Pisać o nim nie jest łatwo. Bo jakich użyć słów, aby opisać najpiękniejszą bajkę, marzenie, czary, kolory, które je tworzą?
Pisali o nim wspaniali pisarze, malowali je wybitni malarze, fotografowali mistrzowie obiektywu. Bywali tu prawie wszyscy, a żyją tu ludzie tacy jak wszędzie, choć niektórzy są niezwykli.
Wybitny nestor malarzy krajobrazu, Jerzy Gnatowski twierdził, że urok Miasteczka rozciąga się jeszcze wiele kilometrów za nim.
Miasteczko uwiodło mnie i zauroczyło po raz pierwszy gdy miałam 18 lat. Ze swoją pierwszą wielką miłością przemierzałam wtedy kilometry wąwozów i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Nocami wyglądaliśmy "wilczych ślepi" jak nazywaliśmy błyszczące świetliki.
Wtedy słynna piekarnia Sarzyńskich jeszcze nie istniała. Po bułeczki chodziliśmy do małego białego domku - piekarni na ul. Nadrzecznej, tej w której potem kręcono zdjęcia do filmu "Dwa księżyce".
Nie było też wału nad Wisłą ani słynnej promenady, zawsze pełnej turystów. Na wysuniętych w Wisłę cypelkach stali rybacy z wędkami. Pewnego razu poślizgnęłam się i wpadłam do Wisły po szyję. Rybacy musieli porzucić swe wędki aby mnie ratować.
Ruiny zamku nie były jeszcze całkiem zabezpieczone, a na ulicy Senatorskiej niektóre kamienice stały w ruinie. Nie było też jeszcze muzeum koło Domu Architekta.
Z Kwaskowej Góry szło się ulicą Czerniawy do Źródełka Miłości. Po drodze mijało się las pełen zniszczonych i rozbitych nagrobków z dawnego kirkutu.
Na rynku zapraszała tylko kawiarnia Rynkowa i bar mleczny.
Góra Trzykrzyska porośnięta kolczastym berberysem była trudno dostępna, ale biegaliśmy po niej wzdłuż i wszerz.
W czasie następnego pobytu w Miasteczku mieszkałam w Górach przy Norowym Dole. Dom stał w zaczarowanym ogrodzie. Mój 3-letni pierwszy i jedyny wtedy synek przemierzal ze mną dzielnie szlaki, drogi i wąwozy. Odkryliśmy wtedy wiele tajemniczych miejsc i posesji. m.inn. ruiny willi Szukalskiego na Abrychtówce i słynny wąwóz Korzeniowy Dół.
Trzecie, czwarte,.... dziesiąte spotkanie w Miasteczkiem. Razem z synkami spędzaliśmy tu po kilka dni lub tygodni co roku, albo przyjeżdżaliśmy tylko na jeden dzień.
Kasztel po prof. Tadeuszu Pruszkowskim, założycielu Bractwa Św.Łukasza i słynnych plenerów malarskich stał pusty i straszył pozamykanymi na cztery spusty oknami i drzwiami. Nasi synkowie uważali go za zaczarowany zamek.
Któregoś dnia zaczęliśmy wędrować szlakiem przez Wąwóz Małachowskiego, dalej szliśmy grzbietem wzniesienia mijając na pół dzikie sady. Dzieci szły pierwsze i zostawiały nam w różnych miejscach znaki i listy, abyśmy mogli za nimi trafić. Potem zeszliśmy w dół do ulicy Słonecznej, którą w prawo idzie się do Albrychtówki i Mięćmierza. Powtarzaliśmy tę trasę zawsze, gdy byliśmy w Miasteczku.
Z górki albrychtowskiej rozciąga się bajkowy widok na stary wiatrak. Krowią Wyspę, Wisłę i Janowiec.
Którejś niedzieli na Rynku zobaczyliśmy na koniu Daniela Olbrychskiego z kieliszkiem wina w jednej ręce i butelką w drugiej. Pozował do zdjęć zaskoczonym turystom.
Franciszek Starowieyski z małżonką rozmawiali przy sztalugach z malarzami wystawiającymi swoje obrazy.
Przy studni na rynku jedne dzieci chlapały się wodą, inne biegały z piszczałkami i goniły gołębie. Cyganki wróżyły kolejnym samotnym i zakochanym. W podcieniach Kamienicy Gdańskiej malarz tworzył portret młodszego, 12-letniego wtedy naszego synka.
Widok z zamku w Janowcu na Miasteczko i przełom Wisły dodawal skrzydeł nie tylko ramionom ale i nogom. Najwięksi twardziele milkli i patrzyli oczarowani.
Wiele lat temu, gdy nie było jeszcze wału nad Wisłą w Miasteczku woda wdarła się do spichlerza Kobiałki, w którym było wtedy schronisko PTTK. Kierownik schroniska opowiadał, że otworzył wtedy rano główne drzwi i chcąc nie chcąc wpuścił do starych murów Wisłę.
W Domu pod Wiewiórką - muzeum Marii i Jerzego Kuncewiczów witała nas kiedyś w drzwiach znana aktorka i zapraszała na spektakl poświęcony Pani Marii.
A w sobotni wieczór w pięknym kościele farnym jak zawsze odbywał się koncert organowy.
--------------------------------------------------------------------
Czy interesuje Was dalszy ciąg tej nie-bajki???
Jak najbardziej, bo ja poznałam już bardziej komercyjną twarz Miasteczka...
OdpowiedzUsuńSzkoda Asiu...
UsuńInteresuje mnie dalszy ciąg Stokrotko. Pozdrawiam serdecznie, byłem nad Bałtykiem 7 dni, zapraszam i do siebie :-) . Ps. Rano była Stokrotka ;-) .
OdpowiedzUsuńOczywiście że zajrzę do Ciebie...
UsuńPięknie brzmi ta nie-bajka!
OdpowiedzUsuńJa jadę dzisiaj z rodziną brata do Doliny Baryczy, tam też pięknie, a po drodze na dodatek słonecznikowe pola, które rozkwitły w tym roku wyjątkowo wcześnie.
Olbrychskiego zaś, prawie 40 lat temu, widziałam na środku drogi w Rucianym, stał w rozwiązanych welurach, na chwiejących się nogach, no i nie wyglądał schludnie i jakiś taki jakby wczorajszy był ;)
Dziękuję Mario.
Usuńwidać, że na Kazimierz patrzysz sercem, pisz pisz...
OdpowiedzUsuńNo to będę pisać Grażynko...
UsuńMój pierwszy kontakt z Miasteczkiem zupełnie mnie nie zachwycił- ktoś wymyślił, by przyrzeczenie harcerskie odbyło się właśnie w miasteczku, ale ciemną nocą, przy ognisku, do którego miałyśmy się doczłapać nocą, idąc bez jakiegokolwiek światła wąwozem. Druga sprawa- spałyśmy na siennikach wypchanym słomą, na piętrowych pryczach w spichlerzach. Po tym przeżyciu omijałam wiele lat Miasteczko duuużym łukiem a z harcerstwa się wypisałam. Do Miasteczka jeździłam wiele lat później, już z własną córcią ilekroć spędzałyśmy lato w Wildze. Serdeczności posyłam - anabell.
OdpowiedzUsuńWspomnienia są rozne Aniu...
UsuńTo też jest nasze Miasteczko...
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
Wiem, pamiętam...
UsuńBajkę czy niebajke trzeba każdego wieczoru opowiadac:-)))
UsuńMarek z dziewczynami
A ja rano opowiadam....
UsuńNie mam zielonego pojęcia, o jakim miasteczku piszesz. Ale wymienione góry już mnie zniechęcają.
OdpowiedzUsuńRozumiem.
UsuńPiękna niebajka.
OdpowiedzUsuńZnam ją ale opowiedz raz jeszcze...
Ela
Opowiem Elu...
Usuńinteresuje....
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Fajnie :-)
UsuńI jezdzimy tam cala rodzina raz w roku. Juz sie nie moge doczekac wrzesnia i tych kazimierskich kawiarni:)
OdpowiedzUsuńKochany jesteś...
UsuńTak, interesuje, pięknie napisane i chcę więcej. :)
OdpowiedzUsuńNiedługo będzie ciąg dalszy...
UsuńPewnie! Super wspomnienia. Czekam...
OdpowiedzUsuńDziękuję Urszulko...
UsuńPiekne wspomnienia podane w basniowej scenerii. Mozna czytac bez konca wiec pisz jak najdluzej. Serdecznosc opisu plus piekno miejsca robi wrazenie, pozdrawiam Malgosia.
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie Małgosiu...
UsuńPisz, pisz... To piękne miasteczko przyciąga jak magnes.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:))
Pewnie ze przyciąga....
UsuńRozpocząłem podróż przez Miasteczko i jego okolice z Tobą...w mojej wyobraźni.Jeśli nie możesz znaleźć się w jakimś miejscu,odwiedź go oczami innych i naszą własną wyobraźnią...tylko musimy być szczęśliwi wewnętrznie.W końcu...czy nie jesteśmy wszyscy połączeni ze Wszechświatem?Tak mi się wydaje.Pamiętam,jak jako dziecko marzyliśmy z bratem o podróży do Chin.Zaczęliśmy kopać dziurę...do Chin...trafiliśmy na skałę.
OdpowiedzUsuń:)
Jesteś Wielki Henryku :-)
UsuńNie byłam w tym Miasteczku jeszcze.....zatem pisz! Może kiedyś tam pojadę, I uda mi się zobaczyć te wszystkie cuda! Pisz!
OdpowiedzUsuńBędę pisać :-)
UsuńNo ba. Też mnie to interesuje.
OdpowiedzUsuńWażne też jest, aby wiedzieć co z porażki wziąć jako naukę. W sumie to nie jest łatwe. Większość ludzi automatycznie po porażce chce zmieniać tor ,,jazdy", aby było przyjemniej już. A podobno trzeba próbować po porażce jeszcze raz, jeszcze raz, aż do sukcesu.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com
Bardzo Ci dziękuję.
UsuńPisz Stokrotko miła, pisz. Z przyjemnością czytam 🌼🌼🌼
OdpowiedzUsuńNo to będę pisać ...,
UsuńCzekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie .... będzie jutro rano..
UsuńKochana
OdpowiedzUsuńCzekamy chyba wszyscy, na ciąg dalszy :)
Pozdrawiam najserdeczniej :)
Dziękuję Morgano.:-)
UsuńOdpowiadając na pytanie na końcu: Oczywiście, że mnie interesuje ciąg dalszy! Tym bardziej, że kilka takich Miast i Miasteczek także i mnie zauroczyło :)
OdpowiedzUsuńCelcie Ty też mieszkasz w pięknym Miasteczku...
UsuńMoże i tak, ale teraz za mało w tym Miasteczku zieleni jak dla mnie. Jedyne, co mi się teraz tu podoba, to historyczne konotacje...
UsuńJa jestem Twoim Miasteczkiem zachwycona...:-)
UsuńI ja czekam. Bardzo lubię takie miasteczka. W tym Twoim jeszcze nie byłam. Każdy z nas ma takie mniej, czy bardziej znane, do którego tęskni nieustająco. I ja wyrwałabym się z mojej rzeczywistości do...
OdpowiedzUsuńMoże i fo mojego Miasteczka kiedyś się wyrwiesz?
UsuńTak pięknie piszesz ...... ach....
OdpowiedzUsuńJeśli Ci się podoba to zapraszam na ciąg dalszy jutro...
UsuńPięknie piszesz o naszym Miasteczku.
OdpowiedzUsuńWiesz o tym , że ja też jestem w nim zakochana od lat.Wszystkie te miejsca,o których piszesz znam i wzbudzilo to jeszcze większą moją tęsknotę.Dawny Kazimierz .
Ja będąc tam szukam starego Kazimierza.Nawet najmniejsza ruinka
budzi moją fascynację.
Ale ja nie umiem tak ciekawie opisać i przekazać jak ty.
Jedno jest pewne: wszystko to jest
we mnie.Jestem z tego dumna.
Mam swoją pasję.Z mojej rodziny i moich znajomych nikt nie zauważył piękna Miasteczka.Nie czują tego drżenia w sercu .Ja je już czuję,gdy
dojeżdżam,będąc jeszcze daleko ,daleko przed miasteczkiem.
Dzięki za te słowa piękna i pozdrawiam.
Kochana jesteś Elu K ...Bardzo Ci ďziekuje...
Usuń