Uwaga: Od kilku dni cykl "Moja Portugalia" stał się moją odskocznią i ratunkiem. Nie jest niestety lekarstwem bo nie ma lekarstwa na wojnę...
--------------------------------------------------------------------------------------
Jeszcze tego samego dnia, czyli 7 lutego wieczorem przyjechaliśmy do Evory. Po zostawieniu samochodu na najbliższym płatnym parkingu poszliśmy szukać naszego mieszkania. Okazało się, że wczesniej zarezerwowane dwa niewielkie mieszkania znajdują w małej krętej uliczce w domu na parterze.
Zostawiliśmy bagaże i poszliśmy zwiedzać miasto w którym kiedyś bo od połowy I w. pne. stacjonowali rzymscy żołnierze.
Po drodze natknęliśmy się na coś tak pięknego, że staliśmy bardzo długo jak oczarowani:
To COŚ to Templo Romano - najsłynniejszy zabytek Evory - świątynia prawdopodobnie z II-III wieku poświęcona Jowiszowi /inne żródła mówią, że poświęcona Dianie/. Ze świątyni pozostały jedynie korynckie kolumny wykonane z granitu, a ich bazy i kapitele z lokalnego marmuru. W średniowieczu świątynię przekształcono w fortecę, a potem w .... rzeźnię, która funkcjonowała aż do 1870 r.
Architektoniczną chlubą Evory jest też katedra - jeden z najpiękniejszych i najstarszych kościołów Portugali - powstał w XII wieku i posiada /jak twierdzą przewodniki/ najstarsze w Europie czynne organy - z roku 1544.
Historyczne centrum Evory zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa ludzkości Unesco w roku 1986.
Po nocnym zwiedzaniu i okropnie głodni wróciliśmy do swoich pokoi. Nieśliśmy ze sobą w pudełkach kilka przeróżnych pizz, upieczonych na naszych oczach. Nie mogliśmy ich zjeść w pizzerii w związku z pandemicznymi przepisami.
Następnego dnia 8 lutego obchodziliśmy urodziny drugiej osoby z naszej Szalonej Siódmki.
Pokoje musieliśmy jednak opuścić do godziny 12-tej, więc po śniadaniu, spacerze po Starówce Evory i kawie urodzinowej wypitej na jednym z pięknych placów tego zabytkowego miasta panowie popędzili z powrotem do pokoi po bagaże a panie z młodzieżą zrobiły jeszcze kilka zdjęć:
Nie mogło zabraknąć Evory w Waszej portugalskiej wędrówce. Czekałam na nią. Świątynią wszyscy muszą się zachwycać a zdjęcie nocne przepiękne.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że piliście kawę na tym samym placu gdzie ja ją sączyłam, W mojej pamięci pozostałą mi Evora jako białe, rozświetlone słońcem
miasto i takie jest ono na Twoich zdjęciach.
A kiedy przeczytałaś o Zgubie, to od razu domyśliłam się kto to, pewnie znam to z własnych doświadczeń.
i nie wiedziałam o zbawczych działaniach cebuli.
Czekam na dalszą Portugalię.
przeczytałąm..
UsuńCieszę się Grażynko że czytasz :-))
UsuńI to chyba nawet dwa razy :-)))
UsuńCo za historia!
OdpowiedzUsuńMiasto piękne i od razu skojarzenie, ile zabytków zniknęło już po różnych wojnach...
Nie musisz się usprawiedliwiać, wszyscy szukamy odskoczni, bo temat wojny nas przytłacza...
O cebuli zapamiętam!
Cebula jest idealna na takie użądlenia :-)
Usuń- przy porannej kawie nadrabiam zaległości w czytaniu Twojej wędrówki po Portugalii i oczywiście czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuń- a tak przyszło mi do głowy, że fajnie by było opublikować te wspomnienia w całości(może jakaś mini książeczka)... może warto przemyśleć.
- serdeczności :)
Alinko - jestem dopiero w połowie naszej podróży :-)
UsuńTo faktycznie zapamiętacie na długo tę Evorę.
OdpowiedzUsuńNajbardziej mi się spodobały te "akwedukty, których przedtem tu chyba nie było"
:-)))
Marek z dziewczynami
W stresie i w nerwach różne dziwne rzeczy się mówi :-))
UsuńNie będę oryginałem w komentowaniu Stokrotko - ale przygód mieliście co niemiara. Zdjęcia również urocze. A tak a propos - odświeżam teraz Starożytny Rzym i łacinę - mam przepastny podręcznik z czasu studiów. Planuję jednak Rzym w przyszłym roku, ale zimą, bo upałów nie znoszę. Pozdrawiam serdecznie po szybkim - 12 -to minutowym marszo - biegu po osiedlu mieście ;-). Mamy Chrześniaka w gościach do wieczora :-) . A zdjęcia - cudne !
OdpowiedzUsuńJardianie - jeszcze była przed nami "większa połowa" podróży...:-)
UsuńJest co wspominać, cebula i Evora, hi hi 😉🌼🌼🌼
OdpowiedzUsuńI jeden zabłądzony z Siódemki :-))
Usuń🙂🙂🙂
Usuń... który bardzo nie lubi jak się o tym wspomina :-))
UsuńHi hi hi 🙂
UsuńNiektórzy panowie tak mają :-))
UsuńWidzę, że mieliście sporo ładnych widoków okraszonych noeprzewidzianymi przygodami. ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Zapraszam na ciąg dalszy :-)
UsuńPiękna podróż Stokrotko i jak to dobrze, że odbyła się akurat teraz i możesz ją w tym trudnym czasie przeżywać na nowo publikując posty i że my możemy przeżywać ją razem z tobą!
OdpowiedzUsuńZagubieniowa przygoda przypomniała mi moje odszukiwanie się z Grażyną na Młocinach po dojeździe mim do Warszawy ;)
Wyjechałam z Wrocławia o 6,00 przybyłam do Warszawy przed południem nieprzytomna z niewyspania i emocji bo miałam już wtedy problemy z podróżowaniem. Miałam ze sobą pożyczony telefon komórkowy, którym nie bardzo umiałam się posługiwać. Na Młocinach miałam się spotkać z Grażyną której jeszcze nie znałam. Udało mi się jako tako dogadać z nią przez tą nieprzyjazną dla mnie komórkę, ale już odszukać kawiarni z czerwonym szyldem w której piła kawę nie udało mi się wypatrzeć i biedna koleżanka nasza zmuszona była szybko uwinąć się z napitkiem i odszukać mnie tkwiąca przed dworcem ;)
To też fajne przygody miałyście obydwie :-))
UsuńMasz racje - to odskocznia. Wspolczuje wszechwiedzacemu, zgubic sie tak blisko uwlaszcza honorowi.! �� Zdjecia piekne tak jak swiat wokol Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - bo świat jest piękny, tylko żyją na nim szaleńcy żądni wojny...
UsuńNajlepsze było, że tych akweduktów to tu przedtem nie było. :D :D :D
OdpowiedzUsuńRóżne dziwne rzeczy się czasami mówi :-))
UsuńEmocji bylo co nie miara:)
OdpowiedzUsuńA pamiętasz że nazwaliśmy ten dzień Dniem Świra???
Usuńmury jakby skądś znajome /choć nie z Portugalii/, ale tak wtedy budowano, taki styl...
OdpowiedzUsuń...
skoro alergia, to faktycznie się upiekło domowym sposobem, ale różne są alergie, to nie jest temat zero-jedynkowy... a tak z ciekawości: co zaproponowali w aptece?...
p.jzns :)
Już nie pamiętam co to było, bo to nie mnie pszczoła użądliła. Ale cebula pomogła, a lekarstwo to chyba jakieś wapno było...
UsuńTakie wąskie uliczki są bardzo urokliwe - osobiście uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńCebula tak - parę miesięcy temu, męża mego użądliła osa, byliśmy w mieście, zatrzymaliśmy się ze znajomymi na chodniku, a tego osa dziabnęła. Od razu polecieliśmy na pobliski zieleniak po cebulę ...
Z tego wniosek że cebula jest dobra ..... prawie na wszystko :-))
UsuńPani Stokrotko to trochę groźne były te przygody...
OdpowiedzUsuńKasia
Tyle różnorodnych atrakcji w ciągu jednej podróży! Rzeczywiście można się zdenerwować i zmęczyć. Ale już ochłonęłaś, bo opisujesz to z humorem!
OdpowiedzUsuńUrszulko każdy dzień przynosił coś innego. :-)
UsuńNo wreszcie ten docinek rzeczywiście jest taki "Twój", z osobistym zacięciem i humorem; a przewodnikom niezbyt można wierzyć, najstarsze w Europie i na świecie czynne organy są podobno gdzie indziej, w Szwajcarii w bazylice św. Walerii - organy z I poł. XV w. (1435 r.?), czyli sto lat starsze niż w Evorze. A w ogóle najstarsze na świecie - niedziałające, obecnie w remoncie - są organy w Betlejem - z XII w.
OdpowiedzUsuńDzięki za pochwale:-)
UsuńAkwedukty "których przedtem tu chyba nie było".
OdpowiedzUsuńAleż to kapitalny początek fantastycznej opowieści o tym jak ktoś przeniósł się w czasy Cesarstwa Rzymskiego, wasz samochód zamienił się w rydwan a na dodatek nie możecie zabrać go z parkingu bo nikt nie chce wymienić Waszych Euro na Aureusy.
Dobrze, że chociaż telefony komórkowe działają.
Ale fajny komentarz!!!
UsuńSerdecznie Ci dziękuję Lechu :-)
I'm glad to read the whole content of this blog and am very excited,Thank you for sharing good topic.
OdpowiedzUsuńប្រដាល់ខ្មែរផ្សាយផ្ទាល់
SA GAMING
Thank you.
UsuńJak to dobrze Stokrotko że tak fajnie sobie wspominasz :-)
OdpowiedzUsuńEla
I to od rana do wieczora Elu... :-)
UsuńBardzo chciałabym wybrać się na Półwysep Iberyjski. To jedno z moich marzeń :)
OdpowiedzUsuńSzczerze Ci życzę żeby się to Twoje marzenie zrealizowało :-)
UsuńPrzyjemnie poczytać, popatrzeć na zdjęcia z tak pięknego kraju.
OdpowiedzUsuńTo takie odwrócenie myśli Krystyno...
UsuńNo nie... nie mogło być spokojnego zwiedzania? Cudnie to opisałaś! Zdjęcia magiczne.
OdpowiedzUsuńA ile mamy wspominania!!!:-))
UsuńThank you.:-)
OdpowiedzUsuń