra to Kopiec Powstania Warszawskiego. Ma wysokość około 120 metrów n.p.m. Powstał on z gruzów zniszczonej Warszawy w latach 1946–1950". Czy to oznacza, że ów Kopiec Powstania Warszawskiego naprawdę budowany był w podanych przez Ciebie latach. Jeśli tak, to rzucałoby to trochę inne spojrzenie na okres stalinowski w Polsce...
Jeśli chodzi o Kopiec to z początku była to prawdziwa zwałka....dopiero dużo później nadano jej miano znacznie szlachetniejsze. Tak czy inaczej jest to miejsce bardzo wzruszające.
UsuńStokrotko - i ten tekst z książki bardo dobrze pamiętam...
OdpowiedzUsuńEla
Dziękuję Elu.
UsuńStokrotka
A teraz zamiast wysypisk są pomniki :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To bardzo dyskusyjna sprawa...
UsuńWarszawa ciągle nieodkryta - to taki mój tytuł do twojego wpisu.
OdpowiedzUsuńUwierz mi Krystyno, że chociaż dosyć dobrze znam Warszawę, to ciągle mnie coś w niej zaskakuje.
UsuńWysypiska są zmorą w wielu miastach. W stolicy świetnie je przemieniono.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Masz rację Łucjo.
UsuńPozdrawiam i dziękuję :-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńRecycling w skali makro;)
Przyjemnie, gdy człowiek próbuje naprawić to, co sknocił.
A swoją drogą - to niewiarygodne, jak szybko przyroda pochłania "zdobycze" cywilizacji, gdy tylko się jej na to pozwoli:) Mam na myśli nasze stare miejskie wysypisko - prawie nie ma już po nim śladu...
Pozdrawiam:)
To prawda Leno, że takie wysypiska bardzo szybko zarastają zielenią i .... na szczęście zapomnieniem...
UsuńThank you very much.
OdpowiedzUsuńWitaj środkiem lutego Stokrotko
OdpowiedzUsuńJakże niewiele wiemy o naszej stolicy. Dobrze, że pokazujesz nam to, co dla nas nieznane. Odkrywaj dalej, bo wiem, że to lubisz.
Niech wiosenny wiatr przywiewa sny o kolorowych łąkach.
Pozdrawiam ciepło
Serdecznie Ci dziękuję Ismeno :-)
UsuńStokrotko - doskonale pamiętam ten tekst z Twojej książki.
OdpowiedzUsuńEla
Dziekuję Elu...
UsuńW Warszawie nie byłem od dziecka nie licząc kilku przejazdów tamtędy nad morze... sporo mnie w ten sposób ominęło
OdpowiedzUsuńTo może powinieneś Warszawę odwiedzić?
UsuńWitam na moim blogu :-)