Zbliżam się do końca wspomnień z podróży mojego życia..
/Moje pamiątki i prezenty z Lizbony - obraz z lizbońskim tramwajem, czarny Tshirt i notesik./Według pięknej legendy Lizbona powstała dzięki spotkaniu Odyseusza i nimfy Kalipso. Po wyjeździe króla Itaki zrozpaczona nimfa przybrała postać węża, którego sploty zmieniły się w siedem wzniesień....I na tych wzniesieniach powstało miasto.
W Lizbonie zamieszkaliśmy w lofcie, który składał się z części kuchenno-wypoczynkowej, łazienki i trzech małych sypialni. Było to miejsce wyjątkowo sympatyczne, nawet żałowaliśmy że nie możemy w nim pobyć dłużej w ciągu dnia. Ale piękne miasto nas wołało....
Zamieszkaliśmy w dzielnicy ALFAMA, która rozlokowała się na historycznym wzgórzu będącym początkiem Lizbony. To w tej dzielnicy narodziło się słynne portugalskie fado. Jego melancholijnych tonów mogliśmy posłuchać wieczorami, gdy wracaliśmy zmęczeni ale pełni wrażeń z wędrówek po mieście. Praktycznie w każdym zaułku obwieszonym suszącą się bielizną czy na każdym placyku Alfamy ktoś tęsknie śpiewał...
Jeszcze całkiem niedawno Alfama uchodziła za dzielnicę spelun, szemranych interesów i typów spod ciemnej gwiazdy. Ale od pewnego czasu jest oazą artystów, niewielkich lokali gastronomicznych i sklepików z ciekawym rękodziełem i pamiątkami.
Na szczycie Alfamy znajduje się zamek Św.Jerzego. Jest to budowla imponująca, na dodatek wieczorami pięknie oświetlona.
Wśród murów tej średniowiecznej budowli archeolodzy znaleźli ślady Fenicjan, którzy ponad dwa tysiące lat temu mieli tu swą osadę o nazwie Alis Ubbo czyli Spokojna Przystań. Potem przyszli tu Rzymianie i Arabowie a potem władcy portugalscy, którzy od czasów króla Manuela czyli od I poł.XVI w. mieli tu swe siedziby. Pieniądze z handlu ze Wschodem a później wpływy z Brazylii i innych kolonii umożliwiły budowę nowych rezydencji królewskich - powstały pełne przepychu rezydencje w Belem i w centrum.
Następny dzień czyli 12 lutego spędziliśmy na wedrówce po Alfamie. Nasze dzieci, które juz w tym mieście były kilka lat temu, pokazywały nam panoramę Lizbony z różnych tarasów widokowych. Na jednym z takich tarasów piliśmy Vinho Verde, czyli młode, niedojrzałe wino. Butelkuje się je szybko po zbiorach winogron i równie szybko wypija. W świetle zachodzącego słońca wino to ma przepiękny zielonkawy kolor i wspaniały smak.
A obiad zjedliśmy w tramwaju nr 28. Był to lokal o wnętrzu prawie identycznym jak w słynnym lizbońskim tramwaju.
Wieczorem poszliśmy do dzielnicy Baixa czyli do Centrum. Tam podziwialiśmy przepiękne place ze wspaniałymi pałacami i pomnikami i dworzec Rossio. Ale największe wrażenie zrobiła na mnie umieszczona w wąskiej uliczce winda Św. Justyny. Łączy ona Baixa z wyżej położoną dzielnicą Chiado. Jest to podobno najdroższa winda na świecie, więc woleliśmy wejść po schodach. Po drodze podziwialiśmy konstrukcję windy, która należy do najstarszych na świecie.Tak wygląda ta winda i widoki z jej górnej części.
Do naszego loftu w Alfamie wracaliśmy późnym wieczorem słynnym lizbońskim żółtym tramwajem nr 28. Linia ta została zainaugurowana w roku 1914 a jej długość to 7 km. Ten tramwaj to ikona Lizbony. Tramwaj przejeżdżał bardzo szybko w dół albo wspinal się w górę wąskimi uliczkami Alfamy, tak wąskimi że co chwilę wydawało się nam że wjedziemy w róg budynku albo po prostu zakleszczymy się w wąziutkiej uliczce. W czasie jazdy można było dotknąć ręką budynków obok których przejeżdżaliśmy. To była naprawdę niesamowita jazda...
Następnego dnia /13 lutego/ trzeba było wstać bardzo wcześnie. Był to dzień powrotu do Polski.
Będzie jeszcze jedna część...
/wszystkie zdjęcia można powiększyć/
Stokrotko nie przypuszczałam że Lizbona jest taka piękna...
OdpowiedzUsuńEla
Elu - ja też nie przypuszczałam :-)
UsuńBardzo słuszna uwaga.
UsuńTakie skarby a tak jakoś, na uboczu.
Dziękuję Ci Stokrotko za ich przybliżenie.
Osobno dziękuję za kilkukrotne wspomnienie Henryka Żeglarza, o którego dopominałem się we wcześniejszym komentarzu.
Pozdrawiam.
Lechu i ja Ci serdecznie dziękuję ...
UsuńNadrobiłam zaległości nareszcie. Nakuśtykałam nie wiem nawet ile kilometrów, ale warto było! To przecudna wycieczka i szkoda, że niedługo się kończy.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję za towarzystwo :-)
UsuńAle zajrzyj jeszcze do ostatniej części...
:-)
Na razie obejrzałam zdjęcia, bo lecę do pracy, poczytam później:-)
OdpowiedzUsuńjotka
Fajnie. Ale zapraszam do lektury :-)
UsuńPrzeczytałam i zachwyciłam się, zwłaszcza tą winda, choć pewnie tez poszłabym piechotą...
Usuńjotka
Dziękuję Asiu :-)
UsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńA o czym będzie ostatnia część?
Marek z dziewczynami.
O wszystkim i o niczym :-))
UsuńJa również Stokrotko nie przypuszczałem, że Lizbona i Portugalia są tak piękne. Kusi, aby jechać :-) . Zdjęcia też urocze. Czeka ma następną część. Pozdrawiam serdecznie poniedziałkowo - 39 minut na dworze / polu - Bank i coś ,żeby zrobić z włosami ;-) . Wszak wiosna idzie :-) .
OdpowiedzUsuńSzczerze Ci polecam Portugalię ....
UsuńDziękuję bardzo Jardianie :-)
Alfama jest piekna. Lizbona jwst piekna... warto tam byc przynajmniej tydzien i kazdego wieczoru z innego miejsca ogladac zachod słońca:)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam!!!! :-))
UsuńPodróż życia dopiero przed Tobą, Stokrotko. Portugalia jest fajna, ale na pewno znajdziesz coś jeszcze lepszego!
OdpowiedzUsuńBojo - z pewnością jeszcze w jakąś podróż się wybiorę, ale chyba zadna nie będzie tak wspaniała i pełna wrażeń...
UsuńPiękny post i podsyciłaś moje chęci na Lizbonę! znowu i po raz któryś. Już sprawdziłam na mapie gdzie jest cafe 28, i już wiem. Lubię takie smaczki.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tego lokum w Alfamie, mogliście nacieszyć się klimatem tego magicznego miejsca nawet nocą.
Na razie cieszę się na Porto i córka już zapowiedziała, że zaraz z lotniska jedziemy nad Atlantyk na obiad do Foz do Douro czyli tam gdzie uchodzi w ocean rzeka Duero...niech tylko opuści mnie rotawirus.
I ciekawa jestem co tam będzie w ostatnim, Twoim wpisie
Grażynko - teraz ja Ci zazdroszę że znowu będziesz w Portugalii...
Usuń:-))
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńNiczego ciekawego nie wniosę w komentarzu, ponieważ nie byłam w Portugalii. Pragnę tylko zaznaczyć, że z zainteresowaniem przeczytałam wszystkie części relacji.
Pozdrawiam serdecznie.
Serdecznie Ci dziękuję i zapraszam do przeczytania ostatniej części.
Usuń:-)
Jakie piękne widoki, w szczególności urzekły mnie te kadry z zabudową miasta ❤
OdpowiedzUsuńBo Lizbona to piękne miasto :-)
UsuńPieknie, te nocne zwłaszcza mi sie podobają. :)
OdpowiedzUsuńTeż uważam że są ciekawe:-)
UsuńPięknie tam. Muszę pozwiedzać to miasto. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam Krystyno :-)
UsuńZachwycające, tętniące historią, muzyką, życiem i kolorami miasto :) A ta legenda o powstaniu cudna - Miasto na Wzgórzach, zupełnie jak Rzym :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! Zapraszam na początek kolejnego wywiadu :)
I ja Ci dziękuję serdecznie Celcie.
UsuńOczywiście że wpadnę z wizytą :-)
Piękna podróż i zaskakujące widoki malowniczej Lizbony. Bardzo lubię podróże podczas których TY jesteś przewodnikiem. Położenie Lizbony gwarantuje niewymierna ilość fantastycznych widoków a historia i talent architektów dopełnia. Jakby tych smaków było mało to w tle fado....
OdpowiedzUsuńDziękuję Joasiu.
UsuńZajrzyj jeszcze do ostatniej części.
:-)
Szkoda, ze zbliza sie koniec. Malgosia.
OdpowiedzUsuńA ja sobie ciągle wspominam.....
UsuńTo naprawdę świetna wycieczka! Czytać na blogach to jedno, ale zobaczyć na własne oczy to dopiero COŚ!!! Może mi się uda tam wyjechać. Jeszcze słyszę rzewne dźwięki fado...
OdpowiedzUsuńAle się cieszę Urszulko że się dopasowałaś do mojej wycieczki :-))
UsuńJestem empatyczna, zawsze czuję więcej i mocniej, co czasem jest dobre, a czasem złe:)))
UsuńAle w tym przypadku jest bardzo dobrze:-)
UsuńAleż ja się dziś rozbijam po całym świecie :) Przed chwilą byłam u Renaty (Niewydeptane ścieżki) w Gwatemali, a teraz sobie spaceruję po Lizbonie. Taka piękna wycieczka nie trafia się codziennie. Dzięki Stokrotko 🌼🌼🌼
OdpowiedzUsuńNajuprzejmiej proszę Anko :-))
UsuńDoskonale pamiętam swoją przejażdżkę tramwajem 28 bo miałam tak jak Ty obawę, czy wyrobimy na zakręcie albo czy uda się wjechać pod górkę. Odbyliśmy całość trasy w tę i spowrotem i to było świetne przeżycie. Nie dziwię się Twoim lizbońskim zachwytom bo miasto jest wyjątkowe a podziwiane z licznych punktów widokowych, o których wspominasz, na zawsze zapada w pamięć.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że jesteś tego samego zdania... :-)
UsuńSzczerze? Zazdroszczę Ci tego wyjazdu. A poza tym to lubię, gdy można wynająć dla siebie w pełni umeblowane mieszkanie - w Szwecji wynajmowaliśmy całe domki jednorodzinne z ogrodami. I to było super.
OdpowiedzUsuńBuziam;)
Bardzo nam się udał ten wyjazd Aniu...
UsuńSerdeczności:-)
Witaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńChyba trochę zatęskniłam za podróżami...
:)
Pozdrawiam:)
Leno ....bo podróże to wspaniała sprawa :-))
UsuńPiękne są Pani wspomnienia z Portugalii.
OdpowiedzUsuńI piękne zdjęcia.
To był piękny pobyt z najbliższymi osobami.
UsuńDziękuję.
Witam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńWspaniałe widoki, naprawdę urzekające kadry :) Te zdjęcia to będzie cudowna pamiątka :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Witam serdecznie na moim blogu i dziękuję za komentarz :-)
UsuńPani Stokrotko bardzo mi się ta winda podoba.
OdpowiedzUsuńKasia
Wcale Ci się Kasiu nie dziwię, bo ona jest naprawdę fantastyczna :-))
UsuńJak ja lubię te Twoje opowieści... Dziękuję!
OdpowiedzUsuńJak mi miło czytać takie słowa.
UsuńDziękuję Halinko :-)
Stokrotko, zawsze fascynował mnie ten lizboński tramwaj. Może kiedyś dane mi będzie przejechać się tymi uroczymi uliczkami
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wieczorowo
Z całego serca Ci tego życzę Ismeno :-)
UsuńOby się zatem spełniło:))))
UsuńBędę trzymać kciuki :-))
Usuńtak sobie patrzę kartograficznie, jak ta Kalipso dotarła do tej przyszłej Lizbony... jak wiadomo, została ona zesłana na wyspę Ogygia za karę, za coś tam... ale gdy Odys ją opuścił, zrozpaczona dała dyla...
OdpowiedzUsuńwyspy Ogygia ponoć są dwie i nie wiadomo, która to była, ale to akurat jest bez znaczenia...
wariant pierwszy: droga morska, aż za Słupy Heraklesa, potem w prawo... zuch dziewczyna, bo za tymi Słupami ponoć miał już być Koniec Świata...
wariant drugi /bezpieczniejszy/: najpierw morzem do Iberii, potem z buta na Zachód... mogła iść przez Tartessos i po drodze wynająć woły od króla Geryona, tylko był pewien problem, bo wcześniej niejaki Herakles te woły już buchnął... czyli dalej zu fuss gehen... a tu nagle patrzy: morze...
tak, czy owak Kalipso dokonała odkrycia na miarę Kopernika: Końca Świata nie ma!... no, przynajmniej tam nie ma, gdzie ludzie gadali... ale mit obalony, brawo Kalipso!...
p.jzns :)
Pięknie Ci dziękuję:-)
UsuńOch, jaka piękna opowieść i równie piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDobrze popatrzeć i poczytać w ten smutny czas.
W Lizbonie nie byłam, więc z tym większą przyjemnością poczytałam
o Twojej wycieczce. Piękne widoki, winda, tramwaj...
Balsam dla duszy.
Serdecznie Ci dziękuję:-)
UsuńCudny wyjazd i pięknie się nim z nami dzielisz.
OdpowiedzUsuńBył naprawdę piękny....
UsuńSzukamy miejsca na podróż w tym roku - Portugalia jest bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńPolecam :-)
Usuń