wtorek, 30 października 2018

Panteon Francuski, Pere Lachaise, Montmartre, Łyczakowski, Na Rossie ...


                                                              Panteon Francuski
Ze wszystkich słynnych osób Maria jest jedyną, której nie zepsuła sława” – tak powiedział o Niej Albert Einstein.
W 2009 r. brytyjski magazyn „New Scientist” uznał Ją za największą kobietę -naukowca wszechczasów. Jako pierwsza kobieta w historii:
- zdała egzaminy wstępne na wydział fizyki i chemii Sorbony,
- zrobiła licencjat z fizyki uzyskując pierwszą lokatę,
- otrzymała stopień doktora fizyki,
- po śmierci męża Piotra Curie – objęła katedrę fizyki na Sorbonie i została pierwszą kobietą - profesorem na tej uczelni 
- do dziś pozostaje pierwszą kobietą w historii, która Nagrodę Nobla otrzymała dwukrotnie, na dodatek w dwóch różnych dziedzinach nauki – fizyki i chemii
- jest jedyną kobietą, której szczątki spoczęły w krypcie paryskiego Panteonu. A Panteon Francuski stanowi jak wiadomo mauzoleum najwybitniejszych Francuzów. Do dzisiaj wielu Francuzów uważa naszą rodaczkę za wybitną Francuzkę. A przecież ona zaczynała każde publiczne wystąpienie od słów: „Urodziłam się w Warszawie….”
Największa Polka Maria Skłodowska-Curie została przez Francuzów nazwana „Edith Piaf promieniotwórczości”.
Osiągnęła to wszystko pomimo chronicznego braku pieniędzy w latach studenckich, niesamowicie ciężkiej pracy i dyskryminacji, której doświadczała jako kobieta -naukowiec i imigrantka.
Gdy w lipcu 2000 r. stałam przy krypcie Marii i Piotra Curie – doznałam skrajnych uczuć. Poczułam się „małą” i nic nie znaczącą osobą, a jednocześnie poczułam się bardzo dumna z tego, że jestem Polką.
---------------------------------------------------------------------------------
Rodem Warszawianin, sercem Polak, a talentem obywatel świata...” – tak napisał o Nim w nekrologu w „ Dzienniku Polskim” Cyprian Kamil Norwid. Słowa te przeszły do historii i są często cytowane przy okazji rocznic, muzycznych wydarzeń a przede wszystkim z okazji Międzynarodowego Konkursu Szopenowskiego.
Największego Polaka na cmentarzu Pere – Lachaise w Paryżu pożegnały dźwięki Marsza Żałobnego Jego autorstwa. W czasie mszy żałobnej – zgodnie z życzeniem kompozytora Requiem Mozarta wykonał słynny włoski śpiewak operowy Luigi Lablache. Kondukt żałobny wyprowadził z kościoła św. Magdaleny w Paryżu książę Adam Jerzy Czartoryski.
Ostatnie chwile Fryderyk Chopin spędził w mieszkaniu na Placu Vendome w obecności najbliższych osób, m. inn. Cypriana Kamila Norwida. Nie było przy nim jednak George Sand. Rzeźbiarz Auguste Clesinger, przyjaciel kompozytora i mąż Solange, córki George Sand – dokonał pośmiertnego odlewu twarzy i dłoni artysty. Zaprojektował też i wykonał Jego nagrobek. Młoda Szkotka Jane Stirling, która obdarzyła kompozytora wielką, nie odwzajemnioną miłością w ostatnim etapie Jego życia - pokryła koszty pogrzebu i pomnika. Serce największego Polaka zgodnie z jego ostatnią wolą jest w Polsce. Znajduje się jak wiadomo w Bazylice Św .Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie – przywiozła je do Polski Jego siostra Ludwika.
Fryderyk Chopin był nie tylko geniuszem muzycznym. Był też uzdolniony literacko. Dowodem tego są jego liczne, zachowane listy do rodziny i przyjaciół. Miał także zdolności rysownicze i aktorskie.
Na cmentarz Pere-Lachaise do grobu Fryderyka Chopina, /znajdującego się w 11 kwaterze/ idą wszystkie polskie wycieczki. I wszyscy, niezależnie od płci, wieku, wykształcenia, zainteresowań i zasobności portfela składają się na wiązankę kwiatów. I wszyscy milkną stojąc przy jego grobie.
                                         Grób Fryderyka Chopina
---------------------------------------------------------------------------------
Na cmentarzu Pere-Lachaise są też groby innych znanych Polaków np. bohaterki słynnego romansu Napoleona - Marii Walewskiej, żony Balzaca - Eweliny Hańskiej, wodza naczelnego Komuny Paryskiej gen. Jarosława Dąbrowskiego, gen Józefa Wysockiego. Jest tam też grób słynnego poety Guillame Apollinaire’a. A nad jego nazwiskiem jest wyryte drugie, polskie - Kostrovitzky, ponieważ pochodził on z polskiej, szlacheckiej rodziny.
-------------------------------------------------------------------------------------
A ten, który tak pięknie wypowiedział się o Chopinie zmarł w przytułku dla ubogich – w Domu Św. Kazimierza w Paryżu. Cyprian Kamil Norwid żył w nędzy, samotności i tęsknocie. Jego trudna twórczość została doceniona dopiero wiele lat po śmierci. Do dzisiaj rośnie drzewo na które patrzył z okna pokoju przytułku, w którym samotnie cierpiał i umierał. Pochowany został na cmentarzu Montmorency. I dopiero w 2001 roku symboliczna ziemia z jego grobu została umieszczona w Krypcie Wieszczów na Wawelu. A to on przecież tak pięknie pisał: „Do kraju tego gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba – tęskno mi Panie….”
--------------------------------------------------------------------------------
Profesor literatury słowiańskiej w College de France, który w Paryżu spędził ponad 20 lat życia i który pisał w epilogu swojego największego dzieła: „ O czymże dumać na paryskim bruku, przynosząc z miasta uszy pełne stuku, przekleństw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów, za późnych żalów, potępieńczych swarów”… zmarł w czasie epidemii cholery w Konstantynopolu w 1855 r. Ciało Adama Mickiewicza zostało przewiezione do Paryża i także złożone na cmentarzu w Montmorency. W 1890 roku przeniesiono je na Wawel.
Na tym samym cmentarzu spoczęła też muza i wielka miłość Zygmunta Krasińskiego – Delfina Potocka. Jest tam także grób słynnej malarki Olgi Boznańskiej.
---------------------------------------------------------------------------------
Najbardziej przeze mnie lubiany i ceniony Wieszcz Narodowy Juliusz Słowacki zakończył życie w Paryżu w 1849 r. i został pochowany na paryskim cmentarzu Montmartre. Na jego pogrzeb nie przyszedł niestety ani Adam Mickiewicz ani nikt liczący się z grona Wielkiej Emigracji. Dopiero w 1927 r. na polecenie Marszałka Józefa Piłsudskiego /którego był ulubionym poetą/ odbyło się uroczyste przeniesienie Jego szczątków do polskiego kościoła na rue St. Honore . Potem orszak z trumną przeszedł przed ambasadę polską w Paryżu. A potem zaczęła się ostatnia droga Wieszcza do krypty na Wawelu.
Na cmentarzu Montmartre są też pochowani: przyjaciel Fryderyka Szopena – kompozytor Julian Fontana, słynny tancerz Wacław Niżyński a także rzeźbiarka Alina Szapocznikow.
Paryski cmentarz Montmartre to nekropolia Wielkiej Emigracji. Jest tu nawet Aleja Polaków.

/Tekst ten od 29 pażdziernika 2012 roku znajduje się na portalu pisarze.pl/

Ciąg dalszy nastąpi...w dniu 1 Listopada.

niedziela, 28 października 2018

W krainie Łemków /III/- kwietniki

UWAGA!!!
I miejsce zdobyło ostatnie zdjęcie na którym są 2 Niedźwiedzice - 8 głosów
II miejsce zdobył Motylek -5 głosów
III miejsce zdobył Wróbelek i Wiewiórka - po 3 głosy.

------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj będzie tylko oglądanie. I ewentualnie wybór najładniejszego i najciekawszego kwietnika. Stoją sobie one w Muszynie- Zdroju, Krynicy-Zdroju i w okolicach.
Koło Wiewiórki przechodziłam conajmniej dwa razy dziennie.
Niedżwiedż stoi sobie w dzielnicy Zapopradzie w zakolu rzeki Poprad.
Korona  nawiązuje do nazwy jednego z sanatoriów w Muszynie-Zdroju.
A  Jaszczurkowy Potwór stoi na Deptaku Krynickim
A Żabka - to już nie pamiętam gdzie dokładnie...
To chyba Wróbelek - prawda?. Też sobie rośnie niedaleko mojego sanatorium.
A Jaszczurka to z dzielnicy Muszyna-Złockie
Pojęcia nie mam co to za zwierzaki...Może wiecie???
Jasne, że to Sowa
Tylko Dzięcioły mogą stukać w drzewa...
Biedroneczko leć do nieba...
Żabka czy mały krokodyl???

Ślimak, ślimak wystaw rogi...
Motylek przysiadł sobie przed sklepem Groszek
                                                 A do Krynicy-Zdroju zaprasza Paw
                            I jeszcze jeden Niedżwiedź ..... ten z tyłu...bo z przodu to Niedżwiedzica...

                               Który kwietnik  najbardziej się Wam podoba???Bo mnie Wiewiórka !
/Wyniki wyborów ogłoszę w poniedziałek ok. 21-szej/
------------------------------------------------------------------------------
O Krainie Łemków jeszcze będzie.... ale nie od razu... Poczekacie???

piątek, 26 października 2018

W krainie Łemków /II/ - najsłynniejszy Łemko


"W blaszanym pogiętym pudełku
mieszkają okruchy tęczy
barwne kamyki
z których Pan Bóg
zrobił mozaikę ziemi
kawałek burzy
kawałek liścia
kawałek wody
pędzelkiem wyleniałym
jak mysi ogonek
dotyka się delikatnie
kamyków świata
przedtem
trzeba pędzel poruszyć
to znaczy poślinić"
/Zbigniew Herbert „Nikifor” - fragment/

Siedział od rana do wieczora na murku przy Krynickim Deptaku w towarzystwie kundelka i malował. Kundelek był za każdym razem inny. On zawsze był taki sam. Mały, biednie ubrany, bełkoczący, nie umiejący się zachować... Bezdomny. Często żebrał. Ale jego malunki tworzone na jakichś znalezionych karteczkach, na tekturkach, na pudełkach, na drukach urzędowych powstawały najczęściej od razu, od ręki, na zamówienie kuracjuszy, którzy przystawali i wrzucali mu parę groszy do puszki, której pilnował kundelek.
I tak właśnie go wyrzeźbiono. Jak siedzi w towarzystwie kundelka i coś maluje.
Właściwie to nazywał się Epifan Drowniak. Był samoukiem. Nie umiał czytać ani pisać. Potem dopiero nauczył się składać litery i podpisywać z błędami pod swoimi pracami.
Urodził się w Krynicy 21 maja 1895 roku jako syn żebraczki, która była Łemkinią i polskiego malarza. Odziedziczył po matce wrodzoną wadę słuchu i wymowy. Podobno miał język przyrośnięty do podniebienia. Ze względu na kalectwo był uważany za upośledzonego umysłowo i odrzucony przez społeczeństwo. Nikt też nie rozumiał jego prac.
Po raz pierwszy został odkryty w 1930 roku przez ukraińskiego malarza Romana Turyna.
Wysiedlony po 1947 r. w okolice Szczecina powrócił pieszo do Krynicy. Nie mając zameldowania ponownie został wysiedlony i znowu powrócił.
Ponownie artystę odkryło małżeństwo historyków i mecenasów sztuki – Andrzej i Ela Banachowie. To oni w latach 1948-1959 objęli go artystyczną opieką i doprowadzili do pierwszej wystawy jego prac.
Od 1960 roku aż do śmierci opiekował się nim malarz Marian Włosiński. Jego pracownia w Starym Domu Zdrojowym stała się również warsztatem łemkowskiego samouka.
Po 1960 roku na wniosek ówczesnego burmistrza Krynicy – Stefana Półchłopka malarzowi-żebrakowi został wydany akt urodzenia i nadane dane personalne Nikifor Krynicki. Dotychczas malarz nie widniał w żadnych księgach i nie posiadał żadnych dokumentów.
Od tej chwili Marian Włosiński stał się jego prawnym opiekunem.
To dzięki niemu odbyło się wiele wystaw prac Nikifora, o które zatroszczył się również po jego śmierci, dbając by zostały dobrze zachowane i zapamiętane przez przyszłe pokolenia.
Na podstawie tej znajomości powstała fabuła filmu z 2004 r. pt” „Mój Nikifor”. Reżyserem filmu był Krzysztof Krauze, a Nikifora zagrała po mistrzowsku Krystyna Feldman.
Zmarł w 1968 roku w wieku 73 lat w sanatorium w Foluszu koło Jasła. Pozostawił po sobie kilkadziesiąt tysięcy dzieł.
Prawdziwy rozgłos przyniosła mu wystawa w Paryżu w 1959 r., następnie wystawiano jego prace w wielu uznanych galeriach i muzeach na świecie: w Jerozolimie, Chicago, Londynie. W 1967 roku otwarto jego wystawę w Zachęcie. 
Namalował wiele akwarel i rysunków przedstawiających krynickie pejzaże, wnętrza, autoportrety. Jego twórczość cechuje dekoracyjność i harmonijny koloryt.  Od 1994 roku ma swoje muzeum w Krynicy… w willi Romanówka. 
                                     
Zwiedzałam to muzeum ale nie podejmuję się opisać swoich wrażeń. Chyba nie potrafię. Byłam /i nadal jestem/za bardzo wzruszona. Może kiedyś mi się to uda...
                                     
Był największym polskim malarzem- prymitywistą łemkowskiego pochodzenia. 
Śpi sobie spokojnie na Starym Cmentarzu w Krynicy...


środa, 24 października 2018

Największa słodycz na polepszenie nastroju.



1. Na zdjęciu wyżej największa czekolada, jaką udało się dotychczas wyprodukować. Powstała 11 kwietnia 2015 roku w chorwackim mieście Split. Do jej wykonania potrzebnych było ponad 800 kg. gorzkiej czekolady. Zajęła powierzchnię 102,43 metra kwadratowego.

2. Czekolada uratowała życie producentowi Miltonowi Hershey, który z ważnych spraw w firmie produkującej czekoladę odwołał swoją rezerwację na rejs „Titanikiem”.

3. Na podstawie badań 32 tysięcy szwedzkich kobiet w średnim i starszym wieku stwierdzono, że spożywanie gorzkiej czekolady w umiarkowanych ilościach zmniejsza ryzyko niewydolności serca o jedną trzecią.

4. Jak wiadomo czekolada powstaje z ziarna kakaowca. Największym producentem tej rośliny jest Wybrzeże Kości Słoniowej. Kraj ten zaspokaja około 40% światowego zapotrzebowania na kakao.

5. 687 dolarów – tyle zapłacono na aukcji za 10-centymetrową czekoladkę, którą kapitan Robert Scott zabrał na swoją pierwszą wyprawę antarktyczną w 1900 roku. I przywiózł ją z powrotem.

6. Przez ostatnie 7 dni października w USA sprzedaje się 40 tysięcy ton słodyczy na bazie czekolady. Związane to jest z ogromną popularnością Haalloween.

7. Stugramowa tabliczka czekolady zawiera około 550 kalorii. Żeby to spalić trzeba biegać przez 1,5 godziny.

8. Ciemna czekolada może poprawić zdolność widzenia w sytuacjach niskiego kontrastu – takich jak słaba pogoda.

9. Biała czekolada jest bardziej kaloryczna od czarnej. Trzeba do niej dodawać więcej tłuszczu kakaowego niż do tradycyjnej, aby zastąpić miazgę kakaową.

10. Sam zapach czekolady wpływa pozytywnie na fale mózgowe wprowadzając mózg w stan odprężenia.

Jeśli chodzi o mnie to zjadam codziennie minimum 1 tabliczkę czekolady mlecznej z orzechami. A potem idę na długi spacer szybkim krokiem. Ale o tym, to już pisałam ze 100 razy.

Bez czekolady nie wyobrażam sobie życia. Szczególnie jak jest zimno, wietrznie i leje deszcz. Tak jak dzisiaj.

A Wy???

poniedziałek, 22 października 2018

W krainie Łemków /I/ - cerkwie

                                     Cerkiew w Tyliczu
Łemkowie byli to górale pochodzenia rusińskiego z nie do końca ukształtowaną świadomością narodową.  Jako zbiorowość o osiadłym trybie życia Łemkowie ukształtowali się pod koniec XVI wieku. Istnieje wiele sprzecznych teorii wyjaśniających genezę pochodzenia Łemków. Mieli oni przybywać na obszary Polski już w średniowieczu na fali migracji pasterskich plemion wołoskich, które szły z ziem obecnej Rumunii. Ludy te mieszkały z miejscową ludnością ruską, przyjmując częściowo jej obyczaje, kulturę i język. Łemkowie nazywali siebie „Rusnakami”, a nazwa „Łemko” pojawiła się dopiero w XIX wieku.  Łemkowie pielęgnowali swoje tradycje i język.  Zajmowali się przede wszystkim hodowlą owiec i uprawą roli. W większości byli wiernymi Kościoła unickiego.
                                Cerkiew w Powroźniku
Od okresu międzywojennego XX wieku wzrastało ich poczucie przynależności do narodu ukraińskiego, Zjawisko to było niewątpliwie połączone z więzami religijnymi z Ukraińcami, czyli przynależnością do kościoła unickiego, propagandą ukraińską i gorszą pozycją Łemków w społeczeństwie polskim.
                               Cerkiew w Złockiem
Po II wojnie światowej Łemkowie dobrowolnie lub pod przymusem udzielali pomocy ukraińskim nacjonalistom prowadzącym krwawą walkę z państwem polskim. Walka ta doprowadziła do wysiedlenia Łemków z Bieszczad, Beskidu Niskiego i Sądeckiego czyli z ich ziem rodzinnych. Nastąpiło to w latach 1947-1950 w ramach akcji "Wisła".
                              Cerkiew w Szczawniku
Po Łemkach pozostały stare domy budowane główne tuż nad potokami. Pozostały też domy na  głównych ulicach miejscowości np. w Muszynie na ulicy Kościelnej. 
Ale zostały po Łemkach przede wszystkim przepiękne drewniane cerkiewki.
Tydzień temu wróciliśmy z Beskidu Sądeckiego. Tam nad Popradem przebywaliśmy na leczeniu sanatoryjnym. W wolnych chwilach podziwialśmy drewniane budownictwo sakralne.
Poniżej i powyżej cerkiewki do których dowędrowaliśmy na własnych nogach. Stoją sobie cichutko w okolicach Muszyny i Krynicy. Wszystkie są obecnie kościołami rzymsko-katolickimi.

                                               Cerkiew w Jastrzębiku
--------------------------------------------------------------------------------------
Napisać jeszcze coś o Krainie Łemków????Bo nie chcę przynudzać...

sobota, 20 października 2018

W tę niedzielę zabierzmy ze sobą sowę,...

    .... bo sowa to symbol mądrości.                        

Georges Freche - były mer Montpelier i  były samorządowiec wygrywający masę wyborów jedne po drugich - zapytany jak to się stało odpowiedział: 
"Ludzi inteligentnych jest w społeczeństwie jakieś 5-6 %. Moją kampanię wyborczą robię więc dla idiotów".
Wszystkim - a więć także sobie - życzę, abyśmy się znależli wśród tych 5-6%.
---------------------------------------------------------------------------
P.S A mamy tam kogoś oprócz kłamców, głupców i złodziei???

czwartek, 18 października 2018

Nie będzie recenzji



Będzie coś w rodzaju reminiscencji.

1. Bardzo bliska mi kobieta wiele lat temu poszła do kościoła do spowiedzi. Prosiła księdza o poradę jak ma wytrwać w małżeństwie z człowiekiem, który jest zły. Odpowiedź siedzącego w konfesjonale księdza brzmiała: „Jesteś kobietą, żoną i matką, Twoim obowiązkiem jest cierpieć i znosić wszystko w pokorze. I zastanów się czy to nie ty jesteś zła.” Ta kobieta, która cierpiała niesamowicie przez wiele lat żyjąc w dziećmi w biedzie po usłyszeniu takich słów była gotowa odebrać sobie życie. Nie zrobiła tego tylko dlatego, bo prawdziwie wierzyła w Boga. I że tuż obok, w ławce kościelnej modliły się jej dzieci.

2. Brat mojej najbliższej przyjaciółki mieszka samotnie w wiosce niedaleko Warszawy. Nie założył własnej rodziny.
Tak się składa, że mieszka tuż przy kościele i plebanii. Przez wiele lat widział młode kobiety odwiedzające wieczorami plebanię. Potem widywał już tylko jedną, która przychodziła na plebanię najpierw z małymi a potem z dużymi już dziećmi. Kilka lat temu ksiądz z tej parafii odszedł na emeryturę. Odchodząc zabrał z niej wszystko. I gdy nowy ksiądz się tam wprowadził to zastał puste ściany i puste konto. Poprzedniego księdza nie można znaleźć. Istnieją podejrzenia, że zamieszkał z dziećmi i ich matką. Nie wiadomo gdzie.

3. Gdy /wiele lat temu/ poszłam do kancelarii parafialnej aby zgłosić dzieci do chrztu – usłyszałam pytanie o ślub kościelny. Gdy odpowiedziałam, że nie brałam takiego ślubu poproszono mnie o podanie daty kontraktu. Tak się składa, że prawie całe zawodowe życie spędziłam na negocjacjach handlowych, przygotowywaniu i podpisywaniach różnych kontraktów międzynarodowych, więc zapytałam o jaki konkretnie kontrakt chodzi. Nie przypuszczałam, że mógł tak być nazwany mój cywilny ślub. A wyszłam za mąż z miłości, która trwa do dzisiaj.

4. Miałam w szkole podstawowej bliską koleżankę, która chodziła na religię i na inne zajęcia do kościoła. Mogę się tylko teraz domyślać dlaczego kiedyś prosto z ciemnej salki katechetycznej matka zawiozła ją do szpitala. I teraz już rozumiem dlaczego już nigdy jej nie zobaczyłam, bo cała rodzina gdzieś zniknęła.

5. Mogłabym napisać jeszcze o wielu podobnych i to dużo gorszych przypadkach, które znam z własnego życia. Lub z życia bliskich mi osób. Ale nie chcę wracać do przykrych wspomnień.

TEN film powinien zobaczyć każdy.

I dopiero wtedy zabrać głos na jego temat.

I w żadnym wypadku nie twierdzić, że jest to NAGONKA NA KOŚCIÓŁ albo WALKA POLITYCZNA.

Bardzo dobrze, że TEN film powstał.

I jeszcze jedno – jestem osobą wierzącą w Boga.
A widzę GO w wielu ludziach, w ich dobrych uczynkach, w talentach jakie mają, w pięknie przyrody, w pięknych zjawiskach, w dziełach sztuki.

wtorek, 16 października 2018

I znowu nie dostałam brylantów...

Na szczęście dostałam kilka wspaniałych prezentów. Na przykład taką książkę:
... której wewnętrzna okładka tak wygląda:


A na odwrocie tak jest napisane:

Pytanie: czy notes telefoniczny może być skarbem, do tego białym krukiem?
Tak, jeżeli jest to notes dzienniklarki, pisarki, poetki Krystyny Gucewicz, unikalna kolekcja kontaktów i ukrytych za nimi wspomnień.
Gwiazdy, sławy, legendy. Żarty, fakty, anegdoty. 
Książka znaleziona w notesie - brzmi nieźle.
Kilkaset Wielkich Nazwisk, wśród nich Stan Borys, Jerzy Bralczyk, Krystyna Czubówna, Piotr Fronczewski, Irena Santor, Karol Strasburger, Stanisław Tym oraz niezapomniani: Hanka Bielicka, Stefania Grodzieńska, Gustaw Holoubek, Jan Himilsbach, Agnieszka Osiecka, Danuta Szaflarska, Violetta Villas, Zbigniew Zapasiewicz
Życie artystyczne i uczuciowe, mnóstwo przygód, zabawnych zdarzeń.
I trzysta zdjęć z archiwum Autorki - dowód, że tak to było naprawdę.
A życie jest piękne."

No więc otworzyłam książkę mniej więcej w połowie i przeczytałam:

"TADEUSZ ŁOMNICKI: Najwybitniejszy aktor dwudziestego stulecia. I nie najskromniejszy. Koledzy często ubierali go w tę anegdotę: 
- Kto jest najwybitniejszym aktorem naszych czasów.?
- Jest nas kilku.
Krążyła jeszcze inna opowieść. Łomnicki za kulisami z lubością patrzy na publiczność, za chwilę ma wyjść na scenę. Rzuca półgłosem:
- Ja im zazdroszczę, zaraz będą mnie oglądać"

No i wsiąkłam. 
Więc jakbym nic nowego nie napisała.... to znaczy, że pogodziłam się z faktem, że tych brylantów znowu nie dostałam...ale coś dużo cenniejszego...

Wszystkiem osobom, które pamiętały że Stokrotka ma na imię Jadwiga i obchodzi imieniny 15 października - BARDZO SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.
A z innymi to w najbliższym czasie się policzę.....

niedziela, 14 października 2018

Basilica di Santa Croce


Bazylika Świętego Krzyża we Florencji należy do świątyń wyjątkowych. I to z kilku względów.
Po pierwsze jest to zabytek niepowtarzalny ze względu na czystość stylu gotyckiego.
Po drugie znajdują się w niej znakomite dzieła sztuki.
Po trzecie ma olbrzymie znaczenie historyczne.
Jest to zarówno świątynia artystyczna jak i miejsce spoczynku 270 wybitnych mieszkańców miasta.
Basilica di Santa Croce to właściwie Panteon słynnych Włochów.
Ale zacznę od samego początku.
Budowę kościoła zlecili franciszkanie. Zaprojektował go Arnoldo di Cambio a prace rozpoczęły się pod koniec XIII wieku. Franciszkanie pragnęli zbudowac kościół, który mógłby sprostać konkurencji z wznoszonym na drugim końcu Florencji kościołem dominikanów. Na budowę wydano olbrzymie sumy, a finansowały ją głównie zamożne florenckie rody. Uczestnictwo w budowie, a tym bardziej możliwość wiecznego spoczynku u skromnych franciszkanów było uważane za akt pokory. A bogaci bankierzy mieli nadzieję, że finansowanie kościelnego budownictwa jest sposobem na zmniejszenie winy z powodu uprawianej lichwy, uznawanej przez kościół za grzech.
Stąd w Santa Croce wiele wspaniałych kaplic, noszących imię fundatorów bazyliki. To również wyjaśnia obecność wspaniałych nagrobków, ufundowanych właśnie przez ówczesnych bogaczy.
Zacznę od nagrobka Michała Anioła, który uważam za najpiękniejszy. Jest to dzieło Giorgio Vasariego - słynnego historiografa sztuki, architekta i malarza, który przez pewien czas był uczniem Michała Anioła. Ciało wybitnego malarza i rzeźbiarza, który zmarł w Rzymie zostało przeniesione 10 lat po jego śmierci i umieszczone w Santa Croce.
Urodzony we Florencji słynny poeta Dante Alighieri zmarł na wygnaniu w Rawennie i tam znajduje się jego prawdziwy grobowiec. Ale w Santa Croce ustawiono cenotaf, czyli symboliczny nagrobek. Stoi tuż koło nagrobka Michała Anioła.
Natomiast naprzeciwko nagrobka Michała Anioła znajduje się nagrobek wybitnego astronoma Galileusza:
Ma tu też swój nagrobek urodzony we Florencji słynny dyplomata Niccolo Machiavelli:
Jest w Santa Croce wiele innych nagrobków wybitnych osób. Na przykład Gioacchino Rossiniego, a także czwórki wybitnych lub znanych Polaków.: Michała Kleofasa Ogińskiego /tego od słynnego poloneza „Pożegnanie Ojczyzny” i twórcy kanału/, Zofii Zamojskiej z Czartoryskich, malarza Michała Bogorii Skotnickiego i Zofii Cieszkowskiej z Kickich.
A przed bazyliką na rozległym placu stoi pomnik najsłynniejszego florentyńczyka – twórcy „Boskiej komedii".
I jeszcze autorka blogu na tle Bazyliki. Niestey ujęcie bazyliki jest tylko częściowe, bo fotograf oglądał się za jakąś ognistą Włoszką.
                                                            Zdjęcie z roku 2002.

piątek, 12 października 2018

Kubełek


Właśnie wróciłam z sanatorium i nic mi się nie chce. 
Więc może powtórzę tekst, który napisałam sześć lat temu. Te osoby, które go już znają dostają ode mnie na przeprosiny to serduszko na zdjęciu.
---------------------------------------------------------------
Działo się to bardzo dawno temu.

Mieszkaliśmy od pół roku na nowym osiedlu na peryferiach miasta. W pobliżu był tylko jeden sklep, ale za to dwie czy trzy knajpy-mordownie. A poza tym porozjeżdżane drogi – pozostałości po budowie. A budowa ciągle nie była jeszcze zakończona. 
Aha, - i była jedna budka telefoniczna, z której nie można było się nigdzie dodzwonić. Bo słuchawka była prawie zawsze urwana.
W naszym dziesięcio-piętrowym bloku telefon założyli tylko w jednym mieszkaniu. Była to jakaś linia specjalna. A mieszkanie zajmował jakiś pan z panią. Mówiliśmy o nich ‘’państwo dyrektorostwo”, albo „sekretarze”. W każdym razie byli raczej ważni, skoro telefon założono im natychmiast. My potem czekaliśmy jeszcze na telefon piętnaście lat.
Obiektywnie muszę jednak przyznać, że w sytuacjach awaryjnych /lekarz, pogotowie, pilny telefon do pracy/ - „sekretarze” pozwalali wszystkim mieszkańcom korzystać ze swojego telefonu. I zawsze, gdy jechaliśmy razem windą o tym przypominali. Mówili, żebyśmy się nie krępowali do nich przyjść gdy jest taka potrzeba. Mieszkaliśmy na tym samym piętrze, ich drzwi wejściowe mieliśmy naprzeciwko swoich. A obok naszych – były niestety drzwi do zsypu.
To był lipiec albo sierpień. Byłam na urlopie macierzyńskim po urodzeniu drugiego dziecka. Mąż ze starszym wyjechał ze znajomymi nad morze.
Tego dnia był straszliwy upał. Więc wstałam raniutko, pozasłaniałam okna, włączyłam wiatraczki, wstawiłam pranie i zaczęłam gotować obiad. Wszystko chciałam zrobić wtedy, kiedy jeszcze upał nie odebrał mi całkowicie rozumu. Żeby potem mieć wszystko gotowe i tylko leżeć sobie na materacu i czytać książkę, albo bawić się z niemowlaczkiem /tym samym, który teraz włóczy się po świecie – już oczywiście jako dorosły mężczyzna/.
Około godziny ósmej ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć … i natychmiast pomyślałam, że zwariowałam.
Przede mną stał prawie goły sąsiad z naprzeciwka./ten „pan dyrektor albo sekretarz”/. To znaczy miał na sobie tylko klapki i majtki… a w ręce trzymał kubełek na śmiecie. /były to czasy, w których nie było jeszcze toreb foliowych/.
- Ja bardzo przepraszam – zaczął cichutko – ale wyszedłem tylko wyrzucić śmiecie… i nie zamknąłem drzwi do mieszkania…. A nie wziąłem kluczy, bo nie przypuszczałem…. I jak otwierałem drzwi do zsypu, to tam się okno otworzyło i przeciąg zatrzasnął mi moje drzwi. I nie wiem co mam teraz zrobić, bo nie mogę wejść z powrotem.
Dostałam ataku śmiechu. Ale ponieważ sąsiadowi nie było wcale wesoło, więc dokonywałam cudów, żeby się nie śmiać na głos, tylko tak do środka.
Bo jak tu się nie śmiać – facet wyszedł tylko wyrzucić śmiecie – i teraz nie może wrócić do mieszkania i stoi przed moimi drzwiami z kubełkiem w ręce. I prawie goły. A był przy tym bardzo potężny, wręcz gruby i dźwigał przed sobą wielki brzuch /swoją drogą jak go widywałam w ubraniu to wcale tego brzucha nie było widać/.
- Bo ja już pukałem do wszystkich sąsiadów na piętrze – kontynuował pan od kubełka. Ale wszyscy wyszli już do pracy, tylko pani jest w domu. – Czy może mi pani jakoś pomóc?
- Oczywiście, proszę wejść i usiąść.
Wszedł, usiadł. A ja poszłam do drugiego pokoju, żeby się spokojnie wyśmiać.
- Tylko jak ja mam panu pomóc – zapytałam po powrocie– telefonu nie mam, wyjść nigdzie nie mogę żeby zadzwonić. Zresztą jedyna budka telefoniczna nie działa. Trzeba by iść na pocztę.
- To ja pójdę – powiedział pan. – A może mi pani pożyczyć parę złotówek, bo ja tylko mam ze sobą ten kubełek. A może ma pani dla mnie jakieś ubranie, bo przecież nie będę chodził po ulicy w samych majtkach.
Znowu dostałam ataku śmiechu, ale wyszłam szybko z pokoju w poszukiwaniu tych złotówek. I ubrania.
Złotówki znalazłam. Ale jeśli chodzi o ubranie, to sprawa była bardzo skomplikowana. Bo mój mąż był bardzo chudy i nic z pewnością nie pasowałoby na naszego sąsiada. Poza tym sąsiad był conajmniej 25 lat starszy od niego.
Jedyne co mogłam sąsiadowi zaoferować to był koc, albo prześcieradło. Więc narzucił koc na plecy, owinął się nim i poszedł na pocztę. Gdy patrzyłam na niego przez okno to zaczęłam mieć wyrzuty sumienia czy dobrze zrobiłam.
No ale gdybym była w domu sama, to poszłabym na tę pocztę za niego. A z 3-miesięcznym dzieckiem przy 35 stopniowym upale to … nie bardzo. A poza tym on poszedł zadzwonić do żony do pracy, żeby mu przywiozła drugie klucze. Gdybym ja do niej dzwoniła to wyglądało by to jakoś tak … nie szczególnie. Tym bardziej, że on ciągle był w tych klapkach i w majtkach.
Sąsiad wrócił po godzinie bardzo zmęczony, bo w tym kocu było mu okropnie gorąco. Wypił mi cały kompot, który ugotowałam jeszcze rano. I powiedział, że żony nie mógł zastać, bo poszła na jakąś naradę. Więc rozgościł się u mnie i oglądał telewizję.
Potem wychodził jeszcze dwa razy /owijał się wtedy prześcieradłem/ i telefonował do żony. A ja miałam tego po trochu dosyć. Chociaż widok tego grubasa z kubełkiem nadal przyprawiał mnie o ataki śmiechu. A z drugiej strony było mi go jednak szkoda, bo wyszedł na zupełnego wariata. No bo kto wychodzi do zsypu w samych majtkach i klapkach zostawiając otwarte drzwi zatrzaskowe?
W pewnym momencie zasugerowałam mu, żeby znalazł jakiegoś ślusarza, albo żeby poszedł na posterunek policji … to może mu „z urzędu” te drzwi wyważą. Albo żeby sobie sam je wyważył. /na pewno dałby radę/
Ale powiedział, że dopiero wtedy to by go żona zabiła.
Gościa miałam w domu do około 16-tej. Poczęstowałam go obiadem, bo głupio mi było samej jeść.
Gdy przyszła jego żona, to rzeczywiście tak okropnie go zwymyślała od niedorozwiniętych, że aż zrobiło mi się go szkoda. Ale nic się nie odzywałam, żeby nie narazić się na jakiś niemiłe komentarze. Najgorsze, że jak wychodzili ode mnie z mieszkania, to widzieli ich inni sąsiedzi, którzy wracali akurat z pracy. 
Mąż ze starszym dzieckiem wrócili następnego dnia po południu. A wieczorem ktoś do nas zadzwonił.
- Ja przepraszam bardzo – znowu usłyszałam głos sąsiada – ale ja tu wczoraj zostawiłem u pana żony kubełek do śmieci. Czy mógłbym go dostać z powrotem?
- I jeszcze ten kocyk chciałbym oddać… .
-------------------------------------------------------------------------------
Gdy w nocy szłam do kuchni czegoś się napić, zauważyłam stojący w przedpokoju słup soli. Był podobny do mojego męża.

"Obrzydliwa" Warszawska Praga - część czwarta czyli zakończenie

                                                  Stojący niedaleko  kościół Św.Floriana zwany Katedrą Praską miał stanowić przeciwwagę dla ...