W ubiegły piątek wieczorem prawie prosto z rady pedagogicznej ten typ najpierw pojechał pociągiem do Gdańska. Tam po 3 godzinach przespanych w hostelu w sobotę raniutko wyjechał na lotnisko aby o 6-tej wylecieć do Bergen w Norwegii. Wylot był opóźniony o 2 godziny ale w Bergen po zostawieniu plecaka w tamtejszym hostelu zdążył jeszcze przed zachodem słońca wejść na górę Ulriken i zrobić kilka zdjęć. /Historia mówi, że kiedyś wszedł na tę górę słynny dramatopisarz norweski - Henryk Ibsen/
poniedziałek, 29 listopada 2021
Ten typ tak ma
sobota, 27 listopada 2021
Uroczystość w Pałacu Przebendowskich
Chciałabym tym razem napisać o Pałacu Przebendowskich, który zwany jest też pałacem Zawiszów lub Radziwiłłów. Znajduje się w Warszawie na trasie Solidarności. Stoi właściwie na środku ulicy, a po obydwóch jego stronach przejeżdżają tramwaje, autobusy i samochody. A to wszystko dlatego, że po wojnie zlikwidowano przestronny, otaczający pałac ogród, rozebrano znajdujące się po obu stronach budynku oficyny i wybudowano jezdnie trasy W-Z.
Od początku XX wieku aż do 1944 roku właścicielem pałacu był książę Janusz Radziwiłł. Ten ordynat ołycki i właściciel Nieborowa był przywódcą arystokracji i ziemiaństwa w Polsce przedwrześniowej. Podczas Powstania Warszawskiego pałac, którego był właścicielem znalazł się na linii frontu. Linia ta przebiegała ulicą Bielańską i osłaniała Bank Polski. Podobno kiedy 23 sierpnia powstańcy zdobyli pałac w progu powitał ich sam książę Radziwiłł, ukrywający się z rodziną w piwnicach.
Niestety, nazajutrz w pałac trafiła bomba, szybko zajęli go Niemcy, a właściciele zostali aresztowani.
Pałac odbudowano w roku 1947 według projektu Bruna Zborowskiego, który przywrócił mu wygląd taki, jaki miał w XVIII wieku. W „Księdze Pałaców Warszawy” wydanej przez Interpress w 1985 roku tak jest napisane: „Istniejący do dziś późnobarokowy pałac powstał przed rokiem 1729 wzniesiony dla Jana Jerzego Przebendowskiego, podskarbiego wielkiego koronnego… . W latach 1760–1762 mieszkał tu poseł hiszpański przy dworze Augusta III hr. Pedro Pablo Anarca de Bolea Aranda, ciekawa i barwna postać, generał artylerii, polityk i dyplomata. To on przyczynił się kilka lat później do wygnania z Hiszpanii jezuitów i rozpoczął walkę z inkwizycją. Założył w roku 1780 hiszpańską lożę masońską i został jej mistrzem. W okresie swego pobytu w Warszawie urządzał w wynajętym przez siebie pałacu Przebendowskich wspaniałe przyjęcia, które z czasem przeszły do legendy”. Król Hiszpanii Karol III Burbon był zięciem Augusta III, z tego też powodu Pedro Pablo Anarca de Bolea Aranda przyjechał do Polski. Tu na miejscu bardzo dbał o zacieśnienie między obydwoma krajami kontaktów handlowych i towarzyskich. O wspomnianych wyżej wydawanych przez niego przyjęciach, które miały formę balów maskowych głośno było w całej stolicy. Tak samo jak o awanturach, które wszczynał. Wieść niesie, że któregoś razu jego służba pobiła się ze sługami prymasa polski Władysława Łubieńskiego przed Pałacem Saskim o miejsce dla karet ich panów…
„W końcu lat XVIII w. właścicielem pałacu został Roch Kossowski, późniejszy podskarbi wielki koronny, którego żoną była słynna z urody i wdzięku Barbara z Bilińskich, uważana za jedną z trzech najpiękniejszych Polek doby stanisławowskiej – obok Rozalii z Chodkiewiczów Lubomirskiej i Julii z Lubomirskich Potockiej. To właśnie te trzy damy "zakradły się o zgrozo w kostiumach bogiń do sypialni księcia Pepi, czyli Józefa Poniatowskiego, zmieniwszy ją w okamgnieniu w Olimp czy górę Ida» – pisał Stanisław Wasylewski, znakomity znawca epoki stanisławowskiej. Potem czekały za kotarą, z upominkiem w ręku i drżeniem w sercu. A potem, późną nocą, powrócił najdroższy Pepi różowy, gwizdający, senny i co najważniejsze nie sam, a w towarzystwie… ordynaryjnej aktorki Sitańskiej…”
Po 1831 roku pałac kilkakrotnie zmieniał właścicieli. Budynek znacznie podupadł w ciągu I połowy XIX wieku i stał się zwykłą kamienicą dochodową. Mieścił się w nim gabinet figur woskowych, kantor służby domowej, zajazd, piwiarnia, cukiernia, skład mebli i fabryka guzików. W 1863 roku nowy właściciel Jan Zawisza przeprowadził gruntowną restaurację i częściową przebudowę pałacu… W 1883 roku hall został ozdobiony przez malarza Henryka Siemiradzkiego plafonem przedstawiającym Światłość i Ciemność. Zawisza zgromadził w pałacu bogate zbiory archeologiczne.
A potem przyszedł wiek XX i właścicielem pałacu stał się wspomniany książę Janusz Radziwiłł.
/Był to fragment z mojej książki pt: "Moje warszawskie zwariowanie"/
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
W dniu 25 listopada 2021 roku o godz. 15.00 w mieszczącym się w Pałacu Przebendowskich Muzeum Niepodległości odbylo się uroczyste spotkanie członków Oddziału Stare Miasto Towarzystwa Przyjaciół Warszawy. Oddział ten do którego należę od kilku lat obchodził 65 rocznicę istnienia.
Było uroczyście, wspomnieniowo, historycznie i serdecznie.
Oczywiście wszyscy byli w maseczkach i zachowywali wymagany pandemiczny odstęp...
W tym biuletynie znajduje się mój esej pt: ""Moja" wyrzeźbiona Warszawska Starówka".
czwartek, 25 listopada 2021
Dzisiaj będzie o zabobonach
W ubiegły poniedziałek w czasie cotygodniowego spotkania w Staromiejskim Oddziale Towarzystwa Przyjaciół Warszawy od działającej w tym Towarzystwie pisarki, poetki i aforystki Ewy Radomskiej otrzymałam w prezencie taką książeczkę:
Jest to książka o zabobonach. Składa się z tekstów i wierszy kilkunastu autorek i autorów. Jedną z autorek jest właśnie Ewa Radomska, która tak pisze:
Zabobony od życiowej strony
"Zabobon to straszna sprawa
Nie wygonisz go z umysłu latami
Sprawia, że skóra ci cierpnie
Kiedy zdarzy się z nimi spotkanie
Ale ja mam swoje sposoby
W końcu rozum rządzi nami
I kiedy już do mnie się zbliża
Witam go cierpkimi słowami
Czarny kot przebiegł mi drogę
Więc zamiast zawracać z drogi
Mówię: Idż kocie, łapać myszy
Nie plącz mi się pod nogi!
Kiedy zbije mi się lusterko
Kawałków nie liczę na złe lata
Tylko na szufelkę i do śmieci
I mówię: Niewielka to strata!
Kiedy widzę przystojnego kominiarza
Guzików nie szukam w panice
To przecież tylko jego praca
Szczęścia jemu i sobie życzę!"
--------------------------------------------------------------------------------------
Gdy przeczytałam ten wierszyk od razu przypomniałam sobie jak to było i jak to jest ze mną.
Zacznę od tego, że jak kiedyś wychodziłam z domu do szkoły to zawsze przebiegał mi drogę czarny kot. Wychodziłam w ostatniej chwili, więc szłam na skróty, tymi drzwiami od podwórka. A tam na podwórku urzędowały koty. Wychodziły raniutko przez uchylone piwniczne okna i biegały ludziom pod nogami i rzucały uroki....
I niestety przeważnie się sprawdzało bo jak tylko znalazłam się w szkole to albo dostawałam uwagę za spóźnienie, albo dwóję za źle odrobione zadanie z matematyki.
A potem, gdy już miałam 15 lat to zbiłam w łazience całkiem nowe lustro. I wtedy moja Mama załamała ręce i powiedziała: " no to teraz samo nieszczęście, żaden chłopak się na ciebie przez 7 lat nie popatrzy".
I to też się sprawdziło. Bo dopiero jak byłam dobrze po 20-ce to się jeden chłopak na mnie popatrzył. I cały czas się patrzy, chociaż teraz bardziej w ekran telewizora.
A z tym kominiarzem to było tak, że jak go zobaczyłam /oczywiście był piękny, przystojny i młody/ to nie złapałam się za guzik w swoim ubranku ......tylko w jego. I jeszcze go objęłam i się do niego przytuliłam...
I skończyło się tym, że musiałam wracać do domu żeby się umyć, bo kominiarz intensywnie się bronił, a że był prawie cały czarny, to mnie ubrudził. Bo kiedyś to kominiarze głównie kominy czyścili, a teraz tylko chodzą po domach i sprzedają kalendarze.
A teraz to za każdym razem jak wychodzę z klatki schodowej na zewnątrz to patrzę w górę czy na daszku siedzą gołębie.
Chociaż podobno być ob.....m przez gołębie to szczęście.
Ale kto to sprawdzał?
A jeśli chodzi o TRZYNASTKĘ to mam z głowy, bo trzynastego się urodziłam...
A jak tam z tymi zabobonami jest u Was?
wtorek, 23 listopada 2021
Pałac mauretański i frak wicepremiera Tadżykistanu - z cyklu "Polska Nieznana"
Tekst dedykuję wszystkim tym osobom, które poszły ze mną ostatnio na jubileuszowy spacer po okolicach Horyńca-Zdroju....
Pałac z "tysiąca i jednej nocy"
W 1784 r śląski szlachcic Karol Wacław Larsch wzniósł w Osieku /woj. małopolskie/ klasycystyczny pałac. Jego syn Karol Józef dokonał przebudowy rezydencji ok. 1840 r. Wtedy w Osieku stanął jedyny w swoim rodzaju pałac mauretański według projektu włoskiego architekta Franciszka Marii Lanciego. Lanci dodał piętro, dwie wieże okryte cebulastymi hełmami, dobudował wschodnie skrzydło i zmienił kształt okien. Wejścia do pałacu broniły dwa potężne posągi gryfów. Misternymi malowidłami i mozaikami utrzymanymi w tonacji błękitno-białej pokryto każdy skrawek ścian i sufitów. Perłą jest balowa Sala Mauretańska z pięknymi arabeskami nad wejściem zamkniętym łukiem ozdobionym motywem muszli. Baśniowy Pałac był w posiadaniu rodziny Larschów prawie do końca XIX wieku.piątek, 19 listopada 2021
Pójdziecie ze mną na spacer? Serdecznie zapraszam...
Tylko uważajcie bo tuż przed naszymi nogami usiadł śliczny konik polny*/ ..I wcale nie zamierza zejść nam z drogi. A siedzi sobie na środku chodnika.
Kawałek dalej też musicie uważać... bo jakiś krecik chce się wydostać spod ziemi. I to akurat na granicy z kostką brukową. Żeby się tylko w główkę nie uderzył jak będzie chciał wyjrzeć na świat...
Niestety... ten zaskroniec nie miał szczęścia. Chyba w trakcie przechodzenia tzn. przepełzania przez jezdnię .... zderzył się z samochodem.
A taką samą studnię to miała moja Babcia Marysia w podrzeszowskim Staromieściu. I też stała przy takim płocie...
środa, 17 listopada 2021
Smutek warszawskiego Morskiego Oka - z cyklu "Warszawa mało znana"
Przez cztery lata od początku września prawie do końca czerwca następnego roku przechodziłam koło warszawskiego Morskiego Oka idąc do liceum na ul. Madalińskiego. Gdy szłam do szkoły rano w górę po schodkach, które znajdują się na skarpie, to mijałam Staw po prawej stronie, a jak wracałam po południu do domu to schodząc po schodkach mijałam staw po stronie lewej. Za każdym razem zachwycałam się widokiem.
I jest jeszcze tablica, potwierdzająca, że polskie dzieci zabite przez hitlerowców miały od 5 do 10 lat. Wzruszające są aktualne i ciągle zmieniane rysunki dzieci z pobliskiego przedszkola zawieszone po lewej stronie.
Warszawskie "Morskie Oko" które zajmuje powierzchnię 0,43 ha, jest bardzo ładne, tylko historia tego miejsca jest bardzo smutna.
Dwie zagadki i ...
W jakim kraju/mieście jest park sarenek/jeleni? Jest ich bardzo dużo i chodzą między ludźmi... Są bardzo pewne siebie bo wiedzą, że wszys...
-
"- To pani? - zapytała mnie ekspedientka ze sklepiku na parterze domu. Gdy wysiadłam z autobusu to skręciłam w prawo. Nie poszłam tą ...
-
Nas - to znaczy Polaków w Polsce. Opublikowany 11 lipca 2024 roku raport Eurostatu pokazuje, że Polska wyludnia się w rekordowym tempie. ...