Zdjęcie z drzewami na balkonie domu nie ma związku z tekstem. Jest tylko dla ozdoby.
W samolocie najgorsze są miejsca środkowe. Bo to ani przez okno nie bardzo można spojrzeć, bo zasłania widok osoba, która przy tym oknie siedzi, ani uśmiechu czy życzliwego spojrzenia idącej środkiem stewardessy złowić...
Więc kiedy znowu Rynair przydzielił mi miejsce środkowe, usiadłam oczywiście grzecznie i zaczęłam subtelnie rozglądać się czy jest może w pobliżu ktoś kto został rozdzielony z bliską osobą i chciałby się przesiąść tak, abym ja na tym środkowym miejscu nie siedziała.
Niestety, nikogo takiego w pobliżu nie zauważyłam.
Na szczęście koło mnie miejsce z brzegu było wolne. Więc już /a było dziesięć minut do startu/ chciałam się niezauważalnie przesiąść, gdy nagle podeszła do mnie stewardessa z dziewczynką. A za nimi - jak się potem okazało szła mama tej dziewczynki.
- To może tu sobie usiądziesz - powiedziała stewardessa - tu jest taka pani, która na pewno lubi takie ładne dziewczynki. /Pojęcia nie miałam skąd stewardessa wiedziała, że uwielbiam małe dziewczynki, przecież nie miałam na twarzy wypisanej informacji że moje dzieci i wnuki są płci męskiej/.
- Oczywiście że tak - powiedziałam. - Będzie mi miło podróżować w tak miłym towarzystwie.
- Jak wystartujemy to będziesz mogła po pewnym czasie odpiąć pasy i pójść do mamy. Twoja mama będzie tam siedziała na końcu samolotu. Ale tam dzieci nie mogą siedzieć przy starcie i lądowaniu.
- Ja wiem wszystko - odpowiedziała dziewczynka - i wcale się nie boję...
- Dasz sobie radę? - zapytała stewardessa?
- Z pewnością da sobie radę - odpowiedziała za nią jej mama i ucałowała córeczkę.
I poszła zająć miejsce na tyle samolotu, tam gdzie siedzą stewardessy.
A ja bardzo się ucieszyłam, że będę miała tak sympatyczne towarzystwo.
I zanim jeszcze wystartowaliśmy to już wiedziałam że:
Dziewczynka ma 10 lat i na imię Bianka... ale mamusia mówi na nią Bibi.
....że mieszka z rodzicami w Krakowie.
...że jej mama też jest stewardessą w tej samej linii lotniczej. I lata już od dwóch lat, szczególnie do Hiszpanii. A tata chciałby też w tej linii pracować ale musi najpierw wyleczyć oczy. Bo trzeba być bardzo zdrowym żeby móc w samolocie pracować. ...i że już z mamą wiele razy latała.
...i że za dwa miesiące przenosi się z rodzicami do Vigo w Hiszpanii i tam będą już mieszkać. I ona będzie się uczyć w polskiej szkole on-line. A mama będzie stamtąd latać.
Ale że ona wolałaby mieszkać gdzieś w górach. Na przykład w Zakopanem. Bo była w te wakacje w Tatrach i nawet na Halę Gąsienicową poszła z rodzicami. I bardzo się jej Tatry podobały.
/Więc porozmawiałam z nią o tatrzańskich dolinach, przełęczach i szczytach/
A potem ona zapytała mnie czy często latam samolotami. Więc powiedziałam, że kiedyś to często, ale teraz już rzadziej...
Wystartowaliśmy.
Spoglądałam co pewien czas na dziewczynkę. Miała zamknięte oczy i uśmiechała się.
Ale jak już osiągnęliśmy odpowiednią wysokość i płynnie "pruliśmy przestworza" dziewczynka znowu zaczęła mówić:
...że tylko jak pierwszy raz leciała to się bała. A teraz to bardzo lubi latać, a najbardziej to lubi starty i lądowania.
A jak są turbulencje to dlatego że ..../ po czym "dokładnie" wyjaśniła mi dlaczego są te turbulencje/.
...ale że te turbulencje nie są tak bardzo groźne.
A potem dziewczynka powiedziała mi że już może pójść do mamy, ale że z pewnością przed lądowaniem do mnie wróci...
Wróciła oczywiście i to w towarzystwie mamy.
- Ma pani wspaniałą córeczkę - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Wiem o tym - powiedziała z przekonaniem i uśmiechem - a ja bardzo pani dziękuję.
- To zaraz będziemy lądować - powiedziała dziewczynka - może poczęstuje się pani cukierkiem, bo mama dała mi więcej.
Gdy wylądowaliśmy Bianka wstała i powiedziała mi "Do widzenia" i że jestem bardzo fajna... i że nie myślała że będzie koło takiej fajnej pani siedzieć...
Miałam ochotę ją ucałować.. albo chociaż przytulić, ale poszła szybko na tył samolotu do mamy.
A ja nawet nie zauważyłam kiedy mi ten lot zleciał. I wcale mi nie przeszkadzało to, że zajmuję środkowe miejsce...