poniedziałek, 30 grudnia 2019

Fakty sprawdzone i potwierdzone - część druga...


1. 6 września 1651 roku angielski król Karol II Stuart uniknąwszy śmierci pod Worcester  w bitwie przeciwko wojskom Parlamentu ... uciekł do lasu. Po kolejnych upokorzeniach schował się w konarach dębu a potem przez kilka tygodni błąkał jak bezdomny po kraju. Potem uciekł do Francji.
Wniosek? Czasami i kólowi życie potrafi dać w kość...


2. 14 sierpnia 1040 roku ambitny szkocki wódz Macbeth zabija w bitwie króla Duncana i zajmuje jego miejsce na tronie. 15 sierpnia 1057 roku sam ginie w bitwie z Malcolmem, synem Duncana.
Wniosek? Wszyscy wiemy, że gdyby się to nie wydarzyło to niejaki Szekspir nie napisałby Macbetha a Verdi nie stworzył opery pod tym samym tytułem...


3.21 sierpnia 1897 roku odkrywca metody produkcji aspiryny - niemiecki fizyk Felix Hoffman - odkrył kolejny cudowny lek - diamorfinę. Trafiła ona do obrotu jako cudowny lek na kaszel.
Inna jej nazwa to morfina.
Wniosek? Każdy powinien sobie sam wyciągnąć...



4. 31 sierpnia 1933 roku podczas spaceru nad Jeziorem Biskupińskim młody nauczyciel Walenty Szwajcer zauwazył szczątki wynurzającej się z wody starożytnej osady. Dał więc znać odpowiednim władzom. W ten sposób zostaje odkryty Biskupin.
Wniosek? Jak to dobrze chodzić na spacery i odkrywać ciekawe rzeczy...

5. 17 września 2005 roku zupełnie bez sensu zaczyna działać "Nonsensopedia" 
Wniosek? Jak wyżej...
--------------------------------------------------------------------
/Powyższe zdjęcia zostały zrobione 27 grudnia br. na drodze do Schroniska na Hali Szrenickiej. A fotografem jest oczywiście wędrujący po Karkonoszach osobisty geograf/

Życzę Wam udanego Sylwestra!

A życzenia noworoczne będę składać w Nowy Rok...

sobota, 28 grudnia 2019

Fakty sprawdzone i potwierdzone

            /Zdjęcie stokrotki sfotografowanej w Łazienkach Królewskich nie ma związku z tekstem/

1. 25 czerwca 1678 roku wenecjanka Elena Cornaro Piscopia jako pierwsze kobieta w historii zdobyła stopień naukowy doktora. Udało się jej tego dokonać na Uniwersytecie w Padwie w wieku 32 lat. Znała kilka języków, specjalizowała się w filozofii, teologii, matematyce i muzyce, lecz nigdy by nie dostąpiła tego zaszczytu gdyby nie była arystokratką z wpływowej rodziny, z której pochodziło kilku papieży i kardynałów. Aż do śmierci wykładała matematykę na Uniwersytecie w Padwie.
Na kolejną tak wyksztalconą i uznaną panią doktor fizyczkę Laurę Bassi z Uniwersytety w Bolonii świat musiał czekać aż pół wieku. Ale ....ojciec Laury Bassi był zamożnym prawnikiem...

2. 1 lipca 1900 roku Franciszek Ferdynand wziął ślub z Zofią Chotek. On był Habsburgiem, arcyksięciem, przyszłym cesarzem Austrii. Ona to czeska hrabianka, dawna dwórka. Różnice w pochodzeniu były tak znaczne, że ślub wywołał skandal. Pojawiły się pogłoski, że Franciszek Ferdynand może zostać odsunięty od dziedziczenia tronu. Ostatecznie jednak miłość zwyciężyła, a arcyksiążę zachował pozycję. Nigdy jednak nie został cesarzem - bo wraz z żoną zginął w zamachu w Sarajewie, który rozpętał pierwszą wojnę światową i pogrzebał imperium Habsburgów.

3. 28 lipca 1858 roku pracujący w Indiach brytyjski urzędnik William James Herschel pierwszy wykorzystał odciski palców do identyfikacji. Zastąpiły one podpisy przy kontraktach.

Niestety, na pomysł, by wykorzystać odciski przy tropieniu przestępców przyjdzie jeszcze poczekać 30 lat. I kolejnych kilkadziesiąt na upowszechnienie tego systemu.

4. 4 sierpnia 1693 roku: "Chodżcie zobaczyć jak smakują gwiazdy" - mógł zawołać do swoich kolegów benedyktyn Pierre Perignon, pijąc właśnie wytworzony przez siebie napój. Od regionu z którego pochodziły winogrona - Szampanii - napój nazwany został szampanem.

Szampańskie nastroje ostudziła jednak cena najsłynniejszej marki tego trunku, nazwanej właśnie Don Perignon.

5.19 września 1783 roku w Wersalu bracia Montgolfier wyszykowali pierwszy w historii załogowy lot balonem. Sami jednak do balonu nie wsiedli - wysłali owcę, kaczkę i koguta. Lot się udał i załoga wróciła bez szwanku.

Ale niestety, nie podzielila się z nikim wrażeniami z podróży.
------------------------------------------------------------------------
/Powyższe fakty nie mają ze sobą żadnego związku. Oprócz takiego, że wszystkie naprawdę miały miejsce.../

czwartek, 26 grudnia 2019

Rzeszów nocą

Tekst ten dedykuję Cioci Marysi z Rzeszowa, która pozostała mi ostatnia z pokolenia Moich Rodziców


Nocą zwiedza się i pokazuje turystom przeważnie metropolie albo miasta wyjątkowo piękne i zabytkowe. A ja nocą zwiedzałam Rzeszów. 

Zaczęłam od okrągłej kładki. Zbudowana w 2012 roku nad skrzyżowaniem ulicy Piłsudskiego i Grunwaldzkiej, tuż przy Urzędzie Wojewódzkim i w pobliżu przepięknego zespołu klasztornego Bernardynów jest, ze względu na kształt, charakterystycznym elementem krajobrazu Rzeszowa, rozpoznawalnym w całej Polsce. Podobno jest jedyną tego rodzaju w Europie. Ma kształt koła o średnicy 38 m. Posiada pochylenie, dwie windy, a wieczorami jest pięknie oświetlona. Są na niej ławki, w donicach rosną drzewa i kwiaty. Umawiają się tam często młodzi i nie tylko młodzi. 

Potem przeszłam obok pięknie oświetlonych budynków Teatru im. Wandy Siemaszkowej i galerii Józefa Szajny. To w tym teatrze debiutowali znakomici reżyserzy i aktorzy, tacy jak Kazimierz Dejmek, Adam Hanuszkiewicz, Ignacy Machowski czy Zdzisław Kozień. W teatrze tym sukcesy święcił także Tadeusz Kantor ze swoim wspaniałym spektaklem Wielopole, Wielopole. Innemu wybitnemu reżyserowi (który był także scenografem, malarzem  i teoretykiem teatru) urodzonemu w Rzeszowie – Józefowi Szajnie – urządzono na mniejszej scenie tego teatru galerię jego rysunków, obrazów i kompozycji przestrzennych.

A potem był rynek z ratuszem, pomnikiem Tadeusza Kościuszki i wieloma czynnymi jeszcze ogródkami kawiarnianymi.
W podziemiach rynku znajduje się wejście do Podziemnej Trasy Turystycznej „Rzeszowskie Piwnice”. Niestety, było już za późno na ich zwiedzanie. 

Doszłam tak do placu Farnego ze stojącym na nim kościołem pw. św. Stanisława i św. Wojciecha. Stał tu w XIV wieku kościół gotycki, który uległ zniszczeniu w trakcie wielkiego pożaru. Pozostało tylko gotyckie prezbiterium. 

Potem znowu szłam słynną Paniagą i oglądałam przepięknie oświetlony dawny konwent Pijarów. Paniaga to ulica 3 Maja. 

Paniagą doszłam do zamku. Tego samego zamku Lubomirskich, w którym kiedyś mieściła się katownia gestapo, a potem katownia UB. W listopadzie i grudniu 1939 roku okupanci osadzili tam grupę szlachty i ziemian z Małopolski – między innymi Katarzynę i Leona Sapiehów i Jerzego Lubomirskiego z Horodenki. Od 20 października 1939 roku do marca 1940 więziony był tu premier RP i przywódca chłopski Wincenty Witos. Więziono tu i zamęczono wielu członków ruchu oporu. Po odejściu Niemców więzienie na zamku zaczęli zapełniać żołnierze AK i przeciwnicy nowego ustroju. 

Zamek otacza fosa, wzdłuż której wiedzie przepiękna ulica Pod Kasztanami. A na tej ulicy stoją ciekawe  wille. Zaprojektował je pod koniec XIX wieku na bazie szwajcarskich rozwiązań rzeszowski architekt Mateusz Tekielski. 

Na zakończenie wieczornego czy też nocnego spaceru po Rzeszowie poszłam na ulicę Dekerta, przy której mieszkałam cały rok jako uczennica klasy drugiej szkoły podstawowej. Stoi tam letni pałacyk Lubomirskich. Ten sam, który przez cały tamten rok podziwiałam z okna mieszkania swojej cioci. Mieściła się w nim wtedy Szkoła Pielęgniarska. 

Ten przepiękny pałacyk, w którym urodził się w roku 1933 w mieszkaniu swojej babci jeden z największych reformatorów teatru XX wieku Jerzy Grotowski, był wtedy w remoncie. 

Ale z drugiej strony pałacyku – znajduje się rzeszowska fontanna multimedialna. A więc tańczące w rytm muzyki strumienie wody oraz ekran wodny, na którym wyświetlane są prezentacje filmowe  i laserowe. Był akurat sobotni wieczór, a właśnie wtedy są specjalne spektakle. 

Powiedzcie mi, proszę, czy Rzeszów nocą nie zasługuje na miano miasta interesującego i pięknego? 

Jak to dobrze, że mogłam, a przede wszystkim, że miałam tam do kogo pojechać, aby to wszystko zobaczyć.
---------------------------------------------------------------------
/Był to urywek z mojej książki pt: "Mój kraj nad Wisłą"/ 



  

poniedziałek, 23 grudnia 2019

"W powietrzu..."


Wszystkim Wam, którzy ze mną jesteście od samego początku albo od kilku lat, albo od paru dni...
Wszystkim, którzy pozostawiacie komentarze albo tylko czytacie...
Wszystkim wierzącym albo niewierzącym, wątpiącym czy  poszukującym...
Wszystkim Wam życzę  Pięknych Świąt spędzonych w gronie tych najbliższych, których kochacie...
--------------------------------------------------------------------------------------------
/Zdjęcie, któremu nadałam tytuł "W powietrzu" zostało zrobione u stóp Góry Trzech Krzyży w Kazimierzu Dolnym. Można je powiększyć.../

sobota, 21 grudnia 2019

W krainie latających dywanów...


Witam Was serdecznie w Krainie Latających Dywanów.
Znajdujemy się w Pałacu pod Blachą sąsiadującym z Zamkiem Królewskim.
Nie wiem czy wiecie o tym, że najsłynniejszym i najważniejszym mieszkańcem tego Pałacu był bratanek ostatniego króla Polski - książę Józef Poniatowski. Ale o nim i o jego znaczeniu dla Polski opowiem Wam innym razem.
Dzisiaj chciałabym Was zabrać do Tajemniczego Świata Dywanów.

Te dywany które tu widzicie pochodzą z Orientu. A Orient to kraje leżące na wschodzie, takie na przykład jak Turcja, Iran czy Gruzja.
Posłuchajcie do czego służyły dywany zwane też kobiercami a także z czego i jak były wykonane. I co przedstawiają.
Czy wiecie z czego najczęściej były tkane kobierce? 
Z wełny. Bo w krajach Orientu ludzie hodowali owce, kozy i wielbłądy. Z sierści tych zwierząt wyrabiano wełnę. A z wełny tkano dywany.
Najcenniejsze dywany były jednak tkane z jedwabiu. A jedwab pozyskiwano z nici kokonu motyla zwanego jedwabnikiem. Takie dywany są najdelikatniejsze a ich wzór zmienia się trochę pod wpływem światła.

Nici farbowano naturalnymi barwnikami. Żeby uzyskać kolor niebieski wykorzystywano specjalne kamienie, brązowy dawały łupiny orzecha, a jeśli ktoś potrzebował koloru czerwonego musiał dodać ... czerwone robaki.
Aby powstał dywan, niezbędny był warsztat tkaci zwany krosnem. To drewniana rama, na którą naciągnięte są pionowe nici zwane osnową. Na nich tkaczka wiąże węzełki. Jest to praca niezwykle żmudna i wymagająca nieslychanej zręczności i cierpliwości. A każdy dywan to wiele miesiący pracy i wiele tysięcy węzełków. Te dywany tkały tylko kobiety.

W krajach Orientu ludzie często zmieniali miejsce zamieszkania czyli wiedli koczowniczy tryb życia. Mieszkali w namiotach, nazywanych w tamtych stronach jurtami.
Dywan pełnił bardzo ważną rolę w codziennym życiu ludów koczowniczych.
Na dywanach siadano, spano, ozdabiano nimi wejścia, meble oraz ściany namiotu, w ten sposób ocieplając wnętrze. Z dywanów powstawały również torby na ubrania a mocno utkany dywan służył czasami do przenoszenia wody.
Dywany w świecie Orientu służyły i nadal służą do modlitwy.
Czy wiecie skąd są te wszystkie dywany które tu oglądacie?
Zebrała je Teresa Sahakian. Razem z mężęm, który był Ormianinem przez całe życie kolekcjonowała wschodnie kobierce. Zebrali ich ponad 600. Pani Teresa wiedziała bardzo dużo na temat dywanów a nawet umiała je reperować. Pod koniec życia Pani Teresa Sahakian podarowała swoje dywany Zamkowi Królewskiemu. I dlatego możecie je tu oglądać. Są one wielkim skarbem Zamku.

A wiecie co przedstawia najcenniejszy dywan? Przyjrzyjcie się dobrze.
Tak. Są na nim smoki.
Bardzo Wam dziękuję i zapraszam do zwiedzania części związanej z Księciem Józefem Poniatowskim.

/Kilka dni temu byłam z V klasą jednej z warszawskich Szkół Podstawowych na wycieczce w Pałacu Pod Blachą. I zwiedzałam /ale jako opiekunka a nie uczennica 😊"Krainę Latających Dywanów". A czego się dowiedziałam to starałam się Wam dokładnie przekazać/.

czwartek, 19 grudnia 2019

Takie "zwykłe" słowa..... część trzecia z cyklu: "Polscy Nobliści"


                             
"Pewien człowiek, który siedział obok mnie podczas długiego nocnego lotu przez ocean, opowiedział mi o lękach, które miewał nocą jako dziecko. Zwidywał mu się wciąż ten sam koszmar, a on krzyczał i w panice przywoływał rodziców.
Działo się to w długie wieczory - cichy, żle oświetlony czas bez telewizyjnych ekranów /słychać było co najwyżej szmer radia albo szelest ojcowskiej gazety/ sprzyjał uprawie dziwnych myśli. Ten człowiek pamiętał, że już od podwieczorku zaczynał się bać, mimo uspokajających słow rodziców.
Miał wtedy trzy, może cztery lata. Mieszkał w ciemnym domu na peryferiach miasteczka, jego ojciec był dyrektorem szkoly, zasadniczym, a nawet kostycznym, matka zaś pracowała w aptece, otoczona wiecznie chmurą zapachu lekarstw.
/..../
Widział więc w swoim pokoju, gdzieś między szafą a oknem, ciemną postać człowieka. Stał tam i nie ruszał się...
/.../
Trwało to jakiś czas, wystarczająco długi, żeby zasiać w dziecku brak zaufania do nocy.
/,,,/
Dopiero ostatnio - tak mi opowiadał - po tym, jak nie wiadomo kiedy łagodnie przekroczył sześćdziesiątkę, gdy któregoś wieczora wrócił zmęczony do domu, odkrył całą prawdę. Przed pójściem spać zapragnął zapalić papierosa, stanął więc przy oknie, które ciemność na zewnątrz zamieniała w krótkowzroczne lustro. Błysk zapałki przedziurawił na chwilę ciemność, a potem żar papierosa oświetlił na moment czyjąś twarz. Wyłaniała się z mroku wciąż ta sama postać - blade wysokie czoło, ciemne plamy oczu, kreska ust i siwiejąca broda. Rozpoznał go natychmiast, nie zmienił się od tamtego czasu.
Zadziałał nawyk - już nabrał powietrza, by krzyknąć, ale przecież nie miał kogo przywołać. Jego rodzice dawno umarli; był sam, a dziecięce rytuały także straciły swoją moc,...
/.../
"Człowiek, którego widzisz nie dlatego istnieje, że go widzisz, ale dlatego, że to on na ciebie patrzy" - powiedział jeszcze na zakończenie tej dziwnej historii, a potem zapadliśmy w sen ukołysani basowym mruczeniem silników".
-------------------------------------------------------------------------------------------------
To były urywki z rozdziału "Pasażer" którym Olga Tokarczuk rozpoczyna swoją  książkę pt: "Opowiadania bizarne".
---------------------------------------------------------------
Na zdjęciu Osobisty Geograf w Górach Siemen w Etiopii.


wtorek, 17 grudnia 2019

Takie "zwykłe" słowa ....część druga z cyklu "Polscy Nobliści"


"Życie - jedyny sposób
żeby obrastać liśćmi
łapać oddech na piasku
wzlatywać na skrzydłach;

być psem 

albo głaskać go po ciepłej sierści;

odrózniać ból 

od wszystkiego, co nim nie jest;

mieścić się w wydarzeniach

podziewać w widokach, poszukiwać najmniejszej między omyłkami.

Wyjątkowa okazja,

żeby przez chwilę pamiętać, 
o czym się rozmawiało
przy zgaszonej lampie;

i zeby raz przynajmniej 

potknąć się o kamień,
zmoknąć na którymś deszczu,
zgubić klucze w trawie;
i wodzić wzrokiem za iskrą na wietrze;

i bez ustanku czegoś ważnego

nie wiedzieć."

Wiersz pt: "Notatka" z tomiku "Milczenie roślin" Wisławy Szymborskiej

-------------------------------------------------------------------------
Nie jestem pewna czy zdjęcie z Gruzji, którego autorem jest Osobisty Geograf ...pasuje do wiersza Noblistki.... ale może zasługuje na to, aby je tu umieścić ... 

niedziela, 15 grudnia 2019

Takie "zwykłe" słowa..... - część pierwsza z cyklu "Polscy Nobliści"

                            Obraz pt: "Furtka" pędzla Joanny Rodowicz


"Potem ją całą chmiel gęsty owinie
Ale tymczasem jest tego koloru.
Co liście lilli wodnych na głębinie
Zrywane w świetle pięknego wieczoru.

Sztachety z wierzchu malowane biało:

Białe i ostre, zawsze jak płomyki.
Dziwne, że ptakom to nie przeszkadzało,
Raz nawet usiadł na nich gołąb dziki.

Klamka jest z drzewa, gładka tak jak bywa

Drzewo wytarte ujmowaniem ręką.
Pod klamką lubi skradać się pokrzywa,
A żółty jaśmin jest tu latarenką."

Wiersz pt: "Furtka" z Wierszy Wybranych Czesława Miłosza
-----------------------------------------------------------------
/Furtka na obrazie Joanny Rodowicz to oczywiście nie ta z wiersza Polskiego Noblisty ale przyznacie chyba, że jest równie wspaniała.../

środa, 11 grudnia 2019

Człowiek uczy się całe życie...

Tak się ostatnio dzieje,  że ciągle dowiaduję się czegoś nowego.
Na przykład tego, że niedaleko mojego domu przed wojną znajdowała się fabryka amunicji. Dowiedziałam się o tym z tej tablicy:/można ją powiększyć/

                                        A  tu ułozono kawałek tego bruku który znajdował się przy fabryce

Istnienie na Targówku przed wojną takiej fabryki tłumaczyłoby fakt zbombardowania tej dzielnicy przez Niemców już we wrzesniu 1939 roku. Na miejscu tej fabryki stoi teraz wysoki jeszcze niezamieszkały budynek, a przedtem był tu pawilon handlowy, w którym było właściwie wszystko. Przy tym właśnie pawilonie kręcone były sceny do filmu Andrzeja Wajdy pt: "Dyrygent", a główni bohaterowie których grali Krystyna Janda i Andrzej Seweryn robili w pawilonie zakupy.
Odkrycia tej tablicy i kawałka bruku dokonałam parę dni temu gdy szłam w kierunku stacji metra Targówek Mieszkaniowy.
---------------------------------------------------------------------------
Jeszcze innej niezwykle ciekawej rzeczy dowiedziałam się dwa miesiące temu w okolicach swojej działki.
Któregoś dnia umówiłam się ze znajomymi przed tym właśnie Pomnikiem Bohaterów Walk o Niepodległość Polski 1939-1945. Stoi on przy ryneczku w Chotomowie. Wracając z zakupów mieli mnie zabrać ze sobą samochodem do Warszawy. 
Stojąc koło pomnika, który ma kształt powstańczej barykady zwieńczonej orłem zrywającym się do lotu - przeczytałam znajdującą się obok niego tabliczkę. 

Wynikało z niej, że mieszkańcy Chotomowa prowadzili ofiarną walkę z okupantem, a z inicjatywy jednego z nich   - Stanisława Gładysza ps. Jarema, który  był przedwojennym pracownikiem BWA "Zachęta" wywieziono z tego muzeum i przechowywano w Chotomowie przez cały okres okupacji słynny obraz Jana Matejki "Konstytucja 3 Maja"...!!!!!

No i powiedzcie mi czy człowiek rzeczywiście całe życie się nie uczy ...? Szkoda, że i tak głupi umiera.....😊
---------------------------------------------------------------
Czy ktoś z Was też ostatnio dokonał jakichś "odkryć"???

poniedziałek, 9 grudnia 2019

Kto i kiedy to powiedział?


       / Pomnik Władysława Jagiełły na Manhattanie w Nowym Jorku/

Do historii Polski przeszło wiele słynnych powiedzeń królów i przywódców. Są one związane głównie z wielkimi bitwami.

Słynne słowa króla Władysława Jagiełły "Mieczów ci u nas dostatek, ale i te przyjmę jako wróżbę zwycięstwa" wypowiedziane w dniu 15 lipca 1410 roku tuż przed rozpoczęciem bitwy pod Grunwaldem znane są chyba wszystkim Polakom.


Niewiele osób natomiast wie, że niespełna 100 lat pózniej wnuk Jagiełły - król Jan Olbracht poniósł miażdżącą klęskę w bitwie pod Kożminem, w której Turcy, Tatarzy i Wołosi wybili ok. 5 tysięcy polskiego  rycerstwa. Wtedy to powstało powiedzenie "Za króla Olbrachta wyginęła szlachta".


Do dziś używane powiedzenie "pójść jak w dym" sięga początków XVI wieku. Ówcześni kawalerzyści wiedzieli, że gdy nad linią czy czworobokiem piechoty pojawił się dym to kule, które miały zabić lub zranić jeżdżców czy konie, zostały juz wystrzelone. Niska szybkostrzelność ówczesnej broni palnej nie pozwalała oddac drugiego strzału i - o ile szarża nie załamała się po pierwszej salwie, to od tego momentu jeżdżcy mieli zdecydowaną przewagę i byli stosunkowo bezpieczni. Wówczas "uderzali /szli/ w dym..."


Słynne powiedzenie Stefana Czarnieckiego "Jam nie z soli, ani z roli, jeno z tego co mnie boli"  przeszło do historii jako przykład niesprawidliwości w awansach poprzez faworyzowanie bogatej magnaterii i niedocenianie zawodowych żołnierzy.- takich właśnie jak Czarniecki.


Z czasów napoleońskich pochodzą dwa znane powiedzenia. Ich twórcą jest Napoleon Bonaparte.

Słowa "Zostawcie to Polakom" wypowiedział Napoleon 30 listopada 1808 pod wąwozem Samosierry. Tam polscy szwoleżerowie faktycznie bili się bardzo dzielnie i to dzięki nim Napoleon wygrał tę bitwę.

Ale rok później po bitwie pod Wagrami Napoleon miał trochę lekceważąco powiedzieć "Ci Polacy tylko bić się potrafią".


Oto dwa najbardziej znane powiedzenia Józefa Piłsudskiego:

"Jedynie czyn ma znaczenie. Najlepsze chęci pozostają bez skutku, o ile nie pociagają za sobą następstw praktycznych".
"Byc zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo. Zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska".

Dowódca partyzantki w Górach Świętokrzystkich Jan Piwnik "Ponury" umierając w czerwcu 1944 roku po starciach z Niemcami na Wileńszczyżnie powiedział "Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie".

Taki też tytuł nadał swojej książce Cezary Chlebowski poświęcając ją temu legendarnemu partyzanckiemu przywódcy.

Słynne francuskie powiedzenie "Pijany jak Polak" nie musi mieć znaczenia pejoratywnego. 

Powstało ono w w związku z  interwencją wojsk napoleońskich w pewnym klasztorze w Hiszpanii. Brali w nim udział Francuzi i Polacy. W piwnicach klasztoru znajdowało się wyśmienite wino, które natychmiast wypili zarówno Francuzi jak i Polacy. Ale gdy następnego dnia na klasztor napadli Hiszpanie to Francuzi całkowicie pijani nie byli w stanie się bronić. Natomiast Polacy odparli atak ratując życie sobie i francuskim kolegom. A więc powiedzenie to w tym kontekście jest wyrazem uznania.

Chociaż ja nie bardzo w to wierzę. 

Kiedyś, gdy uczestniczyłam w międzynarodowym, związanym z załadunkami bunkrowymi  przyjęciu w Hotelu Opera w Paryżu - usłyszałam szczere zdziwienie jednego z Francuzów: "Pani nie pije? To przecież niemożliwe. Jest nawet takie powiedzenie "Pijany jak Polak". Poczułam się wtedy okropnie...

To tylko 10 ze znanych historycznych powiedzeń.


A jest ich mnóstwo.

Może napiszecie o innych???

sobota, 7 grudnia 2019

Pod Wezuwiuszem

Tekst ten dedykuję Eli Karczewskiej


Gdy przyjechaliśmy do Pompejów kasy były jeszcze zamknięte.
Sprzedawcy pamiątek rozkładali dopiero swoje kramy. Jesli nie liczyć ich kłótni o lepsze miejsca, to można by powiedzieć, że było też cicho.

Francesco podszedł do jakiegoś pana stojącego przy wejściu do Bramy Morskiej, przez którą wchodzi się na teren zasypanego miasta. Cos tam mu mówił, potem obydwaj gestykulowali, w końcu Francesco dał mu jakieś banknoty z prośbą, żeby kupił nam bilety, kiedy otworzą kasy.
Poprosił aby wpuścili nas jednak wcześniej, ponieważ "una signora polacca" ma za parę godzin samolot, a koniecznie musi zobaczyć"jak to Wezuwiusz zasypał kiedyś Pompeje".

W tamtym czasie miałam wiele lat mniej i wygląd znacznie ciekawszy niż teraz, więc Włosi pilnujący wejścia na teren wykopaliska uśmiechnęli się szeroko i otworzyli bramę.

Weszliśmy do całkiem pustego miasta. To znaczy do jego ruin.

Wrażenie było niesamowite. Tym bardziej, że jedynymi żywymi istotami, oprócz nas były tam przemykające wśród ruin koty i jaszczurki.

Pompeje mają równie długą historię jak Rzym. Początkowo należały do Grecji i dopiero w 310 roku p.n.e. miasto zajęli Rzymianie. Weszło ono do państwa rzymskiego na zasadzie sprzymierzeńca. W 89 roku p.n.e. w czasie antyrzymskiego powstania ludów Italii, w których Pompeje przyłączyly się do rebeliantów, miasto zostało zdobyte przz dyktatora Sullę. Uniknęło jednakże zagłady, chociaż pozbawiono je wszelkich praw i przekształcono w rzymską kolonię.

Pierwsza klęska nawiedziła Pompeje w 62 roku n.e. kiedy to wielkie trzęsienie ziemi zamieniło miasto w kupę gruzów. Mieszkańcy przystąpili jednak bardzo energicznie do odbudowy miasta. Wiele budowli podniosło się z ruin, ukonczono odbudowę kilku świątyń, gdy doszło do drugiej, tym razem nieodwracalnej w skutkach katastrofy.

Około południa 24 sierpnia 79 roku n.e, uśpiony od wieków Wezuwiusz, którego zbocza pokryte byly winnicami i wspaniałymi rezydencjami, nagle obudził się ze swego długiego snu.

Wybuchnął z niesłychaną siłą i przez dwa dni wyrzucał ze swego wnętrza popiół, kamienie i lawę.

Zasypał dwa leżące u jego podnóży miasta - Herkulanum i Pompeje.

Pierwsze z nich zostało całkowicie pokryte magmą. Zawaliła ona domy, zmieniła wygląd okolicy i na setki lat pogrzebała wszystko pod dwunastometrową pokrywą stwardniałego tufu.

Natomiast Pompeje zostały zasypane popiołem i drobnymi kamieniami. Dzięki temu zostały odkryte wcześniej i wykopaliska przebiegały tu znacznie łatwiej niż w Herkulanum.

Strasznemu wybuchowi Wezuwiusza przyglądał się z miasta Misenum Pliniusz Młodszy. On to pozostawił potomności opis tego wydarzenia.

Wynika z niego, że Wezuwiusz gorzał wysokimi słupami ognia, po czym wydobyła się w niego olbrzymia czarna chmura i przysłoniła słońce. Wybuch skończył się trzeciego dnia.

Gdy chodziłam po zasypanym mieście nie miałam ze sobą przewodnika. Dopiero wychodząc mogłam go sobie kupić. Ani Francesco ani ja nie mieliśmy też aparatów fotograficznych. A telefony komórkowe z aparatami fotograficznymi dopiero wchodziły w życie. Zaraz na początku mój znajomy powiedział, że nie będzie mi towarzyszył, bo zna te ruiny doskonale... i usiadł sobie na schodku jakiejs świątyni.

Więc poszłam sama.

Szłam wśród ruin świątyń i pałaców, które od 2000 tysięcy lat odpoczywały od zgiełku i hałasu. Zbierały też siły na przyjęcie nowego, ciężkiego dnia, bo lada chwila miał do nich wejść tłum turystów z całego świata.

Najpierw weszłam na forum, przy którym stała kiedyś bazylika, w której odbywały się kiedyś wybory.

Potem poszłam do Swiątyni Apollina i świątyni Jowisza.

I tam trafiłam na piękny posąg boga.

Dalej szłam główną ulicą do amfiteatru. Po drodze mijałam ruiny gospód z amforami na wina i kramiki rzemieślników.

Szłam między wspaniałymi pałacami z cichymi atriami, w których stały posągi faunów i nimf, miedzy zwykłymi domami, przechodziłam też pod wspaniałymi portykami jak Łuk Kaliguli.

Idąc musiałam patrzeć pod nogi, bo krawężniki były wysokie, a na ulicach znajdowały się ustawione w poprzek rzędy kamieni, które miały służyć ówczesnym elegantkom do wygodnego przejścią na drugą stronę.

Doszłam też do term, w których zachowały się dekoracje stiukowe sklepień i  malowidła ścienne i do Bramy Herkulańskiej, za którą zaczyna się Aleja Grobów.

Zajrzałam też do Willi z Misteriami, żeby obejrzeć słynne ścienne malowidła. Nadają one tej budowli rangę jednego z najważniejszych zabytków starożytności.

I do Domu Fauna, który uważąny jest za najpiękniejszą kiedyś rezydencję pompejańską.

W Warzywniku Uciekinierów natknęłam się na przerażający widok leżących odlewów ciał ludzkich.

Szłam sama w kierunku Wezuwiusza. Wyglądał bardzo niewinnie.

I wtedy usłyszałam za sobą wielojęzyczny tłum. Do Pompejów zaczęły wchodzić wycieczki.

Szybko zawróciłam...
--------------------------------------------------------------------
/Był to urywek z mojej książki pt: "Nadal wariuję"./
/A Pompeje zwiedzałam w samotności w czasie podrózy służbowej do Włoch/.

czwartek, 5 grudnia 2019

Bieg Mikołajów


Od kilkunastu już lat w Toruniu odbywa się Bieg Mikołajów. Jest to  właściwie Największy w Polsce Festiwal Biegów św.Mikołajów Fabryki Kopernik. Chętni Mikołaje mogą biec w półmaratonie czyli przebiec 21  km z kawałeczkiem, biec w ćwierćmaratonie, uczestniczyć w Nordic Walking Świętych Mikołajów, a dzieci mogą wziąć udział w 5-kilometrowym "Biegu Mikołajka dla dzieci".
Młodsze moje dziecko, które jest belfrem w liceum im. Mikołaja Kopernika w Warszawie i bierze udział we  wszystkich prawie maratonach i półmaratonach w Polsce /a czasami i poza Polską/ i tym razem biegło.
Najpierw, poprzedniego dnia wieczorem zrobiło sobie zdjęcie pod pomnikiem Mikołaja Kopernika...
/Zwróćcie uwagę, że Mikołaj Kopernik też ma mikołajową czapeczkę.../

A potem w dniu 1 grudnia o godzinie 12.00 wystartowało w biegu...
Jest tam gdzieś w tym tłumie na zdjęciu wyżej.
Na pamiątkę ukończonego biegu każdy Mikołaj otrzymał  DZWONECZEK!!!
A dziecko ukończyło półmaraton z wynikiem 1 godzina 41 minuty 26 sekund.


Gratulacje i ewentualne wyrazy uznania czy też miłości dla mojego dziecka możecie wpisywać w komentarzach.😘

wtorek, 3 grudnia 2019

Historia pewnego ogrodu


To było tak:
Ogród o którym wzmiankowano juz w XV wieku założony z inicjatywy Anny Jagiellonki możemy obejrzec na drzeworycie z 1581 wieku./po lewej stronie pod Zamkiem/. To najstarszy zachowany wizerunek ogrodu rzeczywiście istniejącego. 

Rozbudowa Zamku przez króla Zygmunta III na przełomie XVI i XVII wieku ograniczyła ogród do niewielkiej przestrzeni na szczycie skarpy.

Król Stanisław August postanowił osuszyć część koryta Wisły z przeznaczeniem na rozległy ogród, jednak nie zdążył urzeczywistnić swoich projektów do końca i wypełnić go zielenią. 

Do koncepcji tej powrócono dopiero w I połowie XIX wieku, gdy Jakub Kubicki zaprojektował ogród na skarpie i ogród na dole - pomiędzy skarpą a Wisłą.
Nad ulicą obsługującą nadbrzeżny ruch towarowy zbudował tunel - efektowną budowlę z monumentalnymi schodami, zwaną dziś Arkadami Kubickiego. Taras nad sklepioną ulica stał się dodatkową przestrzenią dla Ogrodu Górnego.
W wieku XIX, kiedy Zamek przestał pełnić rezydencję królów Polski, zamiana ogrodów na plac maneżowy spowodowała dewastację terenu.

Zaawansowane prace nad nowym ogrodem - według pomysłu Adolfa Szyszko-Bogusza, głównego architekta Zamku - zaczęto w 1937 roku.

Przerwała je II wojna światowa.

Prace związane z rekonstrukcją ogrodu rozpoczęto w latach 2013-2015. Zrealizowano wówczas część zwaną Ogrodem Górnym.

Prace w Ogrodzie Dolnym prowadzone były od września 2017 r. a otwarto go dla zwiedzających w maju 2019 r.

Z czasów przedwojennych zachowały się w północnej części ogrodu dwa boskiety grabowe tworzące u stóp skały ocieniony labirynt.Ten przedwojenny relikt to 80 ocalonych z wojny grabów. I one właśnie przesądziły o kierunku wspólczesnej rewaloryzacji Ogrodu Dolnego.

Najnowszą historię Ogrodów Zamkowych obok uroczystego otwarcia  zainaugurował  chrzest dziewiczej odmiany tulipana o nazwie Serce Warszawy. Ta wysoka odmiana tulipana /ok. 65 cm/ jest mrozoodporna i należy do grupy odmian kwitnących póżno. Serce Warszawy będzie już zawsze kwitło w sercu Warszawy, czyli w Ogrodach Zamku Królewskiego.

Wszystkich Was - niezależnie od tego gdzie mieszkacie - zapraszam serdecznie do spaceru po Ogrodach Zamku Królewskiego w Warszawie. Najlepiej wiosną i latem.



----------------------------------------------------------------
Tekst powstał na bazie wspomnień z inauguracyjnego otwarcia Ogrodów Zamkowych w dn. 11 maja 2019 i na podstawie ulotki jw. Z niej też zeskanowałam kilka zdjęć.
----------------------------------------------------------------------
UWAGA:
Serdecznie dziekuję Marii Nowickiej za odnalezienie tego filmu i zapraszam wszystkich do obejrzenia i wysłuchania:
https://www.youtube.com/watch?v=C_uxALHWvcU

niedziela, 1 grudnia 2019

Wspaniałe wydarzenie... ...


Najpierw będzie WSTĘP, bo wstęp zawsze musi być...



„Pięknością swą i mnóstwem ozdób ten gmach zajmuje”-tak pisał Łukasz Gołębiowski w wydanym w roku 1827 „Opisaniu historyczno-statystycznym miasta Warszawy."”

Pałac powstał w latach 1823-1825 a projektantem był Antonio Corazzi, który nadał mu cechy dojrzałego klasycyzmu. Pałac przeznaczono na siedzibę ministerstwa skarbu, noszącego w okresie Królestwa Polskiego nazwę Komisji Rządowej i Skarbu.

Korpus główny architekt wyposażył w wielki portyk koryncki, skrzydła boczne otrzymały niewielkie portyki jońskie, od ulicy zaś zostały zakończone monumentalnymi jońskimi kolumnadami. 

Pałac otrzymał staranną dekorację rzeżbiarską – we frontonie widnieją rzeżby Minerwy, Merkurego i Jazona oraz alegoria Wisły i Bugu.

We wrześniu 1939 roku pałac spalił się od bomb niemieckich. Odbudowano go w latach 1950-1954.

Pałac ten znajduje się przy Placu Bankowym 3/5 i mieści się w nim przede wszystkim Ratusz miasta stołecznego Warszawy.

Na klatce schodowej korpusu głównego znajduje się popiersie Juliusza Słowackiego i tablica z następującym napisem:

Tu w latach 1829-1831 w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu pracował Juliusz Słowacki."
-----------------------------------------------------

Teraz będzie ROZWINIĘCIE czyli to co najważniejsze:


W dniu 29 listopada 2019 roku o godzinie 13.00 rozpoczęła się w Ratuszu w Sali im. Stefana Starzyńskiego  uroczystość wręczenia odznaczeń państwowych.

Uroczystość rozpoczęła się wysłuchaniem przez wszystkich obecnych Mazurka Dąbrowskiego.
Dekoracji dokonał I wicewojewoda mazowiecki Sylwester Dąbrowski.
Odznaczonym złożyła gratulacje senator Maria Koc.

Wśród odznaczonych Brązowym Krzyżem Zasługi znajdowała się niewysoka i drobna kobieta – 
                  
                      Joanna Dorota Rodowicz.



Osoba wyjątkowo i wszechstronnie utalentowana.

Osoba niezwykle mi bliska.

Za jakie zasługi otrzymała to odznaczenie nie będę pisać bo nie skończyłabym ich wymieniać przed północą. 
Napiszę tylko, że Joanna wkroczyła w ostatni etap prac nad pomnikiem swojego stryja Jana Rodowicza „Anody”.



ZAKOŃCZENIA nie będzie, bo pisząca te słowa, która była zaproszonym gościem … pod koniec uroczystości pękła z dumy… 

Joasiu... kłaniam Ci się z wielkim uznaniem!

-----------------------------------------------------
/Osoby, które niedawno nabyły moje książki "Moje warszawskie zwariowanie" i "Mój kraj nad Wisłą" zauważą może, że na odwrocie okładek obydwóch książek znajdują się recenzje podpisane imieniem i nazwiskiem TEJ Joanny Rodowicz/.


"Obrzydliwa" Warszawska Praga - część czwarta czyli zakończenie

                                                  Stojący niedaleko  kościół Św.Floriana zwany Katedrą Praską miał stanowić przeciwwagę dla ...