sobota, 31 sierpnia 2019

Zielone płuca Ziemi



We wrześniowym numerze magazynu popularnonaukowego FOCUS tematem głównym jest DRZEWO -NAJLEPSZY PRZYJACIEL CZŁOWIEKA.

Temat nadzwyczaj aktualny w czasie gdy w Brazylii płoną pierwsze „płuca Ziemi” czyli lasy w Amazonii. To obszar siedemnaście i pół raza większy od Polski. Drugie płuca Ziemi płoną w Dolinie Konga w Afryce. A trzecie są w Rosji w której od kilku miesięcy szaleją pożary tajgi.

Do tego aby ratować drzewa potrzebna jest polityczna wola. Tymczasem prezydent Brazylii zwolnił szefa rządowej agencji badań kosmicznych za to, że głośno powiedział o skali wycinki lasów amazońskich.

Gdy dwa lata temu weszło w życie „lex Szyszko” i zaczęła się wycinka drzew nie tylko w w Puszczy Białowieskiej ale i w całej Polsce to wycięto i na mojej ulicy kilkanaście drzew. Były to drzewa zdrowe, piękne, nie zagrażające nikomu ani niczemu i nie zasłaniające światła w żadnym mieszkaniu.

Jedno z takich drzew wycięto przed budynkiem, w którym mieści się poczta. Akurat następnego dnia byłam świadkiem rozmowy kilku osób stojących w kolejce na tej właśnie poczcie. Jedna z tych osób bardzo się cieszyła że nie ma już tego drzewa bo „ptaki, które na nim siedziały darły się jak opętane od samego rana i nie dawały mu spać”. No i liście z tego drzewa spadały mu jesienią na balkon. Bardzo się wtedy zdziwiłam, ze duży ruch samochodów i autobusów przejeżdżających tą ulicą nie przeszkadza temu człowiekowi…

Ale nie zabrałam głosu bo czułam, że jestem na straconej pozycji.

Tymczasem z FOCUSA dowiedziałam się że:

Etiopczycy pobili pod koniec lipca rekord świata – w ciągu zaledwie 12 godzin posadzili aż 353 mln drzew. Docelowo rząd Etiopii chce posadzić 4 miliardy drzew. Polska – trzykrotnie od Etiopii mniejsza i mająca trzy razy mniej obywateli – sadzi ich pół miliarda ale w ciągu roku.

W roku 2018 lasy tropikalne zmniejszyły się o 3,6 mln hektarów – to tyle ile powierzchnia Belgii. W tym roku będzie z pewnością dużo gorzej.

A najgorsze jest to że wycina się drzewa stare i bardzo duże, które magazynowały dwutlenek węgla nawet przez setki lat.

Na pocieszenie dla Was wszystkich i dla mnie samej:

6 zielonych rekordów:

1.Najwyższe  są wiecznie zielone sekwoje rosnące w kalifornijskim Redwood National and State Park – rekordzista ma 115, 85 m.



2. Największą objętość pnia ma mamutowiec olbrzymi o nazwie „Generał Sherman” Objętość jego pnia wynosi 1487 metrów sześciennych. Masę tego drzewa szacuje się na 1900 ton. Rośnie w Parku narodowym Sekwoi w Sierra Nevada.


3. Najgrubsze drzewo świata zwane El Arbol del Tule rośnie w Santa Maria del Tule w meksykańskim stanie Oaxaca. To cypryśnik meksykański o obwodzie 42 metry, co równa się ponad 14 metry średnicy.


4. Najwyżej rosnące drzewa to jodły Abies Squamata, które w Chinach i Tybecie wystepują nawet na wysokości 4400 m.n.p.m. Osiągają wysokośc 40 metrów i mają metr średnicy.


5. Największą powierzchnię korony ma figowiec bengalski zwany Timmamma Marimanu. Rośnie w Indiach a korona jego drzewa zajmuje powierzchnię aż 19 tysięcy metrów kwadratowych czyli 1,9 hektara. Ma około 1100 lat./na zdjęciu tylko malutka część tego drzewa/.


6. Najstarsze  pojedyncze drzewo to Matuzalem – sosna oścista o odmianie sędziwej. Rośnie w górach Nevady a jego wiek ocenia się na prawie 5 tysięcy lat.

/zdjęcia zeskanowałam z Focusa/

Wszystkim Wam życzę udanego weekendu - ale nie przed telewizorem tylko w towarzystwie drzew, krzewów, kwiatów i ptaków.

czwartek, 29 sierpnia 2019

Niezwykłości polskiego wybrzeża


1. Najwyższy taras widokowy znajduje się w Trzęsaczu. Został zbudowany na wysokości klifu - 20 m.n.p.m i można z niego oglądać nie tylko morze ale i ruiny kościoła.
2. Najszersza plaża znajduje się w Świnoujściu. W najszerszym miejscu ma ponad 200 m i co roku przybywa jej około 20 cm.
3. Najwyższy klif to nadmorskie wzgórze Gisań w pobliżu Międzyzdrojów. Ma wysokość 93  metry.
4. Najwyższa wydma to Wydma Łącka. Ma około 40 m. Znajduje się na terenie Słowińskiego Parku Narodowego.
5. Najstarsza latarnia morska to ta na Rozewiu - ma 198 lat.
6. Najdłuższa plaża nudystów znajduje się między Pogorzelicą a Mrzeżynem. Golasy mają do dyspozycji aż 10 kilometrów plaży.
7. Nadmorska kolej Wąskotorowa gminy Rewal. Jest trzecia w Polsce pod względem długości - ma 40 km. Jedyna tak długa, która w sezonie przewozowym kursuje codziennie.
8. Najwęższe miejsce na Helu znajduje się w pobliżu Chałup. Szerokość lądu wynosi tam 100 metrów.
9. Promenada w poprzek. Promenada w Juracie nie wiedzie wzdłuż morza ale prostopadle do niego. Jej końce łączą otwarte morze z Zatoką Pucką.
10. Najdłuższe molo to oczywiście molo w Sopocie . Ma ponad pół kilometra długości. Stężęnie jodu na jego końcu jest dwukrotnie wyższe niż na lądzie.
---------------------------------------------------------------
A może ktoś z Was zna jeszcze jakąś niezwykłość polskiego wybrzeża.?
Na przykład - gdzie jest najpiękniejsza plaża???
A  tak przy okazji.... lubicie morze czy wolicie góry.? A może jeziora albo najzwyklejszą wieś...?

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Chodząca dekoracja


Każdy kto ogląda w Łazienkach Królewskich te ptaki myśli, że wiodą one beztroskie życie ozdoby królewskiego ogrodu, bo nikt im nie zagraża.

Snują się leniwie przed Pałacem,  przechadzają po scenie i widowni Teatru na Wodzie, wskakują na kolumny i rzeżby i na niższe gałęzie drzew. Idą wolnym, znudzonym krokiem niczym dworzanie samego króla Stasia. 
Tylko czasami jakby dla kaprysu albo z próżności samce rozpościerają te swoje piękne, przepyszne  ogony. Krzyczą też od czasu do czasu na całe gardło i kręcąc głowami wsłuchują się w echo swojego głosu. Ten niezbyt piękny głos to sygnał dla pawiego stada, a więc głównie dla samiczek i pawich piskąt, które w oddaleniu od reprezentacyjnych alejek i kolumnad pałacu spacerują sobie cichutko po trawnikach..... że wszystko w porządku, że nic ani nikt im nie zagraża. 
Chociaż czy można być pewnym ze jakiś dowcipniś czy nieznośne dziecko nie będzie chciało wyrwać nagle jakiemuś pięknemu ptakowi pióra z ogona? Albo czy jacyś złodzieje jaj /np. sroki/ nie czyhają właśnie na pawie jaja?

Niektórzy twierdzą, że pawie są dumne i głupie. Nie jest to prawda. To ptaki silne i mądre, które przywiązują się do swojego terytorium i bronią go. Nie opuszczają swojego terenu bez potrzeby i ... jak twierdzi Dariusz Szaraniec w książce "Warszawa dzika" ... bronią swojego domu niczym gęsi kapitolińskie. Na nocleg umieją się chronić wysoko na drzewach, w samych czubkach koron. A podczas snu są nieustannie czujne i podnoszą alarm przy każdym podejrzanym odgłosie. Umieją być dobrymi stróżami. Najsilniejsze samce potrafią wypatrzeć lisa i chodzić za nim krok w krok. A lisy i koty - których w Łazienkach Królewskich coraz więcej - są ich wrogami.

Chociaż pawie w Łazienkach są od bardzo bardzo dawna to dopiero w 2015 roku udało im się dochować pierwszego potomka. Do tej pory każde zniesione jajo lub pisklę padało ofiarą licznych podstepnych wrogów wśród których byli także bezmyślni ludzie...

Pamiętam sprzed lat dużą klatkę stojąca na tyłach Starej Kordegardy... a w niej samicę pawia z dwoma malutkimi pawiątkami. Zastanawiałam się nawet dlaczego te pawie są w zamknięciu, podejrzewałam że są chore i leczone. A one były po prostu chronione przed niebezpieczeństwem. Do klatki przynoszono im wodę i jedzenie. Dopiero gdy podrosły wypuszczono je na wolnośc. Chodziły wtedy tuż przy boku matki.

Widziałam też kiedyś gniazdo pani pawiowej w Teatrze na Wyspie. Tam widać było bezpieczne, bo żaden ludzki wróg nie miał odwagi przedostać się do niego przez fosę.

Pawie tylko sprawiają wrażenie dumnych i nieprzystępnych. W rzeczywistości to ptaki ciągle obserwowane i okrążane przez tłumy ludzi. A przecież nie jest łatwo być ciągle na scenie, ciągle grając rolę ptaków królewskich. I być bez wytchnienia chodzącą dekoracją.
Nawet jak się jest tak pięknym...

sobota, 24 sierpnia 2019

czwartek, 22 sierpnia 2019

1470 zł w jednej stopie...

Dwie wizyty u ortopedy w Poradni Chorób Stopy – 2x 200 zł = 400

Usg stopy -180 zł

Rentgen stopy -65 zł                                                                           
Wkładki pod pięty 55 zł

Piłeczka kolczasta do gimnastyki stopy 15 zł

W zwykłej przychodni rehabilitacyjnej poza Warszawą w ramach skierowania prywatnego wsadzili mi stopę w  specjalny but zwany przeze mnie dybami x 3 /patrz mój tekst z 11 sierpnia/
 jonoforeza x 3, krioterapia x 3 laser x 3 = 65 zł

5 rehabilitacji po 1,5 godziny w Poradni Chorób Stopy 5 x 130 zł = 650 zł.

Lek przeciwbólowy i przeciwzapalny ok 40 zł.

Razem 1470 wydane na jedna stopę od dnia 22 lipca br.

I nie ma prawie żadnej poprawy.

Boli jak bolało, mimo ze ćwiczę także w domu.
Ból ma niedługo przejść i noga wróci do formy.

Tylko kiedy? I ile jeszcze będę musiała wydać pieniędzy aby nie stać „na gwoździu”?

Czy ktoś z Was miał kiedyś taki zabieg zwany manualnym masażem stopy przy naderwanym ścięgnie podeszwowym?

Nikomu czegoś takiego nie życzę. To prawie godzina niesamowitego bólu.

Zrobiłam skan z rachunku opiewającego na 130 zł za rehabilitację w dn. 21 sierpnia.

I nie pytajcie mnie proszę dlaczego nie leczę się w zwykłej poradni w ramach składek, które płaciłam i nadal płacę.

To wszystko przekracza moją wytrzymałość psychiczną.

Gdy wczoraj okropnie obolała po zabiegu wróciłam do domu i zajrzałam do komputera, to znalazłam tam przepiękna recenzję mojej książki o Warszawie pt: "Moje warszawskie zwariowanie" Od razu poczułam się trochę lepiej.

Jak macie czas i ochotę to przeczytajcie proszę:


http://nietypowerecenzje.blogspot.com/2019/08/patronat-medialny-moje-warszawskie.html#comment-form

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

"Myśli spod czapy....." Ewy Radomskiej - ciąg dalszy

"Myśli od czapy czyli co w głowie piszczy" sa tak rewelacyjne i trafne, że postanowiłam przepisać kilka następnych:
/poprzednie mysli przepisałam w dn. 3 sierpnia 2019/

1. Historia powtarza się dlatego, że głupota ludzka jest nieśmiertelna.
2. Moralnośc zależy od epoki. Jaka epoka, taka moralnośc. To przecież stara mądrość: "O tempora, o mores".
3. Oskarżenie rzucane na niewinnych wrócą kamieniami do oprawców.
4. Ścięte drzewo - egzekucja niewinnego...
5. Określenie, że spało się z kimś jest absolutnym zaprzeczeniem tego, co naprawdę się działo...
6. Gdyby wiara w Boga nie obiecywała nieśmiertelności i grzechów odpuszczenia, nie byłaby dla duszy pokrzepiająca albo nie byłoby jej w ogóle...
7. Nasze grzechy najbardziej pamiętają nam ci, z którymi nie grzeszyliśmy...
8. Każdy ma swój świat w którym pełno jest bezdroży...
9. Małżeństwa nieraz przypominają koktajl Mołotowa.
10. Ponoć szczęśliwi chwil nie liczą, a powinni, bo to co piękne, krótko trwa...
11. Inteligentna kobieta musi spotkać mądrego mężczyznę, inaczej staje się niewolnicą durnia...
12. Spaść z piedestału to gorzej niż się na niego nie dostać...
----------------------------------------------------------------------
Która z tych myśli podoba się Wam najbardziej?

sobota, 17 sierpnia 2019

Przylądek

Już w zamierzchłych czasach zapalano tu ogień mający ułatwić rybakom orientację w czasie połowów na Bałtyku. Jest to najbardziej na północ wysunięty punkt Polski zwany kiedyś Rosenhoupt lub Rosehaupt, czyli Przylądek Rozewie. 

Pod koniec XVII wieku stała tu latarnia zaznaczona na szwedzkich mapach z tego okresu. Niestety, po rozbiorach Polski na pruskim wybrzeżu nie paliło się żadne światło nawigacyjne. Rozbłysło ono ponownie dopiero wtedy, gdy tuż przy Rozewiu doszło do kilku katastrof morskich (np. podczas sztormu w 1807 roku rozbiło się 14 francuskich statków). 

W połowie XIX wieku wzniesiono nową, wysoką na 21 metrów, latarnię z 15 nowoczesnymi lampami. Następnie wyposażono ją w specjalistyczny aparat – soczewkę Fresnela –  i ustanowiono trzyosobową załogę. W latach późniejszych latarnię wyposażono w najnowocześniejszą aparaturę składającą się z dwóch paneli po 20 reflektorów każdy. Zasięg jej światła wynosi 26 mil morskich, to jest około 48 km. 

W czasie mgły nawigację ułatwia specjalny buczek mgłowy, tzw. nautofon, nadający alfabetem Morse’a literę „R” (jak Rozewie).

Latarnia na Rozewiu nosi imię Stefana Żeromskiego. Według tradycji, a właściwie według opowiadania znanego latarnika Leona Wzorka pisarz przebywał tu podczas pisania powieści "Wiatr od morza". Czy jest to prawdą? Raczej nie, bo jej zarys powstał w Orłowie i Gdyni, gdzie Żeromski pomieszkiwał dla odzyskania zdrowia, a całość napisana w Warszawie.

Jednak jego izbę, utworzoną w 1938 roku na wniosek Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy Polskich za zasługi twórcze pisarza, można oglądać tuż obok utworzonego tu w 1963 roku Muzeum Latarnictwa. 

Leon Wzorek pozostał na posterunku  i nie opuścił latarni aż do 11 września 1939 roku, gdy został aresztowany przez Niemców, a potem rozstrzelany. 
Kiedy w Czołpinie koło Łeby wybudowano podobną latarnię, żeglarze mylili przylądki, a statki osiadały na mieliźnie. Aby odróżnić jej światło od tej znajdującej się na Rozewiu, około 200 metrów na zachód od istniejącej wzniesiono drugą. Światło płynęło więc podwójne z Rozewia i nikt się już nie mylił. Później tę starszą unowocześniono i podwyższając prawie o 13 metrów, ustalono jako główne światło nawigacyjne dla tego regionu. 

Zespół dwóch latarni (z tego jednej czynnej do dziś) stojących na rozewskim cyplu chroni przed działaniami morza długa na 800 metrów betonowa opaska. 

Byłam na Rozewiu bardzo dawno temu. Przywędrowaliśmy z małymi dziećmi z Chłapowa, gdzie spędzaliśmy dwa tygodnie na campingu. Szliśmy brzegiem morza, a potem tą „betonową opaską” na cypel rozewski, na którym wśród wysokich, starych drzew stoi ta piękna, historyczna latarnia. 

Ma ona największy zasięg nominalny ze wszystkich polskich latarni. Weszliśmy oczywiście na samą górę, tam podziwialiśmy całą aparaturę znajdującą się w latarni, a przede wszystkim przepiękne widoki. Rosnące dookoła wysokie, stare drzewa stanowią rezerwat przyrody. Obok latarni stoi pomnik – popiersie Stefana Żeromskiego. 

„Wiatr odbijał się od ruchomej i szumiącej powierzchni  i padał na wzgórza gliniaste, na prastare moreny, zbożami dostałymi okryte – wiał w doliny płaskie i długie, odwiecznym załadowane torfowiem – pomiatał mgłami ciągnącymi od dolin ku leśnym pagórkom. W locie swym kołysał łany żyta przelewające się ze wzgórz na wzgórza, wysuszał ziarna w kłosach  i żółtobiałą barwę nadawał zielonym ździebeł kolankom. Fale żyta szumiały własnym swym głosem nad własnym głosem fal morza, bytując w świetle księżyca. Wiatr od morza przypadał na wyżyny Oksywia, dął w lasy wejherowskie, w puckie łąki  i niże, piaski, wydmuchy i zarośla Helu, w błota karwińskie  i jeziorzysko Żarnowca”. Stefan Żeromski "Wiatr od morza" 

I chyba nie ma najmniejszego znaczenia, że powieść "Wiatr od morza" została przez twórcę napisana już w Warszawie. Stefan Żeromski przebywał jednak na Rozewiu. I był tym miejscem zachwycony. Podobnie jak wszyscy inni, którzy tam kiedyś byli. 
-------------------------------------------------------------------
/Był to urywek z mojej książki pt: Mój kraj nad Wisłą".
Powyżej zakładka, którą dołączam do każdego egzemplarza tej książki.

środa, 14 sierpnia 2019

Szczęśliwy Kraków czyli ..... o powstaniu którego nie było...

                                  Tekst dedykuję znajomym blogerkom i blogerom z Krakowa.



                                Ruiny Warszawy w roku 1945

Wiosną znowu odwiedzili mnie znajomi z Krakowa. I tym razem zabrałam ich najpierw do Łazienek Królewskich a potem na Stare Miasto. I gdy staliśmy tuż koło pomnika Syrenki na środku Staromiejskiego Rynku usłyszałam od nich te same słowa co zawsze:

„Piękna jest warszawska Starówka, ale ona niestety nie jest prawdziwa. Jest przecież odbudowana z ruin. Prawdziwe Stare Miasto jest u nas, w Krakowie”

Po raz kolejny zrobiło mi się przykro. Bo dla mnie Warszawska Starówka jest najwspanialsza na świecie. Właśnie dlatego, że tak okropnie krwawa i przerażająca była jej historia. Właśnie dlatego że została z pietyzmem odbudowana z ruin.Tak jak cała Warszawa.


Parę miesięcy później w czasie spotkania w Staromiejskim Oddziale Towarzystwa Przyjaciół Warszawy dowiedziałam się rzeczy o której nie miałam przedtem pojęcia.

Posłuchajcie:

W dniu 23 sierpnia 1944 roku – a więc w 23 dniu Powstania Warszawskiego…. 
W dniu w którym trwały nieustanne ciężkie walki o Stare Miasto a w dzielnicy Wola Niemcy wymordowali już 50 tysięcy mieszkańców…. 
.....komendant główny Armii Krajowej wysłał do Dowództwa AK w Krakowie rozkaz rozpoczęcia powstania w Krakowie.

Dobrze przeczytaliście: ROZKAZ ROZPOCZĘCIA POWSTANIA W KRAKOWIE…

Przypominam: w latach 1939-1945 Wawel był siedzibą generalnego gubernatora okupowanych ziem polskich Hansa Franka.

Przypominam: Kraków to przepiękne, stare, historyczne i zabytkowe polskie miasto.

Czy zdajecie sobie sprawę co stałoby się z tym miastem gdyby w nim wybuchło powstanie?

Gubernator Frank uciekłby natychmiast wydając  rozkaz zrównania z ziemią wawelskiego grodu. 
I zostałyby po Krakowie ruiny takie jak po upadku Powstania Warszawskiego zostały w Warszawie.

Powstanie w Krakowie na szczęście nie wybuchło.

Dlatego możemy nadal zachwycać się dawną nie zniszczoną stolicą Polski.

Szczęśliwym Krakowem.


niedziela, 11 sierpnia 2019

W dybach


                   
                                              /Na zdjęciach moja prawa stopa w dybach/

To było tak:
Wstałam jak zwykle bladym świtem i wyszłam przed domeczek. Zeszłam z werandy na trawę .... i weszłam w stojący sztorcem gwóżdż. I wbiłam go sobie w stopę.....
Ale to nie był żaden gwóżdż. Niczego też w stopę sobie nie wbiłam. Po prostu poczułam tak straszliwy ból że aż łzy poleciały mi ciurkiem.
Stopa była cała i bez najmniejszej ranki. 
Wróciłam tzn. dokuśtykałam do domeczku, usiadłam i zaczęłam się zastanawiać co mi się stało. Potem zażyłam środek przeciwbólowy i posmarowałam stopę Voltarenem. Położyłam się na werandzie i zasnęłam. Po paru godzinach obudziłam się bez bólu. Wstałam i ..... znowu stanęłam na gwożdziu.. 
Zrozumiałam, że sprawa jest poważna.
Następnego dnia w Poradni Chorób Stopy dowiedziałam się, że prawdopodobnie mam nadciągnięte ścięgno podeszwowe, które mnie uwiera w ostrogę piętową. I stąd ten straszliwy ból i niemożność chodzenia. 
Pan radiolog odnalazł w mojej prawej pięcie aż dwie ostrogi.
Pan od usg stwierdził naderwanie ściągna podeszwowego.
Pan ortopeda powiedział, że teraz to już wszystko jasne i zaordynował mi szereg zabiegów. To znaczy  zestaw sześciu zabiegów przez 10 dni. No i polecił zażywać lek przeciwbólowy i przeciwzapalny przez 15 dni.
A więc mam takie zabiegi: jonoforezę, laser, krioterapię, masaż rehabilitacyjny całej stopy, ćwiczenia rozciągające stopę  i stabilizator.
Ten stabilizator to właśnie taki but w którym ćwiczę nogę  w górę, w dół i na boki. Nazywam ten but dybami i cieszę się. że głowy i rąk mi w dyby nie wsadzają.
Ale nie poddaję się i staram się normalnie chodzić.

piątek, 9 sierpnia 2019

Rozwiązanie quizu geograficznego

                                             /Pewien polski minister powiedział, że jest taki kraj/

1. Nazwa naszej Ojczyzny jest formą przymiotnikową i znaczy po prostu „polny”. W ten sposób praojcowie pragnęli określić kraj, jako krainę pól.

2. Wulkany są groźne ale i zarazem pożyteczne. Zwietrzałe tufy wulkaniczne stanowią bardzo żyzną glebę. Uprawia się na nich najbardziej wybredne rośliny. A niektóre skały pochodzenia wulkanicznego zawierają złoto, platynę i szlachetne kamienie. Duża wartość leczniczą mają żródła mineralne w okolicach wulkanicznych.

3. W Ameryce Południowej i Środkowej wybór miejsca na stolicę zależał od białego człowieka, który źle się czuł i chorował w gorącym i wilgotnym klimacie panującym na nizinach. Na obszarach wysoko położonych było przede wszystkim znacznie chłodniej. Zobaczcie proszę na jak dużych wysokościach leżą np. stolica Meksyku czy Ekwadoru /o najwyżej położonej stolicy pisałam w pytaniu/.

4. BORA to bardzo silny, zimny, suchy i porywisty wiatr występujący w okolicach, w których wysokie łańcuchy górskie graniczą z morzem np.na Bałkanach w krajach byłej Jugosławii i w Grecji.

5. Fiołek alpejski czyli cyklamen albo gduła pochodzi nie z Alp, lecz z Grecji i Cypru i na dodatek nie jest fiołkiem ale rośliną z rodziny pierwiosnkowatych.

6. Okręty pustyni to oczywiście wielbłądy.

7. Z Polską związane są fiord i port Narvik . W okresie II wojny światowej toczyły się tam zacięte walki między Niemcami a aliantami w czasie próby inwazji wojsk alianckich w Norwegii. W skład wojsk atakujących port Narvik wchodziły polskie jednostki morskie oraz polska Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich.

8. Gauczosi to pasterze olbrzymich stad bydła na pampie czyli stepach Argentyny. Często są to Metysi pochodzący ze związku Indian z Europejczykami. Są to świetni i odważni jeżdżcy. Dawno temu gdy byłam na argentyńskiej pampie widziałam z daleka tych pasterzy.

9. Praga, Kraków i Kijów leżą na tej samej szerokości geograficznej – tzn, na 50 stopniu szerokości geograficznej północnej. W związku z tym mają taki sam kąt padania promieni słonecznych. Mimo to ich temperatura powietrza w poszczególnych miesiącach a tym samym średnia roczna jest różna.

10. To największa rzeka Europy – Wołga, która wpada do Morza Kaspijskiego. A poprzez szereg kanałów ma ona połączenie z innymi czterema morzami: Bałtykiem, Morzem Białym, Czarnym i Azowskim.
------------------------------------------------

Zwycięzcę planowałam nagrodzić prezentem w postaci mojej ostatniej ksiązki. Tak się jednak złożyło że osoby, które odpowiedziały na największą ilość pytań tzn: Mokuren, Morgana i Anabell już tę książkę u mnie kupiły wcześniej i otrzymały albo lada dzień otrzymają.

W najbliższym czasie zadedykuję więc każdej z nich jeden ze swoich tekstów.

Dziękuję też serdecznie BOI i OKO za bardzo dowcipne komentarze.
Natomiast osobie, która podpisała się jako OPAKOWANA wyrazam uznanie za niezwykle interesujący komentarz. 



środa, 7 sierpnia 2019

Quiz geograficzny


Rzeżba przedstawiająca GEOGRAFIĘ znajduje się w Ogrodzie Saskim w Warszawie. Jest to powojenna kopia rzeżby dłuta niemieckiego rzeżbiarza Jana Jerzego Plerscha.

1. Jak się tłumaczy pochodzenie kraju POLSKA?
2. Co zachęca ludzi do osiedlania się w okolicach wulkanicznych?
3. Co wpłynęlo na to, że większośc stolic krajów Ameryki Południowej i Środkowej powstało na bardzo wysokich terenach. Np. stolica Boliwii La Paz leży na wysokości 3690 m i jest najwyżej położoną stolicą świata.
4.Co to jest BORA?
5. Skąd przywędrowały do Polski fiołki alpejskie?
6. Co to jest OKRĘT PUSTYNI? 
7. Który z fiordów związany jest z Polską?
8. Kto to są GAUCZOSI i skąd pochodzą?
9. Co wiąże ze sobą Kraków, Pragę i Kijów.?
10. Którą rzekę nazwano "rzeką pięciu mórz"
-----------------------------------------------------------------
Bardzo proszę aby geografowie nie brali udziału w quizie.
Osoba, która prawidłowo odpowie na największą ilośc pytań zostanie nagrodzona. Liczą się tylko te osoby, które odpowiedzą poprawnie na conajmniej 5 pytań.
------------------------------------------------------------------
Prawidłowe odpowiedzi i zwycięzcę podam w piątek  ok. godziny 6-tej rano.

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

"Duch Gór Olbrzymich"

Ten Duch to Liczyrzepa albo Rzepiór. A po czesku Karkonos. Te góry to Karkonosze. Nazwę tę noszą dopiero od 75 lat, przedtem nazywano je Górami Olbrzymimi. 

Pierwszy raz byłam w Karkonoszach z wycieczką szkolną. To wtedy zrobiłam sobie zdjęcie z koleżankami na tle Wodospadu Kamieńczyk. I właśnie wtedy nasłuchałam się niesamowitych historii o Liczyrzepie. Niektóre z nich były tak ciekawe i mrożące krew w żyłach, że zapamiętałam je do dzisiaj. Na przykład tę o wędrowcu z długą brodą i kosturem, który zawsze pomagał tym, którzy zabłądzili w Górach Olbrzymich. Ale pomagał im tylko wtedy, gdy wcześniej dobrze go potraktowali, nie śmiali się z jego wyglądu i starości. Innych, złych przeważnie karał. 

Liczyrzepa przybierał na przykład postać myszy, która nagle znikała w szparze w podłodze schroniska. Albo mknął w przestworza na rumaku, którym był wiatr. A potem zmieniał się w wielki głaz i zagradzał drogę turystom. Liczyrzepa był uosobieniem sił natury. Siadywał często na kamieniu w otoczeniu ptaków i leśnych zwierząt i palił dobrotliwie swoją fajkę z długim cybuchem. Był symbolem władzy i właścicielem Gór Olbrzymich.

Wizerunek Liczyrzepy powstał w baśniach i legendach na terenie zagmatwanym, wielowarstwowym kulturowo. Wszyscy, którzy odwiedzali Góry Olbrzymie, zdawali sobie sprawę z tego, że są w nich przybyszami z zupełnie innych krain, dużo uboższych kulturowo i przyrodniczo. Karkonosze słynęły przecież z dobrodziejstwa i różnorodności ziół. A także z bogactw naturalnych. Do dzisiaj Karkonosze kryją w sobie niezliczone ilości minerałów. Podobno poszukiwacze nadal wypłukują z potoków drobinki złota. 

Legenda głosi, że przez wiele wieków opowiadano w Karkonoszach o wielkim złotym drzewie, rosnącym gdzieś wysoko w górach. Poszukiwało go wielu śmiałków, nikt go jednak nie znalazł. Pewnego razu w drzewo to uderzył piorun i roztrzaskał je w drobny pył, który osiadł w karkonoskich potokach.  W skałach natomiast został złoty pień tego drzewa. A jego korzenie rozchodziły się w różnych kierunkach. Od tego czasu tamtejsi mieszkańcy i przybysze zaczęli w Karkonoszach szukać złota. 

Czynili to tak intensywnie, że znaleźli wszystko.  I nie zostało zupełnie nic. Ale pewien biedny chłop nie wierzył, że złota już nie ma  i kopał dalej. I w Kotle Jagniątkowskim odkopał jeden ze złotych korzeni – tak gruby jak wał koła młyńskiego. Radość chłopa była wielka, ale krótka, bo zgodnie z prawem wszystko, co było pod ziemią, należało do właściciela ziemi. A właścicielem był hrabia Schaffgotsch z Sobieszowa. I radość chłopa się skończyła, bo gdy hrabia dowiedział się o znalezisku, kazał chłopa wychłostać, a jego słudzy zajęli się wydobywaniem złota. 

I wtedy wkroczył do akcji Liczyrzepa. Gdy następnego dnia hrabia z sługami udali się na miejsce złotego korzenia, nie znaleźli zupełnie nic. Korzeń schował się pod ziemią. Podobno do dziś czeka na to, aż go znowu ktoś znajdzie. 

Pierwsze wsie powstały w Karkonoszach w XIII wieku,  a szczytowy okres zasiedlenia przypada na przełom wieku XVII i XVIII. Podobno wiele karkonoskich wsi miało wtedy czterokrotnie więcej mieszkańców niż obecnie. 

A potem rozwinęła się turystyka i zaczęły powstawać w Karkonoszach schroniska. Podobno w niektórych z nich Duch Gór – Liczyrzepa – tańczy z najpiękniejszymi i najlepszymi turystkami.

Z pewnością tak jest w schronisku „Samotnia”.
-------------------------------------------------------------------- 
/ Był to urywek z mojej książki pt: "Mój kraj nad Wisłą"/

sobota, 3 sierpnia 2019

"Myśli spod czapy czyli co w głowie piszczy"


Od Ewy Radomskiej* otrzymałam w prezencie dwa tomiki:

Pierwszy - „Wiersze pozbierane”

i drugi „Myśli spod czapy czyli co w głowie piszczy”



Z tego drugiego tomiku wybrałam kilkanaście myśli, które poraziły mnie swoją trafnością:

1. Więzy krwi to nieraz pętla na szyję…

2. Różnica między psem a kotem jest taka, że pies liże nas po ręce nawet gdy go kopiemy, a kot drapie nas po ręce, nawet gdy go głaszczemy…

3. Naprawdę – nie każdy zasługuje na prawdę!

4. Błędy młodości to wstyd na starość.

5. Książki to słowa, które rozpalają wyobraźnię…

6. Głupich nie sieją, ale mądrych koszą…

7. Dusza towarzystwa zazwyczaj wraca do domu samotnie…

8. Matki zaborcze wobec dorosłych dzieci powinny być pozbawione rodzicielskich praw…

9. Kamień jest wieczny dlatego, że milczy…

10. Historio, nie powtarzaj się! Daj zacząć od nowa!

11. Niespełnione miłości trwają wiecznie…

12. Bóg, Honor, Ojczyzna to teraz: Internet, Chamstwo, Prywata!

13. Czas leczy rany i utrwala blizny…

14. Jeśli dzisiaj jest za późno, to jutro jest już w ogóle po wszystkim…

15. Stare kobiety grzechy swojej młodości pokrywają moherowymi beretami…

-----------------------------------------------------------

Wyróżniłam dwie myśli. A Wy które wyróżnicie?

*Ewa Radomska to pisarka, poetka, aforystka, publicystka, recenzentka - absolwentka Wydziału Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego, córka żołnierza spod Monte Casino, emerytowany pracownik samorządowy, sekretarz Towarzystwa Przyjaciół Warszawy Oddział Staromiejski. Matka Rafała Witka, który napisał 20 książek dla dzieci i wyreżyserował wiele słuchowisk dla dzieci i młodzieży.
Osoba niezwykle twórcza i zajęta a jednocześnie bardzo życzliwa i skromna.
W komentarzach na moim blogu podpisuje się jako „Ewa z Bajkowa”.



piątek, 2 sierpnia 2019

Kopiec Powstania Warszawskiego


Tak się złożyło, że chodziłam do szkoły podstawowej, która znajduje się na ulicy Czerniakowskiej. I z okien swojej klasy miałam widok na jakąś dziwną górę. Kiedyś po lekcjach poszłam tam z koleżankami. Zobaczyłyśmy wystające z ziemi różne fragmenty kamienic, marmurowe kawałki schodów, kute balustrady. Miliony cegieł porośniętych drzewami i krzakami. Nie byłyśmy tam długo, bo przepędził nas jakiś stróż, krzycząc, że to miejsce nie jest bezpieczne. 
Gdy dorosłam, dowiedziałam się, że ta góra to Kopiec Powstania Warszawskiego. Ma wysokość około 120 metrów n.p.m. Powstał on z gruzów zniszczonej Warszawy w latach 1946–1950. Gdy po wojnie odbudowywano stolicę, zwożono na to miejsce tony cegieł. Podobno między nimi było wiele łusek karabinowych. Mówi się, że trafiły tu też szczątki poległych w czasie tragicznych 63 dni… Ten Kopiec stał się warszawskim Panteonem. 
W pięćdziesiątą rocznicę wybuchu Powstania – w 1994 roku – byli żołnierze Armii Krajowej ustawili na szczycie kopca piętnastometrowy znak Polski Walczącej. Na Kopiec prowadzą najdłuższe schody w Warszawie – mają 400 stopni i 40 podestów. Widać z Kopca prawie całą stolicę. 
Byłam tam w którąś niedzielę. Zrobiłam kilka zdjęć. Na szczyt Kopca prowadzi Aleja Godziny „W”. Przy schodach po obydwóch stronach ustawiono krzyże przewiązane malutkimi biało-czerwonymi wstążkami. A na samym szczycie stoi znak Polski Walczącej. 
Spotkane pod tym znakiem starsze małżeństwo z pieskiem powiedziało mi, że mieszkają tu niedaleko i że przychodzą na Kopiec prawie codziennie. I że w tym roku znicze pod pomnikiem paliły się od 1 sierpnia do 2 października… bez przerwy. 
---------------------------------------------------------------------
/Był to urywek z mojej książki pt: "Moje warszawskie zwariowanie"./

czwartek, 1 sierpnia 2019

75 rocznica

                           Ślady Powstania Warszawskiego na ulicy Długiej 7
/Fotografię Piotra Sobieniaka zeskanowałam z okładki-RYNKU - Informatora Kulturalnego Nr 83/08/2011  Staromiejskiego Domu Kultury /

Poniżej urywek z książki Stanisława Soszyńskiego pt: "Skazane na wygnanie dzieci z Powstania Warszawskiego":
"Potem wyprowadzili nas wszystkich na Płockie /ulica Płocka/ i tam nas wszystkich rozstrzelano. Zabili mamę, ojca, babcię i moją siostrę. Miała 6 lat. Zabili wszystkich innych ludzi".
Tak było. Ranny chłopiec zdołał wydostać się z Warszawy i w Święcicach pod Józefowem /sochaczewskie/ złożył to zeznanie, które zanotował Edward Serwiński.
Za to, że chcieliśmy odbudować Państwo Polskie według naszych potrzeb i według naszej woli i dzięki naszym żołnierzom obłąkańcze rozkazy A.Hitlera skazały na śmierć / a dał mu na to czas Józef Stalin/ milion mieszkańców Warszawy. Zaczęto ten mord od Woli i Ochoty.
Na żadnym wojskowym froncie świata nie ma ciężarnych kobiet, niemowlaków, starców i dzieci. Tu byli. Okrążeni przez czterdzieści tysięcy dobrze uzbrojonych Teutonów byli metodycznie niszczeni setkami ton żelaza i stali. Czołgi i samoloty, ciężkie działa i rakiety, miotacze ognia i miny samojezdne. Cała najnowsza myśl technicznego niszczenia człowieka została użyta w tej walce. Niemiecki korespondent relacjonował: "Żadne miasto świata nie doświadczyło podobnego piekła."
I w tym piekle rodziły się dzieci.

A tu urywek, który kończy rozdział "Tragizm i bohaterstwo" w mojej książce pt: "Moje warszawskie zwariowanie" wydanej w grudniu 2017 roku:
"Bo warszawskie dzieci też brały udział w Powstaniu przenosząc meldunki i broń. Mówi się, że najmłodszy uczestnik Powstania miał 12 lat - tyle, ile ma teraz mój starszy wnuk.
Działo się to wszystko 73 lata temu. A ja do dzisiaj, chociaż urodziłam się w Warszawie kilka lat po wojnie, w Godzinę "W" nie mogę opanować płynących mi z oczu łez..."

Pamiętacie imieniny w pracy?

Pracować zaczęłam 15 września. Bardzo dawno temu. W krótkim pobycie w Dziale Kadr polecono mi udać się na rozmowę do Dyrektora Biura. A pan ...