"Pozbieraliśmy wszystkie karteczki z zapiskami, przepisaliśmy na nie treści niektórych SMSów typu : "Ten dobry soczek i te rybkę co u was w święta jadłem", dopisaliśmy deserki dla Szczerbatego i jajka niespodzianki dla Pytalskiego, ale takie dla chłopców a nie dla dziewczynek, wzięliśmy dużą torbę na kółkach i pojechaliśmy do najbliższego supermarketu.
I jak już załadowaliśmy wózek po brzegi, to powiedziałam:
-"Pamiętaj, że sam będziesz musiał to wszystko do domu zatargać, bo ja ci nie pomogę, bo jak ci ostatnio pomogłam to mi jakiś krąg wyskoczył i jak mi jeszcze raz wyskoczy to będziesz mnie musiał zastrzelić... No, najwyżej te 30 jajek wezmę, bo ostatnio udało ci się tylko pięciu nie stłuc..."
Wtedy moja "druga połowa" przypomniała sobie, że się jej woda po goleniu skończyła, więc udała się do alejki z kosmetykami męskimi.
A ja skoczyłam na chwilę do sąsiedniej alejki z kremami dla pań, które skończyły osiemnaście lat. Ale długo w tej alejce nie zabawiłam, tylko od razu wybrałam krem, który odmładza o jakieś osiemdziesiąt lat.
Wracając, podeszłam do męża, wzięłam go pod rękę i powiedziałam cicho:
-"Ty zawsze ładnie pachniesz, ale chodź szybko, bo mi się okropnie chce siusiu..."
- To idź, toaleta jest tam przy wyjściu po lewej stronie".... - usłyszałam odpowiedź.
Więc popędziłam, a wracając, chciałam podejść do kas, żeby pomóc mężowi pakować, ale zobaczyłam że on już siedzi poza kasami i czyta gazetę.
Podeszłam zdziwiona i chciałam zapytać co on tu robi.
Ale usłyszałam:
- "Gdzie ty byłaś? Już chyba pół godziny na ciebie czekam".
I do dzisiaj nie wiem komu mówiłam, że ładnie pachnie i jak bardzo chce mi się siusiu..."
/ Był to tekst z mojej książki pt: "Zwariowałam" wydanej w roku 2015/.
Powyższy tekst był z rodzaju tych lżejszych.
Gdybyście jednak chcieli przeczytać coś bardziej refleksyjnego z tej samej książki, to zapraszam tutaj:
https://www.kobieta50plus.pl/pl/weranda-literacka/dziedziczenie
Ciekawa opowieść Stokrotko - jak zawsze. Ja mam urlop od - blogowy do 1 września, ale gdzieżbym nie skomentował ;-). Pozdrawiam, zabiegany poranek miałem -30 minut na zakupach, w tym Stokrotka. Miłego tygodnia :-) .
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę Jardianie 😀
Usuńbazowe pytanie, to czy krem jest w domu?...
OdpowiedzUsuńjeśli nie, to faktycznie to nie był mąż, tylko ktoś /może nawet nieżonaty?/ i potem w domu miał zagowzdkę: "wtf? co to za krem?"..
ale jeśli tak, to albo:
- czas jest włóknisty i biegnie inaczej w różnych rejonach przestrzeni...
albo:
- nie, sorry, ale nie będę dociekał, co się robi w damskiej toalecie i dlaczego tak długo...
p.jzns :)
No przecież trzeba było poczekac na wyniki zastosowania tego kremu....
UsuńNo i zawiodłam się....bo nawet o parę godzin mnie nie odmłodził:-))
to nieważne, czy krem działał... sprawa jest prosta: skoro w domu miałaś krem, to ten pachnący pan to był Twój mąż...
Usuńchyba, że buchnęłaś ten krem... ale ten wariant odrzucamy jak wysoce niepoważny... bo cóż to za wyczyn buchnąć opakowanie kremu?... wyczyn to się zaczyna od buchnięcia co najmniej tira tych kremów...
...
tak w ogóle, to skojarzyło mi się jedno opowiadanie z cyklu o Jakubie Wędrowyczu: głównym motywem jest zbrodnia doskonała z użyciem kremu odmładzającego, czyli także przeciwzmarszczkowego... smaruje się nim klamkę, której będzie używać ofiara... chwyta za klamkę, linia życia na dłoni się wygładza, więc zgon jest jest niejako automatyczny...
Skoncentrowałeś się na tym kremie a przecież nie on był tu istotny.
UsuńPrzecież po zakupie każdej innej rzeczy mogło się zdarzyć że zrobię coś tak dziwnego czy śmiesznego...
bo krem jest w tym wszystkim kluczowy:
Usuńodtwórzmy przebieg wypadków: wózek załadowany, czas do kasy, ale Ty nagle idziesz do działu kosmetyków, wracasz, przynosisz krem... co z nim robisz?... pewnie go wrzucasz do wózka, tak? /bo przecież nie do torebki, to już wyjaśniliśmy/... bierzesz pana X pod rękę, informujesz, że ładnie pachnie, ale Cię przypila i gnasz do klo... wracasz i widzisz, że pan Kolega Małżonek ogarnął już wszystko... gdzie krem?... na razie nie wiadomo, okaże się w domu... ale krem dociera do domu, czyli wcześniej trafił do właściwego wózka z przypiętym doń panem X... wniosek?... pan X to właśnie ów Kolega Małżonek...
elementarne Watsonie :)
ale, że mnie system wylogował w międzyczasie, to już nie jest takie elementarne :)
UsuńE.....tam....albo
UsuńOjtamojtam
:-))
A wiesz, że bardziej pamiętam ten polecany tekst, niż ten lżejszy, czyżby lżejsze szybciej wypadały z głowy?
OdpowiedzUsuńjotka
Lżejsze teksty są głupiutkie....
UsuńO nie, niekoniecznie!
Usuńjotka
Ale ten chyba taki właśnie jest...
UsuńMoja Beatka wywinęła podobny numer. Wyszła z jakimś obcym facetem z supermarketu i z jego wozkiem. A ja jej wszędzie szukałem ...
OdpowiedzUsuńMarek z dziewczynami
A wcale nie jesteśmy że sobą spokrewnione...:-))
UsuńDrobiazg, mój kolega wyrzucał zawsze bladym świtem śmiecie, bo pani żona bała się chodzić do śmietnika, jako że czasami tam buszowali poszukiwacze skarbów. Więc jak zwykle , na pół przytomny (godz. 5,30 rano, późna jesień) na piżamę narzucił kurtkę, wziął kubeł ze śmieciami i poszedł do śmietnika. Wrócił, szybko zrzucił z siebie kurtkę i szybko, pół przytomny pognał to łóżka, w którym, ku swemu przerażeniu zobaczył, śpiących spokojnie panią i pana. Z trudem powstrzymał okrzyk i cichutko się wycofał. Po prostu pomylił wracając klatki schodowe, a mieszkańcy tego lokalu nie mieli zwyczaju zamykać drzwi na zamek. Z tego wszystkiego omal nie pozostawił sąsiadom swej kurtki i wracał do swego mieszkania w samej piżamie, dzierżąc w jednej ręce kurtkę, w drugiej pusty kubeł. Do swej pomyłki przyznał się dwa dni później. A wszystko działo się na Stegnach, w 1974 roku.
OdpowiedzUsuńDomyślam się że to Ty Aniu kiedyś że Stegien...
UsuńStokrotko, krem odmładzający o 80 lat przydałby się mojej teściowej, może wtedy byłoby lżej... 😃
OdpowiedzUsuńMyślisz??? 😀
UsuńNie poznałaby się w lustrze i rozmawialaby z tą panią dając nam chwilę spokoju😃
UsuńRozumiem...
UsuńCiekawe, czy pan w kolejce się zorientował, że nie ze swoją połówką rozmawia :)
OdpowiedzUsuńTrudno mi powiedzieć bo nawet się mu nie przyjrzałam:-))
UsuńTo wielka umiejętność śmiać się i żartować z samej siebie 😀
OdpowiedzUsuńEla
Czasami trzeba Elu...:-)
UsuńMoj sasiad zadzwonil, wszedl do mieszkania nie patrzac na otwierajaca, usiadl na kanapie i wlaczyl telewizor. Przez pol godziny gospidyni mieszkania nie mogla go przekonac iz mieszka pietro wyzej, bo w ogole nie zwracal na nia uwagi. Pobiegla po slubna i to wyjasnilo sytuacje. Mieszkania z wielkiej plyty nie tylko byly takie dame, ale staly w nich identyczne meble. Urok tamtych lat a jednak sa milo wspominane, bo to nasza mlodosc. Malgosia.
OdpowiedzUsuńNo pewnie.... ale w moim przypadku to całkiem niedawno się działo...:-)
UsuńO matko!!!!! :D :D :D :D
OdpowiedzUsuńA jednak !!!
UsuńSama jestem ciekawa, kto to był :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem niestety :-))
UsuńNo właśnie!
UsuńMoże on tam nadal czeka?
Tylko jak go poznać?
Mowy nie ma żeby to się udało 😉
UsuńDobre! Jeszcze tego nie doczytałam!
OdpowiedzUsuńJest tam parę lżejszych tekstów....oprócz tych poważnych...
UsuńDziękuję za link do Twojego wspomnienia o... herbacie.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę...
UsuńNo to niezły numer wycielas swojemu mężowi
OdpowiedzUsuńPomylić swoją drugą połówkę, no nieźle Stokrotki. Mnie się to jeszcze nigdy nie zdarzyło.
Pozdrawiam
Czyli wszystko przed Tobą Rudbekio :-)
UsuńFajnie że trafiłaś na empatycznego pana, więc sytuacja sympatyczna taka i można ją z uśmiechem wspominać :)
OdpowiedzUsuńNiestety do naszego mieszkania usiłował się dostać jakiś niesympatyczny facet!
Było to wczesnym ranem w Nowy Rok kilkanaście lat temu, usłyszałam chrobot klucza w zamku, a potem szarpanie. Na pytanie; kto to, facet zarządzał aby go wpuścić, odszedł od drzwi dopiero jak zagroziłam że wezwę policję.
To faktycznie nie był sympatyczny gość Mario.
Usuń😀
Bardzo zabawna sytuacja :) Ciekawa jestem, co pomyślał sobie ten drugi "mąż"?Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże myślał że to jego żona była:-))
UsuńBardzo fajny fragment książki, ciekawe przygody w supermarkecie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajnie ze Ci się spodobało Hanno.
UsuńThank you.
OdpowiedzUsuńTo i tak dobrze, że po toalecie odnalazłaś prawidłowego mężczyznę…😂😂😂.
OdpowiedzUsuńMarek z E
Masz rację 😀
UsuńTwój tekst przypomniał mi pewną historię, która naprawdę się wydarzyła (być może już o tym gdzieś pisałem, a skoro tak, to w myśl zasady "znacie, to posłuchajcie", opowiem raz jeszcze.
OdpowiedzUsuńByło to zanim zacząłem swoje polonistyczne studia na UŁ. Był sierpień i wszyscy już studenci, którzy zdali egzaminy, mieli odbyć praktyki studenckie. Mnie wypadły one w supersamie na Bratysławskiej (w Łodzi oczywiście). Moim zadaniem było dostarczanie towaru z magazynu "na sklep", sprzedawałem też, no i pracowałem "na miotle" i "na szmacie". W pewien piątek pan Antoni, pod którego bezpośrednio podlegałem, poprosił mnie, abym w sobotę przyjechał do sklepu przed szóstą, bo spodziewa się większej dostawy towarów. Cóż było robić. Wstałem wcześniej niż zwykle i podjechałem z akademika tramwajem pod sam sklep. Wtem na wysepce tramwajowej (przystanek) mijam się z panem Antonim, który zagaduje mnie: - Cóż to tak wcześnie wstałeś? - pyta. Ja na to: - No przecież miałem dzisiaj wcześniej zjawić się w sklepie. Trochę mnie zdziwiło to pytanie, jak i też fakt, że pan Antoni jak gdyby nigdy nie wsiada do nadjeżdżającego tramwaju i udaje się w siną dal. "Co się dzieje" - pomyślałem- "Przecież sam prosił mnie, żebym był w sklepie wcześniej niż zwykle, a teraz sobie pojechał". Ale nic, czekam na zielone światło i po minucie wchodzę do swojego supermarketu tylnym wejściem. Otwieram drzwi... a w nich... no kto? Oczywiście pan Antoni. To absolutnie niemożliwe, aby człowiek, który chyba dwie minuty temu wsiadł do tramwaju i sobie pojechał, teraz znalazł się w sklepie przede mną. A zatem ten mój rozmówca, z którym rozmawiałem na wysepce przystanku nie był panem Antonim, czyli wziąłem tego człowieka za Antoniego; musiał być bardzo podobny. Ale... to przecież TEN człowiek zagadnął mnie, rozpoznając we mnie kogoś, kogo dobrze znał. Jak to wytłumaczyć? Nie wiem, nie wiem do dzisiaj.
Inna historia przydarzyła się żonie szwagra. Szwagier czekał na parkingu jakiegoś marketu - żona poszła zrobić zakupy. Po pewnym czasie wraca. Siada z torbą na miejscu pasażera. - No, dlaczego nie jedziesz, spóźnimy się.
Mężczyzna cały czas patrzył na nią ze zdumieniem. Tak, tak... kobieta wsiadła do innego auta. :-)
Andrzeju
UsuńW tym pierwszym przypadku to zadziałała Twoja wyobraznia. Stworzyłeś sobie spotkanie którego nie było - to znaczy mam na myśli spotkanie z P Antonim na wysepce tramwajowej...
Drugi prxypadek ...czyli wejście nie do swojego samochodu jest podobno dość częste... 😀
Nie mogę się zgodzić z pierwszym. To nie jest moje wspomnienie. Ja rzeczywiście rozmawiałem z tym człowiekiem. Jedyne czego nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć, to czy przywitaliśmy się uścisnąwszy sobie dłonie, czy nie. Mało tego, pytałem później tego samego dnia prawdziwego pana Antoniego, czy ma brata bliźniaka i oczywiście opowiedziałem mu, co mnie spotkało; był zdziwiony tak jak ja. A działo to się w czasach, gdy poziom mojej sklerozy w dziesięciostopniowej skali wahał się w granicach 0-1. Myślę jednak, że zaszło coś takiego, co zdarza może raz na 10.000 przypadków, czyli obaj (chodzi mi o tego "fałszywego Antoniego) rzeczywiście znaliśmy kogoś o bardzo podobnym wyglądzie, tak jak to miało miejsce w autobusie do Kiernozi (miałem wtedy około 12 lat). Otóż na jednym z przystanków wsiadł chłopak w podobnym do mnie wieku wyglądający wręcz identycznie jak ja, ba nawet T-shirty mieliśmy podobne (nie identyczne, ale w podłużne paski). Oczywiście obaj byliśmy zdziwieni tym naszym podobieństwem. Po tym zdarzeniu zastanowiłem się nad tym, czy przypadkiem moja mama lub tata nie zapatrzyli się w kogoś, z kim.... ale rodzicom nigdy nie opowiedziałem tego wydarzenia... :-)
UsuńNo to faktycznie wydarzenie niesłychanie rzadkie....
UsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńUbawiłam się:)
To taki nieszkodliwy i, w gruncie rzeczy, sympatyczny numerek:)
A ja też coraz częściej łapię się na powielaniu przyzwyczajeń moich Rodziców:)
Pozdrawiam:)
Dziękuję bardzo za skomentowanie obydwóch tekstów..
UsuńPozdrawiam
Ale numer!!
OdpowiedzUsuńW sumie ta osoba nie protestowała, a prawdziwy mąż, jak poczekał chwilę dłużej to raczej za bardzo też nie ucierpiał. ;)
No pewnie ze nic się nie stało:-)
UsuńMoże z powodu tego siusiu mężczyźni na chwilę zlali Ci się w jedno...? :D
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe Celcie 😀
UsuńWidać, że ów pan zachował zimną krew ;) Pewnie też miał niezły ubaw. Pozdrawiam Stokrotko
OdpowiedzUsuńA może myślał że odpowiada żonie?
UsuńHa ha ha, niedawno szłam deptakiem i gdzieś tam się zagapiłam po czym chwyciłam za rękę Niemęża a okazało się, że to jakaś sympatyczna Pani 🙂. Pokładaliśmy się ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się jeszcze, że jesienią mierzyłam w sklepie czapki i kiedy stałam przed jednym z luster podszedł do mnie pan z szalikiem i się zapytał, co o nim myślę.
Myślałam, że chce kupić prezent i prosi mnie o radę. Kiedy się odezwałam ów Pan podniósł głowę i zaczął mnie przepraszać bo myślał, że jestem jego żoną 😊
Dziękuję za pocieszenie że nie ja jedna tak mam :-)
Usuń