wtorek, 25 czerwca 2024

Słodko z domieszką goryczy /część pierwsza/ - z cyklu "Moja Warszawa"

Podobno książę Franciszek Drucki-Lubecki miał przewidywać, że protestanci niemieccy staną się wzorowymi mieszkańcami Warszawy i wielkim patriotami. Ta przepowiednia sprawdziła się całkowicie.

Rodzina Wedlów przybyła do Warszawy z Turyngii w 1845 roku. Karol Ernest Wedel zaczął swoje dzieło od otwarcia malutkiej kawiarni przy ul, Miodowej. Obok niej otworzył niewielką fabrykę czekolady. Znajdowała się ona na tyłach dzisiejszej "Honoratki", która jest najdłużej działającą kawiarnią w Warszawie. Pamięta ona wizyty samego Fryderyka Chopina. 

Następcą Karola Wedla był jego syn Emil. Wszedł on odważniej w świat biznesu i rozwinął przedsięwzięcie swojego ojca, które dostał w prezencie ślubnym, rozbudowując pod koniec XIX wieku fabrykę wyrobów czekoladowych przy ul. Szpitalnej. Zatrudnił kilkudziesięciu pracowników.

Wedlowie z chwilą przybycia do Warszawy posiadali już swoje produkty takie jak czekolada pitna czy batony czekoladowe, dlatego stworzyli w krótkim czasie znak towarowy istniejący do dziś - "E.Wedel". Chodziło przede wszystkim o ochronę własnych wyrobów przed kradzieżą pomysłów.


Firma E.Wedel zaczęła zdobywać popularność, mimo że w Polsce była już dość silna konkurencja. Wedlowie mieli jednak wizję. Dokładnie wiedzieli, jak ich firma ma wyglądać i w jakim kierunku powinna się rozwijać. . W pobliżu fabryki na Szpitalnej wybudowali przepiękną secesyjną kamienicę. Na parterze ulokowali "Staroświecki sklep", który istniej do dziś w niezmienionej formie /na zdjęciu wyżej/. W przedwojennej Warszawie takie kawiarnie były bardzo mile widziane, bo mieszkańcy stolicy uwielbiali życie kawiarniane. Takich staroświeckich sklepików-kawiarenek pachnących czekoladą miał Wedel w w Warszawie cztery. Potem powstały w innych miastach Polski.

Na drogę międzynarodowego sukcesu wprowadził firmę syn Emila - Jan. Był on postacią niezwykłą Po zrobieniu doktoratu z chemii spożywczej na uniwersytecie szwajcarskim we Fryburgu objął rodzinną firmę. Podobno Jan był człowiekiem o wielkiej charyzmie i nadzwyczajnym wyczuciu biznesowym.

Olgierd Budrewicz w książce "Opowieść pachnąca czekoladą" opisuje Karola Wedla jako osobę bardzo konserwatywną. Miał on uważać, że szarżowanie w biznesie jest niebezpieczne. Emil podążał śladami ojca. A Jan firmę zrewolucjonizował. Przeszedł wszystkie szczeble - zaczął od pracy na linni produkcyjnej, a skończył na kreowaniu nowych technologii, produktów i biznesów niezwiązanych z czekoladą. I chociaż pracę w firmie rozpoczął mając 38 lat, to wniósł do niej wielką wiedzę, którą nabył w czasie swoich licznych międzynarodowych podróży.W czasie długiego pobytu w USA zafascynował się naukowym podejściem do organizacji pracy, awansu w firmach i programu motywacyjnego. Poznane nowinki wprowadził potem we własnej firmie.

Po śmiercie ojca, w wieku 45 lat stał się właścicielem firmy. Wbrew niepomyślnej koniunkturze zaczął budować fabrykę przy ulicy Zamoyskiego w Warszawie. Budowę ukończono w roku 1931. Po początkowych trudnościach firma zaczęła prężnie działać. Przyjmowano pracowników. Na początku płacono im niewiele, stosując system motywacyjny. Z każdym rokiem zwykłym pracownikom pensje wzrastały o 10%. Za wyjątkiem oczywiście przypadków szybkich awansów i związana z tym znaczną podwyżką uposażenia. Na każde Boże Narodzenie i Wielkanoc pracownicy otrzymywali premie. Jan Wedel zminimalizował też ciało administracyjne. Był. na przykład jeden dyrektor finansowy i  jeden dyrektor do spraw produkcji. Firma miała przynosić zysk, produkować i rozwijać się, a nie budować administrację. Wkrótce firma "E.Wedel" stała się najnowocześniejsza w kraju i pozostawiła konkurencję w tyle.



Ciąg dalszy nastąpi...

Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam...

38 komentarzy:

  1. A więc Stokrotko czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam, blogowy urlop do 31 sierpnia. Przechodziłem dziś obok...Stokrotki, a interesuję się także protestantyzmem, zwłaszcza anglikanizmem i kalwinizmem. Ps. Marka Wedel towarzyszy mi od dziecka, chociaż teraz czekolady nie jadam ;-) . Ale co marka, to marka :-) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jardianie zapraszam w piątek od rana.
      Stokrotka

      Usuń
  2. Przez kilka lat pracowałam vis a vis tegoż wedlowskiego sklepu i byłam stałą klientką ich barku czekoladowego - nazywaliśmy go rajem. Wystarczyło zjechać windą z piątego piętra, przemknąć pomiędzy sunącymi Szpitalną samochodami i ukoić stargane pracą z interesantami nerwy filiżanką czekolady. Serdeczności ślę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdeczności i przytulanki Aniu...
      Stokrotka

      Usuń
  3. Niezwykle ciekawy tekst. Mam wrażenie, że dzisiejsze czekoladowe słodkości, to nie to samo, co lata temu, niestety...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mnie się podobnie wydaje Asiu...
      Stokrotka

      Usuń
  4. Bardzo ciekawa historia, dziękuję.
    Obecne losy firmy są też bardzo ciekawe - po upadku PRL firmę kupiła PepsiCo, w 1999 firmę kupiła Cadbury i ptasie mleczko zrobiło się mdłe, w 2010 Wedla kupił Kraft, ale po interwencji EU odsprzedał Wedla koreańskiej firmie Lotte.
    Chyba przyznasz Stokrotko, że to ciekawe chociaż dla mnie raczej żałosne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie Lechu.
      Uprzedzam ze w 2giej części będzie jeszcze smutniej.
      Stokrotka

      Usuń
  5. Uwielbiam czekoladę na gorąco tylko Wedel :)
    A tak w ogóle to ciekawa historia. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię Polu ponownie i serdecznie zapraszam na drugą część.
      Stokrotka

      Usuń
  6. A w telewizyjnych reklamach Wedla, tym chłopcem na zebrze, którego widać na Twojej ilustracji, był mój wnusio Alex :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę!!! To dopiero wiadomość.!!! Chyba wszystkim się Twój wnusio podoba!!!
      Stokrotka

      Usuń
  7. Stokrotko doskonale pamiętam ten tekst z Warszawskich Zwariowan. Ale czekam na ciąg dalszy.
    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W międzyczasie możesz zajrzeć do książki...
      Stokrotka

      Usuń
  8. Zapowiada się interesująco. Proszę o kontynuację

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam w piątek od rana.
      Stokrotka

      Usuń
  9. W pijalni czekolady Wedla w Gdyni czytałam sporo o Wedlach. To bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc zapraszam na ciąg dalszy...
      Stokrotka

      Usuń
  10. I jak Cię tu nie kochać za taki słodki temat???
    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko za słodki temat???
      Stokrotka

      Usuń
  11. na Szpitalnej, zaraz obok, była /może jeszcze jest/ apteka, a tam pracowała moja babcia, aptekarka pure, a nie ekspedientka, jak teraz jest obecnie, zmarła była w wieku 103 lata..
    na Szpitalnej też kiedyś mieszkała jedna z moich du... panienek, fajnie było, choć niezbyt długo, ale detale odpuszczę, jako zbyt prywatne...
    aha, i jeszcze kawiarnia Szwajcarska... trochę się tam czasem działo...
    no, i to tyle wspominek, które nieraz u mnie indukujesz swoimi warszawskimi notkami...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz ze moja książka "Moje warszawskie zwariowania" jest pełna warszawskich wspomnień???
      Stokrotka

      Usuń
    2. czyli dobrze, że jej nie mam, bo bym zwariował od swoich wspomnień podczas lektury, bo zwykle czytam dość porządnie, a tak mam dawkowane w sporym rozrzedzeniu, sukcesywnie w miarę Twoich kolejnych tekstów na blogu...
      p.jzns :)

      Usuń
    3. Oczywiście że jej nie masz...
      Stokrotka

      Usuń
    4. chcesz do tego jeszcze wracać?...
      no nieee :)

      Usuń
    5. Pewnie ze nie....
      Stokrotka

      Usuń
  12. Ciekawa historia Stokrotko, bardzo dziękuję i proszę o więcej. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy nie czytałam już o Wedlach u Ciebie? Chyba tak... Szkoda, że Wedel już dawno Wedlem nie jest... Upadek tradycji postępuje... Mnie się podobają takie historie, jak odzyskanie przez dawnych właścicieli, to znaczy ich potomków, kawiarni Chmielewski, obecnie najstarszej w Lublinie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałaś... w " Moim warszawskim zwariowaniu".
      Stokrotka

      Usuń
  14. Witaj, Stokrotko.

    Czekolada to jeden z tych produktów, które będą miały wzięcie do końca świata, można więc powiedzieć, że Wedlowie wstrzelili się w zapotrzebowania rynku idealnie ;)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście masz Leno rację.
      Stokrotka

      Usuń
  15. Ostatnio przyjaciółka zabrała mnie do kawiarni Wedla. Bardzo było miło i słodycze były pyszne. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Wedel to pyszne pyszności :-))
      Stokrotka

      Usuń
  16. Piękna kamienica!
    W Polsce i na świecie jest wielu kolekcjonerów opakowań po czekoladach.
    W 1964 roku miał 12 lat.Tata przywiózł mu z Niemiec dwie czekolady,które nie tylko mu bardzo smakowały,ale też miały piękne opakowania.Zjadł czekoladę i zachował opakowania,które stały się początkiem jego kolekcji.
    W 1968 roku zaczął pisać do producentów z pytaniem,czy przyślą mu opakowania czekolad.
    W 1970 miał już w kolekcji 8500 opakowań.
    W 1975 roku dotarł do 20 000 opakowań i został największym kolekcjonerem w tym małym kraju.Przyjechał do Polski(Wedel).
    W jego kolekcji znalazła się kolekcja 360 opakowań z Wedla z serii"Hobby"i"Kolekcjoner" z obrazkami samolotów,samochodów,lokomotyw,statków i okrętów.Autorem obrazków na opakowaniach czekolad był grafik Bohdan Wróblewski...cdn:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Henryku to wszystko co napisałeś jest bardzo ciekawe.
      Czekam na ciąg dalszy.
      Stokrotka

      Usuń
  17. Ciekawie i zarazem słodko Stokrotko. Szalenie mnie wciągnęła ta historia. Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zajrzyj jeszcze bo dziś będzie ciąg dalszy.
      Stokrotka

      Usuń

Haiku

 Najpierw dwa zdjęcie zrobione przy jednej z głównych ulic w Puławach... Jak podpisalibyście to zdjęcie? Bo mój podpis jest taki: "Oder...