Będzie to
opowieść o Hotelu „Bristol” usytuowanym na Trakcie Królewskim
w Warszawie. Źródła podają, że obsługa hotelowa pracowała w
nim za darmo i w dodatku z własnej woli. I nikt się temu nie
dziwił, bo legendarnie wysokie napiwki od gości wynagradzały
wszystkie trudy pracy. A napiwkom też nie ma się co dziwić, bo np. konsjerż w Bristolu posługiwał się biegle siedmioma językami.
Nie było więc żadnych problemów z przyjmowaniem gości ze
wszystkich stron świata.
Hotel „Bristol” był jednym z
najwytworniejszych miejsc w Warszawie. Jego dzieje rozpoczęły się
w roku 1895, gdy spółka Towarzystwa Akcyjnego Budowy i Prowadzenia
Hoteli w Warszawie, w skład której wchodził m.in. Ignacy
Paderewski, zakupiła stojący na miejscu obecnego gmachu pałac
Tarnowskich. Po wyłonieniu z konkursu na nowy budynek zwycięzcy w
osobie zasłużonego już wówczas dla Warszawy
architekta Władysława Marconiego, pochodzącego ze słynnego
włoskiego rodu Marconich, a także drugiego architekta Stanisława
Grochowicza rozpoczęła się budowa hotelu. Prace budowlane
ukończono w rekordowym tempie dwóch lat. Pierwszego gościa
uroczyście powitano 19 listopada 1901 roku. Była nim paryżanka
Emilia Finot.
Budowa
gmachu kosztowała inwestorów około dwóch milionów rubli. I
powstał hotel bardzo na tamte czasy nowoczesny. Nie dziwi więc
fakt, że „Bristol” ze wszystkim luksusami i ekstrawaganckimi
rozwiązaniami dołączył do awangardy europejskich placówek tego
typu. Znajdowało się w nim na przykład wówczas trzynaście
bezszelestnych wind.
Do historii przeszła kawiarnia, w której
serwowano znakomitą kawę i wyselekcjonowane trunki. Był to
pierwszy w stolicy lokal czynny do drugiej bądź nawet trzeciej w
nocy. Odwiedzali tę kawiarnię tłumnie nie tylko goście hotelowi,
ale i znakomici mieszkańcy Warszawy. A wśród gości hotelowych
znajdował się na przykład słynny kompozytor Edward Grieg,
zaproszony przez Filharmonię Warszawską.
Zła passa dla „Bristolu”
rozpoczęła się jednak już w roku 1914, gdy wraz z rozpoczęciem
walk w budynku rozlokowała się niemiecka armia. Część
pomieszczeń hotelowych została zarekwirowana, a kuchnia musiała
wyżywić niemieckich żołnierzy okupujących Warszawę. Piękne
wyposażenie pokoi hotelowych w dużej mierze sprzedano lub po prostu
skradziono.
Jednak wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości
„Bristol” odrodził się. Stał się wtedy również centrum
życia politycznego nowej Rzeczypospolitej. Przyczynił się do tego
przede wszystkim Ignacy Paderewski, który po powrocie do kraju był
już nie tylko wybitnym pianistą i współwłaścicielem hotelu,
lecz także ministrem spraw zagranicznych i premierem. Dzięki temu w
hotelu w latach 1919-1920 odbywały się posiedzenia rządu.
W roku
1923 podczas jednego z bankietów marszałek Józef Piłsudski
wygłosił tu słynne przemówienie, w którym wytłumaczył swoje
„odejście” z polityki i wyprowadzkę z Warszawy do Sulejówka.
Popularność i sławę zapewniały hotelowi „Bristol” bale
sylwestrowe i dansingi, na których usłyszeć można było szlagiery
w wykonaniu orkiestry Jerzego Petersburskiego.
W „Bristolu”
gromadziła się nie tylko śmietanka towarzyska. Niektórzy ówcześni
celebryci mieszkali w nim na stałe. I tak najsłynniejszym
mieszkańcem „Bristolu”, który zajmował ostatnie piętro, był
słynny malarz Wojciech Kossak. Miał tam mieszkanie i pracownię, do
której należał słynny balkon z kolumnami. Podobno wysoki czynsz
malarz opłacał obrazami, które potem zdobiły hotelowe ściany.
Stałym lokatorem był też kompozytor Karol Szymanowski. Z hotelowego
balkonu śpiewał światowej sławy tenor Jan Kiepura. W 1913 roku
zorganizowano tu bankiet na cześć dwukrotnej noblistki Marii Skłodowskiej-Curie.
W czasie
drugiej wojny światowej historia się powtórzyła i znowu hotel
zajęli Niemcy. Mieszkali w nim wysocy rangą niemieccy oficerowie
zanim wyruszyli lub gdy wrócili z frontu. W czasie Powstania
Warszawskiego i po jego upadku hotel zajmowało dowództwo
niemieckie. Dzięki temu ocalał. Gdy okupanci wygonili z Warszawy
mieszkańców, do hotelu udały się siostry wizytki z pobliskiego
klasztoru, który również ocalał. Nienagannym językiem niemieckim
przedstawiły prośbę, a właściwie żądanie, by udostępniono im
transport, który pozwoliłby im zabrać i wywieźć z klasztoru
potrzebne sprzęty. Gdy Niemcy podstawili pod klasztor ciężarówki,
siostry załadowały na nie także cenne tkaniny z hotelu. Wywiozły
je do Krakowa, dzięki temu udało się je uratować.
Hotel powrócił
do życia już trzy lata po wojnie. Do „Bristolu” znów zawitał
świat sztuki i zabawa. Mieszkały tu tak wybitne osobistości jak
Artur Rubinstein, Marlena Dietrich, Pablo Picasso, Tina Turner, Woody
Allen. W hotelowym holu jedną ze ścian zdobią tabliczki z
nazwiskami najznamienitszych gości.
Do
prawdziwego remontu przystąpiono dopiero 23 lat temu. Trwał 18
miesięcy, a oficjalnego otwarcia dokonała w 1993 roku premier
Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher.
Obecnie w Bristolu jest 205
pokoi (dawniej było ich 200). Do dyspozycji gości są również
apartamenty, w tym najbardziej luksusowe, pamiętające czasy
przedwojennego splendoru i pokoje Ignacego Paderewskiego, w których
zachowało się autentyczne wyposażenie.
Podobno średni apartament w Hotelu Bristol kosztuje ponad 1300 zł za dobę.
/Był to urywek z mojej książki "Moje warszawskie zwariowanie"./
--------------------------------------------------------------------------------
Ciekawa jestem czy ktoś z Was miał kiedyś okazję zamieszkać w jakimś luksusowym hotelu. I nie myślę tylko o Polsce ale też o innych krajach.
Napiszecie?
Z góry dziękuję.
Ja zacznę pierwsza. Wiele lat temu w czasie delegacji służbowej, która była związana z moim uczestnictwem z Międzynarodowym Sympozjum dotyczącym eksploatacji paliw płynnych w gospodarce morskiej miałam zaszczyt /razem z kilkoma innymi osobami z mojej firmy/ zamieszkać trzy doby w Hotelu Opera tuż przy paryskiej Operze. Do końca życia nie zapomnę tych luksusów. Koszty pobytu wszystkich uczestników Sympozjum pokrywał oczywiście organizator.