Już w zamierzchłych czasach zapalano tu ogień mający ułatwić rybakom orientację w czasie połowów na Bałtyku. Jest to najbardziej na północ wysunięty punkt Polski zwany kiedyś Rosenhoupt lub Rosehaupt, czyli Przylądek Rozewie.
Pod koniec XVII wieku stała tu latarnia zaznaczona na szwedzkich mapach z tego okresu. Niestety, po rozbiorach Polski na pruskim wybrzeżu nie paliło się żadne światło nawigacyjne. Rozbłysło ono ponownie dopiero wtedy, gdy tuż przy Rozewiu doszło do kilku katastrof morskich (np. podczas sztormu w 1807 roku rozbiło się 14 francuskich statków).
W połowie XIX wieku wzniesiono nową, wysoką na 21 metrów, latarnię z 15 nowoczesnymi lampami. Następnie wyposażono ją w specjalistyczny aparat – soczewkę Fresnela – i ustanowiono trzyosobową załogę. W latach późniejszych latarnię wyposażono w najnowocześniejszą aparaturę składającą się z dwóch paneli po 20 reflektorów każdy. Zasięg jej światła wynosi 26 mil morskich, to jest około 48 km.
W czasie mgły nawigację ułatwia specjalny buczek mgłowy, tzw. nautofon, nadający alfabetem Morse’a literę „R” (jak Rozewie).
Latarnia na Rozewiu nosi imię Stefana Żeromskiego. Według tradycji, a właściwie według opowiadania znanego latarnika Leona Wzorka pisarz przebywał tu podczas pisania powieści "Wiatr od morza". Czy jest to prawdą? Raczej nie, bo jej zarys powstał w Orłowie i Gdyni, gdzie Żeromski pomieszkiwał dla odzyskania zdrowia, a całość napisana w Warszawie.
Jednak jego izbę, utworzoną w 1938 roku na wniosek Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy Polskich za zasługi twórcze pisarza, można oglądać tuż obok utworzonego tu w 1963 roku Muzeum Latarnictwa.
Leon Wzorek pozostał na posterunku i nie opuścił latarni aż do 11 września 1939 roku, gdy został aresztowany przez Niemców, a potem rozstrzelany.
Kiedy w Czołpinie koło Łeby wybudowano podobną latarnię, żeglarze mylili przylądki, a statki osiadały na mieliźnie. Aby odróżnić jej światło od tej znajdującej się na Rozewiu, około 200 metrów na zachód od istniejącej wzniesiono drugą. Światło płynęło więc podwójne z Rozewia i nikt się już nie mylił. Później tę starszą unowocześniono i podwyższając prawie o 13 metrów, ustalono jako główne światło nawigacyjne dla tego regionu.
Zespół dwóch latarni (z tego jednej czynnej do dziś) stojących na rozewskim cyplu chroni przed działaniami morza długa na 800 metrów betonowa opaska.
Byłam na Rozewiu bardzo dawno temu. Przywędrowaliśmy z małymi dziećmi z Chłapowa, gdzie spędzaliśmy dwa tygodnie na campingu. Szliśmy brzegiem morza, a potem tą „betonową opaską” na cypel rozewski, na którym wśród wysokich, starych drzew stoi ta piękna, historyczna latarnia.
Ma ona największy zasięg nominalny ze wszystkich polskich latarni. Weszliśmy oczywiście na samą górę, tam podziwialiśmy całą aparaturę znajdującą się w latarni, a przede wszystkim przepiękne widoki. Rosnące dookoła wysokie, stare drzewa stanowią rezerwat przyrody. Obok latarni stoi pomnik – popiersie Stefana Żeromskiego.
„Wiatr odbijał się od ruchomej i szumiącej powierzchni i padał na wzgórza gliniaste, na prastare moreny, zbożami dostałymi okryte – wiał w doliny płaskie i długie, odwiecznym załadowane torfowiem – pomiatał mgłami ciągnącymi od dolin ku leśnym pagórkom. W locie swym kołysał łany żyta przelewające się ze wzgórz na wzgórza, wysuszał ziarna w kłosach i żółtobiałą barwę nadawał zielonym ździebeł kolankom. Fale żyta szumiały własnym swym głosem nad własnym głosem fal morza, bytując w świetle księżyca. Wiatr od morza przypadał na wyżyny Oksywia, dął w lasy wejherowskie, w puckie łąki i niże, piaski, wydmuchy i zarośla Helu, w błota karwińskie i jeziorzysko Żarnowca”. Stefan Żeromski "Wiatr od morza"
I chyba nie ma najmniejszego znaczenia, że powieść "Wiatr od morza" została przez twórcę napisana już w Warszawie. Stefan Żeromski przebywał jednak na Rozewiu. I był tym miejscem zachwycony. Podobnie jak wszyscy inni, którzy tam kiedyś byli.
-------------------------------------------------------------------
/Był to urywek z mojej książki pt: Mój kraj nad Wisłą".
Powyżej zakładka, którą dołączam do każdego egzemplarza tej książki.
Latarnie kojarzę z książek, filmów.
OdpowiedzUsuńNa żywo nie widziałam, ale chętnie bym zobaczyła.
Kryją w sobie kawałek historii, tajemnic i losów ludzi
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ten post 😀❤️🌻
A ja dziękuję za przeczytanie i komentarz.
Usuń:-)
O tej porze roku tam są tłumy, myślę o okolicach Władysławowa, muszę tam pojechać w innym okresie. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńNajlepiej pojechać tam we wrzesniu
Usuń:-)
Nie wiem, po co zamordowali Latarnika, przecież chyba nijak nie zagrażał III Rzeszy? Takie bezmyślne okrucieństwo.
OdpowiedzUsuńJak się czujesz?
Pozdrawiam ciepło.
Wcięło mi komentarz, to drugie podejście :)
Latarnika Niemcy zabili bo był Polakiem i nie chciał opuscić swojego stanowiska pracy.
UsuńJakoś zyję Szarabajko. :-)
Piszesz o Latarni Morskiej i Żeromskim - tak , tak to w Twojej książce
OdpowiedzUsuń"Mój kraj nad Wisłą" - dzięki Tobie znów dowiaduję się czegoś o
Żeromskim, że miał "swoją" Latarnię i jest upamiętniony w Rozewiu. Nigdy
tam nie byłam, w zasadzie ciągle jeżdżę w te same miejsca nad morzem -
Międzyzdroje, Jastarnia, Sopot, Ustka, a tymczasem jeszcze jest tyle
morza do pokochania! Bo nasze morze jest najpiękniejsze - ten zapach
wiatru, krzyk mew, żółty piasek pod stopami, szum fal i ta nostalgia o
zachodzie słońca kiedy słońce znika za horyzontem w jego głębi....
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Dziękuję Ci serdecznie Ewuniu,
Usuń:-)
-- czytając Twój tekst, pomyślałam sobie, że człowiek powinien mieć w życiu taką latarnię, wtedy o wiele mniej by błądził....
OdpowiedzUsuń- :)
-- kiedyś moje dzieci upodobały sobie Chłapowo, a teraz to już i dzieci i wnuki... musi tam być coś, co przyciąga, może ja, miłośniczka gór kiedyś, kto wie..
Alinko - morze też ma urok...
UsuńSerdeczności
-- tak, wiem.... ale przyznam, że mnie nie urzekło, no chyba że te momenty, gdy było wzburzone ...
Usuńmiłej niedzieli
Bo takie spokojne morze to jest bez wyrazu.
Usuń:-)
Po przeczytniu Twojej książki wpadłem w kompleksy. Nie po raz pierwszy, podobnie jak Dziewczyny.
OdpowiedzUsuńSkąd Ty wiesz tyle rzeczy?
Pozdrawiamy bardzo serdecznie i życzymy szybkiego powrotu do formy...
P.S. Rozumiemy, że myślisz teraz o 2-giej części pt: "Mój kraj nad Odrą" albo coś w tym rodzaju.
Marek z dziewczynami
Dziękuję Wam bardzo
UsuńAle teraz to myślę tylko o bolącej nodze.
Całuję Was serdecznie.
:-)
Byłam, dawno, ze swoją nastolatką.I nawet sporo ludzi wtedy było, bo to okres wakacji był, a ja z nią siedziałam w Jastrzębiej Górze.Niecierpię mgły i tych dźwięków nautotonu.Można wpaść w depresję od obu tych czynników.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię najserdecznie Aniu.
UsuńNie znam, nie licząc Trójmiasta, wschodniego wybrzeża Bałtyku. Może czas, po sezonie poznać nowe miejsca.
OdpowiedzUsuńSerdeczności 🙂
Koniecznie Roksanno,
UsuńSerdeczności
Przed laty, gdy z jednym dopiero dzieckiem - pięciolatkiem - jechaliśmy nad morze samochodem, wymyślając jak najdłuższą trasę, by zwiedzać Polskę. Nasz mały z daleka wyglądał już kolumny Zygmunta, ale najpierw zobaczył Pałac Kultury. A tam wystawę dinozaurów, którą do dziś wspomina, choć zdawało się, że bardziej pasjonuje go zatykanie rączką fontann pod pałacem. Wtedy z Katowic do Jastrzębiej Góry jechaliśmy 4 dni, nocując w Łodzi, Warszawie, Olsztynie. Było zwiedzanie, odwiedzanie rodziny i pływanie kajakiem. Już po ciemku docieraliśmy czwartego dnia do celu, gdy dała się zauważyć z daleka straszna burza. Błyskawice jaśniały co chwilę. Przestraszyłam się. Dopiero zastanowił mnie rytm owych błysków. Latarnia morska!! Na Rozewiu. Potem ją oczywiście zwiedziliśmy. Krystyna H.
OdpowiedzUsuńDodam, że twój tekst poszerza horyzonty. Na pewno każdemu przyjemność sprawia dowiadywanie się czegoś nowego.kh
UsuńDziękuję Ci bardzo Krystyno.
UsuńSeredeczności
Raz jeszcze Ci dziękuję.
UsuńCzekajac na przesylke czytalam "Zwariowania",po kolejnym fragmencie apetyt rosnie.Zycze powrotu do pelnej formy i dzielenia sie z nami nie tylko fragmentami ogromnej wiedzy Malgosia
OdpowiedzUsuń.
Dziękuję Małgosiu.
UsuńPostaram się książkę wysłać jutro.
Zawiadomię Cię jak wyślę.
Coraz wiecej dowiaduje się o naszym kraju. Dzięki Tobie oczywiście.
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać Marku.
Usuń:-)
Historie też trzeba czytać
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę. :-)
Usuń"Latarnie morskie symbolizują wszystko co najlepsze w ludziach:
OdpowiedzUsuńchęć ostrzegania przed niebezpieczeństwem,chęć ratowania przed
katastrofą,chęć niesienia pomocy i chęć wskazania właściwego
stylu życia." Jacek Michalak latarnik z Gdańska
https://www.youtube.com/watch?v=6pH8f0MA--0
Piękny cytaty Henryku.
UsuńSerdecznie Ci dziękuję.
:-)
Witaj już w drugiej połowie sierpnia
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znowu znalazłam na moich zielonych stronkach ciepłe słowo od Ciebie.
Rozumiem, że podobnie jak dla większości dla Ciebie lato, wakacje zbliżają się już do końca. Jednak ja dopiero teraz zaczynam już tęsknić do wyjazdu, chociaż zostało mi jeszcze trochę czasu. Chętnie pojechałabym nad morze, aby wdrapać się na taka latarnię, ale jednak wybieram się w innym kierunku.
Dzisiaj życzę Tobie (i chyba sobie też), abyś pokochała swoją codzienność i znalazła w niej radosne chwile
Ismeno - dziękuję za życzliwośc.
Usuń:-)
W czasach młodości często jeździłąm nad nasze morze i kilkukrotnie byłam w pobliżu latarni Rozewie. Nie wiedziałam, że losy jej przedwojennego latarnika były tak tragiczne. Wzruszyłam się Twoją opowieścią, zatęskniłam za widokami morskimi, za długimi, bosymi spacerami, za zapachem morza...Ech!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie serdecznie Stokrotko i dziekuje za kolejną, bardzo ciekawą opowieść!:-)*
A ja dziękuję za wizytę i komentarz.
Usuń:-)
Latarnia na Rozewiu bardzo się mi podobała. Mąż jeszcze nie miał okazji jej oglądać - kiedyś go zabiorę :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności Stokrotko.
Koniecznie pojedżcie tam razem...
Usuń:-)
Nie byłam tam, nie ciągnie mnie nad morze. Zachody słońca nad morzem są piękne, patrzenie na fale, na latarnię w oddali, ale szybko mi się tam nudzi. Nie mniej, gdybym tam dotarła kiedyś to wspomnę Twój tekst. ;)
OdpowiedzUsuńBędzie mi bardzo miło.
Usuń:-)
Jaguniu,
OdpowiedzUsuńinformuję, że dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Latarni Morskich!
Pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Dziękuję Ewuniu za tę informację.
Usuń:-)
Latarnię morską na Rozewiu zwiedzaliśmy dwukrotnie. Jeździliśmy w tamte okolice na urlop. Są tam piękne, szerokie plaże a w czasach gdy tam spędzaliśmy urlopy nie było jeszcze tak wielu ludzi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam
Byłam w innej latarni, ale opisana przez Ciebie jest chyba najsławniejsza...
OdpowiedzUsuńWitam Cię serdecznie TEŚCIOWO :-)))
UsuńZdarzylo mi się być na Rozewiu, ale dziś już o Zeromskim nie pamiętałam. Dzięki za przypomnienie, u Ciebie człowiek zawsze czegoś nowego się dowiaduje:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci.
Usuń:-)
Stokrotko "czułam" Twoją obecność na zachodniej granicy :-))
OdpowiedzUsuńEla
Zgadza się Elu:-)))
UsuńAle nie w Twoim punkcie granicznym.
:-)
Ja w tym roku zwiedziłam dwie latarnie morskie: w Jarosławcu i w Darłówku. Niesamowite miejsca. Twoja opowieść Stokrotko jak zwykle ciekawa pasjonująca. Pozdrawiam serdecznie z Krakowa
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego Kasiu.
Usuń:-)
Stokrotko, Twoich opowieści nigdy dość.:)
OdpowiedzUsuńOjtamojtam.....
UsuńAle to szczera prawda :)
UsuńTo serdecznie dziękuję.
Usuń