Rudzik
"Patelnią" mieszkańcy Warszawy nazywają niewielki placyk w centrum miasta. Jest to właściwie część Placu Defilad przed Pałacem Kultury i Nauki. To taki placyk na który wychodzi się z przejścia podziemnego pod skrzyżowaniem Marszałkowskiej z Alejami Jerozolimskimi albo ze stacji Metra Centrum.
I
gdy się wychodzi na tę patelnię to człowiek czuje się jakby dostał się do piekła. Bo albo pali tam niemiłosiernie słońce albo leje ulewny
deszcz. I zawsze są tam tłumy ludzi zdążających w różnych
kierunkach – albo do Dworca Centralnego, albo do Złotych Tarasów
albo do Pałacu Kultury...
Na
patelni ciągle coś się dzieje. Jedni śpiewają i grają, inni coś
reklamują, jeszcze inni zachęcają do zapisania się do jakiegoś
stowarzyszenia albo ugrupowania. Jest mnóstwo osób wciskających
ulotki, sprzedających ze stolików czy prosto z toreb najróżniejsze
towary. Są też oczywiście żebracy i bezdomni.
Gdy
dwa dni temu szłam przez „patelnię” w kierunku Dworca
Centralnego byłam bliska obłędu. Z jednej strony dochodziły mnie
krzyki jakiejś partii która protestowała przeciwko seksualizacji
dzieci w szkołach...
Z drugiej jacyś ludzie przez mikrofony
sugerowali poparcie ruchu mającego na celu oddzielenie kościoła od
państwa...
Z trzeciej strony jakiś mężczyzna krzyczał, że jak
kiedyś był ministrantem „to nigdy ksiądz się do niego nie
dobierał”...
Z czwartej stały dwie panie trzymające w rękach
tablicę ze zdjęciem płodu i podpisem „Nie zabijaj”...
Zaczepiana
przez wszystkich właściwie ludzi starałam się jak najszybciej
opuścić to piekło.
Gdy weszłam z tej patelni nieco wyżej po
schodkach do poziomu Placu Defilad…. usłyszałam nagle jakieś
cichutkie świergolenia. Myśłalam, że to złudzenia, no bo
przecież w takim hałasie nie sposób usłyszeć śpiewu ptaka…
A
jednak z krzaków po prawej stronie dochodził jakiś śpiew.
Podeszłam bliżej…. A tam malutki ptaszek siedział z otwartym
dziobkiem i śpiewał.
Zupełnie
tak, jakby chciał powiedzieć: „Ludzie opanujcie się, jest
najpiękniejszy miesiąc roku...”
Ale
chyba nikt oprócz mnie go nie słyszał.
czułaś się jak dziewczynka z "Czarodziejskiego ogrodu"?
OdpowiedzUsuńTylko przez chwilę Czesiu... bo kilkanaście metrów dalej znów "skrzeczała rzeczywistość"...
UsuńZnaczy się, że ptaszek też czegoś się domagał...
OdpowiedzUsuńMoże poszanowania i uznania dla jego śpiewu?
UsuńPiękny ten rudzik. Dobrze, że ktoś jednak usłyszy go, dostrzeże. A jarmark, o którym piszesz wszędzie taki sam. Wszyscy zachwalają, obiecują, deklarują. A im głośniej, tym lepiej. A im większe działa dobywa się na przeciwników politycznych, tym lepiej.Jedni sprzedają obwarzanki, inni twórczość ludową, baloniki. A jeszcze inni samych siebie próbują sprzedać, byle dobrze zarobić. Bo gra warta świeczki....
OdpowiedzUsuńWiem, wiem Anusiu...
UsuńBędę pamiętać aby ten kocioł ;) omijać. To straszne miejsce. Dobrze, że są istoty zaopatrzone w piórka, które szybciutko mogą się przemieszczać ;) i uciec od jazgotu.
OdpowiedzUsuńI ja żałuję często, że nawet najmniejszych skrzydeł nie mam...
UsuńTo ja dodam, że tam często jakieś rozróby są i policja interweniuje.
OdpowiedzUsuńA ptaszki są wszędzie, trzeba je tylko uslyszeć i dostrzec.
Pięknego weekendu Stokrotko
Marek z dziewczynami
Nawzajem Kochani!
Usuń:-)
No patrz, tyle atrakcji na raz w tej Warszawie. A ja mam tu nudy,nikt niczego z ręki nie sprzedaje, przy Bundes Placu siedzi wciąż ten sam bezdomny ze swym "majątkiem" i psem, sklepy na "mojej" ulicy wciąż zmieniają właścicieli i branżę, ulicami krążą uśmiechnięte panie siwe lub łyse, okoliczne mini żłobko -przedszkola podążają do VolksParku wioząc maluchy w "sześciopakach", kosy się wydzierają jak oszalałe, wróble też się wydzierają i wreszcie przyleciały jerzyki i śmigają zawzięcie. Drzewa zaczęły zrzucać z siebie lepiące soczki i codziennie muszę myć szyby samochodu.Inaczej po 2 dobach musiałabym szyby skrobać nożem. Pod płotem naszego podwórka poważnie spacerują drozdy a wróble kłócą się z sikorkami o jedno gniazdo, które wciąż jest puste, bo nie wiadomo kto wygrał. Nudy, proszę ja Ciebie, nudy!
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Po południu wyjeżdżam do swojego podwarszawskiego majątku posłuchać własnych ptaków.... a mam ich mnóstwo.
UsuńPięknego weekendu.
:-)
Tylko nie przesadź z pieleniem i spulchnianiem ziemi, prace ziemno-ogrodnicze nie rozpieszczają Twego kręgosłupka. Pogody i wypoczynku życzę.A na wybory do Europarlamentu idziesz? My idziemy, sprawozdam w niedzielę wieczór.
UsuńKochanie - ja Ci chyba pisałam że ja na działce tylko spaceruję po lasach, śpię, czytam i nic nie robię!!!!
UsuńNic nie pielę i nic nie spulchniam. Mam pięciu chłopa do robót!!! :-))
A na wybory pójdę jak wrócę w niedzielę wieczór.
"Patelnia" tzn miejsce tętniące życiem. W planach metra miejsce to miałobyć zadaszone konstrukcja stalowa-szklaną, ale jak to nasza sytuacja w stolicy z powodów oszczędnościowych władze zrezygnował z tego zadaszenia. Wydaje mi się, że zadaszenie jednak stworzyłoby inne warunki tego miejsca. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację Krystyno.
UsuńSerdecznosci.
Mistrza parafrazując, Pani poetka, Pani poetka... :)
OdpowiedzUsuńTo mówisz że każdy kto się zatrzyma, zobaczy, usłyszy i o tym napisze to od razu poeta???
UsuńW każdym razie - dziekuję :-)
"Najpiękniejszy miesiąc w roku" - powiadasz ?? To ja zdanie odrębne wyrażę, bo nijak tegorocznemu majowi do piękności...;o) Nadzieję zaczynam pokładać w czerwcu...;o)
OdpowiedzUsuńAle posłuchać też wybywam...Tym śpiewakom woda nie przeszkadza...;o)
Potwierdzam - moje działkowe ptaszynki nawet w deszcz śpiewają...
UsuńAle maj deszczowy czy słoneczny to jednak MAJ Gordyjeczko..
:-)
Tak, to rudzik. Na działce pod W-wą mieliśmy miały swoje gniazda. Są naprawdę słodkie z wyglądu i miłe w obejściu :)
OdpowiedzUsuńI pewnie bardzo mądre...
Usuń:-)
Mądrzejsze od nas. Kiedyś wiatr strącił im gniazdo z młodymi. Żeby ochronić małe pisklaczki przed kotem postawiliśmy gniazdo w tekturowym pudle, na stoliku. Rano nie było ani jednego :( Pożarły je sroki. Podaliśmy im je jak na tacy :( Serce mnie długo bolało...Głupie miastowe :(
UsuńWyobrazam sobie ten ból serca...
UsuńJa widze kolo domu tylko golabki,ale nie tylko szare.Z Twojego opisu wynika ,ze patelnia jest pochodna Hyde Parku ,ale tez bez efektu,jaxgotliwy nadmiar wrazen nikogo nie wzruszy ani przekona.Milych chwil w dzialkowym raju��Malgosia
OdpowiedzUsuń.
Małgosiu - właśnie jadę do tego raju.
Usuń:-)
Jakikolwiek nie byłby to ptak, jestem pewny, że właśnie to starał się nam przekazać.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak Marku.
Usuń:-)
Ptaszek po prostu nie przejmując się niczym, robił swoje. :) . Pozdrawiam Stokrotko.
OdpowiedzUsuńNo pewnie Tereso. To ludzie jakieś niesamowite historie wymyslaja.
Usuń:-)
Patelnia nazywano kiedyś u nas młode osiedle, na którym mieszkam, ale na szczęście zieleń podrosła na tyle, że patelnią już nie jest, wręcz przeciwnie, robi sie coraz ładniej i ptaki śpiewają.
OdpowiedzUsuńCzy krzyczy prawica czy lewica i tak ptaki zawsze mają rację...
Pięknie podsumowalas Asiu.
Usuńrudziki są śliczne. i okropnie ruchliwe. trudno za takim nadążyć. szczęście, że się udało.
OdpowiedzUsuńpatelnia, to chyba obowiązkowy punkt programu dla przyjezdnych. mi zdarzyło się nie raz dreptać tą ścieżką.
To rozumiem że znasz tę patelnie...
Usuńczy znam, to nie wiem, ale kilka razy miałem okazję przemieszczać się tymi ścieżkami.
UsuńRozumiem.
UsuńI u nas w DG jest taka "Patelnia"(nota bene mieszkam tuż obok), jednak nie mam pojęcia, dlaczego to miejsce tak się nazywa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Pozdrawiam serdecznie.
UsuńPatelnia jest paskudna. Fakt. Rudzik słodki. Fakt. A teraz za oknem śpiewają mi słowiki. Tez fakt.
OdpowiedzUsuńBo to miesiąc spiewajacych ptakow.
Usuń:-)
Tak sobie pomyślałam, że to dobrze, że nie mieszkam w Warszawie...
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci więcej spotkań z rudzikami!
Witam Cię serdecznie Halinko i dziękuję za zyczenia.
Usuń:-)
--- bo my (człowieki) w dużej mierze zatraciliśmy w sobię to coś, ten cudny wewnętrzny spokój...
OdpowiedzUsuń- jak dobrze, że póki co, mieszkam na wsi, gdzie budzi mnie krzyk bażanta, że ptaki....a któregoś poranka zobaczyłam tuż za domem kilka sarenek...
Alinko mnie dziś też ptaki spiewaja bo weekend spędzam na działce.
Usuń:-)
Udanego pobytu na działce życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwono.
Usuń:-)
I ci sami hipokryci, z hasłem "nie zabijaj" na mordach bez cienia refleksji żrą bestialsko pomordowane zwierzęta.
OdpowiedzUsuńA u nas "Patelnia" to znana plaża w Polańczyku :)
Dziękuję za wizytę i pozdrawiam.
Usuń:-)
A tak poza wszystkim: nigdy nie zapomnę koncertu plenerowego na otwarcie Festiwalu Muzycznego w Łańcucie przed trzema laty. Grała orkiestra, śpiewał chór i soliści do mikrofonów... A na drzewie przy zamku siedział słowik i zupełnie bez wysiłku dawał swój koncert, zagłuszając wszystkich razem wziętych. To było coś pięknego!
UsuńPrzecież ze słowikiem jeszcze nikt nie wygrał...
Usuń:-)
To musiał być wspaniały słowikowy koncert :) :) :)
UsuńMiło się patrzy na taką ptaszynę. Kiedyś miałem gniazdko sikorek, ale potem zadomowiły się sokoły ...
OdpowiedzUsuńI miałeś krwawą jatkę...
Usuńmnie zawsze urzekał kiedyś pan grający na krześle, ale już go tam nie ma... chyba nie ma, bo w sumie rzadko tam jestem...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
Ja niestety muszę czasami tamtędy przejść. ...
UsuńWitaj, Stokrotko.
OdpowiedzUsuńZ tekstu wybieram sobie rudzika.
Mogę?
:)
Pozdrawiam:)
Z wielką przyjemnoscia daję Ci go w prezencie.
Usuń:-)
Witaj Stokrotko.
OdpowiedzUsuńLubię ptaszki i ptaki.
Lubię jak ćwierkają za oknem.
Pozdrawiam i zapraszam.
Michał
Dziękuję Michale.
Usuń:-)
Uwielbiam ptasie śpiewy, Stokrotko. Brakuje mi ich w Krakowie.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru!
To przecież nie jest możliwe, żeby ptaszeczki w Krakowie nie mieszkały i nie spiewały :-)
UsuńŚpiew ptaków budzi mnie każdego ranka.
OdpowiedzUsuńWłaściwie, to zasmuciłam się trochę Twoim wpisem... Uświadomiłam sobie jak daleko jestem...
Byłam dziś "na mieście"... Widziałam, może trochę zabieganych, ale uśmiechniętych, korzystających z ładnej pogody ludzi. Na głównym placu mojego miasta, obok katedry, na podeście, jazzowa kapela przygrywała. Wszędzie tłoczno ale... tak normalnie. Na pobliskim targu tylko nawoływania do "skrzynki pomidorów za 2 euro"... Z drugiej strony, na skwerku, w krzakach, przekrzykują się ptaki. I widziałam, że nie tylko ja je słyszę...
Bardzo serdecznie Ci dziękuję Dagmaro...:-)
UsuńNie lubię patelni ze względu na ten tłum, zaczepianie, krzyki. Nie lubię, gdy ankieterzy zaczepiają - z jednej strony to ich praca, a z drugiej człowieka wkurza ich namolność. W ogóle nie lubię i nie lubiłam przejścia podziemnego pod rondem - tam zawsze był dziki tłum. Właśnie w tej części miasta czułam zawsze smog, nawet jak się o nim jeszcze nie mówiło.
OdpowiedzUsuńW końcu tojest samo centrum Iwono, więc smog tam jest największy.
UsuńDziękuję za komentarz.
Myślę, że dokładnie to Stokrotko ów ptaszek chciał powiedzieć...
OdpowiedzUsuńJestem tego pewna Basiu :-))
UsuńCiekawy blog i fajne inspiracje!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
Usuń