Tak wyglądała fabryka Wedla na warszawskiej Pradze w roku 1939. /Widok od Parku Skaryszewskiego/.
Jan Wedel - sam oszczędny i mało wylewny - stworzył firmę, w której pracownicy czuli się jak u siebie w domu. Wzniósł budynek mieszkalny dla robotników przy fabryce. Dla kadry kierowniczej wybudował zaś ekskluzywny dom przy ul. Puławskiej. Sam mieszkał w pobliżu - przy ul. Narbutta. Wprowadził w firmie programy socjalne i zapomogowe. Nie szastał pieniędzmi na lewo i prawo ale opłacał szkoły dzieciom swoich pracowników i ich wesela. Pokrywal tez koszty pogrzebów swoich pracownikow. Stworzył "Lex E.Wedel", które pozwoliło zatrudnionym na spłacanie kredytów mieszkaniowych na bardzo dobrych warunkach.
Jan Wedel dokarmiał bezdomnych, wspomagał domy dziecka i hospicja. Razem ze swoją partnerką Michaliną Czarnecką stworzył specjalne programy zapomogowe dla dzieci swoich pracowników.
Firma stała się biznesowym gigantem. Zakupiono flotę samochodową, samolot, ktorym dostarczano produkty m.inn do Japonii i USA. Stworzono też specjana lodówkę, która pozwalała na dostarczanie produktów jak najlepszej jakości.
W Parku Skaryszewskim i w centrum Warszawy postawiono pionierskie automaty z produktami firmowymi "E.Wedel".
Jan Wedel zasponsorowal postawienie pomnika Ignacego Paderewskiego, który znajduje się w Parku Ujazdowskim. Był znany z miłości do sztuki. I wspierał wielu artystów. Na jego zamówienie Zofia Stryjeńska namalowała w klatce domu przy ul. Puławskiej "Taniec Zbójnicki". Jest tam do dzisiaj.
Firma " E.Wedel" miała swoje sklepy także we Lwowie, Łodzi, Poznaniu, Wilnie, Paryżu i w Japonii.
Wszystko to skończyło się wraz z koszmarem II wojny światowej. Gdy Niemcy wkroczyli do Warszawy udali się do pochodzących z Niemiec protestantów. Tymczasem ani Wedel ani większość zakorzenionych w Warszawie rodzin pochodzenia niemieckiego nie była zainteresowana współpracą z okupantem.
Jan Wedel nie podpisał reichlisty, więc Niemcy zabrali mu ponad 60% produktów. Dzięki wielkiej zaradności zachował jednak dużą ilość deputatu czekoladowego, co pozwoliło na przeżycie pracownikom, którzy sprzedawali wyroby czekoladowe na mieście, głównie na pobliskim Bazarze Różyckiego.
W fabryce toczyła się działalność konspiracyjna.
Po Powstaniu Warszawskim Jan Wedel razem z Michaliną tak jak inni mieszkańcy zrujnowanej stolicy zostali wypędzeni do obozu Dulag 121 w Pruszkowie. A z obozu wrócili praktycznie do niczego.
Po wojnie prezydent Warszawy Marian Spychalski zatrudnil wprawdzie Jana Wedla w fabryce na stanowisku doradcy fachowego, ale bardzo szybko dano mu do zrozumienia, że jego obecność nie jest mile widziana. Wkrótce bramy fabryki zamknęły się przed nim na zawsze. Jego nieruchomości uległy zniszczeniu, tak jak olbrzymia część zabudowy Warszawy. A do tych, które ocalały nie miał prawa wstępu. Ostatecznie przydzielono mu łaskawie kawalerkę w domu przy ul. Szpitalnej. W tym, który wybudował jego ojciec Emil.
Firmę "E.Wedel" znacjonalizowano a w 1949 roku i zmieniono nazwę na "ZPC 22 lipca".
Jeszcze wiele lat widywano Jana Wedla siedzącego na ławeczce w Parku Skaryszewskim. Zawsze siadał tak aby mieć przed oczami swoją fabrykę.
A kiedy umarł w 1960 roku to na jego pogrzeb na cmentarzu ewangelickim przybyły tłumy.....bo..."umarł dobry człowiek".
Na ścianie jednego z domów na Pradze przy Alei Emila Wedla zostało umieszczone zdjęcie Emila, łącznika pokoleń, syna Karola który przyjechał z Turyngii do Warszawy i założył firmę czekoladową i ojca Jana, który firmę rozwinął.
Tekst ten znajduje się w mojej książce pt: "Moje warszawskie zwariowanie".
Piękna opowieść Stokrotko. Pozdrawiam po zabieganym poranku i sprzątaniu.
OdpowiedzUsuńDziękuję Jardianie i również pozdrawiam.
UsuńStokrotka
Tytuł tej historii w pełni uzasadniony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Stokrotko.
Marek z dziewczynami
Trzymajcie się w te upały!
UsuńStokrotka
Czy coś się zmieniło w Warszawie od tamtego czasu? Czy ludzie się zmienili ? Z tymi samymi poglądami od czasu gdy przywieziono większość na lufach czołgów. Teraz pewnie też by Panu Wedlowi wszystko zabrano z byle powodu. Zwrócono rodzinie ich własność ?
OdpowiedzUsuńNie wiem komu mam odpowiedzieć.
UsuńPan Jan Wedel nie miał dzieci. A dalszym zstępnym raczej nic nie zwrócono.
Stokrotka
jakże przyjemnie się pracowało na Jarmarku Europa, gdy wiatr kierował tam zapachy dymu z Wedla...
OdpowiedzUsuńpodobnie było w Milanówku, bo moja dawna szkoła stoi niedaleko fabryki najlepszych krówek świata "Pomorski & Syn"...
no cóż, dużo się zmieniło w układach własnościowych tych wytwórni, nie tylko zresztą ich... siłowa nacjonalizacja, reprywatyzacja, wykupywanie przez wielkie korporacje, które w rzeczy samej pod wieloma względami niewiele się różnią od komuny wszelkiego rodzaju...
p.jzns :)
Dziękuję Ci Piotrze za te wspomnienia i przemyślenia.
UsuńStokrotka
Czytam "Wedel" i natychmiast wyrasta mi przed oczami sklep wedlowski usytuowany na rogu Puławskiej i Madalińskiego i cały ten budynek, a w niemal kilometrowej kolejce do owego "słodkiego" sklepu ja. Bo choć na opakowaniu słodyczy była informacja, że to tylko dawny Wedel to i tak były to najlepsze polskie wyroby czekoladowe. A poza tym w tymże budynku mieszkała jedna z moich szkolnych koleżanek a poza tym po drugiej stronie Puławskiej, tak nieco po skosie była "Zielona Budka" a w niej pan Grycan sprzedawał najlepsze pod słońcem Warszawy .....lody. I chociaż z Narbutta na odcinku pomiędzy Opoczyńską a Kielecką wcale nie miałam blisko ani do tego sklepu Wedla ani do Zielonej Budki to bywałam w obu miejscach niezwykle często. Łakomstwo to strasznie męcząca przypadłość. Serdeczności Jagusiu!
OdpowiedzUsuńAniu... cieszę się że jednak masz miłe wspomnienia z Warszawy...
UsuńStokrotka
Nic nie wiedziałam o tym wspaniałym, jak się okazuje, człowieku. Dzięki Stokrotko. 😊.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę Teniu...
UsuńStokrotka
Smutne kiedy dobrego człowieka docenia się podczas pogrzebu... Jeszcze smutniejsza historia człowieka,który był dawal siebie dla ludzi, a ludzie nie potrafili zrobić tego samego. Cóż.. czasem nasuwa się pytanie - czy rzeczywiście dawane dobro do nas wraca?
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Agnieszko ja jestem przekonana że dobro nie wraca...
UsuńStokrotka
Faktycznie, jak na wielkiego przedsiębiorcę miał wielkie serce!
OdpowiedzUsuńTaki pakiet socjalny nawet dzisiaj się nie zdarza...
Podobno Jan Wedel był wyjątkowo dobrym pracodawcą...
UsuńStokrotka
O, nie znałam tej historii...
OdpowiedzUsuńDobry człowiek...
W tych czasach chyba nie ma takiego dobrego pracodawcy...
Też mi się wydaje że nie ma.
UsuńPozdrawiam.
Stokrotka
W wielu miejscach tak się zadzialo, u mnie w biurowcu przedwojennego przedsiębiorcy jest Urzad Miejski a facet poszedł z torbami, dzięki za historie o Według Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo prawda że w wielu miejscach tak było...
UsuńStokrotka
Miało być o Wedlu a nie Według..
OdpowiedzUsuńJasne że o Wedlu :-)
UsuńStokrotka
Smutna, ale bardzo piękna relacja o szlachetnym człowieku.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Bardzo proszę.
UsuńStokrotka
Prędzej czy później przychodzą jacyś - nazwijmy to umownie -bolszewicy, którzy muszą wszystko roz****rzyć. Czy istotnie wszystko? Czy postęp jest mimo to? Czy dzięki temu? (Mareczek)
OdpowiedzUsuń1. Masz rację...
Usuń2. Trudne pytania zadajesz...
Stokrotka
Witaj jeszcze czerwcowo Stokrotko
OdpowiedzUsuńWszystko to takie smutne...
Pozdrawiam końcówką półrocza
Tak to bywa Ismeno.
UsuńSerdeczności od Stokrotki.
Mam takie uwagi. To, że "Wedel" po wojnie stał się "22 lipca" najważniejsze, że zachował jakość produktów czekoladowych, a z drugiej strony i tak kupujący wybierali "Mieszankę wedlowską", tzn. w świadomości Polaków pozostał "Wedel". Natomiast obecnie "Wedel" należy do południowo koreańskiej korporacji Lotte Corporation, co dla mnie osobiście oznacza, że "Wedel" już nie jest w stanie na siebie zarobić. To oczywiście sarkazm, ale uzasadniony, bo w nowej Polsce nic się nie opłacało i nie opłaca i nawet tak zasłużony dla historii gospodarki zakład musiał koniecznie przejść w obce ręce. Ale "Wedel" nie jest jedynym przykładem zmarnowania marki firmy. Okazuje się, że taki towar jak wódka i piwo przeszedł globalnie w obce ręce, bo dla Polski produkcja alkoholu stała się nieopłacana, więc należało tę branżę sprzedać. Rozumiesz, Stokrotko, w naszym kraju nie opłaca się produkować samodzielnie WÓDKI (SIC!)
OdpowiedzUsuńRozumiem Andrzeju....
UsuńTo znaczy nic nie rozumiem :-))
Kawiarennik: długie, ale pochwalam (Mareczek)
Usuń"Złoty strzał"
Usuńwww.racjonalista.pl/kk.php/s,9596/q,Piwo.koncerny.i.wieka.polityka
Mareczek. Nie wiem czy Kawiarennik jeszcze tu zajrzy.
UsuńDziękuję
Stokrotka
Henryku dziękuję.
UsuńStokrotka
Niesamowity jesteś Henryku.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci dziękuję.
Henryku dlaczego skasowałeś swój komentarz?
UsuńStokrotka
Dziękuję za tę opowieść.
OdpowiedzUsuńBardzo proszę.
UsuńStokrotka
Choć ten fragment książki znam, wzruszylam się kolejny raz, a to znaczy, że mam jeszcze jakieś uczucia , poza automatem... praca dom, praca dom....
OdpowiedzUsuńAlinko jesteś Wspaniała!!!
UsuńStokrotka
I ja znam ten test doskonale z Twojej książki. Ale dobre teksty warto czytać od nowa i jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńEla
Pozdrawiam Cię Elu serdecznie.
UsuńStokrotka
Jeszcze dwa skojarzenia...
OdpowiedzUsuńE. Wedel - jako dziecko czytałem ten skrót jako Edel Wedel - to się tak ładnie rymowało. Gdy w szkole zacząłem się uczyć niemieckiego dowiedziałem się, że Edel znaczy Szlachetny - jakie to w tym przypadku prawdziwe :)
Drugie to oczywiście święto państwowe - 22 lipca.
Wszyscy świętowaliśmy to jako urodziny Wedla.
Wspomnienia to piękna sprawa Lechu...
UsuńStokrotka
Pani Stokrotko że wszystkich czekolad to ja najbardziej lubię czekolady Wedla.
OdpowiedzUsuńKasia
To tak jak ja Kasiu :-)
UsuńStokrotka
Piękna opowieść o wspaniałych ludziach. Nie wiem, czy tacy przedsiębiorcy teraz też są?
OdpowiedzUsuńPewnie już nie ma Urszulko.
UsuńStokrotka
Ukłon w stronę dobrego człowieka. Kiedy zamieszkałam z rodzicami na Pradze zastanawiałam się skąd na Targowej taki słodki zapach. Oczywiście się dowiedziałam, a w liceum na wycieczce szkolnej najadłam się słodyczy po kokardę, bo wolno bylo 😃
OdpowiedzUsuńBuziaki 😘🌼
Dziekuje Anko ze o mnie nie zapominasz...
UsuńStokrotka
Stokrotko kochana nie zapominam o Tobie! Wysłałam Ci mój nr tel. na pocztę, myślałam, że uda nam się spotkać w parku w Piasecznie. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Natomiast mam problem, żeby z telefonu wrzucić komentarz, wyskakuje napis, że wystąpił błąd i mogę sobie tak klikać do końca świata :( Lapka nie włączam często, po prostu nie wyrabiam i nie mam kiedy, albo on sam zdycha i nie chce ze mną gadać. Teraz gada :) A czy koment. pójdzie to nie wiem. W każdym razie Cię ściskam serdecznie i pamiętaj, że w telefonie czytam, dokładnie jak u Luci, do której też z tel. nie mogę się odezwać. Buziaki 😘🌼
UsuńBuziaki Anko.
UsuńStokrotka