niedziela, 31 stycznia 2021

Krzywy Las i diabeł Boruta - z cyklu "Polska Nieznana"

Uwaga: schron przeciwlotniczy można zwiedzić na Dworcu PKP w Szczecinie.

-------------------------------------------------------------------------

Tekst dedykuję Grażynie, która pierwsza rozwiązała Pierwszą Zagadkę z dnia 27.01.21.

Pod Gryfinem na Pomorzu Zachodnim rośnie Krzywy Las.

                     

Gdyby taki las rósł w Skandynawii to tamtejsi przewodnicy mówiliby zdziwionym turystom, że to wina trolli. To one tak zaczarowały drzewa, że powyginały się w jednym kierunku.

W Polsce trolle nie występują, dlatego nikt nie wie dlaczego ten las jest krzywy. W lesie rośnie około 160 skrzywionych w jedną stronę drzew. Drzewa mają od 80 do 90 lat, co oznacza, że zostały zdeformowane jeszcze przed II wojną światową. Jedna wersja głosi, że jak drzewa były jeszcze malutkie to ucięto im saperkami czubki i z bocznych gałęzi powstały pnie, które potem się tak powyginały. Tylko dlaczego powyginały się wszystkie w jedna stronę? Inna wersja mówi, że to konstruktorzy pobliskiej fabryki mebli tak te drzewka od "maleńkości" uformowali, żeby mieć gotowy surowiec do sań, łodzi albo bujanych foteli. Wszystko to jednak sa bajki. Bo przecież to wina UFO albo samego.... diabła.

W każdym razie Krzywy Las nadal rośnie krzywo, chociaż ostatnio zaczęto mówić, że ktoś wycina drzewa. 

Tak czy inaczej trzeba ten las jak najszybciej zobaczyć. Póki jeszcze jest krzywy...No i póki jest...

---------------------------------------------------------------------------------------------

Co do tego że diabeł istnieje to nikt nie ma wątpliwośći. Ten najbardziej polski diabeł z okolic Łęczycy to Diabeł  Boruta. Mieszka on sobie od dawna na zamku w Łęczycy. Zajmuje całą wielką salę, a przedstawiony jest w różnego rodzaju rzeźbach i na obrazach.


                                                     Naprawdę strach się bać...






-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Czy ktoś z Was widział Krzywy Las albo diabła Borutę???

-----------------------------------------------------------------
Zagadka druga: /dotyczy oczywiście Polski/

W jakim mieście czekając na pociąg /czyli na dworcu/można zwiedzić schron przeciwlotniczy...?
/Prawidłową odpowiedź podam w poniedziałek 1 lutego ok. godz.21-szej/


piątek, 29 stycznia 2021

Stanisław Lem - z cyklu "Patroni roku 2021"

 


Jednym z patronów roku 2021 ustanowiono w Polsce Stanisława Lema.

To jeden z największych pisarzy XX wieku, myśliciel, futurolog i poliglota. Poruszał się w ramach wielu gatunków literackich, ale światową sławę i popularność przyniosła mu fantastyka naukowa. Jego książki przetłumaczono na ponad 40 języków a ich łączny nakład przekroczył 30 milionów egzemplarzy.

Stanisław Lem był człowiekiem o niezwykłej wyobraźni i wybitnym umyśle. Jego ponadprzeciętny intelekt zauważono jeszcze w dzieciństwie, gdy w badaniach w okresie międzywojennym wśród uczniów szkół podstawowych, młodziutki przyszły pisarz uzyskał wynik IQ 180. Był to wynik najwyższy w południowej Polsce.

Z pewnością każdy z Was zna Jego twórczość, nie będę więc o niej pisać. 

Napiszę natomiast parę słów na temat "gniazda", w którym urodził się i żył w dzieciństwie i młodości ten wielki Polak. Posłużę się przy tym cytatami z Jego książki.

Tym "gniazdem" był Lwów.

W książce pt: "Wysoki Zamek", którą autor napisał prawie 20 lat po opuszczeniu rodzinnego miasta czytamy takie zdania:

"Tym, czym dla chrześcijanina niebo, był dla każdego z nas Wysoki Zamek. Chodziło się tam, kiedy wypadła jakaś lekcja, wskutek nagłej niedyspozycji profesora..../.../ na Wysokim Zamku przechadzaliśmy się głośno, hałaśliwie, w słodkiej aureoli legalnego próźniactwa, opici nadmiarem otwartej z nagła swobody"

"Mieszkaliśmy na ulicy Brajerowskiej, pod czwartym numerem, na drugim piętrze /.../ Kiedy było ciepło, okupowałem mały balkon kamienny, na który wychodziło się z gabinetu ojca. Przypuszczałem zeń ataki do okolicznych kamienic, bo kominy ich dymiąc, zamieniały się w okręty wojenne. Chętnie również bywałem tam Robinsonem albo właściwie sobą na bezludnej wyspie".

"...... przechadzaliśmy się ulicą Marszałkowską, przed Uniwersytetem Jana Kazimierza, gdzie zadarłwszy głowę, mogłem oglądać ogromnie półnagie postacie kamienne w osobliwych też kamiennych kapeluszach; spełniały nieruchomo swoje funkcje: jedna siedziała, druga trzymała otwartą księgę, oparłwszy ją o gołe kolano".

"Było tam jeziorko w kształcie ósemki, a z prawej strony otwierała się alejka wiodąca na koniec świata. Może dlatego, że nigdy tamtędy się nie chodziło, nie wiem. Może mi to ktoś kiedyś powiedział. Ale chyba sam to sobie wymyśliłem i nawet dość długo skłonny byłem w to wierzyć...".

Wybrałam te właśnie zdania bo są bardzo zwyczajne a jednocześnie piękne. Tak zwyczajnie potrafią pisać tylko Najwięksi.

Moim "gniazdem" jest Warszawa. I to z nią mam związane podobne wspomnienia.

Rolę Wysokiego Zamku grały w moim życiu Łazienki Królewskie, ale ponieważ znam także dość dobrze Lwów, więc czytając wspomnienia Lema byłam właściwie w tych dwóch wspaniałych miastach jednocześnie...

Jeśli nie czytaliście to koniecznie przeczytajcie "Wysoki Zamek". I chociaż to najbardziej osobista książka Stanisława Lema to z pewnością znajdziecie tam i siebie.

Niezależnie od tego gdzie znajduje się Wasze "gniazdo".

------------------------------------------------------------------

I jeszcze dwa cytaty z "Solaris":

"Jak się tak leży godzinami w nocy, to myśleniem można zajść bardzo daleko i w bardzo dziwne strony, wiesz......"

"Człowiek wyruszył na spotkanie innych światów, innych cywilizacji, nie poznawszy do końca własnych zakamarków, ślepych dróg, studni, zabarykadowanych, ciemnych drzwi"


środa, 27 stycznia 2021

A co mi tam? Pochwalę się Wam...

UWAGA: sgraffito znajduje się w Trzebiatowie.

Od bardzo długiego czasu rozwiązuję cotygodniowy konkurs w tygodniku "Angora". Konkurs ma tytuł "Jakie to miasto?". Na podstawie fotografii ukazującej bardzo mało znany fragment jakiegoś polskiego miasta należy odgadnąć jego nazwę.

Wysłałam już około 50 trafnych odpowiedzi. Ale nagroda była zawsze tylko jedna....i nie dla mnie...

Aż w przedostatnim numerze przeczytałam ..... zobaczcie sami:


Jak się domyślacie od razu pękłam z dumy i z radości...

A jak otrzymałam przesyłkę i ją rozpakowałam....to mi się całkiem w głowie przewróciło...😁

Bo oprócz wspaniałej książki o Polsce otrzymałam torbę podróżną, koszulkę, USB i list gratulacyjny.




I teraz dopiero będę się nad Wam znęcać i zadawać Wam różne zagadki o Polsce Niezwykłej....

/Bo to jednak prawda, że im człowiek starszy tym mniej mu do szczęścia potrzeba...😀/

Pierwsza zagadka:

W jakim mieście na narożniku jednego z domów znajduje się sgraffito przedstawiające słonia razem z treserem?

/Prawidłową odpowiedź podam w czwartek 28 stycznia ok. godz. 21-szej./

poniedziałek, 25 stycznia 2021

Poczet słynnych kobiet - część dwudziesta czwarta

 Sprawiedliwe władczynie i bezwzględne despotki. Skuteczne dyplomatki oraz dzielne wojowniczki. Utalentowane artystki i niezależne emancypantki. Kobiety zmieniające oblicza świata.


Nie było ich wiele bo nigdy nie miały równych praw z mężczyznami.

Ale te, o których chcę napisać były naprawdę WYJĄTKOWE.

------------------------------------------------------------------------

23. ŻELAZNA DAMA czyli MARGARET THATCHER /1925 r.- 2013 r./



Brytyjski polityk konserwatywny, polityk Wielkiej Brytanii w latach 1979-1990. Urodzona w rodzinie sklepikarzy, pobożnych metodystów. Dzięki wynikom w nauce dostała się na Uniwersytet w Oxfordzie, gdzie rozpoczęła działalność polityczną. W 1959 r. dostała się do Izby Gmin i wkrótce wyrosła na czołową postać w Partii Konserwatywnej /torysów/.

Znakomita mówczyni słynna z liberalnych poglądów. 

Wielka polityk, która postanowiła przebić się przez barierę płci i klasy.

W 1975 r. po porażce wyborczej konserwatystów stanęła na czele partii. Cztery lata później poprowadziła torysów do zwycięstwa, po którym objęła stanowisko premiera.

Jej rządy, trwające dzięki kolejnym sukcesom trwały 11 lat i przyniosły Wielkiej Brytanii rewolucyjne zmiany.

W polityce wewnętrznej wprowadziła program zwany później "thatcheryzmem" polegającym przede wszystkim na radykalnym ograniczeniu roli państwa w gospodarce. Reformy te wywołały ze strony niektórych grup społecznych silny opór, którego premier nie wahała się łamać, sięgając również po środki siłowe. 

Na arenie międzynarodowej uczyniła z Wielkiej Brytanii główny obok USA filar bloku antysowieckiego. W imię obrony prestiżu państwa brytyjskiego zdecydowała się również na wojnę z Argentyną o Falklandy, w której szybko odniosła zwycięstwo.

Wydała także zdecydowaną wojnę terrorystom irlandzkim, czego w 1984 r. omal nie przepłaciła śmiercią w zamachu.

W 1990 r. w wyniku spadku popularności i nasilenia opozycji w partii ustąpiła ze stanowiska premiera. 

W 2002 r. wycofała się z życia publicznego.

Jej postać pozostała do dziś przedmiotem ostrych kontrowersji - dla zwolenników jest przykładem odważnego, dalekowzrocznego polityka, w oczach przeciwników symbolizuje brak wrażliwości i solidarności społecznej.

------------------------------------------------------------------

W 2011 roku wszedł na ekrany brytyjski film pt: "Żelazna dama".

W roli Margaret Thacher wystąpiła jedna z najwspanialszych amerykańskich aktorek Meryl Streep. Twórcy recenzji pisali, że wywiązała się genialnie ze swojego zadania.



sobota, 23 stycznia 2021

Dwunastu Apostołów i Polska Amazonia - z cyklu "Polska Nieznana"

Dwunastu Apostołów



Świadectwem znakomitej przeszłości Chełmska Śląskiego, które w XVIII wieku słynęło jako jeden z najważniejszych ośrodków tkactwa lnianego są słynne drewniane domy tkaczy z podcieniami. Znajdują się przy ul. Sądeckiej w pobliżu rynku i nazywane są Dwunastoma Apostołami. Było ich 12 ale jeden niedawno spłonął. Ale 12-ka w nazwie pozostała. Zbudowano je w 1707 roku z polecenia opata krzeszowskiego Dominika Gayera dla tkaczy z Czech, którzy tu się osiedlili.

Osiedle dla tkaczy zostało zbudowane w przemyślanym miejscu. Domy stoją w równym rzędzie w ten sposób aby można było moczyć płótna w  potoku płynącym za nimi, a południowe zbocze za domami ułatwiało suszenie.

Chełmsko Śląskie leży w woj. dolnośląskim - 12 km. od Kamiennej Góry.

Polska Amazonia


 

Objęta ochroną bagienna Dolina Górnej Narwi, nazywana Polską Amazonią to jedna z ostatnich w Polsce naturalnych, regularnie zalewanych dolin.

Utworzony tu Narwiański Park Narodowy jest prawdziwą ostoją spokoju, a przede wszystkim rajem dla miłośników ptaków. Ornitolodzy naliczyli tu 200 gatunków ptactwa, w tym 154 gatunki lęgowe. W czasie wiosennych roztopów można zaobserwować stada batalionów, brodźców, bekasów a także liczne gatunki kaczek. Wśród ssaków wyróżniają się wydry i bobry. Spotyka się tu także łosie.

Park najlepiej zwiedzać łódką albo kajakiem. Konieczne są wysokie gumiaki a także lornetka i najlepszy aparat fotograficzny.

Można też dojechać do zerwanego mostu w Kruszewie i stamtąd podziwiać rozlewiska i bagna Górnej Narwi. Piękny widok jest też podobno z wieży dworu w Kurowie. Warto też obejrzeć niedalekie grodzisko w Surażu a także okolice wsi Waniewo i Bokiny.

Do Doliny Górnej Narwi najlepiej dojechać z Łomży drogą nr 64 a potem jeszcze dalej i dalej...

-------------------------------------------------------------------

Byliście w którymś z tych miejsc?

Bo ja kiedyś przejeżdżałam i koło Dwunastu Apostołów i byłam też w Polskiej Amazonii...

Ale to bardzo dawno temu było... więc nie wiem czy tam się coś nie zmieniło...

Macie jakieś aktualne wiadomości na temat Dwunastu Apostołów i Polskiej Amazonii?


czwartek, 21 stycznia 2021

Babcia

 


Moje Babcie mieszkały tam gdzie urodzili się moi Rodzice czyli w Rzeszowie. Ja urodziłam się w Warszawie i całe życie tu mieszkam. A do Babć jeżdziłam co roku na dwa wakacyjne miesiące.

Tak kiedyś pisałam w książce pt: "Zwariowałam" o Ich Domach i Ogrodach.

"Ogród babci Broni"

Dom był duży, drewniany, ale na wysokiej podmurówce. Wchodziło się najpierw po ośmiu schodkach na ganek, potem z ganku do sieni. Po jednej stronie sieni było wejście do dużej kuchni i dalej do spiżarni. Z sieni prowadziły też schody - jedne na strych, drugie w dół do piwnicy.

Przed domem był duży ogród. Zaczynał się zaraz pod ścianą domu, a kończył przy drewnianym płocie. Za nim była wydeptana dróżka, którą przechodzili ludzie, a także krowy i psy. Na drewnianym płocie siedział kot albo stał kogut, a przez dziurę w płocie często uciekały na ścieżkę kurczątka. Wprawdzie wybieg dla kur, kaczek i gęsi był poza domem, to "drobiowe maleństwa" wyrywały się same przez dziury w płocie na zwiedzanie ogrodu i okolic.

Ogród dzielił się na część kwiatową, sad i gaik. W sadzie rosły czereśnie, wiśnie, jabłonie, grusze, krzaki porzeczek czarnych, czerwonych i białych i agrestu. Rosły też trzy stare orzechy, a na tyczkach pięła się fasola i winorośl. Sad był za domem. A za nim był mały gaik. I w nim rosły brzozy, lipy i jeden dąb. Pamiętam, że te drzewa były wysokie i potężne, więc był to raczej rodzaj lasu. Był też jeden bardzo wysoki świerk, ale stał w części kwiatowej. Tak jakby pilnował, aby babci Broni nikt nie zrywał kwiatów...."

"Ogród babci Marysi"

Ogród babci Marysi był dużo mniejszy od ogrodu babci Broni. Dużo mniejszy był też dom w nim stojący. Była to właściwie drewniana chatka bez najmniejszych wygód. Przed nią stała bardzo stara studna z żurawiem, nieopodal postawiono malutką budkę z wyciętym serduszkiem.

Ogród był otoczony starym drewnianym płotem, który miał dwie furtki - malutką od strony pola, na którym rosło zboże i większą od drogi. Wzdłuż ogrodzenia rosły drzewa owocowe - jabłonie, śliwy, gruszki, wiśnie. A pod nimi kłębiło się trochę polnych kwiatów. I to właściwie było wszystko. Aha, pod domem rosła bardzo stara czereśnia. Pamiętam, że owoce z niej można było zrywać stojąc w oknie.

Właściwie to cały ogród zajmowało tzw. "skaranie boskie". Tak na nie mówila babcia Marysia. A były to stojące lub leżące okorowane pnie drzew. Część z nich nie była już pniami, tylko przedstawiała różne postacie - świętych, królów, aniołów, diabłów, sławnych ludzi a także różne zwierzęta.... "

---------------------------------------------------------------------------

Po domach i ogrodach moich Babć nie pozostal nawet najmniejszy ślad...

Napiszecie jakie macie wspomnienia związane ze swoimi Babciami???

No i jeśli jesteście Babciami to przyjmijcie od babci Stokrotki serdeczne życzenia zdrowia i miłości wnuków.

Dziadkom też składam życzenia, ale to dopiero jutro...


wtorek, 19 stycznia 2021

"Na całej połaci śnieg...."

"W przeróżnej postaci-śnieg.

Na siostry i braci
Zimowy plakacik-śnieg... śnieg.
Na naszą równinę-śnieg.
Na każdą mieścinę-śnieg.
Na tłoczek przed kinem
Na ładną dziewczynę-śnieg... śnieg.
Na pociąg do Jasła
Na wzmiankę, że zgasła
Na napis: brak masła,
Na starte dwa hasła,
Na flaszki od wódki,
Na tego te skutki...
Na puste ogródki,
Na dzionek za krótki.
Na....."
Tak to śpiewali Starsi Panowie Dwaj....Czy ktoś z Was to pamięta? Muzykę pisał Jerzy Wasowski a słowa Jeremi Przybora.
---------------------------------------------------------------------
A Osobisty Geograf znowu nie wytrzymał i pojechał na weekend w Karkonosze. I znowu noc z piątku na sobotę w pociągu, potem wędrówka ze Szklarskiej Poręby na Szrenicę i na czeską stronę. Potem powrót i noc z soboty na niedzielę znowu w pociągu.
A zdjęcia wyszły mu w białości.... bo śnieg padał i padał...










                         
          Na szczęście schronisko na Hali Szrenickiej było otwarte....
                                       
                                    
                                      


                I gdzie teraz iść jak "na całej połaci śnieg..."


niedziela, 17 stycznia 2021

U Agnieszki Osieckiej na Mazurach

W związku z filmem pt: "Osiecka" wiele się teraz mówi i pisze o Agnieszce Osieckiej.

Tak się składa, że parę lat temu byliśmy w miejscowości Krzyże na Mazurach. Tam właśnie Poetka przez wiele lat spędzała w leśniczówce letnie miesiące. Podobno - jak mówiła nam córka gospodyni u której Agnieszka Osiecka wynajmowała pokój - tam właśnie najlepiej się jej tworzyło piękne teksty.

Zapraszam Was do obejrzenia zdjęć:


Gdyby ktoś z Was szukał tej leśniczówki to adres jest na domku.


Do leśniczówki wchodziło się bezpośrednio z podwórka albo przez werandę. Ja weszłam przez werandę...


W przedsionku na ścianie umieszczono zdjęcia. Prawda, że to zdjęcie jest piękne?. Jest na nim zamyślona zwykła -niezwykła Poetka wśród drobiu...


A tu - pod tym samym płotem na ławeczce z gospodynią i z gośćmi którzy ją odwiedzili... Poznajecie Olgę Lipińską?.

A tu tablica ze zdjęciami Agnieszki Osieckiej i jej przyjaciółmi w Krzyżach...

 


I autorka bloga podziwiająca pamiątki po Poetce  wyeksponowane w przedsionku...


Łóżko nakryte niebieską kapą należało do Poetki... A pokój był 3-osobowy...


                     A przy tym stoliku Poetka pisała....


                        Stodoła naprzeciwko leśniczówki

i...." śliczna toaleta", bo w leśniczówce nie było łazienki...

/wszystkie zdjęcia można powiększyć/

------------------------------------------------------------------

Ciekawa jestem Waszych komentarzy.

piątek, 15 stycznia 2021

Ciekawostki z Torunia



"Kiedy już nam dzieci przestały płakać, a wnuki jeszcze nie zaczęły,  postanowiliśmy pojechać na weekend do Torunia. Nigdy przedtem w tym mieście nie byliśmy. 

To, że miasto jest piękne, zabytkowe, historyczne i wyjątkowe, to nie ulega wątpliwości. Ale nie będę dużo pisać o jego zabytkach. Napiszę o toruńskich ciekawostkach. 

W 1454 roku toruńską warownię krzyżacką zburzyli zdesperowani mieszkańcy Torunia. Przyczyną były represje, jakie Krzyżacy stosowali w stosunku do ludności, a także bardzo silne dążenie mieszczan do samodzielności. Od tego czasu zamek stoi sobie przysypany gruzowiskiem i ziemią. Zachowała się tylko wieża ustępowa, czyli gdanisko lub dansker. Pozostał także długi korytarz łączący kiedyś wieżę z zamkiem. 

Każde dziecko wie, że Toruń to miasto Mikołaja Kopernika. Tu, przy ulicy kiedyś św. Anny, a teraz oczywiście Kopernika, urodził się nasz słynny astronom. Tylko nie wiadomo, czy pod numerem 15 czy 17. Ale obydwie kamieniczki są prześliczne i znajduje się w nich muzeum – wiadomo kogo. 

A przed ratuszem stoi piękny pomnik astronoma. Przed tym pomnikiem spotykają się wszyscy zakochani, zbierają się wycieczki i wszyscy, którzy w Toruniu stracili z jakichś powodów głowę wraz z rozumem, albo tylko samą głowę. Stojąc pod tym pomnikiem dowiedziałam się od jakiegoś przewodnika, że Mikołaj Kopernik został wyrzeźbiony z wąsami. Odkryto to podczas renowacji pomnika, która miała miejsce przed tym, zanim pojechaliśmy do Torunia. Wiedzieliście o tym, że Kopernik miał wąsy? Bo ja nie. 

Ratusz toruński to symbol handlowego bogactwa miasta. Bywali w nim polscy królowie, a w Sali Królewskiej zmarł w roku 1501 król Jan Olbracht. Ratusz ma 1 wieżę, 4 wieżyczki, 12 sal, 365 okien, czyli jest rodzajem kalendarza. Mistrz Andrzej z Gdańska, który ratusz stworzył, kazał też dla 366 dnia roku przestępnego wykuwać specjalne okienko, a potem co cztery lata je zamurowywać. O tym też dowiedziałam się dopiero na miejscu. W ratuszu mieści się Muzeum Okręgowe, które może poszczycić się bardzo bogatymi zbiorami. A we wspaniałej Sali Mieszczańskiej muzeum wisi najsłynniejszy portret Mikołaja Kopernika. 

Będąc w ratuszu, można wejść na wieżę ratuszową. A stamtąd jest rewelacyjny widok na wszystkie strony. Na przykład na Kościół pw. Świętych Janów. To ta świątynia, w której wieży znajduje się drugi co do wielkości dzwon w Polsce, odlany w 1500 roku i zwany Tuba Dei. W kościele tym miał być ochrzczony Mikołaj Kopernik. Znajduje się tu poświęcone Kopernikowi epitafium, a także najstarszy pomnik astronoma – z XVIII wieku.

Albo na przepiękną białą kamieniczkę z gwiazdą na szczycie stojącą przy rynku. Ta kamieniczka „Pod Gwiazdą” była przez pewien czas własnością Kallimacha. Ten słynny włoski humanista, poeta i prozaik był wychowawcą synów króla Kazimierza Jagiellończyka. Naprawdę nazywał się Filip Buonaccorsi. 

Przy rynku stoi też wspaniały Dwór Artusa. To w nim w 1464 roku został zawarty II pokój toruński, kończący 13- letnią wojnę z zakonem krzyżackim i przekazujący Polsce między innymi Toruń, Gdańsk, Elbląg, Chełmno, Świecie i Malbork. 

Gdy zeszliśmy z wieży ratuszowej, poszliśmy na długi spacer po Toruniu. Chodziliśmy tak dwa dni z przerwą na krótki sen w nocy.

Zaszliśmy do Muzeum Podróżników im. Tony’ego Halika. Znajduje się w nim ponad 800 eksponatów z całego świata, które zostały podarowane przez Elżbietę Dzikowską, żonę znanego podróżnika. Wiedzieliście, że w Toruniu jest takie muzeum??? A znajduje się w prześlicznej zielonej kamieniczce. 

Drugiego dnia poszliśmy coś zjeść do gospody „Pod modrym fartuchem”. W tym budynku, zbudowanym w 1489 roku, posilały się takie osoby jak Kazimierz IV Jagiellończyk oraz Jan I Olbracht, a także Napoleon Bonaparte. 

W toruńskich malowniczych murach obronnych znajdowały się kiedyś następujące baszty: Koci Ogon, Koci Łeb, Kocie Łapy, Koci Brzuch. Do dzisiaj pozostała tylko baszta Koci Łeb i legenda o pewnym kocurze, który zamiast łowić myszy w spichlerzach, przechadzał się leniwie po murach obronnych, zawierając znajomości ze strażnikami. I kiedy na Toruń uderzyli Szwedzi w 1629 roku, miauknął bojowo i skoczył z pazurami na wspinającego się po murze wroga.

A o toruńskich piernikach to już nie będę pisać, bo wszyscy wiemy, że są najlepsze. 

O tym, że Toruń wraz z 300 zabytkami gotyckimi został wpisany w 1997 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO, to też wszyscy wiedzą. I że drugiego tak gotyckiego miasta w Polsce nie ma. A widać to najlepiej, gdy patrzy się na Toruń z drugiego brzegu Wisły. 

Do budowy większości toruńskich kościołów posłużyły cegły ze zburzonego przez Krzyżaków zamku w Złotorii koło Torunia.

Słynny film "Rejs" był kręcony na Wiśle pod Toruniem. 

I jeszcze Krzywa Wieża. Stanowi jedną z baszt gotyckiego systemu obronnego miasta. Jest odchylona od pionu prawie półtora metra. Mówi się o niej, że to dlatego jest krzywa, bo grunt z jednej strony się pod nią obsunął. Ale to nie jest prawda. Wtajemniczeni twierdzą, że ta jej pochyłość symbolizuje odejście od reguł zakonnych pewnego rycerza krzyżackiego. Spotykał się on potajemnie z piękną torunianką i za karę musiał zbudować basztę. Wyszła mu krzywa."

--------------------------------------------------------------------------Był to urywek z mojej książki pt: "Mój kraj nad Wisłą".

Książkę tę można nabyć w formie e-booka tutaj:

https://ksiegarnia.wydawnictwobialepioro.pl/glowna/304-moj-kraj-nad-wisla-e-book-format-pdf.html

A tutaj mnie chwalą:😀

https://www.kobieta50plus.pl/pl/weranda-literacka/jadwiga-smigiera

środa, 13 stycznia 2021

Poczet słynnych kobiet - część dwudziesta trzecia

Sprawiedliwe władczynie i bezwzględne despotki. Skuteczne dyplomatki oraz dzielne wojowniczki. Utalentowane artystki i niezależne emancypantki. Kobiety zmieniające oblicza świata.


Nie było ich wiele bo nigdy nie miały równych praw z mężczyznami.

Ale te, o których chcę napisać były naprawdę WYJĄTKOWE.

----------------------------------------------------------------------

23. Polska Joanna d'Arc czyli EMILIA PLATER /1806-1831/


                               /autor portretu nieznany/

Polska hrabianka, córka hrabiego Franciszka Ksawerego Platera i Anny von der Mohl.

Najsłynniejsza kobieca postać narodowych zrywów powstańczych od wieków pozostaje symbolem patriotyzmu i walki o niepodległość Polski. Historia bohaterki powstania listopadowego została wielokrotnie uwieczniona w sztuce i literaturze, rozsławił ją m.inn. Adam Mickiewicz w wierszu "Śmierć pułkownika".

Nieco mitologizowana bohaterka powstania listopadowego urodziła się w Wilnie ale dzieciństwo spędziła razem z matką w romantycznym pałacu koło Dyneburga w Inflantach. Po pałacu zniszczonym w czasie I wojny zostały ruiny.

Wczesną wiosną 1831 roku, gdy informacja o wybuchu powstania dotarła na Inflanty, Emilia Plater natychmiast włączyła się w czynna agitację. Jeżdżąc konno po dworach tutejszej szlachty, wzywała zaprzyjaźnionych ziemian do powstania. Snując fantastyczne plany opanowania twierdzy w Dyneburgu aby przejąć broń stacjonującego tam garnizonu zgromadziła w rezultacie grupę kilkuset ochotników /strzelców, kosynierów i kawalerzystów/z którymi przyłączyła się do większego oddziału dowodzonego przez stryjecznego brata Cezarego Platera.

Latem 1831 r. oddział Emilii Plater brał udział w walkach w okolicach Kowna, Bejsagoły i pod Szawlami. Potyczka pod tą ostatnią miejscowością stała się tematem obrazu Wojciecha Kossaka.

                            

Na obrazie malarz przedstawił Emilię Plater walczącą z trzema rosyjskimi żołnierzami. Czwarty pokonany leży pod końskimi kopytami.

Historycy twierdzą jednak, że Emilia nie brała bezpośredniego udziału w walkach. Będąc jednak znakomitym trybunem ludowym, jej rolą była agitacja wśród ludności, zagrzewanie do walki i podnoszenie morale oddziałów. Nie była też pułkownikiem tylko kapitanem. Była natomiast piękną, młodą kobietą.

Stała się ikoną powstania listopadowego.

W lipcu 1831 po przegranych walkach na Żmudzi i naradzie wojennej polskie siły powstańcze zostały rozdzielone. Emilia Plater trafiła pod dowództwo generała Chłapowskiego. Jednakże nikłe szanse na zwycięstwo skłoniły generała do złożenia broni. 

Emilia Plater wymówiła wówczas posłuszeństwo i postanowiła samodzielnie przebić się w kierunku Warszawy. Niestety ciężka wędrówka przerosła jej siły i na skutek przemęczenia i rozpaczy po informacji, że Warszawa skapitulowała - Emilia Plater zmarła w wieku 25 lat 23 grudnia 1831 roku w dworze w Justianowie w powiecie sejneńskim. 

Dwór ten spłonął w czasie II wojny światowej. Pozostał tylko rozległy park a w nim wzruszający pomnik Emilii Plater.



poniedziałek, 11 stycznia 2021

RAPA ITI

Z książki Judith Schalansky pt: "Atlas wysp odległych" podtytuł - "Pięćdziesiąt wysp na których nigdy nie byłam i nie będę" postanowiłam Wam dzisiaj przepisać tekst na temat wyspy RAPA ITI leżacej na Ocenie Spokojnym. 

W 1791 roku wyspę odkrył/zauważył brytyjski oficer Royal Navy George Vancouver.

Wyspa należy do Polinezji Francuskiej, ma powierzchnię 40 km.kw. i zamieszkuje ją około 480 mieszkańców.


"Mieszkający w małym miasteczku w paśmie Vogezów sześcioletni chłopiec często miewa sny, w których uczy się zupełnie nieznanego języka. Mały Marc Liblin umie się nim posługiwać również na jawie, choć nie wie skąd ten język pochodzi ani czy naprawdę istnieje. Jest dzieckiem lubiącym samotność, bardzo zdolnym i żądnym wiedzy. Jako młodzieniec żywi się raczej książkami niż chlebem. 

W wieku 33 lat mieszka jako odludek w Bretanii. Interesują się nim naukowcy z Uniwersytetu w Rennes, chcą zrozumieć i przetłumaczyć język z jego snu. Przed dwa lata karmią dziwnymi dźwiękami Liblina wielkie maszyny liczące. Bez rezultatu. W końcu przychodzi im do głowy żeby zapytać marynarzy w portowych knajpach, czy któryś z nich nie słyszał może podobnego języka. W jednej z knajp Marc Liblin robi przedstawienie, monologując przed grupą Tunezyjczyków, aż w końcu odzywa się człowiek stojący za barem, były marynarz, który zapewnia, że słyszał już gdzieś taki dialekt na jednej z małych wysp polinezyjskich. I że zna nawet starszą kobietę, która się nim posługuje, byłą żonę pewnego wojskowego, mieszkającą obecnie w komunalnym mieszkaniu na przedmieściu.

Spotkanie z Polinezyjką zupełnie zmienia życe Liblina: gdy Meretuini Make otwiera drzwi, Liblin pozdrawia ją w swoim języku, a ona natychmiast odpowiada w ojczystym rapa. Marc Liblin, który nigdy wcześniej nie opuszczał Europy, żeni się z jedyną potrafiącą go zrozumieć kobietą, w roku 1983 wyjeżdżają razem na wyspę, gdzie mówi się w jego języku.

28 maja 1998 roku Marc Liblin umiera  w wieku 50 lat na Rapa Iti."

---------------------------------------------------------------------

Dlaczego dziś wybrałam akurat ten tekst z książki Judith Schalansky?

Dlatego, że od wielu już lat śni mi się czasami, że mówię w języku którego nikt nie może zrozumieć. Budzę się przerażona z przeświadczeniem, że chyba mi się rozum pomieszał. Tej nocy też mi się śniło...

Na szczęście nie zależy mi na tym aby znaleźć kogoś kto by mnie zrozumiał...

Też tak czasami macie w snach???

------------------------------------------------------------------

P.S. W sieci znalazłam informację, że faktycznie żył taki człowiek o którym pisze autorka w swojej książce.

sobota, 9 stycznia 2021

Pamiętacie "Mazowsze?



Mam oczywiście na myśli Zespół Pieśni i Tańca "Mazowsze".

Perfekcyjni, piękni, utalentowani, bardzo ambitni - takie komplementy słyszą często artyści zespołu "Mazowsze". Jednak mało kto wie, że strój łowicki może ważyć nawet 14 kg, a koszule są tak wykrochmalone, że aż sztywne przez co potrafią poranić ciało. A na zmianę kostiumu podczas koncertu są niespełna 3 minuty.
To było tak:
W czasie Powstania Warszawskiego Tadeusz Sygietyński wymógł na Mirze Zimińskiej przyrzeczenie, że jeśli przeżyją to założą zespól pieśni i tańca. On - kompozytor i aranżer, ona gwiazda filmowa i artystka kabaretowa.
Na szczęście przeżyli...i zaczęli jeździć i wędrować po wsiach aby znależć prawdziwy folklor.



Zespół "Mazowsze" powstał dekretem powołanym przez Ministerstwo Kultury i Sztuki w dniu 8 listopada 1948 roku.
Najpierw dyrektorem został Tadeusz Sygietyński, a po jego śmierci w 1955 roku funkcję tę objęła Pani Mira Zimińska-Sygietyńska. Ale i ona odeszła i spogląda już z chmur na swoich tancerzy i śpiewaków.
Siedzibą Zespołu jest pałacyk w Otrębusach /zwany Karolinem na cześć żony pierwszego właściciela pałacyku/. Dwanaście lat temu powstał obok niego wspólczesny budynek z salą widowiskową nazwany Matecznikiem. Mieści się w nim także sauna i siłownia.
Tancerze i śpiewacy spędzają w siedzibie Zespołu wiele godzin. Ale - jak twierdzą wszyscy bez wyjątku - są jedną wielką rodziną. Dla dzieci członków zespołu,  które zdążyły się urodzić a nawet tu dorosnąć -  wszyscy jego członkowie są ciociami albo wujkami.
 

To teraz trochę ciekawostek:
1. Na każdy koncert niezależnie od tego czy ma miejsce w kraju czy za granicą zabiera się około tysiąca kostiumów i 20 ton bagażu.
2. Do jednego kufra pakuje się stroje dwóch osób.
3. Każdy bez wyjątku maluje sie sam przed występem.
4. Aby korale nie zrobiły krzywdy w czasie tańca muszą być odpowiednio przyszyte do stroju tancerki.
5.Tancerze przebierają się do dziesięciu razy w ciągu jednego koncertu. Przecież każdy taniec potrzebuje innego stroju.
6. Ubranie kobiecego stroju łowickiego wymaga pomocy innej osoby. Gdy suknia jest na specjalnym stelażu stanowi pewnego rodzaju pancerz. Podobnie jest w przypadku zakładania szerokiego pasa w męskim stroju podhalańskim.
7. Najdroższy jest strój cieszyński z racji ręcznie robionej biżuterii. Wszystko musi być posrebrzane lub pozłacane. Koszt takiego stroju sięga 20 tysięcy zł.
8. Na wyjazdy zagraniczne jeździ od 130 do 140 artystów.
9. W trakcie jednego koncertu Zespół pokazuje folklor 20 regionów z 42 opracowanych.
10. W Zespole pracuje się do 45 roku życia. Zdarzają się jednak osoby 50-letnie.


I jeszcze coś :
W czasie pierwszego wyjazdu zespołu do Chin były jeszcze w tym kraju świeże wspomnienia o Mao-Tse-Tungu. Na koncert większą grupą przybyli polscy marynarze. Po zaśpiewaniu "Furmana" przez Stanisława Jopka marynarze zaczęli krzyczeć: "Jeszcze" i "mało, mało". Wtedy wszyscy Chińczycy wstali i zaczęli skandować na cześć Mao.!!!
-----------------------------------------------------------------
Kiedyś "Mazowsze" było niesamowicie popularne. Stało się przepiękną kulturalną wizytówką Polski.
Po jakimś czasie jego popularność zmalała.
Ale podobno teraz się odradza.
Byliście kiedyś na występie "Mazowsza"?
Ja byłam kilka razy w Sali Kongresowej w Warszawie.  Ale największe wrażenia zrobił na mnie nie występ tylko film z występów Zespołu w Szwajcarii wyświetlony w holu Muzeum Polskiego w Rapperswilu. Akurat weszliśmy do Muzeum i zobaczyliśmy i usłyszeliśmy "W zielonym gaiku ptaszki śpiewają"....Nigdy nie zapomnę swojego zaskoczenia i niesamowitego  wzruszenia...chociaż to było wiele lat temu...

czwartek, 7 stycznia 2021

Natręctwo, obsesja czy mania???

Mam taki zwyczaj, że jak tylko wychodzę z domu to szukam drzew. Szczególnie tych starych. I przyglądam się ich pniom.

I zawsze znajduję coś ciekawego.

I tak wczoraj spotkałam takie pnie na swojej drodze:















                                




I nie wiem czy już dawno powinnam pójść do psychiatry czy jeszcze trochę poczekać???

To się jakoś nazywa to uzależnienie od drzew... ale nie wiem jak... bo na dodatek mam sklerozę...

Ale całkiem chyba nie zwariowałam, skoro zauważyłam też w pobliżu mojego bloku na Skwerze Wiecha-Wiecheckiego taką tabliczkę...


Jeże powinny teraz spać i obudzić się dopiero pod koniec marca. Ale podobno nie śpią bo zima latoś jest taka bardziej jesienna. I pętają się po alejkach parku i straszą nielicznych zamaskowanych spacerowiczów. I pewnie jak tak ciepło to i gody jeżowe będą wcześniej niż zwykle .... I trzeba będzie uważać jak się jeżowym rodzicom wyturlają na spacerek małe jeżyki...

Już się nie mogę doczekać...bo może wtedy przestanę się tym pniom drzew przyglądać...

"Obrzydliwa" Warszawska Praga - część czwarta czyli zakończenie

                                                  Stojący niedaleko  kościół Św.Floriana zwany Katedrą Praską miał stanowić przeciwwagę dla ...