Weszłam do refektarza kościoła Santa Maria delle Grazie w Mediolanie i usiadłam na posadzce naprzeciwko „Ostatniej Wieczerzy” Leonarda da Vinci. Obok przewodnik opowiadał turystom po angielsku o tym, co zdarzyło się w Mediolanie 15 sierpnia 1943r. W tym dniu alianci prawie całkowicie zbombardowali Mediolan. Zniknęły średniowieczne i renesansowe kamienice. Zbombardowany został także ten kościół… .
Tylko
częściowo ocalała ściana z „Ostatnią Wieczerzą”.
Słuchałam uważnie słów przewodnika, starając się zapamiętać
jak najwięcej. A więc; Leonardo da Vinci otrzymał zamówienie na
fresk od księcia Mediolanu Ludovico Sforzy. Malował „Ostatnią
Wieczerzę” w latach 1495-1498. Technika olejowa, którą się
posłużył, okazała się bardzo nietrwała, bowiem farby olejne
pozostawione na powierzchni tynku są podatne na działanie wilgoci i
na wietrzenie. Jednak lepszy jest dobór barw i odcieni,
dlatego przez krótki czas freski olejowe są piękniejsze. Później
niszczeją niestety; czasami w sposób katastrofalny, tak jak to było
w przypadku tego fresku. Gdyby mistrz nakładał pigmenty na mokry
tynk, weszłyby w reakcję chemiczną i związałyby się silnie z
porowatą powierzchnią ściany.
Fresk
był przez wiele lat nieudolnie restaurowany i kilkakrotnie
niszczony. Najpierw zakonnicy klasztorni zmyli omyłkowo część
obrazu, następnie w 1800 roku powódź zalała refektarz, potem
kwaterujące w kościele wojska napoleońskie ćwiczyły w refektarzu
strzelanie do celu.
Mimo
znacznych zniszczeń, nadal wyczuwa się klasyczne piękno malowidła, którego sława przetrwała stulecia. Fresk wymaga jednakże ciągłych
renowacji, które z reguły trwają kilkakrotnie dłużej niż trwało
samo malowanie dzieła. Jest niesamowicie naturalistyczny, znawcy
podziwiają w nim proporcje i symetrię. Promieniuje czarem,
nastrojem, wspaniałością kompozycji, patosem postaci, mistrzostwem
detali trudnym do ujęcia w słowa.
Często
jest określany jako „Najsmutniejszy obraz Świata”. Jak wiadomo
w „Ostatniej wieczerzy” Jezus Chrystus ogłosił, że jeden z
apostołów go zdradzi. Obraz jest wyjątkowy pod wieloma względami.
Malując go Leonardo sięgnął do cechy narodowej Włochów (sam był
obywatelem Florencji) - mianowicie do żywej gestykulacji. Wszystkie
13 postaci gestami rąk odkrywa swoje uczucia. Chrystus –
rozkładając bezradnie ręce gdy mówi o zdradzie. Judasz –
zaciskając w prawej dłoni sakiewkę, a lewą rozprostowując. Piotr
– lewą ręką dotyka ramienia Jana i patrzy na Chrystusa jakby
pytał, kto będzie zdrajcą. Za nim widać rękę z nożem. Nóż
dotyka żeber Judasza, który przestraszony nachyla się do przodu i
przewraca solniczkę. Jest kilka wersji przypuszczeń, do kogo należy
ta ręka. Jedna z nich mówi, że nóż trzyma Święty Piotr – on
to przecież bronił Jezusa przed napastnikami w Getsemani…
Wszystkie inne postacie też żywo gestykulują.
Wydaje
mi się, że najpiękniejszy opis „Ostatniej Wieczerzy” i jej
otoczenia stworzył Johann Wolfgang Goethe. Opis ten został
opublikowany w Kunst und Altertum w 1817 roku.
Zacytuję tu jego fragment:
„Miejsce,
gdzie namalowany jest fresk od razu przyciąga spojrzenie. Mądrość
artysty uwidacznia się w wyborze motywu. Czyż w refektarzu może
być coś bardziej pasjonującego i szlachetniejszego niż Ostatnia
Wieczerza, która na wieki pozostała w całym świecie symbolem
świętości?/…/ Naprzeciw wejścia, na węższej ścianie w głębi
sali stał stół przeora, z obydwu stron stoły mnichów. Wszystkie
na jednostopniowym podwyższeniu nad podłogą. /…/, gdy wchodzący
odwracał się, widział na czwartej ścianie, /…/, namalowany
czwarty stół, przy nim Chrystusa i jego uczniów, jak gdyby też
należeli do Zgromadzenia. /…/ obrus z zagniecionymi fałdami, o
wzorze w paski i z podpiętymi narożami wziął malarz z pewnością
z klasztornej pralni; miski, talerze,/…/ i inne sprzęty podobne
były do tych, którymi posługiwali się mnisi /…/. Chrystus miał
spożywać ostatnią wieczerzę u dominikanów w Mediolanie”.
Z
kolei Matteo Bondella, kuzyn przeora klasztoru dominikanów przy
Santa Maria delle Grazie, który był świadkiem „rodzenia się”
fresku – tak opisywał pracę Leonarda:
„Zwykł
był Leonardo od wschodu słońca do zmierzchu wieczornego nie
wypuszczać pędzla z ręki, zapominając o jedzeniu i piciu, malować
bez ustanku. Potem następowały też dwa lub trzy dni, że nie
przyłożył ręki, choć czasem bawił tam dwie lub trzy godziny
dziennie i patrzył tylko i dumał, i w sobie oceniał badawczo swoje
postacie.”
I
jeszcze jedno. Z książki Ernsta Ullmanna „Leonardo da Vinci”
(która jest dla mnie głównym źródłem wiedzy na temat tego
dzieła), dowiedziałam się, że głowę Chrystusa pozostawił
mistrz nieskończoną. Dopracował natomiast głowę Judasza, która
jest doskonałym portretem zdrady i okrucieństwa.
Siedziałam
na podłodze refektarza i patrzyłam na „Ostatnią Wieczerzę”.
Było cicho i pusto. Wszyscy już wyszli. Nawet nie zauważyłam, że
się ściemniło. Usłyszałam wysypujące się z sakiewki Judasza
srebrniki. Nóż wypadł z ręki Świętego Piotra. A Chrystus
pochylił jeszcze bardziej głowę, spuścił oczy i rozłożył
ręce; tym gestem potwierdził to, co miało się stać.
--------------------------------------------------
Kochani Moi!
Wszystkim, którzy tu do mnie zaglądacie, czytacie i komentujecie /albo tylko czytacie/ życzę Zdrowych i Spokojnych Świąt Wielkanocnych.
Przekazuję też życzenia od właściciela Kawiarenki - Andrzeja Pogorzelskiego, który poinformował mnie esemesem, że Wielkanoc będzie spędzał we Francji.
--------------------------------------------------
Kochani Moi!
Wszystkim, którzy tu do mnie zaglądacie, czytacie i komentujecie /albo tylko czytacie/ życzę Zdrowych i Spokojnych Świąt Wielkanocnych.
Przekazuję też życzenia od właściciela Kawiarenki - Andrzeja Pogorzelskiego, który poinformował mnie esemesem, że Wielkanoc będzie spędzał we Francji.