Wspomnienia są dobre albo złe. Są też takie trochę dobre i trochę złe. I to wspomnienie jest właśnie takie.
Zostałam kiedyś zaproszona na 3-dniowe Międzynarodowe Sympozjum dotyczące paliw statkowych i ich zastosowania w eksploatacji statków. W skrócie mówiło się na te paliwa bunkier. Sympozjum odbywało się w bardzo eleganckim hotelu w Paryżu. Hotel ten mieści się tuż koło Paryskiej Opery. To właśnie ten hotel na widokówce.Jak już napisałam sympozjum było międzynarodowe, więc uczestniczyli w nim przedstawiciele firm paliwowych z całego świata - głównie z Bliskiego Wschodu.
Z mojej firmy, która wówczas była wiodąca w zakresie eksportu i importu chemikaliow zaproszone zostały dwie osoby - Pani Dyrektor
biura i szara myszka czyli ja. A ja to dlatego, że ze strony logistycznej zajmowałam się dostawami chemikaliów na statki które pływały wówczas po wszystkich morzach i oceanach. Statki te pływały pod banderą polską ale też i pod obcą. Na sympozjum napisałam w języku angielskim bardzo fachowe przemówienie dotyczące tych dostaw.
Przemówienie to miała wygłosić moja Pani Dyrektor.
Sympozjum miało być otwarte pierwszego dnia późnym popołudniem.
Jak zwykle po zgłoszeniu się w hotelu otrzymaliśmy pokoje i o określonej godzinie mieliśmy się zebrać w najpiękniejszym - jak się potem okazało pomieszczeniu hotelowym /to to które jest na widokówce po lewej stronie na dole/.
Hotel był klasy lux więc zaraz po otrzymaniu kart-kluczy do drzwi służba zawiozła nam bagaże do pokoi.
Gdy weszłam do swojego pokoju doznałam szoku. Był to dwupokojowy apartament o wielkości conajmniej 100 metrów kwadratowych. Luksus był w nim tak niewyobrażalny, że przez długi czas stałam na środku zamieniona w słup soli. Stałabym tak nie wiem jak długo gdyby nie telefon. Dzwoniła moja pani dyrektor z prośbą abym przyniosła jej tekst przemówienia bo chciała go jeszcze raz przejrzeć przed wystąpieniem.
No więc jej zaniosłam a gdy zaprosiła mnie do swojego pokoju.... to zamieniłam się w jeszcze większy słup soli.
Pokój pani dyrektor /wraz z łazienką/ miał najwyżej 15 metrów kwadratowych i w porównaniu do mojego apartamentu był niezwykle skromny.
Gdy spotkałyśmy się po jakimś czasie na lunchu w restauracji hotelowej byłam mocno przerażona i blada jak trup. Poproszono nawet do mnie lekarza ale ten po zmierzeniu mi ciśnienia powiedział, że nic mi nie jest.
Przy stole siedziało z nami dwóch Skandynawów - szefów firm, które były naszymi kontrahentami. Zaczęli zachwycać się urodą hotelu a jeden z nich stwierdził, że jest w nim podobno wyjątkowo elegancki i pełen przepychu apartament.
Ale może nie będę przedłużać.
Trzy - dniowe sympozjum było na najwyższym poziomie. Moja pani dyrektor i ja byłyśmy jedynym kobietami, które w nim uczestniczyły.
W przerwach między obradami zdążyłam "przelecieć się" po Paryżu i zobaczyć z zewnątrz najwspanialsze i najbardziej znane budowle. Byłam niesamowicie szczęśliwa.
Jednocześnie w środku trzęsłam się ze strachu aby nikt z uczestników sympozjum nie dowiedział się, że prawdopodobnie przez pomyłkę umieszczono mnie w najbardziej ekskluzywnym apartamencie hotelu. Podejrzeniom i domysłom mogłoby nie być końca.
Na szczęście nikt w ciągu tych trzech dni do mojego apartamentu nie zapukał ani nie zadzwonił.
-----------------------------------------------------------
Gdy parę lat póżniej, w 2000 roku pojechałam z mężem na 12-dniową wycieczkę do Paryża to wtedy zwiedziłam to miasto, jego zabytki, pałace i muzea bardzo dokładnie. Wędrowaliśmy też po Paryżu śladami Wielkich Polaków.
Gdy w pewnym momencie podeszliśmy pod hotel Opera opowiedziałam mężowi tę historię.
Ale powiedział, że chyba fantazjuję. A że to były czasy przed-komórkowe więc nie mogłam sobie wtedy selfika w apartamencie zrobić.....No i nie mam dowodu...
Więc nie zdziwię się jeśli i Wy mi nie uwierzycie...
-- ja tam wierzę, wiem, że jesteś wyjątkową kobietą , a i Francuzi od razu się na Tobie poznali...
OdpowiedzUsuń- buziaczki :)
Oj przesadzasz Alinko przesadzasz :-))
UsuńPozdrawiam serdecznie Stokrotko. Piękna opowieść, miałaś przygodę. Marzy mi się Francja. Cóż - "Francja - elegancja". Ktoś z rodziny był tam przejazdem, znajomi też . Nie mogli się nadziwić . A pozdrawiam po szybkim spacerze po całym osiedlu i Parku Miejskim. Mamy być - jak już wspomniałem miastem uzdrowiskowym. Porobiłem zdjęcia. Są na Facebook - u i Instagram - ie. Piękny Park, ptactwo wodne. Może kiedyś spotkamy się przy kawie ;-) . Jesteś imienniczką mojej Mamy :-) .
OdpowiedzUsuńJardianie dziękuję za życzliwy komentarz...:-)
Usuńjedyne noclegi w Paryżu to camping za Laskiem Bulońskim, okrutny i nieprzyjazny, bo pole namiotowe na żwirze, nie sposób śledzia wetknąć w grunt i od czwartej, piątej rano ruch drogowy za płotem, nie dający pospać cywilizowanym ludziom o tej porze...
OdpowiedzUsuńaha, jeszcze takie mieszkanko w Dzielnicy Łacińskiej, ale co to za nocleg, skoro balanga trwała nieustająca, chleją, gadają, bzykają się, muzyka a la longue i jak tu znowu ma pospać ów cywilizowany człowiek?...
Paryż jest fajny, nie powiem, ale do spania stanowczo się nie nadaje...
p.jzns :)
Jak byliśmy prywatnie w Paryżu to spaliśmy w jakimś nędznym hoteliku pod miastem.
UsuńToż jasne jak słońce że Cię jakiś szejk z Kuwejtu wypatrzył:-))
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Też uważam że to zasługa tego szejka a może ksiecia arabskiego, :-))????
UsuńEla
Nawet jeśli.....to się potem ten szejk rozmyślił:-))
UsuńElu Ty sobie ze mnie nie żartuj!!! :-)
UsuńJa Ci wierzę:) A czy to pomyłka czy nie, to nie ważne - ważne, że mogłaś się trochę popławić w luksusie:))
OdpowiedzUsuńTatiana
Pojęcia nie miałam jak z tego luksusu korzystac:-)
UsuńWierzę i myślę sobie, że to taki prezent od świata. Widocznie zasłużyłaś ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :-))
UsuńJa wierze - bo dlaczego, przepraszam, mialabys nie mieszkac w przepychu????
OdpowiedzUsuńa drugie dlaczego - bo Paryz mi sie kojarzy wlasnie z roznymi paradoksalnymi sytuacjami. Mozliwe, ze zycie, albo zycie w calosci zawdzieczam (z Coreczka) dzieki....fontannom w Paryzu. Tak. Postaram sie krotko wyjasnic (haha) - dziecko mialo +/- 10 lat, nie lubilo dlugich spacerow, ale chcialo zobaczyc Paryz, bo jej raz minal chrobowo. Pojechalysmy pociagiem, mieszkalysmy w mieszkaniu kolezanki - akurat byl koniec miesiaca i zero prawie w banku. Mialam na chleb, mleko i karnet na metro. Plan wycieczki zrobilam taki, zeby w 1 dzien obejrzec z wierzchu wszystko najlepsze. Z minimum dlugiego chodzenia ;). Pojechalysmy na Trocadero i od razu byl wsciekly upal, wiec moczylysmy nogi w fontannie. widok na wierz E. i Paryz - piekne. Po prawie godzinie moczenia ruszylysmy dalej. Zanim dziecko zaczelo marudzic - byla fontanna... znowu postoj. a ja z moim planem wycieczki w reku parlam dalej. Potem byly psikadelka trawnikowe, pod ktore sie podstawialysmy i ozywalysmy. Plan byl taki - stacja St Michel byla kluczowa jesli chodzi o wytrzymalosc Coreczki, bo albo tam wsiadamy, albo wysiadamy przed koncem wycieczki. WSZYSTKIE fontanny na trasie zdaly egzamin celujaco. Na tyle, ze St Michel nam nie bylo w ogole potrzebne. Wsiadlysmy gdzie indziej, uchetane, jak konie orne, i wysiadajac na naszej stacji widzialysmy jakies napisy - dla wsiadajacych. zignorowalam, bo nie wsiadalam! Doczlapalysmy do domu, a tu dzwoni telefon. Maz moj i pyta czy wszystko OK. Mowie, ze ledwo zyjemy, on przerazony - ale czy wszystko OK???? no tak...no i sie okazalo, zw m/w tym czasie (margines 20 minut), kiedy my mialysmy wsiadac/wysiadac na St Michel wedlug planu, arabska bomba zabila 7 osob na stacji St Michel....
No to mieliście przeżycia....
UsuńFajnie ze jesteś TU...
:-)
Jestem, jestem :) tyle, ze za czesto cos wchodzi w parade, zeby cokolwiek napisac :(
UsuńNo to powodzenia.
UsuńWitaj Stokrotko, jesteś bardzo skromna. Apartament widoczni Ci się należał:)) Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńWitam na moim blogu.
UsuńI dziękuję za pocieszenie:-)
Fascynująca opowieść.
OdpowiedzUsuńCieszę się że się Kloszardowi spodobała...
UsuńPowinnam chyba zacząć się podpisywać Natalia bo zamieszania wciąż wiele i nawet ja czasem się pytam- "ki diabeł "
UsuńNo właśnie "ki diabeł?"
UsuńZłe, dobre wspomnienia? No, nie wiem. Wspomnienia są zawsze dobre skorą są. Złe bywają jedynie sprawy i sytuacje, które się wspomina.
OdpowiedzUsuńTeż prawda....ale tego strachu i niepewności nigdy nie zapomnę...
UsuńI tu nadchodzi czas, by sparafrazować rządową klasyczkę od pyskowania w obronie zwycięstw 1:27 (i nie tylko w ich obronie) i napisać otwartym tekstem: TOBIE SIĘ TO PO PROSTU NALEŻAŁO!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie...
UsuńMoja matka uwielbiała podróże, niestety w PRL-u mogła jeździć tylko do socjalistycznych krajów, ale zawsze marzyła o podróży do Paryża. Pomimo, że zmarła już w "wolnej" Polsce, to tej pięknej stolicy, nie udało jej się zobaczyć. Należysz do ludzi, którym szczęście sprzyja, więc niechaj tak zostanie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA wiesz jak długo musiałam się uczyć i ciężko pracować? A że szczęściem to różnie bywało
UsuńWierze w 100% - wyjątkowy apartament dla wyjątkowej kobiety, już tam się na Tobie poznali:-)
OdpowiedzUsuńDaj spokój Asiu znasz mnie przecież i wiesz ze jestem szara myszką...
UsuńA kto powiedział, że szare myszki nie są warte królewskich apartamentów?
Usuńjotka
No jednak mi się w głowie przewróci:-)))
UsuńJa tam Ci wierzę - ale miałaś luksusową przygodę :) A tego Paryża to Ci trochę zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńParyz to wspaniałe miasto Celcie :-)
UsuńNależał Ci się ten apartament jak nic. Szkoda tylko, że zamiast się rozkoszować tym luksusem, Ty żyłaś w napięciu...
OdpowiedzUsuńPochwalę się, że odbyłam dwa rejsy na statkach handlowych PŻM-u, mój M. był radiooficerem.
Pozdrawiam Cię serdecznie.:)
Celu to ja Ci gratuluję tych rejsów
Usuń:-)
Bardzo fajna przygoda, mam nadzieję, ze jednak pozwoliłaś sobie na pławienie się w luksusach i to w Paryżu na dodatek... piękne wspomnienia!
OdpowiedzUsuńJak już zaczynamy się chwalić..to pochwalę się tak jak to zrobiła Cela. póki mój mąż pracował w wenezuelskim Ministerstwie Komunikacji w departamencie lotnictwa to latałam po świecie w pierwszej lotniczej klasie i całkowicie za darmo. Ojej ! to się już nie powtórzy!
Wyobrażam sobie Grażynko że to byli fajne latanie :-)
UsuńŚwietna historia i ja Ci wierzę. A apartament ci się należał, skoro to Ty napisałas przemówienie ;p
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję:-)
UsuńNie widzę nic, co miałoby mieć złe konotacje w tym wspomnieniu, ale ja jestem mało spostrzegawcza...
OdpowiedzUsuńA jednak coś było złego....
UsuńDziś nie prima-aprilis, więc czemu nie miałabym ci wierzyć! Fajna przygoda kobieto małej wiary. ONI wiedzieli kto napisał przemówienie i dlatego dostałaś nagrodę!
OdpowiedzUsuńDziękuję Urszulko.:-)
UsuńSuper historia. :) Szkoda tylko, że zamiast cieszyć się takim prezentem od losu, zamartwiałaś się, że wszystko się wyda. Pewnie miałabym podobnie. :)
OdpowiedzUsuńWitaj na moim blogu.
UsuńDziękuję Ci serdecznie.
Oczywiście, że taki pokój Ci się należał.
OdpowiedzUsuńRecepcja poznała po akcencie kto jest kto w tej delegacji.
Miałem podobne doświadczenie, ale tylko na skalę Kudowy Zdroju w czasach PRL.
Pojechałem tam służbowo na konferencję i dostałem jednoosobowy pokój.
Gdy się tam rozpakowywałem, przez ścianę usłyszałem rozmowę swoich dyrektorów: ale tu ciasno, myślałem, że dostaniemy osobne pokoje.
Podobnie jak Ty, podczas rozmów unikałem tematu zakwaterowania.
Lechu bardzo Ci dziękuję że mnie zrozumiałeś...
UsuńŻycie lubi płatać figle. Fajnie, że czasem takie miłe :) Jestem pewna, że jeszcze nie jeden taki Cię czeka.
OdpowiedzUsuńWolałabym już święty spokój bo z wiekiem coraz gorzej się takie stresy znosi...
UsuńW Paryżu byłem nieraz, ale mieszkałem w standardowych pokojach różnych marek hoteli, które chcieli mi i moim kolegom pokazać hotelowi potentaci numer jeden. Pewnego jednak dnia udałem się tam z dwoma moimi przełożonymi. Zamieszkaliśmy w marnym hoteliku. Zawczasu jednak zostałem uświadomiony, że rachunki dostaniemy w wysokości delegacyjnego limitu, a zapłacimy bodaj po 100 franków mniej. Tą metodą różnica (około dwudziestu dolarów - pół mojej ówczesnej pensji) zostawała w kieszeni. Hotel ten był bowiem wyspecjalizowany w obsłudze delegacyjnych gości z Polski.
OdpowiedzUsuńTu była zupełnie inna sytuacja bo bylismy zaproszeni przez "jakąś tam" Międzynarodowe Organizacje i za nic nie płaciliśmy. Tylko za podróż samolotem płaciła nasza firma.
UsuńJaguniu,
OdpowiedzUsuńjak znam siebie to od razu przyznałabym się mojej szefowej bo bym nie wytrzymała nerwowo, zresztą moja szefowa była taka, że pewnie najpierw zobaczyłaby mój pokój czy nie mam przypadkiem lepszego...
Raz byłam w Paryżu na wycieczce i powiesiłam po wypraniu sweter na balustradzie balkonika na IV pietrze hotelu, ale co to był za hotel to za nic już sobie nie przypomnę, w każdym razie, w nocy zerwał się wiatr i sweter spadł. I co? I leżał na chodniku pod hotelem do późnych godzin rannych zanim zaczęłam się ubierać... Drugie wspomnienie to takie, że miałam nowy, cyfrowy aparat fotograficzny, którym nie za bardzo umiałam się posługiwać. W każdym razie zrobiłam 36 zdjęć.... same puste! a zatem pamiątki jeśli chodzi o zdjęcia to tylko tych parę, które grzecznościowo zrobili towarzysze podróży...
Adieu!
Ewa z Bajkowa
Dziękuję Ci Ewuniu i do zobaczenia.Jak się zobaczymy to Ci opowiem ze szczegółami jak to było...
UsuńPewnie uznali Cię za niezwykle ważną personę i dlatego tak się stało. Nic nie dzieje się przypadkowo ! Teraz masz co wspominać. Bardzo fajna przygoda. Wierzę Ci na 100% !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :-)
UsuńKochana
OdpowiedzUsuńWierzę Ci, super przygoda i ciekawe wspomnienia😀
Pozdrawiam cieplutko😘🌼🍀💚🌷
Dziękuję Morgano :-)
UsuńMam zdjęcia sprzed opery, chyba nawet z kawałkiem tego hotelu, ale w środku nie byłam.Jeśli powiem, dodaj trochę szczegółów, co było w tym apartamencie oprócz dużej powierzchni, to pomyślisz, że cię sprawdzam, a ja tylko ciekawa tego luksusu, bo wyobraźnia mnie zawodzi. Ale wierzę ci, chociaż sama podważasz na końcu realność tego.
OdpowiedzUsuńNie podważam realności tylko wydaje mi się że nie wszyscy w to uwierzą....ale jednak wierzą:-)
UsuńJa tam bym się nie przejmowała, tylko cieszyła z tego apartamentu. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję Karolinko :-)
UsuńCudowna historia i super, że miałaś możliwość być w takim apartamencie.
OdpowiedzUsuńW Paryżu byłam tylko raz, ale chętnie bym tam wróciła.
Witam na moim blogu I dziękuję serdecznie za komentarz :-)
UsuńMoże się mylę, ale podejrzewam, że akurat zabrakło... tych tańszych pokoi i właśnie ten apartament trafił się akurat Tobie, chociaż z drugiej strony Francuzów czasami stać na szaleństwo. Ciekawe jest też to, kto poniósł koszty rezerwacji tych miejsc hotelowych. Ja tam bym się nie przejmował :-)
OdpowiedzUsuńMogło tak być....
UsuńA koszty hotelu i utrzymania wszystkich uczestników sympozjum pokrywała Międzynarodowe Organizacja Paliwową
To świetna anegdota. Zaprosiłam męża do przeczytania i pośmiał się że mną. A tak na poważnie to nie dziwi mnie ta sytuacja Jesteś skromna mądra kobieta z klasą to dlaczego nie miałaś dostać tego apartamentu?
OdpowiedzUsuńDziękuję Anusiu za dobrą o mnie opinię:-)
UsuńZycie bywa naprawde zaskakujace. Ludzie tez. Ty szara myszka Stokrotko? Eeee tam, w zyciu. A pokoj lux Ci sie nalezal. Sciskam mocnooo
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasieńko:-)
Usuń