sobota, 12 marca 2022

Nad Atlantykiem - cykl "Moja Portugalia" - część jedenasta

 Uwaga: Od ponad dwóch tygodni cykl "Moja Portugalia" stał się moją odskocznią i ratunkiem. Nie jest niestety lekarstwem bo nie ma lekarstwa na wojnę...

----------------------------------------------------------------------------------

XVI-wieczny poeta epicki Luis Vaz de Camoes tak pisał: "Portugalia leży na zachodnim krańcu kontynentu europejskiego "tam gdzie ziemia się kończy a morze zaczyna".

Natomiast Ireneusz Kania - wybitny polski tłumacz z kilkunastu języków /m.inn z języka portugalskiego/ powiedział że "Portugalia to taki balkon Europy, odwrócona do niej tyłem i zapatrzona w ocean".

Obydwa określenia Portugalii są bardzo trafne, ale żeby się o tym przekonać trzeba to zobaczyć na własne oczy.

Zanim dojechaliśmy do Lizbony .... zawędrowaliśmy nad Atlantyk do krainy Algarve....

Najpierw było Sagres - niewielkie miasteczko, które do historii przeszło jako miejsce w którym Henryk Żeglarz założył szkołę kartografów. Po szkole nie pozostał żaden ślad ale historyk Pereira de Silva napisał że "szkołą w Sagres były deski pokładów karaweli". A na jej miejscu - na kilometrowej długości płaskim ja stół cyplu stoi XVIII-wieczna forteca.

 


Największą atrakcją smaganego wiatrem i urwistego Sagres są malownicze, zaliczane do najlepszych plaże. Są one bardzo cenione przez surferów...
----------------------------------------------------------------------------------

Potem był Przylądek św.Wincentego czyli Cabo Sao Vincente.

Jest to osnute legendami urwisko skalne albo rzeźbiony balkon zawieszony wysoko nad Atlantykiem. Przez wieki był Przylądkiem Świętym i siedzibą bogów Celtów i Iberów. U Rzymian wywoływał strach i zwali go Finis Terrae czyli "Końcem Świata".

Obok bardzo starego kościoła zwanego "Kruczym" bo kruki miały tu w VII wieku przenieść ciało św. Wincentego ... stoi piękna latarnia morska z 1846 roku, której światło jest widoczne z 32 mil...

 Pięknie się stąd kontempluje ogrom oceanu...



--------------------------------------------------------------------------------------

A potem pojechaliśmy na KONIEC Europy, czyli na najdalej wysunięty na zachód punkt kontynentalnej Europy - czyli CABO DA ROCA.

                                            



Jest to skalisty przylądek wiszący 150 m nad poziomem wody.




Pozbawiony jest wyższej roślinności, rośnie na nim tylko pochodzący z Afryki żółto-fioletowy sukulent.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tego samego dnia kąpaliśmy się jeszcze w Atlantyku. To znaczy - prawdę mówiąc zamoczyliśmy tylko nóżki, ale w końcu był to początek lutego....









Wszystkie zdjęcia można powiększyć...
Mam nadzieję, że oderwaliście się trochę od smutków...

Ciąg dalszy nastąpi...


48 komentarzy:

  1. Czekam więc Stokrotko na dalszy ciąg opowieści. Pozdrawiam z mroźnych okolic grodu Kraka - jest -7 , ale ma być cieplej. Przede mną aktywny weekend, zakupy, cmentarz. A co do zdjęć - prześliczne. Oderwałem się faktycznie od smutków na moment. I od tej Ukrainy. Miej dobry weekend, mój będzie trochę zalatany. Ps. Co do mojego bloga "Wielkie Oczekiwanie" - ale nie "Cmentarne Nowele" - mam w planach w kwietniu wydać jako całość własnym sumptem najlepsze, "kawałki". W tym wiersze "Danieli". Ale to tak na marginesie ;-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw Algarve a potem Lizbona? Pewnie wracaliście do Polski z Lizbony właśnie. Plaże w Algarve sa bardzo malownicze, niezwykłe.
    Ba jednym ze zdjęć doliczyłam się 6 osób czyli cała prawie rodzina a Ty robiłaś zdjęcie...fajnie tak podróżować rodzinnie.
    Wygląda na to, że wyjeżdżam na dwa miesiące, co najmniej, do tego cudownego kraju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że wracaliśmy z Lizbony.
      Grażynko - już Ci zazdroszczę tego wyjazdu.
      :-)

      Usuń
  3. Dziękuję za relację z zachodniego krańca Europy.
    Dla mnie szczególną wartość ma wspomnienie św Wincentego (z Saragossy), patrona Lizbony. Istotne dlatego, ze jestem związany z zupełnie innym św. Wincentem, de Paulo. czyli z Francji, który jest patronem towarzystwa charytatywnego.
    Teraz wiem, że miał poprzednika.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najserdeczniej Ci dziękuję za obecność na moim blogu.
      Pozdrawiam również.

      Usuń
  4. Piękna relacja. Malownicze krajobrazy! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba tez dodac ze byly wielkie fale. Przy mniejszych bysmy pewnie troche bardziej sie wykapali:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda ... i trochę się baliście żeby Was fale nie porwały :-))

      Usuń
  6. Piękne widoki.
    Bardzo chciałam pojechać do Portugalii, ale niestety nie udało się. Wrócę w takim razie do poprzednich części Twojego cyklu i będę miała namiastkę podróży :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię Magnolio po długiej nieobecności na moim blogu i serdecznie zapraszam do czytania cyklu o Portugalii.:-)

      Usuń
  7. Podzielam Twój zachwyt, bo od kiedy zobaczyłam klify na Krecie, to już żadne atrakcje nie przebija chyba tego widoku...oczywiście w Portugalii to jeszcze bardziej spektakularne!
    Ja zapraszam do zabawy blogowej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale tam pięknie!!!
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  9. Potrzebujemy odskoczni definitywnie….świat bowiem jest piękny i tylko ludzie nam go obrzydzają…szczególnie politycy maja ten dar.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie tylko piekne ale i grozne. Sama przyroda czaruje, szkoda, ze ludzie sami tworza pieklo na ziemi.Malgosia

    OdpowiedzUsuń
  11. Niesamowite te skały na końcowych zdjęciach. Zupełnie jak Apostoły w Australii.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przecudna przyroda. Grozę łagodzi roślinnością i pięknem widoków. Jestem zachwycona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to samo chciałam napisać, że roślinność łagodzi grozę :)
      Ja czułabym się lepiej w tym krajobrazie oswojonym przez zieleń.

      Usuń
    2. Wiedziałam Joasiu że Ci się spodoba :-)

      Usuń
    3. Mario - na klifach jest trochę mniej zieloności :-)

      Usuń
  13. Oderwałaś mnie od smutnych myśli i zabrałaś w podróż po miejscach, które dobrze znam. Cabo da Roca odwiedziłam podczas pierwszej portugalskiej podróży a piękne Algarve podczas drugiej. Sagres znam tylko z marki piwa 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się w takim razie, że Ci uruchomiłam wspomnienia :-)

      Usuń
  14. "Balkon Europy" - określenie pobudzające wyobraźnię. Wspaniała odskocznia, cudowne zdjęcia. Uściski 🌼🌼🌼

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak to dobrze Stokrotko że nam pokazujesz piękno świata...
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  16. Chciałabym kiedyś wybrać się do Portugalii :)

    OdpowiedzUsuń
  17. A my znowu w Miasteczku i patrzymy na Wisłę z Trzykrzyskiej :-))

    Marek z dziewczynami

    OdpowiedzUsuń
  18. -- dla mnie, to troszeńkę szersza lektura, nadrabiam zaległości z całego tygodnia... dobrze tak posiedzieć przy porannej kawie, poczytać, pomarzyć, oderwać się od coraz bardziej przytłaczającej codzienności...
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj sobie Alinko, czytaj i oglądaj jeśli Ci to sprawia przyjemność.
      Najpiękniej Cię pozdrawiam :-)

      Usuń
  19. Witaj przedwiosennie Stokrotko
    Zaczynam powoli marzyć o Portugalii. Jeszcze chwilka jak dojrzeję i...:)))
    Pozdrawiam oczekiwaniem na Panią Wiosnę i nie tylko....

    OdpowiedzUsuń
  20. Dobrze, że umieściłaś tyle zdjęć pięknego końca Portugalii. Oderwanie od ponurych wydarzeń było nieco dłuższe:)))

    OdpowiedzUsuń
  21. Stokrotko czytam wszystkie Twoje wspaniałe relacje, jestem zachwycona i oczarowana! 💝
    ..zdjęcia są bajecznie cudne! ..dziękuję najpiękniej, że dzielisz się tym niesamowitym pięknem z nami :)

    - ogrom serdeczności przesyłam, życzę zdrówka i dobrych chwil! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi miło AnSo że do mnie zaglądasz :-)
      Dużo zdrowia i spokoju Ci życzę!!!

      Usuń
  22. Zachwyciłam się Portugalią, to jakby inny świat . Oglądałam zresztą, jak Ci wspomniałam, zdjęcia i filmy.
    Anula

    OdpowiedzUsuń

Spacer "przez Wisłę"- z cyklu "Moja Warszawa"

Dawno nie pisałam o Warszawie w której się urodziłam i całe życie mieszkam. I o której kiedyś napisałam książkę pt: "Moje warszawskie z...