sobota, 30 marca 2024

Wielkanoc i nowe życie

 


Zdrowia, spokoju oraz wiosennego optymizmu życzę wszystkim którzy u mnie regularnie bywają. A także tym, którzy bywają od czasu do czasu. Tym, których od lat znam osobiście a także tym nieznajomym.

I jeszcze coś... W tych niezwykle skomplikowanych czasach odwróćmy proszę uwagę od problemów ogólnopolskich i ogólnoświatowych i popatrzmy na to co koło nas.

Na przykład na PTAKI.

Od lutego do czerwca możemy spotkać młode PUSZCZYKI, które wyglądają jak szaro-biale kulki z puchu. Czasami leżą one na trawnikach czy pod ścianami domów i potrzebują pomocy ludzi. 


Jeśli młody ptaszek zwany nielotem nie jest ranny to wystarczy przenieść go na  najbliższy krzew lub gałąź.

Ale jeśli jest atakowany przez wrony lub drapieżne ssaki lub jest ranny należy natychmiast wezwać Eko Patrol Straży Miejskiej. Tak samo należy zrobić gdy spotka się na brzegu rzeki pisklęta KACZKI. Często są one pokryte puchem albo nagie.



Gdy jednak słyszy się wokół siebie latające lub biegajace ptaki, które wydaja alarmujące odgłosy należy się oddalić. Bo to znaczy że młode nie potrzebuje pomocy i jest pod opieką rodziców. 

I jeszcze...

Te dwa łabędzie / po lewej samiec bo ma większą narosl na dziobie/ mają się wyraźnie ku sobie chociaż siedzą w pewnym oddaleniu. Patrzą na staw po którym za około 3 miesiące  będą pływać w Łazienkach Królewskich razem ze swoimi "brzydkimi kaczątkami".



Życzę Wam pięknej, wiosennej Wielkanocy...


środa, 27 marca 2024

Taniec zbójnicki

 


O góralach mówi się, że muzykę mają we krwi, a taniec w nogach.
Góralski taniec to przede wszystkim popis męskiej krzepy i zręczności, a jego najsłynniejszą odmianą jest zbójnicki.
Miłośnik Tatr Tytus Chałubiński, który w drugiej połowie XIX wieku na stałe związał się z Zakopanem, tak go opisywał:
"Chyba jest coś z opętania w tym tańcu. Wyraża się w nim dzikość, pierwotność, a ileż w tym polotu, śmigłości, fantazji, temperamentu, żywiołu. Co robią tancerze? Drepczą coraz prędzej po obwodzie koła, rytm tańca staje się coraz szybszy, muzyka zawisa na strunach cienkim piskiem. Harnaś w środku nie przestaje się nosić dookoła swej ciupagi. On znajduje dla siebie inny, osobny rytm w tej muzyce. Juhasi gwiżdżą naraz przez palce, zatrzymują się.Co drugi odwraca się ku pierwszemu trzema parami, w przysiadach podskakują ku sobie co chwilę. Wyciągają ręce uzbrojone w kije. Chyba to ma byc wyobrażenie bitki.Znów szykują się w gęsiego, drepczą jak przedtem, tylko szybciej i bardziej nerwowo. Co minutę któryś z nich hipka w górę. Ścieśniają koło, muzyka gra jak oszalała, coraz szybciej, coraz szybciej. Juhasi okrążają jak w pościgu swojego harnasia, który osaczony ostatecznie, wyrywa z ziemi ciupagę i podnosi wysoko nad głowę. Juhasi przysiadają, przykucają, wyciągnąwszy ku ciupadze kije. Melodia skończona, razem z nią urywa się i zastyga taniec w samej kulminacji rozpędu i furii."

A ja ciągle widzę ten taniec i słyszę tę muzykę...
I gdybym mogła to zatanczylabym zbojnickiego.
Bo nawet ciupagę mam...
No ale baby zbojnickiego nie tańczą...

niedziela, 24 marca 2024

Strój góralski


Na góralski strój kobiecy składa się biała haftowana koszula z kryzą, gorset ozdobiony kwiecistym haftem i sznurowany czerwoną wstążką oraz kwieciste spódnice, pod które zakłada się płócienną halkę. Nakryciem głowy jest kolorowa chusta, tzw szmatka, którą niegdyś zamężne góralki nosiły przez cały rok. Panny, które latem mogły chodzić bez nakrycia głowy, wpinały we włosy kwiaty i wstążki. Obowiązkową żeńską ozdobą są czerwone korale, najlepiej wykonane z naturalnych surowców

Najbardziej charakterystycznym elementem stroju męskiego jest kłobuk, czyli niewielki, płaski kapelusz z czarnego filcu, ozdobiony muszelkami, tzw. kostkami, naszytymi na czerwoną wstążkę.

Tors górala chroni biała koszula w szerokimi rękawami, zapinana pod szyją ozdobną metalową spinką. Okryciem wierzchnim jest serdak z baraniego futra, noszony w ciepłe dni runem do wewnątrz, zaś w chłodne na odwrót. Wąskie spodnie z grubego białego sukna z czasem zyskiwały kolejne ozdoby - lamówki, parzenice i pomponiki. Uzupełnieniem jest pas, występujący w trzech wersjach: wąski rzemień podtrzymujący portki, szerszy wykonany z dwóch warstw skóry i ozdobiony, oraz najszerszy, bardzo szeroki. zwany pasem bacowskim albo zbójnickim, noszony podczas podróży. Szyto go z dwóch warstw, między którymi znajdowały się kieszonki na pieniądze, dokumenty i przydatne drobiazgi.

Tradycyjnym obuwiem góralek i górali są skórzane kierpce.

Barwne stroje górali podhalańskich mają bardzo długą tradycję, która na przestrzeni wieków uległa licznym modyfikacjom. Ale męskie portki, kapelusze i serdaki wciąż pozostają elementami codziennego stroju.


Pewnie dziwicie się tematowi postu.... ale ja po prostu zatęskniłam za Tatrami i folklorem góralskim... I za tą radością jaką niesie ze sobą...

Podoba Wam się ten folklor?

czwartek, 21 marca 2024

Cytaty z kalendarza "Przekroju"

 Witajcie WIOSNĄ!!!


Fajne krzesełka? Pełniły rolę ściennych wieszaczków w mieszkaniu, w którym nocowaliśmy w Neapolu w styczniu br.

_________________________________________

1. Uważajcie na drogę usłaną różami, zwłaszcza jeśli każą Wam po niej chodzić boso...

2. Każdy bez wyjątku człowiek jest pełen odwagi tak długo, jak długo nie trzeba jej okazać.

3. Życie ma tyle kolorów ile potrafisz w nim dostrzec.

4. Obserwuj wszystkich, a najbardziej siebie.

5. Są ludzie, którym tak bardzo się spieszy, że włączają od razu piąty bieg, a potem się dziwią, że nie ruszyli z miejsca.

Trafne uwagi?


poniedziałek, 18 marca 2024

Pamiętacie imieniny w pracy?



Pracować zaczęłam 15 września. Bardzo dawno temu.

W krótkim pobycie w Dziale Kadr polecono mi udać się na rozmowę do Dyrektora Biura. A pan dyrektor po wygłoszeniu formułki że: " wita osobę młodą, piękną, wykształconą i znającą języki obce" przeszedł do konkretów.

- To imieniny  obchodzi pani 15 pażdziernika? - zapytał uśmiechając się do mnie całym garniturem zębów. Najwyraźniej sprawdził w kalendarzu zanim mnie wezwał.

Jak się potem okazało imieniny każdego swojego pracownika traktował wyjątkowo ... 

Parę lat pózniej od jego sekretarki dowiedziałam się, że każdy dzień zaczynał od pytania: "To u kogo dzisiaj jemy słodkości?". 

Ale powiedzieć że te słodkości jadł byłoby bardzo delikatnym określeniem. On ich nie jadł tylko się nimi objadał, po prostu je pożerał. I zapychał się nimi...

Po uzyskaniu pewności, że ciasta i inne słodkości zostały wyłożone na talerzyki i tace w pokoju w którym pracowała aktualna solenizantka albo solenizant i jakieś pół godziny po tym jak już  wszyscy złożyli jej/jemu życzenia i wręczyli piękne kwiaty.... wchodził uroczyście do pokoju ze słowami : "Słyszałem że tu ktoś obchodzi imieniny i ma pyszne ciasta". 

Po czym stawał przy stole czy biurku zastawionym tymi pysznościami. I stał i jadł wszystko tak długo dopóki nie zjadł wszystkiego co było do jedzenia. 

O złożeniu życzeń oczywiście nie pomyślał. Nie dokładał się też oczywiście finansowo do zakupu kwiatów czy tez jakiegoś symbolicznego prezentu.

Oczywiście nikt nie odważył się zareagować i oburzyć się na takie zachowanie się dyrektora. A był to człowiek po placówkach zagranicznych, niezwykle pewien siebie i nie znoszący sprzeciwu.

Gdy już dyrektor wyszedł  można było spokojnie wyciągnąć z szafy pozostałe schowane przed nim słodkości i zaprosić koleżanki i kolegów do wspólnego wypicia "imieninowej kawy plus ciacho."

Nigdy nie zapomnę tych "akcji". 

Nie wypadało zachować się inaczej. Po prostu wyprawienie imienin w pracy/biurze było kiedyś obowiązkowe. Niektóre moje koleżanki wyprawiały imieniny nie tylko na słodko. Przynosiły i częstowały wszystkich w biurze przeróżnymi wędlinami, pasztetami i kotletami. Do tego oczywiście podawały różne sałatki. I wtedy dopiero dyrektor miał w pracy frajdę. I pewnie tego dnia nie musiał już nic jeść po powrocie do domu.

Myślę, że to się już dawno skończyło. To znaczy te imieniny w pracy. Bo dyrektorzy czy prezesi to chyba są jeszcze gorsi...

Mam rację.?

piątek, 15 marca 2024

Trulli - z cyklu "Południowe Włochy i Sycylia" - część piąta

Niezwykłe domki, które podziwialiśmy w regionie Apulii na południe od Bari, w miasteczkach Alberobello i Marina Franca noszą nazwę trulli. Wiek tych okrągłych, jednopoziomowych budowli nie jest dobrze znany, nie wiadomo też dlaczego mają takie dziwne stożkowate dachy. Takie domki nie występują w żadnym innym miejscu w Europie.

Wszystko, co wiąże się z trulli jest otoczone tajemnicą. Wiadomo jedynie jak zostały zbudowane i znane są ich zalety praktyczne: latem jest w nich chłodno, a zimą ciepło, ponadto budowa jest łatwa i tania.

Najprostsze trulli maja tylko ściany i dach zbudowany z kamieni ułożonych bez zaprawy cementowej. Większość ma bielone ściany a na szczycie wielu dachów znajdują się dziwne, kamienne zakończenia. Najczęściej jest to krzyż lub dziwaczny symbol o niewiadomym znaczeniu. Często na dachach wymalowane są tajemnicze hieroglify.

Najstarsze teorie tłumaczyły istnienie trulli przebiegłością wieśniaków. W XV w Ferdynand I Aragoński zabraniał swym apulijskim poddanym budować stałe domy wychodząc z założenia, że ma prawo przenosić pańszczyźnianych chłopów tam, gdzie są potrzebni. Apulijczycy stawiali więc domy z niezwiązanego kamienia, które mogli łatwo przenosić, gdy groziła im wizyta cesarskich nadzorców, lub przenoszenie się. Według innych źródeł domy te były wyrafinowanym sposobem na uniknięcie płacenia podatku - aragońscy władcy nakładali daninę na wszystkie domy z wyjątkiem tych niewykończonych. Rozbierając a potem układając na nowo luźno położony dach mieszkańcy z łatwością udowadniali, ze dom jest niewykończony.

Najstarsze trulli pochodzą prawdopodobnie z XIII wieku, ale większość ma 200-300 lat.
W Alberobello po którym chodziliśmy w dzień I wieczorem 16 stycznia br  znajduje się ok. 1500 takich domów.
Część trulli przerobiono na hotele, a inne przekształcono w sklepy z pamiątkami.






W jednym z takich sklepików przemiły Włoch / znający trochę język polski bo jego dziewczyna ma na imię Kasia i mieszka w Warszawie/ poczęstował nas różnymi naleweczkami... Najbardziej smakowała mi taka w zielonym kolorze... chyba pistacjowa. Kupiliśmy sobie kilka różnego rodzaju nalewek...
























Nie mogłam nie zrobić sobie zdjęć na tle tych domków z czapeczkami... Czułam się jak w bajce...



Prawda że śliczne są te bajkowe domki ...?

wtorek, 12 marca 2024

Piękno

Poniżej kilkanascie moich zdjęć. Specjalnie ich nie podpisuję. Proszę Was żebyście napisali do którego najbardziej pasuje słowo PIĘKNO...


1.

2.

3.



4.

5.

6.

7.

8.

9.

10.

11.

12.

13


14.



15.



16.

17.

18.

19.


Mądrzy ludzie powiedzieli...

Najpierw mała opuncja. Miesiąc po powrocie z Włoch kupiłam ją sobie z myślą, że będę ją hodować w domu zimą i jesienią, a wiosną i latem w l...