sobota, 21 grudnia 2019
W krainie latających dywanów...
Witam Was serdecznie w Krainie Latających Dywanów.
Znajdujemy się w Pałacu pod Blachą sąsiadującym z Zamkiem Królewskim.
Nie wiem czy wiecie o tym, że najsłynniejszym i najważniejszym mieszkańcem tego Pałacu był bratanek ostatniego króla Polski - książę Józef Poniatowski. Ale o nim i o jego znaczeniu dla Polski opowiem Wam innym razem.
Dzisiaj chciałabym Was zabrać do Tajemniczego Świata Dywanów.
Te dywany które tu widzicie pochodzą z Orientu. A Orient to kraje leżące na wschodzie, takie na przykład jak Turcja, Iran czy Gruzja.
Posłuchajcie do czego służyły dywany zwane też kobiercami a także z czego i jak były wykonane. I co przedstawiają.
Czy wiecie z czego najczęściej były tkane kobierce?
Z wełny. Bo w krajach Orientu ludzie hodowali owce, kozy i wielbłądy. Z sierści tych zwierząt wyrabiano wełnę. A z wełny tkano dywany.
Najcenniejsze dywany były jednak tkane z jedwabiu. A jedwab pozyskiwano z nici kokonu motyla zwanego jedwabnikiem. Takie dywany są najdelikatniejsze a ich wzór zmienia się trochę pod wpływem światła.
Nici farbowano naturalnymi barwnikami. Żeby uzyskać kolor niebieski wykorzystywano specjalne kamienie, brązowy dawały łupiny orzecha, a jeśli ktoś potrzebował koloru czerwonego musiał dodać ... czerwone robaki.
Aby powstał dywan, niezbędny był warsztat tkaci zwany krosnem. To drewniana rama, na którą naciągnięte są pionowe nici zwane osnową. Na nich tkaczka wiąże węzełki. Jest to praca niezwykle żmudna i wymagająca nieslychanej zręczności i cierpliwości. A każdy dywan to wiele miesiący pracy i wiele tysięcy węzełków. Te dywany tkały tylko kobiety.
W krajach Orientu ludzie często zmieniali miejsce zamieszkania czyli wiedli koczowniczy tryb życia. Mieszkali w namiotach, nazywanych w tamtych stronach jurtami.
Dywan pełnił bardzo ważną rolę w codziennym życiu ludów koczowniczych.
Na dywanach siadano, spano, ozdabiano nimi wejścia, meble oraz ściany namiotu, w ten sposób ocieplając wnętrze. Z dywanów powstawały również torby na ubrania a mocno utkany dywan służył czasami do przenoszenia wody.
Dywany w świecie Orientu służyły i nadal służą do modlitwy.
Czy wiecie skąd są te wszystkie dywany które tu oglądacie?
Zebrała je Teresa Sahakian. Razem z mężęm, który był Ormianinem przez całe życie kolekcjonowała wschodnie kobierce. Zebrali ich ponad 600. Pani Teresa wiedziała bardzo dużo na temat dywanów a nawet umiała je reperować. Pod koniec życia Pani Teresa Sahakian podarowała swoje dywany Zamkowi Królewskiemu. I dlatego możecie je tu oglądać. Są one wielkim skarbem Zamku.
A wiecie co przedstawia najcenniejszy dywan? Przyjrzyjcie się dobrze.
Tak. Są na nim smoki.
Bardzo Wam dziękuję i zapraszam do zwiedzania części związanej z Księciem Józefem Poniatowskim.
/Kilka dni temu byłam z V klasą jednej z warszawskich Szkół Podstawowych na wycieczce w Pałacu Pod Blachą. I zwiedzałam /ale jako opiekunka a nie uczennica 😊"Krainę Latających Dywanów". A czego się dowiedziałam to starałam się Wam dokładnie przekazać/.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Takie różności - część druga
A tu z drugim wnuczkiem który teraz jest uczniem 2 -giej klasy liceum. To jego nazwałam Pytalskim. Ciąg dalszy różności: 1. Pierwszy biały...
- z nutką żalu wspominam stare dywany w starym domu, po twoim wpisie jakoś inaczej je postrzegam... może jeszcze kiedyś odnajdą swoją świetność...
OdpowiedzUsuń-- a gdyby tak mieć latający dywan, to ....? ech, znowu ponosi mnie fantazja .... wracam na ziemię ;)... miłego dnia
Alinko - fajnie byłoby polecieć na takim latającym dywanie - prawda???
Usuń-- pewnie, a ile miejsc bym odwiedziła, stolica na liście też by się znalazła i może nawet chwilka na wspólną kawę...
UsuńAlinko - bardzo proszę - niech Ci się ta wspólna kawa ze mną uda w tym roku. Zapraszam!!! :-))
UsuńBardzo lubię dywany. Gdy mam okazję taki dotknąć, to znikam pomiędzy wiszącymi dziełami na długo.
OdpowiedzUsuńBo to naprawdę są dzieła sztuki Aniu.
UsuńPiękne wzory i naturale materiały, z których tkano dywany. Obecnie w domach chyba coraz mniej dywanów (alergie na kurz). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTeraz mieszkania wyglądają zupoełnie inaczej...
UsuńDywany tkały nie tylko kobiety ale i dzieci, bez względu na swą płeć.Dzieci mają drobne paluszki, a osnowy tych najdroższych dywanów są założone b.gęsto i im palce cieńsze i bardziej giętkie tym lepiej.
OdpowiedzUsuńW Turcji kilka razy widziałam jak tkają te dywany (mężczyźni też) i widziałam też jak powstaje dywan bez tkania, z kłębków wełny, techniką ugniatania stopami.Co dziwniejsze, taki dywan jest naprawdę trwały. Jeszcze bardziej zadziwiło mnie to,że rozrzucone na ziemi (tak pozornie bez ładu i składu)kłębki wełny tworzyły po jakimś czasie określony wzór.Kiedyś kupiłam sobie takie małe, "zabawkowe" krosna i utkałam makatkę. To bardzo miłe i relaksujące zajęcie- o ile nie jest źródłem utrzymania a dzieło nie przekracza rozmiarów 20x 20 cm.;))
Aniu - przewodniczka powiedziała nam, ze te dywany z wystawy tkały tylko kobiety. Z pewnością i dzieci były zatrudniane do tkania dywanów.
UsuńAle nie wyobrażam sobie mężczyzny tkającego...
A z Ciebie zdolna Dziewczyna...
Na własne piękne oczy to widziałam, na bazarze gdy spędzałam wakacje w Turcji. To naprawdę był facet, taki w wieku 50+.Gdy poszłam tam innego dnia był inny, znacznie młodszy.
UsuńTo widziałaś dwa wyjątki :-))
UsuńBardzo ładne ;) Widać, że to misterna robota ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda :-)
UsuńPiękny i edukacyjnie wartościowy post napisałaś Stokrotko. Na hasło orient od razu na myśl mi przyszło wspomnienie mojej wizyty w mieście Fez w Maroku, gdzie w bardzo trudnych warunkach ludzie pracowali w garbarni. Będę to pamiętać do końca życia - straszne warunki :( Zaś orientalne dywany to inna bajka- to cudeńka wytworzone ludzką ręką... Jednak z własnego domu bezpowrotnie usunęłam dywany i wcale nie z powodu alergii :)
OdpowiedzUsuńPolu - dziękuję.
UsuńA tkanie dywanów to generalnie bardzo ciężka praca.
Serdeczności.
Jaguniu,
OdpowiedzUsuńuwielbiam dywany, czy to latające czy leżące, pokój bez dywanu na
podłodze wydaje mi się jakiś pusty. A dywany Wschodu to ich olbrzymie
bogactwo, niektóre osiągają naprawdę zawrotne ceny. Tkane ręcznie to za
każdym razem ciepło rąk, które przeplatają wełnę lub jedwab i jeszcze
do tego tworzą takie piękne wzory!
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Pięknie napisałaś Ewo.
Usuń:-)
Moja matka chodziła na zajęcia tkactwa. Miała małe krosno i podobnie jak Anabell wykonała makatkę przedstawiającą wazon z kwiatami. Poza tym była wielką miłośniczką dywanów, w swoim i moim domu umieszczała je na podłogach i ścianach. Ja jej upodobań nie podzielam, polikwidowałam wszystkie, bo dla mnie, to przede wszystkim "zbieracze" kurzu. Marzy mi się posiadanie małego krosna, bo chciałabym stworzyć makatkę dla spróbowania jak to jest, ale jeszcze pragnienia nie zrealizowałam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwonko - serdecznie Ci życzę aby Ci się to marzenie zrealizowało :-))
UsuńIlekroć jestem w Warszawie, tyle razy z wielkim sentymentem spoglądam na Pałac Pod Blachą. Nie wiem, dlaczego tak go lubię. Nie wiedziałam nawet, że takie cuda kryje...
OdpowiedzUsuńW Warszawie jest wiele ukrytych cudów...
UsuńJesteś niesamowita. Nawet na wycieczki klasowe z wnukiem chodzisz:-))
OdpowiedzUsuńTe dywany to widziałem parę lat temu. Faktycznie robią wrażenie.
Marek bez dziewczyn:-)))
I wcale nie żałuję, bo zawsze dowiem się czegoś ciekawego.
UsuńA gdzie Twoje Dziewczyny???
Witam. Byłam w Pałacu Pod Blachą. Oglądałam te dywany. Są piękne. Chciałoby się dotknąć i poczuć ich miękkość.Kolorystyka jest cudna. To są prawdziwe arcydzieła. Ja lubię mieć dywany w domu. Wnętrze jest wtedy takie przytulne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCieszę się Elu że widziałaś te dywany i tak się nimi zachwyciłaś.
Usuń:-)
Dywany to cieplo,przytulnosc,"domowosc". Lubie firanki i dywany,nowoczesnosc w tym zakresie mnie nie bawi.Dziekuje za zyczenia i zycze WSPANIALYCH SWIAT Malgosia.
OdpowiedzUsuńMałgosiu Kochana!!!! Zajrzyj jeszcze na momencik w poniedziałek!!!
UsuńI dywany wiele historii opowiedzieć by mogły... barwnych, jak one same.
OdpowiedzUsuńZnowu garść wiedzy dziękuję.
Bardzo proszę Puchu Miły...
UsuńIleż to pracy wymagało! Ileż cierpliwości! Jestem ciekawa, jak wyglądały ręce takich tkaczek. Może tak jak stopy baletnic?
OdpowiedzUsuńZaczytana - jestem pewna że ich palce były poranione...
UsuńJa chodziłam na zajecia tkactwa, miałam i mam krosno. Tkanalam moze nie dywany, ale kobierce na ściany. Obecmie nikt nie ma czasu na nic i na tkanie też brakuje mi czasu. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńZdolna z Ciebie dziewczyna Krystyno...
UsuńIle ciekawych rzeczy można się dowiedzieć o - niby zwyczajnych - dywanach :) Latający i owszem, bym chętnie przygarnęła, w domu już jednak nie mam ani jednego, z powodu niezliczonej ilości kurzu - jaki lubi się w nich gromadzić.
OdpowiedzUsuńA ja mam dywan w każdym pokoju ale one są takie skromniutkie...
Usuń:-)
Nie wiem czy odważyłabym się latać na dywanie, ale na podłogach lub ścianach lubię. Te dawne były chyba trwalsze niż obecnie i cenniejsze z uwagi na surowce, pracochłonność i artyzm. Za to dziś każdego stać na dywan...
OdpowiedzUsuńAsiu - te dzisiejszew dywany to nie prawdziwe dywany...
UsuńA ja pozwolę sobie dodać, że w Pałacu Pod Blachą jest wystawiony tylko fragment tej olbrzymiej kolekcji.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Inna część tej kolekcji znajduje się w Zamku w Malborku i jeszcze w kilku innych miejscach.
UsuńStokrotko mnie najbardziej podobał się sposób w jaki napisałaś o tych dywanach...
OdpowiedzUsuńEla
Dziękuję Elu :-)
UsuńIleż to pracy i cierpliwości jest w takim dywanie, dywan w pomieszczeniu daje wrażenie ciepła nie tylko w sensie temperatury. Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt i dobrego Nowego Roku
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo.
UsuńZajrzyj jeszcze w poniedziałek.
:-)
Kolejna zakręcona pasjonatka, która pozostawiła po sobie piękną i drogocenną pamiątkę! Lubię takie ciekawe postaci. Mam zamiar odwiedzić Zamek Królewski, więc wiem, gdzie jeszcze zajrzeć. Dzięki kochana:)))
OdpowiedzUsuńKoniecznie zobacz te dywany Urszulo.
UsuńI cały Zamek też:-)
Kiedyś dywany tkały tylko kobiety, teraz zazwyczaj tkają je małe, zwinne rączki dzieci.
OdpowiedzUsuńTkają je po 12 godzin dzienne za marną zapłatę...
Masz racjęWilmo - dzieci wykorzystuje się do wielu ciężkich prac. Tkanie dywanów to jednak i tak nie taka ciężka i niebezpieczna praca dzieci. Są dużo gorsze np. w Ameryce Łacińskiej.
UsuńPierwsza myśl to gdzie pani Teresa Sahakian trzymała tak olbrzymią kolekcję przed jej przekazaniem? Piękne dywany wymagają zdolności, cierpliwości,twórczyniom należą się słowa uznania. Bardzo ciekawe informacje przekazałaś, Stokrotko. Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńAnko - może stopniowo przekazywała swoje dywany do muzeów???
UsuńSerdeczności dla Ciebie.
Chyba, że tak. Innego wyjścia nie widzę, musiałaby mieć olbrzymią posiadłość z wielkim domem :)
UsuńNa to wygląda Anko.
Usuń:-)
Zapewne wiatr porwał nie jeden dywan beduinów, więc sobie polatały! Niektórzy latają po czerwonym dywanie i sobie to cenią...Te ręcznie tkane, mają oprócz wzorów także energię tkacza!
OdpowiedzUsuńTo prawda Mokko.
UsuńSerdecznie Ci dziękuję.
Trochę mi to przypomina dywany na Wawelu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTylko że te na Wawelu są naszym Skarbem Narodowym ..... na szczęście odzyskanym...
UsuńKochana
OdpowiedzUsuńTyle ciekawostek, a dywany cudne 😀
Zawsze oglądając zamki, pałace przyglądam się tym misternym artystycznie utkanym dziełom🤗
Pozdrawiam przedświątecznie serdecznie 🎄🎄💖💖
Dziękuje Morgano!
UsuńI wpadnij jutro na momencik :-)
Tkania dywanów nie widziałam, ale z dzieciństwa pamiętam, jak we wszystkich prawie domach w mojej dawnej wsi kobiety tkały włosiankę. Z czasem krosna zostały zautomatyzowane i same mechanicznie się poruszały z charakterystycznym stukotem, który pamiętam do dzisiaj. Węzełki dywanowe wymagają jeszcze więcej cierpliwości, ale czego to ludzie nie wymyślą, żeby stworzyć piękno. Chciałam kiedyś pójść do Muzeum pod Blachą, ale akurat był remont.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci dziękuję Notario za komentarz.
UsuńMoże nastepnym razem jak będziesz w Warszawie uda Ci się tam pójśc.
:-)
Dywany to nie moja bajka, za leniwa jestem, aby o nie dbać, więc w domu nie posiadam żadnego ;)
OdpowiedzUsuńW rodzinnym domu oćca mego był warsztat tkacki, tkały moje ciotki. Jako szesnastolatka odkryłam go stojącego za oborą, coś mu brakowało i dlatego wylądował właśnie tam. Na pewno można było go naprawić, ale za młoda byłam aby się z tym mierzyć. Za to uratowałam trochę drobniejszych rzeczy, które miały zmarnieć na śmietniku historii, między innymi kołowrotek i chomąto :)
Mario - jak uratowałaś kołowrotek to teraz przędziesz i przędziesz :-))
UsuńA co z tym chomątem? Komu założyłaś???
O nie prządką nie jestem, kołowrotek pełnił różne funkcje, także i kwietnika, a chomąto wisi sobie w pokoju, a wrona w środku, żartuje, że to moje godło :)
UsuńSuper zastosowanie Mario...:-)
Usuńten czerwony kolor to był chyba ze ślimaków rozkolców... przy okazji muszle były fajne, tylko zawsze mnie wkurzało, jak co poniektórzy zamiast je postawić w spokoju w pokoju, żeby oko cieszyły, to używali ich jako popielniczek... ohydna profanacja i tyle, do tego jeszcze śmierdząca... sam jestem palący (umiarkowanie), ale takie coś mnie odrzuca...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
To jak Ty jesteś palący to trochę mniej Cię lubię:-))
UsuńJakie ładne i barwne dywany. Robią wrażenie. ;)
OdpowiedzUsuńZgadza się Karolajno :-)
UsuńNigdy nie miałam dywanu z prawdziwego jedwabiu. Piękne dywany i niezwykła historia.
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu :-)
Usuń